>> Obejrzyj

W uroczystość NMP Królowej Polski, będącą zarazem rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 maja, wsłuchujemy się w jasnogórskim sanktuarium w to, co Duch mówi o więzi chrześcijanina z Chrystusem, o Maryi, najdoskonalszym obrazie tej więzi oraz o tym, jak owa więź z Chrystusem objawia się w świecie polityki.

1.         WINOROŚL I LATOROŚLE

a. W Ewangelii według św. Jana Pan Jezus kilka razy opisuje sam siebie poczynając od słów „Ja jestem” (chlebem żywym, światłością świata, bramą, dobrym pasterzem, zmartwychwstaniem i życiem, drogą, prawdą i życiem). W tych obrazach uczy nas nie tylko o sobie, ale również o tajemnicy Kościoła. Dzisiaj przedstawia się nam jako „krzew winny”. „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym” (J 15,1). „Prawdziwym” to znaczy szlachetnym, dobrym, rzeczywistym a nie pozornym lub domniemanym. Krzewem jest wyłącznie sam Chrystus. Krzew żyje ciągle, natomiast latorośle zmieniają się z roku na rok, podobnie jak zmieniają się pokolenia. Chrystus trwa wiecznie, a pokolenia ludzi Kościoła ustawicznie się wymieniają.

Chrześcijan z kolei Jezus nazywa „latoroślami”; „Wy jesteście latoroślami”. Latorośl jest przedłużeniem krzewu winnego; jest przedłużeniem winorośli. Krzew winny i latorośle są tej samej natury. Dlatego On, będąc Bogiem, i posiadając naturę inną od naszej, stał się człowiekiem, aby w Nim natura ludzka stała się krzewem winnym, którego my ludzie jesteśmy latoroślami. Między krzewem winnym a latoroślami istnieje organiczny związek. Latorośle czerpią życiodajne soki z ziemi przez korzeń i krzew, wilgoć ziemi i wszystko, co potrzeba, aby w promieniach słońca wydać winne grona. Dlatego chrześcijaninem jest tylko ten, kto jest ściśle związany z Chrystusem wiarą, a nie jest to bynajmniej związek li tylko myślowy czy symboliczny, ale żywotna i życiodajna więź, która jedyna zapewnia – dzięki Jego łasce – życie wieczne. Chrystus oczekuje od nas dobrych uczynków, którymi pragnie ubogacać ludzkość.

Podstawowym zadaniem winorośli jest „trwanie” w Chrystusie; trwanie w Jego miłości, trwanie w życiu wiecznym. „Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwał będę”. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, jeśli nie jest związana z winnym krzewem, tak też i my, jeżeli nie trwamy w Chrystusie. Trwamy w Nim, kiedy spełniamy to, co nam nakazuje i pragniemy tego, co nam obiecuje. Jeśli jednak Jego słowa pozostają w naszej pamięci, lecz nie znajdują odzwierciedlenia w naszym życiu, wówczas latorośl nie należy już do krzewu winnego, bo nie czerpie życia z korzenia. Trwanie w Nim to unikanie postawy syna marnotrawnego, który dodaje niewierność do niewierności, zaniedbanie do zaniedbania, kompromis do kompromisu, opuszczając najpierw Komunię świętą, następnie Mszę św., potem modlitwę ,a w końcu wszystko. Trwanie w Chrystusie to stałe uczestnictwo w życiu eucharystycznym.

Trwanie w Chrystusie oznacza jednocześnie trwanie w Kościele. Kościół – jako głosiciel Słowa Bożego i szafarz sakramentów – jednoczy nas z Chrystusem, prawdziwą winoroślą. Kościół jest „pełnią i uzupełnieniem Odkupiciela” (plenitudo et complementum Redemptoris, w: Pius XII, Mystici Corporis Christi); jest rękojmią życia Bożego. Dlatego św. Augustyn powie: „Każdy ma Ducha Świętego w takim stopniu, w jakim kocha Kościół Chrystusowy” (Traktat o Ewangelii Jana 32, 8).

„Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie” (J 15,6). Gdy nasza łączność z Chrystusem zostaje zerwana, nie jesteśmy już w stanie przynosić żadnych dobrych owoców, ale usychamy duchowo. Dlatego słusznie zauważy św. Augustyn: „Jedno z dwojga winnej latorośli się przynależy; albo winny krzew lub ogień. Jeśli (latorośl) nie jest w winnym krzewie, będzie w ogniu, aby więc w ogniu nie była, niech będzie w winnym krzewie” (Komentarz do Ewangelii św. Jana 81,3).

