Między legalną władzą państwową a władzą kościelną istnieje konieczność współpracy, a chrześcijanie współpracują ze wszystkimi ludźmi dobrej woli w pluralistycznym społeczeństwie, wnosząc swój wkład w funkcjonowanie legalnej instytucji państwa – powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki podczas konferencji pt. „Relacje państwo-Kościół jakich potrzebuje dziś Polska. Ile autonomii, ile współpracy?”, zorganizowanej w Domu Arcybiskupów Warszawskich przez Katolicką Agencję Informacyjną we współpracy z Instytutem Nauk o Polityce i Administracji UKSW.

W swoim wywodzie pt. „Kościół i państwo. Autonomia i współpraca”, przewodniczący Episkopatu stwierdził, że jeśli chodzi o polski konkordat – to, co można było osiągnąć, jest wypadkową tego, co zostało zawarte w Gaudium et Spes, a potem w regule autonomii i życzliwej współpracy. „Jeżeli coś w państwie ma działać, to musi być życzliwa współpraca” – podkreślił.  Abp Gądecki zwrócił uwagę, że u podstaw każdej teorii relacji między Kościołem a państwem leży odpowiedź Pana Jezusa: „Oddajcie cesarzowi, co należy do cesarza, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 21). „Pan Jezus legitymizuje władzę polityczną, a zarazem ogranicza jej właściwość do regulowania materialnych podstaw życia” – zauważył.

Dodał, że „prawo pozytywne i działania rządu lub wyroki sądowe nie mogą być wyrazem woli Bożej. Cieszą się one tylko takim autorytetem, w jakim funkcjonują ludzkie, omylne kompetencje. Prawo pozytywne i podejmowane decyzje nie mogą naruszać godności i praw podstawowych człowieka” – podkreślił.

Przewodniczący KEP dodał, że „państwo musi też pamiętać, że człowiek nie istnieje z woli państwa, tylko państwo istnieje z woli człowieka”.  Abp Gądecki zaznaczył, że Kościół, podążając śladami Chrystusa w dziedzinie polityki, pragnie spełniać taką rolę, jaką wyznaczył mu Zbawiciel. „Ze względu na swoje zadanie i kompetencje Kościół nie może być na usługach stronnictw politycznych” – zauważył.

Przewodniczący Episkopatu zaznaczył, że jeśli chodzi o relację państwa do Kościoła katolickiego, to – odwołując się do papieża Leona XIII – musi istnieć między nimi harmonijny związek. „Chodzi o spójnię tych rzeczy, które dotyczą rzeczy materialnych i rzeczy duchowych.

Państwo więc zasadniczo służy temu, co wchodzi w zakres doczesnego dobra wspólnego, stąd zadaniem państwa jest dbałość o doczesne sprawy obywateli. Kościół natomiast jest zorganizowany w taki sposób, aby odpowiedzieć na potrzeby duchowe swoich wiernych; aby troszczyć się o duchowe dobro doczesne i wieczne człowieka, a także społeczeństwa” – podkreślił.

Przewodniczący KEP zaznaczył również, że „między legalną władzą państwową a władzą kościelną istnieje konieczność współpracy”, a „chrześcijanie współpracują ze wszystkimi ludźmi dobrej woli w pluralistycznym społeczeństwie, wnosząc swój wkład w funkcjonowanie legalnej instytucji państwa”.

BP KEP

Konferencja pt. "Relacje państwo-Kościół jakich potrzebuje dziś Polska. Ile autonomii, ile współpracy?” (Warszawa, 03.03.2023r.)Publikujemy pełny tekst wystąpienia:

Oddajcie cesarzowi, co należy do cesarza, a Bogu, to, co należy do Boga. Relacje państwo – Kościół katolicki, jakich potrzebuje dziś Polska. Ile autonomii, ile współpracy? (Warszawa, Miodowa – 3.03.2023).

Eminencjo, Księże Kardynale,
Pani Premier,
Księża Biskupi współpracownicy,
Profesorowie prelegenci i paneliści,
Przedstawiciele świata mediów,
Szanowni Państwo,

Temat mojego dzisiejszego wystąpienia brzmi: „Kościół katolicki i państwo. Autonomia i współpraca. Podsumowanie.” W tego rodzaju podsumowaniu należy spojrzeć syntetycznie na trzy kwestie: na państwo, Kościół oraz wzajemne relacje tych dwóch podmiotów do  siebie nawzajem.

  1. PAŃSTWO 

Pierwsza kwestia czyli państwo zależy w chrześcijaństwie od postawy, jaką przyjął jego Założyciel, Jezus Chrystus. Nie angażował się On w żaden ruch polityczny i udaremniał wszelkie próby łączenia Go ze sprawami politycznymi. Co więcej, w opisie Jego pobytu na pustyni ziemska władza jawi się jako jedna z pokus: „Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: ‚Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon’. Na to odrzekł mu Jezus: ‚Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz'” (Mt 4,8-10). Tego rodzaju postawa Zbawiciela jest pochodną celu, jaki On sam sobie wyznaczył, czyli założyć „królestwo nie jest z tego świata” (J 18,36); czyli ludzkości pozostającej w niewoli grzechu przynieść wyzwolenie duchowe (J 8,34-36); (por. św. Jan Paweł II, Prezbiter wobec społeczności świeckich. Audiencja generalna – 28.07.1993).

