Wprowadzenie
W ostatnim okresie, w związku z publikacjami materiałów pochodzących z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej, jesteśmy świadkami wzmożonego zainteresowania opinii publicznej sprawą lustracji duchowieństwa polskiego. Kościół jest oskarżany o chęć ukrywania trudnej dla niego prawdy, o próbę chronienia odpowiedzialnych za współpracę ze służbami bezpieczeństwa i o zapominanie o ofiarach tejże współpracy. W konsekwencji podważany jest autorytet Kościoła, osłabiana jest jego wiarygodność. Dość łatwo zapomina się, że w czasach totalitaryzmu komunistycznego cały Kościół w Polsce stale sprzeciwiał się zniewalaniu społeczeństwa i był oazą wolności i prawdy.
Biskupi słusznie sprzeciwiają się lustracji pozbawionej jasnych zasad, gdyż może ona wyrządzić poważną krzywdę wielu uczciwym duchownym, osobom życia konsekrowanego i wiernym świeckim. Taka „dzika lustracja” niestety dokonuje się i wyrządza ogromne szkody poszczególnym osobom i całemu społeczeństwu.
Dokumentacja przechowywana w archiwach IPN odsłania część rozległych obszarów zniewalania i neutralizowania społeczeństwa polskiego przez służby bezpieczeństwa totalitarnego państwa. Nie jest to jednak pełna i jedyna dokumentacja o minionych czasach. Obok niewątpliwego zła, związanego z funkcjonowaniem aparatu inwigilacji i zniewalania, byliśmy świadkami postaw wielkiej rzeszy ludzi, w tym również ludzi Kościoła, którzy zdecydowanie sprzeciwiali się złu i mu nie ulegli. Najczęściej tego rodzaju postawy, często heroiczne, nie mają żadnej spisanej dokumentacji.
Zauważamy rażącą dysproporcję w ukazywaniu prawdy o minionej epoce: prawdy o katach i o ofiarach. Tysiące funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa łamało sumienia swoich rodaków, pełniąc haniebną służbę i otrzymując za to wynagrodzenie. Na przestrzeni lat setki tysięcy osób pełniło wysokie czy niższej rangi funkcje partyjne, utrwalając narzucony narodowi system komunistyczny. Dziś otrzymują oni za to emeryturę i są nietykalni. Natomiast „rozliczane” są ich ofiary, z których część rzeczywiście uległa represji i poszła na współpracę, wyrządzając krzywdę innym, ale przede wszystkim zniewalając siebie i łamiąc własne sumienie, własną godność, własne życie.
Kościół nie boi się prawdy, ponieważ wierzy słowu Jezusa, że prawda wyzwala. Kościół nie boi się również rzetelnej lustracji, jeżeli to słowo ma oznaczać zmierzenie się z bolesną prawdą, prowadząc do oczyszczenia i pojednania. Od dwóch tysięcy lat Kościół przeciwstawia się złu w sposób ewangeliczny, który nie niszczy godności drugiego człowieka. Prawda o grzechu ma prowadzić chrześcijanina do osobistego uznania winy, do skruchy, do wyznania winy - nawet wyznania publicznego, jeżeli zachodzi potrzeba, a następnie do pokuty i zadośćuczynienia. Od takiej ewangelicznej drogi konfrontacji ze złem nie możemy odstąpić. W Kościele nie ma natomiast miejsca na odwet, zemstę, poniżanie człowieka, nawet jeżeli jest to człowiek grzeszny. Kościół Chrystusowy jest wspólnotą pojednania, przebaczenia i miłosierdzia. Jest w nim miejsce dla każdego grzesznika, który pragnie się nawrócić jak Piotr i pomimo słabości chce służyć sprawie Ewangelii.
W niniejszym Memoriale zamierzamy przypomnieć, jak w świetle nauki Kościoła należy oceniać współpracę niektórych duchownych z organami bezpieczeństwa państwa komunistycznego, które działały na szkodę Kościoła w latach 1944 - 1989. Pragniemy to uczynić zarówno z punktu widzenia teologicznego, jak i duszpasterskiego.
