Powołanie chrześcijańskiego uczonego. Nieszpory z okazji święta Katedry św. Piotra Apostoła

Ekscelencje, Najczcigodniejsi Księża Biskupi, Kapituło Archikatedralna, Magnificencjo, Rektorze UAM, Magnificencje Rektorzy i Prorektorzy Wyższych Uczelni, Magnificencje Rektorzy Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych, Panie Prezesie Poznańskiego Oddziału PAN, Panie Prezesie Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Członkowie Rady Społecznej przy Arcybiskupie Poznańskim, Dziekani i Profesorowie, Adiunkci, Doktoranci, Duszpasterze Akademiccy, Drodzy słuchacze Katolickiego Radia Emaus, Bracia i Siostry w Chrystusie!

We wczorajszą niedzielę w Kościele powszechnym przypadało święto Katedry św. Piotra Apostoła. Święto to jest okazją do przypomnienia doniosłości nauczania papieskiego.

Przez analogię jednak skłania ono także do refleksji nad kluczowymi zagadnieniami dotyczącymi nauczania akademickiego. A chociaż nauczanie to nie wyrasta bynajmniej z mandatu Piotrowego, to przecież i ono – jeśli tylko jest autentyczne – z pewnością usiłuje kierować się podobnym jak nauczanie papieskie dążeniem do Prawdy, Dobra i Piękna. W Archidiecezji Poznańskiej ten dzień traktujemy jako święto patronalne nauczycieli akademickich.

W poprzednich latach podejmowaliśmy z tej okazji rozważania na temat relacji nauczania akademickiego do prawdy, do wolności, do wiary. Dzisiaj chciałbym powiedzieć kilka słów na temat powołania naukowca.

1. POWOŁANIE CZŁOWIEKA

„Powołanie” określane jest w Biblii Hebrajskiej słowem qara – tzn. „wołać”, „powoływać”. W Biblii Greckiej odpowiada temu czasownik kalein – „wołać”, co przekłada się Biblii Łacińskiej na podmiot vacatio, tj. „wołanie, akt wybrania, wezwanie”. Powołanie przez Boga dotyczyć może pojedynczej osoby albo grupy osób, który przekazuje człowiekowi określone zadanie, posłannictwo. Do wypełnienia tego zadania Pan Bóg przekazuje człowiekowi odpowiednie środki, uzdolnienia i możliwości. Powołanie jest potwierdzone przeświadczeniem człowieka o otrzymanym powołaniu oraz jego wolnym wyborem i działaniem prowadzącym do jego realizacji.

Z punktu nauczania biblijnego, powołanie człowieka nauki zawarte jest najpierw w powszechnym powołaniu każdego człowieka w ogóle; w jego powołaniu do istnienia i życia (Rdz 2,7 – „wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą”). Dzięki Stwórcy, który „to, co nie istnieje, powołuje do istnienia” (Rz 4,17), każdy człowiek – od chwili poczęcia – otrzymał życie.

W samym zaś ludzkim istnieniu zawarte jest wewnętrzne, religijne ukierunkowanie każdego człowieka. Człowiek bowiem został nie tylko stworzony przez Boga, ale także stworzony dla Boga. Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie i tylko w Bogu człowiek odnajduje prawdę i szczęście, których nieustannie szuka. Inaczej mówiąc, człowiek ze swej natury i powołania jest istotą religijną. Wychodząc od Boga i zdążając do Boga, człowiek tylko wtedy żyje życiem w pełni ludzkim, gdy w sposób wolny przeżywa swoją więź z Bogiem (por. KKK, 44). Szczególny charakter godności ludzkiej polega właśnie na powołaniu człowieka do łączności z Bogiem. Człowiek zatem istnieje tylko dlatego, że został stworzony przez Boga z miłości i z miłości jest zachowywany przy życiu i nie żyje w pełnej zgodności z prawdą, jeżeli w sposób wolny nie uzna tej miłości i nie odda się Stworzycielowi (por. KKK, 27).

