Czcigodny Przełożony generalny Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej,
Wikariuszu generalny,
Radni generalni,
Członkowie Prześwietnej Kapituły Katedralnej,
Księże Dziekanie Wydziału Teologicznego, Prodziekani i Profesorowie,
Moderatorzy Wyższego Seminarium Duchownego Chrystusowców wraz z Ojcami Duchownymi,
Umiłowani Bracia w kapłaństwie, w szczególności Proboszczowie parafii pochodzenia kandydatów na diakonów i prezbiterów,
Osoby życia konsekrowanego,
Szanowni Rodzice, Rodzeństwo, Krewni i Przyjaciele tych, którzy mają przyjąć święcenia diakonatu i prezbiteratu,
Umiłowani w Chrystusie, Bracia i Siostry, Dzieci Kościoła,

W dzisiejszy radosny dzień święcimy nowych diakonów i prezbiterów Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Jestem przekonany, że – oprócz samych kandydatów do diakonatu i kapłaństwa, rodziców, krewnych, przyjaciół, znajomych i dobrodziejów – satysfakcję przeżywa również kard. August Hlond oraz Współzałożyciel Zgromadzenia Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy.

W tej podniosłej atmosferze rozważamy dwie sprawy: najpierw zadania diakonów w Kościele a następnie zadania kapłanów jako sług jedności tegoż Kościoła.

1. DIAKONI  

Pierwszy temat to zadania diakonów w Kościele. Ta posługa wspominana jest po raz pierwszy w Dziejach  Apostolskich (Dz 6,1-6), które mówią o wyborze „siedmiu mężów [ανδρας] cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości” [πληρεις πνευματος αγιου και σοφια], którym powierzono zadanie „obsługiwania stołów” [διακονειν τραπεζαις], czyli rozdzielania jałmużny pośród wdów. Później nazywano ich skrótowo imieniem „Siedmiu” (επτα – Dz 21,8), podobnie jak apostołów nazywano słowem: „Dwunastu” [δωδεκα]. Podstawowym zadaniem diakonów była troska o ubogich i potrzebujących, ale niektórzy z nich (np. Szczepan i Filip) przepowiadali także Słowo Boże.

Już Paweł Apostoł – w liście do Filipian – pozdrawia biskupów, ale także diakonów (Flp 1,1). W liście do Tymoteusza zaś omawia cnoty wymagane do godnego sprawowania tej posługi (1 Tm 3, 8-13), wskazując jednocześnie na wsparcie, jakie stanowią oni dla Apostołów. Diakoni nie powinni szukać niczego innego, jak tylko upodobnienia się do Chrystusa, który również stał się „diakonem” [διακονον γεγενησθαι], to znaczy Sługą wszystkich (Rz 15,8; św. Polikarp, Ep. ad Philippenses, 5,2). Posługując tajemnicom Chrystusa i Kościoła,  winni oni wystrzegać się wszelkiego zła moralnego oraz dokładać starań, aby podobać się Bogu i w ten sposób być gotowymi do wszelkiego dobrego dzieła dla zbawienia ludzi (2 Tm 2,21).

Etymologicznie rzecz biorąc, greckie słowo diákonos składa się z dwóch członów: z przyimka diá, tzn. „przez”, „dzięki czemuś” oraz konis, „kurz, pył, proch, piasek”, co mogłoby oznaczać człowieka „wzniecającego kurz przez szybkość z jaką wykonuje swoje zadania”.

Z czasem ich służba związała się ściśle z liturgią, a zwłaszcza z Eucharystią. Według św. Ignacego z Antiochii (Ephesios 6,1; Tralles 3,1) i św. Justyna (Apologia 1,65) do zadań diakonów należała pomoc w łamaniu chleba w czasie Eucharystii oraz przekazywanie go osobom nieobecnym na zgromadzeniu liturgicznym, zwłaszcza chorym. Według Tradycji Apostolskiej św. Hipolita diakon przedstawiał dary ofiarne służące do celebracji Mszy św. Nieco późniejsze Konstytucje Apostolskie dołączyły do zadań diakonów także przedstawianie intencji modlitwy powszechnej. Z czasem diakon mógł również czytać Ewangelię, głosić słowo Boże i sprawować sakrament chrztu świętego, małżeństwa i Komunii Świętej, odprawiać pogrzeb, błogosławić wiernych, poświęcać przedmioty kultu religijnego