Nie zamierzamy jednak nikogo potępiać ani wymieniać z imienia, lecz chcemy przypomnieć zasady, które obowiązują zawsze i wszędzie wszystkich wierzących w Chrystusa i należących do Jego Kościoła. Obowiązują więc i nas, autorów Memoriału, ponieważ Boża nauka dotyczy wszystkich wierzących. Winny one pomóc zainteresowanym w ocenie siebie samych i w spojrzeniu na innych. Pragniemy wezwać wszystkich do wejścia na drogę prawdy w osądzie siebie samych i innych, gdyż tego wymaga sytuacja, w jakiej się znajdujemy, i na to oczekuje społeczeństwo.
Sama ocena faktów nie jest wydawaniem na nikogo wyroku. Wręcz przeciwnie, jest wezwaniem do wejścia na drogę nawrócenia. Jednakże bez tej oceny rozwiązanie trudnych problemów jest niemożliwe.
1. Opis sytuacji
Podejmując problem oceny współpracy niektórych duchownych z organami bezpieczeństwa, trzeba przypomnieć, że czasy, o których jest mowa, były naznaczone prześladowaniem Kościoła. Przedmiotem szczególnego zainteresowania ówczesnych władz komunistycznych było duchowieństwo diecezjalne i zakonne, bracia i siostry zakonne. Był to więc czas, w którym Bóg oczekiwał czytelnego świadectwa, jakiego w okresie prześladowania domaga się wiara. Należy wyraźnie stwierdzić, że wówczas każdy duchowny w większej lub mniejszej mierze był obserwowany przez władze, a nawet nakłaniany do współpracy. Zdecydowana większość duchowieństwa okazała się godnymi sługami Chrystusa, często płacąc za to wysoką cenę. Niektórzy z prześladowanych zapłacili nawet swoim życiem. Ich świadectwo zasługuje na uznanie ze strony ludzi, ponieważ dzięki nim budowała się nasza wiara. Takich duchownych było wielu, a nawet bardzo wielu. Za nich dziś chcemy Bogu głośno dziękować.
W wielkich akcjach zmierzających do nagłośnienia postaw ludzi słabych, należałoby w imię prawdy nagłośnić równie mocno świadectwa kapłanów, którzy mimo wielu doświadczeń zostali wierni Bogu, sumieniu i Kościołowi. Przypomnienie bohaterów tamtych czasów i docenienie ich postawy jest konieczne dla właściwej oceny całej sytuacji, jaka wówczas zaistniała. Jest to pilne zadanie, które spoczywa na każdej diecezji. Wszystkie one mają swoich bohaterów i zachowane akta dostarczą dużo materiału potrzebnego do pełnego ukazania ich bohaterstwa. Wierni czekają na to, że Kościół rzuci światło na życie tych bohaterów. To jest zadaniem Kościoła i jednym z ważnych wymiarów jego głoszenia królestwa Bożego na ziemi.
Mówiąc o wspaniałej postawie duchownych w czasach komunizmu, nie możemy zapomnieć o tych, którzy nie sprostali wezwaniu do wierności, podejmując mniej lub bardziej świadomą współpracę z organami bezpieczeństwa. Dokonując dziś oceny ich postaw, powinniśmy pamiętać, że tylko Bóg zna do końca okoliczności i motywy ich postępowania i tylko On może je sprawiedliwie ocenić. Nawet oni sami nie mogą tego uczynić, bo innymi kryteriami – z punktu widzenia psychologicznego i socjologicznego – kierowali się wówczas, a innymi – ściśle obiektywnymi – muszą ocenić swe postępowanie dziś, gdy już nie istnieje żaden zewnętrzny nacisk. Bóg oczekuje od każdego z nich indywidualnie wzięcia odpowiedzialności za swoje postępowanie.
