Zebraliśmy się dziś u stóp Jasnogórskiej Matki, aby zawierzyć jej wszystkich ludzi pracy w Polsce, których jako uczestnicy tej pielgrzymki reprezentujecie. Przyszliśmy podziękować za pracę z tymi, którzy ją mają i prosić o zatrudnienie dla tych, którzy go szukają. Temat pracy jest jednym z najczęściej podejmowanych zagadnień, zarówno w naszych domach, jak i w polityce, gdyż, jak dobrze wiemy, od pracy zależy poziom naszego życia, dobrobyt rodzin, rozwój regionów, Polski, Europy, a w skali globalnej rozwój naszego wspólnego domu, którym jest Ziemia.

W drugim czytaniu wyraźnie słyszeliśmy, że Bóg ustanowił nas swoimi dziedzicami. Św. Paweł stwierdza, że dzięki ofierze Jezusa Chrystusa każdy z nas został usynowiony: A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej. Trzeba nam dziś jasno powiedzieć, że za to dziedzictwo jesteśmy odpowiedzialni już tu, na ziemi, a najpowszechniejszym sposobem na jego pomnażanie jest właśnie praca, będąca zarówno prawem, jak i powinnością człowieka (ChL, 43). Nie ma człowieka, który nie mógłby dołożyć swojej pracy do budowania wspólnego świata, bo jak napisał Papież Franciszek w encyklice Laudato sì: Wszyscy możemy współpracować jako narzędzia Boga w trosce o stworzenie, każdy ze swoją kulturą i doświadczeniem, swoimi inicjatywami i możliwościami (LS, 14).

Stwarzając świat, Bóg nakazał pierwszym ludziom: Czyńcie sobie ziemię poddaną! (Rdz 1,28), czym zobowiązał także i nas do współuczestniczenia w dziele stworzenia. Dlatego też swoją pracę powinniśmy wykonywać z zawodową kompetencją, uczciwością i w duchu chrześcijańskim, traktując ją jako drogę do osobistego uświęcenia (ChL, 43).

Nie można więc – jak podkreślał Kardynał Stefan Wyszyński – ograniczyć celu pracy jedynie do zaspokojenia potrzeb bytowych, ale należy dążyć do tego, aby człowiek w swojej pracy poznawał siebie i realizował w pełni swoje człowieczeństwo. Praca ma bowiem na celu udoskonalenie rzeczy i udoskonalenie człowieka. Pierwszy z nich polega na nadaniu rzeczy, nad którą pracuje nowej użyteczności, wartości, doskonałości, aby w ten sposób wypełniać wolę Boga. Drugi cel natomiast będzie zrealizowany, gdy dzięki pracy człowiek będzie stawał się lepszym nie tylko w znaczeniu sprawności fizycznych, ale i moralnych. (por. Kard. S. Wyszyński, Duch pracy ludzkiej, s. 38-40).

Pamiętajmy zatem, że w centrum każdej pracy powinien znajdować się człowiek! Osoba ludzka realizuje się przez pracę, przez pracę się dopełnia i doskonali. W praktyce wymaga to, jak pisał św. Jan Paweł II w encyklice Laborem exercens, stawiania etyki przed techniką, osoby ludzkiej przed kapitałem, wartości duchowych przed materialnymi, sprawiedliwości przed nadmiernym zyskiem (LE, 1).

Konsekwencją takiego rozumienia pracy jest konieczność przyjęcia prawdy, że osoba ludzka jest najwyższą miarą pracy i jej godnością, a zarazem początkiem i celem. Osoba ludzka nigdy nie może być sprowadzona do narzędzia produkcji lub narzędzia społeczności przemysłowej.

Czy tak jest w rzeczywistości? Czy współcześni pracodawcy widzą najpierw człowieka, a potem zysk? Czy zapewniają godziwe warunki swoim pracownikom? Czy pracownicy właściwie wywiązują się ze swoich obowiązków? Wy to wiecie lepiej niż ja, bo na co dzień zmagacie się z trudnościami i jako pracownicy, i jako pracodawcy. A często, myślę tu o członkach „Solidarności”, staracie się pogodzić jedną i drugą stronę, wypracowując porozumienie i kompromisowe warunki.

