90 lat temu – w roku 1932 – ówczesny Prymas Polski, Kardynał August Hlond założył Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej. Głównym celem zaistnienia tegoż zgromadzenia stała się praca duszpasterska wśród rozproszonej po całym świecie Polonii.

W tak znaczącą rocznicę zastanówmy się wspólnie nad trzema sprawami: nad wymową dzisiejszej Ewangelii, nad osobę samego założyciela chrystusowców, wreszcie nad jego dziełem czyli Towarzystwem Chrystusowym dla Polonii Zagranicznej.

1.      „PORZUCENI JAK OWCE NIE MAJĄCE PASTERZA” (Mt 9,35-38)

Pierwsza kwestia to dzisiejsza Ewangelia. Ten krótki fragment kończący dziewiąty rozdział Ewangelii Mateuszowej stanowi zwięzłe podsumowanie, syntezę  działalność Pana Jezusa. Z uwagi na to, że tego, co za swego życia powiedział i uczynił Pan Jezus było tak wiele (J 21,25), konieczna była krótka synteza, krótkie podsumowanie.

Ponieważ jednak ewangelista patrzy na opisywane wydarzenia retrospektywnie, wolno przypuszczać, że miał na uwadze całą działalność Jezusa. Jest to przygotowaniem do drugiej mowy Jezusa, zwanej Mową Misyjną (Mt 10). „Jezus obchodził wszystkie miasta i wsie” Galilei. Zdaniem Józefa Flawiusza było ich 204. Ta wzmianka uświadamia nam uniwersalizm misji Syna Bożego. On przyszedł do wszystkich; do każdego chciał dotrzeć z Dobrą Nowiną, ponieważ jest Zbawicielem wszystkich ludzi, Zbawcą każdego z nas (1Tm 1,15).

Spełniając swoją misję Jezus użalił się nad nimi, „bo byli znękani [εκλελυμενοι] i porzuceni [ερριμμενοι], jak owce nie mające pasterza”. Jest to dosadna ilustracja sytuacji zagubionych duchowo Polaków na emigracji. Pasterze – to motyw rodem z Księgi Ezechiela – nie troszczyli się o słabe, chore, skaleczone, zagubione owce (Ez 34,3-4). W takiej sytuacji Pan Bóg decyduje: „Ja sam będę szukał swoich owiec i będę miał o nie pieczę” (Ez 34,11). Ta zapowiedź sprzed wieków wypełniła się w Jezusie. To On zbierał rozproszone owce, nauczał je, pocieszał, leczył, opatrywał rany i poświęcił swoje życie za owce (J 10,14-15).

Syn Boży – bogaty w miłosierdzie – nie czekał na samoistny powrót człowieka do Boga, ale wyszedł  mu naprzeciw, odczuwając współczucie względem pogubionych. Uzdrawiał niewidomychi i opętanych przez złego ducha, przeżywał tragedię zagubionych i zniechęconych, karmił tłumy.

 Ale zbłąkane tłumy domagały się większej liczby głosicieli Ewangelii i lekarzy dusz ludzkich. Stąd też Jezus wezwał swoich uczniów, aby stali się współuczestnikami jego misji w czasie żniwa (Iz 9,2; Oz 6,11; Jl 4,18; Am 9,13-15), czyli w czasie nadejściu Mesjasza (Iz 29,18). To wołanie Zbawiciela o żniwiarzy trwa w Kościele również od początku polskich migracji za chlebem. „Proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje” (Mt 9,38).

