Rozważanie na zakończenie Poznańskiej Drogi Krzyżowej

Kończy się kolejna Poznańska Droga Krzyżowa. W czasie jej przebiegu rozważaliśmy mękę naszego Zbawiciela, szukając Jego odpowiedzi na tajemnicę zła, cierpienia i śmierci.

Na koniec zaś owego szlaku dociera do nas Jezusowe zaproszenie: „Kto by chciał iść za mną niech się zaprze samego siebie, niech bierze swój krzyż na każdy dzień i niech mnie naśladuje”.

MĘCZENNICY

To zaproszenie w sposób jednoznaczny usłyszeli współcześni nam męczennicy. Mogłem usłyszeć o tym na własne uszy, przebywając ostatnio w Iraku. Na skutek prześladowania ze strony fundamentalistów islamskich (ISIS) – czyli chorej wersji islamu – chrześcijanie iraccy stracili swoje domy, ziemie, zostali obrabowani, a niektórzy stracili także własne życie. Wielu uciekinierów schroniło się w irackim Kurdystanie. Zarówno USA, jak i inne państwa zachodnie ociągają się z uznaniem ich za przesiedleńców, jako że pozostają oni wewnątrz granic Iraku i formalnie nie są uważani za uchodźców, a zatem nie mogą otrzymać wynikającej z takiego statusu pomocy. Za takich uważani są jedynie ci, którzy udali się poza granice państwa irackiego. Terror wypędził chrześcijan z terenów, na których zamieszkiwali od wieków, tak że z liczby 1.200.000, spadli do ok. 200 tys. ludzi. Zawieszonej w powietrzu bytności uchodźców z dziećmi w obozach towarzyszy beznadzieja i desperacja. Zagrożone jest samo istnienie chrześcijaństwa na tych terenach, na których istniało ono od ok. 1.900 lat, znacznie wcześniej niż islam.

Przed kilkoma dniami, fundamentaliści islamscy z Libii ścięli 21 egipskich chrześcijan, którzy zostali porwani na początku tego roku, a nagranie tej egzekucji opublikowali w Internecie. To zabójstwo chrześcijańskich Koptów potępił zdrowy islam. Jeden z najważniejszych ośrodków teologicznych sunnizmu na świecie, uniwersytet Al-Azhar w Kairze, podkreślił, że tego rodzaju barbarzyńskie czyny nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek religią. Jeszcze bardziej dramatyczna sytuacja towarzyszy chrześcijanom w Syrii. Siostra Raghiday Al Khouri, która pracowała w szpitalu na przedmieściach Damaszku mówi: „Zabijali wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci. A potem brali ich głowy i grali nimi w piłkę nożną. Ciężarnym kobietom wyrywano z łona dzieci i wieszano na drzewach za pępowinę”. Innych krzyżowano, podobnie jak Jezusa.

Mimo tego, świat jakby przyzwyczaił się do śmierci męczenników. Nawet głos pakistańskiej katoliczki, Asii Bibi oczekującej na wykonanie kary śmierci, jest jakby coraz mniej słyszalny. Z czasem bledną nawet najbardziej wstrząsające opisy męczeństwa. Jedno jest pewne, jeżeli my, chrześcijanie, nie będziemy stanowczo i wytrwale upominali się o naszych braci w wierze, nikt inny nie stanie w ich obronie. Dobrze więc, że w Kościele katolickim w Polsce przeżywamy przynajmniej Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym (w każdą drugą niedzielę listopada), ale to nie wystarczy.

W Europie potrzeba czegoś więcej; potrzeba umocnienia wiary chrześcijan. Takie umocnienie niesie ze sobą krew męczenników. Kiedy w Europie Kościół zdaje się słabnąć, bo chrześcijanie trwonią swoje dziedzictwo, kilka tysięcy kilometrów dalej nasi bracia w wierze – za wiarę w Chrystusa – idą na śmierć.

METODA PRZYGOTOWANIA PRZEŚLADOWAŃ

Jak do tego dochodzi? Atak na chrześcijan przebiega według podobnego schematu – według logiki równi pochyłej – w trzech etapach: najpierw nietolerancja, potem dyskryminacja, wreszcie zbrodnie wynikające z nienawiści.

a. Pierwsza faza – to nietolerancja – jakaś grupa zaczyna być ośmieszana przez stereotypy, ukazywana jako nikczemna, zepsuta, jako przeszkoda na drodze do „szczęścia i postępu”. Typowym przykładem tego rodzaju nietolerancji były niektóre ataki na Benedykta XVI, ataki „Twojego Ruchu” w Polsce, a także szyderstwa Charlie Hebdo, którego redakcja reprezentuje wszelkie odłamy szeroko rozumianej lewicy, a nawet absenteistów. Tytuł ten znany jest z częstego publikowania wulgarnych karykatur, wyszydzania symboli religijnych chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. Los tej redakcji przypomina nam, że należy owszem bronić wolności słowa, ponieważ jest to jedno z podstawowych praw człowieka, ale wolność słowa ma swoje granice tam, gdzie obraża się lub wyśmiewa czyjąś wiarę.