Wzajemną relację Kościoła do państwa można wyprowadzić z pamiętnego sporu Jezusa z faryzeuszami, którzy Go – jako członka narodu podległego obcej władzy – pytają: czy dozwolone jest płacenie cesarzowi podatków. Uznanie obowiązku podatkowego było równoznaczne z uznaniem rzymskiego cesarza za legalnego władcę narodu żydowskiego. W tym decydującym starciu Zbawiciela z jego oponentami chodziło o kwestię, kogo człowiek powinien słuchać bardziej: Boga czy ludzi? Stawką w tej grze była – mówiąc świeckim językiem – wolność sumienia i religii a – w ujęciu metafizycznym – odpowiedzialność człowieka przed Stwórcą. Jezus nakazuje pokazać sobie denara z wizerunkiem i z imieniem cesarza. W nim bowiem – w postaci podatków – wyraża się w władza i autorytet państwa rzymskiego; symbol całej ekonomicznej i administracyjnej odpowiedzialności państwa za społeczeństwo. U podstaw każdej teorii relacji między Kościołem a państwem leży odpowiedź Pana Jezusa: „Oddajcie cesarzowi, co należy do cesarza, a Bogu, to, co należy do Boga” (Mt 22,21).

Swoimi słowami – „Oddajcie cesarzowi, co należy do cesarza, a Bogu, to, co należy do Boga” – Pan Jezus legitymizuje władzę polityczną a zarazem ogranicza jej właściwość do regulowania materialnych podstaw życia. Tak więc państwo – niezależnie od kwestii jego ustroju – nie jest założone na fundamencie teologicznym, ale na prawie naturalnym. Inaczej mówiąc, prawo pozytywne i działania rządu lub wyroki sądowe nie mogą być wyrazem woli Bożej. Cieszą się one tylko takim autorytetem, w jakim funkcjonują ludzkie, omylne kompetencje. Prawo pozytywne i podejmowane decyzje nie mogą naruszać godności i praw podstawowych człowieka, winny być zgodne z duchowo-cielesną ludzką naturą i jego ziemskimi, historycznymi i społecznymi formami egzystencji.

Np. symbolika trzech kolorów ulicznej sygnalizacji świetlnej jest pozytywnie ugruntowana przez uprawnione autorytety. Tutaj dość łatwo dochować posłuszeństwa obywatelskiego, ponieważ mój rozum moralny zabrania mi zachowywać się w sposób, który narażałby na niebezpieczeństwo zarówno innych, jak i samego siebie. Wszystkie nasze podstawowe prawa są związane z troską o innych. Moje prawo do przetrwania i samorealizacji jest nieodłącznie związane z szacunkiem dla życia innych, a po chrześcijańsku mówiąc – z miłością bliźniego.

Autonomiczność władzy państwowej, autorytet Kościoła oraz ich wzajemny stosunek daje się precyzyjnie ująć jedynie przez pryzmat określenia istoty, drogi i celu człowieka. Znaczenie ma również ustalenie granic ludzkiego autorytetu. Człowiek jest bowiem wprawdzie ens politicum, ale jednocześnie i ens metaphysicum. Wszystko co przekracza zewnętrzny porządek polis, czyli: moralność i filozofia, nauka i kultura, państwo może zewnętrznie wspierać, jednak ich zakres obejmuje istotnie więcej niż samo państwo. Człowiek bowiem, jako istota z ducha i sumienia, przekracza rozumem i wolą świat. Człowiek nigdy nie jest środkiem do celu, lecz działa swobodnie i świadomie, zmierzając ku przyczynie swojego jestestwa.

Niezbywalna i nienaruszalna godność człowieka jest granicą władzy publicznej, stanowiącej właściwą podstawę demokratycznego państwa prawa wobec roszczeń do absolutnego władztwa państw autokratycznych. Pozytywne określenie państwa i tym samym jego rzeczywista suwerenność wyraża się w gotowości do służby dobru powszechnemu wszystkich jego obywateli. Jego miarą jest sprawiedliwość i prawo, będące gwarancją obywatelskiej wolności jako materialnej przesłanki wolności osobistej.

Państwo – tak długo jak służy człowiekowi – pozostaje w relacji do Boga. Odkąd jednak zaczyna twierdzić, że ziemski porządek nie ma nic wspólnego z Bogiem, a człowiek może ten porządek używać bez odnoszenia go do Stwórcy, „to każdy uznający Boga wyczuwa, jak fałszywe są tego rodzaju zapatrywania. Stworzenie bowiem bez Stworzyciela zanika” (Gaudium et spes, 36).

