Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Dzień święceń kapłańskich jest chwilą bardzo radosną w życiu samego otrzymującego święcenia, ale także w życiu jego rodziców, rodziny, krewnych, przyjaciół, znajomych i dobroczyńców, w życiu benedyktyńskiej rodziny zakonnej w Lubiniu, w życiu Kościoła. W dniu dzisiejszym taką radość przeżywa również sam Założyciel zakonu, święty Benedykt.

W takiej pełnej zachwytu chwili – z powodu ogromu Bożej łaski wylanej na zwykłego człowieka – pragnę podjąć razem z wami refleksję nad trzema sprawami: nad usłyszaną dzisiaj przypowieścią o talentach, nad benedyktyńskim wezwaniem do modlitwy (ora) a następnie do pracy (labora).

1.      PRZYPOWIEŚĆ O TALENTACH (Mt 25,14-30)

Pierwsza sprawa to znaczenie przypowieści o talentach (Mt 25,14-30; por. Łk 19,11-27), będącej wezwaniem do aktywnego i pracowitego oczekiwania  na powrót Chrystusa na końcu czasów. Wezwaniem do nieustannego pomnażania wrodzonych darów, jakie każdy z nas otrzymał od Boga.

a.       „Pewien człowiek który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek to Chrystus, sługami są jego uczniowie, a talentami są dary, jakie powierza im Jezus. Są nimi naturalne  przymioty i bogactwa, jakie pozostawił nam Jezus po to, abyśmy je pomnożyli. Talenty to Słowo Jezusa, zdeponowane w świętej Ewangelii; to Chrzest, który odnawia nas w Duchu Świętym; to modlitwa – jaką zanosimy do Boga jako dzieci zjednoczone w Synu; to Jego przebaczenie, które kazał nieść wszystkim; to sakrament Jego Ciała złożonego w ofierze i Jego przelanej Krwi. Jest to skarb, jaki Jezus powierzył swoim przyjaciołom na zakończenie swej ziemskiej egzystencji. Jest to skarb, który należy zainwestować, którym należy dzielić się z wszystkimi” (Benedykt XVI, Skarb, który należy wydać, zainwestować, dzielić z wszystkimi, Anioł Pański – Watykan, 16.11.2008).

Przypowieść o talentach nawiązuje najpierw do zdolności, jakimi Pan Bóg obdarza człowieka, a które powinny być – poprzez współpracę z łaską Bożą – rozwijane. Ukazane są one jako majątek (1 talent=34 kg złota lub srebra), który zostaje rozdany przez Zbawiciela „udającego się w długą podróż” [αποδημων]. Prawie wszyscy słudzy wykorzystują powierzony im majątek, aby go pomnożyć i zwrócić Panu ze znacznym zyskiem. Jest jednak ktoś, kto – nie chcąc pracować – zakopał pieniądze (1 talent) w ziemi, zgodnie ze starożytnym sposobem przechowywania majątku w czasie zagrożenia (np. wojna).

Zdolności, jakie otrzymaliśmy są skarbem powierzonym nam przez Boga. Jak pisał Thomas Merton: „Nikt nie jest samotną wyspą”: Każdy z nas w jakiejś mierze jest współodpowiedzialny za rozwój i zbawienie innych ludzi. Prawdziwa miłość nigdy nie będzie bierna. Owszem, będzie szukała nowych sposobów, aby innym pomóc osiągnąć zbawienie”.

b.      „Po dłuższym czasie [μετα δε χρονον πολυν] powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się [συναιρει] z nimi” (Mt 25,19). Wtedy – już po naszej śmierci – Zbawiciel wynagrodzi pracowitych: „Dobrze, sługo dobry [αγαθε] i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu [επι ολιγα], nad wieloma [επι πολλων] cię postawię: wejdź do radości twego Pana!” (Mt 25,21). Natomiast leniwego sługę surowo ukarze: „Sługo zły [πονηρε] i gnuśny![ οκνηρε] Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom [τοις τραπεζιταις], a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane [δοθησεται], tak że nadmiar [περισσευθησεται] mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego [τον αχρειον] wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz [κλαυθμος] i zgrzytanie [βρυγμος] zębów'” (Mt 25,26-30).

c.       Wspomniana przypowieść usiłuje więc zwrócić naszą uwagą na to, że bycie dobrym chrześcijaninem nie polega tylko na nieczynieniu zła. Człowiek, który nie pomnaża dobra, jakie znajduje się w jego zasięgu, grzeszy bowiem zaniedbaniem. „Kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy” (Jk 4,17). Jednocześnie więc dzisiejsza przypowieść  ostrzega nas przed zgubnymi skutkami grzechu zaniedbania. Zastanawiając się nad wymową dzisiejszej przypowieści dochodzimy do kilku prostych wniosków:

Najpierw do tego, że wszystkie nasze talenty i zdolności są nie tylko owocem naszej zapobiegliwości, ile są darem Stwórcy.

