Homilia: Święto patronalne ku czci bł. S. Sancji Szymkowiak, Poznań, 18.08.2018 r.

0
2779

Czcigodni Bracia w kapłańskim posługiwaniu, Drogie Siostry życia konsekrowanego, Umiłowani w Chrystusie Panu Siostry i Bracia,

Zgromadziliśmy się dziś w tej pięknej świątyni, aby dziękować Bogu za świętych, których nam posyła, a w szczególności za bł. s. Sancję Szymkowiak, która na tej ziemi realizowała swoje powołanie do świętości. Jak wiemy z jej życiorysu, droga Janiny Szymkowiak do Zgromadzenia Sióstr Serafitek nie była, ani prosta, ani łatwa. Już od wczesnej młodości pragnęła ona całkowicie poświęcić się Bogu a za cel postawiła sobie osobistą świętość i była w jego realizacji niezwykle konsekwentna. Nie było w jej życiu nic ważniejszego niż służba Chrystusowi i bezwarunkowe poddanie się Jego woli. Rozumiała, że życie ziemskie jest tylko drogą do życia w chwale z Bogiem a każdy dzień „jest tylko pożyczony, by go Panu ofiarować” (z notatnika s. Sancji), dlatego starała się je przeżyć najlepiej jak umiała i nie zmarnować ani chwili z czasu, który otrzymała od Boga.

Każda i każdy z nas zapewne ma swojego ulubionego świętego, do którego zwraca się o pomoc. Wiemy z istniejących świadectw, że wiele osób tutaj tak właśnie traktuje s. Sancję i przez jej wstawiennictwo zwraca się do Boga w różnych potrzebach. Nie możemy jednak traktować świętych tylko jako orędowników u Boga, ale musimy przede wszystkim nauczyć się ich naśladować i za ich przykładem podążać ku zbawieniu. W codzienności widzimy jednak, że nasze życie odbiega od takiego wzoru i dlatego, jak mówił św. Jan Paweł II, święci są czasem po to, aby nas zawstydzać. „Czasem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości. Potrzebny jest nam wszystkim, starym i młodym”. (Homilia w czasie beatyfikacji Karoliny Kózkówny). Zastanówmy się dziś czy postrzegamy świętość jako realny cel naszego życia, jako zadanie, do którego jesteśmy powołani, czy też raczej jako model życia zarezerwowany dla nielicznych, wybranych – kapłanów czy sióstr zakonnych?

Takiemu myśleniu zdecydowanie przeciwstawia się papież Franciszek w swojej adhortacji „Gaudete et exultate” o powołaniu do świętości w świecie współczesnym, w której napisał: „Często mamy pokusę, aby sądzić, że świętość jest zarezerwowana tylko dla tych, którzy mają możliwość oddalenia się od zwykłych zajęć, aby poświęcać wiele czasu modlitwie. Ale tak nie jest. Wszyscy jesteśmy powołani, by być świętymi, żyjąc z miłością i dając swe świadectwo w codziennych zajęciach, tam, gdzie każdy się znajduje. Jesteś osobą konsekrowaną? Bądź świętym, żyjąc radośnie swoim darem. Jesteś żonaty albo jesteś mężatką? Bądź świętym, kochając i troszcząc się o męża lub żonę, jak Chrystus o Kościół. Jesteś pracownikiem? Bądź świętym wypełniając uczciwie i kompetentnie twoją pracę w służbie braciom. Jesteś rodzicem, babcią lub dziadkiem? Bądź świętym, cierpliwie ucząc dzieci naśladowania Jezusa. Sprawujesz władzę? Bądź świętym, walcząc o dobro wspólne i wyrzekając się swoich interesów osobistych” (nr 14). Papież uświadamia nam, że często będziemy mieli do czynienia ze „świętością z sąsiedztwa”, świętością osób, które żyją blisko nas i są „odblaskiem obecności Boga”. Trzeba tylko umieć taką świętość dostrzec.

Kościół nieustannie przypomina nam, że powołanie do świętości dotyczy każdej i każdego z nas. Wynika ono z samego stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boże. Pan Bóg stworzył nas świętymi i Jego zamiarem było to, aby każdy z nas osiągnął takie samo życie, jakie Bóg posiada w pełni. A stało się to możliwe dzięki odkupieńczej śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa i darowi Ducha Świętego, którego posłał do serc naszych, byśmy stali się świętymi jak On – Bóg jest święty.

Dlatego powtarzam za św.  Janem Pawłem II: „Nie lękajcie się świętości!”, bo jak ten sam przypomina nam „(…) świętość jest darem i zadaniem zakorzenionym w chrzcie i bierzmowaniu, powierzonym wszystkim członkom Kościoła w każdej epoce”. Jest darem i zadaniem dla nas wszystkich. A polega ono na pełnieniu woli Bożej w każdym momencie naszego życia i w każdych okolicznościach. Cechą świętości jest normalność, innymi słowy naturalność życia według wskazań Boga. Przykładem takiej „normalnej” świętości może być dla każdego z nas właśnie siostra Sancja – Janina Szymkowiak.

