Lublin, OO. Dominikanie – 19.07.2016 r.

Czcigodni Bracia w kapłańskim posługiwaniu, drogie Osoby Życia Konsekrowanego, Siostry i Bracia w Chrystusie, Drodzy Młodzi Przyjaciele! Carissimi Sorelle e Fratelli!

Kochani, zebraliśmy się dziś przy relikwiach bł. Pier Giorgio Frassatiego. Nieprzypadkowo, jak słyszeliśmy we wstępie O. Przeora, znalazły się one w Polsce w czasie, gdy przeżywamy Światowe Dni Młodzieży. W orędziu na tegoroczne święto młodzieży w Krakowie papież Franciszek wskazał jako wzór dla młodych właśnie tego studenta z Turynu. Nie jest też przypadkowe miejsce, w którym się spotykamy – klasztor oo. Dominikanów tu w Lublinie. OO. Dominikanie obchodzą w tym roku 800-lecie założenia zakonu, a Pier Giorgio był związany z tym zakonem jako świecki dominikanin. Postępował więc zgodnie z regułą, według której członkowie zakonu wzmocnieni braterską wspólnotą dają szczególne świadectwo swojej wiary, wsłuchują się w potrzeby ludzi swoich czasów i oddają się służbie prawdy (…) szczególnie zaangażowani w okazywanie autentycznego miłosierdzia wobec wszystkich form cierpienia, w obronę wolności, szerzenie sprawiedliwości i pokoju. Takim świadkiem obecności Boga wśród ludu był i wciąż jest błogosławiony Pier Giorgio Frassati.

Drodzy Siostry i Bracia!

W prefacji ku czci Najświętszej Maryi Panny czytamy: zaprawdę, godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy wysławiali Ciebie, Boże, za cuda, które zdziałałeś w Twoich Świętych. W innych tekstach liturgicznych zostajemy pouczeni o tym, że święci dzięki Bożej łasce zdobyli zasługi, które zostały nagrodzone i dlatego w zgromadzeniu świętych jaśnieje Boża chwała. W nich Bóg ukazuje nam wzór postępowania, przez ich wstawiennictwo udziela nam pomocy, a we wspólnocie z nimi daje nam obiecane dziedzictwo. Przez świadectwo życia świętych Bóg daje nam dowody swojej miłości. Ich przykład nas pobudza, a ich bratnia modlitwa nas wspomaga w drodze do pełni zbawienia.

Nie może być jednak celem samym w sobie oddawanie czci świętym, ale w ich życiu musimy przede wszystkim widzieć łaskę Boga i Jego uwielbiać za to, że pozwala wybranym uczestniczyć w swojej świętości. Kochani, to w świętych objawia się pełnia miłości Boga do człowieka. Ich życie jest znakiem obecności Boga w Kościele a kult świętych to wyraz aktywnej więzi nieba z ziemią. Obcowanie świętych jest przecież wzajemną wymianą darów duchowych między niebem, czyśćcem a ziemią. To obcowanie świętych dokonuje się w modlitwie, w sposób szczególny w sakramentach, w Eucharystii.

Kult świętych znany jest w Kościele już od pierwszych wieków. Na początku cześć oddawano tylko męczennikom. Oni bowiem świadczyli o Chrystusie płacąc za swoją wiarę najwyższą cenę, czyli własne życie. Chrześcijanie gromadzili się w miejscu śmierci lub przy grobie męczennika, aby modlić się i sprawować Eucharystię w uświęconych miejscach. Często budowano w tych miejscach ołtarze i kościoły. Dopiero w późniejszych wiekach do grona świętych dołączono wyznawców, dziewice, pasterzy i doktorów Kościoła.

Po co są święci? Także po to, aby nas zawstydzać. Myślę, że każda i każdy z nas ma swojego ulubionego świętego. Jest wiele osób, które mogą nam służyć za wzór. Chciałbym w tym miejscu przywołać słowa św. Jana Pawła II z beatyfikacji młodej dziewczyny – Karoliny Kózkówny. Powiedział on wtedy, że czasem święci są właśnie po to, aby nas zawstydzać. Abyśmy doświadczając tego zbawczego wstydu potrafili na nowo odkryć właściwą hierarchię wartości i samego człowieka z jego potrzebami i problemami.

