Fratelli tutti. 2. rocznica koronacji Obrazu Matki Bożej Zwycięskiej (Szczecin, Bazylika św. Jana Chrzciciela – 10.10.2020).

0
840

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Gdy obchodzimy drugą rocznicę papieskiej koronacji Obrazu Matki Bożej Zwycięskiej Królowej Polski, zastanawiamy się najpierw nad tym dlaczego w Piśmie świętym brak  tekstów, który mówiłyby wprost o królewskiej godności Maryi. Mowa w nim co najwyżej o królewskim, Dawidowym, pochodzeniu Jezusa (Mt 22,41-46; Mk 12,35-37; Łk 20,41-44; Rz 1,3; 15,12; 2 Tm 2,8; Ap 22,16). I tylko powołując się na teksty apokryficzne można powiedzieć, że również Maryja pochodziła z królewskiego rodu Dawida. To jednak nie znaczy wcale, iż za swojego życia ziemskiego sprawowała jakąkolwiek władzę królewską w Izraelu.

Podobnie też, gdy w Apokalipsie pojawi się obraz Niewiasty obleczonej w słońce z księżycem pod Jej stopami, „a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1), wówczas w sensie dosłownym obraz ten nie odnosi się do Maryi, lecz do nowego ludu mesjańskiego; do Kościoła, który zwyciężył w walce ze Smokiem na niebie, lecz jego egzystencja jest wciąż jeszcze zagrożone walką ze Smokiem na ziemi. Tylko w sensie typologicznym Niewiasta z Apokalipsy – zdaniem Ojców Kościoła – może być identyfikowana z Maryją.

A jednak – mimo tego – nikt nie wątpi, że życie Maryi było ukształtowane na wzór życia Jezusa, i że podobnie jak Jezus po zmartwychwstaniu został wyniesiony do chwały, tak też Maryja została wyniesiona do królewskiej chwały. Stąd w soborowej Konstytucji Dogmatycznej o Kościele Lumen gentium czytamy „Niepokalana Dziewica, zachowana wolną od wszelkiej skazy winy pierworodnej, dopełniwszy biegu życia ziemskiego z ciałem i duszą wzięta została do chwały niebieskiej i wywyższona przez Pana jako Królowa wszystkiego, aby bardziej upodobniła się do Syna swego, Pana panującego (por. Ap 19,16) oraz zwycięzcy grzechu i śmierci” (KK, 59).

Myśl tę rozwinął dalej św. Jan Paweł II w encyklice Redemptoris Mater, gdzie czytamy: „Matka Chrystusa doznaje uwielbienia jako Królowa wszystkiego… Maryja stała się pierwszą wśród tych, którzy służąc Chrystusowi w bliźnich, przywodzą braci swoich pokorą i cierpliwością do Króla, któremu służyć znaczy królować i osiągnęła w pełni ów ‘stan królewskiej wolności’, właściwy dla uczniów Chrystusa: służyć – znaczy królować! Maryja – służebnica Pańska, uczestniczy w królowaniu swego Syna”. Aby więc właściwe zrozumieć prawdę o królowaniu Maryi, trzeba odwołać się do logiki Królestwa Bożego, która jest radykalnie odmienna od logiki państw tego świata. Chrystus doznał królewskiego wywyższenia, dlatego że się uniżył, stając się Sługą zbawienia. Podobnie Jego Matka, stała się i jest Królową jako Służebnica Pańska. Chrześcijanina obowiązuje ta sama zasada.

1.         FRATELLI TUTTI

a.         Jednakże w minionym roku nasze życie – wskutek pandemii – uległo znacznej zmianie. W tej nowej sytuacji potrzeba nowego, głębszego spojrzenia na naszą służbę, na służbę chrześcijanina. Takie spojrzenie ofiaruje nam właśnie nowa encyklika papieża Franciszka nosząca tytuł: Fratelli tutti, czyli Wszyscy [jesteśmy] braćmi Tekst tej encykliki inspiruje się duchem św. Franciszka z Asyżu, który wszystkich zachęcał do otwartego braterstwa; do miłowania każdej osoby, także tej będącej daleko od nas, tak jak gdyby była tuż obok nas. Franciszek z Asyżu pragnął żyć po bratersku ze wszystkimi, także z tymi, którzy nie podzielają jego wiary. Dzięki temu w świecie jemu współczesnym – pełnym wież strażniczych i murów obronnych – wzbudził pośród ludzi marzenie o społeczeństwie braterskim.