Nikt na świecie nie jest totalnym beztalenciem; każdy posiada przynajmniej jeden talent i tylko nieumiejętność rodziców, nauczycieli, katechetów albo lenistwo samego ucznia może przyczynić się do tego, że talent ten zostanie zakopany.

Obdarzając ludzi różną ilość talentów, Pan Bóg na pierwszy rzut oka wydaje się niesprawiedliwy, bo sprawia, iż już na starcie ludzie znajdują się w nierównej kondycji. Ostatecznie jednak okazuje się On bardzo sprawiedliwym, dzięki temu, że od każdego z obdarowanych żąda na końcu tyle samo; zawsze 100% więcej od tego, czym go wcześniej obdarzył. Od 5 talentów następne pięć, od 2 następne dwa a od 1 następny 1 talent.

Talent otrzymany przez nas od Boga jest proporcjonalny do osobistych możliwości każdego z nas. Bóg daje człowiekowi tylko tyle talentów, ile ten jest w stanie rozwinąć swoimi własnymi siłami („każdemu według jego zdolności” [kata thn idian dunamin] według jego własnej dynamiki). Nie każdemu po równo, ale każdemu według jego możliwości.

A zatem, nie musimy patrzeć zazdrosnym okiem na to, że inni otrzymali więcej talentów, bo komu więcej dano, od tego też więcej będzie się wymagać. „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele powierzono, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12,48). Bóg nie żąda od nas rozwijania zdolności, których nie posiadamy (Arystoteles twierdził: człowiekowi godzi się starać tylko o taką wiedzę, która jest na miarę jego zdolności).

W ten sposób oddaje się prawdę o społeczeństwie, które składa się z silnych i słabych, bogatych i biednych. W każdym społeczeństwie słabi potrzebują silnych, aby doznali od nich pomocy a silni potrzebują słabych, aby mogli okazać się wobec nich wielkodusznością: „Człowiek, przychodząc na świat, nie posiada tego wszystkiego, co jest konieczne do rozwoju życia cielesnego i duchowego. Potrzebuje innych. Pojawiają się różnice związane z wiekiem, możliwościami fizycznymi, zdolnościami umysłowymi lub moralnymi, wymianą, z której każdy mógł korzystać, oraz z podziałem bogactw. ‘Talenty’ nie zostały równo rozdzielone. Różnice te są związane z planem Boga, który chce, by każdy otrzymywał od drugiego to, czego potrzebuje, i by ci, którzy posiadają poszczególne ‘talenty’, udzielali dobrodziejstw tym, którzy ich potrzebują. Różnice zachęcają i często zobowiązują osoby do wielkoduszności, życzliwości i dzielenia się; pobudzają kultury do wzajemnego ubogacania się” (KKK, 1936-1937)

Będąc wyposażonym w rozum i wolność, każdy z nas bierze osobistą odpowiedzialność za swój własny rozwój, za własne zbawienie. Wspomagany lub krępowany przez rodziców i pedagogów oraz otoczenie, człowiek pozostaje głównym autorem swojego własnego pomyślnego lub niepomyślnego losu.

Jedynym sposobem zachowania talentu jest jego stałe rozwijanie (np. ten, kto posiada talent do gry na pianinie, im więcej ćwiczy, tym większe ma szanse zostania mistrzem). „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”).

Nie istnieje rozwój z pominięciem wysiłku i cierpienia („Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując <przybrania za synów> – odkupienia naszego ciała” (Rz 8,22-23).