„A Ojciec mój jest tym, który go uprawia” (J 15,1). Bóg – jako pracownik winnicy – bierze nóż i jesienią odcina suche pędy, które spali. Pan Bóg nie potrzebuje wcale zsyłać na nas dotkliwych kar. Wystarczy, że pozwoli nam działać według naszego własnego widzimisię, aby następnie – wśród ruin i płaczu – ukazać nam, do czego jesteśmy zdolni sami z siebie. Na wiosnę z kolei przycina pasożytnicze pędy, czyli nasze nieuporządkowane pragnienia i przywiązania, aby latorośl mogła skupić całą swoją energię na owocowaniu, aby dawała więcej owoców. Wielką łaską jest dostrzeżenie ręki Ojca niebieskiego w czynności przycinania winorośli, czyli w próbach i cierpieniu, które wzmacniają nasze zdrowe siły.

„Ojciec mój jest tym, który uprawia”. Jest to czynność, o której ludzie łatwo zapominają. Często nasi przywódcy tworzą ambitne plany. Obiecują wolność, sprawiedliwość, rozwój, dobrobyt i pokój. Mówią tak, jak gdyby wszystko tylko od nich zależało, albo od dobrej woli ludzi. Jak gdyby nie trzeba było szukać żadnego punktu oparcia w Ewangelii. Jak gdyby można się było obejść bez Chrystusa.

Jeśli – jako chrześcijanie – chcemy ponownie pociągnąć świat ku Bogu, jest tylko jedno rozwiązanie: trzeba na nowo wszczepić się w Chrystusa. Trzeba udrożnić kanały łączące nas z krzewem winnym. Zbyt wiele mówimy dzisiaj o akcjach, działaniach, doskonaleniu metod apostolstwa, a zapominamy o tym, że przede wszystkim trzeba ożywić więź ze Zbawicielem, która zaowocuje miłością braterską. Trzeba tworzyć wspólnoty, które będą miały odwagę żyć prawem miłości wzajemnej. Które ukażą innym, co to znaczy być uczniem Chrystusa (por. Benedykt XVI, Homilia podczas Mszy św. na stadionie, Berlin – 22.09.2011).

2.         MARYJA – KRÓLOWA POLSKI

Drugi temat to Maryja – Królowa Polski. Latoroślą powiązaną w najdoskonalszy sposób z winnym krzewem jest Maryja, Matka naszego Zbawiciela. W apokaliptycznej Niewieście obleczonej w słońce Tradycja Kościoła dostrzegła również Maryję piękną jak księżyc, jaśniejąca jak słońce (Pnp 6,10).

Między innymi właśnie z tytułu tej nadzwyczajnej łączności nazywamy ją naszą „Królową”. Ona była złączona z Chrystusem tak w życiu jak i po śmierci, odkąd zasiada w niebie obok swego Syna, Króla chwały. Ona uczestniczy w chwale zmartwychwstałego Pana, gdyż miała udział w Jego dziele zbawienia. Jest Jego Matką, nosiła Go w swoim łonie, urodziła Go, dbała o Jego wychowanie, towarzyszyła Mu podczas Jego nauczania – szła za Nim aż pod krzyż. Jeśli więc Maryję nazywamy Królową, to przede wszystkim ze względu na Jej Syna. Królewskość Maryi jest więc pośrednia. Maryja ma władzę honorową i zleconą. Tę władzę sprawuje w szczególny sposób nad nami, służąc nam całe wieki swoją opieką. Tylko Pan Bóg jest Władcą najwyższym i jedynym.

„Przypomną sobie i wrócą do Pana wszystkie krańce ziemi;

i oddadzą Mu pokłon wszystkie szczepy pogańskie,

bo władza królewska należy do Pana i On panuje nad narodami.

Tylko Jemu oddadzą pokłon wszyscy, co śpią w ziemi,

przed Nim zegną się wszyscy, którzy w proch zstępują” (Ps 22,28-30)

Do czego zobowiązuje nas królowanie Maryi? W encyklice Ad caeli Reginam czytamy: „Niech każdy, wedle swych warunków, stara się pilnie i bez ustanku odtwarzać w swej duszy i wyrażać w postępowaniu wspaniałe cnoty niebiańskiej Królowej i naszej najmilszej Matki. To zaś sprawi, że ci, którzy mienią się chrześcijanami, przez cześć i naśladowanie takiej Królowej i Matki, poczują się wreszcie prawdziwymi braćmi i, zaniechawszy zawiści oraz zbytniej żądzy posiadania, zaczną krzewić miłość społeczną, szanować prawa słabszych i miłować pokój. Niech więc nikt nie uważa się za syna Maryi i nie sądzi, że łatwo dostanie się pod Jej najłaskawszą opiekę, jeśli za Jej wzorem nie wyróżni się sprawiedliwością, łagodnością i czystością, i nie będzie dążył do prawdziwego braterstwa nie tylko nie krzywdząc ani szkodząc, ale pomagając i niosąc pociechę”.