Dlatego św. Jan Paweł II mówił do kleryków: „Nasze życie jest darem Bożym. Powinniśmy uczynić z niego coś dobrego. Wiele jest sposobów dobrego wykorzystania życia, angażując je w służbę ideałom ludzkim i chrześcijańskim. Jeżeli dzisiaj mówię wam o całkowitym poświęceniu się Bogu w kapłaństwie, w życiu zakonnym, w życiu misjonarskim, to dlatego, że wielu z was Chrystus wzywa do tej nadzwyczajnej przygody. On potrzebuje, chce potrzebować waszej inteligencji, waszych sił, waszej wiary, waszej miłości, waszej świętości. Jeżeli Chrystus wzywa was, to dlatego, że On chce przemawiać do dzisiejszych ludzi waszym głosem… Kochać waszym sercem. Pomagać waszymi rękami. Zbawiać waszymi trudami. Pomyślcie dobrze. Odpowiedź, którą wielu z was może dać, będzie skierowana osobiście do Chrystusa, który was wzywa do tych wielkich rzeczy” (Orędzie na XVI światowy dzień modlitw o powołania, Watykan 1979, n. 3).

Zbawiciel – posługując się metaforą żniwa – zwrócił się do swoich uczniów, wskazując im na ogrom pracy, jaka czeka na nich i na ich następców. Słowo „uczeń” posiada w Ewangelii szersze znaczenie niż „apostoł” i dotyczy wszystkich wierzących w Chrystusa. A zatem Pan Jezus zwraca się ze swoją prośbą nie tylko do kapłanów, zakonników i zakonnic, ale do wszystkich chrześcijan. Liczy na każdego,  chrystusowcom zaś wyznacza ściśle określone pole działania, jakim jest światowa Polonia.

Tak więc, z dzisiejszego fragmentu Ewangelii wynika, że być chrześcijaninem to wielkie i odpowiedzialne zadanie. Być chrześcijaninem to także wybranie i honor. To łaska i radość. To poczucie sensu i celu życia. To więź z Bogiem Ojcem i Jego Synem w Duchu Świętym, który nas formuje i uzdrawia. Który prowadzi nas i naszych bliźnich przez nas do portu zbawienia (Iz 6,8); (por. ks. dr Adam Dynak, Pasterz swojego narodu Mt 9, 35-38; Bractwo Słowa Bożego).

2.      ZAŁOŻYCIEL CHRYSTUSOWCÓW

Druga sprawa to założyciel Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej, czyli sługa Boży Kard. August Hlond. Był to człowiek ze wszech miar niezwykły. Jego życie rozpoczęło się na Śląsku w ubogim w sensie materialnym, ale bogatym duchowo domu, aby potem – przez zakłady salezjańskie we Włoszech, studia w Rzymie, pracę kapłańską w Oświęcimiu, Przemyślu i Wiedniu – przejść do roli Pasterza kolejnych diecezji: katowickiej, poznańskiej, gnieźnieńskiej i warszawskiej. Na każdym etapie jego życia możemy dostrzec niezwykłe bogactwo naturalnych talentów tego człowieka, ale także owoce jego wytrwałej, trwającej całe życie pracy nad sobą, heroicznego zaparcia się siebie, wierności Chrystusowi i posłannictwu, jakie mu Pan Bóg zlecił w Kościele. Trzeba też wspomnieć opatrznościową rolę odegraną przez niego w Polsce na przełomie dziejów.

Jego rozwój duchowy – owoc łaski Bożej –  kształtowała nie tylko autodyscyplina, ale też relacje z niezwykłymi osobowościami ówczesnych czasów. Na swojej życiowej drodze spotkał co najmniej kilku świętych. Pierwsze kroki poczynił we Włoszech pod okiem bł. Michała Rua – następcy ks. Jana Bosko, który nade wszystko cenił ubóstwo. Przez kilka lat był bliskim współpracownikiem świętego biskupa Józefa Sebastiana Pelczara. Późniejsze decyzje personalne Hlonda podyktowane były szczególną intuicją, o czym świadczy jego bliska współpraca z przyszłym bł. biskupem Michałem Kozalem i innymi – mającymi opinię świętych – wielkopolskimi kapłanami: ks. Aleksandrem Żychlińskim czy ks. Kazimierzem Rolewskim, sługą Bożym ks. Aleksandrem Woźnym.

