Wierna, nierozerwalna i wyłączna więź, która łączy Chrystusa z Kościołem i która znajduje swój wyraz sakramentalny w Eucharystii, łączy się z pierwotną antropologiczną zasadą, według której mężczyzna winien być złączony w sposób definitywny z jedną tylko kobietą i, na odwrót, ona z jednym tylko mężczyzną – podkreślił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, metropolita poznański abp. Stanisław Gądecki w homilii wygłoszonej podczas Mszy Świętej odpustowej w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Górce Duchownej.

W wygłoszonym słowie abp Gądecki skupił się na trzech głównych kwestiach – małżeństwie, macierzyństwie oraz związku małżeństwa z Eucharystią. Opierając się na Liście do Efezjan zauważył, iż zawarta metafora mąż/żona // Chrystus/Kościół spełnia podwójną rolę – pomaga wyjaśnić charakter i znaczenie małżeństwa w Kościele oraz umożliwia autorowi Listu odwołanie się do pierwowzoru obecnego księgach Starego Testamentu, gdzie małżeństwo było metaforą związku między Bogiem a Izraelem. Przedstawia ona najdoskonalszy model samoudzielającej się miłości i najdoskonalszy znak związku Boga ze światem.

Metropolita poznański zwrócił uwagę na przeszkody, na jakie trafiają małżeństwa, chcące realizować ideał małżeński – takie jak fałszywe pojęcie wolności i brak poszanowania życia. Wiek XXI jest świadkiem smutnych następstw odejścia od tak rozumianej wolności. Dzisiaj kult samowoli popycha współczesne społeczeństwo ku przepaści. Przykładem tego zabijanie nienarodzonych, związek osób tej samej płci, dekryminalizacja prostytucji, wszechobecność pornografii. Jej najskrajniejszym przejawem jest demagogia transgenderowa. Jest ona ostatecznym skutkiem liberalnego poglądu, iż nie powinno być żadnych ograniczeń” – powiedział.

Abp Gądecki odnosząc się do nierozerwalności małżeństwa odniósł się do troski i uwagi, jaką duszpasterskie zaangażowanie Kościoła winno wkładać w  pomoc osobom rozwiedzionym i żyjących w nowych związkach. Osoby rozwiedzione, które zawarły ponowne związki, nadal — pomimo ich sytuacji — przynależą do Kościoła, który ze szczególną troską im towarzyszy w ich pragnieniu pielęgnowania, na tyle, na ile to jest możliwe, chrześcijańskiego stylu życia poprzez uczestnictwo we Mszy św. (choć bez przyjmowania Komunii św.), w słuchaniu słowa Bożego, w adoracji eucharystycznej, modlitwie, uczestnictwie w życiu wspólnotowym, w szczerej rozmowę z kapłanem czy ojcem duchownym, w oddawaniu się czynnej miłości, dziełach pokuty oraz zaangażowaniu w wychowanie dzieci” – podkreślił w homilii. 

Na koniec metropolita poznański, dziękując za wszelkie łaski otrzymane w Sanktuarium oddał zebranych opiece Matki Bożej Pocieszenia.

BP KEP

Publikujemy pełną treść homilii:

Abp Stanisław Gądecki
Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej
(Górka Duchowna – 22.08.2021)

Pielgrzymki do świętych miejsc są niezapomnianym przeżyciem duchowym, wzruszeniem i radością. Do tych miejsc pielgrzymują ludzie z daleka i z bliska. Polacy mieszkający w Ojczyźnie, ale też nasi Rodacy z innych krajów. Jednym z takich  świętych miejsc na terenie naszej Ojczyzny jest Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Górce Duchownej. To tutaj – do ukochanej Matki – przybywają pielgrzymi  od ponad sześciuset lat. Tu poświęcają się Jej Niepokalanemu Sercu i błagają o wstawiennictwo u Jej Syna, Zbawiciela ludzkości.

W tym góreckim sanktuarium chcemy dzisiaj – medytując nad treścią usłyszanego przed chwilą fragmentu z Listu do Efezjan – chcemy przed obliczem naszej duchowej Matki rozważyć 3 sprawy: temat małżeństwa, następnie macierzyństwa, a potem związku małżeństwa z Eucharystią.