Zatrzymajmy się na chwilę nad dziełem Niezależnego Samorządowego Związku Zawodowego „Solidarność”, który w tym roku obchodzi 35-lecie istnienia i, mimo wielu trudności, nieprzerwanie walczy o prawa pracowników i jednoczy ich wokół chrześcijańskich wartości. W tym samym czasie powstało także Duszpasterstwo Ludzi Pracy. Kapłani odprawiali Msze święte i spowiadali na terenach zakładów pracy, aby w ten sposób wspierać duchowo strajkujących pracowników. Wielu księży było represjonowanych, ponieważ mieli odwagę, wspólnie z przedstawicielami „Solidarności”, upominać się o godność pracowników, ich prawa i podmiotowość.

Jednym z kapelanów ludzi pracy był bł. ks. Jerzy Popiełuszko, obecnie patron NSZZ Solidarność, który we wrześniu 1983 roku zorganizował pielgrzymkę robotników Huty „Warszawa” na Jasną Górę. Można powiedzieć, że to dzięki niemu tu jesteśmy i dzięki niemu ludzie pracy z różnych stron Polski, pod przewodnictwem kapłanów, gromadzą się każdego roku u tronu Jasnogórskiej Pani.

Dlatego przypomnijmy słowa z jego kazania w czasie Mszy za Ojczyznę z 30 sierpnia 1984 roku ukazujące jak bardzo szanował on dzieło Solidarności. Mówił wtedy: Wyrosła „Solidarność”, która bardziej niż o chleb powszedni wołała o Prawdę, Sprawiedliwość, o godność człowieka i godność ludzkiej pracy. Bardziej niż o chleb powszedni „Solidarność” wołała o godność człowieka. (…) o prawo do takich warunków pracy, by ludzkie siły za szybko nie słabły, by człowiek nie był przedwcześnie wyniszczony. (…) Nie można człowieka czynić narzędziem produkcji i niewolnikiem jego własnych wytworów, bo to obdziera go z jego prawdziwej wartości. (…) „Solidarność” bardziej niż o chleb powszedni wołała o sprawiedliwość. Źródłem sprawiedliwości jest sam Bóg. A człowiek sprawiedliwy to ten, który kieruje się prawdą i miłością.

Po dziś dzień ideały te są bliskie członkom NSZZ „Solidarność” i skupionym wokół Związku ludziom pracy, dlatego dziękujemy dzisiaj Bogu za Was. Dziękujemy Wam za Wasz trud i wysiłek, za rzetelną i uczciwą pracę w pocie czoła, za poświęcenie na rzecz pracujących oraz negocjacje w sprawach kluczowych dla pracowników z Waszych miast, regionów, a nawet całej Polski.

Mamy świadomość, że szukanie kompromisów odnośnie warunków pracy nie jest łatwe w kapitalistycznym świecie, w którym musimy zmagać się z ogromnym bezrobociem i podziałem na tych, którzy posiadają nadmiar środków do życia i na tych, którzy posiadają ich bardzo mało lub prawie nic. W świecie, w którym często przedkłada się osiągnięcie zysku materialnego nad wspólne dobro; w którym często szuka się ograniczenia kosztów nie gdzie indziej, jak w sferze zatrudnienia; w którym musimy zmagać się z licznymi problemami wynikającymi z ciągle zmieniających się warunków globalnej gospodarki.

Pierwszym z takich problemów są masowe migracje za pracą. Ludzie młodzi często wyjeżdżają za granicę, aby wykonywać pracę poniżej swoich kompetencji, bo nie mogą znaleźć zatrudnienia w Polsce, a poza jej granicami mają szansę na wyższe wynagrodzenie. Czy jest to szukanie łatwiejszego życia czy też szukanie rozwiązania problemu, jakim jest wysokie bezrobocie nawet wśród absolwentów wyższych uczelni?

