Homilia: Bóg jest miłością. Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa (Poznań, k-ł Najświętszego Serca Pana Jezusa – 19.06.2020)

19-06-2020
1237

Bóg jest miłością. Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa (Poznań, k-ł Najświętszego Serca Pana Jezusa – 19.06.2020).

Serce Najświętsze, Tobie niebo całe,
Bez przerwy składa pieśni uwielbienia,
I biedna ziemia wznosi Tobie chwałę,
Boś ty jej źródłem szczęścia i zbawienia.

Dzisiejsza uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa zwraca naszą uwagę na Bożą miłość, której Serce Jezusa jest najpełniejszym ucieleśnieniem.

Czytania zaś liturgiczne, które przed chwilą usłyszeliśmy każą nam zwrócić uwagę na trzy sprawy; najpierw ma miłość Boga Ojca, który wybiera sobie lud izraelski, następnie na prawo miłości charakterystyczne dla Syna Bożego, wreszcie na to, iż nasz Bóg jest miłością.

  1. PAN WAS UMIŁOWAŁ (Pwt 7,6-11)

a. Pierwsze temat to miłość Boga Ojca, który wybiera sobie Lud Izraela na szczególną własność pośród wielu narodów świata. Aby zapoczątkować swój dialog z ludzkością Bóg Ojciec wybrał sobie jeden lud jako swego ambasadora. „Tylko do twoich przodków skłonił się Pan z miłością; spośród wszystkich narodów wybrał ich potomstwo, czyli was” (Pwt 10,14-15). Ten szczególny wybór wyrósł z Bożego pragnienia dotrzymania „przysięgi złożonej ojcom” (Abrahamowi, Mojżeszowi, w końcu – Dawidowi i jego potomstwo), którzy winni prowadzić historię zbawienia do jej doskonałości.

Wybór Izraela był aktem Bożej łaski, ta miłość jest darmowa i bezinteresowna. Natomiast trudno racjonalnie wyjaśnić, dlaczego Pan Bóg wybrał akurat Izraela. Prawdopodobnie idzie tu biblijną zasadę, według której Bóg sobie wybiera to, co najmniejsze i najsłabsze, aby nikt nie wątpił, iż wielkie dzieła, jakie dokonają się w dziejach tego ludu są przede wszystkim owocem działania samej mocy Bożej a nie działania ludzkich mocy. Odpowiedź na to pytanie może mieć równie irracjonalny charakter, jak sama miłość: „ponieważ Pan was umiłował” (Pwt 7,8; por. 23,6). Miłość ma często niewiele wspólnego z argumentami rozumowymi. Pan po prostu kocha swój lud (Pwt 10,18) dobrowolnie, sam z siebie, ze swojej  własnej woli.

Odpowiedzią ze strony Izraela na Bożą miłość miała być wierność prawu Bożemu, posłuszeństwo ludu względem woli Boga. Pan Bóg zachowa „przymierze i dobroć dla kochających Go i dla strzegących Jego przykazań do tysiącznego pokolenia” (Pwt 7,9b), ukarze natomiast winnych aż do czwartego pokolenia (Pwt 5,9). Miłość Boża niewspółmiernie przewyższa gniew Boży (Pwt 7,9-10).

b. A cóż to właściwie jest „lud Izraela”. Jest to rzeczywistość bardziej duchowa niż narodowa. Wybierając sobie „lud”, Pan Bóg nie kieruje się bowiem względami etnicznymi. Sama przynależność do społeczności Izraela nie wystarczy do tego, aby być „ludem”, aby być w szczególnej relacji z Bogiem (Mt 3,9; J 8,33; Rz 2,17). Pan Bóg przecież wszedł na Synaju w przymierze z obrzezanymi Izraelitami i nieobrzezanymi cudzoziemcami, nie czyniąc między nimi żadnej różnicy w przystępie do łaski. O przynależności do ludu wybranego nie decyduje bowiem pochodzenie etniczne, ale nade wszystko wierność Bogu (Iz 10,22; 65,22-23; Ez 5,3; Zach 13,9).

