Abp Stanisław Gądecki

Witaj, śliczna i dziedziczna Szamotuł Pani! 50. koronacji Matki Bożej Pocieszenia (Szamotuły – 20.09.2020)

50 lat po koronacji cudownego obrazu Matki Bożej Pocieszenia – „Szamotuł Pani” spotykamy się dzisiaj na Mszy świętej dziękczynieniu za obecność Matki Bożej pośród nas.

Ta bezcenna ikona Matki Bożej – otoczona wielką czcią dawnych właścicieli Szamotuł, a następnie wiernych tego regionu – jest świadkiem smutnych i radosnych chwil Wielkopolski i naszej ojczyzny. Świadkiem łez Maryi a następnie wielu doznanych przez Jej czcicieli łask. Publiczny kult „Szamotuł Pani” – czasami dławiony przez wrogów Chrystusa – przetrwał różne dziejowe burze, bo zakorzenił się głęboko w duszach Wielkopolan i stał się dla nich charakterystycznym drogowskazem.

Myśląc zaś o dzisiejszym jubileuszu, chciałbym, abyśmy teraz zastanowili się razem nad trzema sprawami: nad wiarą Maryi, nad historyczną koronacją szamotulskiego obrazu, wreszcie nad naszą, dzisiejszą wiarą.

  1. WIARA MARYI

Przez 50 lat, jakie upłynęły od tamtego wydarzenia, zmieniły się czasy i ludzie. Wielu z tych, którzy uczestniczyli w koronacji już nie żyje. Młode pokolenia z kolei nie może pamiętać tego faktu. Tym jednak co pozostało niezmienne jest wiara Maryi, której możemy się zawsze uczyć.

Wiemy, że Jej wiara bywa nieraz przyrównywana do wiary patriarchy Abrahama, „ojca naszej wiary” (Rz 4,12). O ile wiara Abrahama stanowi początek Starego Przymierza, o tyle wiara Maryi daje początek Nowemu Przymierzu. Jak Abraham „wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów” (Rz 4,18), tak Maryja – która przy zwiastowaniu wyznaje swoje dziewictwo („Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”) – uwierzyła, że za sprawą Ducha Świętego, stanie się Matką Syna Bożego (Łk 1,35); (Redemptoris Mater, 14). Podobnie jak tamten patriarcha, tak i Maryja „powierzyła siebie” nakazowi słowa Bożego.

W Nazarecie – w konkretnym punkcie dziejów Izraela – anioł powiedział do Dziewicy: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” (Łk 1,30-32). Maryja na to odpowiedziała z wiarą: „Niech się tak stanie”. Dzięki temu została Rodzicielką Syna Bożego, a przez to najbardziej umiłowaną córą Ojca i świętym przybytkiem Ducha Świętego. Dzięki temu darowi szczególnej łaski góruje nad wszystkimi innymi stworzeniami zarówno ziemskimi, jak niebieskimi — uczy Sobór (por. Lumen gentium, 53). Ona ofiarowała się Bogu jak biała karta, na której On mógł napisać to, co chciał. Jej postawa wiary jest więc pełną prostoty dyspozycyjnością wobec Bożych planów.

W chwili narodzin Jezusa Maryja „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,19), uznając, że wszystko to pochodzi z woli Bożej. Nie zatrzymywała się na powierzchownym rozumieniu tego, co miało miejsce w jej życiu, ale wnikała w głębię tych spraw, zastanawiała się nad nimi, zdobywając takie zrozumienie, jakie może zapewnić tylko wiara. Głęboka pokora Jej wiary pozwoliła na to, że Bóg otworzył jej umysł i serce (por. Benedykt XVI, Wiara Maryi podstawą nadziei chrześcijan).

W ciągu lat ukrytego życia Jezusa w domu nazaretańskim Jej życie było „ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3). Wiara bowiem – to obcowanie z niewypowiedzianą tajemnicą Boga. Maryja żyła tą wiarą pośród setek codziennych zajęć i trosk każdej matki; jak zapewnić dziecku jedzenie, ubranie, jak zatroszczyć się o dom? W domowej atmosferze wychowywała Jezusa do sprawiedliwości i posłuszeństwa wobec woli Ojca niebieskiego, do troski o innych ludzi, dlatego Najświętsza Maryja Panna jaśnieje dla Kościoła nie tylko jako wzór wiary, ale również jako wzór przekazu wiary.

