Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Boże w Trójcy Świętej Jedyny, bądź uwielbiony za to, że dałeś nam opatrznościowego Pasterza bł. Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Ojca Ojczyzny oraz Matkę Czacką, Matkę ociemniałych, aby wskazywali nam wszystkim na śmierć i zmartwychwstanie Twojego Syna, jako źródło umocnienia naszej wiary, nadziei i miłości – powiedział abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański, w homilii Mszy św. dziękczynnej za beatyfikację Prymasa Tysiąclecia w Katedrze Poznańskiej.

Publikujemy pełny tekst homilii:

Spotykamy się dzisiaj w poznańskiej katedrze, aby dziękować Panu Bogu za beatyfikację kard. Stefana Wyszyńskiego oraz Elżbiety Róży Czackiej. Cóż to jest właściwie chrześcijańskie dziękczynienie? Według św. Tomasza z Akwinu dziękczynienie jest przejawem cnoty wdzięczności, która przynależy do kardynalnej cnoty sprawiedliwości. Poprzez przyjęte dobrodziejstwo człowiek staje się dłużnikiem dobroczyńcy, a dług spłacać może aktami wdzięczności, które rodzą się z doznanego dobrodziejstwa (Summa theol. II/II 107,2). Dziękczynienie jest więc wymogiem sprawiedliwości.

  1.        BŁOGOSŁAWIONY KARD. STEFAN WYSZYŃSKI

a.         duszpasterz

W przypadku kard. Wyszyńskiego jest doprawdy za co dziękować. Przewodził on przecież w sposób chwalebny Kościołowi katolickiemu w Polsce przez 33 lata (od 1948 do 1981 roku). Natomiast jego postawę dobrze oddają słowa zawarte w liście pasterskim przygotowanym z okazji ingresu do Warszawy i Gniezna w 1948 r.: „Nie jestem ja ani politykiem, ani dyplomatą, nie jestem działaczem, ani reformatorem. Ale natomiast jestem waszym ojcem duchownym, pasterzem i biskupem dusz waszych, jestem apostołem Jezusa Chrystusa”.

„Idę przepowiadać Wam Chrystusa ukrzyżowanego” – powiedział – a słowa te urzeczywistniły się bardzo szybko, kiedy pozbawiono go możliwości spełniania biskupiej posługi, zabroniono bezpośrednich kontaktów z kapłanami i wiernymi jego dwóch archidiecezji, odizolowano go od świata, jakby był największym zbrodniarzem i przestępcą. Ale także po uwolnieniu, niemal przez wszystkie lata prymasowskiej posługi, spotykał się ze strony ówczesnej komunistycznej władzy z upokorzeniami, oskarżeniami o zdradę Ojczyzny, o współpracę z obcymi mocarstwami. Dlatego po latach, u schyłku swojego życia, mógł otwarcie wyznać: „Z wielu rzeczy musiałem zrezygnować. Ale jednego nie mogłem się wyrzec: odwagi, męstwa i gotowości na każdą ofiarę, której Pan Bóg ode mnie zażąda. A wiecie, że zażądał wiele” (Gniezno, 02.02.1979 r.).

I tak ks. Stefan Wyszyński – dnia 4 marca 1946 – został wyznaczony przez papieża Piusa XII biskupem diecezjalnym diecezji lubelskiej. Tę nominację przekazał mu kard. Hlond w Poznaniu na Ostrowie Tumskim pod nr. 18, gdzie wówczas ks. kardynał mieszkał. Wcześniej, bo już w latach 30. ubiegłego wieku ks. Wyszyński – jako młody naukowiec przybył do Poznania z wykładem, a w 1958 roku – już po swoim 3-letnim internowaniu – odwiedził poznańską katedrę. Relację prymasa z Poznaniem były szczególne także z uwagi na jego dawnego sekretarza, arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Prymas cenił sobie poznaniaków. Podkreślał, że lud poznański ma szczególne umiłowanie do porządku moralnego, duchowego i społecznego. „To jest wielka zasługa ludu poznańskiego i wielka nauka dla Warszawy” – mówił Prymas (por. prof. Grzegorz Kucharczyk).

Następnie – od strony duszpasterskiej – podczas swego internowania opracował on program odnowy życia religijnego w Polsce, zawarty w Jasnogórskich Ślubach Narodu, które zostały złożone 26 sierpnia 1956 roku na Jasnej Górze przez ok. milion zgromadzonych tam ludzi.