Św. Paweł – w Liście do Rzymian – wyjaśnia naturę tego wybrania, wprowadzając rozróżnienie między etnicznym Izraelem a Bożym Izraelem: „Nie wszyscy bowiem, którzy pochodzą od Izraela, są Izraelem, i nie wszyscy, przez to, że są potomstwem Abrahama, stają się jego dziećmi, lecz w Izaaku uznane będzie twoje potomstwo, to znaczy: nie synowie co do ciała są dziećmi Bożymi, lecz synowie obietnicy są uznani za potomstwo” (Rz 9,6-8). Nie wszyscy, którzy są Izraelitami w sensie etnicznym są jednocześnie ludem wybranym. Ludem wybranym – w sensie teologicznym – jest „reszta” w łonie Izraela, która pozostaje wierna Bogu (Iz 10, 22; 65, 22-23; Ez 5, 3; Zach 13, 9). Inaczej mówiąc, nie wystarczy mieć paszport izraelski, aby móc uważać się za członka ludu wybranego.

Podobna zasada będzie później obowiązywać – według św. Pawła – w odniesieniu do Kościoła. Nie wszyscy, którzy mają metrykę chrztu są Kościołem, czyli zgromadzeniem Bożym: „Powiesz może: Gałęzie odcięto, abym ja mógł być wszczepiony. Słusznie. Odcięto je na skutek ich niewiary, ty zaś trzymasz się dzięki wierze. Przeto się nie pysznij, ale trwaj w bojaźni! Jeżeli bowiem nie oszczędził Bóg gałęzi naturalnych, może też nie oszczędzić i ciebie. Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz w [kręgu] tej dobroci; w przeciwnym razie i ty będziesz wycięty” (Rz 11,19-22).

Wybranie nie jest przywilejem ani potwierdzeniem wyższości etnicznej lub społeczno-kulturowej. Wiemy, jak niebezpieczna jest etykietka „narodów wybranych” – co poświadcza Mojżesz: „Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was nie dlatego, że liczebnie przewyższacie inne narody, gdyż ze wszystkich narodów jesteście najmniejszym, lecz ponieważ Pan was umiłował i chce dochować przysięgi danej waszym przodkom” (Pwt 7,7–8). Wybranie zatem jest aktem miłości, jest łaską i zadaniem. Zadaniem Izraela Bożego jest głoszenie zbawczej woli Bożej wszystkim narodom całej Ziemi.

2. MOJE BRZEMIĘ JEST LEKKIE (Mt 11,25-30)

a. Drugi temat to miłość Syna Bożego, miłość Chrystusa. Gdy Pan Jezus przyjął naszą ludzką naturę i stał się człowiekiem, to również jako człowiek oddawał całego siebie w darze swojemu Ojcu Przedwiecznemu. Gdy znalazł się na Kalwarii i został przybity do krzyża – właśnie dlatego, że przez całe swoje ludzkie życie szedł w postawie bezwarunkowej i całkowitej miłości do Ojca – Jego ludzkie Serce stało się wystarczająco pojemne, aby ogarnąć miłością nas wszystkich i zawołać: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (por. O. Jacek Salij). Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam te wzruszające słowa, które dobrze znamy:

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię [αναπαυσω]. Weźcie na siebie moje jarzmo [τον ζυγον] i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie [αναπαυσιν] dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo [ζυγος], a moje brzemię [φορτιον] lekkie” (Mt 11,28-30).

Gdy Orygenes interpretował ten tekst, twierdził, iż „obciążenie” o którym mówi Jezus, a które przyczynia się do utrudzenia człowieka, to nasze grzechy. Ojcowie Kościoła poszerzyli tę interpretację na wszelkiego rodzaju trudne sytuacje życiowe, jak np. głód, cierpienie, zmartwienia (Klemens Aleksandryjski).

Co nas najbardziej obciąża? Istotnie, naszym ciężarem jest przede wszystkim grzech; grzech, którego nie możemy się pozbyć, wskutek którego dokuczamy bliźnim. Naszym ciężarem są wady, których nie możemy się wyzbyć, z którymi sobie nie radzimy; nasze słabości, które nas przygniatają i szkodzą naszym bliskim. Naszym ciężarem jest drugi człowiek, który nas drażni, denerwuje, na którego ciągle narzekamy, z którym nie możemy się porozumieć. Naszym ciężarem jest nasza choroba, która daje o sobie znać. Są nim zmartwienia, niepokoje, trudności dnia codziennego związane z pracą, domem, rodziną (bp Ignacy Dec). Dla wielu ludzi dzisiaj „ciężarem” jest też brak ważnych punktów odniesienia, które pozwalają znaleźć sens i cel własnego życia. W krajach najuboższych żyją rzesze ludzi „obciążonych” nędzą a w krajach najbogatszych – rzesze niezadowolonych wręcz chorujących na depresję. Pomyślmy dodatkowo o „ciężarach” licznych uchodźców i uciekinierów, którzy emigrują, ryzykując własnym życiem.

b. Spojrzenie Chrystusa spoczywa także dzisiaj na wszystkich ludziach „utrudzonych i obciążonych”, do których kieruje On swoje słowa: „Przyjdźcie do mnie wszyscy…” Tym wszystkim ludziom Chrystus obiecuje „pokrzepienie”, ale stawia jeden warunek: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca”.

