Homilia: Nie płacz! Zjazd biblistów (Legnica – 19.09.2017)

20-09-2017
1890

Dzisiejszy fragment Ewangelii objawia nam Jezusa potężnego w czynie, który realizuje swój mesjański program, ogłoszony uroczyście w nazaretańskiej synagodze: „Posłał Mnie [Pan], abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, niewidomym przejrzenie, abym uciśnionych odsyłał wolnymi…” (Łk 4,16-18).

1. CUD FIZYCZNY

W ten właśnie program wpisuje się wskrzeszenie jedynego syna wdowy z Nain. Bezlitosna śmierć zabrała właśnie jedynego syna jego matce. Jej położenie stało się bardzo trudne. Wdowy miały wówczas niewiele praw, nie mogły np. dziedziczyć po zmarłym mężu. Po śmierci męża były zależne od swoich synów lub krewnych męża, pozostając niekiedy bez środków do życia. Stąd wdowa z Nain płacze gorzkimi łzami nad śmiercią syna oraz nad sobą.

„Widząc ją Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: ‘Nie płacz!’ ”. Jezus ma miłosierne oczy, które nie odwracają się od ludzi, ale dostrzegają ludzkie cierpienie. On zachowuje się jak Samarytanin z przypowieści, który widząc poturbowanego człowieka, poruszony współczuciem ratuje mu życie. Poruszają się jego wnętrzności (gr. splanchna; hebr. rahamim), ujawniające jego dobroć, serdeczność i współczucie. Podobnie płakał wizjoner Apokalipsy wobec niemożności zrozumienia sensu ludzkich losów, pełnych cierpienia i śmierci. Otrzymał wtedy z nieba podobną odpowiedź: „Przestań płakać! Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy…” (Ap 5,5).

Potem Jezus „przystąpił, dotknął się mar”. Dotknięcie mar pogrzebowych oznaczało zaciągnięcie przez Niego nieczystości rytualnej (Lb 19,11.16). Lecz Jezus jest tak bardzo wrażliwy na ludzkie cierpienie, że nie zważa na legalną nieczystość, podobnie jak w przypadku trędowatego (Łk 5,13), krwawiącej kobiety (Łk 8,45), czy publicznej grzesznicy (Łk 7,39). Przeciwnie, pokazuje, że przyszedł wziąć na siebie grzech świata (J 1,29), czego nie mógł dokonać przed Nim żaden z proroków.

„Młodzieńcze, tobie mówię wstań!” Jezus nie modli się – podobnie jak Eliasz czy Elizeusz (1 Krl 17,19-21; 2 Krl 4,33-35) – o wskrzeszenie, ale rozkazuje śmierci cofnąć się.

„Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce”. Spełniło się proroctwo: „umarli zmartwychwstają” (egeirontai; Łk 7,22). Przywrócony życiu syn podnosi się i zaczyna rozmawiać z matką. W ten sposób zrealizowało się to, na co zwrócił uwagę ewangelista Jan: „Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce” (J 5,21).

„A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: ‘Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg łaskawie nawiedził lud swój’ ”. Chóralne wielbienie Boga przez tłum staje się jakby echem tego cudu. W obliczu jawnej manifestacji mocy Bożej rodzi się podziw i niepohamowana radość, która jak fala rozchodzi się szeroko, poruszając ludzkie serca (Łk 2,20; 17,15; 24,52). W osobie Jezusa Życie wtargnęło w dramat śmierci, żałoby i rozpaczy, ofiarując nowy początek nie tylko wdowie i jej synowi, ale także wielu innym, którzy na swej drodze spotkali Zbawiciela.

W tym prostym, dosłownym komentarzu nie ma nic nadzwyczajnego, poza samym cudem.

2. CUD DUCHOWY

Nadzwyczajny natomiast pozostaje dla nas sens duchowy tego wydarzenia, ponieważ: „Pozostajemy wierni intencjom zawartym w tekstach biblijnych tylko w takiej mierze, w jakiej staramy się odkryć, w ich sformułowaniach, rzeczywistość wiary, którą one wyrażają, i jeśli łączymy tę rzeczywistość z doświadczeniami ludzi wierzących naszych czasów”. Wiemy przecież, że:

„Littera gesta docet, quid credas allegoria,
Moralis quid agas, quo tendas anagogia”

Sens duchowy to „sens wyrażany przez teksty biblijne, odczytywane pod natchnieniem Ducha Świętego w kontekście tajemnicy paschalnej Chrystusa i nowego życia, któremu ta tajemnica daje początek. […] Jest więc rzeczą normalną odczytywać Pismo święte w świetle tego nowego kontekstu, którym jest życie w Duchu Świętym (Verbum Domini, 37).
a. Idąc więc tropem sensu duchowego tej sceny – św. Augustyn powie – pod wrażeniem wskrzeszenia młodzieńca z Nain pozostają wszyscy wierzący, lecz jedni pozostają pod wrażeniem cudów cielesnych a inni pod wrażeniem cudów duchowych (Sermo 98). Tymczasem to, co nasz Zbawiciel dokonał w sensie materialnym, pragnął, by było rozumiane także w sensie duchowym. Ważniejszą bowiem rzeczą jest wskrzesić duchowo kogoś, kto ma żyć wiecznie, aniżeli wskrzesić fizycznie tego, który musi ponownie umrzeć w sensie cielesnym.