W latach 1957-1965 prowadził dalej Wielką Nowennę, która była programem duszpasterskim, poprzedzającym uroczystości Millenium Chrztu Polski, zorganizowane w 1966 roku. Wędrówka Matki Bożej w kopii Obrazu Jasnogórskiego po polskich parafiach była dla niego maryjnym programem duszpasterskim, który miał przygotować Polaków na Millenium Chrztu Polski. Miała ona przynieść odrodzenie moralne i duchowe, ożywić wiarę i umocnić Kościół. Sama peregrynacja rozpoczęła się dnia 26 sierpnia 1957 roku. Na początku nie bardzo zdawano sobie sprawę z wagi tego wydarzenia. Wkrótce jednak peregrynacja stała się wielkim duszpasterskim wydarzeniem. Była to swego rodzaju orka duchowa; rachunek sumienia polskiego narodu. Owoce nawiedzenia były obfite; dokonywały się nawrócenia, powrót do życia sakramentalnego, uzdrawiano [sanowano] związki małżeńskie, następowało pojednanie parafian. Nigdy w historii polskiego duszpasterstwa konfesjonały nie były tak oblegane. Żadne inne misje i rekolekcje nie przyniosły tak wielkich rezultatów.

W ramach obchodów millenijnych – wieczorem dnia 16 kwietnia 1966 r. – przez całą noc w poznańskiej farze trwała modlitwa przed kopią obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. O północy uroczystą mszę celebrował arcybiskup krakowski ks. Karol Wojtyła, a homilię wygłosił arcybiskup wrocławski, ks. Bolesław Kominek.

Następnego dnia – 17 kwietnia o godzinie 9.00 – ks. Prymas wygłosił homilię, której echo dociera do na po dzień dzisiejszy: „Mamy za sobą wspaniałe doświadczenie tysiąca lat, a Kościół powszechny – dwu tysięcy lat. Sprawdza się zapewnienie Chrystusa, dane ongiś uczniom: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą” (Mk 13,31).

Doświadczenie dziesięciu wieków w polskiej ziemi poucza nas, że wiele pokoleń przeminęło, przeminęło też wiele boleści, mąk i cierpień. Zmieniały się dynastie, formy rządów, zainteresowania, zmieniały się też losy narodu. Raz były one triumfalne – „złoty wiek”, innym razem bolesne – czasy niewoli.

Ale w okresie naszych pierwocin narodowych i państwowych, czy w czasach podziału i walk dynastycznych, w czasach chwały, czy też w czasach Kalwarii, trwał wśród nas przedziwny Mocarz, który raz zmartwychwstawszy więcej nie umiera i śmierć nad Nim więcej mocy nie ma. To Pan nasz Jezus Chrystus, obecny w swoim Kościele! Jego przedziwne misterium trwa nadal w Kościele i daje gwarancję, że jak Chrystus w Kościele więcej nie umiera, tak nigdy bramy piekielne Kościoła nie zwyciężą” (kard. S. Wyszyński, Poznań, Ostrów Tumski – 17.04.1966).

A potem – w milenijnym roku na Jasnej Górze dnia 3 maja – Prymas Polski, wraz z całym Episkopatem, oddał Ojczyznę naszą Maryi, Matce Kościoła w Jej macierzyńską niewolę miłości za wolność Kościoła Chrystusowego na całym świecie. W tym dniu na Jasnej Górze – pomimo olbrzymich sprzeciwów władz – zgromadziło się tłum ok. dwustu, może trzystu tysięcy ludzi.