Wychodząc z tego samego franciszkańskiego ducha, że Pan Bóg bowiem „stworzył wszystkich ludzi równymi w prawach, obowiązkach i godności, i powołał ich, aby żyli razem jako bracia i siostry” (Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia, Abu Zabi (4 lutego 2019): L’Osservatore Romano, 4-5 lutego 2019, s. 6) papież Franciszek zaprasza każdego z nas do braterstwa i przyjaźni społecznej. On pragnie, abyśmy – uznając godność każdej osoby ludzkiej – ożywili w sobie pragnienie powszechnego braterstwa. To pragnienie jest łatwiejsze do zrozumienia w perspektywie towarzyszącej nam pandemii, która woła o pomoc drugiej osoby.

b.         Papież zwraca najpierw naszą uwagę na negatywne zjawiska, towarzyszące obecnym czasom. Np. dzisiejsze nasze „otwarcie na świat” nie niesie wcale ze sobą takiego rodzaju otwarcia, jakie zakładał św. Franciszek z Asyżu. Dzisiejsze otwarcie na świat odnosi się „wyłącznie do otwartości na interesy zagraniczne lub do swobody inwestowania przez potęgi gospodarcze bez przeszkód i komplikacji we wszystkich krajach.

Lokalne konflikty i brak zainteresowania dobrem wspólnym są instrumentalizowane przez gospodarkę globalną w celu narzucenia jednorodnego modelu kulturowego. Kultura ta jednoczy świat, ale dzieli osoby i narody, ponieważ „społeczeństwo coraz bardziej zglobalizowane zbliża nas, ale nie czyni nas braćmi”. Rozwój tego globalizmu zazwyczaj umacnia tożsamość najsilniejszych, którzy chronią samych siebie, ale usiłuje rozmyć tożsamości regionów najsłabszych i najuboższych, czyniąc je bardziej nieodpornymi i uzależnionymi od innych (Fratelli tutti, 12).

W sferze tejże kultury szerzy się dekonstrukcjonizm, według którego wszystko co dawne trzeba zniszczyć, aby rozpocząć budowanie wszystkiego od zera. Ten kierunek kulturowy gardzi historią, odrzuca bogactwo duchowe i ludzkie przekazywane przez pokolenia, pomija wszystko, co nas poprzedzało. Jest to nowa forma kolonizacji kulturowej. Niestety „narody, które są wyobcowane ze swojej tradycji i – z powodu manii naśladowczej czy apatii – tolerują wyrywanie im duszy, tracąc, razem z obliczem duchowym, także spójność moralną a w końcu także niezależność ekonomiczną i polityczną.

W wielu krajach „stosowany jest polityczny mechanizm jątrzenia, rozdrażniania i polaryzacji. Na różne sposoby odmawia się drugim prawa do istnienia i wyrażania swoich opinii. W tym celu stosowane są strategie ośmieszania, posądzania, osaczania. Nie bierze się pod uwagę prawdy i wartości reprezentowanych przez innych ludzi, dzięki czemu społeczeństwo staje się uboższe i podległe despotyzmowi najsilniejszych. Polityka prowadzona w ten sposób nie jest już zdrową dyskusją na temat projektów długofalowych na rzecz rozwoju wszystkich i dobra wspólnego, lecz jedynie doraźnymi rozwiązaniami marketingowymi, które szukają największych korzyści w zniszczeniu drugiego (15).

Ludzie nie są już postrzegani jako podstawowa wartość, którą należy szanować i chronić, szczególnie jeśli są ubodzy lub niepełnosprawni, jeśli nie są już potrzebni – jak np. osoby starsze. Brak dzieci, powodujący starzenie się społeczeństw, wraz z pozostawieniem osób starszych w bolesnej samotności, wyrażają pośrednio, że wszystko kończy się wraz z nami, że liczą się tylko nasze osobiste interesy (18-19).  

c.         Technologia stale się rozwija, ale lepiej by „gdyby rozwojowi innowacji naukowych i technologicznych towarzyszyło jednocześnie zwiększenie sprawiedliwości i integracji społecznej. Jakże wspaniale  by było, gdybyśmy odkrywając odległe planety, odkrywali jednocześnie potrzeby braci i sióstr żyjących na tej samej ziemi (31).

Niektóre kraje – mocne z punktu widzenia ekonomii – przedstawiane są jako modele kulturowe dla krajów słabo rozwiniętych. Te zaś nie starają się o to, aby każdy z nich wzrastał we właściwym sobie stylu, rozwijając swoje zdolności innowacyjne na podstawie wartości wynikających z własnej kultury. Powierzchowna tęsknota prowadzi do kopiowania i kupowania zamiast tworzenia i powoduje bardzo niską samoocenę narodową. W warstwach zamożnych wielu  krajów ubogich, a czasem w tych, którym udało się wydostać z ubóstwa, można dostrzec niezdolność do zaakceptowania własnych cech i procesów, i popadanie w pogardę dla własnej tożsamości kulturowej, jak gdyby ona była przyczyną wszystkich nieszczęść (50-51).