Już nawet małe dzieci mogą uczyć się od niej szczerej miłości do Boga, posłuszeństwa rodzicom, obowiązkowości w szkole i nieakceptowania nieuczciwości. Janina nigdy nie dawała „odpisać” zadania domowego, ale zawsze chętnie pomagała słabszym w nauce.

Podobnie młodzież znajdzie w jej postępowaniu coś, co warto naśladować. Zaangażowanie w działalność Sodalicji Mariańskiej, które wiązało się najpierw z rozwojem duchowym, a zaraz potem z czynnym działaniem na rzecz bliźniego w tzw. „Wesołym Miasteczku”, czyli ubogiej dzielnicy Poznania. Autentyczne świadectwo wiary, gdy klękała do modlitwy w obecności koleżanek a one szły za jej przykładem. Sumienne przygotowanie do egzaminów na studiach i chęć zdobywania wiedzy, która doprowadziła ją do poznania języków obcych, a potem do przetłumaczenia „Dziejów duszy” św. Teresy z Lisieux. To ją obrała wtedy za wzór do naśladowania i przyjęła małą drogę dziecięctwa Bożego za swoją.

Wszyscy zaś, bez względu na wiek, możemy uczyć się od bł. s. Sancji stawiania Boga na pierwszym miejscu i wytrwałości w dążeniu do najważniejszego celu, jakim jest nasze zbawienie. Jej życie pokazuje, że nie jest to droga łatwa i bezproblemowa. Jej rodzina, szczególnie mama, była do pewnego momentu przeciwna jej zakonnemu powołaniu. Rodzice zaplanowali, że po wyjściu za mąż Janina zamieszka z nimi i będzie im wsparciem. A kiedy wstąpiła do Sióstr Oblatek brat – prawnik – napisał list do Przełożonej, którym prosił o odesłanie jego siostry z Francji do domu, gdyż ma ona swoje zobowiązania wobec starszych już rodziców. Młodziutka wtedy postulantka z pokorą i w duchu posłuszeństwa wobec przełożonych wróciła do Polski i oddała swój los pod opiekę Najświętszemu Sercu Jezusa. Nigdy nie straciła wiary i ufności w to, że Bóg wybrał ją i przeznaczył do życia zakonnego.

W Polsce, szukając znaku, który objawiłby jej wolę Bożą, za sprawą swojej koleżanki Walerii Kaczmarskiej, odwiedziła Siostry Serafitki przy ul. Św. Rocha w Poznaniu i właściwie od razu poczuła się jak u siebie. Dewiza „Wszystko dla Jezusa przez Bolejące Serce Maryi” stała się bliska jej sercu. Okazało się, że Siostry Serafitki posługiwały także w parafii w Drobninie, gdzie proboszczem w tamtym czasie był brat Janiny – ks. Eryk. To on skontaktował ją z s. Salezją Bastian, przełożoną Serafitek a potem poprosił, by na kilka dni przyjęto ją do domu w Lesznie. 2 lipca 1936 roku została przyjęta jako postulantka do Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej i tam spędziła całe swoje życie wykonując każde polecenie przełożonych, ćwicząc się w pokorze i postępując w świętości.

Już w momencie obłóczyn postanowiła, że odda swoje życie na ofiarę za grzeszników. Tak też się stało. Zrozumiała dobrze słowa, które słyszeliśmy dziś w Ewangelii: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J, 12, 24-25). I dlatego poświeciła całe swoje życie dla innych, całkowicie zapominając o sobie. Chciała żyć Ewangelią w takiej prostocie i ubóstwie jak św. Franciszek. Bez wahania przyjmowała najbardziej mozolne prace w klasztorze, z łatwością rezygnowała z lepszych ubrań czy jedzenia i oddawała jej współsiostrom. W końcu nie posiadała już niczego prócz najprostszych sprzętów jak połatany habit czy kubek do picia. Z radością uczyła dzieci w parafialnej ochronce, choć praca z dziećmi wywołała u niej chorobę gardła. W czasie wojny sprzątała, prała i gotowała dla niemieckich żołnierzy, którzy zajęli poznański klasztor i choć praca ta była za ciężka jak na jej wątłe zdrowie, nie skarżyła się, lecz starała wykonać jak najlepiej wszystko, co jej polecono. Z narażeniem życia opiekowała się francuskimi i angielskimi jeńcami, nosiła im jedzenie a obecnym wśród nich kapłanom nosiła wino i hostie, aby mogli sprawować Najświętszą Ofiarę.