Z fizycznego wskrzeszenia do życia młodzieńca z Nain ucieszyła się matka wdowa, z wskrzeszenia duchowego – jakie dokonuje się tak często w ciągu każdego dnia – cieszy się Matka Kościół. Nad śmiercią fizyczną młodzieńca płakało wielu ludzi, nad śmiercią duchową niewielu się wzrusza. A jednak myśli o nich Zbawiciel, który zna tych, którzy umarli duchowo i który przyszedł po to, aby obdarzyć ich życiem. Gdyby bowiem Zbawiciel nasz nie przyszedł, aby wskrzeszać zmarłych, apostoł Paweł nie powiedziałby: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5,14).

Dla apostoła także ci, którzy zmarli w sensie fizycznym, nazywani są „śpiącymi”. Wszyscy bez wyjątku – tak umarli w sensie fizycznym, jak i umarli w sensie duchowym – według Chrystusa „śpią” a On może ich zbudzić. Dla Chrystusa młodzieniec z Nain „spał”, kiedy Jezus rozkazał mu: „Młodzieńcze, tobie mówię wstań!”. Nikt nie wybudza tak łatwo człowieka akurat śpiącego na łóżku tak łatwo, jak nasz Zbawiciel „budzi” tych, którzy leżą pochowani w grobie.

Któż może nam powiedzieć, ilu zmarłych – w sensie fizycznym – wskrzesił Jezus? Z pewnością było ich wielu, co potwierdza ewangelista Jan: „Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, jakie trzeba by napisać” (J 21,25). Bez wątpienia wielu ludzi zostało wskrzeszonych przez Jezusa, lecz tylko opisy trzech wskrzeszeń się zachowały do naszych czasów.

b. Przyjrzyjmy się więc temu, czego chciał nas nauczyć Jezus dzięki tym trzem wskrzeszeniom.

Pierwszym z nich było przywrócenie do życia córki Jaira, zwierzchnika synagogi (Mt 9,18-19.23-25). Jej ojciec zwrócił się do Jezusa z prośbą: „Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie”. Jezus więc wstał i wraz z uczniami poszedł za nim i powiedział przełożonemu synagogi: „Nie bój się, wierz tylko!” (Mk 5,36). Przybył do domu, gdzie przygotowano już pogrzeb: „zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy” i powiedział ludziom: „Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi”. Jezus powiedział prawdę; dla Tego, przez którego mogła zostać obudzona, dziewczynka tylko „spała”.
Drugim – zapamiętanym w Piśmie – cudem było wskrzeszenie młodzieńca z Nain. Słyszeliśmy przed chwilą, w jaki sposób został wskrzeszony. Zbawiciel zbliżył się do bramy miasta, gdy niesiono zmarłego młodzieńca do grobu i wzruszony płaczem matki powiedział: „Młodzieńcze, tobie mówię wstań! Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce”.

Trzecie wskrzeszenie dotyczyło Łazarza. On z kolei został wskrzeszony w grobie, lecz także w tym przypadku Zbawiciel mówi o „śnie”: „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić” (J 11,11). Uczniowie – przekonani, że mówi o chorobie Łazarza – powiedzieli do Niego: „Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje”. Ale Jezus mówił o śmierci fizycznej Łazarza. Ujawniając otwarcie uczniom prawdę Jezus powiedział: „Łazarz umarł” (J 11,12-14). Obie wypowiedzi Zbawiciela były prawdziwe; dla was Łazarz umarł, dla mnie on „śpi”.

Te trzy wskrzeszone osoby symbolizują trzy rodzaje grzeszników, którzy również dzisiaj bywają wskrzeszani przez Chrystusa.

W momencie wskrzeszenia córka Jaira znajdowała się wewnątrz domu; jeszcze nie została wyniesiona na zewnątrz do grobu. Tam została wskrzeszona i oddana rodzicom. Młodzieniec z Naim z kolei nie znajdował się już we wnętrzu własnego domu, lecz został już wyniesiony z domu, choć nie leżał jeszcze złożony w grobie. Łazarz tymczasem już od trzech dni leżał w grobie.

Trzy wskrzeszone osoby symbolizują trzy rodzaje grzeszników. Pierwszy rodzaj grzeszników przypomina córkę Jaira. Oni zgrzeszyli już w swoich myślach, lecz jeszcze nie zrealizowali tego w czynach. „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,28). Wprawdzie nie zbliżył się do niej na sposób cielesny, ale już w swoim sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa. Umarł we wnętrzu własnego sumienia, lecz fakt ten nie był znany publicznie. Ale – kiedy tylko usłyszał słowo Chrystusa „tobie mówię wstań!” – natychmiast – „w swoim domu”, to znaczy w swoim sumieniu – powraca do życia.