2. Ocena religijno-moralna
Punktem wyjścia do określenia zasad religijno-moralnej oceny współpracy duchownych ze służbami bezpieczeństwa PRL są wypowiedzi Biskupów polskich, zwłaszcza postanowienia 106 Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski z dnia 24 stycznia 1968 r. Pierwszym aktem, jaki winien być uwzględniony w tej ocenie, jest ustalenie posłuszeństwa kapłanów wobec zarządzeń swego Ordynariusza. Przyrzekali je bowiem podczas święceń.
Stanowisku Kościoła wobec tych trudnych spraw dał wyraz Papież Benedykt XVI przemawiając do kapłanów w katedrze św. Jana w Warszawie: „Podczas Wielkiego Jubileuszu Jan Paweł II wielokrotnie wzywał wiernych do pokuty za przeszłe niewierności. Wierzymy, że Kościół jest święty, ale są w nim ludzie grzeszni. Trzeba odrzucić chęć utożsamiania się jedynie z bezgrzesznymi. Jak mógłby Kościół wykluczyć ze swej wspólnoty ludzi grzesznych? To dla ich zbawienia Chrystus wcielił się, umarł i zmartwychwstał. Trzeba więc uczyć się szczerze przeżywać chrześcijańską pokutę. Praktykując ją, wyznajemy własne indywidualne grzechy w łączności z innymi, wobec nich i wobec Boga. Trzeba unikać aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń, które żyły w innych czasach i w innych okolicznościach. Potrzeba pokornej szczerości, by nie negować grzechów przeszłości, ale też nie rzucać lekkomyślnie oskarżeń bez rzeczywistych dowodów, nie biorąc pod uwagę różnych ówczesnych uwarunkowań” (25 maja 2006 r.).
a) zasady ogólne
Pragniemy przypomnieć, że świadoma i dobrowolna współpraca z wrogami Kościoła i religii jest grzechem. To stwierdzenie pociąga za sobą wszystkie konsekwencje, dotyczące zarówno stopnia zła zawartego w takiej współpracy, jak i sposobu wyjścia z niej. Trzeba jeszcze dodać, że zawsze jest to grzech publiczny. Jeśli nawet nikt z wiernych o nim nie wiedział, to jednak wiedzieli pracownicy komunistycznych służb bezpieczeństwa. Bóg zaś oczekiwał, że to wobec nich zostanie złożone świadectwo wiary i prawego sumienia. Istota zła współpracy z wrogami Kościoła polega na dobrowolnym podporządkowaniu się totalitarnej władzy i oddaniu się do jej dyspozycji. Takie podporządkowanie uderza wprost w sumienie tego, kto się podporządkowuje. Nie musi on nic innego uczynić, ale samo przyrzeczenie lojalności wobec władzy wrogo nastawionej do Kościoła i religii jest ciosem wymierzonym w jego własne sumienie. Organom bezpieczeństwa PRL wbrew pozorom nie zależało tylko na przekazanych wiadomościach, ale na związaniu sumienia tego, kto podpisał współpracę z nimi. On nie musiał przekazać żadnej wiadomości; wystarczyło, że szedł przez życie ze świadomością zdrady, jakiej dokonał, podpisując „umowę o współpracę” z władzami niszczącymi wartości religijne i moralne.
Współpraca z wrogami Kościoła jest grzechem publicznym. Takie działanie zawsze posiada wymiar publicznego zgorszenia, choć wówczas miało miejsce w niewielkim gronie wrogów Kościoła, którzy mieli kontakt z upadłymi. Dziś po nagłośnieniu przez media staje się zgorszeniem niszczącym wiarę w sercach wielu ludzi, ponieważ tak działa mechanizm zła.
Szczególną formę tej współpracy stanowiło donosicielstwo, czyli przekazywanie wiadomości potrzebnych komunistycznym organom bezpieczeństwa celem niszczenia ludzi i środowisk. Zło donosicielstwa podcina zaufanie społeczne i na tym polega jego główna siła destrukcyjna. Ono nie buduje, lecz niszczy. Z donosicielstwa chętnie korzystają systemy totalitarne, oparte na przemocy i łamaniu praw człowieka.
