Każdego roku gromadzimy się o tej porze na dożynkach, aby wspólnie dziękować Panu Bogu za tegoroczne plony i prosić Go o błogosławieństwo na przyszły rok a także, by wyrazić naszą wdzięczność wobec rolników za ich pracę. Duchowieństwo, reprezentanci władz rządowych i samorządowych, wójtowie, sołtysi, delegacje rolników, hodowców i sadowników, osoby zajmujące się działalnością rolniczą i około rolniczą, zespoły artystyczne, wystawcy przybyli dzisiaj do Buku na Wojewódzko-Archidiecezjalne Dożynki. Stan rolniczy województwa wielkopolskiego i Archidiecezji Poznańskiej przynosi przed ołtarz wieńce dożynkowe i bochny chleba; plony pól, ogrodów i sadów, zanosząc dziękczynienie Bogu za owoce ziemi i pracy umysłów i rąk ludzkich. A razem z owocami swej pracy przynosi i ofiaruje Bogu wartości duchowe kultywowane w środowisku rolniczym takie jak szacunek do życia, do rodziny i pracy oraz cześć dla Najświętszej Marii Panny, która wydała najpiękniejszy owoc naszej ziemi, Zbawiciela ludzkości.

W związku z dożynkami podejmijmy teraz rozważanie dotyczące trzech tematów: najpierw tego, co powiedział Jezus w dzisiejszym fragmencie Ewangelii, następnie tego, do czego nas wzywają wypowiedziane przez Niego słowa, a w końcu tego, co dotyczy trosk związanych dzisiaj z rolnictwem.

1. EWANGELIA WCZORAJ

a. A zatem najpierw pytanie, co Jezus nam mówi w usłyszanym fragmencie Ewangelii? Co odpowiedział, kiedy przybyła do Niego – z Jerozolimy do Galilei – delegacja złożona z uczonych w Piśmie i faryzeuszów (Mk 7,1)? Kiedy przybyła delegacja sprawiająca wrażenie komisji do badania stosunku Jezusa do ustnej tradycji? Komisja, która zdawała się posiadać już wcześniej ustalone stanowisko i szukać tylko potwierdzenia dla swoich zarzutów.

Faktycznie, dostrzega ona, że „niektórzy” uczniowie Jezusa nie zachowują tradycyjnego obrzędu netilat jadaim, czyli rytualnego obmycia rąk przed jedzeniem, połączonego z recytacją odpowiedniego błogosławieństwa. Tego rodzaju obmycia miały na celu usunięcie częściowej nieczystości rytualnej, nabytej np. na targu. Podczas tego obrzędu ręce zanurzano w wodzie lub polewano je wodą z czystego naczynia i nie chodziło tu wyłącznie o kwestie higieniczne. Obrzęd ten miał wyrażać pragnienie zbliżenia się w postawie wewnętrznej czystości i szacunku do Boga, który karmi swoje stworzenia (por. Ps 26,6; 104,27n).

Sam nakaz obmycia rąk nie wynikał z Tradycji spisanej, czyli z przykazań Tory (tj. z Pięcioksięgu), ale z halachy, czyli z tradycji ustnej, rozwijanej przez pobożnych i mądrych rabinów na kanwie Tradycji spisanej. Podczas gdy przepisy Tradycji spisanej dotyczyły – ściśle rzecz biorąc – tylko czystości rytualnej kapłanów (por. Kpł 21), to rabini rozciągnęli te przepisy na wszystkich Izraelitów, pragnąć w ten sposób podkreślić, że cały Izrael jest ludem kapłańskim pośród narodów. Tak to „tradycja starszych” – wyrastając ze szlachetnego pragnienia aktualizacji Tory spisanej – sprzeciwiała się Prawu Mojżesza. O tym właśnie wspominał prorok Izajasz w zdaniu: „Twoi kupcy mieszają wino z wodą” (Iz 1,23 – vinum tuum mixtum est aqua – Wulgata: Ireneusz, Przeciw herezjom 4,12-1-2).

Jezus odpowiadając na zarzut komisji odwołuje się do Księgi Izajasza: „Wyrzekł Pan: Ponieważ ten lud zbliża się do Mnie tylko w słowach, i sławi Mnie tylko wargami, podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie; ponieważ cześć jego jest dla Mnie tylko wyuczonym przez ludzi zwyczajem, dlatego właśnie Ja ponowię niezwykłe działanie cudów i dziwów z tym ludem: zginie mądrość jego myślicieli, a rozum jego mędrców zaniknie” (Iz 29,13-14). W ten sposób Jezus przeciwstawił spisaną Tradycję, tradycji ustnej.