Każdy antyczny czy nowoczesny ustrój ubóstwienia państwa należy zasadniczo odrzucić jako nieetyczny. Ludzie bowiem nigdy nie mogą sobie rościć prawa do absolutnego rozporządzania innymi ludźmi. Czy to chrześcijańscy władcy w przeszłości, czy chrześcijanie, którzy dzisiaj w demokracji sprawują urząd publiczny w rządzie, w parlamencie czy w sądownictwie, nie mogą żądać posłuszeństwa – w imię Boga – od swoich obywateli, czy to wyznawców ich własnej czy też innej religii. Aby całkowicie oddawali się im w opiekę z ponadnaturalną wiarą w rozum i wolność, lecz jedynie w oparciu o etyczną ustawę zasadniczą i normy pozytywne prawa, które są obowiązujące, praworządne i niezbywalne dla wszystkich obywateli w równej mierze (por. Gerhard Kard. Müller, Relacja Kościoła i państwa).

Stąd papież Franciszek np. odrzuca jako duchowy neokolonializm środki ze strony UE lub USA na pomoc dla krajów rozwijających się, które są uwarunkowane przyjęciem ideologii gender, albo gdy wewnątrzeuropejska pomoc wiązana jest ze sprzeczną z prawami człowieka wczesną seksualizacją dzieci. W tym kontekście należy zwalczać totalitarne zakusy państwa wobec osoby ludzkiej, gdy ingeruje się w linię zarodkową, w życie i cielesną integralność nienarodzonego człowieka, gdy uprawia się handel organami, a nowa fala zniewolenia obejmuje miliony ludzi, przez propagowanie wspomaganego samobójstwa i ogólnie celowej dechrystianizacji, a tym samym odczłowieczanie świata zachodniego.

  1. KOŚCIÓŁ

Druga kwestia to Kościół. Kościół – starając się podążać śladami Chrystusa w dziedzinie polityki – pragnie spełniać tylko taką rolę, jaką wyznaczył mu Zbawiciel.

Jego obowiązkiem jest „głoszenie wiary i pouczanie na temat swojej doktryny społecznej, efektywne wykonywanie swojego zadania wśród ludzi, a także wydawanie osądu moralnego, również o sprawach, które dotyczą porządku politycznego, zwłaszcza gdy wymagają tego fundamentalne prawa osoby albo zbawienie dusz; przy zastosowaniu tych wszystkich środków pomocniczych, które zgodne są z Ewangelią i dobrem wszystkich, stosownie do czasu i zmieniających się warunków” (Gaudium et spes, 42.76).

Pierwszym i podstawowym zadaniem Kościoła jest wychowanie sumienia tak w dziedzinie etyki indywidualnej, jak i publicznej. Także polityka bowiem nie może być wolna od zasad moralnych, ponieważ polityka wolna od zasad moralnych jest prostą drogą do samowoli i anarchii w życiu publicznym, która zamienia instytucję państwa – stworzoną dla dobra i pomyślności ludzi – w piekło. Biskupi i kapłani – zgodnie z właściwą sobie misją – zobowiązani są do kształtowania i oświecania sumienia wiernych, tych zwłaszcza, którzy poświęcają się działalności politycznej, tak aby ich wysiłki przyczyniały się do integralnego postępu człowieka oraz dobra wspólnego.

W wychowaniu sumienia – twierdzi dominikanin ojciec Wojciech Giertych – w chrześcijaństwie moralność nie jest najważniejsza. Najważniejszy jest Chrystus, Pan i Zbawiciel, który objawia miłosierne oblicze Ojca i posyła nam swego Ducha. Tymczasem wydaję się, że większość naszego społeczeństwa żywi przekonanie, że w religii chrześcijańskiej najważniejszą sprawą jest moralność, a w moralności najważniejsze jest unikanie grzechów, które są zakazane przez przykazania Boże i kościelne. Nie brzmi to jak Dobra Nowina! W rzeczywistości – najważniejszą sprawą jaką Kościół ma do ukazania, jest łaska Chrystusa, która od wewnątrz przemienia człowieka i pobudza go do ofiarnej miłości. Nie moralizowanie, lecz zwiastowanie Bożej miłości jest podstawową nutą ewangelicznego przepowiadania.

„Kościół – jak uczy soborowa konstytucja Gaudium et spes – z racji swej uniwersalnej misji, kierując swoje przesłanie do ludzi z wszystkich opcji politycznych, nie może utożsamiać się z żadną konkretną opcją polityczną (por. Gaudium et spes, 76), byłoby to bowiem szkodliwym wypaczaniem misji Kościoła. Ze względu na swoje zadanie i kompetencje Kościół nie może być na usługach stronnictw politycznych. Winien wystrzegać się włączania się do sporów na korzyść tego lub innego odłamu politycznego, bo odstręczałoby to od Kościoła ludzi innych przekonań politycznych. Nie powinien też dać się zinstrumentalizować przez partie polityczne dla ich własnych, partykularnych interesów.