Świat nieubłaganie zmierza w kierunku gospodarki, która wykorzystując postęp technologiczny, dąży do zmniejszenia „kosztów ludzkich”, a niektórzy chcieli, abyśmy uwierzyli, że wolność rynku wystarczy, aby można było uważać, że wszystko jest bezpieczne. Ale ciężki i nieoczekiwany cios  pandemii, która wymknęła się spod kontroli, zmusił nas do myślenia bardziej o ludziach, aniżeli o korzyściach. Zachłannie rzuciliśmy się w połączenia a utraciliśmy smak braterstwa (33).

d.         Media cyfrowe narażają nas na ryzyko uzależnienia, izolacji i postępującej utraty kontaktu z rzeczywistością, utrudniając rozwój autentycznych relacji międzyludzkich. Kontakty wirtualne – które zwalniają ze żmudnego pielęgnowania przyjaźni – mają tylko pozory kontaktów towarzyskich. Nie budują „nas”, ale zazwyczaj maskują i wzmacniają indywidualizm. Połączenia cyfrowe nie wystarczają do budowania mostów i nie są w stanie zjednoczyć ludzkości (43).

Z drugiej strony, dystanse międzyludzkie skracają się lub znikają do tego stopnia, że przestaje istnieć prawo do prywatności. Wszystko staje się rodzajem spektaklu, który można podglądać, a samo życie zostaje wystawione na nieustanną kontrolę. W komunikacji cyfrowej dąży się do pokazania wszystkiego, a każda jednostka staje się obiektem spojrzeń, które rewidują, obnażają i rozpowszechniają, często anonimowo. W ten sposób – gdy odsuwam konkretnego człowieka i trzymam go na dystans – mogę bezwstydnie wtargnąć w jego życie (42).

W konsekwencji uaktywnia się mechanizm „selekcji” i powstaje nawyk oddzielania tego, co mi się podoba od tego, co mi się nie podoba; rzeczy pociągających od niewygodnych. Według tej samej logiki wybieram osoby, z którymi postanawiam żyć w świecie. Osoby lub sytuacje, które zraniły naszą wrażliwość lub były nieprzyjemne, są po prostu eliminowane w sieciach wirtualnych, poprzez budowanie wirtualnego kręgu, który izoluje nas od świata, w którym żyjemy (47).

Przytłaczający nawał informacji, który nas zalewa, nie oznacza wcale większej mądrości. Mądrość nie powstaje przez niecierpliwe poszukiwania w internecie, nie jest też sumą informacji, których wiarygodność nie jest pewna. W ten sposób nie dojrzewamy do spotkania się z prawdą. Rozmowy w końcu obracają się tylko wokół najnowszych wydarzeń, które są horyzontalne i ogólnikowe. Nie zwraca się natomiast uwagi na istotę życia; nie rozpoznaje się tego, co niezbędne do nadania sensu egzystencji. Tak więc wolność staje się iluzją, która jest nam sprzedawana i mylona ze swobodą nawigowania w sieci (50).

Jeśli nie uda się nam odzyskać pasji tworzenia wspólnoty przynależności i solidarności, łudząca nas globalna iluzja rozpadnie się i pozostawi nas w poczuciu pustki. Ponadto, nie można ignorować faktu, że obsesja na tle konsumpcyjnego stylu życia – zwłaszcza gdy bardzo niewielu jest w stanie tak żyć – może sprowokować jedynie przemoc i wzajemne zniszczenie (36)

2.         DOBRY SAMARYTANIN

Co więc mamy czynić? Odpowiedź na to pytanie daje nam Dobry Samarytanin z Jezusowej przypowieści. Jezus opowiada w tej przypowieści o poranionym człowieku, który leżał przy drodze napadnięty przez zbójców. Leżącego mijały różne osoby, ale poszły dalej, nie zatrzymały się. Nie potrafili oni stracić kilku chwil na opiekę nad rannym, czy chociaż, by poszukać pomocy. Tylko Samarytanin zatrzymał się, osobiście się nim zaopiekował, zapłacił z własnej kieszeni. Dał mu coś, czego tak często brakuje nam w pełnym pośpiechu świecie: dał mu swój czas. Z pewnością miał swoje plany jak wykorzystać ten dzień, według swych potrzeb, zobowiązań czy pragnień. Potrafił jednak odłożyć wszystko na bok wobec tego rannego i, nie znając go, uznać, że jest on godnym, by poświęcić mu czas (63).

Ta przypowieść jest bardzo pouczającym obrazem, który ukazuje nam podstawowy wybór, jakiego musimy dokonać, by odbudować ten świat, który sprawia nam ból. W obliczu tak wielkiego cierpienia, w obliczu tak wielu ran, jedynym wyjściem dla nas jest stanie się miłosiernym Samarytaninem. Każdy inny wybór stawia nas albo po stronie zbójców, albo po stronie tych, którzy przechodzą obok, nie okazując współczucia dla cierpienia człowieka poranionego przy drodze.

