Wielki Piątek 2014 - Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony

[caption id="attachment_19908" align="alignnone" width="840"]fot. Robert Woźniak fot. Robert Woźniak[/caption]

Dotarliśmy do Wielkiego Piątku, dnia męki i ukrzyżowania Pana. Stajemy w milczeniu przed Jezusem wiszącym na drzewie krzyża, uświadamiając sobie jak pełne miłości były słowa wypowiedziane przez Niego podczas Ostatniej Wieczerzy: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana” (Mk 14,24). Bóg nie tylko stał się człowiekiem, ze wszystkimi ludzkimi ograniczeniami, nie tylko cierpiał, aby zbawić nas, biorąc na siebie całą tragedię ludzkości, ale również umarł dla nas, przezwyciężając źródło zła w świecie.

1. ZŁO W ŚWIECIE

Któż z nas nie doznał w swoim życiu zła? Zła, które jest nie tylko brakiem dobra, ale też wyraźnym i zdecydowanym zaprzeczeniem dobra. To doświadczenie jest jednym z najbardziej podstawowych przeżyć człowieka. Teologia określa tę bolesną i wielowymiarową rzeczywistość mianem misterium iniquitatis, „tajemnicą nieprawości”. Jest to tajemnica, którą trudno zrozumieć. Rzeczywistość napawająca lękiem, a zarazem kusząca. Zło przybiera w niej różną postać, najogólniej jednak odróżniamy zło w znaczeniu fizycznym od zła w znaczeniu moralnym.

Zło fizyczne to np. różne klęski czy katastrofy naturalne, trzęsienia ziemi, tsunami, powodzie, także odmiany kalectwa czy schorzeń somatycznych bądź psychicznych, niezawinionych przez człowieka. Człowiek powoduje zło fizyczne czasem przez swoją niewiedzę czy nieostrożność, czasem przez zaniedbanie właściwych działań lub wręcz poprzez działanie szkodliwe. Poza tym istnieją jednak różne wypadki zła fizycznego, które zachodzi w świecie niezależnie od działania człowieka. Wystarczy wspomnieć choćby – wymieniane przez Davida Huma – wyrzuty sumienia, wstyd, udrękę, gniew, rozczarowanie, niepokój, obawę, przygnębienie, zgryzotę. „Znój i ubóstwo, którymi każdy tak się brzydzi – to nieunikniony los ogromnej większości, zaś owi nieliczni uprzywilejowani, którzy zażywają wygód i dostatków, nie osiągają nigdy prawdziwego zadowolenia i szczęścia. Wszystkie razem dobra życia nie uczynią człowieka w pełni szczęśliwym; ale wszystkie razem zła zrobią zeń zaiste nędzarza, a nieomal każde z nich (któż zaś uniknąć może wszystkich?), ba, często brak jakiegoś dobra (a któż posiadać je może wszystkie?) wystarczy, aby obrzydzić życie” (por. David Hume, Dialogues Concerning Natural Religion, New York 1970, s. 84-85).

Zło moralne, z kolei, to złe czyny, które rodzą się ze świadomej decyzji człowieka. Zło moralne różni się od zła fizycznego przede wszystkim przez to, że jest ono zawinione, że jest zależne od wolnej woli człowieka. Jest to zło natury duchowej. Ono jest tego rodzaju nastawieniem ludzkiego rozumu i woli, które poszukuje zła nie tyle z ludzkiej słabości (niewiedzy, zaślepienia, słabości woli), ile raczej dla niego samego, i to szuka z rozmysłem, stanowczością, perfidią, bezwzględnością, z pogardą Boga. Owo zło powoduje zawsze jakąś krzywdę wyrządzoną sobie lub drugiemu człowiekowi. Skutki zła moralnego są dla człowieka przerażające, gdyż takie działania są zawsze wymierzone w samego człowieka; mogą go oczernić i oszukać, mogą zranić serce i uczucia człowieka, mogą go zniszczyć i zabić.