„Kościół respektuje słuszną autonomię porządku demokratycznego i nie ma tytułu do opowiadania się za takim albo innym rozwiązaniem instytucjonalnym czy konstytucyjnym. Nie ma też upoważnienia do wkraczania w meritum programów politycznych, chyba że mają one związek z religią i moralnością (Kompendium Nauki Społecznej Kościoła, 424). Dzięki temu Kościół może pozostać niezastąpionym znakiem i obrońcą transcendentnego wymiaru osoby ludzkiej, czyli zdolności osoby ludzkiej do otwarcia się na Boga i wejścia w relację z Nim.

W wystąpieniu w niemieckim Bundestagu w dniu 22 września 2011 r. papież Benedykt XVI uznał religijno-kulturową spuściznę chrześcijaństwa w powiązaniu z myślą filozoficzną Greków i prawodawstwem Rzymian za źródło powstania państwowości, w szczególności w Europie: „Na podstawie przekonania o istnieniu Boga Stwórcy rozwinięto ideę praw człowieka, ideę równości wszystkich ludzi wobec prawa, rozumienie nienaruszalności godności ludzkiej w każdej pojedynczej osobie oraz świadomość odpowiedzialności ludzi za ich działanie. To przeświadczenie o rozumie tworzy naszą pamięć kulturową. Jej ignorowanie lub traktowanie jej tylko jako przeszłość byłoby amputowaniem naszej kultury w swej integralności i pozbawiałoby ją jej całokształtu. Kultura Europy zrodziła się ze spotkania Jerozolimy, Aten i Rzymu – ze spotkania wiary w Boga Izraela, filozoficznego rozumu Greków i prawniczej myśli Rzymu. To potrójne spotkanie tworzy głęboką tożsamość Europy. Spotkanie to, świadome odpowiedzialności człowieka przed Bogiem i uznając nienaruszalną godność człowieka, każdego człowieka, umocniło kryteria prawa, których obrona jest naszym zadaniem w obecnym okresie dziejowym”. Spuścizna kulturowa chrześcijaństwa jest najlepszym zabezpieczeniem przed pojawiającymi się nowymi ideologiami totalitarnymi, zagrażającymi godności człowieka, grożącymi zniszczeniem praworządnej demokracji i pluralistycznego społeczeństwa (por. Gerhard Kard. Müller, Relacja Kościoła i państwa).

  1. RELACJA PAŃSTWA DO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO 

Trzecia kwestia to relacja państwa do Kościoła katolickiego. Łatwo zauważyć, że Kościół i państwo – z uwagi na swój kształt i swoje cele – mają zupełnie inną naturę. Jednakże obie te instytucje mają wspólną odpowiedzialność wobec człowieka i społeczeństwa, dla których pragną być wsparciem. Autonomia i niezależność tych dwóch wspólnot widoczna jest przede wszystkim w porządku celów ich istnienia.

a. W swoim czasie papież Leon XIII tak – w bardzo prosty  sposób – przedstawił relację obu tych władz: „Bóg tedy pieczę nad rodem ludzkim między dwie podzielił zwierzchności: kościelną i świecką, jedną nad doczesnymi, drugą nad duchowymi sprawami ludzkości. Jedna i druga jest w swym rodzaju najwyższą, jedna i druga ma pewne i oznaczone granice z natury swej i właściwego zadania pochodzące, skąd zakreślają się jakoby sfery, w których działalność i prawa każdej w nich się zawierają” (Immortale Dei, 13).

„Musi więc być między tymi władzami harmonijny związek, który najwłaściwiej ze spójnią duszy z ciałem w człowieku porównać można. By zaś należycie oznaczyć jakiego rodzaju i jak ścisły jest ten węzeł, zwrócić trzeba uwagę, jakeśmy powiedzieli, na istotę i zacność zadań obu tych społeczności, z których jedna ma głównie dobrobyt doczesny na celu, druga do niebieskich i wiecznych dóbr zmierza.

Wszystko, co w jakikolwiek sposób do tych rzeczy świętych należy, cokolwiek się odnosi do zbawienia dusz lub czci Bożej, czy takim jest z natury swojej, czy z przyczyny, do której się odnosi, wszystko to pod zwierzchność i zarząd Kościoła podpada. Wszystko inne zaś, co leży w sferze życia cywilnego i polityki słusznie podlega władzy świeckiej, gdyż Chrystus Pan nakazał oddawać co jest cesarskiego cesarzowi, a Bogu co Bożego” (Immortale Dei, 14).

Państwo więc zasadniczo służy temu, co wchodzi w zakres doczesnego dobra wspólnego, stąd zadaniem państwa jest dbałość o doczesne sprawy obywateli. Kościół natomiast jest zorganizowany w taki sposób, aby odpowiedzieć na potrzeby duchowe swoich wiernych; aby troszczyć się o duchowe dobro doczesne i wieczne człowieka a także społeczeństwa.

Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium rozwija tę myśl w następujący sposób: „Ze względu na samą ekonomię zbawienia wierni winni uczyć się pilnie wyróżniać prawa i obowiązki, jakie spoczywają na nich jako na członkach Kościoła, od tych, które przysługują im jako członkom społeczności ludzkiej. I mają starać się harmonijnie godzić jedne z drugimi, pamiętając o tym, że w każdej sprawie doczesnej kierować się winni sumieniem chrześcijańskim, bo żadna działalność ludzka, nawet w sprawach doczesnych, nie może być wyjęta spod władzy Boga. W naszych zaś czasach szczególnie pożądane jest, żeby to rozróżnienie i zarazem harmonia jak najjaśniej zabłysły w sposobie działania wiernych, aby posłannictwo Kościoła pełniej mogło odpowiedzieć swoistym warunkom dzisiejszego świata. Jak bowiem uznać należy, że społeczność ziemska, słusznie poświęcając się troskom doczesnym, rządzi się właściwymi sobie zasadami, tak równocześnie słusznie odrzuca się tę nieszczęsną doktrynę, która usiłuje zbudować społeczeństwo nie licząc się wcale z religią, a wolność religijną obywateli zwalcza i niszczy” (Lumen gentium, 36).

O tej samej sprawie – z innego punktu widzenia – mówi Konstytucja pastoralna Gaudium et spes„: „Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne. Obydwie jednak wspólnoty, choć z różnego tytułu, służą powołaniu jednostkowemu i społecznemu tych samych ludzi. Tym skuteczniej będą wykonywać tę służbę dla dobra wszystkich, im lepiej będą rozwijać między sobą zdrową współpracę uwzględniając także okoliczności miejsca i czasu” Gaudium et spes, 76).

Autonomicznym jest ten, kto sam tworzy prawo, kto własnymi siłami rozwiązuje własne problemy. Taki właśnie porządek prawny posiada Kościół. To samo można powiedzieć o porządku prawnym wspólnoty politycznej. Kościół więc nie sprawuje władzy bezpośredniej ani pośredniej nad państwem, i – na odwrót – w żaden sposób nie podlega władzy państwowej. Autonomia podkreśla suwerenność władzy państwowej i kościelnej.

Niezależność natomiast oznacza, iż żadna ze społeczności nie chce narzucać się drugiej i nie dąży do panowania nad nią. Niezależność zatem wyklucza wszelkiego rodzaju roszczenia prawne mające na celu podporządkowanie sobie jednej społeczności przez drugą i odrzuca jakiekolwiek zależności miedzy nimi (por. ks. Paweł Malecha, Stosunki państwo-Kościół katolicki w świetle nauczania Soboru Watykańskiego II, w: Między prawem a polityką. Księga jubileuszowa dedykowana profesor Hannie Suchockiej, Poznań 2023, s. 519).

Sobór Watykański II nie mówi o separacji, ale o autonomii Kościoła i państwa. Separacja bowiem wyklucza możliwość współpracy tych dwóch społeczności ze sobą, autonomia natomiast ją zakłada. .

Między legalną władzą państwową a władzą kościelną istnieje konieczność współpracy. Gdy idzie o model tej współpracy, to Kościół potępia zarówno teokrację, czyli podporządkowanie państwa władzy Kościoła, jak i cezaropapizm, to jest podporządkowanie Kościoła władzy świeckiej (por. Czesław Strzeszewski, Katolicka nauka społeczna, s. 536-537).

Chrześcijanie współpracują ze wszystkimi ludźmi dobrej woli w pluralistycznym społeczeństwie, wnosząc swój wkład w funkcjonowanie legalnej instytucji państwa. Współpracę Kościoła z państwem należy jednak zawsze rozpatrywać także krytycznie i z właściwym dystansem, gdyż Kościół Chrystusowy „nie pokłada jednak swoich nadziei w przywilejach ofiarowanych mu przez władzę państwową; co więcej, wyrzeknie się korzystania z pewnych praw legalnie nabytych, skoro się okaże, że korzystanie z nich podważa szczerość jego świadectwa” (Gaudium et spes, 76). Zdrowa współpraca nie oznacza, że jedna ze społeczności staje się zależna od drugiej, ale pokazuje, że potrafią one przekazywać sobie nawzajem własne środki na korzyść osoby ludzkiej i dobra wspólnego. Sobór nie wskazał jednak o jaką konkretną formę współpracy idzie, gdyż zależy to od okoliczności miejsca i czasu. Stąd nie jest możliwe zaproponowanie norm, które byłyby właściwe dla wszystkich zawsze i po wszystkie czasy. Jedną z takich form współpracy jest właśnie konkordat.

Gwarancje tej współpracy zostały zapisane w Konstytucji RP z dnia 2 kwietnia 1997 r. , która zapewnia każdemu wolność sumienia i religii (art. 53. 1). Chroni prawo rodziców do wychowania dziecka i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami, chroni także wolność jego sumienia, wyznania i przekonań (art. 48. 1; art. 53. 3). Konstytucja wyjaśnia, że „wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez sprawowanie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują” (art. 53. 2).