U początku działalności publicznej Jezusa, w Kanie, Maryja jawi się jako wierząca w Jezusa a Jej wiara sprowadza pierwszy znak i przyczynia się do wzbudzenia wiary w uczniach. W Kanie ujawnia się nie tylko macierzyństwo Maryi wedle ciała, ale także Jej macierzyństwo według Ducha. Ona wstawia się za ludźmi, ale jednocześnie pragnie, aby objawiła się mesjańska moc Jezusa; moc uwalniania od zła, jakie w różnej postaci i w różnej mierze ciąży nad naszym życiem (por. Redemptoris Mater, 21).

A potem, u stóp Krzyża, Maryja uczestniczy we wstrząsającej tajemnicy wyniszczenia Jej Syna. Tam okazuje swoje  heroiczne posłuszeństwo wiary wobec niezbadanych wyroków Boga. W przeciwieństwie do uczniów, którzy uciekli, wiara Maryi pod krzyżem była pełna światła (por. Redemptoris Mater, 18). „Węzeł splątany przez nieposłuszeństwo Ewy rozwiązany został przez Maryję; co związała przez niewierność dziewica Ewa, to dziewica Maryja rozwiązała przez wiarę” (św. Ireneusz, Adversus Haereses, III, 22, 4).

Aż wreszcie – po wniebowstąpieniu Chrystusa, w jerozolimskim Wieczerniku, u progu narodzin Kościoła – wiara Maryi raz jeszcze znajuje swoje potwierdzenie. Odtąd wszyscy, którzy z pokolenia na pokolenie będą przyjmować apostolskie świadectwo Kościoła, będą też uczestniczyć w wierze Maryi a zarazem szukać w Jej wierze oparcia dla swojej wiary (por. Redemptoris Mater, 26-27). Jej wiara stanie się poniekąd wiarą pielgrzymującego Ludu Bożego: osób i wspólnot, środowisk i zgromadzeń, i różnych grup istniejących w Kościele (por. Redemptoris Mater, 28).

Maryja jest tą, która swoją wiarą pragnie oddziaływać na wszystkich, którzy Jej się zawierzają. A im bardziej postępujemy w tym zawierzeniu, tym bardziej Ona przybliża nas do niewypowiedzianych „bogactw Chrystusowych” (por. Ef 3,8). Tym bardziej rozpoznajemy też w całej pełni naszą godność i ostateczny sens naszego powołania: „Chrystus bowiem w pełni objawia człowieka samemu człowiekowi” (por. Redemptoris Mater, 46).

  1. KORONACJA OBRAZU

Druga sprawa to koronacja szamotulskiego obrazu. Wielbiąc wiarę Maryi i rozumiejąc Jej kult ówczesny proboszcz szamotulskiej fary – ks. prał. Albin Jakubczak (1967-1977) – podjął starania zmierzających do koronacji obrazu „Szamotuł Pani”. Przyglądając się ówczesnemu ruchowi koronacyjnemu w Polsce – któremu przewodził kard. Stefan Wyszyński – on również poprosił o koronację szamotulską. Do tego gestu mogły go też skłonić bliskie terytorialnie koronacje, które poprzedzały koronację szamotulską:

1965 rok – Górka Klasztorna (6.06.1965) – arch. gnieźnieńska – kard Wyszyński

1965 rok – Markowice (26.06.1965), arch. gnieźnieńska – kard. Wyszyński

1965 rok – Żegocin (5.09.1965), arch. gnieźnieńska – kard. Wyszyński

1966 rok – Bydgoszcz (29.05.1966), arch. gnieźnieńska – kard. Wyszyński

1966 rok – Górka Duchowna (28.08.1966), arch. poznańska – abp Antoni Baraniak

1967 rok – Pieranie (3.09.1967), arch. gnieźnieńska – kard. Wyszyński

1966 rok – Skalmierzyce (4.09.1966), arch. poznańska  – kard. Wyszyński

1968 rok – Poznań – OO. franciszkanie, (29.06.1968), arch. poznańska. – kard. Wyszyński

1968 rok – Tursko (1.09.1968), arch. gnieźnieńska – kard. Wyszyński

1968 rok – Poznań – OO. Jezuici (12.10.968), arch. poznańska – abp Antoni Baraniak

