(Polski) Homilia: Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść. XX Dzień judaizmu w Kościele katolickim w Polsce (Poznań, k-ł św. Wojciecha – 17.01.2017).

18-01-2017
2875

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Abp Stanisław Gądecki

Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść. XX Dzień judaizmu w Kościele katolickim w Polsce (Poznań, k-ł św. Wojciecha – 17.01.2017).

Ponad 20 lat temu polscy biskupi wpisali do kalendarza kościelnego ogólnopolskie obchody Dnia Judaizmu (1997). Była to odpowiedź na wezwanie soborowego dokumentu „O stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich” Nostra aetate (tj. „W naszej epoce”).

Zadaniem tego Dnia jest pomoc w odkrywaniu judaistycznych korzeni chrześcijaństwa, w pogłębianiu świadomości tego, że religia żydowska nie jest wobec chrześcijaństwa „rzeczywistością zewnętrzną, lecz czymś wewnętrznym oraz że nasz stosunek do niej jest inny aniżeli do jakiejkolwiek innej religii” (św. Jan Paweł II). Dlatego można mówić o ścisłym pokrewieństwie obu religii, a wyznawców judaizmu nazywać „starszymi braćmi w wierze” (jak to określił św. Jan Paweł II), albo „naszymi ojcami w wierze” (według papieża Benedykta XVI).

Hasłem tegorocznego, XX. już Dnia Judaizmu w Kościele katolickim Polsce – są słowa pochodzące z Księgi Jeremiasza: „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść” (20,7). Te słowa przywołują nie tylko dramatyzm powołania prorockiego Jeremiasza, człowieka niejako wewnętrznie „przymuszonego” do głoszenia nadchodzącej klęski, lecz także tragizm losu jego ziomków, z jednej strony wybranych przez Boga a z drugiej strony – odrzucających ten wybór.

  1. JEREMIASZ
    a. Kontekst historyczny, w jakim zostały wypowiedziane wspomniane słowa („Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść”) jest stosunkowo dobrze znany. Judea, mały kraj, który pragnął zachować swoją tożsamość, musiał szukać silnych sprzymierzeńców, aby obronić się przed wrogami. Takich właśnie sprzymierzeńców szukali królowie Judei w VII w. przed Chrystusem, wiążąc się sojuszami z Asyrią albo Egiptem. W taki sposób zapewniali oni pokój krajowi, lecz jednocześnie narażali ten kraj na rozprzestrzenienie się kultu obcych bóstw. Umożliwiali szerzenie się kultów bałwochwalczych a wraz z tym obyczajów pogańskich, tak że niewielu ludzi pozostało wiernych jedynemu Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba.

W takiej właśnie sytuacji Pan Bóg powołał proroka Jeremiasza w celu nawrócenia narodu. Prorok ten pochodził z Anatot (ok. 5 km od Jerozolimy), z kapłańskiego rodu w pokoleniu Beniamina. Czterdzieści lat jego publicznej działalności (na które wskazuje Jer 1,2, między 627 r. a 587 r.) to bardzo burzliwy czas w dziejach narodu, najpierw okres upadku imperium asyryjskiego a następnie narodziny imperium babilońskiego..

Samo powołanie Jeremiasza zrodziło się o wiele wcześniej, aniżeli on sam sobie to uświadomił: „Pan skierował do mnie następujące słowo: “Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię”. I rzekłem: “Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!” Pan zaś odpowiedział mi: “Nie mów: “Jestem młodzieńcem”, gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić” – wyrocznia Pana.
I wyciągnąwszy rękę, dotknął Pan moich ust i rzekł mi: “Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził […] Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię [zwyciężyć], gdyż Ja jestem z tobą – wyrocznia Pana – by cię ochraniać”” (Jr 1,4-9.19).

