Abp Stanisław Gądecki. Aby świat uwierzył. Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (Poznań, Plac Katedralny – 15.6.2017)

Umiłowani Czciciele Najświętszego Sakramentu,
Drodzy Słuchacze Katolickiego Radia Emaus,

Oto przybyliśmy z Najświętszym Sakramentem w procesji z kościoła Bożego Ciała przed poznańską katedrę. Przyszliśmy w modlitewnym pochodzie, który Karl Rahner tak zdefiniował: procesja Bożego Ciała „jest świętym ruchem ludzi rzeczywiście ze sobą związanych, łagodną falą pełna spokoju i majestatu, pochodem z kornie złożonymi dłońmi, a nie z gorzko zaciśniętymi pięściami – pochodem, który nikomu nie zagraża, nikogo nie wyklucza i błogosławi nawet tym, co stoją zdziwieni z boku i patrzą, niczego nie pojmując. Jest to ruch, który niesie ze sobą to, co święte i wieczne, który ma w sobie spokój i jedność w nim uczestniczących.

A idzie z nimi sam Pan dziejów i świętego wyjścia (exodus) z domu wygnania ku wiecznej ojczyźnie. Jest to święty pochód, który prawdziwie ma cel – przed sobą i w sobie”. Co jest tym celem, który – pośród wielu innych celowości – towarzyszy procesji Bożego Ciała? Jest nim właśnie przekaz wiary po to, „aby świat uwierzył”. By poprawnie zrozumieć to wezwanie potrzeba najpierw podjąć refleksję na temat trzech spraw; najpierw co to jest „świat” w rozumieniu biblijnym, potem, co to jest biblijna wiara, wreszcie jak dzieło przekazu wiary realizuje się w naszym najbliższym kontekście, począwszy od powstania przed 1050 laty pierwszego polskiego biskupstwa w Poznaniu.

1.      ABY ŚWIAT UWIERZYŁ

a.       „świat” według Biblii

Aby zrozumieć co znaczy wołanie „Aby świat uwierzył”, które wypowiada eucharystyczny Chrystus, najpierw trzeba zapytać o to, co Pismo Święte rozumie pod słowem „świat”.

Zauważymy tam, że słowo „świat” w różnych częściach Biblii posiada różne znaczenie. Według Starego Testamentu „świat” to najpierw pewna rzeczywistość geograficzna, coś, co jest opisane przez kosmologię. O takim świecie wspomina Księga Mądrości, gdy mówi: „Nie było trudne dla ręki Twej wszechmocnej – co i świat stworzyła z bezładnej materii” (Mdr 11,17). Gdyby jednak o takie pojęcie „świata” chodziło, wówczas trudno byłoby nam wytłumaczyć w jakim sensie nieożywiona materia ma uwierzyć. Ale na szczęście dla Biblii „świat” to coś więcej, niż tylko nieożywiony kosmos. Mówi o tym ten sam autor Księgi Mądrości, wspominając o Bogu i mądrym człowieku: „On mi dał bezbłędną znajomość rzeczy: poznać budowę świata i siły żywiołów, początek i kres, i środek czasów, odmiany przesileń i następstwa pór, obroty roczne i układy gwiazd,  naturę zwierząt i popędy bestii, moce duchów i myślenie ludzkie, różnorodność roślin i siły korzeni” (Mdr 7,17-20). A więc świat to także przynależne do niego żywioły, rośliny, zwierzęta, a nawet człowiek (Rdz 1,26-28; 2,7.15-24; Ps 8,3-9). W chwili gdy pojawia się człowiek, w tym momencie pojawia się też możliwość wiary w Stwórcę.

Sama wielkość i piękno wszechświata pozwala temu człowiekowi zrozumieć, kim jest jego Stwórca: „Głupi [już] z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga: z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, wodę burzliwą lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem. Jeśli urzeczeni ich pięknem wzięli je za bóstwa – winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca, stworzył je bowiem Twórca piękności; a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw – winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił. Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Mdr 13,1-4). A więc zanim przez świat przejdzie Chrystus, do człowieka może przemówić – choć faktycznie nie zawsze przemawia – „świat”, czyli kosmos, który go skłania do uwierzenia w Boga, Ojca wszechrzeczy.

