Święcenia prezbiteratu - Namaścił ciebie olejkiem radości

Najprzewielebniejsi Księża Biskupi, Prześwietna Kapituło Metropolitalna i inne Kapituły Archidiecezji, Księże Dziekanie, Prodziekani i Profesorowie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Księże Rektorze Arcybiskupiego Seminarium Duchownego wraz z Moderatorami i Ojcami Duchownymi, Umiłowani Współbracia w kapłaństwie, w szczególności Proboszczowie parafii pochodzenia diakonów, Osoby Życia Konsekrowanego, Drodzy Ordinandi, Szanowni Rodzice, Rodzeństwo, Krewni i Przyjaciele przyszłych prezbiterów, Ukochani w Chrystusie, Bracia i Siostry!

Oto nadszedł szczęśliwy i promienny dzień święceń prezbiteratu. Pan namaści obecnych tutaj diakonów „olejem radości”, a to namaszczenie uzdolni ich do przyjęcia daru radości. Radości, która będzie nie tylko cennym darem dla nich samych, ale i dla całego Ludu Bożego, do którego zostaną posłani, aby obdarzać go Bożą radością.

1. CZŁOWIEK SZUKA RADOŚCI

Człowiek urodził się do radości, dlatego też wszyscy – jak jeden mąż – pragną szczęścia. Dążenie do radości jest wpisane w ludzkie serce. Odnosi się to zwłaszcza do młodości człowieka, który to okres jest czasem nieustannego odkrywania życia, świata, innych i samego siebie. Czasem otwarcia się ku przyszłości i wielkiego pragnienia szczęścia.Temu pragnieniu wychodzi naprzeciw każdy nasz dzień, pełen niezliczonych prostych radości, które są darem Pana: radości życia, zadowolenia z piękna przyrody, z dobrze wykonanej pracy, radości, jaką daje służenie innym. Jest jeszcze wiele innych powodów do radości: są nimi piękne chwile życia rodzinnego, odwzajemniana przyjaźń, odkrycie własnych talentów, uznanie ze strony innych, zdolność wyrażania siebie i świadomość, że jesteśmy rozumiani, że jesteśmy użyteczni dla innych. Radość z uczenia się nowych rzeczy, z podróży, ze spotkań, z możliwości snucia planów na przyszłość, z podziwiania arcydzieł sztuki, ze słuchania lub wykonywania muzyki.

Jak możemy – w takiej sytuacji – odróżnić radość trwałą, od przelotnych przyjemności? Jak – znaleźć w życiu prawdziwą, trwałą radość, która nie opuści nas w najtrudniejszych chwilach? Jest ona przecież czymś więcej niż tylko rozrywką, zabawą czy odczuwaniem przyjemności, chociaż w codziennych radościach kryje się już swego rodzaju przygotowanie na coś, co nie przemija od razu, lecz pozostanie na dłużej. Nikt nie powinien być pozbawionych tych prostych radości, które czynią życie ludzkie znośnym, ale istnieje coś więcej, coś co dla ludzkiego szczęścia odgrywa decydującą rolę; tylko Bóg jest wystarczająco wielki, żeby wypełnić nasze serce w całej jego wysokości, głębokości i szerokości. „Bóg sam wystarczy” (św. Teresa z Avila).

Św. Augustyn nadaje tej trwałej radości nazwę beatitudo. Oznacza ono szczęśliwość jako ostateczny cel ludzkiego życia, jako niekończące się doskonałe szczęście, jakie można odnaleźć tylko w Bogu, kiedy „ujrzymy Go takim, jakim jest” (1J 3,2). Augustyn opisał je następująco: „Wtedy więc będziemy odpoczywali i oglądali, będziemy oglądali i kochali, będziemy kochali i wychwalali. Oto co będzie na końcu bez końca” (De civitate Dei, XXII,30).

2. JEZUS JEST ŹRÓDŁEM RADOŚCI

Ta nieskończona radość Boga znalazła swoje pełne echo w Jezusie. Już sam początek Jego ziemskiego życia przyniósł radość, przecież pierwsze słowa Gabriela zwiastującego Maryi, że zostanie Matką Zbawiciela brzmią: „Raduj się!” (Łk 1,28). Zaś po narodzinach Jezusa anioł Pański powie do pasterzy: „Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2,10-11). Także Mędrcy, którzy szukali Dzieciątka, „gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali” (Mt 2,10).

Rozpoczynając publiczną działalność Jezus został namaszczony Duchem Świętym, zapowiadającym wielką radość: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi” (Łk 4,18; por. Dz 10,38).

Po tym namaszczeniu Jezus radował się, kiedy dostrzegł, że słuchacze przyjmują Jego słowa, że opętani zyskują wyzwolenie, grzesznicy wracają do czynienia dobra, że wdowa daje jałmużnę ze swego ubóstwa. Cieszył się widząc, że Królestwo Boże, zakryte przed mądrymi i roztropnymi, zostało objawione maluczkim, że może ubogim głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu, a smutnym radość. W odpowiedzi na to: „Cały lud cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego” i wychwalał Boga.