Te słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa są echem słów Mądrości zawartych w Księdze Syracha: „Przyjdźcie do mnie, którzy mnie pragniecie nasyćcie się moimi owocami!” (Syr 24,19-22). Mądrość przemawia w tej Księdze w podobny sposób: „Słuchaj synu, przyjmij me zasady, a rady mojej nie odrzucaj […]. Poddaj ramiona swe i dźwignij mądrość, a nie zżymaj się na jej więzy […]. Na koniec bowiem znajdziesz miejsce jej odpoczynku, a to ci się w radość obróci. Więzy jej będą ci walną obroną, a jej pęta – strojem zaszczytnym” (Syr 6,23-29). Tak, bo więzy Mądrości Bożej są więzami miłości.

Jarzmo Jezusa jest słodkie a Jego brzemię lekkie, ponieważ jest to również brzemię miłości.  Tym słodkim i lekkim „jarzmem” jest Chrystusowe prawo miłości; przykazanie, które pozostawił On swoim uczniom (J 13,34; 15,12). Prawdziwym lekarstwem na rany ludzkości tak materialne (jak głód i niesprawiedliwość), jak również psychologiczne i moralne (wywołane przez złudny dobrobyt), jest reguła życia, oparta na miłości braterskiej, której źródłem jest miłość Chrystusa. W stosunkach międzyosobowych i społecznych trzeba odwołać się do tej siły miłości, która sama tylko może zapewnić przyszłość godną człowieka (por. Benedykt XVI, Słodkie jarzmo i lekkie brzemię Chrystusa. Rozważanie przed modlitwą „Anioł Pański” – 3.07.2011).

3. BÓG JEST MIŁOŚCIĄ (1 J 4,7-16)

a. Trzeci temat to Bóg będący źródłem miłości; „Bóg jest miłością” (1 J 4,8.16). Ten temat należy do najbardziej charakterystycznych cech teologii św. Jana Ewangelisty. Potwierdza to także Pierwszy List św. Jana, którego nazywamy „traktatem o Bożej agape”. Obecna w tym Liście koncepcja miłości osiąga najwyższy szczyt Bożego objawienia.

Przypomina nam ona najpierw o tym, że głównym źródłem wszelkiej miłości braterskiej jest miłość Boża. „W tym przejawia się miłość [Boża], że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4,9-10). Znalazła ona swój najgłębszy wyraz w darze, jaki złożył Chrystus, oddając za nas swoje własne życie na krzyżu.

Dlatego my chrześcijanie poznajemy niezgłębioną miłość Bożą przede wszystkim wpatrując się w krzyż naszego Odkupiciela; wpatrując się w „Tego, którego przebili” (J 19,37). Rana w boku oraz rany po gwoździach są dla niezliczonych osób znakami miłości, która w sposób coraz to głębszy kształtuje ich życie. „Serce człowieka uczy się bowiem od Serca Chrystusa poznawać prawdziwy i jedyny sens swojego życia i przeznaczenia, rozumieć wartość życia prawdziwie chrześcijańskiego, strzec się wypaczeń ludzkiego serca, łączyć synowską miłość do Boga z miłością bliźniego” (św. Jan Paweł II, Bóg objawia swą miłość w Sercu Chrystusa. Orędzie Jana Pawła II na stulecie poświęcenia ludzkości Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, 5.10.1986).

„Oto Serce, które tak umiłowało ludzi, że niczego nie oszczędziło, ale samo wyczerpało się i spaliło do końca, aby dać świadectwo swej miłości” (św. Klaudiusz de la Colombière Pisma duchowe, 9). Gdy więc praktykujemy kult Serca Jezusowego, to nie tylko uznajemy z wdzięcznością miłość Bożą, ale otwieramy się na tę miłość, aby nasze życie było coraz bardziej przez nią kształtowane. Dzięki temu pierwszym celem, jaki przyświeca zaproszeniu do całkowitego oddania się i poświęcenia zbawczej miłości Chrystusa, jest zacieśnianie więzi z Bogiem. Dlatego ten kult ma niezastąpioną wartość dla naszej wiary i dla naszego życia w miłości (por. Benedykt XVI, Poznawać miłość Serca Jezusa i świadczyć o niej wobec ludzi. List do przełożonego generalnego Towarzystwa Jezusowego z okazji 50. rocznicy ogłoszenia Encykliki „Haurietis aquas”, 15.05.2006).

