XXXI N. Zw. C, V Lubelski Festiwal Chórów Parafialnych, Matki Bożej Różańcowej, Lublin

Czcigodni dni Kapłani, Siostry Życia Konsekrowanego, Uczestnicy V Festiwalu Chórów Parafialnych, wszyscy zebrani Siostry i Bracia.

Słowo Boże w dniu dzisiejszym, po raz kolejny, objawia nam odwieczny i niezmienny zamiar Boga, jakim jest powszechna WOLA ZBAWIENIA każdego człowieka. Potwierdza to zarówno czytanie z Księgi Mądrości, jak i scena nawrócenia Zacheusza. Oto usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu budzące nadzieję w każdym sercu słowa: Nad wszystkimi masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie byty, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie ukształtowałbyś tego. Realizację tych słów w konkretnym życiowym przypadku znajdujemy we fragmencie dzisiejszej Ewangelii opisującej zbawcze spotkanie Chrystusa z Zacheuszem, zakończone znamiennymi słowami Jezusa: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło. Ile otuchy i nadziei wlewają te słowa także dzisiaj w nasze serca. Każdy z nas po części odnajduje się w postawie Zacheusza i każdy z nas czuje się zagubiony w świecie, w którym przyszło mu żyć.

Drodzy Siostry i Bracia, przeżywamy wciąż Jubileuszowy Rok Miłosierdzia, który także przypomina nam o tej niezmiennej woli Boga – Ojca miłosierdzia, którą jest zbawienie każdego bez wyjątku człowieka. Kościół, który jest w Polsce miał możliwość w tym roku przeżywać także inne wielkie wydarzenia, które jeszcze bardziej pomogły nam wejść w tę rzeczywistość nieskończonej miłosiernej miłości Boga do człowieka. Myślę o 1050 rocznicy Chrztu Polski, Światowych Dniach Młodzieży w diecezjach i w Krakowie, czy wreszcie o Dziękczynnej Pielgrzymce Narodowej do Grobów Apostolskich i do Piotra naszych czasów. Wszystko to zostało nam dane jako czas łaski, byśmy uwierzyli w tę miłość, byśmy przyjęli zbawczą wolę Ojca, byśmy wreszcie uwierzywszy ponieśli tę miłość braciom, bez ludzkich uprzedzeń, burząc istniejące mury pomiędzy tymi, którzy uważają się za sprawiedliwych lub grzeszników, a w ich miejsce szukając wspólnej przestrzeni dialogu z ludźmi innych kultur i wyznającymi inne poglądy.

Zgromadzeni wokół Chrystusowego ołtarza, aby uwielbiać Boga za tę Jego niewysłowioną miłość nieustannie objawianą nam w zbawczych wydarzeniach, pragniemy, jak Zacheusz, spotkać się z Jezusem. Przychodzimy z naszego codziennego utrudzenia, w różnej kondycji fizycznej, materialnej i duchowej, ale z tym jednym, jednakowym pragnieniem – chcę koniecznie zobaczyć Jezusa. I oto do każdego z nas Chrystus mówi: dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Co mu odpowiesz? Czy przyszedłeś tu naprawdę, aby Go zaprosić do twego domu, do twego życia? Czy może Twoje serce nie jest gotowe na przyjęcie tego najważniejszego przecież Gościa? Może już dawno zapomniałeś jak to jest szukać Boga, szukać okazji do spotkania z Nim? Może ważniejsze są Twoje doczesne sprawy i zmartwienia a dla Niego nie masz już czasu? Może tylko przyszedłeś, by Go spotkać na chwilę, by potem wrócić do siebie i żyć dalej swoim życiem bez Niego?

Jakże bardzo zawstydza nas Zacheusz swoją postawą pełną otwartości na przyjęcie Chrystusa i gotowości na przemianę swojego życia, by odtąd żyć tylko dla Niego. Przyjąć Chrystusa oznacza dla niego otworzyć się na łaskę zbawienia, ofiarowanego mu przez Boga, na Jego przyjaźń i przebaczenie. Również Tesaloniczanie, o których mowa w drugim czytaniu, są przykładem otwarcia się na Bożą łaskę. Oni w swoim życiu poświęcili wiele miejsca i czasu głoszeniu Ewangelii. Są wezwani, by przygotować się na ostateczne spotkanie z Jezusem. Będzie to możliwe dzięki wierności i gotowości do wypełnienia tego, co jest dobre w oczach Bożych w trudnym czasie, w jakim przyszło im żyć. A wówczas niebezpieczne było – na co zwraca uwagę św. Paweł – obnoszenie się z chrześcijańskim imieniem.