Jeśli wiadomość przekazana przez donosicieli ujawnia naganne czyny drugiego człowieka, donosiciel popełnia również grzech obmowy. Takie ujawnienie zawsze niszczy dobre imię drugiego człowieka (Por. Mt 18, 17). Ponadto przekazana informacja może być punktem wyjścia do dalszego niszczenia tego, kto jest słaby. Jego słabość, ujawniona wrogom, zostanie wykorzystana przeciw niemu. Tak dochodzimy do wzięcia odpowiedzialności za krzywdy, jakie zostały wyrządzone innym – duchownym i świeckim – na skutek tego, że donosiciel odsłaniał ich słabe strony.
Przy ocenie grzechu donosicielstwa musimy przypomnieć te elementy, które mają wpływ na moralną jakość czynu i ocenę stopnia odpowiedzialności za niego. Najważniejszym z nich jest przedmiot działania, czyli to, ku czemu czyn zmierza. W donosicielstwie ten przedmiot jest zawsze zły! Z tej racji donosicielstwa nigdy nie da się usprawiedliwić. Nigdy bowiem nie wolno zamierzać dobra przez czynienie zła, bo dobry cel nie uświęca środków. Kolejnymi czynnikami są intencja i okoliczności, których wpływ na ocenę moralną donosicielstwa jest ważny, ale nie zasadniczy.
Nietrudno zauważyć, jak bardzo skomplikowany jest mechanizm owego zła, którego doskonalenie zajęło wiele lat pracownikom służb bezpieczeństwa komunistycznego państwa. Niełatwo też uświadomić sobie, jak wielka jest skala wykroczeń tych, którzy faktycznie współpracowali z wrogami Kościoła.
Trzeba jednak ukazać wielkość zła, by dokonać moralnej oceny aktów owej współpracy.
b) skala współpracy
Zasadniczo współpracownicy służby bezpieczeństwa dzielą się na dwie grupy. Do pierwszej grupy należą ci, którzy podpisali zobowiązanie do współpracy z organami bezpieczeństwa państwa. Drugą grupę natomiast tworzą ci, którzy współpracowali faktycznie z funkcjonariuszami tych organów, bez podpisania formalnego zobowiązania. Samo podpisanie zobowiązania do współpracy, bez względu na przyczyny i motywy, jest grzechem.
Historycy, po żmudnej pracy, mogą w miarę dokładnie ustalić, ilu było takich duchownych w danej diecezji. Jest to jednak praca wymagająca wiele czasu. Nadal nie jest wiadomo, co zawiera zachowana dokumentacja, dziś przechowywana w Instytucie Pamięci Narodowej.
O złożeniu podpisu wie dobrze zainteresowany, dlatego wypieranie się podpisania aktu lojalności i współpracy jest kłamstwem, a więc złem moralnym. Wyrządzone zło staje się jeszcze większe, gdy zobowiązujący się na piśmie do współpracy realizował swoje zobowiązanie w roli tajnego informatora lub współpracownika w zdobywaniu wiadomości pożądanych przez peerelowskie lub obce służby bezpieczeństwa. Chodzi tu zwłaszcza o współpracę świadomą. Jednak nie jest wolny od odpowiedzialności za swoje czyny także ten, którego współdziałanie było tylko pozorne. Wiadomo bowiem, że każda - nawet pozornie nic nie znacząca - informacja była wykorzystywana na szkodę Kościoła. Współpracujący faktycznie z wrogami Kościoła, bez formalnego zobowiązania, byli z reguły źródłem informacji o jego sprawach. Grzech ten obciąża ich sumienia, lecz nie zamyka drogi do naprawy. Może go zmazać wyznanie win, żal i zadośćuczynienie – jak w przypadku każdego innego grzechu. Uwzględniając społeczny wymiar grzechu i zadośćuczynienia, muszą być gotowi wziąć za to także odpowiedzialność publiczną.