1969 rok – Dąbrówka Kościelna (15.06.1969), arch. gnieźnieńska – kard. Wyszyński

1970 rok – Golina (23.08.1970), diec. kaliska – kard. Wyszyński

1970 rok – Szamotuły (20.09.1970), arch. poznańska – kard. Wyszyński

Starania ks. prałata Jakubczaka znalazły zrozumienie u ówczesnego arcybiskupa poznańskiego, Antoniego Baraniaka. To on przyczynił się do wydania przez papieża Pawła VI (3.12.1969) dekretu wyrażający zgodę na koronację.  Przy tej okazji papież wyraził nadzieję, że szamotulskie uroczystości przysporzą chwały religii chrześcijańskiej, niosąc duchowy pożytek ludowi. Ufał, że pociągną one nie tylko mieszkańców Szamotuł, ale i wiernych całej archidiecezji poznańskiej ku większej miłości i czci dla Matki Boga i ludzi.

Wreszcie, po długich przygotowaniach – 20 września 1970 roku – nadszedł uroczystej dzień koronacji  cudownego obrazu koronami papieskimi. Powitanie orszaku biskupów odbyło się na tłumnie wypełnionym szamotulskim rynku.

Sama uroczystość natomiast obywała się na przykościelnej dolinie, gdzie zbudowano piękny ołtarz koronacyjny. Tam abp Antoni Baraniak skierował słowa powitania do zgromadzonych tłumów. Mówił on: „Ilekroć odmawiamy tajemnice chwalebne różańca św. – tyle razy uprzytamniamy sobie niebiański widok najwspanialszej koronacji w niebie, o której mówi św. Bonawentura z nieopisanym zachwytem: ‘Na skronie Jej włożył Król królów diadem królewski tak nieoszacowany, tak wspaniały, że żaden język go wysłowić, żaden rozum pojąć go nie potrafi” (Specul. BMV, ust. 6). Urok Jej matczynej opieki jest tak nieopisany, tak czuły i serdeczny, że szukaliśmy sposobu do okazania chociażby skromnej wzajemności. Znajdujemy ją w koronacji łaskami słynącego obrazu Pani Szamotuł. Ta niebiańska koronacja miała powtórzyć się w naszych ziemskich warunkach i możliwościach.

Następnie odczytano pismo Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej oraz Breve Ojca Świętego Pawła VI.  A potem – podczas uroczystych modlitw –  kard. prymas Stefan Wyszyński przy współudziale księdza arcybiskupa Antoniego Baraniaka oraz biskupa Edmunda Nowickiego, ordynariusza gdańskiego, w obecności biskupów Stroby, Sikorskiego, Jedwabskiego i Ettera oraz delegacji uniwersytetów katolickich, duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego, sióstr zakonnych, profesorów i alumnów Wyższego Seminarium Duchownego w Poznaniu oraz ok. 70 tysięcy wiernych nałożył korony na skronie Dzieciątka Jezus oraz Jego Matki Maryi.

Potem abp Baraniak odprawił sumę pontyfikalną a ks. kard. Wyszyński wygłosił Słowo Boże, podkreślając w nim misję Jezusa i Maryi w dziejach zbawienia. Wzajemne uzupełnianie się mężczyzny i kobiety to główna myśl, z której kaznodzieja wyprowadził pouczenie dla życia społecznego, publicznego i rodzinnego.

Po Mszy św. kustosz sanktuarium podziękował zebranym i złożył ślubowanie. Ukoronowany obraz powrócił do kolegiaty, gdzie delegacje okolicznych dekanatów składały swój hołd i wota. W tym czasie chór parafialny wykonał kantatę Feliksa Nowowiejskiego, wielkiego czciciela „Szamotuł  Pani”. Na pożegnanie przy plebanii przemówili jeszcze ks. Prymas i abp Baraniak, dając wyraz ich radości z powodu tego nowego tryumfu Matki Bożej.

Mówiąc o koronacji wizerunku Pani Szamotuł nie sposób nie wspomnieć, że kard. Stefan Wyszyński dokonał 41 koronacji i sześciu rekoronacji wizerunków maryjnych rozsianych po całej Polsce. Była to niewątpliwie jedna z ważniejszych odsłon  sylwetki duchowej, jaką nam ten Sługa Boży pozostawił.

