Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

W dzisiejszą niedzielę gromadzą nas wszystkich trzy okoliczności. Po pierwsze  świętowanie wspomnienia Najświętszej Maryi Panny Bolesnej. Po wtóre, jest to również jubileusz 50-lecia diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Po trzecie wreszcie, powodem naszego dzisiejszego liturgicznego spotkania jest jubileuszowa koronacja skrzatuskiej Piety.

1.                 MATKA BOŻA BOLESNA

Rozpocznijmy więc od pierwszej sprawy, czyli od rozważania treści, jaka kryje się w tytule Matki Bożej Bolesnej.

a.       proroctwo (Łk 2,35)

I tutaj pojawia się najpierw proroctwo Symeona: „Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: […]. ‘A Twoją duszę miecz przeniknie [την ψυχην διελευσεται ρομφαια], aby na jaw wyszły [αποκαλυφθωσιν] zamysły [διαλογισμοι] serc wielu'” (Łk 2,34-35). Błogosławiąc razem Józefa i Maryję, Symeon zwraca się następnie tylko do Maryi. W ten sposób podkreśla godność Jej macierzyństwa a jednocześnie wskazuje na przyszły współudział Maryi w cierpieniu Chrystusa Odkupiciela. Jej los będzie ściśle złączony z losem Jej Syna. Tak więc słowa Symeona: „A Twoją duszę miecz przeniknie” zapowiadają, że Maryja znajdzie się w centrum walki prowadzonej za i przeciw Chrystusowi. Jest to pierwsza zapowiedź konfliktu w Izraelu, który zostanie spowodowany przez Jezusa.

Słowa te jednoczą Matkę z Synem. Użyty przy tej okazji spójnik „a” – zgodnie z językiem hebrajskim – znaczy „aż do tego stopnia, że”. Spójnik ten wskazuje, że Chrystus stanie się znakiem sprzeciwu dla wielu „aż do tego stopnia, że miecz godzący w Syna uderzy też w duszę Maryi”. Wskazuje na wspólnotę losu Jezusa i Maryi.

Dalsze słowa proroctwa: „aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”, są aluzją do przyszłej Męki Chrystusa. Maryja będzie cierpieć, gdy Chrystusowi będą sprzeciwiać się ludzie, gdy odrzucą Go a nawet odbiorą Mu życie. Maryja jako współczująca Matka będzie cierpieć duchowo wraz ze swym Synem.

Nie wiemy, czy Maryja wcześniej przewidywała mękę i śmierć Pana Jezusa. Niektórzy uważają to za rzecz oczywistą, skoro została obdarzona szczególniejszym światłem Ducha Świętego dotyczącym rozumienia słów Pisma Świętego, w którym jest przecież zapowiedziana męka i śmierć Mesjasza. Inni znowu – powołując się na fragmenty Ewangelii podkreślające, że Maryja nie rozumiała do końca wszystkiego z działalności publicznej Jezusa – są przekonani, że nie była Ona wtajemniczoną we wszystkie szczegóły dotyczące życia i śmierci Jej Syna (Mk 3,31-34).

b.      współcierpienie Maryi w trakcie życia Jezusa

Bez względu na to, czy Maryja zrozumiała w pełni sens działalności swego Syna, jest sprawą oczywistą, że wiele wycierpiała Ona już w czasie swego ziemskiego życia. Cierpiała podczas ucieczki do Egiptu, gdy król Herod postanowił zgładzić Jezusa (Mt 2,13-14). Cierpiała podczas zgubienie Jezusa w trakcie powrotu z pielgrzymki do Jerozolimy (Łk 2,43-45). Cierpiała widząc jak kapłani, faryzeusze i uczeni w Piśmie odrzucają naukę Jej Syna i czyhają, aby Go zabić. Miecz boleści przeszył Jej serce, gdy patrzyła na Syna niosącego ciężki krzyż i upadającego pod jego ciężarem. Cierpiała  podczas krzyżowanie i śmierci Jezusa, nie mogąc Mu pomóc (Mt 27,32-50; Mk 15,20b-37; Łk 23,26-46; J 19,17-30). Bolała przy Jego zdjęcie z krzyża (Mk 15,42-47; Łk 23,50-54; J 19,38-42) a także podczas składania Go do grobu (Mt 27,57-61; Mk 15,42-47; Łk 23,50-54; J 19,38-42). „Przez wiarę Maryja jest doskonale zjednoczona z Chrystusem w Jego wyniszczeniu” (Redemptoris Mater, 18).