Nasz Zbawiciel nie tylko zdemaskował faryzeuszów, lecz jednocześnie nazwał ich obłudnikami (gr. hypokritai). Hipokryta to greckie określenie starożytnego aktora, który ukrywa swoją twarz pod maską, aby uchodzić za kogoś innego niż jest w rzeczywistości. Hipokryzja polega więc na grze pozorów, na ukrywaniu prawdziwych motywów postępowania pod zewnętrznymi formami. Z czasem hipokryta zaczyna sam wierzyć, że fałsz w jego postępowaniu jest szczerą prawdą i staje się duchowym ślepcem. Traci zdolność rzetelnej samooceny, nie umie przyjmować napomnień i wezwań do nawrócenia. Jest gotów nawet zabić tych, których Bóg posyła, aby otwierali mu oczy (por. Mt 23,16-24.29-35). Jezus demaskuje grzech hipokryzji (por. Mt 23,28), lecz czyni to nie w tym celu, aby ośmieszyć obłudników, ale by ich ratować przed wiecznym potępieniem (por. Mt 24,51; ks. Józef Maciąg).

b. Tak, Pan Bóg sięga wzrokiem do naszych najgłębszych myśli i wewnętrznych intencji. Żonę Lota, tylko za to, że obejrzała się dobrowolnie na zło tego świata, pozbawił czucia i nadał jej wygląd słupa soli (Klemens Aleksandryjski, Kobierce 2,14).

Pan Bóg „nie pyta człowieka, czy myje ręce przed jedzeniem, czy nie, ale o to, czy ma serce obmyte z brudu grzechów i czyste sumienie. Bo zaiste, na co przyda się myć ręce, a mieć skalane sumienie? I dlatego też uczniowie Pańscy, którzy dawali pierwszeństwo obmyciu serca oraz czystemu i nieskazitelnemu sumieniu, nie bardzo troszczyli się o mycie rąk, które wraz z całym ciałem raz na zawsze obmyli w chrzcie, jak mówi Pan do Piotra: „Kto raz jest obmyty, nie potrzebuje powtórnego obmycia, ale jest cały czysty, tak, jak wy jesteście” (J 13, 10).

To zaś obmycie było konieczne dla narodu żydowskiego, co Pan już dawno objawił przez Proroków w słowach: „Obmyjcie się, bądźcie czystymi, usuńcie niegodziwość z serc waszych” (Iz 1, 6). W tym obmyciu nie nakazuje, aby obmywać ręce, lecz aby usuwać niegodziwość z serc. I dlatego, gdyby tylko uczeni w Piśmie i faryzeusze zechcieli zrozumieć to niebiańskie obmycie i je przyjąć, nie zajmowaliby się obmywaniem rąk.

Aby pełniej okazywać, że faryzeusze i uczeni w Piśmie bezpodstawnie ganią niemycie rąk, Pan przywołał do siebie rzesze i rzekł: „Nie to plami człowieka, co wchodzi do ust, ale to plami człowieka, co z ust wychodzi” (Mt 15, 10). Wskazał przez to, że człowiek jest skalany nie przez pokarm, który wchodzi do ust, lecz przez złe myśli duszy, które pochodzą z serca. Bowiem pokarmy, które przyjmujemy, aby je następnie wydalić, zostały stworzone przez Boga i przez Niego  pobłogosławione na użytek ludzi, i dlatego nie mogą skalać człowieka. Prawdziwie kalają człowieka przewrotne i złe myśli, które pochodzą z serca, jak to wyjaśnił Pan, a więc zabójstwa, cudzołóstwa, bluźnierstwa (por. Mt 15, 19) i inne, które rodzą się za natchnieniem szatana. One naprawdę kalają człowieka (św. Chromancjusz z Akwilei). „Całe to zło z wnętrza pochodzi”. Jest to odpowiedź dla tych, którzy uważają, że złe myśli są po prostu wprowadzane przez diabła, a nie rodzą się z własnej woli. Diabeł może wzmocnić lub rozpalić złe myśli, ale nie może być ich autorem” (Beda, Komentarz do Ewangelii Marka 2).