Sami młodzi twierdzą, że ich trudności ze zdobyciem pracy wynikają nie tylko z istniejącego systemu, ale także z postawienia sobie niewłaściwych celów na czas studiów i pierwsze lata życia zawodowego. Wiele młodych osób traktuje studia jako czas przedłużenia beztroskiego dzieciństwa nie przejmując się zbytnio zdobywaniem wiedzy, a potem wchodzi na rynek pracy z postawą roszczeniową i wysokimi oczekiwaniami finansowymi. Trzeba jasno powiedzieć, że nie jest to dobra droga. Zdobycie odpowiedniego wykształcenia jest jednym z etapów przygotowujących do podjęcia obowiązków zawodowych i ten czas powinien być wykorzystany zgodnie z jego przeznaczeniem.

Migracja za chlebem nie jest jednak problemem tylko młodych ludzi. Wiele osób szukało szczęścia za granicą już w okresie przemian ustrojowych i aż do tej pory przyjeżdżają do Polski tylko na święta lub na krótki urlop w wakacje, bo rynek pracy nie ma im nic do zaoferowania. Ile rodzin cierpi z powodu tej wieloletniej rozłąki? Ile dzieci zostało wychowanych jako eurosieroty? Ilu rodziców widzi swoje dzieci i wnuki tylko przez Internet, bądź słyszy tylko przez telefon? Co zrobić, aby ci ludzie mogli wrócić do kraju i tu znaleźć godne warunki życia dla siebie i swoich bliskich?

Tego problemu z pewnością nie rozwiąże oferowanie zatrudnienia na tzw. „umowy śmieciowe”, które nie zapewniają stabilności pracy i nie zaspokajają podstawowej potrzeby bezpieczeństwa. Człowiek na umowie czasowej nie jest pewien czy za miesiąc, za rok będzie jeszcze pracował, czy też po zakończeniu kontraktu będzie musiał od nowa szukać środków do życia. Nie może ustabilizować swojej sytuacji materialnej ani społecznej, wziąć kredytu na mieszkanie, więc często rezygnuje z założenia rodziny, z małżeństwa, z dzieci, z powodu lęku o ich przyszły byt. Dlatego dziś apelujemy o godną pracę i godną płacę.

Wielkie nadzieje upatrujemy tu w przedsiębiorcach, którzy mają największe możliwości tworzenia miejsc pracy. Jak pisze papież Franciszek: Przedsiębiorczość, będąca szlachetnym powołaniem zmierzającym do wytwarzania bogactwa i udoskonalania świata dla wszystkich, może być bardzo owocnym sposobem promowania regionu, w którym zlokalizowane są jej działania, zwłaszcza jeśli przyjmuje, że tworzenie miejsc pracy jest nieuniknioną częścią jej służby na rzecz dobra wspólnego (LS, 129). Przedsiębiorcy nie mogą być jednak pozostawieni samym sobie. W swoich wysiłkach powinni być wspierani przez państwo, do rozwoju którego przyczyniają się poprzez ciężką pracę i uczciwe odprowadzanie podatków.

Kolejnym problemem jest wyzyskiwanie pracowników, oczekiwanie od ludzi pracy ponad ich siły, po kilkanaście godzin dziennie, często za niewielkie wynagrodzenie. Wiele razy słyszymy, że naruszane są normy pracy, że ktoś popełnił błąd, bo pełnił dyżur o wiele dłużej niż powinien. Nadmiar zadań, nierealne terminy ich wykonania zmuszające ludzi do zabierania pracy do domu często sprawiają, że człowiek nie ma czasu odpocząć nawet w niedzielę. Myśląc tylko o pracy, nie zastanawia się nad tym, że już nie pamięta kiedy ostatnio poświęcił jakiś dzień swojej rodzinie, kiedy zabrał dzieci na spacer, kiedy miał czas żeby porozmawiać z współmałżonkiem. Taki brak równowagi między życiem osobistym i zawodowym na dłuższą metę skutkuje wyniszczeniem organizmu, a w konsekwencji obniżoną koncentracją i efektywnością pracy.