  1. NASZA WIARAa) wiara

Trzecia sprawa to nasza wiara. Jak wygląda dzisiaj – po upływie 50 lat od koronacji – nasza wiara? Ta wiara, która jest darem Boga: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga” (Ef 2,8). Ta wiara, która – podobnie jak ogień spalający drewno – musi pochodzić spoza drewna, czyli musi przyjść do nas spoza nas samych, od Boga (por. Fulton J. Sheen, Wstęp do religii, Kraków 2015, s.148).

Św. Jan opisał tę osobistą więź z Chrystusem, posługując się na różne sposoby czasownikiem wierzyć. Oprócz „wierzyć że” prawdą jest to, co mówi Chrystus (por. J 14,10; 20,31), Jan używa także wyrażeń: „wierzyć Jezusowi” oraz „wierzyć w Jezusa”. Wierzymy Jezusowi, gdy przyjmujemy Jego słowo, bo On jest prawdomówny (por. J 6,30). Wierzymy w Jezusa, gdy przyjmujemy Go osobiście w naszym życiu, przyłączając się do Niego w miłości oraz idąc za Nim po naszej drodze życia (por. J 2,11; 6,47; 12,44); (Lumen fidei, 18). A zatem wierzyć znaczy przylgnąć „do osoby oraz do prawdy”. Przylgnąć sercem, umysłem i działaniem (por. Dyrektorium o katechizacji, 18).

Przeniknięci naukową mentalnością dzisiejsi ludzie zastanawiają się, w jaki sposób wiedza naukowa może łączyć się ze zjawiskiem wiary. Dotykają pytań o początek świata i życia, pojawienie się człowieka na ziemi, historię ludów, prawa rządzące naturą, charakter duchowy, który czyni życie człowieka wyjątkowym na tle innych istot żywych, postęp ludzki i przyszłość planety. Te pytania – jako wyraz poszukiwania sensu – dotyczą kwestii wiary, a przez to stanowią temat dla Kościoła (por. Dyrektorium o katechizacji, 354; por. Fides et ratio; dokumenty Soboru Watykańskiego II: GS 5, 36, 57, 62; OT 13, 15 i AA 7; wybrane punkty Katechizmu Kościoła Katolickiego: 31-34, 39, 159, 2292-2296, 2417).

Nasza wiara – jako osobiste przyjęcie daru Bożego – nie jest ani nieracjonalna ani ślepa. Skoro bowiem tak światło wiary, jak i światło rozumu pochodzą od tego samego Boga, to nie mogą one sobie wzajemnie przeczyć (Jan Paweł II, Fides et ratio, 43). Wiara i rozum uzupełniają się nawzajem. Rozum nie pozwala popaść wierze w łatwowierność i w fundamentalizm, a „wiara pozwala wniknąć do wnętrza tajemnicy i poprawnie ją  zrozumieć” (por. Fides et ratio, 13).

Nie ma wielu wiar. Wiara chrześcijańska jest tylko jedna: „Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4,5). Wśród miliardów ludzi, którzy chodzili, chodzą i będą chodzić po ziemi jest tylko jeden Zbawiciel. Wśród milionów świateł na niebie jest tylko jedno słońce które oświetla naszą ziemię (Fulton J. Sheen, Wstęp …, s.149), a każda inna religia – jaka istnieje na tym świecie – zawiera jakieś okruchy tej jednej odwiecznej Prawdy.

Wiara z konieczności ma formę kościelną. Jest ona wyznawana „z wnętrza ciała Chrystusa jako konkretna komunia wierzących” (Papież Franciszek, Encyklika Lumen fidei, 22). Istotnie, gdy przekazujemy ludowi Bożemu misterium Chrystusa, to w jej orędziu rozbrzmiewa wiara całego Ludu Bożego w ciągu jego dziejów; wiara apostołów, którzy otrzymali ją od samego Chrystusa i poprzez działanie Ducha Świętego; wiara męczenników, którzy ją wyznawali i wyznają swoją krwią; wiara świętych, którzy ją przeżywali i głęboko przeżywają; wiara Ojców i Doktorów Kościoła, którzy jej wspaniale nauczali; wiara misjonarzy, którzy ją nieprzerwanie głosili; wiara teologów, którzy pomagają w jej lepszym zrozumieniu; w końcu, wiara pasterzy, którzy jej strzegą gorliwie z miłością i   autentycznie interpretują (por. Dyrektorium o katechizacji, 176).