Kard. August olśniewał swoim stylem bycia, ogładą i taktem. Jego cechy w pierwszej chwili onieśmielały, ale podczas dłuższej rozmowy wyłaniał się człowiek bezpośredni i serdeczny. Wobec podległych kapłanów był bardzo wymagający, ale nigdy despotyczny. Ci, którzy go znali, podkreślają bystrość jego umysłu, trafność sądu, szybką orientację, wyobraźnię, łatwość w kontakcie, nieugiętą wolę, wytrwałość i pracowitość. Miał wielki wpływ na innych, bo nie było w nim rozdźwięku między przekonaniami a działaniem.

Wielu decyzji nie podejmował sam, ale prosił o zdanie innych. Sam o sobie mówił: ,,Jestem człowiekiem, który się dużo radzi”. Niemal każde przedsięwzięcie przedkładał do oceny i rozważenia odpowiednim zespołom. Chętnie przyjmował i wysłuchiwał uwag i zastrzeżeń. Przy mianowaniu na urzędy kościelne i placówki duszpasterskie, nie kierował się względami osobistymi, ale fachowością, uczciwością i pracowitością kandydatów. Jego dewizą w stosunku do współpracowników była jednomyślność woli, umysłów i serc (por. Romana Brzezińska, Ku zwycięstwurzecz o kardynale Auguście Hlondzie, Ząbki 2004).

W tym człowieku nie było niedomówień, dwuznaczności, skrywania czy przemilczania prawdy. Było ewangeliczne tak, tak, nie, nie, „albo chrześcijaństwo, albo barbarzyństwo”. Przykładem takiego rodzaju myślenia była jego wypowiedź o życiu katolickim Śląska: „W przeciwstawieniu do naszej prostej i jasnej wiary, ujętej w ściśle określone prawdy i wyrażającej się w stałych zasadach moralnych, pojawia się tu jakiś inny katolicyzm, mglisty i ciemny, który sobie z żadnej prawdy wiary i z żadnego obowiązku religijnego jasno sprawy nie zdaje. Jakiś katolicyzm płytki i powierzchowny, który przestał być głębokim przekonaniem, a stał się poglądem zmiennym a tak słabym, ze nie ma siły orientacyjnej i nie daje mocy ducha religijnego. Jakiś katolicyzm nieuchwytny, odzywający się li tylko w sferach uczucia jakimś wspomnieniem z lat młodych, a zresztą skostniały i niepraktykujący. Jakiś katolicyzm zwyczajowy, niby produkt tradycji narodowych i rodzinnych, który zna jeszcze opłatek wigilijny i święcone wielkanocne i pasterkę na Boże Narodzenie, ale prawie nic poza tym… Jakiś katolicyzm obliczony, który dla polityków jest drogą do pewnych faktów i celów, a którym partie posługiwać się mogą jako środkiem propagandy, zwłaszcza w okresie wyborczym” (List pasterski, 1marca1924).

Nie sposób też odmówić Augustowi Hlondowi proroczego ducha. „Mam wrażenie, że w tych dniach odbywa się coś tak wielkiego, że nazwałbym to wyrażeniem liturgicznym Pentecostes. Zebrała się tu cała rodzina słowiańska i każdy mówi tu swoim językiem, a wszyscy się rozumiemy. Jakieś tchnienie Boże jest nad nami, nad naszą modlitwa, nad naszą pieśnią” (Przemówienie do czeskich katolików z okazji uroczystości jubileuszowych ku czci św. Wacława, Praga 4.VII.1929). Łatwo w tych słowach odkryć zapowiedź słów Jana Pawła II wypowiedzianych w Gnieźnie.