A czym zawstydza nas ten młody błogosławiony – Pier Giorgio? Pozwólcie, że znów odwołam się do słów naszego świętego – Jana Pawła II. Jeszcze jako arcybiskup metropolita krakowski, otwierając w bazylice dominikanów przy ul. Stolarskiej wystawę poświęconą Frassatiemu, mówił: Zdumiewająca była jego wrażliwość na człowieka biednego, na potrzebującego, na chorego. Może to jest szczególne wezwanie i wyzwanie pod adresem naszego pokolenia i naszych czasów – czasów, którym grozi znieczulica. Nie widzi się człowieka. Każdy z nas musi coś w sobie rozbić jakąś skorupę – każdy z nas, ja tu mówię o sobie również – ażeby zobaczyć człowieka, ażeby się przejąć człowiekiem, ażeby odczuwać jego sytuację, jego cierpienie, jego trudności. On to właśnie miał: Pier Giorgio Frassati…”. Czy taka postawa nas dzisiaj nie zawstydza?

Przyjrzyjmy się kim był nasz dzisiejszy święty. P. G. Frassati urodził się w zamożnej rodzinie. Jego ojciec był redaktorem gazety „La Stampa” i od początku widział w synu swojego następcę. Matka zaś była zdolną malarką. Ich małżeństwo trwało, można by rzec, jedynie ze względu na opinię środowiska i dobro dzieci, więc rodzinnego ciepła Pier Giorgio doznał jedynie od swojej młodszej siostry Luciany.

Wiara również nie była rzeczą najważniejszą dla jego rodziców. Ojciec był agnostykiem a matka wszystkie głębsze przejawy religijności uważała za przejaw dewocji. Dzieci przyjęły I Komunię Świętą w dużej mierze ze względu na zwyczaj, żeby rodzina dobrze wyglądała w środowisku. Ojciec z niechęcią patrzył na syna modlącego się lub wychodzącego na Mszę świętą, chłopiec natomiast od wczesnych lat stawiał Boga na pierwszym miejscu i przez całe życie nie zmienił tego nastawienia. Nawet wędrując po Alpach – wspinaczka była jego pasją – planował trasę tak, aby codziennie zdążyć na Mszę świętą, nawet jeśli oznaczało to bardzo wczesną pobudkę lub długie godziny marszu. Nie przejmował się też narzekaniem kolegów towarzyszących mu we wspinaczce.

Pier Giorgio był bardzo aktywnym młodzieńcem. Działał w Akcji Katolickiej, był tercjarzem dominikanów, angażował się w życie polityczne, gdyż zależało mu na dobru i przyszłości Ojczyzny. Nade wszystko jednak wyróżniał się troską o ubogich i potrzebujących. Już jako mały chłopiec wracał do domu bez kieszonkowego lub bez jakiejś części ubrania, bo spotkał kogoś, kto potrzebował ich bardziej. Z czasem ojciec ograniczył mu fundusze, gdyż wiedział, że i tak chłopiec rozda to, co otrzymał. Frassati zaangażował się więc w działalność Konferencji św. Wincentego a Paulo. Organizował potrzebną pomoc dla chorych i ubogich. Często rozmawiał z nimi, poświęcał swój czas, aby po prostu z nimi być. W 1925 roku zachorował na chorobę Heinego-Medina, która w tamtym czasie była śmiertelna. Zmarł 4 lipca a na jego pogrzeb przyszły tłumy ludzi, którzy żegnali go jak świętego. Dopiero wtedy rodzice dostrzegli jak wspaniałego mieli syna.