Każdy z uczniów Chrystusa ma prawo otrzymać „słowo wiary” pełne i całkowite; nie może ono być okaleczone, zafałszowane, lub zubożone (CT, 30). Każdy powinien otrzymywać je w sposób całościowy i spójny. Chrystus bowiem nie udzielił żadnej wiedzy tajemnej           niewielkiej grupie uprzywilejowanych wybrańców, ale skierował swoje nauczanie do wszystkich, w tej mierze, w jakiej każdy jest w stanie je sobie przyswoić (por. Dyrektorium o katechizacji, 177).

Autentyczna wiara pociąga za sobą życiową przemianę, która jest dziełem Ducha Świętego i objawia się na wszystkich poziomach życia chrześcijanina. W jego czynnym uczestniczeniu w misji Kościoła, w jego życiu małżeńskim i rodzinnym, w życiu zawodowym; w pełnieniu czynności o charakterze ekonomicznym i społecznym (DOK, 55). Człowiek wierzący przyjmując dar wiary zostaje przemieniony w nowe stworzenie.

Sprawdzianem autentycznej wiary jest służba innym ludziom. Tak orędzie, jak i doświadczenie chrześcijańskie zmierzają bowiem do konsekwencji społecznych (EG 180; por. też EG 178-185.). „Autentyczna wiara – która nie jest nigdy wygodna ani indywidualistyczna – zakłada zawsze głębokie pragnienie zmiany świata, przekazania wartości, zostawienia czegoś dobrego po sobie na ziemi” (EG 183). Nieodłączną zaś częścią pogłębionej wiary jest dążenie do zniesienia niesprawiedliwości, budowania pokoju i ochrony stworzenia, a także do wspierania różnego rodzaju form solidarności i pomocniczości (por. Dyrektorium o katechizacji, 389).

b) katecheza

Człowiek wierzący – dołączając do wspólnoty uczniów – staje się uczestnikiem posłannictwa Kościoła. „Kościół jest dla ewangelizacji” – pisał św. papież Paweł VI (EN, 14). Nie ma takiego alibi, które mogłoby znieść odpowiedzialność, jaka spoczywa w tym względzie na każdej osobie wierzącej i na całym Kościele. Chrześcijanie mają obowiązek głoszenia Ewangelii podobnie jak ktoś, kto dzieli się radością.

Myśląc o tym pierwszorzędnym celu ewangelizacyjnym, Ojciec Święty Franciszek zatwierdził – dnia 23 marca 2020 roku – nowe Dyrektorium o katechizacji. To Dyrektorium wskazuje, że istnieje ścisła więź między katechezą a ewangelizacją. Dobra katecheza przygotowuje słuchaczy do misji, uświadamiając im, że są uczniami-misjonarzami, powołanymi do czynnego uczestnictwa w głoszeniu Ewangelii i do uobecniania w świecie królestwa Bożego.

Katecheza ma za zadanie ułatwiać poznawanie i zgłębianie chrześcijańskiego orędzia. Ma pomagać w poznaniu prawdy chrześcijańskiej wiary, wprowadzać w poznanie Pisma Świętego i żywej Tradycji Kościoła, ma wspierać poznanie Credo (Symbolu wiary) i tworzenie spójnej wizji doktrynalnej, na której można się w życiu oprzeć. Ważne jest też, by nie lekceważyć tego katechetycznego, poznawczego wymiaru wiary i troszczyć się o umacnianie go w procesie formowania integralnej chrześcijańskiej dojrzałości. Porażką byłaby katecheza przeciwstawiająca treści wiary doświadczeniu wiary. Bez doświadczenia wiary nie może być mowy o prawdziwym spotkaniu z Chrystusem i braćmi, a brak treści uniemożliwiłby dojrzewanie w wierze (por. Dyrektorium o katechizacji, 80).

Naturalnym miejscem, w którym wiara może być przeżywana prosto i w sposób spontaniczny jest rodzina. Jeśli rodzina żyje autentycznym życiem chrześcijańskim, wówczas jest ona w stanie przekazywać Ewangelię, zakorzeniając ją w kontekście najgłębszych ludzkich wartości. Na tej ludzkiej podstawie następuje głębsze wtajemniczenie w życie chrześcijańskie: tj. przebudzenie zmysłu Boga, pierwsze kroki w modlitwie, wychowanie moralnego sumienia i formacja chrześcijańskiego zmysłu miłości ludzkiej, rozumianej jako odbicie miłości Boga Stwórcy i Ojca. Jednym słowem, chodzi o wychowanie chrześcijańskie świadectwem (por. Dyrektorium o katechizacji, 227).