„Świat cały i my, naród polski, przeżywamy stanowczo duchowe przesilenie – mówił w Farze Poznańskiej 22 lipca 1945 r. Stoimy na rozdrożu. Jako naród srodze upokorzony, najbardziej zdeptany i najwięcej wyniszczony, niewątpliwie powołani jesteśmy przez Opatrzność do wielkości. Jeżeli pójdziemy po linii planów bożych i do niej dostosujemy swe życie, wkroczymy w świetny okres dziejów polskich; jeżeli porzucimy drogę Opatrzności i odstąpimy od Boga, pójdziemy ku nowym katastrofom. Mamy wybierać: pójść z Chrystusem i zdobyć władną przyszłość w nowej organizacji świata, albo budować bez Chrystusa i narazić się na tragiczny los, jaki spotkał Jerozolimę za to, że nie poznała czasu nawiedzenia swego” (Kazanie w Farze poznańskiej: O jutro Polski. Poznań, dnia 22 lipca 1945; Głos Katolicki 1(1945) nr 14 s. 1 z 29. VII. 1945).

Znamienna była wypowiedź Prymasa do kapłanów w Warszawie w 1946 roku: ,,Przez trud, boleść i upokorzenia idziemy ku jednemu z największych zwycięstw Kościoła w Polsce. Zwycięstwo będzie tak wielkie, że swój wzrok zwrócą na Polskę pobliskie i dalsze narody”.

3.      DZIEŁO

Trzecia sprawa to założone przez niego dzieło, czyli Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Przez znaczną część swego życia August Hlond był emigrantem, zmuszonym na obczyźnie realizować swoje życiowe zadania. Dlatego – jako Prymas Polski – rozumiał później, iż konieczne jest objęcie opieką duszpasterską naszych rodaków – wtedy w liczbie ok. 7 mln – żyjących poza granicami Polski.

„Polacy! – wołał. Czwarta część Narodu polskiego żyje poza granicami Rzeczypospolitej, a rokrocznie unosi fala emigracyjna dalsze tłumy rodaków w cudze kraje. W tułaczce wśród obcych wychodźca traci często łączność z macierzą, cierpi opuszczenie i niedostatek, zapomina język i obyczaj ojczysty a nieraz wyrzeka się wiary i ginie w odmętach występku i przewrotu. W swojej niedoli materialnej i duchowej spodziewa się on i wyczekuje pomocy z kraju” (Odezwa w sprawie stowarzyszenia ‚Opieka Polska nad Rodakami na Obczyźnie, Poznań, 14.11.1929). Czekać nie wolno – mówił. Zbyt wielka ciąży na mnie odpowiedzialność przed Bogiem i narodem. Z dnia na dzień bowiem na wychodźstwie kurczy się stan posiadania polskich dusz.

Objąwszy na stolicę prymasowską, Kard. Hlond objął jednocześnie opiekę duchową nad polską rzeszą wychodźczą. Podjął wtedy decyzję o erygowaniu seminarium, przygotowującego księży do pracy misyjnej wśród emigracji. I tak – w 1929 roku – powstało Seminarium Zagraniczne z tymczasową siedzibą w Gnieźnie. A w roku 1930 Hlond zdecydował o utworzeniu nowego Zgromadzenia zakonnego dla Polonii Zagranicznej. Przygotował też Konstytucje Zgromadzenia.

Na organizatora Towarzystwa Chrystusowego powołał wtedy sługę Bożego ks. Ignacego Posadzego, który został pierwszym Przełożonym Generalnym i od samego początku kształtował ducha kolejnych pokoleń chrystusowców pierwszego półwiecza istnienia Towarzystwa. W ten sposób – w Potulicach koło Nakła dnia 8 września 1932 roku – osiadło to Zgromadzenie, gdzie hrabina Aniela Potulicka przekazała mu swój rodowy pałac na jego siedzibę.