Nawet gdyby nie było w Ewangelii wzmianki o „mieczu” przenikającym duszę Maryi, można by się domyślić Jej współcierpienia z Chrystusem na podstawie słów: „Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk1,38). Słowa te wskazują bowiem na odważne przyzwolenie Maryi na cały zbawczy plan Boga.

c.       współcierpienie Maryi podczas śmierci Jezusa

Punktem kulminacyjnym doświadczenia cierpienia Maryi staje się Golgota. Działanie miecza przeszywającego Jej duszę nie zawężało się tylko do widoku spektakularnej egzekucji, lecz powodowało w Maryi wewnętrzne rozdarcie. Z jednej strony – zupełnie po ludzku – pytała, jak to możliwe, aby Mesjasz i Syn Boży mógł zginąć jako złoczyńca skazany na śmierć przez ukrzyżowanie. Z drugiej zaś Maryja w krzyżowej śmierci swojego
Syna dostrzegała zbawczy sens i odwieczny zamysł Boga wobec ludzkości pogrążonej w grzechu i cienistej krainie śmierci (Mt 4,16); (Mirosław Wróbel, A Twoją duszę miecz przeniknie” (Łk 2, 35) : wspólnota losu Maryi i Jezusa, w: Salvatoris Mater 14/1/4, 11-20).

„A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego…”. Do tej sceny św. Bernard odnosi następujące słowa: „O Święta Matko! Miecz naprawdę przeniknął Twoją duszę. Bo zresztą jedynie przenikając duszę Matki, mógł dosięgnąć ciała Syna. Kiedy więc Twój Jezus – wszystkich oczywiście, ale szczególnie Twój – oddał ducha, sroga włócznia nie dotknęła Jego duszy. Umarłemu, któremu nie mogła już zaszkodzić niemiłosierna włócznia, otworzyła bok, Tobie zaś przeszyła serce. Jego duszy tam już nie było, ale Twoja nie mogła się stamtąd oderwać. Straszny ból przeszył Twoją duszę, toteż zupełnie słusznie nazywamy Cię więcej niż Męczennicą,  ponieważ ból współcierpienia przewyższa udrękę ciała” (św. Bernard, św. Bernard, Kazanie na niedzielę w oktawie Wniebowzięcia NMP, 14-15).

„Bolejąca Matka stała

U stóp krzyża, we łzach cała,

Kiedy na nim zawisł Syn.

A w Jej pełnej jęku duszy

Od męczarni i katuszy

Tkwił miecz ostry naszych win”

                            (Stabat Mater)

d.      według Soboru Watykańskiego II

Sobór Watykański II – w rozdziale ósmym, zatytułowanym: „Błogosławiona Maryja Dziewica Boża Rodzicielka w tajemnicy Chrystusa i Kościoła”- Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium – zaznacza, że łączność Matki z Synem w dziele zbawczym uwidocznia się już od chwili dziewiczego poczęcia Chrystusa aż do śmierci (LG, 57).

„Błogosławiona Dziewica szła naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do krzyża, przy którym nie bez postanowienia Bożego stanęła (J 19,25), najgłębiej ze swym Synem Jednorodzonym współcierpiała i z Ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem, z miłością godząc się, aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej narodzona” (LG, 58). „Współcierpiąc z Synem swoim, umierającym na krzyżu, w szczególny zaiste sposób współpracowała z dziełem Zbawiciela” (LG, 61).

e.       racje teologiczne

Św. Paweł w Pierwszym Liście do Tymoteusza uczy: „Jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Jezus Chrystus” (1Tm 2,5). Tylko Chrystusowe pośrednictwo jest odkupiające. Ono jedno jest Bosko-ludzkie i nieskończonej wartości.

Wielokrotnie pojawia się teza, która zaprzecza jedyności i powszechności zbawczej tajemnicy Jezusa Chrystusa. To stanowisko nie ma żadnej podstawy biblijnej. Należy bowiem wyznawać stanowczo, jako niezmienną naukę wiary Kościoła, prawdę o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, Panu i jedynym Zbawicielu, który przez wydarzenie swojego wcielenia, śmierci i zmartwychwstania doprowadził do końca historię zbawienia, mającą w Nim swoją pełnię i centrum” (Deklaracja „Dominus Iesus, o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła, 13). „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich” (1 Tm 2,4-6). Należy więc uznać za przeciwne wierze chrześcijańskiej i katolickiej te propozycje rozwiązań, które przyjmują możliwość zbawczego działania Boga poza obrębem jedynego pośrednictwa Chrystusa (por. DI, 14).