1. MAŁŻEŃSTWO (Ef 5,21-32)

a. Pierwsza sprawa to małżeństwo. W Liście do Efezjan Apostoł Paweł gorąco zachęca nas do jedności. Punktem wyjścia tej jedności powinien być dom; miejsce kształtowania się więzi rodzinnych a także przestrzeń, gdzie mają miejsce spotkania wspólnoty kościelnej. List do Efezjan  – posługując się tak silnie przemawiającymi do wyobraźni obrazami jak harmonia ciała Chrystusowego i związek, jaki łączy męża i żonę w Chrystusie – wzywa nas do jedności w sposób zrozumiały, przemawiający do ludzi wszystkich czasów i mający zastosowanie w różnych sytuacjach.

W tym tekście (Ef 5,21-6,9, podobnie jak w Kol 3,18-4,1) są nam przedstawione zasady życia domowego, znane w Nowym Testamencie i  literaturze wczesnochrześcijańskiej. Zasady te – regulujące zasadniczo trzema parami związków (żony i mężowie; dzieci i ojcowie; niewolnicy i ich właściciele) – są chrześcijańską adaptacją nauki etycznej rozwiniętej przez starożytnych filozofów i moralistów. Zgodnie z nimi mężowie mają miłować swoje żony (Ef 5,25), ojcowie nie powinni pobudzać do gniewu swoich dzieci (Ef 6,4) a panowie winni zaniechać gróźb wobec swoich niewolników (Ef 6,9).

„Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół” (Ef 5,29). „Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! Darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, to jest życia, aby nie stawiać przeszkód waszym modlitwom” (1P 3,7). A zatem te zasady zakładają, iż ci, którzy w małżeństwie stosują przemoc, nie są autentycznymi chrześcijanami, ale jakimiś  chorobliwymi osobami, które wypaczają przesłanie religijne. Autentyczna religia bowiem nie może być źródłem przemocy; przemoc stosuje człowiek, który lekceważy religię i nie stosuje się do jej zasad.

Trzeba też zauważyć, że autor tego Listu wyraźnie wzywa członków rodziny, aby byli sobie wzajemnie „poddani” (υποτασσομενοι αλληλοις). W odróżnieniu od wskazówek podanych w Liście do Kolosan (3,18-3,21) czy w Pierwszym Liście św. Piotra (3,1-7), na początku wezwania do miłości małżeńskiej padają dzisiaj słowa ukazujące konieczność „wzajemnego poddania się sobie w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5,21). Zanim jednak żony zostaną wezwane do poddania się swoim mężom (Ef 5,22), pada – skierowane do mężów – wezwanie do poddania się swoim żonom. Taki też sens mają późniejsze słowa, w których jest mowa o umiłowaniu swoich żon na wzór miłości Chrystusa do swojego Kościoła, a więc aż po gotowość do oddania swego życia za żonę (Ef 5,25-30). Relacje małżonków nie mają być zatem relacjami dominacji, ale wzajemnej troski i pomocy. Tekst ten przypomina więc o ostatecznie o równości wszystkich wobec Boga.

Metafora mąż/żona // Chrystus/Kościół spełnia w Liście do Efezjan podwójną rolę. Po pierwsze, pomaga wyjaśnić charakter i znaczenie małżeństwa w Kościele. Po drugie, umożliwia autorowi Listu odwołanie się do pierwowzoru obecnego w Księdze Ozeasza i w innych księgach Starego Testamentu, gdzie małżeństwo było metaforą związku między Bogiem a Izraelem (por. Ez 16,8-14). Werset z Księgi Rodzaju (2,24) – gdzie czytamy, że mężczyzna i kobieta stają się jednym ciałem – jest cytowany w Liście do Efezjan 5,31, aby rozjaśnić tajemniczy związek między Chrystusem a Kościołem i uznać, że małżeństwo, w sposób niekwestionowany należy do Bożego planu wobec wszechświata (do „tajemnicy” [το μυστηριον του θεληματος αυτου] – Ef 1,9).

Na tę tajemnicę wskazywało już samo przygotowanie żydowskiej kobiety do małżeństwa, domagające się rytualnego obmycia, zestawione z rytuałem chrztu („obmycie wodą, któremu towarzyszy słowo”), aby ukazać tak świętość małżeństwa, jak i Kościoła przygotowanego dla Chrystusa.

