Wielki Czwartek – Missa Crismatis

17-04-2014
1662
fot. Robert Woźniak
fot. Robert Woźniak
fot. Robert Woźniak

Ekscelencjo Księże Arcybiskupie Seniorze, Księża Biskupi,
Prowincjałowie i Wyżsi Przełożeni Zakonni,
Ojcze Szmydki – nowy Dyrektorze Generalny Papieskiego Dzieła Rozkrzewienia Wiary w rzymskiej Kongregacji Ewangelizacji Narodów,
Księże Tomaszu – pracowniku Nuncjatury Apostolskiej w Brazylii,
Kapituło Katedralna,
Władze i Profesorowie Wydziału Teologicznego,
Moderatorzy Arcybiskupiego Seminarium Duchownego,
Drodzy Bracia Kapłani,
Diakoni i Klerycy,
Ministranci i członkowie służb liturgicznych,
Umiłowani Bracia i Siostry w Chrystusie, który w dniu dzisiejszym ustanowił sakrament Eucharystii i Kapłaństwa!

Wielki Czwartek jest świętem kapłanów. W ten dzień przybywamy do Katedry Poznańskiej i stajemy tutaj we wspólnocie prezbiterium Kościoła, który jest w Poznaniu. Przychodzimy w poczuciu wielkiej rangi dzisiejszego dnia, który łączy nas z kapłanami całego świata. Dzisiaj – w Wielki Czwartek – kapłani całego świata gromadzą się podobnie jak my wokół swoich biskupów, ażeby wypowiedzieć słowa potwierdzające ich tożsamość, które i my chcemy dzisiaj wypowiedzieć. Powiedzieć nie tylko słowami, ale całą naszą duszą. Wypowiedzieć to ową jedyną i niezwykłą liturgią Wielkiego Czwartku, która nasze kapłańskie jestestwo przyjmuje w siebie, aby poprzez nie wypowiadać niezgłębione tajemnice Boże.

W ubiegłym roku medytowaliśmy tego dnia nad misterium olejów święceń kapłańskich. W tym roku chciałbym zwrócić Waszą – moi Współbracia – uwagę na następny znak, za pośrednictwem którego został nam przekazany sakrament kapłaństwa. Pragnę podjąć medytację nad znaczeniem rąk.

1. RĘCE

Wiemy, że – z punktu widzenia ludzkiego – ręce są skarbnicą informacji o rozmówcy. Wprawdzie odczytywanie sygnałów z rąk różni się nieco w zależności od kultury, ale dość łatwo można dowiedzieć się o intencjach człowieka z ustawienia jego rąk.

Kiedy ludzie są całkowicie otwarci i uczciwi i pragną to pokazać, wówczas ukazują rozmówcy wnętrze jednej lub obu dłoni. Jest to gest nieświadomy. Podobnie też – dzięki ułożeniu dłoni – można przypuszczać, że dana osoba kłamie. Jak dzieci chowają dłonie za plecami, kiedy chcą coś ukryć, tak też dorośli chowają dłonie w kieszeniach lub pod skrzyżowanymi rękami.

Gdy rozmówca trzyma ręce wnętrzem do góry, to znaczy, że interesuje go prowadzona konwersacja natomiast, kiedy dłonie zwrócone są do dołu, osoba ta prawdopodobnie potrzebuje zmiany tematu.

Wiele informacji można też odczytać ze sposobu podawania dłoni. Gdy ściskamy ręce, trzymanie dłoni wnętrzem do góry uważane jest za zachowanie pozbawione agresji i uległe. Natomiast dłoń skierowana wnętrzem do dołu informuje o przekazywaniu polecenia od zwierzchnika do podwładnego.

Bardzo źle odbierane jest przywitanie „miękkie”, poprzez podanie ręki bez energii. Osoby, które tak ściskają ręce są postrzegane jako słabe, podporządkowane i nerwowe. Z kolei silne i zdecydowane przywitanie bywa uważane za znak odwagi, determinacji i szczerości.

2. RĘCE BOGA

Ręce mówią wiele w tzw. mowie ciała. Jeszcze więcej mówią o tajemnicy sakramentu kapłaństwa. Kiedy – jako kapłani – myślimy o znaku jakim jest ręka, podświadomie przypominamy sobie boską rękę, z którą spotkaliśmy się przed setkami tysięcy lat.