Odpowiedzialność dotyczy w pierwszej kolejności wszystkich, którzy zataili swoje kontakty z funkcjonariuszami bezpieczeństwa przed swoimi przełożonymi, a zwłaszcza nie wykonywali obowiązku składania do Kurii Biskupiej szczegółowego sprawozdania o wszelkich rozmowach prowadzonych z pracownikami organów bezpieczeństwa lub milicji na spotkaniach, które były organizowane bez prawidłowych w świetle kodeksu postępowania administracyjnego urzędowych wezwań. Obowiązek taki wynikał z postanowień 106 Konferencji Plenarnej Episkopatu z 24 stycznia 1968 r.
Wszyscy współpracujący, zarówno ci, którzy podpisali zobowiązanie do współpracy, jak też współpracujący bez podpisania zobowiązania, byli wykorzystywani do różnych działań, do jakich potrzebowały ich organy bezpieczeństwa, czy to na zasadzie stałej lub okazyjnej pensji, czy też w formie np. prezentów rzeczowych, wyjazdów za granicę, pomocy w osiąganiu stanowisk, wsparcia dla kogoś z rodziny itp.
Ta grupa współpracowników dodatkowo musi być oceniana według doniosłości i liczby przekazywanych wiadomości. Inny bowiem wymiar posiadała współpraca w śledzeniu działalności w Watykanie, inny w Kurii Biskupiej, jeszcze inny w dekanacie, a inny w parafii. Inny w przypadku śledzenia życia kapłanów, a inny - życia świeckich.
Wszystkie te działania należy jeszcze dodatkowo ocenić z punktu widzenia wielkości zła, jakie było skutkiem owej współpracy. Skutki bowiem mogą dodatkowo obciążać lub w jakiejś mierze usprawiedliwiać człowieka. Jakkolwiek bowiem każda współpraca z wrogami Kościoła jest zła, to jednak nie każde działanie współpracownika musiało być złe w swych skutkach, bowiem czasem mogło być wykorzystane dla dobra innych. Niektórzy współpracownicy załatwiali pozytywnie sprawy innych tylko dlatego, że mieli taką możliwość, i to też musi być uwzględnione w ocenie ich działalności. Trzeba jednak jasno podkreślić, że tego rodzaju dobro nigdy nie jest w stanie do końca usprawiedliwić człowieka, który decydował się na współpracę.
Kolejnym punktem w moralnej ocenie współpracy jest motyw i cel, który skłonił kogoś do podpisania zobowiązania współpracy. Jedni czynili to z chęci robienia kariery lub zdobycia pieniędzy. Inni pod wpływem szantażu, a więc ze strachu. Motyw nie usprawiedliwia, ale motyw ma swój wpływ na całościową moralną ocenę czynu. Są ludzie słabi, którzy nie byli w stanie się sprzeciwić, zwłaszcza gdy ich słabości były znane pracownikom służb bezpieczeństwa. Ten rodzaj współpracowników zasługuje na dodatkowe współczucie, bo żyli oni nieustannie w atmosferze strachu, z jednej strony przed kolejną rozmową ze służbami, a z drugiej przed środowiskiem kapłańskim czy zakonnym, które najczęściej wiedziało o współpracownikach i odsuwało się od takich osób.
W ocenie moralnej trzeba uwzględnić czas trwania współpracy. Inaczej bowiem należy ocenić tego, kto współpracował przez kilka miesięcy, a inaczej tego, kto współpracował przez wiele lat. Inaczej tego, kto sam się wycofał, co zostało odnotowane albo przez same służby, albo własnoręcznie przez niego podpisane; a inaczej tego, kto do dziś się broni kolejnym kłamstwem, że nie współpracował. Inaczej jeszcze należy ocenić tych, którzy podjęli pokutę za swój grzech, a inaczej tych, którzy się szczycili swoimi znajomościami. Szczególny wymiar zła posiadają wszystkie działania zmierzające do obsady stanowisk w instytucjach kościelnych ludźmi współpracującymi z komunistycznymi władzami PRL. Ta sprawa ujawni się bardziej w najbliższym czasie, gdy badania historyków będą w stanie przynajmniej w pewnej mierze rozliczyć decydentów.