„Uczyńcie, co wam mówi Syn
Przyobleczcie wiarę w czyn.
Niech się Słowo Boże stanie
Ciałem w każdym z was”.

3. WYBORY

Trzeci z dzisiejszych tematów stanowi więź katolickiego polityka z Chrystusem. Krzewić miłość społeczną, zmierzać do sprawiedliwości i braterstwa to jedno z wielu zadań polityki, za które – w różnym stopniu – biorą udział wszyscy obywatele, przede wszystkim jednak politycy.

a.  W związku z tym – w bliskości wyborów prezydenckich – wypada przypomnieć najpierw o prawie i obowiązku katolika udziału w wolnych wyborach dla pożytku dobra wspólnego. To prawo i obowiązek wynika z naszej wolności a wolność to jednocześnie odpowiedzialność za siebie i innych. A zatem dobrowolna rezygnacja z udziału w wyborach jest grzechem zaniedbania, ponieważ jest odrzuceniem odpowiedzialności za losy Ojczyzny. Nie możemy zapomnieć o tym, że Pan Jezus posłał apostołów na cały świat, aby go zmienili, a nie żeby świat zmienił apostołów.

Nie wystarczy jednak powiedzieć, że każdy obywatel posiada prawo i obowiązek udziału w wyborach. Trzeba ponadto właściwie głosować, to znaczy zgodnie ze swoimi przekonaniami moralnymi. Ludzie wierzący winni oddać głos na te osoby, których postawa i poglądy są im bliskie, a przynajmniej nie sprzeciwiają się wierze katolickiej i katolickim wartościom oraz zasadom moralnym.

W samych wyborach winno uczestniczyć jak najwięcej osób uprawnionych do głosowania, bo tylko wówczas ich wyniki będą odzwierciedlać rzeczywistą wolę większości społeczeństwa, a nie tylko mniejszościowych grup, które – powodowane własnymi interesami – potrafią się skutecznie mobilizować.

Duszpasterze natomiast – jako świadkowie rzeczywistości nadprzyrodzonej – nie powinni angażować się w kampanii wyborczej po żadnej konkretnej stronie. Winni unikać prezentowania własnego wyboru jako jedynego uprawnionego. Winni również respektować dojrzałość świeckich i przez formację ich sumień pomagać im taką dojrzałość osiągnąć. Kapłan nie jest ustanowiony dla polityki, lecz dla formacji sumień według Ewangelii tak, by były one zdolne do podejmowania samodzielnych decyzji. Do zadań kapłańskich należy podawanie etycznych kryteriów wyborów i pozostawienie wiernym odpowiedzialności za ich decyzje.

Ojciec Święty Benedykt XVI przypomniał nam w swoim czasie szereg wartości nie podlegających żadnym negocjacjom. Są to: szacunek i obrona ludzkiego życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, rodzina oparta na trwałym małżeństwie mężczyzny i kobiety, prawo – obowiązek rodziców do wychowania dzieci oraz promocja dobra wspólnego we wszystkich jego formach (Sacramentum Caritatis, 83). W wyżej wymienionych kwestiach – i w wielu innych – nie może być mowy o kompromisie.

Tak więc, prosimy tak wszystkich wiernych świeckich, jak i osoby duchowne, zarówno w kraju jak i poza jego granicami, o modlitwę w intencji naszej Ojczyzny, o liczny udział obywateli w wyborach prezydenckich. Matce Bożej, Królowej Polski polecamy tę ważną dla nas wszystkich sprawę.

b. W bliskości wyborów prezydenckich warto na dodatek zapytać: Czy biskupi mają prawo ostrzegać polityków przed osłabieniem lub zerwaniem wspólnoty z Kościołem? Czy więź z krzewem winnym obowiązuje także tę specyficzną latorośl, jaką jest katolicki polityk?

„Bardzo zdziwiły mnie słowa biskupów – pisze ktoś – zawarte w dokumencie krytykującym jedną z ustaw dotyczących zapłodnienia in vitro. Ostrzegają w nim, że politycy, którzy poprą tę ustawę, mogą się pozbawić pełnej łączności z Kościołem i utracić odpowiednią dyspozycję do przyjmowania Komunii świętej. Uważam to za oburzające. Czy nie jest to jawne ingerowanie w sprawy państwa i – co gorsze – wywieranie nacisku na sumienia polityków?”.

