„Witaj, która odradzasz tych, co są w grzechu poczęci,

Witaj, przebaczenie niosąca dla wielu grzeszników,

Witaj, odpędzająca tego, co dusze uwodzi,

Witaj, któraś kąpielą obmywającą sumienia”.

(z Akatystu)

Tymi słowami bizantyjski Akatyst oddaje cześć Najświętszej Maryi Pannie, Ucieczce Grzeszników, która przynosi nadzieję każdemu z nas, bez względu na to jaki rodzaj grzechów ciąży na naszym sumieniu. „Jeśli zwrócimy się do Matki Bożej, niekiedy prędzej doznajemy wysłuchania, niż gdybyśmy się wprost do Jezusa zwrócili” – uczy św. Anzelm.

Tę podnoszącą na duchu tajemnicę odkryli od dawna ludzie, którzy przybywają z wiarą do tutejszego sanktuarium. Którzy wsłuchują się w tym miejscu w słowa Ewangelii i przeglądają się w ich lustrze, pragnąc żyć z nimi w zgodzie. Mając to przed oczyma, chciałbym teraz podjąć krótką refleksję nad dwoma sprawami. Nad znaczeniem tego, co wydarzyło się w synagodze nazaretańskiej i nad tym, co spotyka nas obecnie w Kościele.

1. Synagoga w Nazaret

a. prorok

Najpierw synagoga nazaretańska. Gdy Jezus – w wieku ok. 30 lat – powrócił do swojego rodzinnego miasta nie był już zwykłym cieślą, był prorokiem. Jako prorok „w dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza” (Łk 4,16-17). Jezus odczytał fragment zaczynający się od słów: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (Łk 4,18). Następnie zwrócił się do zebranych i oznajmił: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21).

Te słowa wywołały konsternację u Jego słuchaczy. „Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7,29). Uczył jak – pełen Bożej Mądrości – prorok: „a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co to za mądrość, która Mu jest dana?” (Mk 6,2).

Mieszkańcy Nazaretu byli zdziwieni, bo nie pamiętali już czasu Jego życia ukrytego w Nazarecie streszczonego w słowach: „Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,52). Nie pamiętali też Jego obecności pośród uczonych w świątyni jerozolimskiej, gdzie „wszyscy […] którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu” (Łk 2,47).

Ich zdumienie brało się także stąd, że jeszcze nie dotarły do nich słowa św. Pawła: Chrystus „stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem” (1 Kor 1,30). On jest „mądrością, która nie jest tego świata, lecz mądrością, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej” (por. 1 Kor 2,6-7).

b. niewiara

Jego słuchacze nie mogli zrozumieć, że oto stoi przed nimi Mądrość, „która nie jest tego świata”. Na dodatek Mądrość, którą przynosi tylko „cieśla”. Każdy, kto liznął nieco psychologii społecznej ten zna tzw. zjawisko dysonansu poznawczego, opisywane przez Elliota Aronsona. Pojawia się ono wtedy, kiedy ludzie stają wobec sytuacji i zdarzeń, które są sprzeczne z ich sposobem myślenia. Powstaje w nich wtedy wewnętrzny dysonans; rodzi się zgrzyt. Zostaje zachwiany porządek dotychczasowego świata. Trzeba wszystko na nowo uporządkować, przeinterpretować i zestroić ze sobą.

Z takim poznawczym dysonansem mamy do czynienia w synagodze nazaretańskiej. Ludzie widzą Jezusa i z jednej strony rzeczywiście doświadczają Jego mądrości, wiedzą o Jego cudach. Z drugiej jednak strony wiedzą też, że jest to zwykły cieśla, ich rówieśnik, ich ziomek. Te dwie, sprzeczne ze sobą informacje musieli w sobie jakoś pogodzić.

Mogli wybrać dwa rozwiązania. Mogli stwierdzić, że tego Jezusa, którego znali od dziecka, z którym bawili się na podwórku, nie znali jeszcze dostatecznie dobrze i że dopiero teraz odkrył On przed nimi prawdę o sobie.

Mogli też zlekceważyć Jego naukę (np. oskarżyć Go o plagiat, a cuda nazwać żerowaniem na ludzkiej łatwowierności). Mieszkańcy Nazaretu wybrali ten drugi wariant. „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim” (Mk 6,3). W następstwie tego wyboru odgrodzili się od Chrystusa i nie byli w stanie doświadczyć Jego mocy. Jezus nie mógł dokonać w Nazarecie żadnych cudów (por. ks. Zbigniew Paweł Maciejewski, Sto razy więcej do kochania. 366 komentarzy do Ewangelii).