Tak więc – zgodnie ze swoim powołaniem – Jeremiasz zaczął wzywać mieszkańców Jerozolimy i Judei do skruchy i nawrócenia. Nie walczył w swoim własnym interesie ani w imię własnej sławy. On podjął dramatyczna walkę o fizyczne przetrwanie swojego narodu. Nie tylko zapowiadał nadchodzące cierpienia (wojnę, klęskę i wygnanie), ale sam osobiście cierpiał, lecz bardziej niż własne cierpienia bolało go lekceważenie prawa Bożego w narodzie i brak jakiejkolwiek chęci poprawy. „Przebiegnijcie ulice Jerozolimy, zobaczcie, zbadajcie i przeszukajcie jej place, czy znajdziecie kogoś, czy będzie tam ktokolwiek, kto by postępował sprawiedliwie, szukał prawdy…” (Jr 5,1). Nadchodzące dni napawały go grozą, chciał powstrzymać sąd Boży nad ojczyzną, ale nie był w stanie.

W końcu – będąc wystawiony na fałszywe oskarżenia i kpiny ze strony swoich ziomków – doszedł do zwątpienia w sens pełnionej przez siebie misji, skutkiem czego przeszedł swój pierwszy kryzys duchowy: „Nigdy nie zasiadałem w wesołym gronie, by się bawić; pod Twoją ręką siadałem samotny, bo napełniłeś mnie gniewem. Dlaczego mój ból nie ma granic, a moja rana jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? …” (Jr 15,17-18). Ten pierwszy kryzys został jednak szczęśliwie przezwyciężony dzięki obietnicy pomocy Bożej: „Będą walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo Ja jestem z tobą, by cię wspomagać i uwolnić – wyrocznia Pana. Wybawię cię z rąk złoczyńców i uwolnię cię z mocy gwałtowników” (Jr 15,20-21).

Niestety, potem nadszedł drugi, jeszcze poważniejszy kryzys. Kiedy prorok udał się do świątyni Pańskiej, aby powtórzyć swoje groźby dotyczące oblężenia Jerozolimy, śmierci jej mieszkańców, kiedy przekazał słowo Pańskie: „To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: “Oto sprawię, że przyjdzie na to miasto i na wszystkie jego osiedla całe to nieszczęście, jakie na nich zapowiedziałem. Uczynili bowiem kark swój twardym, nie chcą słuchać moich słów” (Jr 19,15), miara cierpliwości jego rodaków się przebrała. Nadzorca świątyni jerozolimskiej kazał go wychłostać i zakuć w dyby (Jr 20,2). W tym momencie prorok znalazł się na granicy psychicznej wytrzymałości i doszedł do przekonania, że powinien przestać prorokować („I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię!” (Jr 20,9).

b. I właśnie wtedy z ust proroka padają gorzkie słowa pod adresem Boga („Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś”; Seduxisti me, Domine, et seductus sum – Jr 20,7). Słowo „uwiodłeś” w Biblii Hebrajskiej bywa czasami traktowane jako synonim słowa „przekonałeś mnie”, ale także „oszukałeś mnie” (por. Sdz 16,5).

Według Abrahama Joshuy Heschela właściwe tłumaczenie okrzyku oburzenia Jeremiasza brzmi: „Panie, uwiodłeś mnie, a ja pozwoliłem się uwieść. Zgwałciłeś mnie, i uległem”. Sens tego wyznania – twierdzi Heschel – staje się jasny, gdy zwrócimy uwagę na szczególne znaczenie dwóch obecnych w tym tekście czasowników: patah i chazaq, nadających tym wersetom wyjątkowy sens. „Pierwszy termin pojawia się w Biblii na określenie niezgodnego z prawem nakłaniania kobiety do stosunku przedmałżeńskiego (Wj 22,16; por. Oz 2,14, Hiob 31,9). Termin drugi oznacza brutalne zmuszanie kobiety do pozamałżeńskiego aktu seksualnego, czyli działania wbrew jej woli (Pwt 22,15; por. Sdz 19,25; 2 Sam 13,11). Pierwsze słowo wskazuje więc na uwiedzenie, drugie zaś – na gwałt. Uwiedzenie różni się od gwałtu tym, że nie wiąże się z przemocą. Uwiedziona kobieta wyraża zgodę, chociaż jej przyzwolenie zostaje zdobyte podstępnie dzięki zauroczeniu. Okazuje się, że słowa, którymi posługuje się Jeremiasz, by wyrazić moc Boga użytą wobec niego, są identyczne z określającymi uwiedzenie i gwałt terminami prawniczymi występującymi w Biblii” (A.J. Heschel, Prorocy, Kraków 2014, 207).