List do Efezjan to najważniejszy tekst Nowego Testamentu dotyczący świętości małżeństwa, do którego należy się odwoływać we wszelkich dyskusjach na temat chrześcijańskiego zaangażowania w życie małżeńskie i rodzinne tak w Kościele, jak i w społeczeństwie. Przedstawione jest tutaj ono jako najdoskonalszy model samoudzielającej się miłości i najdoskonalszy znak związku Boga ze światem (por. Margaret Y. MacDonald, List do Efezjan).

Z wielkiej tajemnicy oblubieńczej miłości wywodzi się potem niezbywalna odpowiedzialność rodziców za własne dzieci. Do autentycznego ojcostwa i macierzyństwa należy bowiem ukazywanie dzieciom sensu życia w Chrystusie i świadczenie o nim. Przez wierność i jedność życia rodzinnego małżonkowie są bowiem dla swoich dzieci pierwszymi zwiastunami słowa Bożego. Wspólnota kościelna powinna ich wspierać w tym dziele i pomagać im we wdrażaniu dzieci do modlitwy w rodzinie, do słuchania słowa i znajomości Pisma Świętego (por. Verbum Domini, 85).

b. Jednakże dzisiaj realizacja tego ideału małżeńskiego trafia na poważne przeszkody. Główną przeszkodą jest spotkanie się z fałszywym pojęciem wolności. Starożytność wiedziała, iż prawdziwa wolność nie jest tożsama z nieskrępowaną samowolą i możliwością spełniania wszelkich zachcianek. Takie pojmowanie wolności byłoby destrukcyjne tak dla jednostki, jak i dla społeczności. Społeczeństwo oparte na radykalnej samowoli skazane jest na upadek, ponieważ człowiek jest istotą społeczną. Jak to ujął zwięźle Arystoteles: ten, komu wydaje się, że mógłby żyć szczęśliwie poza społeczeństwem, jest albo bestią, albo bogiem. Z prawdziwej wolności można korzystać jedynie w ramach ograniczeń wynikających z życia społecznego. A najważniejszym z tych ograniczeń jest rodzina, która daje dzieciom formację moralną. Bez niej dziecko nie wyrośnie na osobę spójną moralnie, a bez takiej spójności ani ono samo, ani społeczność, w której żyje, nie osiągnie szczęścia. W hołdzie dla rodziny Arystoteles nazwał rodzinę „pierwotnym rządem”.

Wiek XXI jest świadkiem smutnych następstw odejścia od poprawnie rozumianej wolności. Dzisiaj kult samowoli popycha współczesne społeczeństwo ku przepaści. Przykładem tego zabijanie nienarodzonych, związek osób tej samej płci, dekryminalizacja prostytucji, wszechobecność pornografii. A jej najskrajniejszym przejawem jest demagogia transgenderowa. Jest ona ostatecznym skutkiem poglądu, iż nie powinno być żadnych ograniczeń i to nawet tych, rozciągających się na granice natury i nauk biologicznych (por. prof. Curtis L. Hancock, Zmierzch i demoralizacja klasy średniej). ND 21-22.08.2021). Doskonale pamiętamy, że już komunizm głosił kiedyś, iż pozbycie się prywatnej własności usunięcie jej z życia publicznego doprowadzi ludzi do szczęścia. Jedno i drugie było pomysłem utopijnym. Nie można oddzielać ducha od wolności – powiedział kard. Gerhard Ludwig Müller w wywiadzie udzielonym Lotharowi C. Rilingerowi. Język gender nie jest kryterium naukowym, lecz narzędziem dominacji autorytarnych przywódców o mentalności strażników blokowych. Zdecydowana większość ludzi stanowczo odrzuca nadużywanie języka dla mentalnego terroryzowania ludzi.

