Zadanie, które powierzył nam papież Franciszek, aby przyjrzeć się wspólnej drodze, zostało podjęte z odpowiedzialnością i odwagą. Aby doprowadzić do skutecznego procesu konsultacji, trzeba było wyłonić zespół, który będzie koordynował prace w diecezji. W skład diecezjalnej rady synodalnej weszły osoby duchowne, świeccy i osoby konsekrowane z różnych środowisk. Zespół rozpoczął pracę od przeprowadzenia wzajemnego słuchania we własnym gronie.

Pierwsze spostrzeżenia doprowadziły do przekonania, że rozmowa o Kościele jest bardzo potrzebna, że odpowiada na głębokie pragnienia związane z przeżywaniem wiary. W oparciu o to dzielenie zostały sformułowane pytania, które stanowiły punkt wyjścia do konsultacji synodalnych. Główne pytanie dotyczyło tego kim jestem i jak czuję się w Kościele? Co dostarcza mi najwięcej radości, a co zasmuca? Czego najbardziej mi brakuje?

Każda parafia została zobowiązana do zorganizowania własnego parafialnego zespołu synodalnego, tak, aby zaangażować jak najwięcej osób. To właśnie udział świeckich z tych zespołów miał pozwolić dotrzeć do peryferii. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ osoby z obrzeży Kościoła nie były za bardzo zainteresowane udziałem w synodzie.

Zadaniem zespołów było przygotowanie w parafiach spotkania synodalnego, które miało formę realnego spotkania. Zalecono, aby odbyły się trzy takie konsultacje, każde poprzedzone adoracją Najświętszego Sakramentu. W skali diecezji w synodzie uczestniczyło około 0,2% mieszkańców. Na szczególną wagę zasługuje uczestnictwo osób, którym szczerze zależy na dobru Kościoła. W znacznej mierze są to osoby zaangażowane w działalność parafii, ale nie tylko. Na spotkania synodalne przychodziły również osoby nie związane z żadną wspólnotą czy ruchem.

Najbardziej znaczące w całym procesie konsultacji był fakt, że została stworzona przestrzeń do szczerej rozmowy o Kościele i wierze. Pomimo funkcjonowania struktur kościelnych, grup duszpasterskich, możliwość wymiany myśli jest tak naprawdę bardzo skromna. Wywołanie tematu skłoniło do podjęcia kroków, aby spotkać się i wzajemnie wysłuchać. Doprowadziło to do przełamania istniejącego dotychczas stereotypu, który dzielił Kościół pomiędzy duchownymi a świeckimi. Analiza poszczególnych syntez parafialnych pozwala dostrzec także pewną zgodność w patrzeniu na Kościół. Wierni, biorący udział w spotkaniach synodalnych, dostrzegają praktycznie te same dobre jak i słabe strony funkcjonowania Kościoła, co jest jasnym sygnałem działania Ducha Świętego, poruszającego serca chrześcijan do jeszcze większej troski i zaangażowania w odnowę oblicza wspólnoty uczniów Chrystusa.

Mocnym punktem procesu okazali się świeccy koordynatorzy parafialni, którzy podjęli zadanie z wielką odpowiedzialnością, co przyniosło skutek w postaci przeprowadzenia procesu na poziomie parafialnym. Wielu z nich odczytało swoje zadanie jako misję i pełniło ją w duchu chrześcijańskiego powołania. Te postawy są najbardziej godne uwagi. Zaangażowanie wyzwoliło radość, która okazała się większa od pierwotnego lęku przed podjęciem zadania. Słabym punktem niewątpliwie były trudności w dotarciu do osób z peryferii Kościoła. Smutkiem napawa również fakt, że około 40% parafii nie podjęło drogi synodalnej w swoim środowisku.