Grzech zaniedbania zaczyna się tam, gdzie rezygnujemy z rozwoju. W dziedzinie wychowania objawia się to m.in. przez zaniedbanie wychowania do inicjatywy, która jest jednym z istotnych elementów ewangelijnej postawy. Kara za gnuśność nie kończy się na ostrym napomnieniu i odebraniu niewykorzystanego talentu. Sługa leniwy zostaje ponadto ukarany wyrzuceniem „na zewnątrz w ciemności” (Mt 8,12; 22,13). Wielu sądzi, że do zbawienia wystarczy wystrzeganie się grzechu ciężkiego; sługa leniwy nie uczynił przecież nic złego; oddał właścicielowi otrzymane od niego pieniądze co do grosza; z punktu widzenia sprawiedliwości wymiennej nie wyrządził Panu Bogu krzywdy. A jednak marnując swój czas – ten najcenniejszy surowiec, jaki istnieje na ziemi – zasłużył na potępienie. Na końcu bowiem – już po naszej śmierci – będziemy sądzeni według ilości pomnożonych talentów; ze zdolności, jakie mogliśmy wykorzystać w twórczy sposób dla budowania królestwa Bożego na ziemi.

Wszystkie talenty jakie otrzymaliśmy mają ostatecznie na celu służyć większej chwale Bożej („a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność”). Pomnażać talenty, znaczy służyć tym, co się otrzymało dla dobra innych.

Końcową nagrodą za stuprocentowy rozwój otrzymanych talentów nie jest wcale odpoczynek, lecz jeszcze bardziej ambitne zadanie („nad wieloma cię postawię”).

2.      ORA

Druga sprawa to benedyktyńska modlitwa (ora), która ma dwie formy: najpierw wspólnie odprawianą liturgię chórową (opus Dei) a następnie medytacyjne – prowadzące do kontemplacji – czytanie Pisma świętego (lectio divina); (O. Augustyn Jankowski, Stosunek modlitwy do pracy w Regule Św. Benedykta). W samej Regule trudno jest odnaleźć jakiś szerszy traktat dotyczący życia duchowego czy czytania Pisma Świętego, ponieważ pod jej koniec św. Benedykt odsyła do tekstów, w których te zagadnienia są szczegółowo omówione, a ma on na myśli przede wszystkim pisma św. Jana Kasjana.

Prawdziwa i absolutna miłość do Chrystusa wyraża się zwłaszcza w modlitwie, która jest osią, wokół której obraca się codzienna rzeczywistość i całe życie benedyktyńskie. Podstawę tej modlitwy stanowi –słuchanie Chrystusa, który zwraca się do każdego mnicha, w jego aktualnej i niepowtarzalnej sytuacji. Który przemawia poprzez Pismo Święte i urząd kościelny, ale także przez słowa przeora i braci należących do wspólnoty.

Dla benedyktynów jednak – którzy poprzez swe śluby zobowiązują się do nieustannej służby Chrystusowi – modlitwa jest najważniejszym aspektem ich życia – ponieważ stanowi wyraz ich miłości i oddania Bogu. Św. Benedykt nawołuje swoich uczniów słowami: niech nic nie będzie ważniejsze od Służby Bożej”Jest to najlepszy wyraz pragnienia, aby ciągle przebywać blisko Pana.

„Panie otwórz wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę” – tymi słowami, zaczerpniętymi z psalmu 51, każdy benedyktyn rozpoczyna swój dzień, ponieważ dla mnichów niezwykle ważne jest praktykowanie Liturgii Godzin, potocznie zwanej brewiarzem, która od wieków stanowi formę uświęcania czasu. Sprawują ją oni wspólnotowo w swoich kościołach i kaplicach, niezmiennie przez wieki śpiewając psalmy, którymi wspólnota zakonna zwraca się do Boga jako do swego najlepszego Ojca i przyjaciela. Poszczególne godziny kanoniczne tak przeplatają się z pracą i odpoczynkiem, że stanowią nieodłączną całość służby Bożej, którą podejmują duchowi synowie św. Benedykta. W psałterzu zakonnicy odnajdują wytchnienie od pracy, pocieszenie w trudnościach, radość i pokój z otrzymanego dobrodziejstwa, jak również sposób, na wyrażenie błagania o odpuszczenie grzechów i próśb za potrzebującymi. Nieprzypadkowo św. Benedykt poświęcił w swojej Regule tak wiele miejsca opisowi układu oficjum, czyli modlitwy psalmami, zalecając, by mnisi nieustannie mieli ją we czci i z gorliwością oddawali się tej modlitwie. Serce przepełnione psalmami staje się bardziej otwarte na bliźnich i posłuszne natchnieniom Ducha Świętego.