Już wkrótce ujawni też swoje oblicze rodzinom inny rodzaj trudności, jakim jest ideologia zrównoważonego rozwoju. Ukaże ona swoje drugie dno, gdy zwielokrotnione zostaną obciążenia podatkowe. Gdy władze wprowadzą dotkliwe opłaty za odpady, za własność, za wodę, za energię, za transport, za dzietność, za powietrze, za suwerenność. A prywatne firmy będą zmuszane do wprowadzania zasad Global Compact, które wyeliminują wolność wyboru kontrahenta. Mechanizmy finansowe będą działały tak, by nie opłacało się żyć, rodzić, uprawiać, produkować, posiadać na własność, starzeć, decydować. W totalitarnym media-polis ta nowa ekonomia tzw. „współdzielenia” będzie komunizować relacje, aby wszystko, co prywatne, stało się publiczne. A ponieważ prawdziwa nauka katolicka sprzeciwia się takiemu umasowieniu, to zarządzający globalną polityką na różne sposoby będą zwalczać to, co katolickie. Jest to walka na śmierć i życie, a choć prowadzona jest „miękko” – propagandą idei z użyciem spotów reklamowych i telenowel – jest ona walką o rząd dusz, walką o uniemożliwienie zbawienia (dr Aldona Ciborowska, Furtka totalitaryzmu).

2.      MACIERZYŃSTWO

W tym miejscu pozwolę sobie przejść do drugiego tematu, czyli przytoczyć tylko jedno świadectwo życia małżeńskiego: „O macierzyństwie – mówi autorka tych słów – marzyłam, odkąd sięgam pamięcią. Opiekować się nowym życiem i prowadzić je we właściwym kierunku wydawało mi się wspaniałą przygodą. Nie pomyliłam się… Obecnie jestem mamą 9 dzieci. Dwoje maluszków patronuje nam z nieba, a pozostałą siódemkę wraz z mężem próbujemy wychować na szlachetnych ludzi. Przygoda z macierzyństwem zaczęła się od wielkiej miłości, jaką obdarzyliśmy siebie w małżeństwie. To ono jest fundamentem i gwarantem radości płynącej z wysiłków wkładanych w dzieci. Wybraliśmy sobie niełatwą drogę… rodzina wielodzietna, edukująca swoje dzieci w domu, opiekująca się niepełnosprawnym dziadkiem, mieszkająca na wsi, posługująca innym. To wiele, jak na dwie pary rąk. Na szczęście nie jesteśmy w tym sami. Łaska Boża daje nam nadzieję i pomaga podźwignąć się z wielu upadków, cierpień i przeciwności. A tych ostatnich nie brakowało nam w życiu. Bardzo trudne porody dzieci, choroby, brak pieniędzy, brak domu, niezrozumienie otoczenia i wiele, wiele innych. […]

Dziś śmiało mogę powiedzieć, że to, co najtrudniejsze w naszym rodzinnym życiu, było jednocześnie najbardziej przemieniającym doświadczeniem. Macierzyństwo uczy mnie ciągłego przekraczania samej siebie. Od umiejętności dogadywania się z ludźmi poprzez zarządzanie wieloma zadaniami naraz na szanowaniu samej siebie skończywszy. Ta wielość i różnorodność zadań sprawia, że mam bardzo ciekawe życie. Lubię układać różne czynności wynikające z pracy w domu w najlepszej możliwej kolejności. W każdej chwili mam poczucie wielkiej odpowiedzialności za pojedyncze wybory, a jednocześnie czuję wielką wolność wynikającą z zaufania Bogu, że to On kieruje naszym życiem. Często brakuje sił, czasu, rąk do pomocy. Te trudności są bardzo cenne. To one uczą mnie ważnej prawdy o życiu, że nie jest ono hollywoodzką produkcją czy facebookowym uśmieszkiem. Macierzyństwo to realny, codzienny trud podejmowany z wyższych pobudek niż tylko dobre samopoczucie i płytkie spełnienie instynktu. To ogromna lekcja pokory. Lekcja, że nie zawsze daje się radę i jest się zależnym. Lubię czuć tę bezsilność. Wtedy naprawdę wołam o pomoc z góry. I co najpiękniejsze… zawsze przychodzi!

Dzisiejszy świat przyzwyczaja do zajmowania się tym, co przyjemne i łatwe. Zbyt rzadko słyszy się o tym, co wymaga poświęcenia. Zrodzenie i wychowanie dziecka jest najwyższą ofiarą ze swojego zdrowia, czasu, kariery, ambicji i sił. Warto jednak je podjąć, bo tylko przekazanie życia ma wartość wieczną. Dobrze rozumieli to nasi przodkowie, dla których pojawienie się nowego życia było zawsze objawem błogosławieństwa i pomyślności. Człowiek dochodzi, w którymś momencie do pragnienia pozostawienia czegoś po sobie. Dobrze, aby nie był to tylko dom, który się rozsypie, czy firma, która nie wytrzyma nowej koniunktury… ” (Anna Powideł, Złoto w tyglu się próbuje).