Ciężkie wojenne warunki i fizyczna praca sprawiły, że s. Sancja zachorowała na gruźlicę. Swoje cierpienie ofiarowała Jezusowi i wyczekiwała momentu, w którym będzie się mogła złączyć z Nim na zawsze. Kiedy była już bliska śmierci przełożona zdecydowała, że pozwoli s. Sancji i ciężko chorej s. Katarzynie złożyć śluby wieczyste. Dokonało się to 6 lipca 1942 roku. Na dwa miesiące przed jej śmiercią została zaślubiona Chrystusowi na wieczność. „Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę” – mówi dzisiaj św. Paweł w drugim czytaniu. Umarła dla tego świata, ale Kościół ogłosił ją błogosławioną a jej życie nadal przynosi obfity owoc. Świadczą o tym liczne świadectwa o łaskach uzyskanych za wstawiennictwem bł. Sancji. Wynika z nich, że wiele osób obiera sobie ją za wzór i żyje ideałami Ewangelii w swoim codziennym życiu.

Zechciejmy i my dzisiaj zaczerpnąć z jej przykładu do naszego życia to pragnienie świętości. Błogosławiona s. Sancja w swoim notatniku napisała: „Jezus mnie chce mieć świętą zakonnicą, nie tylko z cnoty miernej, ale tej najwyższej (…) Ja świętą muszę zostać za wszelką cenę”. Ktoś może pomyśli teraz: ale ja nie mam zamiaru być zakonnicą, mam przecież rodzinę, dzieci. Jak to się odnosi do mojego życia? W tych słowach kryje się przede wszystkim brak zgody na „bylejakość”, a w zamian postanowienie dążenia do doskonałości – do świętości już tu i teraz, poprzez sumienne wykonywanie obowiązków przypisanych do konkretnej sytuacji każdej i każdego z nas.

Często narzekamy na dzieci czy młodzież, że nie umieją się zachować, że nie wiedzą co w życiu ważne. Ale skąd mają wiedzieć, jeżeli nie usłyszą o tym w domu rodzinnym? Pomyśl droga Siostro, drogi Bracie czy w Twoim domu jest czas i miejsce na wspólną modlitwę, opowiadanie historii z życia świętych, wspólną niedzielną Eucharystię czy czytanie Pisma Świętego, tak jak to było w rodzinie Szymkowiaków? Czy kształtujesz w swoich dzieciach ducha patriotyzmu? Tak, to prawda, nasza Ojczyzna jest teraz wolna. Nikt nie aresztuje nas za śpiewanie polskich kolęd jak Augustyna Szymkowiaka i jego syna, nikt nie każe nam usługiwać niemieckim żołnierzom, ale czy niepodległa Polska nie potrzebuje naszej miłości? Tak kochani, aby młode pokolenie wiedziało co jest w życiu wartościowe, potrzebny jest nasz wspólny wysiłek – rodziców, szkoły i Kościoła. W przeciwnym razie pójdą za tymi, którzy zaoferują im łatwe i przyjemne rozwiązania i nie stawiają żadnych wymagań.

Cieszymy się, że obecne tu Siostry Serafitki, do których drzwi zapukała kiedyś młodziutka Janina Szymkowiak, także i dziś troszczą się o tych, którzy tego najbardziej potrzebują. Wiemy, Drogie Siostry, że w samym Poznaniu prowadzicie Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży, Ośrodek Rewalidacyjno-Wychowawczy im. bł. Sancji Szymkowiak, ale Wasza pomoc wykracza daleko poza granice tego miasta, a nawet Polski. Przedszkola, stołówki dla ubogich, zakłady opiekuńczo-lecznicze czy świetlice środowiskowe są z jednej strony drogą realizacji Waszego charyzmatu, z drugiej zaś wyrazem Waszej troski o chorych i potrzebujących. Cieszy także Wasze duszpasterstwo misyjne w Gabonie i Boliwii. Dziękuję, że przez te wszystkie lata z pokorą i miłością poświęcacie wszystko dla Chrystusa i służycie mu w bliźnim.

Zastanawiając się nad tym jaki jest szczególny rys świętości s. Sancji warto odwołać się do słów św. Jana Pawła II z homilii w czasie jej beatyfikacji, który stwierdził, iż szczególnym rysem jej zakonnego powołania było dzieło miłosierdzia. Myślę, że troskę o bliźniego mała Janina wyniosła już z domu rodzinnego, ale pogłębiała ją tu, w tym domu zakonnym, kształtując swoją duchowość i wrażliwość pod opieką Sióstr Serafitek.

Kochani, miłosierdzie, podobnie jak świętość, nie jest zarezerwowane dla nielicznych. Wymaga ono tak naprawdę tylko jednego – miłości. We wspomnianej już homilii beatyfikacyjnej tak mówił o tym św. Jan Paweł II: „Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny i wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba «wyobraźni miłosierdzia», aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem”. (Jan Paweł II, homilia beatyfikacyjna bł. s. Sancji Szymkowiak).

Wpatrzeni we wzór życia bł. s. Sancji ożywmy w nas na nowo pragnienie świętości. Otwórzmy nasze umysły i serca na słowo Boże i pokarm świętych ofiarowane nam w tej Eucharystii. Tak ubogaceni i umocnieni idźmy w nasze codzienne życie, by dawać w nim świadectwo o naszej wierze i miłości Boga i człowieka. Amen.

BRAK KOMENTARZY