Abp Stanisław Gądecki

Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego. IV Niedziela Adwentu. Poświęcenie sarkofagu Sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego (Poznań, k-ł św. Jana Kantego – 18.12.2016).

W dzisiejszą, ostatnią niedzielę Adwentu wchodzimy – razem z Maryją i Józefem – w klimat oczekiwania na uroczystość narodzin naszego Zbawiciela.

A jednocześnie dzisiaj – poświęcając sarkofag zawierający doczesne szczątki Sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego, proboszcza tamtejszej parafii – ukazujemy owoce świętości, obecne w tym, który Zbawiciela ukochał i poszedł za nim całym sobą. Dostrzegany Kościół nie tylko w jego wymiarze ludzkim, naznaczonym słabością, ale także w wymiarze nadprzyrodzonym, w jakim zamierzył go sam Chrystus.

W takim kontekście chciałbym powiedzieć kilka słów o dwóch sprawach; o wymowie dzisiejszych czytań oraz ich realizacji w osobie Sługi Bożego, ks. Aleksandra Woźnego.

ACHAZ (Iz 7,10-14)

Najpierw proroctwo mesjańskie Izajasza, które przed chwilą usłyszeliśmy. Zostało ono wypowiedziane w czasie wojny syro-efraimskiej (734-732) (Iz 7,1-2). Powiedziane w czasie, gdy król Syrii wyruszył razem z królem Izraela przeciwko królowi Jerozolimy, starając się zmusić go do przystąpienia do koalicji przeciwko Asyryjczykom. Na króla Jerozolimy Achaza padł strach. Istotnie, nadchodząca wojna zagrażała istnieniu dynastii Dawidowej, a tym samym obietnicom z nią związanym od czasu proroctwa Natana (por. 2 Sm 7,12-13: „Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki” (2 Sam 7,12-13). W powietrzu wisiało widmo klęski, w tej sytuacji Achaz udał się na obchód murów miasta, dochodząc do Pola Folusznika (7,3), do miejsca stanowiącego najsłabszy punkt w systemie obronnym Jerozolimy.

Tam właśnie spotykał go prorok Izajasz, który przyniósł mu orędzie od Boga: Nadejdzie zwycięstwo. Pan Bóg ocali Jerozolimę (7,4-10). Prorok przypominał obietnice, jakie Bóg dał Dawidowi; Bóg sam będzie obrońcą i wybawcą Achaza i jego ludu, jeśli tylko król zaufa mu, odrzucając wszystkie czysto ludzkie „strategie”. Bez wiary bowiem nie można „się ostać”. A skoro prorok zdaje się domagać od Achaza niemal nadludzkiej wiary, dlatego Bóg gotów jest umocnić jego wiarę, dając mu znak jakiego tylko król zażąda (7,11). „Proś Boga o znak zwycięstwa”. Achaz odpowiada: „Nie będę prosił”. Zabrakło mu wiary. Wolał zaufać własnym kalkulacjom i sojuszom a przy tym twierdzi, że nie chce wystawiać Boga na próbę.

Zniecierpliwiony Izajasz mówi: „Pan sam da wam znak: „Oto Panna (hebr. ’almah) pocznie i porodzi Syna”. [Hebrajskie słowo ’almah, które znaczy po prostu „młoda dziewczyna” , niezależnie od tego, czy jest ona dziewicą, czy też nie, grecka Septuaginta przetłumaczyła przez parthenos, to znaczy „dziewica”. Ten właśnie wyraz – parthenos – w interpretacji chrześcijańskiej zostanie odniesiony do dziewictwa Maryi]. Zapowiedź dana Achazowi oznaczała, że młoda królowa wyda na świat Ezechiasza. A więc dynastia nie ulegnie zagładzie, ma przyszłość. Ponadto proroctwo zapowiada  rychły upadek nieprzyjaciół, tj. królów Syrii i Samarii, „zanim Chłopiec będzie umiał odrzucać zło, a wybierać dobro, zostanie opuszczona kraina, której dwóch królów ty się uląkłeś” (Iz 7, 16), stanie się to zanim dziecko osiągnie wiek używania rozumu. Ezechiasz, który ma się narodzić, będzie żywym świadectwem troski, jaką Bóg nadal okazuje domowi Dawida i znakiem zbawienia, jakie Bóg okaże swojemu ludowi.