Zło moralne wynikające z okrucieństwa ludzkiego opisał bodajże w najbardziej wstrząsający sposób Dostojewski w Braciach Karamazow:

„Niedawno opowiadał mi pewien Bułgar w Moskwie [...] jak tam u nich, w Bułgarii, Turcy i Czerkiesi, w obawie przed powstaniem, pastwią się nad jego rodakami. Puszczają wioski z dymem, mordują, gwałcą kobiety i dzieci, na noc przybijają więźniom uszy ćwiekami do płotów, a nazajutrz wieszają ich itd. Niepodobna sobie tego wszystkiego wyobrazić. Mówi się czasem o ‘zwierzęcym’ okrucieństwie ludzi, ale uważam, że wyrażając się w ten sposób, krzywdzi się niesprawiedliwie zwierzęta. Zwierzę nigdy nie potrafi być tak okrutne jak człowiek, tak artystycznie, tak po mistrzowsku, tak wyszukanie okrutne. Tygrys po prostu gryzie, szarpie i nic ponadto. Nigdy by mu do głowy nie strzeliło przybijać ludzi na noc gwoździami do parkanów, nawet gdyby mógł to zrobić.

Otóż tamtejsi Turcy z wyjątkową namiętnością męczą dzieci, poczynając od wyrzynania sztyletem płodu z brzucha matki, a kończąc na podrzucaniu do góry niemowląt i łapaniu ich na ostrza bagnetów w obecności matek. Obecność matek jest właśnie największą delicją. Ale oto obrazek, który mnie nader zainteresował. Wyobraź sobie: niemowlę na ręku drżącej matki, dookoła Turcy. Zaczęli wesołą zabawę, pieszczą dziecko, śmieją się, aby je rozweselić, w końcu udało im się: niemowlę śmieje się. W tej chwili Turek przysuwa do twarzyczki lufę rewolweru. Dzieciak śmieje się radośnie, wyciąga rączki po rewolwer, i wówczas artysta spuszcza kurek i roztrzaskuje niemowlęciu główkę... Majstersztyk, co? Podobno Turcy bardzo lubią słodycze”.

2. DLACZEGO ZŁO W ŚWIECIE?

Istnienie zła stoi w człowieku w sprzeczności z wrodzoną potrzebą dobra. Jest to sprawa dotycząca tak ludzi wierzących jak i niewierzących. Dla niewierzących zło nie jest właściwie problemem; jest raczej niewytłumaczalną koniecznością, tragedią, świadectwem absurdalności ludzkiej egzystencji. Zło staje się prawdziwym problemem dopiero w ramach wiary. Jak pogodzić istnienie zła z istnieniem dobrego Boga?

a. Dlaczego Bóg dopuszcza istnienie zła w świecie? Epikur podejmował ten problem od strony ateizmu: „Bóg nie troszczy się o nic – Epikur: Albo Bóg chce usunąć zło, a nie może, albo może, a nie chce, albo ani nie che, ani nie może, albo i chce i może. Jeśli chce, a nie może, jest niedołężny, co nie może dotyczyć Boga. Jeżeli może, a nie chce, jest zawistny, co również nie może być cechą Boga. Jeżeli ani nie chce, ani nie może, jest zawistny i niedołężny, a przeto nie jest Bogiem. Jeżeli chce i może, co jedynie przystoi Bogu, skąd więc zło? Albo dlaczego go nie usuwa?”.

Odpowiedź na te zarzuty ze strony człowieka wierzącego znajdujemy w postaci apologii Laktancjusza, który twierdzi: Bóg może cokolwiek chce i nie ma w nim żadnego niedołęstwa, lub zawiści. Może zatem usunąć zło, ale nie chce. A nie usuwa dlatego, ponieważ dał człowiekowi mądrość. Kiedy Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo przekazał mu jednocześnie mądrość, czyli zdolność odróżniania dobra od zła. Obdarowawszy go mądrością, Bóg pozostawił człowiekowi wolność odrzucania tego co złe i wyboru tego, co dobre. Gdyby odjął człowiekowi możność wyboru zła, usunąłby automatycznie mądrość z życia człowieka. A zatem, wszystko istnieje ze względu na człowieka, tak zło jak i dobro (por. Laktancjusz, O gniewie Boga, XIII, Poznań 2013, s.187-188).

