Dobrym sprawdzianem, chroniącym nas przed rutyną i spłyceniem, może być próba wyobrażenia sobie świata bez chrześcijaństwa, czyli bez Ewangelii o zbawieniu ofiarowanym nam przez Boga w Chrystusie. Próbę taką podjął swego czasu znany pisarz, Roman Brandstaetter. Była to próba bardzo owocna: "W żaden sposób nie mogłem - wyznał potem autor - wyobrazić sobie nieobecności Chrystusa w dziejach ludzkich. (...) Nie zdołałem wykrzesać z siebie ani jednego obrazu. Tworzywo okazało się jałową miazgą, której nie umiałem nadać kształtu. Stanąłem oko w oko z demoniczną próżnią, w której ani siebie, ani sensu świata nie mogłem odnaleźć" (Krąg biblijny, Warszawa 1994, s. 110).
W książce Przekroczyć próg nadziei Ojciec Święty wskazuje dobitnie na pozytywny aspekt wyżej opisanego doświadczenia: "Chrystus jest bezwzględnie oryginalny, (...) jest jedyny i niepowtarzalny. (...) cały świat człowieczy, całe dzieje ludzkości w Nim znajdują swój wyraz przed Bogiem. (...) Chrystus jest świadkiem przedwiecznym Ojca i tej Miłości, jaką Ojciec ma do swego stworzenia od początku" (Przekroczyć próg nadziei, Lublin 1994, s. 50-51). Wykorzystajmy zatem podarowany nam przez Boga czas jubileuszu oraz obecność i nauczanie Jana Pawła II, aby ożywić i pogłębić nasze rozumienie osoby i misji Jezusa Chrystusa. "Za kogo uważają Mnie ludzie? (...) A wy za kogo Mnie uważacie?" (Mk 8,27.29) - zapytał Jezus uczniów pod Cezareą Filipową. To podwójne pytanie dotarło również do nas i domaga się odpowiedzi. Za kogo uważają Mnie ludzie?
Vittorio Messori zadał Janowi Pawłowi II takie oto pytanie: "Dlaczego Jezus nie mógłby być tylko mędrcem jak Sokrates? Albo prorokiem jak Mahomet? Albo też oświeconym jak Budda? Jak podtrzymać niesłychaną prawdę, że ten Żyd skazany na śmierć w dalekiej, głuchej rzymskiej prowincji jest Synem Bożym, tej samej natury, co Ojciec?" (Przekroczyć próg..., dz. cyt., s. 50). Rzeczywiście, nie brak dziś ludzi, którzy uważają Jezusa za kogoś szczególnego w dziejach świata, za genialnego mistrza słowa, nauczyciela, zachwycają się Jego "kazaniem na górze", ale nie potrafią uznać w nim prawdziwego Boga. Wyznanie Piotra: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego" (Mt 16,16), nie przestaje być "zgorszeniem i szaleństwem".
Ojciec Święty podkreśla dobitnie, że "przy wszystkich punktach zbieżnych, Chrystus nie jest podobny ani do Mahometa, ani do Sokratesa, ani do Buddy" (Przekroczyć próg..., dz. cyt., s. 52). Jezus Chrystus jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek jest jedynym Pośrednikiem pomiędzy Bogiem i ludźmi. Dlatego dialog ze współczesną kulturą oraz z innymi religiami, do którego wzywa nas Papież, nie może odbywać się kosztem umniejszania tej fundamentalnej dla Kościoła prawdy o Jezusie, jedynym Zbawicielu.
W encyklice Fides et ratio Papież odrzuca koncepcje, które "odbierają (...) prawdzie charakter absolutny, wychodząc z założenia, że objawia się ona w równej mierze w różnych doktrynach, nawet wzajemnie sprzecznych" (nr 5). Z drugiej strony, w tej samej encyklice czytamy, "że każda odkryta prawda jest zawsze tylko etapem drogi ku owej pełnej prawdzie, która zostanie ukazana w ostatecznym objawieniu Bożym" (nr 2). To napięcie pomiędzy absolutnością prawdy a cząstkowością naszego poznania wypływa z faktu, iż prawda w ostatecznym sensie nie polega na poprawności twierdzeń i dogmatycznych sformułowań, ale jest ona prawdą osobową, co więcej, jest po prostu Osobą: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem" (J 14,6) - powiedział o sobie Jezus. A wy za kogo Mnie uważacie?
Kościół powtarza wyznanie Piotra: "Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego..." (Symbol nicejsko-konstantynopolitański). Credo Kościoła jest jednak nie tylko zwieńczeniem pewnej drogi i wiążącym wyrażeniem wiary, ale otwiera jednocześnie nowe perspektywy rozumienia prawdy objawionej. 2000 lat chrześcijaństwa, modlitwa i refleksja wielu pokoleń, ukazywały różnorodne aspekty wydarzenia Krzyża i Zmartwychwstania Jezusa.