Możliwy jest jednakże współudział ludzi w odkupieniu dokonanym przez Chrystusa nie z tego powodu, jakoby odkupienie dokonane przez Chrystusa nie było wystarczające, ale dlatego, że wszyscy winniśmy brać udział w budowaniu królestwa Bożego i Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół. Dlatego właśnie św. Paweł – w Liście do Kolosan – mówi: „Dopełniam braki udręk Chrystusa w moim ciele, dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24). Wszyscy winniśmy włączyć się w tajemnicę Krzyża.

W tym budowaniu królestwa Bożego uczestniczyła Maryja, której zasługi w tym dziele przewyższały zasługi wszystkich innych ludzi, ponieważ Ona – jako Niepokalanie Poczęta – przewyższała wszystkich godnością i świętością. Św. Tomasz z Akwinu uczy, że Jej zasługi można nawet nazwać w pełnym znaczeniu „nieskończonymi”, jak w pewnym znaczeniu nieskończona jest Jej godność. Jej dopełnienie cierpień Chrystusowych miało więc charakter zupełnie szczególny.

Miarą miłości – nauczał św. Franciszek Salezy – jest to, ile jesteśmy gotowi wycierpieć dla ukochanej osoby. Maryja kochała jak nikt inny i jak nikt inny cierpiała. Nie była biernym świadkiem cierpień Pana Jezusa, ale miała w nich najpełniejszy udział. Jest nie do pomyślenia – już na płaszczyźnie samej natury – aby matka nie doznawała cierpień na widok cierpiącego syna. „Wszystkie cierpienia, które złączyły się w Niej jakby w jedno, nieprzerwane pasmo, świadczą nie tylko o niewzruszonej wierze Maryi, ale stanowią Jej wkład w dzieło naszego zbawienia (Salvifici doloris, 25).

2.      JUBILEUSZ DIECEZJI

Druga kwestia to jubileusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Dnia 28 czerwca 1972 roku – papież Paweł VI bullą Episcoporum Poloniae coetus – ogłasza ustanowienie nowej kanonicznej organizacji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Nowa diecezja koszalińsko – kołobrzeska przejmuje spuściznę – ustanowionego w roku 1000 – biskupstwa w Kołobrzegu. Parafia w Skrzatuszu weszła wówczas w skład nowo utworzonej tejże diecezji. Biskup koszalińsko – kołobrzeski Ignacy Jeż ustanowił wówczas w Skrzatuszu maryjne sanktuarium diecezjalne z odpustem w niedzielę po 15 września, we wspomnienie Matki Bożej Bolesnej.

Aby łatwiej zrozumieć sens 50-lecia diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, najpierw winniśmy przypomnieć sobie prawdę o biblijnym jubileuszu. Nie jest to jakakolwiek, pierwsza z brzegu rocznica. Jubileusz – według Księgi Kapłańskiej – to czas poświęcony Bogu, ale przynoszący konkretne korzyści ludziom. Takim był najpierw każdy mały jubileusz, czyli każdy rok szabatowy. W tym, co siódmym roku – będącym symbolem doskonałości jak doskonałe było całe dzieło stworzenia (Rdz 2,2) – ziemia i człowiek mieli odpocząć od obowiązku pracy. „Sześć lat będziesz obsiewał swoje pole, sześć lat będziesz obcinał swoją winnicę i będziesz zbierał jej plony, ale w siódmym roku będzie uroczysty szabat dla ziemi, szabat dla Pana. Nie będziesz wtedy obsiewał pola ani obcinał winnicy, nie będziesz żął tego, co samo wyrośnie na polu, ani nie będziesz zbierał winogron nieobciętych. To będzie rok szabatowy dla ziemi” (Kpł 25,3-5). To właśnie zaniedbanie przestrzegania roku szabatowym,  prawa o małym jubileuszu sprowadziło na Żydów karę siedemdziesięciu lat niewoli babilońskiej.