Bodajże najbardziej bogaty wachlarz znaczeniowy słowa „świat” – w Nowym Testamencie – wprowadza  Ewangelia według św. Jana, w której „świat” (kosmos) może oznaczać:

wszechświat stworzony przez Boga (1,10b; 17,5)
ziemię (1,9; 17,11)
ludzkość (3,16; por Rz 1,8)
wreszcie ludzi poddanych szatanowi, trwających w błędzie i złości, którzy są obojętni na Prawdę. Ludzie ci nie tylko nie poznają Prawdy w sensie intelektualnym, ale przede wszystkim nie doświadczają Jej. Nie widzą ani nie znają Ducha Prawdy. Sprzeciwiają się Bogu i nienawidzą Chrystusa (7,7; 12,31; 14,30), nie mają woli przyjęcia Ducha Świętego.„Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał” (J 17,25). „Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,11).

Właśnie do tego ostatniego znaczenia nawiązuje wołanie Chrystusa: „Aby świat uwierzył”. Ten „świat” jest pogrążony w grzechu: „cały zaś świat leży w mocy Złego” (1 J 5,19). I nie idzie tutaj wyłącznie o pogrążenie w grzechach osobistych, ale również o skutki grzechu pierworodnego: „Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli… ” (Rz 5,12). Dlaczego ten świat niewiary nienawidzi Chrystusa? Nienawidzi dlatego: „bo Ja o nim świadczę, że złe są jego uczynki” (J 7,7). To stwierdzenie ewangelisty Jana wprowadza nas w rozterkę, okazuje się bowiem, że świat niewiary to nie jest wyłącznie świat ateizmu, czy bałwochwalstwa. Jest to także nasz świat, świat ludzi wierzących, którzy pogrążeni są w złu.

Ludzie oślepieni duchem tego „świata” – czyli duchem niewiary – nienawidzą Chrystusa i jego uczniów: „Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (J 15,18-20). Ten właśnie „świat” charakteryzuje się również niezdolnością przyjęcia Ewangelii: „A jeśli nawet Ewangelia nasza jest ukryta, to tylko dla tych, którzy idą na zatracenie, dla niewiernych, których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor 4,3-4).

A jednak, chociaż z jednej strony Jezus nie wstawia się do Ojca za „światem” niewiary („nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi” – J 17,9). To z drugiej strony ewangelista Jan zapowiada jednak nadzieję dla ludzie pogrążonych w złu: „ Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17). Apostoł Paweł powie: „Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów…” (2 Kor 5,19). On złożył ofiarę za nasze grzechy: „wydał samego siebie za nasze grzechy, aby wyrwać nas z obecnego złego świata…” (Ga 1,3-4).

Odkupienie już się dokonało, choć nasz stosunek do tego może być dwojaki. Z jednej strony są ci, którzy odpowiadają  niewiarą, z drugiej – ci, którzy uwierzą. „Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1,10-12).

Jezus tymczasem modli się tak za współczesnych sobie uczniów, jak i za przyszłych: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17,20-21).

b.      wiara

Przypominanie o tych sprawach jest dzisiaj konieczne także z powodu kryzysu prawdy, jaki przeżywamy. We współczesnej kulturze często występuje tendencja do przyjmowania za jedyną prawdę tę, która jest związana z techniką. Prawdziwe – uważamy – jest tylko to, co człowiek potraf doświadczyć i zmierzyć. Tylko to, co jest widzialne i dotykalne. Dzisiaj wydaje się, że jedyną prawdą pewną jest tzw. prawda naukowa, którą możemy się podzielić z innymi. Z drugiej zaś strony, istniałaby też tzw. prawda jednostki, ta, którą każdy człowiek czuje w swoim wnętrzu, prawda ważna tylko dla konkretnej osoby, której nie można innym zaproponować. Stąd wzrasta liczba ludzi, którzy czują się zdezorientowani i gotowi uwierzyć dokładnie we wszystko (por. Lumen fidei, 25).

