Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Ich Ekscelencje, Księża Biskupi,

Prześwietna Kapituło Metropolitalna i inne Kapituły Archidiecezjalne,

Księże Dziekanie, Prodziekani i Profesorowie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza,

Księże Rektorze Arcybiskupiego Seminarium Duchownego wraz z Moderatorami i Ojcami Duchownymi,

Umiłowani Współbracia w kapłaństwie, a w szczególności Proboszczowie parafii pochodzenia diakonów,

Osoby Życia Konsekrowanego, 

Szanowni Rodzice, Rodzeństwo, Krewni i Przyjaciele przyszłych prezbiterów,

Ukochani w Chrystusie, Bracia i Siostry,

Dzień święceń kapłańskim jest przede wszystkim dniem wielkiej radości. Raduje się Kościół, radują przełożeni seminaryjni, radują kapłani, radują się rodzice a nade wszystko radują się nowo święceni kapłani. W takich okolicznościach warto zastanowić się nad trzema sprawami; nad rolą smutku i radości w życiu Jezusa, uczniów i kapłanów.

1.         SMUTEK I RADOŚĆ W ŻYCIU JEZUSA

a.         Najpierw – myśląc o przyszłej drodze duchowej święconych dzisiaj kapłanów – warto zwrócić uwagę na to, że życie ziemskie Jezusa nie było wolne od smutku. W trakcie swojej ziemskiej działalności źródłem bodajże najliczniejszych smutków Jezusa było odrzucenie Jego nauki przez przywódców narodu, przez faryzeuszów i uczonych w Piśmie.

To ludzie religijni nie tylko nie przyjęli nauki, którą głosił, lecz atakowali Go i szukali sposobu, aby Go zgładzić (Mk 3,6). Ta postawa religijnych przywódców Izraela, którzy jako pierwsi powinni rozpoznać „znaki” i przyjąć Go jako oczekiwanego Mesjasza, niewątpliwie była dla Jezusa czymś bolesnym. Jezus był zasmucony tym, że wiedza religijna oraz pobożność pobożnych zamiast otworzyć ich na Boga przychodzącego w Jezusie, stała się dla nich przeszkodą zamykającą ich na Dobrą Nowinę.

Byli to ludzie pobożni, starający się żyć uczciwie i wypełniać wolę Boga. Przede wszystkim stali na straży religii. Problem w tym, że bardziej troszczyli się o religię z jej tradycjami, aniżeli o sprawy Boga (Mt 15,1-20; 16,1-4). Dlatego nie przyjęli Jezusa: „Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli”.

Ale poza tym „teologicznym” smutkiem, Jezus miał też okazję do przeżywania zwykłego, ludzkiego smutku. Kiedy przybył do grobu, w którym Łazarz spoczywał już od czterech dniJezus zapłakał” (J 11,35). Zasmucił się i zapłakał nad grobem przyjaciela. Był to naturalny, ludzki smutek po śmierci przyjaciela.

Podobny, ludzki smutek dotyka Jezusa podczas modlitwy w Ogrójcu w obliczu własnej, bliskiej śmierci: „”Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!” I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina. I mówił: “Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]! ” (Mk 14,33-36).

b.         Ale Jezusa spotykały nie tylko smutki. Spotykała Go także radość. Najpierw to On sam został zapowiedziany jako  największa radość Izraela: „W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: “Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Mt 2,8-10).

Cała działalność publiczna Jezusa była przetykana radością z powodu odnalezienia zagubionych grzeszników i sprowadzenia ich do domu Ojca: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: “Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła” (Łk 15,4-6).

Radością Jezusa było „bycie w sprawach Ojca” i wypełnianie Jego woli (J 8,28-29.40; 14,10-11; 15,1-17). Wyrażało się to tak w misji, jak i modlitwie Jezusa, w głoszeniu królestwa Bożego, w uzdrawianiu chorych i przebaczaniu grzechów, w prowadzeniu ludzi do Boga (J 6,38). Największą radość swojego życia Jezus upatrywał w realizowaniu woli swojego Ojca.