Owocem otwarcia się na łaskę jest zawsze przemiana człowieka, zwycięstwo nad sobą samym i swoimi słabościami. Oto Zacheusz otwiera nie tylko swój dom, ale i swoje SERCE, które do tej pory było opanowane przez ziemską mamonę. Chrystus pozwala celnikowi stanąć przed sobą w prawdzie i zrozumieć co w jego życiu nie pozwalało mu dostrzec prawdziwego bogactwa, jakim może obdarzyć tylko Bóg. Pod wpływem spotkania z Chrystusem Zacheusz przemienia się i postanawia naprawić wyrządzone krzywdy: Panie, – mówi – oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Doświadczając miłosierdzia, uczy się świadczyć miłosierdzie innym dostrzegając w końcu konkretną drogę, aby przywrócić sprawiedliwość w miejsce wyrządzonej niegdyś krzywdy (19,8). Innymi słowy, przełożony celników zostaje przez Jezusa wprowadzony na drogę zbawienia. Bezinteresowność, przyjaźń, wspólnota ze Zbawicielem sprawiają, że odzyskuje radość, odczuwa szczęście. Staje się człowiekiem otwartym, jak otwarte są drzwi jego domu w dzień przebaczenia. Czy gotowi jesteśmy, tak jak Zacheusz, przyjąć dzisiaj do naszego życia Chrystusa odwracając się od dotychczasowego życia tylko dla siebie, poza Nim i Jego prawem? To pytanie, na które każdy z nas powinien dzisiaj dać odpowiedź w swoim sercu.

Z drugiej zaś strony słuchając tego fragmentu Ewangelii trzeba na dostrzec innych uczestników spotkania Chrystusa w domu celnika Zacheusza. Czy to spotkanie, ta przemiana, która dokonała się w sercu Zacheusza, ucieszyła jemu współczesnych, którzy go znali? Odpowiedź znajdujemy w słowach: A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Ci raczej patrzą z niedowierzaniem i szemrzą przeciwko Chrystusowi, który siada do stołu z celnikiem i grzesznikiem. Jakże często podobni jesteśmy do nich. Nie potrafimy zrozumieć i przyjąć woli Boga. Jak często nie potrafimy ucieszyć się z prawdziwej przemiany bliźniego, z jego szczęścia, z jego sukcesu? Nie potrafimy zmienić naszego osądu o innych i oceniamy ich wciąż „po staremu”, bo brakuje nam wiary w nieskończoną moc Boga i możliwość przemiany każdego skruszonego grzesznika. Pamiętajmy, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i ma On moc, by przemienić wszystko, co złe i grzeszne. Także w Twoim życiu, gdy tylko o to poprosisz, otworzysz się na Jego łaskę i przyjmiesz ją do swojego serca. Trzeba nam więc wyzbyć się lęku i nieufności, a w relacji do innych, wyzbyć się ludzkich uprzedzeń i w ich miejsce szukać wspólnej przestrzeni dialogu.

Do takiego dialogu zachęcał nas papież Franciszek w czasie sobotniej audiencji, gdy byliśmy w Rzymie na Pielgrzymce Narodowej. Dialog – mówił – obala mury podziałów i nieporozumień, tworzy mosty komunikowania i nie dopuszcza, by ktokolwiek izolował się, zamykając się we własnym małym świecie. I podkreślał, że przez dialog możemy sprawić, że znaki Bożego miłosierdzia będą wzrastały, stając się narzędziem akceptacji i szacunku.

Drodzy Siostry i Bracia!

Aby prowadzić z kimś dialog, musimy znaleźć wspólny język, płaszczyznę, odpowiednie argumenty, czas, miejsce, itd. Taką płaszczyzną do dialogu, w odkrywaniu wielkości i piękna Boga oraz Jego miłości do nas, jest niewątpliwie muzyka sakralna. Dlatego cieszę się, że nasza dzisiejsza wspólnota, ubogacona o uczestników V Lubelskiego Festiwalu Chórów Parafialnych, jest, jak mówił Kard. Stefan Wyszyński na Jasnej Górze do organistów i chórmistrzów – Ecclesia cantans – Kościołem śpiewającym, a śpiew jest wyrazem radości ducha.

Papież BENEDYKT XVI w „Teologii liturgii” stwierdził, że muzyka jest nieodzowną częścią liturgii. Pisał: Gdzie człowiek oddaje chwałę Bogu, tam samo słowo nie wystarcza. Rozmowa z Bogiem wychodzi poza granice ludzkiego języka. Dlatego z samej swej natury wszędzie przywoływana jest na pomoc muzyka, śpiew i głosy stworzeń w dźwiękach instrumentów. Oddawanie chwały Bogu nie jest przecież sprawą samego tylko człowieka. Kult Boży jest harmonijnym włączeniem się w to, o czym mówią wszystkie rzeczy. Dlatego też śpiew liturgiczny, jego dobór i piękno, są tak istotne w czasie Mszy świętej.