Heschel w następujący sposób odnosi te spostrzeżenia do misji prorockiej. „Pojęcia te, pojawiające się w bezpośrednim sąsiedztwie, wyrażają niezwykle mocno złożoność relacji między Bogiem a człowiekiem: słodycz uwiedzenia i przemoc gwałtu. Jeremiasz, który podobnie jak Ozeasz rozumiał więź między Bogiem a człowiekiem w kategoriach miłości, ukazał swoje zaangażowanie w taki właśnie sposób. […] Wezwanie do tego, aby być prorokiem, to coś więcej niż zaproszenie. To przede wszystkim poczucie bycia wabionym, wrażenie uległości czy też dobrowolnego poddania się. Jednak to pociągające odczucie jest tylko jednym z aspektów doświadczenia. Drugi aspekt to poczucie zniewolenia lub porwania gwałtem, poczucie uległości wobec wszechpotężnej siły – wbrew własnej woli. Prorok odczuwa zarówno urok Boga, jak i przymus z Jego strony; powab, ale i presję; wdzięk i napięcie. jest świadom zarówno swej dobrowolnej zgody, jak i wymuszonej siłą uległości” (A. J. Heschel, Prorocy, Kraków 2014, 207-208).

Kilkanaście wieków wcześniej nad tym samym zdaniem („Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść”) zastanawiał się Orygenes, jeden z Ojców Kościoła (II/III w.). Najpierw przytacza on opinię pewnego znajomego żyda, który uwierzył w Chrystusa, według którego Pan Bóg szuka odpowiedniego sposobu przekonania człowieka. „Kłamstwo, czy uwodzenie” stosowane przez Boga jest – według niego – czymś zupełnie odmiennym od kłamstwa do jakiego ucieka się człowiek. Kiedy Bóg „oszukuje” człowieka, to stara się go skutecznie przekonać, by ten dobrowolnie a nie z przymusu wypełniał Bożą wolę.

Orygenes rozwinął ten komentarz na swój własny sposób: „Otóż jak ojciec chce zwieść syna, który jest jeszcze małym dzieckiem, a czyni to dla jego dobra, bo dziecko nie może osiągnąć pożytku, jeśli nie zostanie oszukane, i jak lekarz stara się zwieść chorego, który nie może zostać wyleczony, jeśli nie zaakceptuje zwodniczych wyjaśnień, tak samo może postępuje i Bóg wszechrzeczy, skoro jego celem jest udzielenie pomocy rodzajowi ludzkiemu. Przypuśćmy, że lekarz powie choremu: “Trzeba cię pokroić, trzeba cię przypiec ogniem, musisz zaznać jeszcze większych przykrości” – chory nie zgodziłby się na to. Niekiedy jednak lekarz mówi co innego, a pod gąbką ukrywa ostry nóż chirurgiczny, albo znów, że się tak wyrażę, w miodzie skrywa gorzkie i niesmaczne lekarstwo, chcąc nie zaszkodzić choremu, ale go wyleczyć. […]  Dlatego ojciec ukrywa słodycz czułości, a pokazuje gorycz groźby” (Orygenes, Homilie o Księdze Jeremiasza, Warszawa 1983, 175-177).  Z tej racji prorok jest przekonany, że – w sensie mistycznym – Pan Bóg działa podobnie; udziela  mu tak wielkiej łaski, iż prorok prosi Boga: „Okłam mnie, jeśli to przynosi korzyść”. On zrozumiał, że tzw. „kłamstwo” Boga sprawiło, iż wzrosła w nim siła czyniąca go zdolnym do służenia Bogu bez lęku przed ludźmi.

c. Kiedy już Jeremiasz powziął już decyzję o wycofaniu się z pełnienia swojej misji, wtedy zaczął trawić jego serce jakby ogień, nurtujący w jego ciele. „Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem”; Et factus est in corde meo quasi ignis exaestuans claususque in ossibus meis: et defeci, ferre non sustinens – Jr 20,9). Czym był ów płonący ogień w sercu proroka? Jedni są przekonani, że idzie tu o obecność Słowa Bożego w sercu proroka, które jest jak ogień (Jr 5,14; 23,29) i domaga się głoszenia go z całą odwagą. Inni, że jest to palący i nieustający gniew Pański, z którym prorok się utożsamia, gorejący w jego sercu, którego nie da się ugasić (Jr 21,12): „A ja pełen jestem gniewu Pańskiego, nie mogę go powstrzymać” (Jr 6,11).