Współpraca mogła przejawiać się także w wywieraniu wpływu na decyzje władz kościelnych zgodnie z sugestiami służb bezpieczeństwa, werbowaniu innych osób, rozsiewaniu wiadomości zniesławiających osoby duchowne i świeckie, jak też instytucje kościelne, oraz przekazywaniu informacji o podejmowanych zamierzeniach przełożonych kościelnych. Złem było także ujawnianie funkcjonariuszom służb bezpieczeństwa bezpośrednio lub nawet pośrednio informacji o osobach świeckich zaangażowanych w życie i działalność Kościoła, choćby informacja dotyczyła tylko korzystania z posług kościelnych, jak przyjmowanie sakramentów czy zamawianie intencji mszalnych. Jeśli nawet informacje te nie wyrządziły nikomu rzeczywistej szkody, samo ich ujawnianie funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa PRL było czynem nierozważnym, gdyż mogło narażać te osoby na różnego rodzaju szykany. Tym bardziej w wysokim stopniu naganne było rozpowszechnianie dostarczonych przez służbę bezpieczeństwa materiałów szkodliwych dla Kościoła, choć z pewnością czyny tego rodzaju dotyczyły nielicznej grupy osób.
Zwrócić należy zwłaszcza uwagę na częstotliwość kontaktów z funkcjonariuszami bezpieczeństwa, jak też na stopień poufałości. Wiadomo, że kontakty z osobami duchownymi, a zwłaszcza kontakty przyjacielskie, były dla służb bezpieczeństwa okazją do bliższego poznania nie tylko danej osoby duchownej, ale za jej pośrednictwem uzyskania informacji o innych, jak też stwarzały sposobność do poddania danej osoby duchownej celowej manipulacji.
3. Droga naprawy
Omawiana przez nas współpraca jest grzechem, dlatego wyjście z niej dokonuje się tylko przez nawrócenie. To zaś wymaga otwarcia się w prawdzie wobec Boga, wobec ludzi i wobec siebie. Proces nawrócenia z grzechów publicznych obejmuje następujące etapy: - Grzesznik winien dobrowolnie przyznać się do grzechu wobec Boga i własnego sumienia. Musi to także uczynić wobec tych, których skrzywdził. - Winien przeprosić tych, którym wyrządził krzywdę. Może to uczynić indywidualnie, a - jeśli krzywda został wyrządzona w danym środowisku - winien to uczynić publicznie na forum tego środowiska. - Następnie każdy grzesznik jest zobowiązany do naprawy krzywdy tak w wymiarze materialnym, jeśli inni z jego powodu ponieśli straty, jak przede wszystkim w wymiarze duchowym. Dotyczy to naprawy zła obmowy i oszczerstwa. - Skoro grzech jest publiczny, jego wyznanie musi mieć miejsce wobec kompetentnego przełożonego. Jest to informacja, do której przełożony posiada pełne prawo. - Należy pamiętać, iż nawrócenie jest powrotem do Boga i otwarciem się na Jego miłosierdzie w sakramencie pokuty. Po grzechu obowiązuje pokuta na miarę grzechu. Szczególnie zaś trzeba wziąć pod uwagę wielkość publicznego zgorszenia. Zadośćuczynienie winno objawiać szczerość i głębię nawrócenia. Pismo święte wskazuje trzy drogi pokuty: modlitwę, post, jałmużnę. Pokuta może zatem dokonać się w różnych formach, jak rekolekcje, pielgrzymka, akty umartwienia i abstynencji, ofiara materialna na rzecz potrzebujących itp. Memoriał zajmuje się wymiarem religijno-pastoralnym współpracy duchownych z władzami niszczącymi Kościół, dlatego nie rozważa się sytuacji, kiedy komuś z duchownych zabraknie odwagi do przyznania się do grzechu. Wówczas winno być zastosowane prawo kanoniczne, które należy do dyscyplinarnej władzy przełożonego kościelnego.