Tymczasem wiedza naukowa, choć niezwykle ważna dla życia człowieka, sama w sobie nie wystarcza. Potrzebujemy nie tylko chleba materialnego, ale także miłości, sensu i nadziei, solidnego fundamentu, które pomogłyby nam żyć z sensem także w czasach kryzysu, w ciemnościach, w trudnościach związanych z codziennymi problemami. A to właśnie daje nam wiara. Czym jest ta wiara? Ona jest ufnym zawierzeniem Bogu, który daje mi jakąś inną pewność, choć nie mniej solidną od tej, która pochodzi z nauki. Wiara nie jest zwykłą intelektualną zgodą człowieka na szczególne prawdy dotyczące Boga. Ona jest aktem, przez który – w sposób wolny – powierzam się Bogu, który mnie kocha. Na Krzyżu Jezus z Nazaretu, Syn Boży ukazuje nam jak daleko posuwa się ta miłość – aż do daru z siebie, aż do całkowitej ofiary.

Wiara jest uwierzeniem w tę miłość Boga, która nie słabnie w obliczu niegodziwości człowieka, w obliczu zła i śmierci, ale jest zdolna do przekształcania wszelkiej formy zniewolenia, dając możliwość zbawienia. Tak więc wierzyć to spotkać Boga, wspierającego mnie i obdarzającego obietnicą niezniszczalnej miłości, która nie tylko dąży do wieczności. Wierzyć oznacza powierzyć się z ufnością owemu głębokiemu sensowi, wspierającemu mnie i świat, temu sensowi, którego nie jesteśmy w stanie dać sobie sami, lecz jedynie otrzymać jako dar, będący fundamentem, na którym możemy budować nasze życie bez lęku.

Należy przy tym zawsze stanowczo zachowywać rozróżnienie pomiędzy wiarą teologalną, a wierzeniem w innych religiach. Podczas gdy wiara jest przyjęciem przez łaskę prawdy objawionej, która «pozwala wniknąć do wnętrza tajemnicy i pomaga ją poprawnie zrozumieć», wierzenie w innych religiach to ów ogół doświadczeń i przemyśleń, stanowiących skarbnicę ludzkiej mądrości i religijności, które człowiek poszukujący prawdy wypracował i zastosował, aby wyrazić swoje odniesienie do rzeczywistości boskiej i do Absolutu.

Takie rozróżnienie jest zachowywane i dlatego często utożsamia się wiarę teologalną, która jest przyjęciem prawdy objawionej przez Boga Trójjedynego, z wierzeniem w innych religiach, które jest doświadczeniem religijnym poszukującym dopiero absolutnej prawdy i nie wyrażającym jeszcze przyjęcia objawiającego się Boga. Jest to jeden z motywów, dla których dąży się do umniejszenia, a czasem nawet do zatarcia różnic między chrześcijaństwem a innymi religiami (por. Dominus Jesus, 7).

Zastanawiając się nad faktem istnienia innych doświadczeń religijnych oraz nad ich znaczeniem w zbawczym planie Boga, Sobór Watykański II stwierdził, że „jedyne pośrednictwo Odkupiciela nie wyklucza, lecz wzbudza u stworzeń rozmaite współdziałania, pochodzące z uczestnictwa w jednym źródle”. Ten współudział w pośrednictwie musi jednak być zawsze podporządkowany zasadzie jedynego pośrednictwa Chrystusa: „Jeśli nie są wykluczone różnego rodzaju i porządku pośrednictwa, to jednak czerpią one znaczenie i wartość wyłącznie z pośrednictwa Chrystusa i nie można ich pojmować jako równoległe i uzupełniające się”. Należy uznać za przeciwne wierze chrześcijańskiej i katolickiej te propozycje rozwiązań, które przyjmują możliwość zbawczego działania Boga poza obrębem jedynego pośrednictwa Chrystusa (Dominus Iesus, 14).

Tę twórczą wiarę może przekazywać człowiek specyficznego formatu. Jean Vanier pisał: „Ci, którzy nie mają tożsamości, którzy nie mają swojej ‘ziemi’ i nie wyznają jasnych wartości, nie mogą prawdziwie otworzyć się na innych. Nie będą umieli dawać, gdyż nie bardzo wiedzą, kim są, czego chcą i co maja robić.