Jedną z heroicznych cech jego charakteru była w ogóle umiejętność przebaczania wrogom. Klasycznym tego przykładem była jego reakcja na śmierć Bolesława Bieruta, który wydał nakaz aresztowania prymasa. Gdy tylko ks. Prymas dowiedział się, że Bierut nie żyje, natychmiast zaczął się za niego modlić a w „Zapiskach” zanotował: „Pragnę modlić się o miłosierdzie Boże dla człowieka, który mnie skrzywdził. Jutro odprawię Mszę św. za zmarłego. Już teraz odpuszczam memu winowajcy, ufny, że sprawiedliwy Bóg znajdzie w tym życiu jaśniejsze czyny, które zjednają Boże Miłosierdzie”.  W swoim brewiarzu miał zawsze dwie kartki. Na jednej miał zapisane nazwiska wszystkich księży, którzy porzucili kapłaństwo, za których się modlił każdego dnia. Na drugiej kartce było nazwisko Bolesława Bieruta. „Codziennie modlę się za niego, gdyż był to człowiek, który dokonał w życiu złych wyborów. Ale w gruncie rzeczy to nie był zły człowiek”. Do odprawianych Mszy św. włączał intencje za ludzi wyrządzających krzywdę narodowi, za państwowe służby, które utrudniały obchody tysiąclecia Chrztu Polski i uwięziły obraz Matki Bożej Jasnogórskiej, bo „nie ma takiej krzywdy – mówił – której by nie można przebaczyć”.

Podczas obrad Soboru Watykańskiego II – w listopadzie 1965 roku – episkopat Polski z ks. prymasem na czele wystosował orędzie do biskupów niemieckich, zawierające przebaczenie i prośbę o pojednanie obu narodów. List ten jest przykładem jego dalekowzroczności. Wielokrotnie głosił potrzebę przebaczenia, zarówno w relacjach międzyludzkich, jak i między narodami.

Jego codzienne notatki Pro memoria potwierdzają jego niezłomną wiarę, ufność i  wytrwałość wobec cierpienia, szykan i prześladowań. „Każda prawdziwa miłość musi mieć swój Wielki Piątek” – twierdził. A już na łożu śmierci – w maju 1981 roku – powiedział: „Moja droga była zawsze drogą Wielkiego Piątku na przestrzeni 35 lat służby w biskupstwie. Jestem za nią Bogu bardzo wdzięczny”. Całe życie kardynała prymasa dowodzi, że był to mocarz Boży, człowiek o niespotykanej głębi ducha, przywiązujący ogromną wagę do modlitwy i prowadzący autentyczne życie duchowe. Mawiał: „We wszystkim, co zdarza się w życiu człowieka, trzeba odczytać ślady miłości Boga. Wtedy do serca wkroczy radość”.

b.         mąż stanu

Drugi temat to kardynał Prymas jako mąż stanu. W potocznym rozumieniu tego słowa „mąż stanu” wskazuje na wybitnego polityka lub dyplomatę. Tymczasem ks. kardynał nigdy nie był politykiem ani zawodowym dyplomatą w ścisłym tego słowa znaczeniu. Nie był też człowiekiem ubiegającym się o udział w instytucjonalnej władzy, aby tą drogą wpływać na kształtowanie życia publicznego.

A jednak ludzie zgodnie twierdzą, że Prymas Wyszyński był także wybitnym mężem stanu. Tak postrzegają go nie tylko katolicy, ale w ogóle Polacy. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, by myśleć o nim jako o wybitnym mężu stanu przede wszystkim z uwagi na okres jego walki z komunizmem. Kardynał Prymas pełnił wówczas rolę jedynego publicznego autorytetu Polaków a w czasie, gdy społeczeństwo było pozbawione możliwości wyrażania swojej woli, on ją publicznie artykułował. Mąż stanu bowiem może wywierać swój wpływ na władze nie tylko instytucjonalnie, ale również siłą swego autorytetu; może oddziaływać na postawy społeczne swoją nauką i przykładem, wskazując innym kierunki działania i sposób zachowania.

Ksiądz kardynał patrzył zawsze do przodu. Wiedział że z komunizmem nie wygra się zbrojną walką, lecz jedynie gigantyczną pracą duchową. Dla umożliwienia Kościołowi takiej pracy zawarł dnia 14 kwietnia 1950 – jako pierwszy w historii Kościoła katolickiego hierarcha – układ z państwem rządzonym przez komunistów. Przypuszczał też, że po jego podpisaniu pojawią się próby jego łamania, ale miał nadzieję, że dzięki temu aktowi prawno-politycznemu uzyska jakieś formalne podstawy do umożliwienia działalności duszpasterskiej. Wiedział kiedy można bądź trzeba zawrzeć kompromis z władzą, ale – co trzeba podkreślić – w sprawach zasadniczych nigdy się nie wycofywał, zawsze stał na straży podstawowych wartości. Po prostu wiedział że czasem trzeba zrobić krok w tył, aby potem pójść dwa kroki do przodu.