Ostatecznie to właśnie ten żar wewnętrzny, którego doświadczył Jeremiasz na rozmowie z Bogiem odwiódł go od porzucenia swego powołania. Przywrócił mu wiarę w konieczność kontynuowania jego misji. Przywrócił pragnienie dalszego głoszenia Słowa Bożego. „Z przebywania “sam na sam z Bogiem” – powie Katechizm Kościoła Katolickiego – prorocy czerpią światło i siłę dla swojego posłannictwa. Ich modlitwa nie jest ucieczką od niewiernego świata, ale słuchaniem słowa Bożego, czasami sporem lub skargą, zawsze jednak wstawiennictwem, które oczekuje i przygotowuje na interwencję Boga Zbawiciela, Pana historii” (KKK, 2584).

d. Ostatecznie jednak całe dalsze przepowiadanie Jeremiasza również nie przyniosło pożądanego skutku. Ludzie się nie nawrócili a król judzki Sedecjasz nie dał wiary prorokowi, zbuntował się przeciwko Babilończykom. Nabuchodonozor wyruszył z wojskiem do Judei i obległ Jerozolimę. I tak – po kilku miesiącach oblężenia – w roku 587 przed Chrystusem Jerozolima padła a Judejczycy, którzy: „Poszli za nicością, i stali się sami nicością” (Jr 2,5).

  1. CHRYSTUS

Do tej tragicznej postaci proroka Jeremiasza chętnie nawiązywało później chrześcijaństwo. Zauważyło, że istnieje najpierw pewien związek między treściami zawartymi w proroctwach Jeremiasza a osobą Jezusa Chrystusa. Jeremiasz zapowiadał przecież nadejście Mesjasza: „Oto nadejdą dni – wyrocznia Pana – kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie panował jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi. W jego dniach Juda dostąpi zbawienia, a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie. To zaś będzie imię, którym go będą nazywać: “Pan naszą sprawiedliwością”” (Jr 23,5-6). W bliższym, historycznym kontekście zapowiedź ta odnosiła się do króla Sedecjasza (597-586), na co wskazuje jego imię („Pan naszą sprawiedliwością”). Natomiast w dalszej perspektywie ta zapowiedź Mesjasza została odniesiona przez chrześcijan do Chrystusa.

W Ewangelii Mateusza czytamy: „Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: “Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: “Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: “A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Szymon Piotr: “Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. […] Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem” (Mt 16,13-16.20).

Postać Jeremiasza – uważanego przez pierwotny Kościół za typ Chrystusa, pokornego baranka prowadzonego na rzeź – jest symbolem wierności powołaniu. Wybrane epizody z jego życia ukazują jego zmagania w walce o wierność misji, do której wybrał go Bóg. Na ziemi doświadczył mnóstwa cierpień i nic nie wskazuje na to, by umarł szczęśliwy, mimo iż do końca był wierny Bogu. Jego charakterystyczną cechą była niezłomność w głoszeniu Słowa Bożego, któremu poświęcił się w sposób całkowity.

Po wtóre, istnieje nie tylko związek między treścią Księgi Jeremiasza, ale również między osobą Jeremiasza a osobą Chrystusa.  Prorok ten – podobnie jak Chrystus – prowadził święte życie. Był wierny Bogu mimo wszelkich przeciwności. Podobnie jak Chrystus zniósł wiele zelżywości ze strony swoich ziomków. Bolał nad zburzeniem Jerozolimy a nawet wypowiedział skargę, którą niekiedy stosuje się do Chrystusa: „Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza” (Lm 1,12).