Wolność religii i wyznania nie jest nieograniczona. Konstytucja orzeka, że „wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób” (art. 53. 5).

b. Owa konieczność współpracy spowodowana jest tym, że w życiu ludzkim istnieje szeroka dziedzina zagadnień, które nie mają wyraźnie charakteru duchowego, ani materialnego. Są to tak zwane sprawy mieszane. Stanowią one teren zbiegania się uprawnień Kościoła i państwa, a więc możliwych zatargów, stąd wynika niezbędność konkordatów, czyli wzajemnej umowy.

W tradycji europejskiej występują trzy modele w tej dziedzinie:

Model państwa wyznaniowego, gdzie istnieje ścisły związek państwa i Kościoła. Określona religia bądź wyznanie ma status religii państwowej. Dany Kościół jest uprzywilejowany w stosunku do innych oraz zazwyczaj jest finansowany przez państwo. Duchowni mają status analogiczny do państwowych urzędników. Taki model istnieje wciąż na gruncie prawosławnym w Grecji, na gruncie anglikanizmu w Anglii, na gruncie prezbiterianizmu w Szkocji, a na gruncie luteranizmu w Danii. Od czasu Soboru Watykańskiego II Kościół katolicki odrzuca zdecydowanie ten model.

Drugi, skrajnie odmienny, to model „świeckości” (laïcité), zwany też radykalnym rozdziałem państwa i Kościoła. Zasada świeckości ma charakter konstytucyjny i interpretowana jest jako nakaz pełnej neutralności państwa wobec kwestii religijnych. Świeckość rozumiana jest w ten sposób, że instytucje państwa oraz przestrzeń publiczna muszą być całkowicie wolne od symboli bądź innych elementów religijnych. Nie jest więc możliwa np. nauka religii w szkole publicznej bądź inne elementy wyznaniowe, takie jak chociażby obecność krzyża. Wierni co prawda mają pełną wolność wyznawania swojej religii, ale tylko w przestrzeni sakralnej (należącej do określonego Kościoła) bądź prywatnej. Model radykalnej separacji istnieje w praktyce tylko we Francji.

Trzeci model jest definiowany jako „przyjazny rozdział” Kościoła i państwa. Wzajemne relacje państwa i Kościoła bazują tutaj na założeniu, że podmioty te pozostają rozdzielone i autonomiczne, a żaden nie jest podporządkowany drugiemu. Możliwe są natomiast różne formy współpracy dla „dobra wspólnego” wszystkich obywateli. Kościoły cieszą się tutaj daleko posunięta autonomią, mogą rządzić się własnym prawem, a o obecności elementów religijnych w życiu publicznym nie decyduje państwo lecz sami obywatele. Dzięki temu nauczanie religii jest możliwe w systemie państwowej edukacji, Kościoły mają zagwarantowaną obecność w mediach publicznych, a kapelani mogą być zatrudniani w państwowych szpitalach czy więzieniach. Możliwe jest też zbieranie podatków na Kościoły za pośrednictwem państwa. Taki model jest najbardziej powszechny i występuje w większości krajów europejskich.

Dzięki przyjęciu konkordatu Polska znalazła się w kręgu tych państw europejskich, w których relacje Kościoła z państwem mają charakter „przyjaznego rozdziału”. Podstawową zasadą polskiego konkordatu jest zasada „niezależności i autonomii”, wypracowana w trakcie Soboru Watykańskiego II. Oznacza ona praktyczny rozdział tych rzeczywistości, lecz w polskim konkordacie to słowo nie widnieje ze względu na złe skojarzenia z epoki komunizmu.

Konkordat uznaje prawną osobowość struktur Kościoła katolickiego, respektując prawo kierowania się przez Kościół swoim wewnętrznym prawem (kanonicznym). Przyznaje też Kościołowi prawo do obsadzania urzędów kościelnych ‒ bez uprzedniej zgody władzy świeckiej.

Umowa ze Stolicą Apostolską gwarantuje Kościołowi uznanie społeczności kościelnej jako samodzielnej, a w konsekwencji zapewnienie niezależności władzy duchowej Kościoła od władzy administracji  państwowej. Swobodę w organizacji kultu publicznego nie tylko prywatnego, ale i publicznego. Do wolności religii należy też wolność Kościoła do głoszenia nauki katolickiej, a więc także katolickiej nauki społecznej. Należy też wolność stowarzyszeń kościelnych. Nienaruszalność własności kościelnej, w tym nienaruszalność cmentarzy katolickich oraz prawo do organizacji opieki duszpasterskiej w szpitalach, zakładach opieki społecznej, więzieniach oraz istnienie duszpasterstwa wojskowego (ordynariat polowy). Wprowadza uznawanie skutków cywilnych małżeństwa sakramentalnego – tzw. małżeństwa konkordatowe.

Uznając prawo rodziców do wychowywania dzieci, konkordat gwarantuje naukę religii (na zasadzie dobrowolności) w szkołach i przedszkolach prowadzonych przez administrację państwową i samorządową, jak również prawo do prowadzenia przez Kościół własnych szkół, w tym wyższych. Gwarantuje Kościołowi posiadanie własnych środków przekazu oraz emitowanie swych programów w publicznej radiofonii i telewizji. Ochronę przed wrogą działalnością propagandy antyreligijnej.