W istocie, od najmłodszych lat należy najpierw pomagać dziecku dostrzegać Boga i rozwijać w nim poczucie oraz naturalną intuicję Jego istnienia (por. GE 3). Antropologia i pedagogia potwierdzają, że dziecko jest otwarte na Boga (capax Dei), a jego pytania dotyczące sensu życia rodzą się również wtedy, gdy rodzice przywiązują niewielką wagę do wychowania religijnego. Dzieci potrafią zadawać pytania dotyczące sensu stworzenia, tożsamości Boga, przyczyny dobra i zła i są otwarte na tajemnicę życia i miłości (por. Dyrektorium o katechizacji, 236).

Katecheza młodzieży wymaga z kolei ciągłego odnawiania duszpasterstwa młodych. Pod tym względem to duszpasterstwo powinno się charakteryzować słuchaniem, wzajemnością, współodpowiedzialnością i uznaniem  pierwszoplanowej roli młodych. Młode pokolenia znajdują się pod silnym wpływem mediów społecznościowych, co daje możliwości, jakich nie miały poprzednie pokolenia, ale zarazem niesie ze sobą zagrożenia. Bardzo istotne jest, by  mieć na uwadze to, w jaki sposób doświadczanie relacji zapośredniczonych technologicznie wpływa na pojmowanie świata, rzeczywistości i relacji międzyludzkich (por. Dyrektorium o katechizacji, 245).

W świecie młodzieży „wprowadzenie i zastosowanie na masową skalę narzędzi cyfrowych wywołało głębokie i złożone zmiany na wielu poziomach, których konsekwencje kulturalne, społeczne i psychiczne nie są jeszcze do końca znane. Żyjemy „w kulturze głęboko skomputeryzowanej, która ma bardzo mocny wpływ na pojęcie czasu i przestrzeni, na postrzeganie siebie, innych i świata, na sposób komunikowania, uczenia się, zdobywania informacji, nawiązywania relacji z innymi” (ChV, 86). Cyfrowość nie tylko jest częścią dotychczasowych kultur, ale narzuca się ona jako nowa kultura, zmieniająca przede wszystkim język, kształtująca mentalność i ustawiająca nową hierarchię wartości. Dzieje się to w skali globalnej, bo zniesienie odległości geograficznych poprzez wszechobecne stosowanie urządzeń połączonych w sieć dotyczy ludzi we wszystkich częściach świata” (por. Dyrektorium o katechizacji, 359).

Ale również katecheza osób dorosłych jest w dzisiejszych czasach szczególnie złożona. Okres dorosłości nie jest już postrzegany jako stan osiągniętej stabilności, lecz jako ciągły proces przebudowy, uwzględniający ewolucję osobistej wrażliwości. W tej dynamice czynników rodzinnych, kulturowych i społecznych dorosły człowiek nieustannie przeformułowuje swoją tożsamość. Ta dynamika stawania się dorosłym dotyczy nieuchronnie także aspektu religijności, zważywszy, że akt wiary jest procesem wewnętrznym, najgłębiej powiązanym z osobowością.  W istocie, na różnych etapach dorosłego życia wiara winna przybierać różne formy, ewoluować i dojrzewać (por. Dyrektorium o katechizacji, 257).

Do różnorodnych postaci katechezy – do jakiej jesteśmy wezwani – trzeba dołączyć katechezę osób starszych, osób z niepełnosprawnością, imigrantów oraz emigrantów, katechezę z osobami zmarginalizowanymi, czy katechezę w więzieniach.

c) Eucharystia

Z katechezy zaś rodzi się cześć do Eucharystii. O tym właśnie wypowiada się kard. Robert Sarah, Prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w swoim liście z dnia 12 września zatytułowanym: „Z radością powróćmy do Eucharystii”. List ten zawiera wskazania skierowane do biskupów i duszpasterzy, w jaki sposób organizować życie sakramentalne w parafiach w czasie obecnej pandemii COVID-19 i po niej.