2. EWANGELIA DZISIAJ

Rozważany fragment Ewangelii dowodzi zatem, jak z rzeczy świętej, jaką jest religia, można zrobić jej karykaturę, wtedy, gdy prawdę Objawienia zamienia się na ludzkie pomysły. Gdy dzieła Boże zamienia się na dzieła człowiecze. Gdy drobiazg staje się istotą a istota jest usuwana na margines albo w ogóle znika.

Niestety, karykaturę można uczynić także z chrześcijaństwa. Jeśli na Wielkanoc – co obserwujemy tak w Polsce jak i pośród Polonii – więcej uwagi ludzie dedykują święconce, aniżeli zmartwychwstaniu Chrystusa i swojemu nawróceniu, to coś jest nie w porządku. Jeśli ktoś nazywa siebie chrześcijaninem a oburza się na wymagania związane z chrześcijaństwem, to także budzi zdziwienie. Jeśli wieszam na ścianie krzyż, a Ten, który na nim wisi, nie ma w moim życiu nic do powiedzenia, to istotnie mamy do czynienia tylko z karykaturą, która budzi zgorszenie. Wielu ludzi słysząc te słowa, powie: „święta racja”. Następnie wskaże palcem na siedzących obok niego obłudników. Włączy telewizor i zobaczy setki hipokrytów. Tymczasem idzie o to, by spojrzeć we własne sumienie. By posłuchać tego, co gra w naszym sercu.

Problem zła i grzechu dotyka dzisiaj każdego człowieka. Wbrew pozorom, sumienie jest dosyć trudno przekupne i człowiek nie potrafi długo żyć w poczuciu winy. Próbuje się więc jakoś z tym poczuciem uporać, próbuje się oczyszczać, usprawiedliwiać i wybielać. Byle tylko zaznać wewnętrznego pokoju, a przynajmniej jego namiastki w postaci stworzenia pozorów porządności. Metody są różne.

Jedni wmawiają sobie, że wszystko wolno i nic nie jest grzechem, że takie pojęcie w ogóle nie istnieje, więc nie ma się czym przejmować. To wymaga jednak rezygnacji z pojęcia absolutnej prawdy i dobra, a więc także z wszelkiej religii, etyki, praw i zasad. Na tym polega etyczny liberalizm – produkt dzisiaj najgorliwiej importowany z Zachodu.

Inni próbują szukać dla siebie rozmaitych okoliczności łagodzących i usprawiedliwień: a to, że wszyscy tak robią, że nie było innego wyjścia, że nie wyrządza się przecież nikomu krzywdy. Jest to dość krótkowzroczne, bo prawda moralna szybko wychodzi na jaw i daje znać o sobie w postaci niepokoju sumienia, który trzeba zagłuszać nowymi wykrętami. Ale taki człowiek próbuje przynajmniej jakoś ratować swój obraz Boga, niestety, wypaczony. Ma jednak przed sobą otwartą drogę nawrócenia i powrotu, gdyż żywe jest w nim poczucie grzechu i winy. On nie wie tylko, co z tym zrobić.

Jeszcze inni próbują naginać prawo moralne do własnych potrzeb. Nie rezygnują więc z moralności i przykazań, lecz podmieniają je na takie, które im pasują i pozwalają wydawać się we własnych oczach bezgrzesznymi i doskonałymi. W ten sposób utwierdzają się w samozadowoleniu, zakłamaniu i zamykają sobie coraz szczelniej drogę nawrócenia. Bo z czego się tu nawracać, skoro skrupulatnie wypełniamy ustanowione na własny użytek zasady? Na tym właśnie polega obłuda.

Dobro i zło rodzi się w sercu człowieku. Nie jest niczym zewnętrznym i niezależnym od naszej woli i wyboru. To człowiek jest odpowiedzialny za dobro i zło, które czyni. Grzech jest dziełem człowieka, pochodzi z ludzkiego serca, z ludzkiej natury zranionej przez grzech pierworodny. Wobec tego faktu jesteśmy całkowicie bezsilni, lecz Chrystus chce, abyśmy to uznali, byśmy przyznali się do swej grzeszności i powierzyli się Jemu, Jego przebaczeniu, Jego miłosierdziu.

Niestety, tego właśnie zazwyczaj nie chcemy. Wolimy raczej wmawiać sobie, że zło jest czymś zewnętrznym w stosunku do nas, a więc że nie jesteśmy za nie odpowiedzialni ani winni. Ale dopóki człowiek nie uzna swojej winy, dopóki się do niej nie przyzna i ze skruchą nie powierzy jej Bogu, nie uzyska przebaczenia i wewnętrznego pokoju. Tylko Bóg może nas oczyścić i tylko wtedy, gdy człowiek na to pozwoli. Tylko wtedy zrodzi się „religijność czysta i bez skazy wobec Boga”, która wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata (ks. Mariusz Pohl).