W drugim opisie stworzenia człowieka czytamy: „Gdy Pan Bóg uczynił ziemię i niebo, […] wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,4.7). Jest to pierwsza wzmianka o tym, że nasze istnienie materialne zostało ukształtowane ręką Boga. Podczas gdy całe stworzenie zostało powołane do życia Słowem Boga, jedynie człowiek nie powstał dzięki Słowu Boga, ale wyszedł z ręki Boga. Ten akt dotyczy wyłącznie człowieka, co podkreśla jego godność pośród stworzeń.

Wiemy, że „rękę” Boga trzeba rozumieć tutaj w sensie metaforycznym. „Tora mówi językiem człowieka”, czyli w odniesieniu do Boga stosuje takie wyrażenia, które mogą być zrozumiane przez wszystkich. Z tej to przyczyny opis Boga zawiera w sobie pojęcie cielesności po to, by móc wyrazić Jego istnienie. Narządy ciała z kolei są – w metaforyczny sposób – przypisane Bogu, po to, aby wyrazić, że dokonuje On określonych działań (Majmonides, Przewodnik błądzących, cz. I, s. 63.104). Dzieje się tak, ponieważ większość ludzi nie może wyobrazić sobie istnienia, które nie miałoby związku z ciałem. Tora mówi językiem człowieka; w odniesieniu do Boga używa antropomorfizmów, które winniśmy interpretować w sensie duchowym.

Tak więc – na długo przed święceniami – nasze ciała miały do czynienia z „ręką” Boga. To prawo nie zostało uchylone nawet w przypadku Chrystusa: „Przeto, przychodząc na świat, mówi: Ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś ciało” (Hbr 10,5). W Adamie zostaliśmy ukształtowani „ręką” Stwórcy, a następnie powołani do życia przez Jego tchnienie. W ten sposób Stwórca przygotował nasze ciało do służby kapłańskiej.

Jesteśmy świadomi ograniczeń tego ciała: „Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie” (Ga 5,17). Wiemy, jak bardzo nasza cielesność rzutuje na kwestię żywej wiary: „Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków” (Jk 2,26). Do tego też – w pewnym sensie – odnoszą się słowa fikcyjnego „Listu papieża Celestyna VI do kapłanów”, zredagowanego przez Papiniego: „Niestety, są i tacy, co wegetują w grzesznej i tępej rezygnacji, a ich ocknienia nie zawsze mają za skutek wtórne odrodzenie. Znam smętki samotnego czuwania, żale odżywiane tęsknotą, zasadzki niespokojnego umysłu, powolność zmysłów, szatańskie podszepty w lat naszych południe, wierzganie w młodości, pobłażanie sobie w starości, ciągoty grzechu, co atakuje wyobraźnię, ułudne wygody wspólnego życia, wyskoki pychy, może nie ugłaskanej, nie zawsze jednak poskramianej, wyrachowane tchórzostwo, jako skutki nałogów” (Jan Papini, List papieża Celestyna VI do kapłanów, w: ks. M. Sikora, Śladami Jana XXIII i Jana Pawła II do Ars. Refleksje nad kapłaństwem, Poznań 2014, 102).

3. RĘCE CHRYSTUSA

Drugie dotknięcie ręki Bożej spotkało nas – dzięki Duchowi Świętemu – w centrum obrzędów przekazania sakramentu kapłaństwa. Gest nałożenia rąk przez biskupa – a potem współbraci kapłanów – przyniósł nam błogosławieństwo, powołanie do szczególnego urzędu. Ten gest uzmysłowił nam, że kapłan nie jest przedstawicielem ludzi, lecz przedstawicielem Boga. Nie ludzie wybierają kapłana, aby reprezentował ich przed Bogiem, ale Bóg wybiera kapłana, aby przez niego spotkać się z ludźmi. W Dziejach Apostolskich czytamy: „Gdy odprawili publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem». Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich” – Dz 13,2-3).

Gdy biskup włożył swoje dłonie na naszą głowę, tym gestem Jezus powiedział do nas: należysz do Mnie. Strzegą cię moje dłonie. Jesteś w moich dłoniach i właśnie dzięki temu znajdujesz się w przestrzeni mojej miłości. Strzeże cię moje serce. Pan uczynił nas swoimi przyjaciółmi: powierzył nam wszystko. Powierza nam nawet samego siebie. Jakże wielkie to zaufanie! On naprawdę powierzył się naszym rękom.