JÓZEF (Mt 1,19-24)

Jednakże to samo proroctwo Izajaszowe wykracza poza czysto bieżący wymiar czasowy. Ono znaczy coś więcej niż tylko narodziny Ezechiasza. Zapowiada, że w przyszłości należy oczekiwać pojawienia się innego Króla, który odniesie zwycięstwo nad innymi nieprzyjaciółmi. Trzeba oczekiwać innego Zbawiciela, który ma przyjść na świat z dziewicy.

I rzeczywiście – ok. siedem wieków później – Ewangelista Mateusz powtórzy słowa proroka Izajasza: „A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: ‘Bóg z nami’ ” (Mt 1,22-23). Mateuszowi idzie o przedstawienie Jezusa jako wypełnienia dawnej wyroczni Izajasza. Jezus jest prawdziwą obecnością Boga pośród jego ludu, jest Emanuelem, jest „Bogiem z nami”. Rzecz znamienna, ta sama Ewangelia kończy się słowami: „A oto Ja jestem z wami [Emmanuel] aż do skończenia świata”. Wszystkie wydarzenia przedstawione w Ewangelii – między tymi dwoma wzmiankami o Emmanuelu – Ewangelista Mateusz ukazuje jako wypełnienie się proroctwa Izajasza.

Ewangelista Mateusz zwraca uwagę na to, że podobnie jak król Achaz tak również jego potomek, Józef znalazł się w sytuacji niezwykle trudnej i domagającej się wielkiego aktu wiary. Z jednej strony Józef nie widzi możliwości zamieszkania ze swoją narzeczoną  Maryją i uznania Jej dziecka za swoje, z drugiej zaś – nie chce jej skrzywdzić przez dochodzenie swoich praw jej kosztem. Nie jest też skłonny podejrzewać Maryi o cudzołóstwo. Stoi wobec tajemnicy, której nie potrafi zrozumieć. Decyduje się więc na potajemną separację.

Gdy – po intensywnym rozważeniu sprawy – Józef podjął decyzję o separacji, nagle otrzymuje przeciwne natchnienie. We śnie otrzymuje objawienie tajemnicy, która zmieni całkowicie jego plany życiowe („Bóg raz się odzywa i drugi, tylko się na to nie zważa. We śnie i w nocnym widzeniu, gdy spada sen na człowieka; i w czasie drzemki na łóżku otwiera On ludziom oczy, przerażenie budzi w ich sercu. Chce odwieść człowieka od grzechu i męża uwolnić od pychy” – Hi 33,14-17). Dociera do niego Słowo od Boga, wymagając od niego wielkiej wiary.

„W obliczu niezwykłego wydarzenia, które z pewnością rodziło wiele pytań w jego sercu, w pełni zaufał Bogu i idąc za Jego zachętą nie oddalił swojej oblubienicy, ale wziął ją do siebie. Józef przygarniając Maryję świadomie i z miłością przygarnia Tego, który w niej został poczęty za sprawą cudownego dzieła Boga, dla którego nic nie jest niemożliwe. Józef, człowiek pokorny i sprawiedliwy uczy nas tego, by zawsze ufać Bogu, który się do nas przybliża: kiedy Bóg się przybliża musimy zaufać. Józef uczy jak dać się Jemu prowadzić z dobrowolnym posłuszeństwem – mówił Franciszek. – Te dwie postaci, Maryja i Józef, którzy jako pierwsi przyjęli Jezusa przez wiarę, wprowadzają nas w tajemnicę Bożego Narodzenia. Maryja pomaga nam przyjąć postawę gotowości przyjęcia Syna Bożego w naszym konkretnym życiu, w naszym ciele. Józef zachęca nas do szukania zawsze woli Bożej i wypełniania jej z pełną ufnością” (papież Franciszek, Anioł Pański – 18.12.2016).