Konkordat jest korzystny także dla państwa, gdyż – mimo przyznania Kościołowi prawa do kierowania się własnym prawem – zobowiązuje Kościół do pełnego poszanowania prawa polskiego. Stanowi ponadto, że biskupi sprawujący jurysdykcję na terenie Rzeczypospolitej Polskiej (poza legatem papieskim) będą obywatelami polskimi, a żaden biskup należący do Konferencji Episkopatu Polski nie będzie jednocześnie członkiem innej konferencji biskupiej. Żadna też część terytorium polskiego nie będzie włączona do diecezji lub prowincji kościelnej mającej stolicę poza granicami Polski.

Umowa ze Stolicą Apostolską została przyjęta przez Sejm 8 stycznia 1998 r., przez Senat 22 stycznia. Ratyfikacja Konkordatu nastąpiła 23 lutego 1998 r. Ze strony Stolicy Apostolskiej dokonał jej Jan Paweł II a ze strony Rzeczypospolitej Polskiej prezydent Aleksander Kwaśniewski (25. rocznica ratyfikacji Konkordatu pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Stolicą Apostolską, Marcin Przeciszewski /KAI).

Model relacji państwo – Kościół zawarty w Konkordacie można uznać za wzorcowe na tle Europy. Przeszedł on w Polsce próbę czasu, gwarantując – mimo zmieniających się rządów – nie tylko stabilność i brak poważniejszych konfliktów, a także współpracę dla dobra obywateli. Wynegocjowaliśmy najlepszy model relacji państwo-Kościół w Europie, problem w tym, by był on realizowany – uważa ks. prof. Józef Krukowski.

c. Kolejną zasadą w nauczaniu dotyczącym relacji między państwem i Kościołem jest wolność religijna. Drugi punkt deklaracji Dignitatis humanae (7.12.1965) oświadcza, że osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej: „Tego zaś rodzaju wolność polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie. Poza tym oświadcza, że prawo do wolności religijnej jest rzeczywiście zakorzenione w samej godności osoby ludzkiej, którą to godność poznajemy przez objawione słowo Boże i samym rozumem. To prawo osoby ludzkiej do wolności religijnej powinno być w taki sposób uznane w prawnym ustroju społeczeństwa, aby stanowiło prawo cywilne”. Innymi słowy, wolność religijna jest wymiarem osobowego bycia człowiekiem. Nie jest to kwestia prawa stanowionego, tylko prawa naturalnego, które powinno być przestrzegane zawsze i wszędzie, niezależnie od miejsca i czasu. Prawo to przysługuje nie tylko wierzącym, ale także niewierzącym. W sensie prawnym ateiści w żaden sposób nie mogą być niepokojeni, bo prawo nie może różnicować ludzi ze względu na stosunek do wiary religijnej.

„Strzeżenie i wspieranie nienaruszalnych praw człowieka jest istotnym obowiązkiem każdej władzy państwowej. Powinna więc władza państwowa przez sprawiedliwe prawa i inne odpowiednie środki otoczyć skutecznie opieką wolność religijną wszystkich obywateli i stwarzać dobre warunki do rozwoju życia religijnego, aby obywatele naprawdę mogli korzystać z praw religijnych i wypełniać wyznaczone przez religię obowiązki i aby samo społeczeństwo korzystało z dóbr sprawiedliwości i pokoju, które wynikają z wierności ludzi wobec Boga i Jego świętej woli. […]

Wreszcie władza cywilna winna troszczyć się o to, by nigdy, czy w sposób otwarty, czy ukryty, nie była naruszana z powodów związanych z religią równość obywateli w dziedzinie prawa, należąca przecież do wspólnego dobra społeczności, i żeby wśród obywateli nie miała miejsca dyskryminacja” (Dignitatis humanae, 6).

„Poza tym, ponieważ społeczeństwu cywilnemu przysługuje prawo do bronienia się przeciwko nadużyciom, jakie mogłyby się pojawiać pod pretekstem korzystania z wolności religijnej, troska o taką obronę jest szczególnym obowiązkiem władzy cywilnej; musi się to jednak dokonywać nie w sposób arbitralny, ani nie przez niesprawiedliwe sprzyjanie jednej tylko ze stron, ale wedle norm prawnych, dostosowanych do obiektywnego porządku moralnego; przestrzeganie tych norm jest niezbędne dla skutecznego zabezpieczania praw wszystkich obywateli i ich harmonijnego współżycia, dla właściwej troski o godziwy pokój publiczny”. Ograniczenia wolności religijnej mogłyby więc mieć miejsce, gdyby działalność religijna była sprzeczna z duchem sprawiedliwości, tj. gdyby naruszała prawa innych. Gdyby była niezgodna z moralnością publiczną powszechnie uznaną. Gdyby naruszała porządek publiczny i stanowiłaby zagrożenie dla pokoju społecznego (Dignitatis humanae, 7).

d. W ostatnim czasie pojawiły się jednak głosy próbujące zdestabilizować polski system, a głosy te pojawiają się w związku z dominacją filozofii liberalnej w europejskiej polityce, przy jednoczesnym upodabnianiu się tam liberalizmu do neomarksizmu. Współczesny liberalizm – podobnie jak marksizm – traktuje religie jako sprawę prywatną, zmieniając jednocześnie koncepcję neutralności światopoglądowej państwa.