Drodzy Siostry i Bracia,

 Kiedy jesteśmy tu dzisiaj zgromadzeni przy relikwiach bł. Pier Giorgio, w liturgii Mszy św. przewidziany na tę okoliczność został fragment Ewangelii mówiący o ośmiu Błogosławieństwach. W tej Mateuszowej wersji sam Syn Boży przedstawia Osiem błogosławieństw jako swoją konstytucję, można by rzec „konstytucję” Królestwa Bożego. Błogosławieństwa są adresowane do wszystkich wierzących. Określają one warunki wejścia do Królestwa Bożego. Są nimi: ubóstwo, znoszenie smutku z powodu niesprawiedliwości i krzywdy, cichość, walka o sprawiedliwość, miłosierdzie, czystość serca, wprowadzanie pokoju, wytrwanie w prześladowaniu z powodu Ewangelii. Jezus był nie tylko projektodawcą „konstytucji” swego Królestwa, ale był przede wszystkim najlepszym jej wykonawcą. W Nim w sposób nieskończenie doskonały zakorzenione są wszystkie błogosławieństwa i cnoty. Wszelkie wymagania, które stawiał innym najpierw sam realizował w sposób doskonały. To „państwo Boże” – państwo świętych – stanowią ci, którzy naśladowali Jezusa z Kazania na Górze. Takim wzorem dla nas jest dziś bł. P. G. Frassati.

Św. Jan Paweł II nazwał młodego Włocha świętym Ośmiu Błogosławieństw, a w czasie homilii beatyfikacyjnej mówił, iż Frassati daje nam przykład szczęśliwego życia w Duchu Chrystusa, w Duchu Błogosławieństw (…) tylko ten, kto staje się człowiekiem Błogosławieństw, – mówił Ojciec Święty – umie darzyć braci miłością i pokojem (…). Zaświadcza, że świętość jest dostępna dla wszystkich i że tylko rewolucja Miłości może rozpalić w sercach ludzkich nadzieję na lepszą przyszłość. Jak aktualne wciąż są te słowa a świadkiem ich realizacji jest obecny wśród nas bł. Pier Giorgio Frassati.

Św. Jan Paweł II połączył osobę błogosławionego Frassatiego ze Światowymi Dniami Młodzieży, gdy w Rzymie w 2001 r. do niosących krzyż ŚDM zaapelował: Starajcie się go poznać! Jemu – bł. Pier Giorgio –  powierzam wasze misyjne zaangażowanie. Także kolejni papieże wskazywali młodego Włocha jako przykład do naśladowania.

W 2010 r. Benedykt XVI podkreślał, iż Pier Giorgio Frassati obdarzony łaską i miłością Boga z radością służył Chrystusowi i bliźnim. Radość tę czerpał z przyjaźni z Chrystusem i z zaangażowaniem pogłębiał swoją duchowość, a jednocześnie dawał w swoim środowisku proste i skuteczne świadectwo wiary. Apelował wtedy papież do zebranej tam młodzieży mówiąc: Odkryjcie, tak jak on, że warto angażować się dla Boga i z Bogiem, odpowiadać na Jego wezwanie, dokonując wyborów zasadniczych, jak i codziennych, nawet gdy to kosztuje! (…) na drodze uczniów Chrystusa potrzebna jest odwaga, by przekroczyć samych siebie i pójść drogą Ewangelii.

W podobnym tonie wypowiadał się także papież Franciszek: Wyzwania, – mówił – którym musicie stawić czoło, z wewnętrzną mocą i ewangeliczną odwagą, są różne. (…) Kontekst społeczno-kulturowy, w jaki jesteście włączeni, jest niekiedy obciążony przeciętnością i znudzeniem. Nie można poddawać się monotonii życia codziennego, lecz trzeba wypracowywać plany o szerokim zasięgu, wznosić się ponad to, co zwyczajne: nie pozwólcie, by okradano was z młodzieńczego entuzjazmu!