Liturgia Godzin nie stanowi jednak jedynej formy modlitwy, jaką praktykują mnisi. Duchowość monastyczna zna wiele form i praktyk modlitewnych, jak choćby modlitwa Jezusowa, opierająca się na nieustannym powtarzaniu słów „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”, inne rodzaje modlitwy monologicznej, zakorzenione w medytacji nad wybranymi wierszami z Pisma Świętego lub nad samym imieniem Jezus. Ponadto czas, który pozostaje zakonnikom pomiędzy pracą i modlitwą wspólną, poświęcają oni często właśnie na praktykę modlitwy osobistej, wewnętrznej, która jest nieco odmienna dla każdego benedyktyna, bo stanowi wyraz jego osobistej pobożności. Bez względu jednak na indywidualne predyspozycje, wszystkich cechuje ten sam ideał przebywania jak najbliżej Chrystusa, by pod jego skrzydłami doznać pomocy i pocieszenia.

Ponadto benedyktyni poważnie traktują też kwestię milczenia, które jest naturalnym środowiskiem wsłuchiwania się w głos Chrystusa i rozważania Jego tajemnic. Podobnie jak wdech nieustannie połączony jest z wydechem, tak też w życiu mnicha śpiew psalmów nieustannie połączony jest z milczeniem, które dopełnia to, co „Duch sprawia w sercach wierzących, czyniąc wszystko nowym i dobrym” (Modlitwa benedyktyńska). Autentyczny mnich wystrzega się więc próżnych słów a jego modlitwa nie wyraża się w wielosłowiu, lecz w czystości gorącego serca i we łzach skruchy (por. Reguła 20,3;52,4).

Liturgia Godzin harmonizuje dalej z celebracją Mszy świętej, stanowiąc jej dopełnienie i niejako rozciągając jej owoce na cały dzień. Modlitwa brewiarzowa – współbrzmiąc z mszalną Liturgią Słowa – jest niezwykle cennym narzędziem, dzięki któremu zakonnicy mogą nieustannie ćwiczyć się w kontemplacji Boga i dążyć do realizacji własnego powołania do świętości.

3.      LABORA

Trzecim i ostatnim tematem jest benedyktyńska praca (labora). Św. Benedykt – jako trzeźwy realista i typowy Rzymianin – dostrzega szczególną wartość pracy ludzkiej, a zarazem towarzyszący tej pracy trud.

Ten aspekt pracy jakim jest trud, najłatwiej można odkryć zwracając się do oryginalnego języka Reguły,  łacina bowiem odróżnia neutralne pojęcie pracy (wyrażane takimi słowami, jak: opus, opera, operari, operarius) od jej subiektywnego składnika, jakim jest przykry trud (czyli labor).  Labor u klasyków oznacza poza pracą także trud, mozół, ból, cierpienia tak fizyczne, jak duchowe. Odpowiednio do tego czasownik laborare, to nie tylko pracować, ale także trudzić się, kłopotać, uginać się pod ciężarem.

To rozróżnienie jest obecne w Regule. Jej główny rozdział 48. ma w swoim tytule neutralną „pracę”, czyli opusLabor natomiast i związany z nim trud pojawia się „w kuchni, w spiżarni, usługując przy stole, w piekarni, w ogrodzie, wykonując jakieś rzemiosło” (Reguła 46,3-5). Tego rodzaju praca stanowi źródło utrzymania mnichów: „Gdyby warunki miejscowe lub ubóstwo kazały braciom własnoręcznie zbierać plony, niechaj się tym nie martwią, bo właśnie wówczas są prawdziwymi mnichami, jeśli żyją z pracy rąk swoich, jak Ojcowie nasi i Apostołowie” (48,17-22). Kolejne wieki wykazywały, jak dobroczynnie na życie mnisze wpływa praca także fizyczna.

Św. Benedykt bał się bezczynności mnichów. Jego obserwacje poczynione przez długie lata złożyły się na doświadczenie, które mu podyktowało szereg przestróg i zarządzeń, zmierzających do tego, by dać głębokie podstawy etyczne pracy mniszej. I tak wśród „narzędzi” dobrych uczynków – w czwartym rozdziale Reguły – „trzeba, aby bracia byli zajęci” (48,3).