Wiele wieków później do podobnej konkluzji doszedł bł. Jan Paweł II: „Jeżeli w dziejach człowieka i świata to zło w rzeczywistości jest obecne – owszem, czasem zdaje się przemożne – jeśli poniekąd ma swoją historię, to ze strony Bożej Opatrzności zostaje ono dopuszczone ze względu na to, że Bóg chce, aby w świecie stworzonym istniała wolność. Istnienie wolności stworzonej (a więc istnienie człowieka, istnienie czystych duchów, jak aniołowie, o których mówić będziemy w późniejszym czasie), jest nieodzowne dla tej pełni stworzenia, jaka odpowiada odwiecznemu planowi Boga (o czym była już mowa w jednej z poprzednich katechez). Ze względu na pełnię dobra, jaką Bóg chce urzeczywistnić w stworzeniu, bardziej podstawową rzeczą jest istnienie istot wolnych niż to, że owe istoty mogą swojej wolności użyć wbrew Stwórcy, czyli że wolność pociągnie za sobą zło moralne. W tym znaczeniu wiara chrześcijańska przyjmuje, że Bóg dopuszcza zło moralne” (Jan Paweł II, Opatrzność Boża, a obecność zła i cierpienia w świecie. Katechezy – 4.06.1986).

b.    Przyczyną zła moralnego jest zawsze wolna decyzja człowieka, który podejmując ją, sprzeciwia się dobru (Bogu, celowi istnienia), toteż nie można myśleć o złu, nie uwzględniając jego relacji do dobra. Dlatego skuteczności zła nie tyle należy się dopatrywać w braku porządku i rozkładzie, ile raczej w podejmowanej próbie osiągnięcia samowystarczalności przez poszczególnego człowieka, narody i świat jako całość (K. Rahner- H. Vorgrimler).

Św. Paweł w Liście do Rzymian wskazuje na teologiczną przyczynę zła: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. [...] Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci?” (Rz 7,19-21.24).

Aby wyjaśnić „tajemnicę nieprawości” trzeba zwrócić uwagę właśnie na grzech. „Trzeba sięgać stale do korzeni zła i grzechu w dziejach ludzkości i wszechświata. Nie trzeba się lękać nazywać po imieniu pierwszego Sprawcę zła: Złego. Taktyka, jaką stosował i stosuje, polega na tym, aby się nie ujawniać – aby zło, szczepione przez niego od początku, rosło z samego człowieka, z samych ustrojów i układów: międzyludzkich, międzyklasowych, międzynarodowych, aby także coraz bardziej stawało się grzechem „strukturalnym”, a coraz mniej pozwalało się zidentyfikować jako grzech „personalny”. Aby więc człowiek czuł się niejako „wyzwolony” od grzechu, a równocześnie, aby był w nim coraz bardziej pogrążony” (Jan Paweł II, Parati semper. List do młodych całego świata z okazji Międzynarodowego Roku Młodzieży – 31.03.1985).

3. KRZYŻ CHRYSTUSA

a. Tę tajemnicę ludzkiego grzechu i nieprawości rozwiązuje dopiero krzyż Chrystusa. „Grzech człowieka prowadzi do tego, że Boża miłość do człowieka przyjmuje postać krzyża. Tak więc z jednej strony grzech jest odpowiedzialny za krzyż, a z drugiej – krzyż jest przezwyciężeniem grzechu przez silniejszą od niego miłość Boga. Z tego powodu ostateczne i najważniejsze słowo, jakie można wypowiedzieć na ten temat zawarte jest w Liście do Hebrajczyków (12,24): krew Jezusa przemawia innym – lepszym i mocniejszym językiem niż krew Abla, niż krew wszystkich niesprawiedliwie zabitych na całym świecie” (kard. J. Ratzinger).