Także dzisiaj Kościół zachęca Was szczególnie, drodzy Młodzi Przyjaciele, do pójścia za Chrystusem i stawia Wam za wzór bł. Frassatiego. Tak jak Wy był pełen entuzjazmu i szczytnych ideałów. Pragnął czegoś więcej niż był w stanie ofiarować mu ówczesny świat – chciał dać cząstkę z siebie, aby uczynić ten świat lepszym. Dlatego z ogromnym zaangażowaniem i pełną radości pasją działał na rzecz chorych, ubogich i potrzebujących. Często chodził pieszo lub jeździł trzecią klasą w pociągu, aby choć trochę oddać tym, którzy mieli jeszcze mniej. Ponadto, jak wspomniałem wcześniej, nie był biernym obserwatorem, ale działał także w strukturach politycznych, bo na sercu leżało mu także dobro Ojczyzny. Nade wszystko jednak kochał Boga i Jemu dawał pierwsze miejsce w swoim życiu. Nie sprzeciwiał się Jego woli, ale z pokorą ją przyjmował jako najlepszą drogę dla siebie. Papież Franciszek w orędziu na tegoroczne ŚDM pisał: Pier Giorgio był młodzieńcem, który zrozumiał, co znaczy mieć serce miłosierne, wrażliwe na najbardziej potrzebujących. Ofiarowywał im o wiele więcej niż dary materialne, dawał samego siebie, poświęcał czas, słowa, zdolność słuchania. Służył ubogim z wielką dyskrecją, nigdy się z tym nie obnosząc. Prawdziwie żył Ewangelią.

Czy możemy go naśladować choć w niewielkim stopniu? Wierzę, że tak. Wierzę, że każda i każdy z Was znajdzie w życiorysie młodego Włocha coś, co zainspiruje Was do podjęcia konkretnych działań. Być może zaczniecie od umocnienia swojej więzi z Chrystusem, a może zaangażujecie się w jakąś formę wolontariatu. Ktoś może ofiarować swój czas osobom starszym, a może dzieciom z ogniska wychowawczego lub świetlicy. Okazji do czynienia dobra jest wiele i tylko od nas zależy jak je wykorzystamy.

Papież Jan Paweł II na audiencji po beatyfikacji Piotra Jerzego, 20 maja 1990 r. powiedział: Spoglądając na nowego Błogosławionego nie trudno zrozumieć, że tajemnica świętości jest naprawdę w zasięgu każdego człowieka. Powszechność powołania do świętości potwierdzają ostatnie beatyfikacje i kanonizacje celebrowane zarówno przez św. Jana Pawła II, jak i jego następców. Ukazują one, że świętość nie jest tylko dla papieży, biskupów czy sióstr zakonnych bo przecież kanonizowani zostali także liczni świeccy, starsi i młodzi, zamężni i samotni, bogaci i ubodzy.

Czasem święci wydają się nam może zbyt ortodoksyjni, bezkompromisowi a tym samym niepasujący do współczesnego świata. Kochani, święty bierze Boga i Jego przykazania na serio, bezkompromisowo. Ten świat nie jest dla niego najwyższym dobrem, ale jedynie przystankiem na drodze do wieczności. Wie, co jest ważne, a co jest nieważne – bo żyje w prawdzie. Współczesny człowiek tę bezkompromisowość często uważa za wadę a nie za cnotę. Dlaczego? Bo współczesny człowiek często żyje z „rozdwojoną duszą” – inną na niedzielę dla Boga a inną na co dzień dla ludzi. Pismo święte jednak wyraźnie wskazuje, która droga jest słuszna. Przypomnijmy raz jeszcze: błogosławieni ubodzy w duchu, smutni, cisi, sprawiedliwi, miłosierni, czystego serca, czyniący pokój, cierpiący prześladowanie dla sprawiedliwości. Dlatego też musimy zadbać o koherencję naszego życia. Musimy być autentyczni zarówno w niedzielę w kościele, jak i w codzienności naszego życia w pracy, na uczelni czy w rodzinie. Nie wolno nam stosować podwójnych standardów, ale mamy postępować zgodnie z „konstytucją” Bożego królestwa, którą słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. Tylko wtedy będziemy radować się dzisiaj i szczęściem wiecznym razem z zastępami świętych w niebie.

Nie pozwólcie pozbawić się Waszych ideałów i młodzieńczego entuzjazmu. Idźcie za wskazaniem św. Pawła, który nawołuje do radości, jak słyszeliśmy w dzisiejszym II czytaniu. Pokażcie światu, że chrześcijaństwo jest religią, która prowadzi do prawdziwej wolności w Bogu, opiera się na miłości i nie na nienawiści, której nie zna. Pokażcie, że młodzi chrześcijanie prawdziwie są nadzieją świata, nadzieją Kościoła i potrafią zanieść Chrystusa i Jego Ewangelię do każdego zakątka świata. Amen.

BRAK KOMENTARZY