Takim „zajęciem” jest dla mnicha także czytanie. Stąd znamienne zarządzenie Świętego: „Przede wszystkim należy wyznaczyć jednego lub dwóch starszych mnichów. W godzinach, w których bracia mają zajmować się czytaniem, będą oni obchodzić klasztor i patrzeć, czy nie znajdzie się brat opieszały (acediosus), kto nic nie robi albo gada zamiast pracowicie czytać (non est intentus lectioni) i nie tylko sam nie odnosi żadnego pożytku, lecz jeszcze innych rozprasza […]. Żaden brat nie powinien też rozmawiać z drugim bratem w porze niewłaściwej” (48,36-45.50 n).

Pracujący mnich może jednak popaść w inny błąd, gdy jego praca nie jest ożywiona właściwą intencją. Rozdział 57. Reguły – O rzemieślnikach klasztornych – zawiera w tym względzie cenne normy: „Jeśli są w klasztorze rzemieślnicy, niechaj z całą pokorą uprawiają swoją sztukę, gdy im opat na to zezwoli. Gdyby jednak ktoś z nich pysznił się swoją umiejętnością, sądząc, że przynosi jakąś korzyść klasztorowi, trzeba go od tej pracy odsunąć i już do niej więcej nie dopuszczać, chyba że się upokorzy i opat mu ponownie rozkaże wykonywać ów zawód” (57,2-8). Tej zasady nie uznałby za słuszną dzisiejszy kierownik przedsiębiorstwa, dbały tylko o jego produktywność. Tymczasem klasztor nie jest tylko zakładem pracy, a jego przełożony – to nie obrotny manager, lecz ojciec zatroskany przede wszystkim o duchowe dobro podopiecznych.

Kto dzisiaj przypatruje się wielowiekowej działalności zakonu benedyktynów, ten jest skłonny do wysunięcia na czoło ich pracy kulturotwórczej, a więc przede wszystkim umysłowej. Tymczasem o niej właśnie Reguła nic mówi. Ta pozorna luka została szybko wypełniona. Kasjodor (+ 560) w swoim Vivarium organizuje dla braci – posiadających rzadką wówczas umiejętność pisania – specjalne scriptorium, służące nie tylko do przepisywanie rękopisów Pisma Świętego, ale i pism rzymskiego antyku. Potrzeby misyjne, ewangelizacyjne, spowodowały konieczność regularnego studium teologii, a  później także wielu nauk świeckich.

W końcu jednak praca benedyktyna – podobnie jak i jego modlitwa – służy temu samemu celowi: „Aby we wszystkim Bóg był uwielbiony” (Reguła 57, 9; 1 P 4,11). Każda czynność ma być tu uwielbieniem Boga. Nie ma znaczenia, co się robi, ale jak się to robi, ponieważ nawet najmniej ceniona praca – gdy wykonywana jest dla Boga – posiada swoją ogromną wartość (por. św. Jan Paweł II, List Apostolski Sanctorum Altrix (Żywicielka Świętych) wydany z okazji 1500. rocznicy urodzin św. Benedykta – 11.07.1980).

Reguła (O kapłanach klasztornych, 62)podkreśla mocno potrzebę ducha pokory i karności zakonnej benedyktyńskiego kałana: „Wyświęcony zaś [benedyktyn] niech się wystrzega wyniosłości i pychy. Niech się nie ośmiela robić czegokolwiek ponad to, co mu zleci opat. Powinien wiedzieć, iż [od tej chwili] musi się tym bardziej podporządkowywać karności zakonnej. Niech z racji swojej godności kapłańskiej nie zapomina o posłuszeństwie należnym Regule i nakazanej przez nią karności, lecz coraz gorliwiej dąży do Boga, czyli coraz bardziej Boga miłuje”.

ZAKOŃCZENIE

Na koniec módlmy się więc: Ojcze Benedykcie, Nauczycielu i Przewodniku mnichów, nadziejo i pomocy wszystkich, którzy całym sercem zwracają się do Ciebie, Twojej opiece polecamy dzisiaj tego naszego brata, który za chwilę zostanie wyświęcony na kapłana. Przez zasługi Twojego świętego życia strzeż go od wszystkiego, co zagraża jego duszy i uproś mu łaskę szczerej pokuty. Daj mu, aby – wzbogacony łaskami i darami Ducha Świętego – mógł godnie we wszystkim chwalić Ciebie, Boga Ojca Wszechmogącego. Amen.