Ten osobliwy związek osoby Jeremiasza z Jezusem a także z chrześcijanami dostrzega przesłanie na tegoroczny Dzień Judaizmu: „My, chrześcijanie –  w osobie Jeremiasza dostrzegamy zapowiedź Chrystusa, zmagającego się z trudną wolą Ojca, a także obraz każdego chrześcijanina, doświadczającego różnych dramatycznych sytuacji, które w duchu wiary trzeba podporządkować woli Boga oraz dostrzegać zbawczy sens każdego cierpienia. Nie jest to łatwe, gdyż w pewnym sensie – paradoksalnie – wiara potęguje to cierpienie, gdyż rodzi bunt przeciwko Bogu. Jednak dobrowolnie przyjęte cierpienie daje wewnętrzną wolność, ostateczne poczucie sensu”.

Jeremiasz nie miał do dyspozycji żadnych spektakularnych znaków, którymi mógłby przekonać do siebie mieszkańców Jerozolimy. Nie miał – jak Mojżesz – laski zamieniającej się w węża. W opisywanych przez Barucha cierpieniach Jeremiasza nie ma obecności żadnego cudu. Nie ma anioła w piecu ognistym, nie ma garnka z nieskończoną ilością mąki ani kruka, który by karmił proroka w lochu. Jeremiasz był całkowicie bezsilny, wydany na pastwę wrogów, na których nie wywarł wielkiego wrażenia. Jego historia nie ma też jakiegoś pomyślnego zakończenia; Jeremiasz odchodzi cicho, bez nimbu chwały, jakoby zapomniany i opuszczony

Człowiek współczesny Jeremiaszowi powiedziałby, że nic mu się w życie nie udało; nie nawrócił Judejczyków. A jednak jego nauka przetrwała. W szczególności przetrwała przepowiednia o zawarciu nowego przymierza z Domem Izraela (Jr 31,33). To Nowe Przymierze – ustanowione później przez krew Chrystusa (Łk 22,20) – sprawiło, że my, poganie, zostaliśmy włączeni do Domu Izraela i mamy udział w obiecanych mu błogosławieństwach.

Dzisiaj sylwetka proroka Jeremiasza przemawia tak do tych, którzy rozeznają swoje powołanie, jak i do tych, którzy już dawno odpowiedzieli na wezwanie Boże. Jednych uczy odwagi w wiernym trwaniu przy Bożym powołaniu, drugim wskazuje na modlitwę, jako drogę odzyskania sił po największych kryzysach wewnętrznych. Jednym i drugim daje do zrozumienia, że bez żywego odniesienia do Słowa Bożego nie da się zrealizować własnego powołania. Nie da się też zrozumieć tej szczególnej więzi, jaka nas łączy z Ludem Jeremiasza

ZAKOŃCZENIE

Na zakończenie więc, módlmy się – słowami św. Jana Pawła II – w intencji Żydów:

Boże Abrahama, Boże Proroków,

Boże Jezusa Chrystusa,
w Tobie zawarte jest wszystko,
do Ciebie zmierza wszystko,
Ty jesteś kresem wszystkiego.

Wysłuchaj naszych modlitw, jakie zanosimy za naród żydowski, który – ze względu na swoich przodków – jest Tobie nadal bardzo drogi. 

Wzbudzaj w nim nieustannie coraz żywsze pragnienie zgłębiania Twojej prawdy i Twojej miłości.

Wspomagaj go, by zabiegając o pokój i sprawiedliwość mógł objawiać światu moc Twojego błogosławieństwa.

Wspieraj go, aby doznawał szacunku i miłości ze strony tych, którzy jeszcze nie rozumieją wielkości doznanych przez niego cierpień, oraz tych, którzy solidarnie, w poczuciu wzajemnej troski, wspólnie odczuwają ból zadanych mu ran.

Pamiętaj o nowych pokoleniach, o młodzieży i dzieciach, aby niezmiennie wierne Tobie trwały w tym, co stanowi szczególną tajemnicę ich powołania.

Umocnij wszystkie pokolenia,

aby dzięki ich świadectwu ludzkość pojęła, że twój zbawczy zamiar rozciąga się na całą ludzkość i że Ty, Boże, jesteś dla wszystkich narodów początkiem i ostatecznym celem. Amen.

(Umschlagplatz, 11.06.1999).