Z założenia jednak przeciwstawiał się komunistycznej ideologii. Bronił praw człowieka, kultury i tożsamości narodu, budził sumienia. „Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce…” – mawiał – i ta miłość kazała mu, służąc Polsce, występować w jej imieniu, domagając się od komunistycznych władz, poszanowania prawa do prawdy, prawa sprawiedliwości, prawa do szacunku, prawa do miłości, prawa do wolności, prawa do wolności sumienia i wyznania, prawa do służby Bożej, prawa do katolickiego wychowania dzieci i młodzieży (Gniezno, 14.04.1966 r.).

Potem na Konferencji Episkopatu Polski w Krakowie (8 maja 1953 r.) – z inicjatywy kard. Wyszyńskiego – uchwalono treść listu do rządu, w którym znalazły się słynne słowa: „Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nie wolno. Non possumus! (Nie możemy)”. List ten wyrażał stanowczy sprzeciw wobec rażącego łamania przez rząd zawartych wcześniej porozumień. List ten stał się m.in. jednym z powodów jego późniejszego  aresztowania (25 września 1953) i uwięzienia na trzy lata, bez sądu i wyroku.

Tymczasem jego postawa miała duży wpływ na różne wydarzenia o charakterze społecznym w naszej ojczyźnie. W jego nauczanie bardzo głęboko była wpisana katolicka nauka społeczna. Przyjmuje się, że przez ok. 30 lat posługi prymasowskiej wygłaszał około 600 przemówień i kazań rocznie, z czego 75% dotyczyło właśnie spraw społecznych.

W 1967 r., w liście pasterskim ogłaszającym „ABC Społecznej Krucjaty Miłości” postawił gorzką diagnozę polskiego społeczeństwa: „Zmieniamy się w społeczeństwo ludzi zwaśnionych. Gdy już nie mamy wroga klasowego, trzeba koniecznie go stworzyć”. W takiej sytuacji radził: „Nienawiść można uleczyć tylko miłością. […] Nawet na odcinku stosunków politycznych, gdzie różnice poglądów najłatwiej doprowadzają do sporów i namiętności, zachowajcie spokój, umiar, opanowanie”.

Kard. Prymas wielokrotnie upominał się o godność człowieka i jego prawa. Wmarcu 1968 roku potępił sprawców pobicia studentów oraz wskazywał negatywne skutki kampanii antyżydowskiej, prowadzonej przez partię, a szkodzącej dobremu imieniu Polski. Krytykował też interwencję wojsk PRL w Czechosłowacji, a w grudniu 1970 roku dotarł do wiernych na Wybrzeżu, przekazując im wyrazy solidarności i modlitwy.

Konsekwentnie bronił polskiej racji stanu, uznając potrzeby i dobro państwa za najwyższą normę działania. Służąc Kościołowi, służył ojczyźnie, którą rozumiał jako wspólnotę ludzi zjednoczonych wiarą, kulturą i historią. Zabierał głos w ważnych dla kraju wydarzeniach politycznych i społecznych, między innymi podczas słynnych kazań w warszawskim kościele św. Krzyża.

To on umacniał w rodakach wewnętrzną wolność, poczucie godności, wzmacniał wiarę, tożsamość narodową, wskazywał jak budować życie społeczne. Kiedy zaś wybuchła „Solidarność” łagodził napięcia, obawiając się rozlewu bratniej krwi i mediował między związkowcami a władzą. To on przeprowadził Kościół – i szerzej jeszcze naród – przez jeden z najtrudniejszych momentów w jego dziejach.

Jego największym zwycięstwem a jednocześnie potwierdzeniem jego maryjnej drogi był wybór papieża Polaka. „Nie byłoby tego Papieża Polaka , który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było twojej wiary nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, twojej heroicznej nadziei, twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła” – powiedział Jan Paweł II dnia 23 października 1978 r. w czasie audiencji dla Polaków, której byłem świadkiem. Dzięki temu nie da się napisać biografii Karola Wojtyły bez biografii kard. Stefana Wyszyńskiego. Tak samo jak nie da się napisać uczciwej biografii kard. Wyszyńskiego bez biografii Karola Wojtyły.