Przypowieść ta ukazuje nam, przy pomocy jakich inicjatyw można odbudować wspólnotę, począwszy od mężczyzn i kobiet, którzy utożsamiają się z kruchością innych, którzy nie pozwalają na budowanie społeczeństwa wykluczenia, ale stają się bliźnimi, podnosząc upadłych i przywracając ich społeczeństwu (67).

Trzeba być przy osobie potrzebującej pomocy, nie oglądając się na to, czy należy on do naszego kręgu czy też nie. Trzeba stać się bliskim i obecnym, Samarytanin przekroczył wszystkie bariery kulturowe i historyczne. Wniosek Jezusa jest wezwaniem: „Idź, i ty czyń podobnie!” (Łk 10,37). To znaczy, że wzywa nas do odsunięcia na bok wszelkich różnic i do stawania się w obliczu cierpienia bliskim każdego człowieka. Wtedy już nie powiem, że mam „bliźnich”, którym muszę pomóc, ale będę czuł się powołanym, aby stać się bliźnim innych osób (81).

3.         IMIGRANCI

Jednym z przykładów osób potrzebujących naszej bliskości są imigranci. Podczas gdy pojawia się w nas pokusa budowania murów, wznoszenia murów w sercu, budowania osiedli zamkniętych, aby uniemożliwić  spotkanie z innymi kulturami, z innymi ludźmi, trzeba sobie uświadomić, że ten kto buduje mur, staje się w końcu niewolnikiem w obrębie zbudowanych przez siebie murów (27).

Populistyczne rządy polityczne, jak i liberalne stanowiska gospodarcze twierdzą, że za wszelką cenę należy unikać napływu imigrantów. Nie bierze się przy tym pod uwagę, że za tymi abstrakcyjnymi twierdzeniami kryje się wiele rozdartych istnień ludzkich. Wielu imigrantów ucieka przed wojną, prześladowaniami i klęskami żywiołowymi. Inni szukają szans dla siebie i dla swoich rodzin; marząc o lepszej przyszłości (37). Inni z kolei – pociągnięci kulturą zachodnią – mają niekiedy nierealistyczne oczekiwania, które narażają ich na poważne rozczarowania. Dlatego też „przed prawem do emigracji trzeba realizować prawo do nieemigrowania, to znaczy do możliwości pozostania na własnej ziemi (38).

W niektórych krajach docelowych zjawiska migracyjne wywołują obawy i często są podsycane i wykorzystywane do celów politycznych. Dzięki temu rozprzestrzenia się mentalność ksenofobiczna, mentalność zamknięcia i skupienia się na sobie. Migrantów uważa się za nie dość godnych, aby uczestniczyć w życiu społecznym, i zapomina się o tym, że mają oni taką samą przyrodzoną godność jak każda inna osoba. Nie mówi się wprost, że nie są ludźmi, ale w praktyce – poprzez decyzje i sposób ich traktowania – wyraża się przekonanie, że są mniej wartościowi, mniej ważni, mniej ludzcy. To niedopuszczalne, aby chrześcijanie pielęgnowali taką mentalność i takie postawy, dopuszczając do tego, by pewne preferencje polityczne przeważyły nad głębokimi przekonaniami własnej wiary (39).

Nasza cywilizacja – wspomagana przez swoje dziedzictwo kulturowe i religijne – dysponuje narzędziami pozwalającymi bronić centralnej roli osoby ludzkiej i znajdować właściwą równowagę między dwoma obowiązkami moralnymi: obowiązkiem ochrony praw własnych obywateli oraz obowiązkiem zapewnienia pomocy i gościnności imigrantom (40). Rozumiem, że niektórzy żywią obawy przed migrantami i pojmuję to jako część naturalnego instynktu samoobrony, ale prawdą jest też i to, że człowiek i naród rozwijają się tylko wtedy, gdy potrafią twórczo otworzyć się na innych (41).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec – za przyczyną Matki Bożej Zwycięskiej – módlmy się w intencji uchodźców i migrantów.

Miłosierny Boże, spraw, aby uchodźcy i migranci,
pozbawieni domu, rodziny i wszystkiego, co znajome,
doświadczali Twojej obecności przepełnionej miłością.
Ogrzej serca młodych, podeszłych wiekiem i tych, którzy są wśród nich najsłabsi.

 Spraw, aby czuli, że im towarzyszysz,
jak towarzyszyłeś Jezusowi, Maryi i Józefowi, gdy byli uchodźcami w Egipcie.

Pomóż znaleźć im nowy dom i nową nadzieję.
Otwórz nasze serca, byśmy przyjęli ich jak nasze siostry i braci,
a w ich twarzach dostrzegli twarz Twego Syna, Jezusa Chrystusa. Amen.

NO COMMENTS