Aby zrozumieć o co chodzi w ostrzeżeniu biskupów, winniśmy najpierw zauważyć, że jedność Kościoła jest utrzymywana przez potrójną więź: przez wspólne wyznawanie jednej wiary, wspólne celebrowanie kultu Bożego i życie pod przewodnictwem biskupów, którzy jako następcy apostołów zostali wyznaczeni, aby umacniać „braterską zgodę rodziny Bożej”.

Z uwagi na to, każdy, kto przez chrzest został włączony do Kościoła, lecz nie wyznaje głoszonej przez niego wiary i świadomie neguje jego nauczanie, osłabia swoją jedność z nim. Politycy, którzy należą do Kościoła, mają prawo różnić się między sobą w wielu sprawach. Mogą należeć do różnych partii politycznych, mogą proponować odmienne sposoby ochrony i promowania wartości. Kościół nie ogranicza ich sumienia w odniesieniu do wyboru doraźnych środków rozwiązywania problemów społecznych i gospodarczych, nie zmusza ich do członkostwa w takiej czy innej partii, dopuszcza pluralizm w interpretowaniu podstawowych zasad teorii politycznych, nie zgadza się jednak na to, by katolickiemu politykowi – w imię wolności sumienia – wolno było wszystko w odniesieniu do stanowienia prawa przekreślającego prawo Boże.

Podobnie jak wspólne wyznawanie wiary, tak też i uczestnictwo w Komunii świętej jest uzewnętrznieniem rzeczywistej duchowej jedności z Chrystusem. Byłoby głębokim fałszem, gdyby ktoś, kto świadomie i dobrowolnie narusza jedność Kościoła, głosząc publicznie prawdy sprzeczne z jego nauczaniem, przystępował do Komunii świętej. Ostrzeganie polityków, którzy publicznie sprzeciwiają się nauczaniu Kościoła, że mogą utracić właściwą dyspozycję do przyjmowania Komunii świętej nie jest więc żadną uzurpacją ze strony pasterzy Kościoła, ale ich obowiązkiem. Jest tylko stwierdzeniem faktu osłabienia jedności, którego przyczyny szukać trzeba w takich, a nie innych wyborach samego polityka.

Trzymanie się nauczania Kościoła pozwala katolickiemu politykowi uniknąć swego rodzaju schizofrenii duchowej. Uniknąć życia w dwóch równoległych, a przeciwstawnych sobie światach; w świecie wyznawanej wiary i w świecie polityki. Polityk katolicki nie może abstrahować od zasad wiary i popierać regulacje prawne, które sprzeciwiają się tym zasadom. Odrzucenie tego rodzaju duchowej schizofrenii nie oznacza wcale, że wierzący polityk winien zastępować prawo państwowe prawem kanonicznym (por. o. Mateusz Przanowski, Co wolno politykowi, W drodze 5/2015/129-131). Nie może on jednak zgodzić się na to, że racji stanu nie sposób pogodzić we wszystkim z racją sumienia i że czasami trzeba o sumieniu zapomnieć, skoro taki grzech przyniesie wielką korzyść państwu. Gdy bowiem zlekceważymy prawo Boże, nasze przedsięwzięcia doprowadzą nas prędzej czy później do zguby. Wszelka władza, która nie respektuje prawa Bożego, prędzej czy później staje się bandą złoczyńców (św. Augustyn).

Niezwykle pouczającym w tym względzie jest przykład ministra spraw zagranicznych Niemiec, Frank-Waltera Steinmeiera: „Również ja żyję moją wiarą. Jestem chrześcijaninem i człowiekiem aktywnym w Kościele. I oczywiście, moje bycie chrześcijaninem jest powiązane z moim zaangażowaniem w społeczeństwie. Nie zostawiam mojej religii w garderobie, kiedy rano wchodzę do biura. Koran mówi: «Bóg nie umieścił w piersi człowieka dwóch serc, lecz tylko jedno serce». Moja wiara inspiruje moje działanie, tak w prywatnej jak i w publicznej przestrzeni”.

ZAKOŃCZENIE

Tak, również dzisiaj – a może nawet szczególnie dzisiaj – potrzeba, aby cała energia każdego i każdej z nas, każdego chrześcijanina – zaczerpnięta z winnego krzewu, za przyczyną Najświętszej Maryi Panny, naszej Królowej – została skierowana ku temu, by w naszej Ojczyźnie urzeczywistniało się coraz bardziej „wieczne i powszechne królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju”.

„Bądź pozdrowiona, bez zmazy poczęta,
W której przedwieczne zamieszkało Słowo,
Bądź pozdrowiona, o Maryjo święta,
Bądź pozdrowiona, Królowo!”.
(Teofil Lenartowicz, Salve Regina)