Wielu komentatorów uważa, że dzisiejszy fragment Ewangelii o śnie Józefa stanowi analogię do sceny Zwiastowania Maryi. Józef – podobnie jak Maryja – odpowiada Bogu Fiat, „Niech się tak stanie”. Słowa skierowane do Maryi: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” (Łk 1,45) możemy bez wahania odnieść także do Józefa. Maryja i Józef są bowiem błogosławieni, dzięki ich wierze i bezwarunkowej akceptacji Bożych planów.

SŁUGA BOŻY KS. ALEKSANDER WOŹNY

Po śladach św. Józefa wędrował przez swoje życie kapłańskie Sługa Boży ks. Aleksander Woźny. On  starał się wniknąć w życie wewnętrzne św. Józefa. Przykładem tego może być jego komentarz do dzisiejszej Ewangelii: „Św. Józef ma być dla nas lekarstwem i podniesieniem w różnych trudnych sytuacjach życiowych. To, że św. Józef otrzymywał natchnienia w tak wyraźny sposób we śnie, nie powinno nas zniechęcać, ale raczej być dla nas pociechą, bo to właśnie jest dowodem Jego ufności. Widocznie Pan Bóg nie mógł się posługiwać zwykłym sposobem, bo być może tego św. Józef nie zrozumiałby. Nie myślmy, że nasze zwyczajne natchnienia są dla nas poniżeniem, dowodem, że nas Pan Bóg mniej miłuje. Ceńmy je wysoko i nie lękajmy się iść za głosem Bożym” (Jako dzieci).

Duchowy związek księdza Aleksandra ze św. Józefem objawił się w szczególności przez trzy cechy: przez pokorę, przez troskę o zbawienie dusz i duszpasterską dbałość o małżeństwa i kobiety.

Cnotą, która szczególnie wyróżniała sługę Bożego była pokora. Od lat kleryckich z całą determinacją dążył do pokory jako cnoty i modlił się o nią jako łaskę. W swoim pamiętniku kleryckim, pod datą 5.02.1932 – rok przed przyjęciem święceń kapłańskich – napisał: „Jezu! Ty jesteś pokorny – a ja nie chcę być pierwszy. Do dna nie chcę. Tylko dlatego, że Ty tak chciałeś – Ty chciałeś być ostatni – a ja chcę być jeszcze więcej za Tobą”. Do końca życia konsekwentnie realizował ten program. Pozostawił po sobie wiele nauk na temat pokory, tchnących autentyzmem i świadectwem osobistej praktyki tej cnoty. Pewnie dlatego spełniła się na nim obietnica: „Bóg pokornym łaskę daje” (1P 5,5; Jk 4,6).

Troska o zbawienie dusz z kolei wyrażała się u ks. Aleksandra Woźnego nie tylko całkowitym oddaniem sprawom Kościoła. On wszystkich ludzi, których spotykał traktował jako dar Boży, otaczał ich miłością. Był zawsze otwarty na nowe formy duszpasterskie. Z entuzjazmem przyjmował wskazania posoborowej odnowy. Jednak najbardziej zasłynął jako heroiczny i charyzmatyczny spowiednik. Wiele godzin każdego dnia spędzał w konfesjonale. Kierował się zasadą: „jeśli chcesz być dobrym spowiednikiem to czekaj na penitentów, a nie by penitenci czekali na Ciebie”. Ci, którzy korzystali z jego posługi w konfesjonale wspominają, że kiedy wyznali już swoje grzechy, nie słyszeli od razu nauki. On przez chwilę modlił się w ciszy, prosząc o światło Boże, aby móc powiedzieć penitentowi tylko to, co Pan Bóg chce, aby zostało mu powiedziane. Wypowiadał zwykle krótkie, lecz niezwykle celne, oświecające pouczenia, zmieniające życie duchowe penitenta. Owocność jego posługi w konfesjonale była ściśle związana z jego praktykowaniem pokuty za penitentów. On codziennie rozważał w ich intencji Mękę Chrystusa, odprawiając Drogę Krzyżową. Od tej codziennej praktyki nie było żadnego wyjątku, Drogę Krzyżową praktykował nawet w Święta Bożego Narodzenia.