Tę postawę św. Marek przypisuje nie tylko mieszkańcom ówczesnego Nazaretu, ale także dalszym krewnym Jezusa: „Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów»” (Mk 3,21). Również oni uznali Mądrość Bożą za brak zdrowego rozsądku.

Wystąpienie Jezusa w synagodze zakończyło się klęską. Według ewangelisty Łukasza Jezus – pośród krzyków i gróźb – został wyrzucony z tego domu modlitwy i ledwie uszedł z życiem. To wydarzenie można – w pewnym sensie – uznać za symbol całej ziemskiej działalności Jezusa. „Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,10-11).

Dlaczego Prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie? Jan Ewangelista daje na to prostą odpowiedź: ponieważ ludzie bardziej kochają ciemności niż światło, aby nie wyszły na jaw ich złe czyny (por. J 1,5; 3,19-20). Jezus przedstawił się swoim ziomkom jako prorok, a prorok jest wyzwaniem rzuconym ludziom przez Boga. Prorok domaga się Bożego stylu życia od człowieka. Domaga się nawrócenia, to znaczy zmiany sposobu myślenia, zmiany samego stylu życie. Niestety, ludzie wolą zmieniać wszystko na zewnątrz, ale nie to, co jest wewnątrz nich samych. Nie chcą zmieniać siebie.

Nie zmieniając siebie – niezależnie od sytuacji społecznej i kulturalnej, powodowani niedowiarstwem – stawiają opór Jezusowi i nie są w stanie korzystać z Jego dobrodziejstw. „I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu”. Niewiara to nic innego jak odrzucenie Bożych darów (Jan Kasjan). Jak magnes przyciąga żelazo, tak wiara przyciąga do siebie uzdrawiającą moc Bożą.

2. Kościół dzisiaj

Fiasko przepowiadania Jezusowego w Nazarecie jest lekcją dla jego uczniów, lekcją dla nas. Naszym Nazaretem, naszą ojczyzną jest Kościół. To w nim naucza nas dzisiaj Chrystus, zwracając się do nas podobnie jak prorok Ezechiel: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg”.

Także dzisiaj słowa prorocze wywołują niedowierzanie. Dla mieszkańców Nazaretu pretekstem do niedowiarstwa było to, że nawrócenie głosił im ktoś, kto był jednym z nich. Coś podobnego dzieje się również dzisiaj. Szukamy wykrętów, byle tylko nie przyznać racji Kościołowi, bo przecież w codziennych obyczajach nie przypomina on zbytnio proroka. A jednak – na przekór temu – Apostoł Paweł uczy, że moc Boża objawia się w słabości, czyli w człowieczeństwie. Trzeba nie zważać na człowieczeństwo głosicieli Dobrej Nowiny, i – mimo wszystko – dać wiarę Słowu Bożemu. Zwykli ludzie, którzy nas otaczają i zwykłe wydarzenia naszego codziennego życia mogą być odczytane z wiarą jako znaki Bożej obecności i działania Bożego.

Nie zawsze to się jednak udaje. Przykładem tego ostatnie decyzje naszego Sejmu. Czyż nie jest jednoznacznym aktem niewiary np. przyjęcie przez niego ustawy o in vitro? Czyż nie jest aktem niewiary, skoro wiadomo, że technika ta nie respektuje podstawowej prawdy o tym, że życie „każdego” człowieka rozpoczyna się w chwili jego poczęcia i od tego momentu winno być bezwzględnie chronione, a godność każdej nowej istoty ludzkiej szanowana? Skoro wiadomo, że w tej procedurze tworzy się większą liczbę zarodków, a następnie poddaje się je selekcji i część z nich jest narażona na zniszczenie lub przeznaczona do zamrożenia. Po to, by zwiększyć szansę powodzenia zabiegu do organizmu matki przenosi się kilka embrionów. Następnie, po pewnym czasie, sprawdza się ich rozwój i pozostawia przeważnie jeden z nich – ten najlepiej oceniany. Pozostałe zostają przeznaczone do selektywnej aborcji, w celu ograniczenia ryzyka związanego z ciążą mnogą. Ceną urodzenia jednego dziecka jest śmierć jego rodzeństwa. Tak, w technikę in vitro nierozłącznie wpisana jest procedura śmierci.

Ojciec Święty Franciszek – spotykając się z członkami Włoskiego Stowarzyszenia Lekarzy Katolickich – zdecydowanie potępił różne formy „fałszywego współczucia” promującego aborcję, eutanazję, zapłodnienie „in vitro”, a także wykorzystywanie istnień ludzkich do przypuszczalnego ocalenia innych istot. Życie ludzkie jest zawsze święte; nie ma życia ludzkiego bardziej świętego niż inne. Tak jak nie ma życia ludzkiego bardziej znaczącego jakościowo aniżeli inne (ze względu na większe posiadane środki, prawa, możliwości ekonomiczne i społeczne). Każde ludzkie życie jest nienaruszalne i jako takie winno być otaczane miłością i troską.