W mowie do apostołów Jezus stwierdza:To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15,11). Mowa tu o dzieleniu się przez Jezusa swoją radością z uczniami, podobnie jak w kontekście modlitwy arcykapłańskiej (J 17,1-26): „Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni” (J 17,13).

Radość Jezusa nie była radością łatwą. W kuszeniu na pustyni kusiciel proponuje Jezusowi radość łatwą, miłą i przyjemną, lecz Jezus demaskuje fałszywe i złudne radości kusiciela. On w doświadczeniu Ogrójca oraz konania na krzyżu pozostaje w sprawach Ojca, w nich bowiem widzi sens i radość swego życia (por. Zbigniew Kubacki SJ, Smutki i radości Jezusa).

2.         SMUTEK I RADOŚĆ W ŻYCIU UCZNIÓW

a.         Także życie uczniów Jezusowych nie było wolne od smutku: „teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa” (1 Pt 1,6-7). Smutek tego rodzaju został przecież zapowiedziany przez Zbawiciela: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5,4).

Ten uczniowski smutek nie doprowadził ich do depresji, ponieważ niósł w sobie zapowiedź pocieszenia. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość” (J 16,20). Dotyczyło to nie tylko śmierci Zbawiciela, ale i własnej śmierci i tego, co po niej nastąpi: „Nie chcemy, bracia, waszego trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim” (1 Tes 4,13-14).

Cały proces nawrócenia związany jest najpierw z przejściem w sferę smutku. Smutek powodujący nawrócenie jest diametralnie różny od smutku tego świata: „teraz raduję się – nie dlatego, żeście się zasmucili, ale żeście się zasmucili ku nawróceniu. Zasmuciliście się bowiem po Bożemu, tak iż nie ponieśliście przez nas żadnej szkody. Bo smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu, którego się [potem] nie żałuje, smutek zaś tego świata sprawia śmierć” (2 Kor 7,9-10). Całe życie uczniów upływało poniekąd pod znakiem tego radosnego smutku: „ jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko” (2 Kor 6,10).

b.         Udziałem uczniów był nie tylko smutek, ale i radość. Najpierw radość z nadejścia Mesjasza: „Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów poczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. I wołali głośno: “Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach” ” (Łk 19,37-38).

Pod koniec zaś, „Uczniowie zasmucili się słysząc o męce i rozradowali słysząc o zmartwychwstaniu” (św. Augustyn). Odwrotnie rzecz się ma z niewierzącymi, dla niewierzących śmierć Jezusa przyniesie im radość, ale powrót Jezusa w chwale – przyniesie cierpienie i smutek. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać” (J 16,20-22).

Drugim tytułem radości uczniów było Wniebowstąpienie Jezusa: „Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, <wielbiąc i> błogosławiąc Boga” (Łk 24,50-53).

I wtedy rozpoczyna się pełen radości czas Kościoła: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca” (Dz 2,42-46).

Apostołowie cieszą się ze sposobu życia swoich uczniów zgodnego z nauką Jezusa: „Nie znam większej radości nad tę, kiedy słyszę, że dzieci moje postępują zgodnie z prawdą” (3J 1,4). „Dziękuję Bogu mojemu zawsze, ilekroć wspominam cię w moich modlitwach, słysząc o twojej miłości i wierze, jaką żywisz względem Pana Jezusa i dla wszystkich świętych. Oby twój udział w wierze okazał się twórczym w głębszym poznaniu wszelkiego dobrego czynu, [jaki jest do spełnienia] wśród was dla Chrystusa. Bracie, doznałem wielkiej radości i pociechy z powodu twojej miłości, że [mianowicie] serca świętych otrzymały od ciebie pokrzepienie” (Flm 1,4-7).