Gdy w końcu Maria Magdalena i inne kobiety poszły odwiedzić Jego grób, gdzie Jezus został złożony po swej śmierci, anioł przekazał im poruszającą wiadomość, iż On zmartwychwstał. Wówczas one „z bojaźnią i wielką radością” pobiegły przekazać dobrą wiadomość uczniom: Chrystus żyje! On zwyciężył zło, grzech i śmierć. On jest obecny wśród nas, aż do końca świata (por. Mt 28,20).

W następstwie tego, bliskość Boga, który stał się jednym z nas stała się powodem radości Kościoła apostolskiego. To właśnie miał na myśli św. Paweł, kiedy pisał do chrześcijan w Filippi: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! [...] Pan jest blisko!” (Flp 4,4-5). Tak, główną przyczyną trwałej radości jest bliskość Pana, który mnie przyjmuje i kocha.

3. RADOŚĆ NAMASZCZENIA KAPŁAŃSKIEGO

a.     A teraz Wy, umiłowani Ordinandi, wchodzicie w ślady Chrystusa. Tym razem biskup namaści Wasze dłonie olejem świętego krzyżma, mówiąc: „Nasz Pan, Jezus Chrystus, którego Ojciec namaścił Duchem Świętym i mocą, niech Cię strzeże, abyś uświęcał lud chrześcijański i składał Bogu Ofiarę”.Nałożenie rąk, namaszczenie krzyżmem, przyodzianie w szaty liturgiczne, udział w pierwszej konsekracji, cóż to za niewypowiedziana i wzruszająca radość! W jakimś sensie, każda Wasza przyszła, kapłańska radość będzie echem dzisiejszego namaszczenia. Jakże moglibyście nie radować się, skoro Kościół stał się racją Waszego życia. Ten Kościół, który jest rzeczywistością żywą. Który żyje w czasie i dojrzewa, jak każda żywa istota, przeobrażając się, a jednak w swojej naturze pozostaje zawsze ten sam, bo jego sercem jest Chrystus.Mocą tego namaszczenia będziecie uzdolnieni do takiego rodzaju życia, o którym Psalm 45 mówi: „Miłujesz sprawiedliwość, wstrętna ci nieprawość, dlatego Bóg, twój Bóg, namaścił ciebie olejkiem radości hojniej niż równych ci losem” (Ps 45,8). Autor Listu do Hebrajczyków (Hbr 1,9) posłuży się tym cytatem na wyrażenie królewskiego, kapłańskiego oraz prorockiego urzędu. To widzialne namaszczenie oznacza udzielenie Wam niewidzialnej łaski, która ma za zadanie wspomóc Was w wypełnianiu misji zleconej Wam przez Ducha Świętego zgodnie z Jego wolą.

Odpowiedzią na to namaszczenie – udzieloną Chrystusowi – będzie przyjęcie postawy Jana Chrzciciela: „przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu. Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (Jan 3,29-30).

Odpowiedź na to namaszczenie – dana ludziom – wyrażają słowa Ewangelii Janowej: „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (Jan 15,11-13).b.    W jaki sposób – zajęci wieloma różnymi zadaniami – zachowacie wewnętrzną jedność Waszego życia kapłańskiego?

Dzisiejszy prezbiter jest w ciągłym ruchu: ze Mszy świętej na katechezę, z katechezy na pogrzeb, z pogrzebu na spotkania grup. Sytuacja kapłanów w niektórych krajach europejskich zaczyna powoli przypominać położenie misjonarzy. Ponadto kapłan dręczony jest coraz to liczniejszymi pracami administracyjnymi, czuje się nieswojo zaskakiwany złożonością rozmaitych zagadnień, a do tego dochodzą trudności osobiste wielu osób, dla których często nie znajduje już czasu. Rozrywany tak wieloma sprawami zaczyna odczuwać pustkę i znajduje coraz mniej czasu na skupienie, z którego mógłby zaczerpnąć nowe siły i inspiracje. Rozrywany zewnętrznie i ogołocony wewnętrznie traci radość ze swego powołania, które w końcu jawi się mu jako nieznośny ciężar. Kusi go więc ucieczka. A jednak – choć Boża radość może być uśpiona lub przytłumiona grzechem czy też troskami życia – w głębi pozostaje ona nienaruszona, jak żar palonego pnia pod popiołem, gotowa zawsze  zapłonąć na nowo.

Aby przezwyciężyć te trudności Sobór wskazał lekarstwo. Jest nim wewnętrzna komunia z Chrystusem, którego pokarmem było wypełnienie woli Ojca (por. J 4,34). Lekarstwem jest ontologiczne zjednoczenie z Chrystusem. Wszystko co robię, robię w komunii z Nim. Właśnie dlatego, że to robię, jestem z Nim. Moje działania, jakkolwiek byłyby liczne – a często nawet zewnętrznie przeciwstawne – konstytuują jedno i to samo moje powołanie.