 Potem wspólnota otwarła domy w Gnieźnie (1933), Poznaniu i Puszczykowie (1935), Dolsku (1937), a także wydawnictwo z zakładami poligraficznymi w Potulicach. Już w 1933 roku rozpoczęto wydawanie dwumiesięcznika poświęconego duszpasterstwu wśród Polaków na wychodźstwie pt. „Głos Seminarium Zagranicznego”, a od 1936 roku miesięcznika biblijno-liturgicznego pt. „Msza Święta”, następnie kwartalnika hagiograficznego pt. „Cześć Świętych Polskich”. A potem pierwsi chrystusowcy wyjechali do pracy duszpasterskiej wśród Polonii do Paryża i Londynu (w 1937 roku), a do Estonii (w 1938 roku). Liczba członków Zgromadzenia wzrosła w 1939 roku z 40 do 184.

 Po drugiej wojnie światowej i „odwilży” w 1957 roku, księża i bracia zakonni wyjeżdżali do następnych krajów, na inne kontynenty, a Zgromadzenie uzyskało zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej (1964). W 1976 roku Zgromadzenie posiadało już 124 domy zakonne i ośrodki duszpasterskie.  Prowadziło duszpasterstwo w 34 placówkach parafialnych na Pomorzu Zachodnim i na Dolnym Śląsku oraz w 84 placówkach za granicą. Liczyło wówczas 373 członków (w tym 217 kapłanów). Pod jurysdykcję Zarządu Generalnego w Poznaniu podlegało wtedy 6 zagranicznych prowincji: amerykańska – z siedzibą w Sterling Heights (Michigan), brazylijska – z siedzibą w Kurytybie, australijska – z siedzibą w Sydney, angielska – z siedzibą w Londynie, francuska – z siedzibą w Hesdingneul-les-Bethune i niemiecka – z siedzibą w Essen.

 Obecnie (w 2022 r.) Zgromadzenie liczy 387 księży, braci, diakonów i kleryków. Realizuje swoją misję w 6 prowincjach zagranicznych oraz w części obejmującej Polskę oraz tzw. Delegaturę Wschodnią; razem w 21 krajach (Białoruś, Brazylia, Wielka Brytania (Anglia, Irlandia, Szkocja, Walia), RPA, Francja, Grecji, Hiszpania, Holandia, Islandia, Kanada, Kazachstan, Niemcy, Nowa Zelandia, Polska, Portugalia, Rumunia, Szkocja, Ukraina, USA, Węgry, Włochy (oprac. ks. dr Marek Grygiel TChr).

 Dzisiaj mamy okazję, aby podziękować Panu Bogu za osobę założyciela, Kard. Augusta Hlonda i współzałożyciela sługę Bożego ojca Ignacego Posadzego. Dziękuję  – w imieniu Konferencji Episkopatu Polski – za pracę duszpasterską każdego z chrystusowców tak w Polsce, jak i poza jej granicami. Modlimy się za wszystkich zmarłych członków tego zgromadzenia i za ich rodziny. Na koniec prośmy Pana żniwa, aby wyprawił następne pokolenia robotników na swoje żniwo.  

 ZAKOŃCZENIE

Panie Jezu, Pasterzu dusz, który przyszedłeś, aby szukać i zbawiać wszystkich zaginionych, zlituj się nad naszymi braćmi, żyjącymi poza granicami naszej Ojczyzny. Daj im odczuć głód słowa Bożego oraz pragnienie zjednoczenia się z Tobą. I oni bowiem są Twoim ludem i niech Twoimi pozostaną na wieki. Spraw, Panie, aby tym naszym braciom nie zabrakło dobrych pasterzy, gotowych nieustannie szukać zaginionych owiec. Tym zaś, którzy już są stróżami Twej Owczarni, daj silę znosić „ciężar dnia i spiekoty”. Matko Jezusa, Królowo Polonii Zagranicznej, i wszyscy święci, Patronowie Polski, wstawiajcie się przed Panem za Chrystusowcami i tymi, którzy są powierzeni ich opiece. Amen.

BRAK KOMENTARZY