Ta radość objawia się nie tylko w pozytywnych okolicznościach, ale również w uciskach: „Z wielką ufnością odnoszę się do was, chlubię się wami bardzo. Pełen jestem pociechy, opływam w radość w każdym ucisku” (2 Kor 7,4). Cierpienie apostoła nie kłóci się z jego wewnętrzna radością. „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24). „Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką nawałę cierpień, już to będąc wystawieni publicznie na szyderstwa i prześladowania, już to stawszy się uczestnikami tych, którzy takie udręki znosili. Albowiem współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwającą” (Hbr 10,32-34).

Ta niewytłumaczalna z ludzkiego punktu widzenia radość jest owocem działania Ducha Świętego: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22-23). Uczeń to człowiek, który dzieli się z innymi radością (Flp 2,17).

3.         SMUTEK I RADOŚĆ W ŻYCIU KAPŁANA

a.         Po trzecie, istnieje też – na wzór smutku Jezusa i uczniów – coś takiego, co możemy nazwać smutkiem kapłana. Jest to najpierw smutek z powodu odrzucenia Dobrej Nowiny. To stan, jaki rodzi się na skutek bezowocności, dobrej pracy duszpasterskiej.

Ale istnieje też inny smutek, który rodzi się czasami z powodu nas samych. Bycie księdzem, który służy ludziom, jest do nich nastawiony życzliwie, ofiaruje się hojnie, codziennie modli się, nie szuka gratyfikacji emocjonalnej czy materialnej jest bardzo wymagające. Jeżeli brakuje mu zakorzenienia duchowego, młody mężczyzna tuż po święceniach swoje „wyrzeczenia” niemal bezwiednie kompensuje sobie – używając języka Ewagriusza z Pontu – w sferze pożądliwej;  konsumpcja, doznania zmysłowe, chciwość. Gdy taka postawa trwa dłużej, stopniowo powstaje rozdwojenie pomiędzy przyjętymi ideałami a codziennością. Jest to bardzo frustrujące dla samego księdza i staje się źródłem gniewu na samego siebie i na otoczenie, a w konsekwencji także smutku. W taki oto sposób rodzi się księżowska surowość, twardość, która gnębi innych w tym, czego sama nie zachowuje (por. Józef Augustyn SJ, Kapłańska tożsamość na cywilizacyjnym zakręcie?

b.         Lecz – podobnie jak w życiu Jezusa i uczniów – tak też w życiu kapłana pojawiają się wielkie radości, które zwyciężają wszelki smutek.

O. Jacek Woroniecki pisał, że radość przynosi płodność duszpasterska kapłana, która w wysokim stopniu zależy od dobrej relacji do biskupa. Uznanie w oczach tego „którego Duch Św. postawił, aby rządził Kościołem Bożym” (Dz 20,28), będzie dla kapłana źródłem wielkiej radości nadprzyrodzonej.

Potężnym źródłem radości duchowej będą dla kapłana braterskie więzi ze współbraćmi w kapłaństwie. Ze starszymi, na których pobożnym życiu wzorował swoje pierwsze poczynania duszpasterskie, z rówieśnikami, związanymi przyjaźnią. Z młodszymi, którym znowu trzeba będzie dawać przykład gorliwego życia kapłańskiego. Razem w pracy dla chwały Bożej i zbawienia dusz. Tylko na tym poziomie zdoła się uchronić od wpływu małostkowych przywar ludzkich, od intryg i zazdrości, od niegodnej rywalizacji lub trywialnej poufałości. Owszem praca ta stanie się dla niego polem szlachetnego współzawodnictwa w gorliwości i zaparcia się siebie, a jednocześnie źródłem wielu sił, pociech i radości duchowych.