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). To z miłości do nas Chrystus umarł na krzyżu. Przyjął cierpienie i śmierć, po to by pozostać wiernym miłości. W tajemnicy krzyża objawiła się niepowstrzymana potęga miłości Ojca Niebieskiego, który – aby pozyskać na nowo miłość swojego stworzenia – zgodził się zapłacić najwyższą cenę krwi swojego Jednorodzonego Syna. Krzyż Zbawiciela jest najwyższym objawieniem miłości Boga do każdego z nas.

W tajemnicy paschalnej granica wielorakiego zła, jakie jest udziałem człowieka w jego doczesności, została przekroczona przez krzyż Chrystusa. On to przybliżył nas do najgłębszych korzeni tego zła, jakie tkwią w grzechu i śmierci; w ten sposób stał się krzyż ostatecznym znakiem (por. Dives in misericordia, 8).

b. „Świat potrzebuje krzyża. Krzyż nie jest tylko prywatnym symbolem religijnym lub odznaką, wskazującą na przynależność do pewnej grupy w społeczeństwie. Krzyż, w swym najgłębszym wymiarze, nie ma nic wspólnego z narzucaniem na siłę jakiegoś credo czy filozofii. Mówi o nadziei, mówi o miłości, mówi o pokonaniu ucisku bez używania przemocy, mówi o Bogu podnoszącym maluczkich, umacniającym słabych, usuwającym podziały i zwyciężającym nienawiść miłością.

Świat bez krzyża byłby światem bez nadziei, bezkarnie szalałyby w nim przemoc i okrucieństwo, słabi byliby wyzyskiwani, a ostatnie słowo należałoby do chciwości. W takim świecie nieludzkie traktowanie jednego człowieka przez drugiego przybrałoby najbardziej przerażające formy, i nic nie zdołałoby przerwać błędnego koła przemocy. Tylko krzyż kładzie jej kres.

Chociaż żadna ziemska siła nie może nas uratować przed skutkami naszych grzechów ani pokonać niesprawiedliwości u jej źródła, to przecież zbawcza interwencja naszego miłującego Boga przemieniła rzeczywistość grzechu i śmierci w ich przeciwieństwo. To właśnie czcimy, kiedy otaczamy chwałą krzyż naszego Odkupiciela. Św. Andrzej z Krety słusznie opisuje krzyż jako coś, «co z imienia i w rzeczywistości jest najwspanialszym z wszystkich dóbr. Przez niego bowiem, dzięki niemu i w nim objawia się istota naszego zbawienia i powrót do pierwotnego stanu»” – Oratio 10 in Exaltatione sanctae crucis (Benedykt XVI, Nikozja – 5.06.2010).

„Krzyż wyrasta z ziemi, jakby zapuszcza korzenie w ludzkiej złości. Ale jest wzniesiony w górę, ku niebu, jakby palcem wskazywał na dobroć Bożą. Krzyż Chrystusowy jest zwycięstwem nad złem, porażką śmierci, przekazaniem życia, przywracaniem nadziei i zwiastowaniem światła” (Jan Paweł II, Homilia Jana Pawła II podczas Mszy św. beatyfikacyjnej w Bratysławie, 14.09.2003).

Głosząc Krzyż Chrystusa, starajmy się naśladować bezinteresowną miłość Tego, który ofiarował się za nas na ołtarzu krzyża. Rozważając nasze braki, indywidualnie i zbiorowo, uznajmy z pokorą, że zasłużyliśmy na karę, którą On, niewinny Baranek, poniósł w naszym imieniu. A jeśli – zgodnie z tym, na co zasłużyliśmy – musimy mieć jakiś udział w cierpieniach Chrystusa, radujmy się, gdyż zaznamy znacznie większego szczęścia, gdy objawi się Jego chwała.

Spójrzmy dzisiaj z wdzięcznością na krucyfiks i ucałujmy rany Zbawiciela. On jest naszym życiem, naszym zbawieniem, naszym zmartwychwstaniem.

ZAKOŃCZENIE

„Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony, Na wieczne czasy bądźże pozdrowiony; Z Ciebie moc płynie i męstwo, W Tobie jest nasze zwycięstwo”.

« 1 »