Największym owocem Ducha Świętego jest otwartość na siebie nawzajem oraz wobec samego siebie. Uczestniczy mogli się przekonać, że odmienność w postrzeganiu wiary nie musi być przeszkodą, ale bogactwem, które każdy wnosi. Szczególnie mogli doświadczyć jej ci, którzy wyrażali uwagi krytyczne wobec zjawisk mających miejsce na łonie Kościoła. Choć prowadziło to do powstawania napięć, to nikt nie został nieuszanowany. Wśród tematów, które powodowały napięcia należy wymienić: funkcjonowanie administracji kościelnej, stosunek do osób z obrzeży Kościoła, lub osób, które nie należą do wspólnoty wiernych. Należy mieć jednak nadzieję, że spotkania synodalne będą nie tylko piękną kartą w historii parafii, lecz przyczyniły się one do uruchomienia procesu i staną się trwałą tendencją, normalnym sposobem funkcjonowania wspólnot parafialnych.

Spośród zwrotnych informacji z lokalnych spotkań najbardziej zaskakujące było spostrzeżenie, że część wiernych ma obawy, aby rozmawiać ze swoimi kapłanami na temat wiary. Powodem tego jest lęk, że zostaną ocenieni jako ludzie małej wiary, albo że ich wiara jest słaba. Jest to swego rodzaju paradoks, coś co nie powinno mieć miejsca, bo przecież kapłani powinni pomagać wiernym w wierze, a nie być źródłem lęku (oddalenie pasterzy od owiec). Pokazuje to, jak potrzebne jest budowanie zaufania i przełamywanie barier, które powstrzymują wiernych przed pogłębianiem wiary.

Wierni oczekują od kapłanów nie tylko czytelnego i przejrzystego świadectwa wiary, fachowości i kompetencji w życiu duchowym. Częstym sygnałem, odzwierciedlającym potrzeby parafian, jest konieczność stałej formacji dorosłych, katechezy wprowadzającej i wyjaśniającej prawdy wiary, dzięki czemu staną się one i bardziej zrozumiałe i bliższe ludzkiej egzystencji. Jest to potrzeba nagląca, ponieważ analiza synodalnych wypowiedzi, będąca panoramą Kościoła lokalnego (i tego miejskiego i tego wiejskiego) ujawnia niebezpieczną powierzchowność w rozumieniu i wyznawaniu wiary. Namysł nad Kościołem i miejscem konkretnego człowieka w tej wspólnocie obnaża ubóstwo wiary, ograniczone wyłącznie do pewnej hasłowości (pięknej, szczytnej, ale tylko hasłowości). Kryją się za nimi ogólne sformułowania biblijno-teologiczne (np. dziecko Boże), czy powołaniowe (np. mąż/żona, ksiądz), podkreślające znaczenie i podmiotowość każdego człowieka. Za tymi fasadowymi określeniami brakuje jednak głębi, widocznej w życiu konkretnej osoby. Bardzo wielu ludzi wyznaje wiarę, ale jej nie przeżywa na poziomie serca. Wiara nie dotyka ich życia, jego istoty. Stąd też tak mocna potrzeba, wołanie i nacisk, który powinien być położony na mistagogię wiary, jej interioryzację. Niewątpliwie, świat został przez Boga zbawiony, ale człowiek nie został uszczęśliwiony, gdyż – tak często – nie przyjął owoców tego zbawienia.

Kolejnym „paradoksem” jest głos, który mówi, że w Kościele brakuje miejsca na Dobrą Nowinę! Wydawać by się mogło, że jest to rzecz nie do pomyślenia. A jednak, wybrzmiał i wskazał, że w Kościele brakuje Jezusa! W społeczeństwie panuje przekonanie, że życie należy upraszczać, a poznanie, czy odnalezienie Boga to proces, który wymaga czasu. W dobie konsumpcjonizmu budowanie więzi z Bogiem jest odsuwane na dalszy plan, bo od razu nie widać wymiernych korzyści. Odbija się to również niekorzystnie na zaangażowaniu ludzi w grupy duszpasterskie i codzienne życie parafialne. Uproszczenia, droga na skróty, pozorne „pójście na rękę” wobec niektórych, ostatecznie źle odbijają się na procesie pogłębiania i umacniania wiary. W konsekwencji rezygnacja z prawdy prowadzi do przekonania, że rezygnuje się z Boga. Istnieje ryzyko zepchnięcia Kościoła to roli świadczenia usług religijnych. Przywracanie Boga w Kościele wydaje się być czymś zupełnie nieoczekiwanym. Choć każdy goni za „tym światem”, to w sercu ma głęboką tęsknotę za wspólnotą. Jest to droga, którą trzeba podjąć, aby w Kościele nie zabrakło wiernych.