Pierwszem źródłem radości, z którego regularnie czerpie orzeźwienie jest codzienna Msza święta. I jako ofiara składana Bogu i jako pokarm dla duszy Msza święta ma niewyczerpaną moc utrzymywania nas w radości chrześcijańskiej przez to, że w tak cudowny sposób zbliża nas do Boga, przesłoniętego tylko postaciami sakramentalnymi i łączy nas z Nim fizycznie, dając nam Go na pożywienie ciała i uświęcenie duszy.

Podobnie modlitwa zasiewa w sercu kapłana ducha radości chrześcijańskiej. Dopiero w świetle modlitwy człowiek jest w stanie zrozumieć do gruntu, że ból, cierpienie, krzyż mogą być źródłem radości. Stojąc na punkcie widzenia Bożym, ze wszystkiego trzeba się radować, gdyż, jak uczy św. Paweł, „miłującym Boga wszystko współdziała ku dobremu” (Rz 8,28).

Praca w konfesjonale ofiaruje kapłanowi sposobność do wielkiej radości i wdzięczności dla Boga za to, że go dopuścił do poznania tajników duszy ludzkiej, a jeszcze bardziej, że raczył go powołać do pracy nad jej wychowaniem.

Wiele radości może dostarczyć kapłanowi działalność kaznodziejska, gdy się jej z całym zapałem odda. Więcej go tu czeka niebezpieczeństw szukania siebie i okradania Boga z Jego chwały, toteż bardziej musi czuwać, aby nie pozwolić próżności zapanować w duszy. Nie może podchlebiać swoim słuchaczom dla zyskania taniej sympatii, nie może starać się o oryginalność, aby wywołać przelotne zainteresowanie, ale w duchu nadprzyrodzonym modlitwy winien z całą prostotą wykładać odwieczne prawdy nauki Chrystusowej.

Dużo radości może dać kapłanowi obcowanie z dziećmi, uczenie ich nauki wiary, przygotowanie do sakramentów. Gdy zdoła ukształtować siebie samego na modłę Chrystusową, dzieci pierwsze odczują, że „żyje w nim Chrystus” (Ga 2,20).

Sporo radości da kapłanowi obcowanie z młodzieżą, dla której w jej latach „górnych i chmurnych” będzie nieraz jedynym powiernikiem zmagań duszy.

W każdej dziedzinie działalności ludzkiej dużą sprawi prezbiterowi doczekanie się owoców swoje pracy duszpasterskiej, która przynosi owoce trwające na wieki. Ich widok jest dla kapłana aż nadto wystarczającym wynagrodzeniem za te wszystkie wyrzeczenia, których powołanie od niego wymaga. oczywiście, w radościach związanych z duszpasterstwem trzeba się bardzo wystrzegać czysto przyrodzonych uczuć zadowolenia z siebie samego i ze swej pracy. Kapłan nie powinien nigdy zapominać swego charakteru narzędzia w ręku Bożym; bez którego jego własne wysiłki na nic by się nie zdały. Powodów do prawdziwej radości chrześcijańskiej znajdzie kapłan w swoim życiu bardzo wiele i im gorliwiej odda się swoim obowiązkom, tym bardziej będzie się przekonywał, że wyrzeczenia, których Bóg od niego zażądał, są niewspółmierne z radościami, którymi już tutaj, na ziemi, Pan Bóg go nagradza i zachęca do pracy (por. Jacek Woroniecki OP, Radość chrześcijańska w życiu kapłana).

ZAKOŃCZENIE

Maryjo, Matko Jezusa Chrystusa, Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego,
Matko kapłanów, sług Twojego Syna,
Ty, która w milczeniu towarzyszyłaś Jezusowi w Jego posłannictwie
głoszenia ubogim Ewangelii pokoju, uproś tym nowym prezbiterom, aby w smutkach i radości byli  wierni owczarni powierzonej im przez Dobrego Pasterza,
aby stawali się coraz bardziej podobni do Chrystusa,
Matko Kapłanów, Wspomożycielko i Pośredniczko łask wszelkich. Amen.