Następnie nasze dłonie zostały namaszczone olejem, będącym znakiem Ducha Świętego i Jego mocy. Te dłonie są wyrazem naszego działania. One są instrumentem naszego zmagania się ze światem, „wzięcia świata we własne ręce”. Przez gest namaszczenia naszych rąk Pan pragnie, aby w świecie stały się Jego rękami. Chce, aby nie były narzędziami służącymi do przywłaszczania sobie rzeczy, ludzi i świata, lecz by przekazywały Jego boski dotyk, oddając się na służbę Jego miłości. On pragnie, by były one narzędziami służby. Jeśli bowiem ręce każdego człowieka są symbolem jego zdolności rozporządzania światem, to namaszczone dłonie kapłańskie winny być znakiem jego zdolności twórczego kształtowania świata z miłością (por. Benedykt XVI, Nasze ręce niech się staną rękami Chrystusa. Msza św. Krzyżma w Wielki Czwartek – 13.04.2006)

4. KAPŁAŃSKIE RĘCE

a. Po nałożeniu rąk biskupich zaczęła się historia naszych kapłańskich rąk. Na początku entuzjazm i przekonanie, że połów dusz jest w zasięgu ręki. Potem przerażenie wielkością zadania i niedoskonałością naszej nędzy: „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,8). On jednak – z wielką dobrocią – wziął nas za rękę i powiedział: „Nie bój się! Jestem z tobą. Nie zostawiam cię samego i ty Mnie nie opuszczaj!”

Czasami zasmucają nas podnoszące się fale antyklerykalizmu. Zwalczające się obozy szukają, na kogo przelać niechęć, ofiarą staje się stan duchowny. Duchowieństwo nie interesuje się antyklerykalizmem, bo i tak – bez względu na okoliczności – musi robić to, co do niego należy. Antyklerykalizm natomiast jest groźny dla ludzi świeckich, ponieważ podważa ich zaufanie do kapłana (ks. E. Staniek, Kapłaństwo).

Być może przydarzyło się nam w takich okolicznościach to, co przydarzyło się Piotrowi, gdy idąc po falach na spotkanie z Panem, spostrzegł nagle, że zaczyna tonąć. Wołaliśmy: „Panie, ratuj mnie!” (Mt 14, 30). Ale On ujął nas za rękę i nadał nam lekkość, wynikającą z wiary i pozwalającą wypłynąć na powierzchnię wody.

W jak wielką władzę wyposażył nasze ręce Chrystus! Przede wszystkim dał im moc oczyszczania z grzechów. Jest to największa moc, jaka istnieje na ziemi. Wszyscy psychoanalitycy razem wzięci nie dysponują taką mocą, jaką dysponuje kapłańska ręka. Oni mogą wysłuchać win, mogą pomóc człowiekowi w otwarciu, ale nie usuną ciężaru gniotącego serce człowieka wyrzutami sumienia. Kapłan dotykając serca uwalnia je z poczucia winy, czyli z największego nieszczęścia, jakie może dosięgnąć człowieka.

Uświęcająca moc kapłańskiej ręki to wielki cud, jaki istnieje na ziemi. W tych rękach Chrystus zostawił samego siebie pod postacią chleba i wina. Chleb i wino są mu posłuszne. Cokolwiek prezbiter weźmie w swoje ręce, czegokolwiek dotknie, może uświęcić. Uświęca rzeczy i uświęca ludzi, nawet wówczas, gdy sam jest grzeszny. To jest Boża moc. To największy skarb ziemi.

b. Czy w pełni wykorzystaliśmy w minionym roku moc naszych kapłańskich rąk? Ostre wyrzuty z tytułu zaniedbania naszych obowiązków czyni każdemu z nas „List papieża Celestyna VI do kapłanów” – odnaleziony po mistrzowsku przez ks. Feliksa Lenorta, a wydany przez ks. Mariana Sikorę, „męża wielkiej pobożności” w jego książeczce: „Śladami Jana XXIII i Jana Pawła II do Ars”. Czytamy tam zwrócone do nas wszystkich słowa: „Jeżeli dzisiejsze nieszczęścia ludzkości są następstwem porzucenia chrześcijaństwa, odchrześcijanienia się chrześcijan, nie nawracania się chrześcijan, kto, jeśli nie wy, ma wziąć na siebie większe brzemię winy? […]