Od początków XIX wieku mówi się i pisze coraz więcej o wolności, przede wszystkim o wolności społecznej, gospodarczej, politycznej, naukowej i kulturalnej. I bardzo dobrze. Ale za mało jest uwzględniana wolność umysłowa, moralna i duchowa. A właśnie w tych dziedzinach wolność jest dzisiaj coraz bardziej zniewalana, i to paradoksalnie przez współczesny skrajny liberalizm, aż do rodzaju terroryzmu w narzucaniu siłą określonych ideologii, światopoglądów i orientacji umysłowych. To narzucanie bardziej oddala współczesnego człowieka od prawdy i wolności osobowej niż pradawne mitologie (Cz. Bartnik).

b. Drugi etap ataku na chrześcijan polega na wprowadzaniu dyskryminujących aktów prawnych. Skoro jakaś organizacja bądź grupa jest nikczemna, to logiczną konsekwencją jest uderzenie w nią przy pomocy prawa. Dyskryminacja wymierzona w chrześcijan zaczyna dziś ograniczać np. ich wolność wypowiedzi w pewnych kwestiach; podważa się prawo do klauzuli sumienia, zabrania publicznego manifestowania symboli chrześcijańskich, zezwala sędziom ingerować w wewnętrzne sprawy Kościołów.

Wyraźnym przykładem tego jest żądanie pewnych ludzi, by zepchnąć Kościół katolicki w Polsce do podziemia, zerwać konkordat, uznać wiarę w Boga za coś negatywnego, usunąć ze szkół nauczycieli religii, duchownych i świeckich, wyrzucić kapelanów ze wszystkich instytucji i ośrodków, łącznie ze szpitalami i z wojskiem, usunąć wyrażających swoją wiarę katolików z wyższych stanowisk i urzędów, znieść wszelkie dotacje dla katolickich szkół, domów opieki, hospicjów i sierocińców, nie ubezpieczać polskich misjonarzy, nie dopuszczać żadnych dotacji z Unii Europejskiej na potrzeby Kościoła i jego działalności publicznej, nie wspierać konserwacji budynków kościelnych. Skąd się biorą te wszystkie żądania? Stąd, iż katolikom rzekomo nie wolno korzystać z budżetu państwowego. Z budżetu mają prawo korzystać tylko ateiści i wrogowie Kościoła, chociaż na budżet – w co najmniej 90 % – płacą właśnie katolicy.

c. Trzeci etap stanowi przejście od dyskryminacji do zbrodni. Skoro jakaś grupa jak i organizacja są nikczemne, a dyskryminacja nie wystarcza do ich powstrzymania, to zawsze znajdą się ekstremiści, którzy sami decydują się na wymierzanie sprawiedliwości. Ze zbrodniami nienawiści wobec chrześcijan spotykamy się nie tylko w Azji. Wiedeńskie Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji wobec Chrześcijan udokumentowało blisko sto przypadków sprofanowanych kościołów, zniszczonych bądź pozbawionych głów figur (tu przykładem figura Matki Bożej przy kościele pw. św. Marcina w Poznaniu), atakowanych księży, sióstr zakonnych i biskupów.

To przejście od nietolerancji do dyskryminacji, a od dyskryminacji do aktów nienawiści dokonuje się również poprzez tzw. „panikę moralną”. Organizujący tę panikę wychodzą zazwyczaj od problemów rzeczywistych, dotyczących pewnych grup, statystycznie wyolbrzymiając te problemy; grzechy nielicznych przypisywane są wszystkim po to, by ich konsekwencje zastosować wobec wszystkich. Najbardziej jaskrawym przypadkiem „paniki moralnej” są sprawy związane z pedofilią. Owa „panika moralna” jest siana z rozmysłem, m.in. w celu wywarcia presji na Kościół, aby ten zmienił swoje nauczanie w kwestii antykoncepcji, aborcji, czy homoseksualizmu.

Przytoczona tu technika prowadząca do prześladowania nie powinna nas napełniać bojaźnią. Przeciwnie, ona napełnia nas – zgodnie ze słowami św. Jana – większą odwagą: „Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara” (1 J 5,4).

« 1 »