Z kolei wielki jubileusz przypadał po upływie siedmiu małych jubileuszy, czyli po 49 latach, w roku pięćdziesiątym. Ta sama Księga Kapłańska nakazuje: „Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajmijcie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców. Będzie to dla was jubileusz – każdy z was powróci do swej własności i każdy powróci do swego rodu. Cały ten rok pięćdziesiąty będzie dla was rokiem jubileuszowym – nie będziecie siać, nie będziecie żąć tego, co urośnie, nie będziecie zbierać nieobciętych winogron” (Kpł 25,10-11). Rozpoczęcie wielkiego jubileuszu oznajmiano dęciem w róg – zwanym jôbël – stąd nasze powiedzenie „czynić jubel”, czyli brać udział w hałaśliwej zabawie, przeżywać wielką radość, wielką uroczystość. Jednym z podstawowych przywilejów tego co pięćdziesiątego roku była powszechna amnestia; tj. przywrócenie wolności wszystkim Żydom znajdującym się w niewoli u swoich ziomków a także oddanie im ich dziedzicznej ziemi za darmo. Nawet jeśli przepisy roku jubileuszowego pozostawały często tylko marzeniem a nie rzeczywistością, to z pewnością sama ich obecność zachęcała do reformy społecznej, polegającej na przywróceniu żydowskim niewolnikom ich pierwotnej wolności i własności.

Ale wielki jubileusz to nie tylko piękna utopia, zadekretowana podczas reformy religijnej króla Jozjasza a następnie porzucona. To także zapowiedź epoki mesjańskiej (Dn 9,24; Jub 1,29; 11QMelch). Do tej epoki nawiązał potem Pan Jezus w swojej mowie wygłoszonej w nazaretańskiej synagodze: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19). W naszych czasach do idei wielkiego jubileuszu odwoływał się św. Jan Paweł II, gdy w roku 2000 wzywał bogate narody do darowania długów narodom biednym.

Gdy przeniesiemy starotestamentalne prawo o wielkim jubileuszu (Kpł 25,10-11) w nasze czasy, wówczas możemy powiedzieć, że dokonujący się w czasach Starego Testamentu powrót do naszej pierwotnej wolności i własności to nic innego jak powrót do pierwotnej godności dzieci Bożych, którzy z Boga się narodzili (J 1,12-13). Oto istotne przesłanie, jakie niesie z sobą rok wielkiego jubileuszu dla wszystkich diecezjan koszalińsko-kołobrzeskich, nie wyłączając księży biskupów, kapłanów, osób życia konsekrowanego i wszystkich wiernych świeckich.

3.      JUBILEUSZ KORONACJI

Trzecia sprawa to jubileuszowa koronacja skrzatuskiej Piety. Wiemy, że w Piśmie świętym nie ma tekstów, który mówiłyby wprost o królewskiej godności Maryi. Ewangelie podkreślają jednak królewskie pochodzenie jej Syna (Mt 22,41-46; Mk 12,35-37; Łk 20,41-44; Rz 1,3; 15,12; 2 Tm 2,8; Ap 22,16). Istnieją też teksty, które tę prawdę zawierają w sposób pośredni, wskazując na to, że również Maryja pochodziła z królewskiego rodu Dawida.

Apokalipsa dopowie: „Potem ukazał się znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1). W sensie dosłownym Niewiastą jest lud mesjański, składający się z dwunastu plemion Izraela, który zwycięża w walce ze Smokiem na niebie. Lud ten przywdziany jest w szatę chwały, już triumfuje, chociaż jest jeszcze brzemienny, a życie Rodzącego się Dziecka jest wciąż jeszcze zagrożone walką ze Smokiem na ziemi. Dzieckiem jest Syn, który rodzi się w męce i zmartwychwstaniu i który będzie rządził narodami laską żelazną. W sensie typologicznym Maryja jest – zdaniem Ojców Kościoła – ową Niewiastą, będąca pierwowzorem wspólnoty wierzących.

Słusznie możemy nazywać Maryję Królową, ponieważ jest Ona koroną całego stworzenia, jest jego najpiękniejszym kwiatem, owocem, chlubą i ozdobą, która „włada po macierzyńsku całym światem, a w niebieskiej szczęśliwości dzierży koroną królewskiej chwały” (Pius XII, Ad caeli Reginam).