3. MAŁŻEŃSTWO I EUCHARYSTIA

Trzecia i ostatnia sprawa to wymiar eucharystyczny małżeństwa. W teologii Pawłowej miłość małżeńska jest sakramentalnym znakiem miłości Chrystusa do swojego Kościoła; miłości, która ma swój punkt kulminacyjny w Krzyżu, który jest wyrazem Jego „zaślubin” z ludzkością, a zarazem źródłem i centrum Eucharystii. Dlatego Kościół okazuje szczególną bliskość duchową tym wszystkim, którzy oparli swoją rodzinę na sakramencie małżeństwa. Rodzina – Kościół domowy – jest podstawową przestrzenią życia Kościoła, szczególnie ze względu na jej decydującą rolę w chrześcijańskim wychowywaniu dzieci.

Wierna, nierozerwalna i wyłączna więź, która łączy Chrystusa z Kościołem i która znajduje swój wyraz sakramentalny w Eucharystii, łączy się z pierwotną zasadą, według której mężczyzna powinien być złączony w sposób definitywny z jedną tylko kobietą i, na odwrót, ona z jednym tylko mężczyzną (por. Rdz 2, 24; Mt 19, 5).

Skoro Eucharystia wyraża nieodwracalność miłości Boga w Chrystusie do swojego Kościoła, to jest zrozumiałe, dlaczego ta miłość zawiera – w odniesieniu do sakramentu małżeństwa – tę nierozerwalność, której każda prawdziwa miłość nie może nie pragnąć gorąco. Więcej niż uzasadniona jest zatem uwaga duszpasterska, jaką Kościół poświęca bolesnym sytuacjom, w których znalazło się niemało wiernych, gdy po zawarciu sakramentu małżeństwa rozwiedli się i zawarli nowy związek. Chodzi o delikatny i złożony problem, o prawdziwą plagę w dzisiejszych społecznych stosunkach, która coraz bardziej niszczy także katolickie kręgi. Pasterze – z miłości do prawdy – są zobowiązani dobrze rozeznawać różne sytuacje, aby w stosowny sposób wspierać duchowo wiernych, których to dotyczy. Praktyką Kościoła – opartą na Piśmie Świętym (por. Mk 10, 2-12) – jest jednak niedopuszczanie do sakramentów osób rozwiedzionych, które zawarły nowe związki, bo swoim stanem i sytuacją życiową obiektywnie zaprzeczają tej jedności w miłości pomiędzy Chrystusem i Kościołem, która wyraża się i realizuje w Eucharystii.

Niemniej jednak osoby rozwiedzione, które zawarły ponowne związki – pomimo ich sytuacji – nadal przynależą do Kościoła, który ze szczególną troską im towarzyszy w ich pragnieniu pielęgnowania, na tyle, na ile to jest możliwe, chrześcijańskiego stylu życia poprzez uczestnictwo we Mszy św. (choć bez przyjmowania Komunii św.), w słuchaniu słowa Bożego, w adoracji eucharystycznej, modlitwie, uczestnictwie w życiu wspólnotowym, w szczerej rozmowę z kapłanem czy ojcem duchownym, w oddawaniu się czynnej miłości, dziełach pokuty oraz zaangażowaniu się w wychowanie dzieci (por. Sacramentum caritatis. Posynodalna adhortacja apostolska Ojca świętego Benedykta xvi o Eucharystii, źródle i szczycie życia i misji Kościoła, 27-29).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec, biorąc to wszystko pod uwagę, co zostało powiedziane o małżeństwie, macierzyństwie i Eucharystii w życiu małżeńskim módlmy się: Panie Jezu Chryste, Ty dałeś nam swoją Rodzicielkę, której przesławny obraz otaczamy czcią, jako Matkę Pocieszenia. Dozwól prosimy, abyśmy wzywając nieustannie Jej macierzyńskiej pomocy, doznawali owoców Twego odkupienia. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Fot.: Darek Gierlich – Facebook Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Górce Duchownej @GorkaDuchowna