Drugi rodzaj grzeszników nie poprzestaje na myśli, ale przechodzi do działania. Podobny jest on do umarłego, którego wyniesiono już z domu, ale jeszcze nie doniesiono do grobu. To, co było w nim ukryte, stało się jawne. Podobnie jak młodzieniec z Nain, tak i tego rodzaju grzesznik, jeśli zostanie napomniany, na głos Chrystusa powstanie żywy. Popełnił w grzech, lecz nie popadł we wieczną ruinę.

Trzeci rodzaj grzeszników to ci, dla których grzech stał się nawykiem (abitudine), tak że nie dostrzegają już oni zła a nawet bronią złych uczynków i złoszczą się, kiedy zostaną przyłapani. Tak właśnie zachowali się sodomici, gdy usłyszeli reprymendę sprawiedliwego Lota: „który uginał się pod ciężarem rozpustnego postępowania ludzi nie liczących się z Bożym prawem” (2 Pt 2,7). Powiedzieli oni O Locie: „Sam jest tu przybyszem i śmie nami rządzić!” (Rdz 19,9). W Sodomie owo zboczenie stało się zwyczajem, tak że występek został nazywany cnotą a cnota występkiem. Oskarżonym został sprawiedliwy, zamiast tych, którzy praktykowali występek. Ten rodzaj grzeszników, zniewolonych złym nawykiem, przypomina groby, które już cuchną, podobnie jak Łazarz. Kamień, który spoczywa na grobie ilustruje grzeszny ciężar nawyku, która obciąża duszę i nie pozwala jej ani oddychać ani podnieść się. Tego rodzaju grzesznicy – po wielu napomnieniach ze strony ludzi – pozostawieni ich własnym myślom, powoli zaczynają pojmować w jak godnej pożałowania znaleźli się sytuacji. Czując obrzydzenie do siebie samych, decydują się na zmianę swego postepowania. Lecz chociaż wracają do życia, to jednak nie są się w stanie poruszać. „I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: ‘Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!’ ” (J 11,44). Potrzeba, aby ze strony uczniów – którym została przekazana władza – doznali rozwiązania więzów winy: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 18,18).

c. Słuchajmy więc – kochani bibliści – o tych sprawach, aby ci, którzy żyją dalej żyli, a ci, co umarli, wrócili do życia.

Jeśli grzech pojawił się w naszych myślach, lecz jeszcze nie doszedł do czynu, żałujmy, skorygujmy nasze myślenie a zmarły powróci do życia „w domu” własnego sumienia.

Jeśli grzech został już popełniony czynnie, również w tym przypadku nie popadajmy w desperację. Powstańmy do życia, podczas gdy jesteśmy już niesieni do grobu. Żałujmy za popełniony grzech a szybko wrócimy do życia.

Jeśli natomiast grzech stał się naszym nawykiem, jeśli rozchodzi się już fetor, nie popadajmy w rozpacz. Czyńmy pokutę. Chociaż upadliśmy bardzo nisko, to jednak Chrystus jest wyżej i może swym głosem przywrócić nam życie i przekazać swoim uczniom, aby rozwiązali nasze więzy.

A więc ci, którzy żyją niech dalej trwają przy życiu. Ci zaś, którzy umarli – w jakikolwiek z trzech sposobów – niech powstają z martwych jak najszybciej.

ZAKOŃCZENIE

Nie zapominajmy nigdy o tym, że istnieje pewien rodzaj biblistów, którzy wiedzą wszystko o Księgach Świętych, którzy znają wszelkie ich interpretacje, którzy potrafią zacytować z pamięci każdy fragment Biblii, dzięki czemu są cenną pomocą dla ludzi pragnących podążać drogą Bożą. Chcą oni być – jak twierdzi św. Augustyn – przewodnikami dla innych, wskazując drogę, którą sami nie idą, pozostając w bezruchu. Dla nich Pismo Święte jest rodzajem atlasu, który czyta się z zainteresowaniem, zbiorem słów i pojęć, nad którymi można uczenie podyskutować. Dlatego najpierw powinniśmy postawić sobie pytanie: czy i w nas nie ma pokusy, aby traktować Pismo Święte bardziej jako przedmiot badań niż jako Księgę, która wskazuje nam drogę prowadzącą do życia?

Na koniec serdeczne podziękowanie za ich trudy wszystkim biblistom pracującym w:
ośrodkach uniwersyteckich (KUL, UKSW, JPII),
Wydziałach Teologicznych,
Instytucjach diecezjalnych,
Uniwersytecie Biblijnym,
Dziele Biblijnym,
duszpasterstwie,
świeckim biblistom,
wszystkim autorom nowych tłumaczeń w szczególności ekumenicznych
wszystkim autorom komentarzy, w szczególności odwołujący się do tekstów Ojców Kościoła.

Bibliści zgromadzeni na swoim dorocznym zjeździe, tym razem w Legnicy, dziękujmy Bogu za uczestnictwo w nieodwołalnym darze i zadaniu całego Kościoła, jakim jest dzielenie się radością rodzącą się ze spotkania z Osobą Chrystusa, ze Słowem Bożym obecnym pośród nas.