Obecnie sarkofag Sługi Bożego stanął w tym samym miejscu, w którym kiedyś – w dawnym, drewnianym kościele – stał konfesjonał księdza Woźnego. Niech ten sarkofag stanie się miejscem modlitwy w naszych osobistych intencjach, ale też w intencji kapłanów oraz o nowe powołania kapłańskie i zakonne.

Być może ze względu na szczególną miłość do św. Józefa Pan Bóg wlał w serce księdza Aleksandra wyjątkową troskę o małżeństwa i rodziny. Był jednym z pierwszych proboszczów w Polsce, który już w latach pięćdziesiątych minionego wieku organizowali duszpasterstwo rodzin i kursy przedmałżeńskie. Ta działalność zwróciła na niego uwagę ówczesnego biskupa krakowskiego, Karola Wojtyły. W nauce Charyzmaty z 1977 roku ks. Woźny wypowiedział takie słowa: „W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat spotkałem się z wieloma podziękowaniami za wskazanie młodym potrzeby wstawiennictwa św. Józefa. Nieraz ludzie przychodzili, nawet po 22 latach, by dziękować. Dziękowali za to, że polecałem im modlić się do św. Józefa, o dobre małżeństwo, o dobrego męża czy żonę. […] Dobre małżeństwo jest darem, który można sobie wyprosić. Jest to dar przyrodzony, ale jest to [przede wszystkim] dar Boży. Trzeba go uznać, dziękować, prosić albo przepraszać za zmarnowane lub niewykorzystane dary”.

Duchowe wniknięcie przez Sługę Bożego w słowa „nie bój się wziąć Maryi” sprawiły, że Bóg obdarzył go wyjątkowym darem przenikania dusz kobiet i kierowania nimi. Ten dar został dostrzeżony i oceniony przez Kościół. Ks. Prymas Stefan Kardynał Wyszyński mianował go – w latach 1960 – 1978 – krajowym duszpasterzem kobiet.

W notatce sporządzonej z rekolekcji odprawianych w Morasku ks. Aleksander tak pisze: „Świat mówi: Korzystaj z życia! Na czym polega prawdziwa korzyść? Na zdobywaniu tego, co niezniszczalne. Każda chwila, w której nie ukochałem więcej Boga – jest stracona. Szczególnie pomaga w wykorzystywaniu sił – każde cierpienie, nawet mała każda trudność, niedogodność, przykrość, poniżenie, niezrozumienie ze strony ludzi – pomaga wtedy, gdy przyjmiemy jako wolę Boga. Wobec tego należy za to wszystko dziękować i prosić o światło wiary, aby zrozumieć, że jestem niczym i żebym „nie szukał czegoś w niczym” (Morasko, 30.11.1978).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec módlmy się więc o rychłą beatyfikację Sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego:

„Boże, Ojcze wszystkich ludzi, […]
Dziękujemy Ci za to, że dałeś Kościołowi
gorliwego kapłana, księdza Aleksandra Woźnego,
który przez duchowość dziecięctwa
prowadził wiernych drogą do świętości.
Przez naśladowanie Chrystusa,
zawierzenie Matce Najświętszej,
modlitwę i ascezę ukazał żywy obraz miłosiernego Ojca,
pochylającego się nad każdym człowiekiem,
jako swoim umiłowanym dzieckiem.
Udziel nam, za jego przyczyną,
zgodnie z Twoja wolą, tej łaski,
o którą z nadzieją prosimy, aby Twój Sługa,
kapłan Aleksander Woźny
został zaliczony w poczet błogosławionych
Kościoła świętego.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Fot. ilustracyjne: www.aleksanderwozny.archpoznan.pl

BRAK KOMENTARZY