W ten sposób wiara chrześcijańska – uznając miłość jako swoją główną zasadę – przyjęła to, co stanowiło istotę wiary Izraela, a jednocześnie nadała temu nową głębię i zasięg. Wierzący Izraelita modli się przecież codziennie słowami Księgi Powtórzonego Prawa: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem — Pan jedynie. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił’ (Pwt 6,4-5).

Poznanie miłości Serca Jezusowego jest możliwe tylko w atmosferze pokornej modlitwy. Takie pokorne modlitewne nastawienie sprawia, że spojrzenie na przebity włócznią bok zamienia się w milczącą adorację. Kontemplacja przebitego boku Pana, z którego wypływają „krew i woda” (J 19,34.37), pomaga nam dostrzec liczne dary łaski stamtąd się wywodzące i otwiera nas na wszystkie inne formy chrześcijańskiej pobożności, zawierające się w kulcie Serca Jezusowego.

b. Kontemplacja ofiary Chrystusa – będącej potwierdzeniem nieskończonej miłości Boga do ludzi – wiąże się w oczywisty sposób z nakazem miłości bliźniego. Jezus połączył – podobnie jak uczyniły to dwie tablice Dekalogu – w jedno te dwa przykazania: przykazanie miłości Boga z przykazanie miłości bliźniego. Poprawniej rzecz ujmując, miłość bliźniego nie jest już wtedy jedynie przykazaniem, ale staje się odpowiedzią na dar miłości, z jaką przychodzi do nas Bóg. „Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować” (w.11). „Jeśliby ktoś mówił: ‘Miłuję Boga’, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego” (w. 20-21).

Miłość bliźniego polega właśnie na tym, że – w Bogu i z Bogiem – miłuję innego człowieka, którego w danym momencie być może nawet nie znam lub do którego nie czuję żadnej sympatii. Taka miłość może być urzeczywistniona tylko wtedy, gdy jej punktem wyjścia jest spotkanie z Bogiem; spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia. Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko moimi oczyma i poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Chrystusa. Jego przyjaciel staje się moim przyjacielem (por. ks. Maciej Warowny, Znać to kochać (1 J 4,7-10).

Doświadczenie miłości, jakie ofiaruje nam kult przebitego boku Odkupiciela chroni nas przed niebezpieczeństwem zasklepienia się w sobie i zwiększa naszą gotowość do tego, aby żyć dla innych. „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” (1 J 3,16). Dzięki kontemplacji Serca naszego Zbawiciela, który „przyjął nasze słabości i dźwigał choroby” (Mt 8,17) stajemy się bardziej uważni na cierpienia i potrzeby innych. Dzięki adoracyjnej kontemplacji boku przebitego włócznią stajemy się wrażliwi na zbawczą wolę Boga.

ZAKOŃCZENIE

Trzeba wreszcie powiedzieć na koniec: Jezu miłujący nas całym sercem, godny najgłębszej miłości a tak mało kochany, aby wynagrodzić Tobie obojętność, zniewagi i nienawiść do Ciebie oraz krzywdy wyrządzone bliźnim, chcemy odtąd jak najgorliwiej służyć Tobie i wiernie spełniać Twoją wolę.

W tym celu składamy w ofierze siebie samych i wszystko, co posiadamy, abyś sam tym wszystkim rozporządzał według Twojego upodobania. Pragniemy służyć w Kościele świętym według wzoru, jaki nam zostawiłeś i naśladować Twoją miłość ku Twojemu i naszemu Ojcu oraz ku Twoim i naszym braciom. Aby zaś to ofiarowanie i wynagrodzenie było doskonalsze, włączamy je w Twoją ofiarę na Krzyżu, uobecnianą codziennie na ołtarzach całego świata.

Przez pośrednictwo Maryi, Twojej Niepokalanej Matki, prosimy Cię o miłosierdzie dla świata oraz łaskę, której wszyscy potrzebujemy. Niech dobroć ludzka przezwycięży zło, aby w naszym otoczeniu i na całej ziemi jak najprędzej umocniło się królestwo Twojego Najświętszego Serca. Amen.