Z kolei ci, którzy mają jasną świadomość siebie, ale są skupieni na sobie samych i na swojej grupie, ukryci za solidnymi murami, są przekonani o swojej prawości, osądzają i potępiają tych, którzy nie postrzegają świata tak samo jak oni, tym grozi niebezpieczeństwo uduszenia się lub dążenia do wywoływania konfliktów.

Wreszcie ci, którzy mają własną tożsamość i są otwarci na innych, będą stopniowo stawać się ludźmi zdolnymi do współczucia, ludźmi wewnętrznego pokoju, potrafiącymi słuchać i nieść dobro, pokój i jedność. Przez swoją kompetencję nastawioną na budowanie komunii pomogą innym pełniej przeżywać własne człowieczeństwo i jednoczyć się w dzieleniu przyjaźni” (J.Vanier, Każda osoba jest historią  świętą, Poznań 1999, 165-166).

2.      JUBILEUSZ BISKUPSTWA W POZNANIU

a.       Szczęśliwi jesteśmy w Poznaniu z tego powodu, że to wyznanie wiary trwa u nas od ponad 1050 lat. W związku z tym w przyszłym – 2018 roku – będziemy obchodzić jubileusz narodzin pierwszego w Polsce biskupstwa; powstanie pierwszych w Polsce struktur kościelnych, służących integralnemu przekazowi wiary. Razem z pierwszym biskupem Jordanem przybył wówczas do Poznania dar sukcesji apostolskiej, dzięki której możliwe stało się bezpieczne czerpanie z czystego źródła wiary, zagwarantowana została ciągłość pamięci Kościoła. Zagwarantowane zostało głoszenie „całej woli Bożej” (Dz 20,27). Dzięki temu dotarła do nas nienaruszona ta wola Boża, a wraz z nią radość, że możemy ją realizować w pełni (por. Lumen fidei, 49).

W 966 roku Mieszko I bowiem wraz ze swoim dworem przyjął chrzest, a dwa lata później – w 968 roku – ustanowiono dla Poznania, pierwsze w Polsce biskupstwo, obejmujące całe państwo. Zrodziły się początki Kościoła Poznańskiego zależne wprost od Stolicy Apostolskiej. Wtedy też przybył do Poznania – ustanowiony przez papieża Jana XIII – biskup Jordan, pierwszy biskup poznański, który zapoczątkował historię hierarchii kościelnej w naszej Ojczyźnie. Biskupstwo to miało charakter misyjny i podlegało bezpośrednio Stolicy Apostolskiej, obejmując zasięgiem swego działania teren całego ówczesnego państwa polskiego.

Zazwyczaj decyzję o powstaniu nowego biskupstwa ogłaszano na uroczystych synodach, którym przewodniczył papież. Taki synod – w którym uczestniczył papież Jan XIII, oraz cesarz Otton I i Otton II – odbył się dnia 2 stycznia 968 roku. Skoro z zapisek rocznikarskich wiemy, iż najstarsze polskie biskupstwo powstało w roku 968, stąd możemy przypuszczać, że stało się to na synodzie w Rzymie dnia 2 stycznia 968 roku (prof. Tomasz Jasiński).

b.      W swoim czasie – aby uczcić ten przełomowy dla rozwoju chrześcijaństwa w Polsce moment Tysiąclecia Biskupstwa Poznańskiego – arcybiskup Baraniak zaprosił do Poznania cały Episkopat Polski (w dniach 29 i 30 czerwca 1968 roku).

Odpowiadając na jego zaproszenie kardynał Wojtyła – w liście z dnia 28 grudnia 1967 roku – pisał m.in.: „Millennium Archidiecezji Poznańskiej jest prawdziwie radosną nowiną dla całego Kościoła w Polsce. Poznaniowi bowiem zawdzięczamy to, że Polonia coepit habere Episcopum, co jest dla Kościoła w Polsce faktem historycznym najwyższej wagi”.

I tak – w sobotę 29 czerwca 1968 roku, w uroczystość Apostołów Piotra i Pawła, patronów poznańskiej katedry, o godz. 17.30 na placu katedralnym – kardynał Prymas Stefan Wyszyński dokonał koronacji obrazu Matki Bożej w Cudy Wielmożnej. W homilii Prymas Wyszyński wspomniał o poznańskim franciszkaninie, który w 1666 roku kupił obraz i z zawieszonym na szyi wizerunkiem Matki Bożej odwiedzał biednych, wypraszając im liczne łaski. W ten sposób ks. Prymas nawiązywał do uwięzienia na Jasnej Górze pielgrzymującego obrazu Matki Bożej podczas obchodów Millennium w 1966 roku.