W ostatniej encyklice zatytułowanej Laudato si’ Ojciec Święty powie: „Ponieważ wszystko jest ze sobą powiązane, nie da się pogodzić obrony przyrody z usprawiedliwianiem aborcji. Niewykonalny wydaje się proces edukacyjny na rzecz przyjęcia osób słabych, przebywających wokół nas, które są czasami uciążliwe lub kłopotliwe, jeśli nie otacza się opieką ludzkiego embrionu, mimo że jego pojawienie się może być powodem trudności i problemów: «Jeśli dochodzi do utraty wrażliwości osobistej i społecznej na przyjęcie nowego życia, również inne formy otwarcia przydatne dla życia społecznego ulegają wyjałowieniu»” (Franciszek, Laudato si’, 120).

Czyż dalej nie jest jednoznacznym aktem niewiary w nauczanie Chrystusa przyjęcie przez Sejm tzw. ustawy antyprzemocowej? Przy jej pomocy wprowadzany jest nachalnie ideologiczny genderyzm w różne struktury życia społecznego: w edukację, służbę zdrowia, działalność placówek kulturalno-oświatowych i organizacji pozarządowych. W treści filmów i popularnych seriali, sztuk teatralnych, programów telewizyjnych oraz wystaw – przy wykorzystaniu najnowszych technik manipulacyjnych – służących przeobrażeniu świadomości społecznej w kierunku upragnionym przez ideologię genderyzmu. W przekazach części mediów genderyzm jest ukazywany pozytywnie (jako przeciwdziałanie przemocy oraz dążenie do równouprawnienia), gdy tymczasem zawiera on w sobie niezwykle groźne twierdzenie, że płeć biologiczna nie ma żadnego istotnego znaczenia dla życia społecznego.

Czyż nie jest odrzuceniem Chrystusa dążenie do promowania i legalizacji związków tej samej płci? Przecież szacunek dla osób o tendencjach homoseksualnych nie może w żadnym przypadku prowadzić do aprobowania zachowania homoseksualnego ani do zalegalizowania związków homoseksualnych. Prawne uznanie związków homoseksualnych albo zrównanie ich z małżeństwem oznaczałby nie tylko aprobatę zachowania wewnętrznie nieuporządkowanego (i w konsekwencji uczynienie go modelem dla aktualnego społeczeństwa), ale też zagubienie podstawowych wartości, należących do wspólnego dziedzictwa ludzkości. Kościół nie może nie bronić tych wartości ze względu na dobro ludzi i całej społeczności (por. Kongregacja Nauki Wiary, Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi, 11).

Na tym nie koniec. Mamy dziś do czynienia także z działaniami promującymi prawo do aborcji, antykoncepcji, chirurgicznej i hormonalnej zmiany płci, a także stopniowego wprowadzania tzw. „prawa” do eutanazji oraz eugeniki. Inaczej mówiąc, wprowadza się możliwość eliminowania osób chorych, słabych, upośledzonych, traktowanych jako „niepełnowartościowe”. Tak, in vitro, aborcja, eutanazja, problem genderyzmu, związki partnerskie to wszystko są poważne problemy moralne a nie tylko problemy polityczne – jak wmawia nam pewna niezwykle „zatroskana” o los Kościoła w Polsce gazeta. Jeśli nasza cywilizacja ma przetrwać musi na nowo odkryć sztukę jasnego i spójnego rozumowania. Rozumowania zgodnego z nauczaniem Chrystusa.

Zakończenie

Niech w tym powrocie do spójnego myślenia pomaga nam Maryja, Ucieczka Grzeszników. Bóg dał nam Ją, aby przez Nią – jakby do jakiegoś szpitala – zostali przyjęci wszyscy chorzy; wszyscy dręczeni grzechami. Ona jest pełna miłosierdzia nie tylko dla sprawiedliwych, ale i dla grzeszników. Gdy tylko pozna, że szczerze szukamy Jej pomocy, zaraz nas przyjmie i wyjedna nam przebaczenie u Syna, bo niemożliwe jest, aby się zgubił ten, kto kocha i czci Maryję.

A zatem, Matko Boża Wieleńska, upraszaj nam łaskę ciągłego dźwigania się z naszych upadków. Spraw, byśmy zawsze byli zdolni do uznania naszych grzechów. Byśmy za nie prawdziwie żałowali i szczerze je wyznawali. Nade wszystko zaś, umacniaj nieustannie naszą ufność w nieskończone miłosierdzie Twojego Syna.