Dzisiaj ci wybrani i odpowiednio przygotowani kandydaci – przez włożenie rąk biskupa -otrzymają dar Ducha Świętego, który uzdolni ich do służby diakońskiej. W modlitwie konsekracyjnej będę prosił o szczególne łaski dla was, abyście odznaczali się wszystkimi cnotami; miłością bez obłudy, troskliwością o chorych i biednych, powagą pełną pokory, czystością bez skazy i duchową karnością. Poza tym będziecie wezwani do dawania dobrego świadectwa waszym własnym życiem, do przestrzegania przykazań i w końcu – specjalnym przyrzeczeniem – zobowiążecie się do życia w celibacie oraz do codziennego odmawiania Liturgii Godzin. Wszystkie te zadania winniście wykonywać w doskonałej łączności z biskupem i jego prezbiterium.

2. PREZBITERZY

Drugi temat to kapłańskie zadanie jednoczenia ludzi z Bogiem i ludzi między sobą. Dzisiejsza Ewangelia bowiem – będąca częścią Modlitwy Arcykapłańskiej Jezusa wypowiedzianej podczas Ostatniej Wieczerzy – kładzie nacisk właśnie na kwestię jedności. Jest to najdłuższa modlitwa w całym Nowym Testamencie, której celem nie jest przekazanie wzorca modlitwy, jak miało to już miejsce w przypadku Ojcze nasz (Mt 6,9nn), ale ukazanie szczególnej potrzeby jedności w Kościele. Zdarza się przecież, że ojciec lub matka na łożu śmierci proszą swoje dzieci, aby odtąd żyły w zgodzie. Nieraz ta ostatnia wola rodziców bywa bardzo skuteczna i nawet jeśli rodzeństwo było przedtem skłócone, odtąd stara się zachować ten rodzicielski testament. Otóż modlitwa Arcykapłańska Jezusa za swoich uczniów – a więc również za nas – ma w sobie również coś z testamentu, Pan Jezus zanosił ją przecież w Wielki Czwartek; czyli w przeddzień swojej śmierci.

a. Modlitwa ta jest najpierw uwielbieniem Ojca opartym na świadomości, że oto nadeszła ostateczna chwila, w której spełni się najważniejsza część misji Jezusa oraz zostanie oznajmiony najważniejszy element objawienia, tj. życie wieczne.

Drugim elementem tej modlitwy jest błaganie za uczniami (ww. 9-19). Jezus wstawia się za nimi, gdyż zostają oni na świecie, który będzie do nich wrogo nastawiony. Świat nienawidzi uczniów za to, że przynależą do Boga. Uczniów spotka ten sam los, jaki spotkał wcześniej Jezusa. A jednak – chociaż będą oni odrzuceni i znienawidzeni przez świat – to jednocześnie będą umiłowani przez Boga. Komunia między Jezusem a uczniami a także – dzięki Jezusowi – między Ojcem a uczniami będzie pełna i wielopłaszczyznowa. Obejmie ona tak prześladowania na świecie, jak i Bożą chwałę.

Modlitwa wstawiennicza za uczniów powołanych w czasie ziemskiej działalności Jezusa prowadzi dalej do trzeciego wątku, a mianowicie do modlitwy za przyszły Kościół. Ten wątek wydaje się najważniejszy. Jezus prosi o jedność obejmującą Ojca, Syna i Kościół. Tej jedności nie zniszczą odejścia ani zdrady, podobnie jak zdrada Judasza nie zniszczyła więzi Jezusa z Jego uczniami.

Gdy Jezus się modli o jedność, nie chodzi Mu o jedność byle jaką, ale o taką, która jest oparta na wzorze jaką stanowi Trójca Przenajświętsza. On prosi, abyśmy stanowili jedno, jak Syn stanowi jedno ze swoim Przedwiecznym Ojcem. Ojciec i Syn – odrębne Osoby Boskie – stanowią jedno, bo jest w Nich jedna i ta sama osobowa Miłość i ten sam Duch Święty. Modląc się o to, aby Jego uczniowie stanowili jedno, Jezus modlił się więc o Ducha Świętego dla nas.