Jedną z możliwych perspektyw rozumienia tajemnicy Wcielenia jest perspektywa kosmiczna. W Tertio millennio adveniente czytamy: "Fakt, że Słowo Przedwieczne przyjęło w pełni czasu kondycję stworzenia, nadaje wydarzeniu betlejemskiemu sprzed dwóch tysięcy lat szczególne znaczenie kosmiczne. Dzięki Słowu świat stworzeń jawi się jako kosmos, to znaczy jako wszechświat uporządkowany. I to Słowo, wcielając się, odnawia kosmiczny ład stworzenia" (nr 3). Tę zakorzenioną w tekstach pawłowych wizję (zob. Ef 1,10; Kol 1,15-20), podjęli już apologeci w II wieku, rozwijając koncepcję aktywnej obecności we wszechświecie fragmentów jedynego "Logosu", który ukazał się w pełni w Jezusie Chrystusie. Poznanie i kontemplacja świata stworzonego, również z uwzględnieniem jego ewolucyjnej natury, mogą zatem zostać pogłębione i ubogacone w świetle osoby Chrystusa. Wcielenie Syna Bożego oraz Eucharystia pozwalają dostrzec w tajemnicy Ciała Chrystusowego dynamiczny proces, w którym uczestniczy cały wszechświat, bez wyłączania jego fizyczno-biologicznej natury. Chrystus jest początkiem, centrum i celem całego stworzenia. W Nim wszystko zostaje stworzone, ożywione i uświęcone: "całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia (Rz 8,22), lecz Bóg zechciał, aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach" (Kol 1,20).
Inną perspektywę mówienia o Jezusie można nazwać antropologiczną, czyli taką, która wychodzi od człowieka, a raczej od powiązania tajemnicy człowieka z tajemnicą Chrystusa. "Spotykając Chrystusa, każdy człowiek odkrywa tajemnicę własnego życia" - podkreśla Papież w cytowanej już bulli Incarnationis Mysterium. Zdanie to nasuwa na myśl wielokrotnie cytowane słowa ze słynnego kazania Jana Pawła II na Placu Zwycięstwa w Warszawie w 1979 roku: "Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa". Nie ma zatem żadnej opozycji ani rywalizacji pomiędzy tym, co Boskie, i tym, co ludzkie. Wręcz przeciwnie, im bardziej otwieramy się na Boga, tym bardziej rozumiemy samych siebie oraz innych ludzi, i na odwrót. Prawdy tej Ojcowie Kościoła nie bali się wyrazić w paradoksalnym stwierdzeniu: "Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem". Skoro zatem ostatecznym celem istnienia ludzkiej natury jest jej przebóstwienie, to autentyczna wiara w Chrystusa jest szczytem humanizmu.
Trzecią perspektywą refleksji skupionej na Jezusie Chrystusie jest perspektywa historyczna. Zauważmy, że konkretny człowiek, obdarzony w Chrystusie nadprzyrodzonym powołaniem, nie istnieje poza złożonym splotem historyczno-społecznych uwarunkowań. Problem sensu i zbawienia ludzkiej egzystencji jest więc w gruncie rzeczy problemem znaczenia dziejów ludzkości. Jezus stanowi - uświadomiony lub nie - dynamiczny cel tęsknot historii i cywilizacji. Zbawczego znaczenia Chrystusowego Krzyża nie można zatem ograniczać do indywidualnych losów człowieka, ale trzeba je odnosić do wspólnoty następujących po sobie pokoleń. Skoro jednak dzieje ludzi są, niestety, w dużej mierze dziejami naznaczonymi przez zło i cierpienie, to przepowiadanie Jezusa musi łączyć się z zaangażowaniem na rzecz sprawiedliwości. "W tej perspektywie i w świetle słów Jezusa, który przyszedł, aby "głosić ubogim Ewangelię", jakże nie potwierdzić - czytamy w Tertio millennio adveniente - bardziej zdecydowanie opcji preferencyjnej Kościoła na rzecz ubogich i odepchniętych. Należy wręcz stwierdzić, że działalność na rzecz sprawiedliwości i pokoju w świecie takim jak nasz, naznaczonym przez liczne konflikty i niedopuszczalne nierówności społeczne i ekonomiczne, jest kluczowym aspektem przygotowań i obchodów Jubileuszu" (nr 51). Miłość Jezusa przynagla nas...
Te trzy aspekty tajemnicy Chrystusa: kosmiczny, antropologiczny i historyczny, znajdują swe jednoczące źródło w dramatycznym wydarzeniu Miłości, jakim jest śmierć Jezusa na Krzyżu, zstąpienie do piekieł oraz Zmartwychwstanie. Rozumienie siebie, świata i Boga nie jest ostatecznie niczym innym jak mądrością miłości. "Umiłowani, miłujmy się wzajemnie - wzywa nas św. Jan Apostoł - ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego..." (1 J 4,7-9).
Jan Paweł II jest heroldem tej niebywałej miłości. "Człowiek nie może żyć bez miłości. - pisze Ojciec Święty w Redemptor hominis - Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją" (nr 10). Tylko ona bowiem może uzdrowić nasze poranione serca spragnione sprawiedliwości i dobra. Tylko miłość Jezusa może dać nam moc przebaczania i proszenia o przebaczenie. I tylko w niej nabierają zbawczego znaczenia niesłychane słowa z "Kazania na Górze: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego..." (Mt 5,44-45). Słowa te są trudne do przyjęcia, ale przecież tylko one mogą nas wyrwać - jako słowa samego Boga - z zamkniętego kręgu urazów i niechęci. Aby tak się stało, potrzeba nam nieustannej modlitwy i refleksji przed Chrystusowym Krzyżem. Czerwcowa wizyta Jana Pawła II w Polsce, która wprowadzi nas w Wielki Jubileusz, stanowi kolejną szansę wniknięcia głębiej w tajemnicę Jezusa. Od każdego z nas zależy, czy i jak tę szansę wykorzystamy.
Komisja Episkopatu ds. Wizyty Apostolskiej Ojca Świętego Jana Pawła II w Polsce
Warszawa, 10 grudnia 1998 r.