Nieustanna pogoń za upływającymi terminami sprawia, że człowiek przestaje mieć czas także dla Boga. Nie pamięta, żeby pójść z rodziną w niedzielę na Mszę Świętą, bo nie ma tego na liście priorytetów. Nie ma czasu nawet uczynić znaku krzyża i porozmawiać z Bogiem, powierzając Mu swoje troski i codzienne sprawy. Zapomina, że to Bóg jest Panem czasu i jedyną drogą do szczęścia.

Kochani!

Problemów jest wiele, ale sami nie jesteśmy w stanie ich rozwiązać, dlatego szukamy pomocy u najlepszej z Matek, u Stolicy Mądrości, która przyprowadziła nas na to cudowne spotkanie – na Eucharystię. Spotkanie Boga z człowiekiem. Spotkanie miłości. W tym spotkaniu, tak jak apostołom w wieczerniku i nam dzisiaj towarzyszy Matka; Matka Jezusa i nasza Matka. Ta, którą my Polacy w sposób szczególny czcimy w Jasnogórskim Wizerunku. W tym wizerunku, przed którym, przez wieki, tyle przemian ludzkiego życia się dokonało, gdzie tylu zagubionych i zrozpaczonych odzyskało sens swojego życia, gdzie wielu słabych zostało umocnionych, gdzie wiele innych cudów się dokonało w duszy człowieka, w życiu naszego narodu.

Maryja i dziś daje nam bardzo wyraźną wskazówkę, którą usłyszeliśmy w Ewangelii: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. To jest jedyna droga do celu: być posłusznym Jezusowi, we wszystkim. On sam uświęcił ludzką pracę, będąc w swoim ziemskim życiu rzemieślnikiem, cieślą. Współcześni mu ludzie tak właśnie go postrzegali, pytając: «Czy nie jest to cieśla, syn Maryi?» (Mk 6, 3). Miał dobry wzór w swoim ziemskim ojcu. Św. Józef bowiem całe życie był człowiekiem ciężkiej i uczciwej pracy, co uczyniło z niego patrona wszystkich pracujących.

Jezus miał też kochającą Matkę, która troszczyła się najpierw o Jego potrzeby, gdy przyszedł na świat w betlejemskiej grocie i dorastał w Nazarecie, a potem, jak na weselu w Kanie, wstawiała się u Niego za tymi, którzy czegoś potrzebowali. I oto mamy młode małżeństwo, świeżo zaślubionych sobie Izraelitów, którzy już u progu swojego nowego życia stanęli w obliczu skandalu, którym w owym czasie byłby brak wina na weselu. Ale na szczęście na tę uroczystość zaprosili Maryję, zatroskaną Matkę, która, wierząc we wszechmoc Jezusa, wchodzi z Nim w dialog słowami: nie mają już wina.

Zauważmy, że swoimi słowami Maryja kładzie akcent nie na sam brak wina, ale na nowożeńców, na osoby, które znajdują się w trudnej sytuacji i wymagają pomocy. Św. Jan wskazuje w ten sposób nie na tylko dar spostrzegawczości Maryi, ale przede wszystkim delikatność Jej serca i Jej wrodzone współczucie. Pan Jezus na prośbę Matki odpowiedział wprawdzie: Czyż to moja lub twoja sprawa, Niewiasto?, ale wysłuchał Jej i uczynił pierwszy znak przez Jej wstawiennictwo. Uczynił go dla nowej rodziny, co wyraża szczególną przychylność Jezusa i Jego Matki właśnie dla rodzin. Matka Jezusa także dziś wyprasza wiele łask: by rodzinom nie zabrakło wina jedności i wzajemnej miłości małżonków, by dzieci z należytym szacunkiem odnosiły się do rodziców, by rodzicom nie brakowało cierpliwości do swoich dzieci, szczególnie w trudnych i burzliwych okresach ich młodzieńczych poszukiwań tego, co dobre i piękne, by życie ludzkie przychodzące na świat w rodzinie, od samego poczęcia aż do naturalnej śmierci cieszyło się należną mu godnością i ochroną.