Pandemia ta doprowadziła do poważnych zaburzeń nie tylko w sferze społecznej czy gospodarczej, ale również w życiu religijnym. Wymóg dystansu społecznego uderzył silnie w wymiar wspólnotowy, który należy do istoty chrześcijańskiej wiary. Tym niemniej biskupi i episkopaty – we współpracy z władzami państwowymi i ekspertami – musieli podjąć bolesne decyzje o zawieszeniu obecności wiernych podczas sprawowania Eucharystii. W wielu rejonach świata ciągle jeszcze istnieją ograniczenia w dostępie do Eucharystii, a niektórzy wierni sami rezygnują z udziału w Mszy św. w świątyniach, zasłaniając się obawą o własne zdrowie.

Chociaż w okresie tej epidemii środki społecznego przekazu okazały nam wielką pomoc, to jednak wiemy, że żadna telewizyjna czy internetowa transmisja Mszy św. nie może nam zastąpić osobistego udziału w Eucharystii. Czasami transmisje te mogą nawet oddalić nas od osobistego spotkania z Chrystusem, który wydał się za nas nie w sposób wirtualny, ale w sposób rzeczywisty. Stąd też wirtualne uczestnictwo we Mszy św. żadną miarą nie zastąpi nam  uczestnictwa fizycznego. Łączenie się ze Mszą św. transmitowaną przez środki przekazu, komunia duchowa, nigdy nie zastąpi Eucharystii przeżywanej we wspólnocie Kościoła ani nie zastąpi rzeczywistego przyjęcia Ciała Pańskiego. „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, trwa we Mnie, a Ja w nim”.

Kard. Sarah oczekuje też od biskupów roztropnej ale również stanowczej postawy wobec rządzących, którzy usiłowaliby zredukować rolę celebracji Eucharystii do zwyczajnego zgromadzenia, porównywalnego a nawet mniej ważnego niż spotkania rekreacyjne czy handlowe. Władza publiczna w żaden sposób nie może narzucać swoich kryteriów na sprawowanie liturgii. Normy liturgiczne nie należą do kompetencji państwa, lecz tylko do władz kościelnych.

Kardynał w swoim liście przypomina też o prawie wiernych do przewidzianych sposobów przyjmowania Ciała Chrystusa i adorowania Go w Eucharystii bez ograniczeń, które wykraczałyby poza to, czego domagają się normy higieniczne ustalone przez władze publiczne czy biskupów. Wskazania, że wierni mogą przyjmować Komunię św. tylko i wyłącznie na rękę lub duchowo są dużym nadużyciem. Zostawmy wiernym możliwość wyboru sposobu przyjęcia Komunii św. w ramach norm i zasad przyjętych przez Kościół. W Polsce Komunię św. przyjmujemy przede wszystkim do ust.

Na czas szczególnych zagrożeń, takich jak pandemie czy wojny, biskupi i episkopaty, mogą ustalać tymczasowe zasady postępowania, którym trzeba okazywać posłuszeństwo. Ustalenia te jednak wygasają, gdy sytuacja powraca do normy. Tak więc – jak to tylko możliwe – po okresie „postu eucharystycznego” winniśmy wszyscy – z czystym sercem – powrócić do Eucharystii.

ZAKOŃCZENIE

Na koniec przypomnijmy sobie słowa kard. Wyszyńskiego, wypowiedziane przez niego pod koniec tamtej szamotulskiej homilii. Przedstawił on Pana Jezusa i Jego Matkę jako wzór pełni człowieczeństwa. Musi istnieć wzór dla świata męskiego i świata kobiecego – mówił on.

A ponadto „światu potrzeba serca”, aby mógł normalnie funkcjonować. Biada mężczyźnie o wspaniałym umyśle i potężnej woli, gdyby nie miał serca! Pamiętamy polityków, wodzów i strategów, którzy wiedzieli, czego chcą, kierowali się potężną wolą w wykonywaniu swoich zamiarów, ale brakło im serca i dlatego pokryli świat trupami, morzem krwi! Brakowało im serca! A gdzie brak serca, tam rozum, i wola działają wadliwie. Człowiekowi współczesnemu potrzeba przede wszystkim serca! „Najbardziej udyplomowana matka – bez serca – nie potrafi wychować dzieci, nie spełni swoich zadań rodzinnych. Młodemu pokoleniu potrzebne jest serce matki! Bez serca życie ludzkie stanie się koszmarem, pełnym  nieufności i bezwzględności. Amen.

Zdjęcie ilustracyjne: www.kolegiata.pl

BRAK KOMENTARZY