Bądźcie ogniem, a wszyscy przybiegną rozgrzać przy was swe serce. Bądźcie upojeni, a wszyscy śpiewać będą z wami pieśń wolności, nawet w płomieniach płonącego stosu. Lecz wasze ręce nie płoną, wasze słowa nie goreją, oczy nie rzucają błyskawic, blade i szare są zwykle wasze twarze, jak u mieszkańców podziemi […] Czy nie rozumiecie, że tylko szaleństwo krzyża, może sprowadzić ludzkość z powrotem na drogę rozsądku? […] Wielu z was to zwyczajni, zda się, urzędnicy Kościoła: odźwierni, pedlowie, pisarczyki i buchalterzy, a nie bezsenni, żarliwi i świadomi swej władzy apostołowie. Wielu z was to zaspani i zmechanizowani administratorzy Sakramentów, a nie świadkowie, wyznawcy i promienne wzory prawdy, która zstąpiła z ust Odkupiciela. […] Wasze głosy to skład wyuczonych na pamięć frazesów, wasze serca to często bądź kamień, […], uszy zaś łatwiej słuchają podszeptów ziemi niż głosów nieba, że już nic nie powiem o zamiłowaniu do wygód i lęku przed śmiercią. […] Nie mówię i nie chcę mówić, że zaniedbujecie swe obowiązki. […] Ale dla prawdziwego kapłana Chrystusowego, […] najwyższy obowiązek leży poza zwykłymi i obowiązującymi powinnościami. Wezwano nas na wiekuisty bój: zaprzestać walki znaczy dla nas to samo co umrzeć. […] Nie nad zepsuciem waszym boleję, ale nad waszą miernotą. […] Wiele jest przyczyn tego opuszczenia i nie wszystkie tkwią w was. Lecz może nie zastanawialiście się nad tym, że wasza oziębłość oddala gorące dusze, wasza małoduszność odpycha szlachetne jednostki, wasza ograniczona wierność zraża spragnione wyżyn serca, że zbyt skrupulatna ciasnota myśli zniechęca wolne umysły. Często zachodzi podejrzenie, że religia jest wyłącznie waszą dziedziną, że chrześcijaństwo to wasz monopol, że Kościół to dla was tylko zarezerwowane dominium. […] Musicie z żarliwością, o wiele większą szukać dalekich, opornych, buntujących się, wygnańców, niedowiarków, niechrześcijan, bezbożników i dać im odczuć z nieodpartym naciskiem swej miłości, wielkość i niewzruszalność naszej wiary. […] Zechciejcie być czymś więcej niż ludźmi” (Jan Papini, List papieża Celestyna VI…, ss. 103-114 passim).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec więc módlmy się za siebie nawzajem, aby słabości i trudności, z jakimi się zmagamy, nie osłabiały w nas radości powołania i nie pomniejszały entuzjazmu, z jakim winniśmy pełnić naszą misję.

Chwała Tobie, Przenajświętsza Trójco, źródło i początku naszego powołania. Chwała Tobie Ojcze, który myślałeś o nas, chciałeś nas i umiłowałeś od wieków; Synu, który wybrałeś nas i powołałeś do uczestnictwa w Twym jedynym i odwiecznym kapłaństwie; Duchu Święty, który obdarzyłeś nas swoimi darami i konsekrowałeś nas świętym namaszczeniem.

W dzisiejsze święto kapłańskie wyrażam każdemu z obecnych tutaj Kapłanów moją serdeczną wdzięczność za Waszą całoroczną, ofiarną posługę Ludowi Bożemu w diecezji i poza jej granicami. Za Wasze bycie autentycznymi kapłanami. Z wdzięcznością odnówmy teraz nasze „tak” na powołanie, które otrzymaliśmy bez naszych zasług.

W Wielki Czwartek nie możemy zapomnieć o naszych chorych współbraciach – w szczególności o Ks. Kaiserze, Ks. Łukowiaku i Ks. Piaskowskim – a także o starszych, nieobecnych w katedrze Kapłanach, którzy nadal uczestniczą w budowaniu Kościoła, dopełniając w swoim ciele „braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24).

Ty, Maryjo, Matko Chrystusa, która wraz z apostołem Janem przyjęłaś nas pod krzyżem jako swoich umiłowanych synów, czuwaj nieustannie nad naszym powołaniem. Tobie zawierzamy lata posługiwania, jakie z Bożej Opatrzności nam jeszcze zostały.

Życzę każdemu z Was oraz Waszym wspólnotom parafialnym błogosławionych świąt Zmartwychwstania Pańskiego!