Ten tytuł Królowej został później podkreślony w dokumentach Soboru Watykańskiego II, szczególnie w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele Lumen gentium: „Niepokalana Dziewica, zachowana wolną od wszelkiej skazy winy pierworodnej, dopełniwszy biegu życia ziemskiego z ciałem i duszą wzięta została do chwały niebieskiej i wywyższona przez Pana jako Królowa wszystkiego, aby bardziej upodobniła się do Syna swego, Pana panującego (por. Ap 19,16) oraz zwycięzcy grzechu i śmierci” (KK, 59).

Tytuł „Królowa” podkreśla stan Maryi w czasach ostatecznych jako Tej, która zasiada obok swego Syna, Króla chwały. Maryja ma uczestnictwo w chwale zmartwychwstałego Chrystusa, gdyż miała udział w Jego dziele zbawienia. Jeśli więc Maryję nazywamy Królową, to przede wszystkim ze względu na Jej Syna. Królewskość Maryi jest więc pośrednia. Tylko Pan Bóg jest władcą najwyższym i jedynym. Maryja ma władzę jedynie honorową i zleconą.

Jej królewska władza nie jest jednak absolutna, lecz jest ona władzą miłości, kochając Syna – najwyższego i jedynego Króla Wszechświata – i całkowicie Mu się poddając, może u Niego wszystko wyprosić i w ten sposób, w postawie nieustannej służby, spełnia władzę nad światem

Do tych treści nawiązuje zarówno pierwsza koronacja Skrzatuskiej Pani, która nałożyła na Jej głowę korony z pozłacanego srebra w 1660 roku. Następnie – w 1988 roku – kardynał Józef Glemp – w imieniu św. papieża Jana Pawła II – dokonał drugiej koronacji. A dzisiaj łaskami słynąca Pieta Skrzatuska otrzyma nowe, trzecie korony, które pobłogosławił w Rzymie papież Franciszek. Te trzecie mają upamiętniać w szczególności 50-lecie diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Jaka powinno wyglądać postępowanie wiernych tutejszej diecezji, którzy uznają Maryję za swoją Królową? O czym powinniśmy pamiętać, gdy zwracamy się do Niej z tytułem Królowej? Nasza postawa winna się zasadniczo wyrażać w dwóch aktach. Z jednej strony w akcie synowskiego zawierzenia Maryi Królowej, a z drugiej w akcie Jej naśladowania.

Najpierw więc nie powinniśmy zapominać o naszej chrześcijańskiej godności i powołaniu, abyśmy mogli zawsze być królewskim ludem Bożym. Następnie mamy ją naśladować. W encyklice Piusa XII Ad caeli Reginam czytamy: „Niech każdy, wedle swych warunków, stara się pilnie i bez ustanku odtwarzać w swej duszy i wyrażać w postępowaniu wspaniałe cnoty niebiańskiej Królowej i naszej najmilszej Matki. To zaś sprawi, że ci, którzy mienią się chrześcijanami, przez cześć i naśladowanie takiej Królowej i Matki, poczują się wreszcie prawdziwymi braćmi i, zaniechawszy zawiści oraz zbytniej żądzy posiadania, zaczną krzewić miłość społeczną, szanować prawa słabszych i miłować pokój. Niech więc nikt nie uważa się za syna Maryi i nie sądzi, że łatwo dostanie się pod Jej najłaskawszą opiekę, jeśli za Jej wzorem nie wyróżni się sprawiedliwością, łagodnością i czystością, i nie będzie dążył do prawdziwego braterstwa nie tylko nie krzywdząc ani szkodząc, ale pomagając i niosąc pociechę…”.

ZAKOŃCZENIE

Na koniec, przypomnijmy sobie jeszcze fragment przepięknej modlitwy przed ołtarzem Matki Bożej Bolesnej z „Fausta” Goethego:

Wieczny ból we mnie,
ból za mną, ze mną –
oczy spłoszone
już się nie zdrzemną. […]

Spójrz na mnie, Matko,
z gwiaździstej drogi,
ochroń od śmierci,
od hańby srogiej.

Przed Tobą staję
grzeszna i drżąca,
spójrz na mnie, Matko!
O, Bolejąca!

(Goethe, Faust. Modlitwa Małgosi przed ołtarzem Matki Bożej Bolesnej).
Amen.