Doktryna neutralności zawiera w sobie zasadniczy błąd, odrywając porządek naturalny od porządku nadprzyrodzonego, podczas gdy życie człowieka należy do obu tych porządków. Zasada neutralności, zwana także zasadą rozdziału Kościoła od państwa, może być uzasadniona tylko w jednym przypadku, gdy w kraju istnieje duże rozbicie religijne i obok Kościoła katolickiego występują inne, silne grupy wyznaniowe. W tym przypadku państwo powinno uznać wszystkie istniejące wyznania, a więc aktem legalnym zagwarantować ich prawo do wewnętrznej autonomii. Taki układ stosunku państwa do Kościoła opiera się na  wyborze mniejszego zła, gdyż uznanie przez państwo jednej religii za państwową w kraju o mniejszości lub małej przewadze katolików mogłoby doprowadzić do walki religijnej

Dotychczas neutralność światopoglądowa oznaczała brak preferencji państwa w stosunku do wyborów religijnych i światopoglądowych obywateli oraz bezstronność państwa w przypadku sporów między nimi. Tymczasem liberalne państwo rozszerzyło koncepcję równości obywateli na obszar etyki i kultury. W konsekwencji pojawia się zakaz wyrażania opinii wartościujących, pozbawiając sensu etos i kulturę. Gdyby ten zakaz został konsekwentnie stosowany, wówczas musiałby on doprowadzić np. do zatarcia różnicy między wegetarianizmem a kanibalizmem, sprowadzając ją jedynie do kwestii smaku.

Państwo kierując się tego rodzaju wizją neutralności tylko pozornie pozostaje moralnie neutralne. W praktyce bowiem prowadzi to do kontroli wszelkich ludzkich sądów wartościujących, przekształcając się w państwo „etycznie autorytarne”. Dzieje się tak, bo – podejmując liczne moralne decyzje – liberalne państwo nadaje tym decyzjom charakter prawny. Skoro zaś owe fundamentalne decyzje nie są efektem swobodnej dyskusji, w której obywatelom wolno poddać w wątpliwość liberalne dogmaty, rozwiązania przybierają charakter nieomylnych decyzji „bogów”, czemu towarzyszy proces „sakralizacji prawa stanowionego”. Tego rodzaju etyka państwa opartego na filozofii liberalnej może zagrozić słusznej wolności wspólnot religijnych do organizowania się zgodnie z ich zasadami, przypominając nam rozwiązania znane z okresu komunizmu.

Sprzeczne z etyką naturalną, a także z etosem chrześcijańskim jest np. obrażanie osoby z tego powodu, że czuje się homoseksualistą. Ale przestępstwem państwowym jest także to, że za głoszenie biblijnej prawdy o grzeszności pozamałżeńskich aktów seksualnych, zwłaszcza między osobami tej samej płci, grozi kara grzywny lub więzienia, co jest uznane za „zgodne z prawem państwowym” przez tzw. ustawy antydyskryminacyjne. Kiedy prawa państwowe podważają naturalne prawa podstawowe, nie może być już mowy o demokracji w klasycznym sensie.

Dla chrześcijanina wiara nie ogranicza się więc do sprawy prywatnej. Tak w przestrzeni prywatnej jak i publicznej jest on wezwany do kierowania się wskazaniami Ewangelii. Gdyby zatem postulat neutralności światopoglądowej miał oznaczać eliminację religii z przestrzeni publicznej, wówczas ludzie wierzący zmuszeni byliby do rezygnacji z kierowania się własnym sumieniem w przestrzeni publicznej, a zatem byliby traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Kościół zaś zostałby sprowadzony do poziomu organizacji pozarządowej. Jednakże, gdy – w imię ideologii – dąży się do wykluczenia Boga z przestrzeni publicznej, kończy się to oddawaniem czci bożkom, a człowiek szybko gubi samego siebie. Stworzeni bowiem bez Stwórcy zanika.

ZAKOŃCZENIE

Sobór Watykański II – jak wynika z tego, co już zostało powiedziane – przedstawił kwestię relacji między Kościołem katolickim i państwem w nowym świetle, uwzględniając nie tylko pluralizm społeczny i religijny, ale także współistnienie różnych systemów ekonomicznych, politycznych oraz najrozmaitszych ideologii. Nie ulega żadnej wątpliwości, że podjęty wysiłek i wykonana praca były niezbędne, aby Kościół mógł znaleźć się w gąszczu różnych systemów i ideologii oraz skutecznie wypełnić swoją misję (por. ks. Paweł Malecha, Stosunki państwo-Kościół katolicki.., s. 525).