Jeden z Ojców Kościoła powiedział w tym względzie, że „my wszyscy, otrzymawszy jednego Ducha, czyli Ducha Świętego, złączyliśmy się ze sobą i z Bogiem. Bo chociaż jest nas wielu, Chrystus sprawia, że Duch Ojca i Jego mieszka w każdym z nas; ten Duch, jedyny i niepodzielny, prowadzi do jedności tych, którzy są odrębni i różni i sprawia, że stają się jednym” (św. Cyryl z Aleksandrii, Commentarium in Ioannem 11,11).

„Jakże wspaniale pierwsi chrześcijanie praktykowali tę gorącą miłość, która wyrasta ponad zwykłą ludzką solidarność czy życzliwość. W sercu Jezusa kochali się wzajemnie miłością czułą i mocną” (św. Josemaría Escrivá de Balaguer, Przyjaciele Boga, nr 225). Starajmy się także i my wcielać w życie ten sam stopień Miłości w stosunku do otaczających nas osób.

b. Osiągnięcie tej jedności we wspólnocie chrześcijańskiej, w diecezji, w parafii, instytucjach chrześcijańskich, w rodzinach chrześcijańskich to jedno z najtrudniejszych zadań chrześcijanina.

Oczywiście, główną rolę w niszczeniu jedności Kościoła odgrywa zły duch. Jego metodę walki z Kościołem przybliżył nam dawno temu św. Augustyn: „Kościół wciąż jest prześladowany przez diabła, który krąży raz niby lew ryczący, a innym razem wślizguje się niby smok. I bardziej trzeba się obawiać, gdy diabeł usypia i wprowadza w błąd, niż wtedy, gdy zastrasza. Kiedyś zmuszał on siłą chrześcijan, aby wyparli się Chrystusa. Za naszych czasów uczy, jak Chrystusa negować, jak Chrystusowi odmawiać racji. Kiedyś przemoc – dzisiaj rozumowanie. Dziś ucieka się do podstępu; dziś pułapki zastawia, pokazuje się wrażliwy i delikatny. Kiedyś krążył jak lew ryczący i trzymaliśmy się od niego z daleka. Dzisiaj trudno go rozeznawać, bo wślizguje się i służalczo płaszczy. Kiedyś, gdy zmuszał, by zaprzeć się Chrystusa – wiadome było, że zwyciężymy, gdy Chrystusa wyznamy. Dzisiaj, gdy uczy on Chrystusa negować – to tym łatwiej wprowadzić mu w błąd, że ci, którzy mu ulegają, nie spostrzegają, iż oddalają się od Chrystusa” (Komentarz do Psalmu 37).

Niestety, jakąś rolę w niszczeniu jedności Kościoła odgrywają także kierowani złym duchem kapłani. Warto w tym momencie przytoczyć świadectwo świeckiej osoby, która mówi, czego od dwóch tysięcy lat ludzie oczekują od kapłana; „aby kapłani byli wierni i wierzący. Żeby byli wierni Chrystusowi, ale i Kościołowi. Bardzo mnie boli, gdy kapłani wypowiadają się przeciwko swoim biskupom lub przeciwko oficjalnemu nauczaniu Kościoła, siejąc ferment i niezgodę. A Jezus mówił: „aby wszyscy stanowili jedno”.

Bardzo mnie boli, gdy jeden kapłan mówi przeciw drugiemu; gdy kapłan w internecie wypowiada się przeciwko nauczaniu Kościoła i nie jest za to karany, gdyż w ten sposób robi wodę z mózgu wiernym, przez to wprowadza zamęt w Kościele. Było to widać w czasie pandemii, gdy episkopat wypowiadał się na temat form przystępowania do Komunii, a niektórzy kapłani mieli swoje pomysły. Rozumiem, że mogli zgłaszać biskupom: nie zgadzam się z tym, popracujcie nad tym, drodzy ojcowie biskupi; ale nie uderzać publicznie w autorytet Kościoła. I tak obecnie mamy kryzys autorytetów, więc jeśli sami będziemy podważać autorytet Kościoła, to on oczywiście przetrwa, ale zostanie zdziesiątkowany. Jest takie stare powiedzenie: Zły to ptak, co własne gniazdo kala. Trzeba wyjaśniać sprawy między sobą, jeśli jest spór.