Posługa bez komunii z Jezusem staje się pustym aktywizmem. Wielu kapłanów, którzy zaczęli swoją misję z wielkim idealizmem, upada definitywnie z powodu swej nieufności wobec duchowości. A przecież nie chodzi tu o zadanie dodatkowe, ale o oddech duszy, bez którego w sposób nieunikniony zostaniemy pozbawieni tchnienia Ducha Świętego w nas. Także inne sposoby odnowy duchowej są ważne i skuteczne, jednakże sposobem podstawowym pozostaje wewnętrzne poszukiwanie Boga, które zawsze przywraca nam radość Bożą.Ta radość pojawia się tylko wtedy, gdy pasterz jest pośrodku swojej owczarni, dlatego – jak mówi papież Franciszek – jest ona jednocześnie „strzeżona” przez owczarnię. Także w chwilach smutku, kiedy wszystko wydaje się ciemne, w tych chwilach apatycznych i nudnych, które czasami napadają na  nas w życiu kapłańskim, również w tych chwilach Lud Boży jest zdolny do strzeżenia radości. Jest w stanie chronić kapłana, objąć go, dopomóc mu, aby na nowo odnalazł radość.

„Za pełną radość – powie List Jakuba – poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość” (Jk 1,2-3).

4. KAPŁAŃSKA SŁUŻBA RADOŚCI

W 1963 roku – pisze kard. Schönborn – mając osiemnaście lat, wstąpiłem do dominikanów i widziałem, jak, niczym tsunami, nadciąga kryzys posoborowy. Jedną z pierwszych jego konsekwencji było radykalne zakwestionowanie modlitwy. Liczyło się tylko działanie. Panowało wówczas przekonanie, że aby odnowić Kościół i społeczeństwo trzeba zmienić ich struktury, uznane za przebrzmiałe i niesprawiedliwe. Byłem młody, zbyt szybko przyjąłem dosłownie to, co nam mówiono przeciwko modlitwie. I w tym nurcie sprzed ‘68 roku niemal zupełnie przestałem się modlić. Na początku odczuwałem coś w rodzaju wyzwolenia. Czułem przecież brzemię modlitwy zdecydowanie zbyt długiego oficjum. [...] Ale przede wszystkim poczułem ulgę od ciężaru modlitwy osobistej. Trzeba też powiedzieć, że modlitwę przedstawiano nam przede wszystkim jako obowiązek, ciężar, który trzeba dźwigać razem, solidarnie, co nas, młodych zakonników nie napawało wielkim entuzjazmem. Stopniowo zacząłem jednak odczuwać, jak wszystko zasnuwa się jakąś szarością. Życie zakonne traciło swój smak, sprawy duchowe traciły swój blask. Po roku niemal całkowitej abstynencji od modlitwy byłem o krok od porzucenia życia zakonnego (por. kard. Christoph Schönborn, Radość kapłaństwa, 66).

Tak, kapłan – dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – winien być człowiekiem czystej radości wypływającej z modlitwy. Dla tych, którzy już nie potrafią zrozumieć, że Bóg jest Miłością, on zawsze będzie potwierdzeniem, że życie jest warte, aby je przeżyć, że Chrystus nadaje mu sens, gdyż kocha każdego człowieka. Chrześcijaństwo – zdaniem proboszcza z Ars – jest religią szczęścia: „Kiedy jesteśmy w drodze i zauważymy dzwonnicę kościelną, ten widok powinien przyprawić nas o bicie serca, tak jak o bicie serca przyprawia małżonkę widok dachu domu, w którym mieszka jej ukochany”.

Kto został namaszczony, ten wie, że na świecie istnieje radość prawdziwa i pełna; radość tego, który zostaje posłany do ludu jako szafarz pociech Chrystusowych. Który jest pełen głębokiego współczucia dla maluczkich i wykluczonych tej ziemi, utrudzonych i uciskanych.

Radość kapłańska ma charakter misyjny. Namaszczenie jest po to, aby chrzcić i bierzmować, aby leczyć i uświęcać, by błogosławić, pocieszać i ewangelizować, przekraczać lokalne granice, aby iść na peryferie. Ta radość rozpoczyna się w duszy. Kościół budzi się w niej, żyje, rośnie i rozwija się. Obecny w kapłanie Chrystus dalej niesie ją poprzez czas i miejsca.Ta radość jest niezniszczalna. Pełnia daru – z którego nikt nie może nic ująć ani dodać – jest nieustannym źródłem radości niezniszczalnej, którą obiecał Pan i której nikt nie może nam odebrać (por. J 16,22).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec prośmy więc Zbawiciela, aby zachował ten promienny błysk w oczach nowo wyświęconych, wyruszających po to, by z radością przygotowywać pierwszą homilię, pierwszą Mszę św., pierwszy chrzest, pierwszą spowiedź. Tę radość zadziwienia z możliwości dzielenia się po raz pierwszy skarbem Ewangelii i poczucia, że wierny lud odwzajemnia to, namaszczając Was poprzez swoje prośby, chyląc głowę na błogosławieństwo, ściskając ręce, przyprowadzając swoje dzieci na katechezę, prosząc do swoich chorych. Zachowaj na zawsze, Panie, w swoich kapłanach radość pierwszych dni; radość poświęcenia swego życia dla Ciebie, radość czynienia wszystkiego, jako czegoś nowego.

« 1 »