Następnego dnia, o godz. 10.30 miała miejsce uroczysta procesja biskupów do katedry. Głównym celebransem sumy pontyfikalnej na placu przed katedrą był arcybiskup Baraniak, a kazanie wygłosił Prymas Polski.

Po zakończeniu Mszy św. – na którą przybyły niezliczone tłumy wiernych – słowo Boże wygłosił metropolita krakowski. Mówił wtedy: „Przed tysiącem lat stanął na ziemi polskiej, tu, w Poznaniu, następca apostołów. Dlatego też nasze uczucia hołdu i wdzięczności przede wszystkim kierujemy do Stolicy Apostołów. Czynimy to w Poznaniu, przed Bazyliką Archikatedralną pod wezwaniem świętych Apostołów Piotra i Pawła”.

Na zakończenie liturgii biskupi zeszli do podziemi katedralnych, gdzie odsłonili pamiątkowy kamień jako znak dziękczynienia za wprowadzenie narodu polskiego do rodziny Kościoła rzymskokatolickiego (por. Hubert Kubica, Na tysiąclecie biskupstwa, PK 19/2005).

c.       Do tego samego faktu ustanowienia biskupstwa w Poznaniu nawiązał raz jeszcze św. Jan Paweł II, podczas swojej wizyty w Poznaniu: „’Ty jesteś Mesjasz (Chrystus), Syn Boga żywego!’ (Mt 16,16). Powtórzyłem to wyznanie Szymona Piotra w dniu 22 października 1978 roku, kiedy z niezbadanych wyroków Bożej Opatrzności wypadło mi rozpocząć posługiwanie na Piotrowej Stolicy w Rzymie. Dziś je powtarzam tu, w Poznaniu, w miejscu, w którym wyznanie to najdawniej było wypowiadane na ziemiach piastowskich, po chrzcie Mieszka w 966 roku. Najdawniej wypowiadały to Piotrowe wyznanie usta biskupa, bo już w dwa lata po chrzcie Poznań, pierwszy w Polsce, coepit habere episcopum: zaczął mieć swego biskupa” (Msza święta beatyfikacyjna matki Urszuli Ledóchowskiej. Łęgi Dębińskie – 20.06.1983).

ZAKOŃCZENIE

My dzisiaj, podążając w procesji Bożego Ciała, dajemy wyraz tej wierze, która została nam przekazana – począwszy od czasów biskupa Jordana – przez ten wielki ponadtysiącletni łańcuch dziejów Kościoła w naszej Ojczyźnie. Jesteśmy integralną częścią tego ciągu dziejów, i podobnie jak nasi przodkowie tak i my chcemy przekazywać dalej tę wiarę, „aby świat uwierzył”. Przekazywać podobnie jak światło paschału, które w liturgii wielkanocnej zapala tyle innych świec; podobnie jak płomień zapala się od innego płomienia.

Aby to dokonywało się z gorliwością godną Ewangelii, prośmy o to Chrystusa nieustannie obecnego wśród nas w Jego Ciele i Krwi – słowami błogosławionego kardynała Newmana:

„Drogi Jezu, pomóż nam rozprzestrzeniać Twoją miłą woń, dokądkolwiek pójdziemy.

Napełnij nasze serca Twoim Duchem i życiem,
przeniknij i posiądź nasze całe życie tak mocno,
aby promieniowało Tobą.

Świeć przez nas i bądź w nas tak bardzo,
aby każdy człowiek, którego spotkamy mógł odczuć w nas Twoją obecność.

Spraw, aby każdy kto na nas patrzy, widział już nie nas, lecz tylko Ciebie. […]

Pragniemy głosić Cię, nie „prawiąc kazań”,
nie słowami, lecz tym, kim jesteśmy,
zjednującą siłą, pociągającą mocą naszego zrozumienia,
miłością do Ciebie, która w widzialny sposób ożywia nasze serca. Amen”.
(kard. H. Newman)