Jeżdżąc po wielu miejscach, spotykam się z prywatną pobożnością księży, którą wcisnęli ludziom, a która jest niezgodna z nauczaniem Kościoła; nawet jeśli jest większa, to jest większa nie na chwałę Bożą, ale na pychę danego człowieka. Bardzo błagałabym kapłanów, by nie uderzali w jedność Kościoła, bo wtedy sprowadzają owce na manowce i owce zagryzają się między sobą. To jest droga do rozłamów i nigdy nic dobrego z tego nie wyniknęło” (Patrycja Hurlak, Nie kalać swojego gniazda).

Tak, tylko ludzie kierowani Duchem świętym są w stanie – z pomocą łaski – zwyciężać działanie Złego. Przykładem tego św. Andrzej Bobola, patron dnia dzisiejszego. Żył on w czasach, gdy różnice międzyreligijne, kulturalne i społeczne miały znacznie większe znaczenie i wyższą temperaturę. Kresy, na których działał, stanowiły obszar wzajemnego przenikania się kultur Wschodu i Zachodu. Były przestrzenią spotkanie się różnych narodowości: Polaków, Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Żydów, Niemców. Były miejscem spotkania różnych wyznań: katolików, prawosławnych, unitów oraz  różnych religii takich jak judaizm czy islam. Dochodziło tam tak do powstawania szczególnych więzi, jak i do antagonizmów. Św. Andrzej – przekazując  Ewangelię – pragnął jedności Kościoła, za którą był gotów oddać życie, podobnie jak jego 50 współbraci, którzy zginęli wówczas na Polesiu. Przypominał, że każdy z nas jest stworzony, aby swoim życiem budować jedność między Bogiem i ludźmi. Przypominał, że owa jedność rozpoczyna się od wewnętrznej jedności z Bogiem.

Drugi przykład to wasz współbrat, chrystusowiec Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy. Dla niego „życie kapłańskie nie ma żadnego sensu bez wiary. Jeśli mamy wiarę, wszystko jest jasne: krzyż, hostia, cierpienie, ofiara, śmierć. Wiara jest fundamentem i korzeniem świętości. Gdy wiara staje się anemiczna, wówczas kapłaństwo traci na sile i piękności. Przeciwnie, gdy wiara przybiera na intensywności, wtedy kapłaństwo rozkwita i przynosi w obfitości owoc zbawienia”. Dlatego – kierując cały swój wysiłek na przygotowanie kadr misjonarskich dla polskich środowisk emigracyjnych – przykładem własnego życia uczył on najpierw samych chrystusowców, kapłanów, braci i siostry Misjonarki Chrystusa Króla dla Polonii dążenia do jedności. Następnie tego samego – czyli budowania jedności Kościoła – oczekiwał potem od duszpasterstwa chrystusowców.

ZAKOŃCZENIE

Tak więc, na koniec – jako lud Boży – winniśmy sobie uświadomić, że dzieło zjednoczenia ludzi z Bogiem i ludzi między sobą może prowadzić tylko taki kapłan, który jest świadom swego bycia instrumentem w ręku Chrystusa Arcykapłana. Który wie, że nie czyni niczego własną mocą, lecz tylko mocą zmartwychwstałego Pana. Dlatego musi on – w pewnym sensie – sam zniknąć, aby tym samym uczynić Jezusa widocznym.

Płyną stąd dwa ważne wnioski. Po pierwsze, skuteczność kapłańskiej posługi ma charakter obiektywny i nawet najbardziej grzeszny ksiądz – sprawując sakramenty – udziela skutecznie łaski Bożej. Nie znaczy to, że jego osobista świętość jest bez znaczenia; ona jest bardzo potrzebna, ale nie jest ona decydująca o ważności sakramentów. Prezbiter „tylko przez to, że pozwala stać się nieważnym, otrzymuje prawdziwą ważność, stając się bramą Pana na ten świat” – pisał Benedykt XVI.

Po drugie, bycie kapłanem Chrystusa wymaga od człowieka nie tylko określonego działania, ale dotyczy także całego stylu jego życia. Byłoby więc nieporozumieniem, gdybyśmy patrzyli na dzisiejsze święcenia jako na przejaw klerykalizmu. Idzie raczej o to, abyśmy wspólnie – duchowni i świeccy – padli na kolana przed Chrystusem i pomodlili się za tych, których On wybrał na swoje narzędzia, jako „gliniane naczynia” (por. ks. Tomasz Jaklewicz, Jeden Kapłan, wielu księży). Amen.