4. Media
Omawiane w Memoriale zjawisko agenturalnej współpracy duchownych znalazło wielki rezonans społeczny wskutek nagłaśniania go w mediach. Dziennikarze winni być świadomi swej odpowiedzialności przed Bogiem i sumieniem za przekazywane informacje oraz pamiętać o niszczycielskiej sile pomówienia.
Mając do czynienia ze zgorszeniem, trzeba zrobić wszystko, na co nas stać, by uodpornić się na to niszczycielskie działanie. Pan Jezus nam powiedział, że nie da się uniknąć zgorszenia (por. Mt 18,7). Trzeba więc wypracować taką postawę, by nie ulec zgorszeniu. Oskarżeni niewinnie mają prawo do obrony i mogą z tego prawa korzystać. Wcześniej powinni się zastanowić, czy takie postępowanie przyniesie dobre skutki. Czasem o wiele cenniejsze jest milczące przyjęcie niesprawiedliwych zarzutów na wzór naszego Mistrza. Jezus zarówno przed Sanhedrynem, Kajfaszem, Annaszem, Piłatem, jak i Herodem zrezygnował z obrony wiedząc, że jest niewinny. Bóg zna prawdę, i dlatego dla człowieka wierzącego najważniejszy jest osąd Boga, który jest sprawiedliwy i miłosierny.
5. Sprawa całego Kościoła w Polsce
Sprawa współpracowników duchowieństwa z władzami wrogo nastawionymi wobec Kościoła i religii, nie jest sprawą tylko jednostek, ani sprawą tylko niektórych duchownych którzy zgodzili się na różne formy współpracy, ale dotyczy całego Kościoła katolickiego w Polsce, tak duchownych jak i świeckich. Posiada wymiar publiczny i swoimi skutkami, w jakiejś mierze dotyka każdego z nas. Odsłania jeden z grzechów, który głęboko zranił Kościół. Grzech winien być potępiony, ale grzesznicy powinni być przyjęci w duchu przebaczającej miłości. Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale by się nawrócił i żył (por. Ez 18, 23). Kościół nie chce śmierci grzesznika, bo wszyscy, którzy tu na ziemi tworzymy Kościół, upadamy i potrzebujemy miłosierdzia.
Ten Memoriał traktujmy jako wielkie przypomnienie znaczenia wierności Bogu i sumieniu. Sługa Boży Jan Paweł II w Liście skierowanym do kapłanów w Wielki Czwartek 1979 roku pisał: „Osobowość kapłańska musi być dla drugich wyraźnym i przejrzystym znakiem i drogowskazem. Ludzie, spośród których jesteśmy wzięci i dla których jesteśmy ustanowieni, chcą nade wszystko znajdować w nas taki znak i taki drogowskaz. I mają do tego prawo”.
Zadaniem kapłanów i osób konsekrowanych jest wskazywanie wiernym drogi do nawrócenia i pokuty. Wierni, winni podobnych grzechów, pójdą za nami wiedząc, że jest to jedyna droga wiodąca do wolności. Innej drogi wyjścia z grzechu nie ma.
Wszyscy, mając świadomość własnych grzechów, winniśmy prosić Boga o łaskę nawrócenia także dla tych, którzy weszli na ścieżki misterium nieprawości. Trzeba również dziękować Miłosierdziu Bożemu za otwarte drzwi dla wszystkich czyniących pokutę.
Memoriał jest wezwaniem do oczyszczenia pamięci przez nawrócenie i pokutę, a nie przez potępianie. Jest też wezwaniem do wspólnej troski i modlitwy o to, by w życiu osobistym i społecznym, kościelnym i publicznym, zło dobrem zwyciężać.
Podpisali: Biskupi diecezjalni
Jasna Góra, 25 sierpnia 2006 r.