Kochani, przypatrzmy się temu, co następuje potem. Maryja zwraca się do sług wspomnianymi już słowami: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie, bo wierzy, że Jezus uczyni cud. Stawia jednak warunek posłuszeństwa Jego woli. Słudzy spełnili to, co im polecił Chrystus i stał się cud. I dzisiaj, jak do sług na weselu w Kanie, Chrystus mówi do nas i oczekuje byśmy to spełnili. Co mówi nam dzisiaj? Niezmiennie mówi nam: Będziesz miłował Pana Boga swego, całym twoim sercem, myślą, wolą i ze wszystkich sił twoich. Dalej mówi, będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego – ni mniej ni więcej – jak siebie samego. Boga postawisz na pierwszym miejscu w swoim życiu i nic nie będzie ponad Niego, ani inne dobro duchowe, ani materialne, ani ty sam. Nie będzie nad Niego niczym nieograniczona wolność, która prowadzi do samowoli. Nie będzie nad Nim takich czy innych bożków, którym się będziesz oddawał. Będziesz trwał na modlitwie. Będziesz czcił Dzień Pański! Będziesz kochał swoją żonę, dzieci; będziesz szanował swojego przełożonego, pracownika; będziesz uczciwie wykonywał swoją pracę i nie wyrządzał krzywdy swoim bliźnim.

Trzeba nam Kochani powrócić do zachowywania przykazań Bożych, trzeba nam wrócić do przykazania miłości Boga i bliźniego. Trzeba nam słuchać tego, co mówi do nas Jej Syn, aby żyć godnie i szczęśliwie.

Trzeci ewangeliczny dialog rozgrywa się pomiędzy Jezusem a sługami. Jezus mówi: Napełnijcie stągwie wodą, a gdy to uczynili dodaje: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu. Napełnijcie stągwie wodą. Nic trudnego, mógł przecież zażądać od nich dużo większego wysiłku. Z drugiej strony, mógł nie żądać niczego, tylko Swoją mocą, bez niczyjego udziału zmienić wodę w wino. Jezus jednak pokazuje sługom, a tym samym i nam, że do otrzymania łaski potrzebna jest wiara, posłuszeństwo i współpraca z Bogiem. Jeśli wierzysz Siostro i Bracie, możesz otrzymać wszystko, jeśli tylko jest to zgodne z Bożą wolą. Ale musisz spełnić jeden warunek – zrobić wszystko, czegokolwiek Jezus od Ciebie zażąda. Wtedy On napełni cię mądrością, nadzieją i miłością. Wystarczy tych darów dla wszystkich, tak jak wystarczyło wina cudownie uczynionego przez Chrystusa na weselu w Kanie Galilejskiej.

Zwróćmy jeszcze uwagę na te ostatnie słowa Jezusa: Zaczerpnijcie i zanieście. Cóż one oznaczają? Zaczerpnijcie i nie zatrzymujcie tylko dla siebie, ale zanieście te wielkie dary, którymi obdarza was kochający Ojciec do waszych domów, do ludzi pokrzywdzonych, potrzebujących, cierpiących z powodu choroby, nałogów, samotności; zanieście do miejsc pracy. Dzielcie się tym dobrem, tym nowym winem, które przyniósł światu Chrystus-Syn Maryi, z innymi, bo dobro musi być dzielone. Czyńcie to a życie wasze będzie się odmieniać, będzie się stawało nowe, piękniejsze, głębsze, będzie nabierało nowego wymiaru i nowego sensu. Dopiero wtedy inni ludzie będą mogli uwierzyć we wszechmoc Boga, patrząc na nasze życie, nasze postępowanie w duchu Ewangelii.

Maryjo, Matko nasza! Uproś nam u Swego Syna zdolność do czynienia wszystkiego, co On nam powie, aby nigdy nie zabrakło nam wina miłości Boga i bliźniego. Amen.