W związku z powyższym, silny akcent w wypowiedziach synodalnych został położony na fundamentalny dla Kościoła wymiar misji, ewangelizacji (reewangelizacji). Wskazana została potrzeba otwartości na człowieka, niezależnie od jego poglądów; towarzyszenia człowiekowi, zwłaszcza doświadczonego trudnościami, podkreślając konieczność empatii, poświęcenia czasu i uwagi. Misja Kościoła – jak podkreślają uczestnicy synodu – wyraża się także w cierpliwym dialogu i słuchaniu. Z wypowiedzi wyłania się również pewne konkretne marzenie, by Kościół jak najbardziej przypominał ten, opisany w Dziejach Apostolskich oraz stawał się domem, w którym każdy może poczuć się „jak u siebie”.

Szczególnie znaczenie ma fakt, że w żadnym sprawozdaniu parafialnym nie pojawił się komunikat, że tym co łączy wiernych w Kościele są inwestycje, czy sprawy materialne. Choć w ten sposób wielu postrzega funkcjonowanie parafii, to jednak czynnik materialny ostatecznie okazuje się nie mieć aż takiego znaczenia.

W sprawozdaniach bardzo często pojawiał się jednak element związany poniekąd ze stroną finansową, mianowicie, wierni podkreślają ogromne znaczenie piękna, otwierającego na transcendencję. Piękno architektury, sztuki, dbałość o liturgię, są niewątpliwie tą przestrzenią życia Kościoła, która pozwala człowiekowi doświadczyć sacrum, wejść w obecność Boga.

Spośród głosów mówiących o trudnych stronach Kościoła przeważają są te, które wskazują na brak transparentności wewnątrz Kościoła. Wielu nie chce podejmować rozmowy twierdząc, że administracja kościelna musi zrobić porządek u siebie. Mniejszym wspólnotom parafialnym doskwiera brak wsparcia ze strony kurii diecezjalnej. Te obszary najbardziej wymagają uzdrowienia. Wierni mają świadomość, że skoro Kościół jest rodziną to nie jest doskonały, bo rodziny też nie są doskonałe. Ale rozwiązują problemy wspólnymi siłami.

Dla wielu rodziców bolączką jest trudność w przekazaniu wiary swoim dzieciom. Wpływ czynników ze świata jest tak mocny, że trudno przeciwstawić się temu. Poszukiwanie dróg i sposobów ewangelizacji dzieci i młodzieży jest wyzwaniem, któremu nie będzie łatwo sprostać.

W tym kontekście, warto przypomnieć – wspomnianą wyżej – naglącą potrzebę katechezy dorosłych, którzy sami odpowiednio uformowani, będą potrafili właściwie kształtować  i wychowywać w wierze własne dzieci. Ewangelizacja dzieci i młodzieży jest niezbędna, czy jednak nie poświęcamy jej więcej czasu, uwagi i energii, kosztem reewangelizacji i formacji dorosłych. Mając rodziców, dobrze ugruntowanych w wierze, będziemy mieli również dzieci i młodzież.

Wielu ludzi podjęło temat synodu z nadzieją na zmianę. Nie chodzi im jednak o zmiany dotyczące poluzowania norm moralnych, o czym mówi się w mediach. Wiernym zależy przede wszystkim na tym, aby było więcej „Kościoła w Kościele”. Nawet za cenę porzucenia akcyjności i doraźnych działań parafialnych, aby pogłębić pobożność, życie Ewangelią i Eucharystią.

Opracował:
ks. Witold Kałmucki
ks. Dariusz Kuliński