Muzyka kościelna symbolizuje wspólnotę Kościoła, który w różnorodności swoich działań i posług składa się w harmonijną całość. Mówił o tym cytowany już papież Benedykt XVI w 2006 roku: Tak jak w przypadku organów wprawna ręka musi je wciąż na nowo dostrajać do właściwego brzmienia, eliminując wszelkie dysharmonie, tak samo również w Kościele musimy, w różnorodności darów i charyzmatów, wciąż na nowo dążyć – dzięki komunii w wierze – do zgodności w uwielbieniu Boga i miłości braterskiej (Benedykt XVI, Regensburg, 13.09.2006).

Mamy więc tworzyć w Kościele harmonię poprzez współbrzmienie wszystkich elementów. Nie każdy otrzymał ten dar, że może uwielbiać Boga śpiewem, ale każdy z nas może Bogu godnie służyć na drodze do zbawienia. Każdy może przyjąć łaskę Bożą i modlić się, czyniąc swoje życie miłym Bogu. Każdy z nas został objęty także modlitwą Kościoła, o czym zapewnia nas św. Paweł w liście do Tesaloniczan: modlimy się stale za was, aby Bóg nasz uczynił was godnymi swego wezwania i aby z mocą wypełnił w was wszelkie pragnienie dobra oraz działanie wiary. Aby w was zostało uwielbione imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa – a wy w Nim – za łaską Boga naszego i Pana Jezusa Chrystusa. Ale by stać się godnymi Jego wezwania, musimy się na Boga otworzyć i jak Zacheusz wyjść Mu na spotkanie, a potem przyjąć Go w swoim domu. Pomimo wielu bogactw, które oferuje nam współczesny świat, podświadomie szukamy czegoś więcej, przychodzimy do kościoła, by karmić się Słowem i Ciałem Chrystusa i odnaleźć głębszy sens naszego życia. A Bóg otwiera nam swoje serce i w swoim Jednorodzonym Synu okazuje nam swoją łaskę. Jeśli jesteśmy, jeśli żyjemy, to dlatego, że Bóg nas pokochał, i pokochał nas miłością szczególną, jedyną. Jesteśmy Jego stworzeniem.

Razem z psalmistą śpiewaliśmy przed chwilą: Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu i sławił Twoje imię przez wszystkie wieki. Każdego dnia będę błogosławił Ciebie i na wieki wysławiał Twoje imię. Czy naprawdę potrafimy naszym życiem wyśpiewać Bogu takie uwielbienie? Czy potrafimy przemienić się pod wpływem spotkania z Chrystusem i rozwijać w sobie piękne dary, jakimi nas obdarzył? Jakie wezwanie dla nas niesie to dzisiejsze spotkanie? Może właśnie dziś jest dobry czas, aby swoim życiem zacząć świadczyć o Chrystusowej Ewangelii?

Kochani Chórzyści!

Wasz śpiew nie może być jedynie perfekcyjnym odśpiewaniem kolejnego utworu. Ma on być także Waszym wyznaniem wiary, przyznaniem się do Chrystusa, a przemieniając Wasze serca, ma też być zaczątkiem przemiany serc wszystkich uczestników liturgii; momentem oddania chwały Bogu, ale i odnalezienia harmonii w chaosie współczesnego świata. Dlatego, w każdym chórze parafialnym, ważna jest nie tylko harmonia dźwięków, ale także wspólnota serc. Nie możecie wielbić Boga przy ołtarzu śpiewem, gdy nie ma dla Niego miejsca w Waszych sercach. Nie można wielbić Boga, gdy w sercach są jakieś urazy do osób, z którymi tworzycie wspólnotę. Bo śpiew na chwałę Boga ma łączyć i uzdalniać serca do przemiany. Dlatego ważne jest, aby Wasze życie było spójne, aby śpiew w chórze łączył się ze świadectwem życia.

Dopiero wiara, która jest przeżywana w postawie miłości i służby, staje się argumentem nie do odparcia. Dopiero wiara przekładana na życie staje się prawdą, wobec której w uszanowaniu zamilknąć muszą wszyscy, bez względu na to, jaki jest ich osobisty stosunek do Boga. Odpowiedzmy wiec sobie na pytanie: Co dziś powiemy Chrystusowi? Jak przemienimy nasze życie? Co zrobimy, aby jak Zacheusz usłyszeć z ust Jezusa słowa: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu. Amen.

Zdjęcie ilustracyjne: episkopat.pl

BRAK KOMENTARZY