3. DOŻYNKI

a. Tak więc, gdy nadchodzą dożynki każdy roztropny gospodarz przypomina sobie, że ważniejszą sprawą niż uprawa roli jest dla niego uprawa własnego sumienia. Jeden z Ojców Kościoła – zwracając się do rolnika – radzi mu: „Kiedy zatem przechadzasz się po polu i przyglądasz się swojej ziemi, zważ, że ty także jesteś polem Chrystusa, i dbaj także o siebie jak o swoje pole. […] uprawiaj własne serce, aby było piękne dla Pana” (św. Paulin z Noli, List 39, 3 do Aprusa i Amanda). W dniu dożynek rolnik uświadamia sobie wyraźniej, że on sam jest nie tylko siewcą i żniwiarzem, ale również Bożą rolą (por. Mt 13); „Wy zaś jesteście uprawną rolą Bożą” (1Kor 3,9). Przypomina sobie również czas Sądu Ostatecznego, czas nadejścia Boskiego Żniwiarza na swoje żniwo, który to odrzuci plewy a ziarno dobrych uczynków rolnika zgromadzi w swoich spichlerzach (por. Mt 21,33). Nie tylko zresztą rolnik, ale całe stworzenie z utęsknieniem oczekuje tej chwili, „jęczy i wzdycha w bólach rodzenia”, ufając, że zostanie wyzwolone „z niewoli zepsucia” (por. Rz 8,21-28).

Dlatego potrzebna nam jest nie tylko ekologia środowiska materialnego, ale jeszcze bardziej ekologia człowieka, rozumiana jako troska o jego zdrowy rozwój duchowy, od którego w dużej mierze zależy los środowiska materialnego.

b. W tym roku to środowisko ogromnie ucierpiało. Polscy rolnicy zmagali się z suszą, w wyniku której – jak powiadają – straty na polach mogą wynieść czasami od 50 do 80 procent. Ekstremalnie wysokie temperatury, brak opadów deszczu przyniosły Wam ogromne straty. Według oceny wojewodów przez suszę poszkodowanych jest 82 tysięcy polskich gospodarstw, a Ministerstwo Rolnictwa oszacowało na razie tegoroczne straty na ponad pół miliarda złotych.

Obserwatorzy rolnictwa twierdzą, że kryzys ogarnął w tym roku wiele działów produkcji rolnej. Ceny zbóż, mleka, żywca, owoców i innych produktów rolnych spadły poniżej kosztów produkcji. Eksport polskiej żywności systematycznie rośnie, konsumpcja krajowa znacząco nie spada, a jednak rolnicy zarabiają coraz mniej. Wielu rolników się zadłuża, nad wieloma gospodarstwami rolnymi zawisła groźba komorniczej licytacji. A co najtragiczniejsze, niektórzy zrozpaczeni, kończą swoje życie samobójczą śmiercią.

Potrzeba stanowczych działań Unii zmierzających do pełnego wyrównania poziomu dopłat bezpośrednich. Trzeba się cieszyć z podpisania ustawy przeciwdziałającej spekulacyjnemu wykupowi polskiej ziemi rolnej przez cudzoziemców. Trzeba – do czasu poprawy sytuacji ekonomicznej polskiej wsi – wstrzymania sprzedaży państwowych nieruchomości rolnych. Potrzeba udzielenia rolnikom rzeczywistych rekompensat za straty gospodarcze, ponoszone przez nich z tytułu embarga na eksport produktów rolnych do Rosji.

ZAKOŃCZENIE

Wszystkie te bolączki świata rolniczego każą nam z jeszcze większą wdzięcznością doceniać pracę rolnika, która jest wystawiona na o wiele większe ryzyko, aniżeli praca innych gałęzi gospodarki. Na koniec zatem, dziękujemy raz jeszcze rolnikom za ich tegoroczną pracę, za przywiązanie do wiary, a jednocześnie prosimy Boga o błogosławieństwo dla rolniczej pracy w przyszłości.

Zgromadzona w Buku reprezentacja rolnicza z całej Wielkopolski, razem z władzami rządowymi i samorządowymi składa więc na patenie ziemski chleb i wypowiada słowa ofiarowania: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, owoc ziemi oraz pracy rąk ludzkich. Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia”.