W latach 1980-1981 pośredniczył on w rozmowach między władzami PRL a działającą od niedawna „Solidarnością”. Doprowadził do historycznej wizyty jej przedstawicieli u papieża Jana Pawła II w Rzymie w styczniu 1981 roku. Gdy na początku 1981 roku w kraju doszło do kolejnych napięć politycznych – poważnie już chory Prymas – zdecydował się na spotkanie z premierem Wojciechem Jaruzelskim.

Ksiądz prałat Hieronim Fokciński – historyk zajmujący się w Watykanie procesem beatyfikacyjnym kardynała Wyszyńskiego – mawiał, że Prymas Tysiąclecia jako jedyny przywódca kościelny w krajach komunistycznych zdołał wygrać walkę o niezależność Kościoła, a to dzięki swojej roztropności i wyczuciu. Dzięki swojej pracy dla Kościoła i Ojczyzny należy on niewątpliwie do grona najwybitniejszych Polaków a – zdaniem wielu – był to również najwybitniejszy Prymas w historii Polski. Jego spuścizna pisarska jest ogromna. To nie tylko kazania, listy, ale także zapiski i różne rozważania duchowe. Nie wszyscy wiedzą że pozostało po nim aż 67 tomów maszynopisów z kazaniami. Odnotowano ok.11 tys. jego publicznych wystąpień.

Odszedł wtedy, gdy Polacy – wspierani duchowo przez papieża-Polaka – mogli już sami upomnieć się o życie w prawdzie i wolności. Zmarł 28 maja 1981 roku. Jego pogrzeb stał się wielkim wydarzeniem patriotycznym i manifestacją poparcia głoszonych przez niego idei. Na uroczystości pogrzebowe przybyło kilkaset tysięcy ludzi. Zmarły pozostawił po sobie duchowy testament, w którym wybaczał wszystkim ludziom, także tym, którzy go atakowali i więzili.

Ojciec Święty Jan Paweł II, który nie mógł przybyć na pogrzeb Prymasa, ponieważ przebywał w tym czasie w szpitalu po zamachu na swoje życie – w swoim przemówieniu z dnia 16 czerwca 1983 roku w Warszawie, powiedział, ks. kard. Prymas Stefan Wyszyński „był człowiekiem wolnym i uczył nas, swoich rodaków, prawdziwej wolności”.

W dowód wdzięczności za nawiedzenie naszej diecezji przez Matkę Bożą w ikonie jasnogórskiej, wierni archidiecezji poznańskiej pragną zbudować na obrzeżach Poznania w Dąbrowie kościół pw. bł. kard. Wyszyńskiego.

2.         BŁ. ELŻBIETA RÓŻA CZACKA

Uroczystości beatyfikacyjnej kard. Stefana Wyszyńskiego towarzyszyła beatyfikacja matki Elżbiety Róży Czackiej. Z racji urodzenia i pozycji społecznej mogła ona być tym, kim tylko chciała. Zamożność rodziny oraz wykształcenie dawały jej w tamtych czasach niemal nieograniczone możliwości wyboru drogi życiowej. Jej nagła ślepota – w 22. roku życia – mogła zaowocować rozgoryczeniem, żalem, gniewem i pretensjami do Pana Boga, ale tak się nie stało. Dziesięć lat zajęło jej oswojenie się z nową sytuacją i odczytanie woli Bożej. Potem zaś stworzyła ona w Laskach dzieło pomocy niewidomym, które nie stało się zwykłą akcją dobroczynną; nie stało się zwykłą filantropią, czyli pomocą silnych okazywaną słabym. Stało się dziełem miłość, które ma swoje źródło w modlitwie. Dzieło, które istnieje i rozwija się po dziś dzień.

ZAKOŃCZENIE

Na koniec więc, dziękujemy Ci Boże, w Trójcy Świętej Jedyny, że w swojej niewypowiedzianej dobroci powołujesz ciągle nowych, apostołów, aby przybliżali oni światu Twoją Miłość. Bądź uwielbiony za to, że dałeś nam opatrznościowego Pasterza bł. Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Ojca Ojczyzny oraz Matkę Czacką, Matkę ociemniałych, aby wskazywali nam wszystkim na śmierć i zmartwychwstanie Twojego Syna, jako źródło umocnienia naszej wiary, nadziei i miłości. Amen.