W konsekwencji, powołaniem człowieka jest przekształcać się na obraz Boży. W jaki sposób możemy przekształcać siebie na obraz i podobieństwo Boże? Kierunek temu przekształceniu nadaje najpierw Dekalog. Przykazania Dekalogu ustalają podstawy powołania człowieka, stworzonego na obraz Boży; zakazują tego, co sprzeciwia się miłości Boga i bliźniego, a nakazują to, co jest dla niej istotne. Dekalog jest światłem danym sumieniu każdego człowieka, aby objawić mu jego powołanie i drogi Boże oraz chronić go przed złem. Bóg zapisał na tablicach Prawa to, czego ludzie w swych sercach nie odczytali (por. KKK, 1962).

Stąd to ludzie Boży kształtują samych siebie i wzrastają wewnętrznie; całe swoje życie zmysłowe i duchowe czynią przedmiotem swojego wzrostu. Z pomocą łaski wzrastają w cnocie, unikają grzechu, a jeśli go popełnili, jak syn marnotrawny powierzają się miłosierdziu naszego Ojca niebieskiego. W ten sposób osiągają doskonałość miłości (por. KKK, 1700). To przekształcenie nie może dokonać się wyłącznie ludzkimi siłami, powołanie do życia wiecznego przerasta bowiem zdolności rozumu i siły ludzkiej woli oraz każdego stworzenia (por. KKK, 1998).

Pięknie a zarazem prosto ilustruje tę prawdę św. Ireneusz: „Iść bowiem za Zbawicielem znaczy tyle samo, co mieć udział w zbawieniu, podobnie jak iść za światłem, to tyle samo, co być zanurzonym w świetle. Ci, którzy chodzą w świetle, nie oświecają przecież światła, lecz światło ich oświeca i opromienia. Oni sami nic nie przydają światłu, otrzymują zaś od niego to dobrodziejstwo, że poruszają się w jego blasku.

Podobnie ma się rzecz z naszą służbą Bogu, która Mu nic nie przydaje i której On bynajmniej od nas nie potrzebuje. Tym jednak, którzy idą za Nim i służą Mu, Bóg daje życie, niezniszczalność i wieczną chwałę. Udziela im swoich darów za to, że Mu służą i że idą za Nim, sam nie przyjmując od nich niczego: Jest bowiem bogaty, doskonały i nie ma żadnych potrzeb” (św. Ireneusz, Przeciw herezjom. 4, 13, 4 - 14, 1).

2.  WSPÓŁPRACA ZE STWÓRCĄ

Powołanie człowieka zakłada nie tylko jego rozwój osobisty i postęp w świętości, ale także określone zadania społeczne. W zamyśle Bożym tak mężczyzna jak i kobieta powołani są do czynienia sobie ziemi „poddaną” (Rdz 1,28). Stworzeni są na obraz Stwórcy, który miłuje ‘wszystkie stworzenia’ (Mdr 11, 24) i powołani do tego, by uczestniczyć w Opatrzności Bożej w stosunku do innych stworzeń. Z tego wynika ich rola ekonoma i zarządcy; ich odpowiedzialność za świat powierzony im przez Boga (por. KKK, 373).

Chrześcijanie nie tylko nie uważają, że dzieła, które ludzie stworzyli dzięki swym uzdolnieniom i umiejętnościom, sprzeciwiają się mocy Boga, ani że rozumne stworzenie staje się niejako rywalem Stwórcy, lecz raczej żywią przekonanie, iż osiągnięcia rodzaju ludzkiego są znakiem wielkości Boga i owocem Jego niezgłębionego planu”. [...] Kościół katolicki w żadnym wypadku nie sprzeciwia się postępowi, wręcz przeciwnie, uważa, iż „nauka i technologia są wspaniałym produktem ludzkiej twórczości danej przez Boga, otwierającym niezwykłe możliwości, z których wszyscy korzystamy”. Z tego powodu „jako ludzie wierzący w Boga, który uznał, że natura przez Niego stworzona jest ‘dobra’, korzystamy z owoców postępu technicznego i gospodarczego, który stał się możliwy dzięki inteligencji człowieka” (Kompendium Katolickiej Nauki Społecznej, 457).

Konstytucja soborowa Lumen gentium ujęła to w następujący sposób: „zadaniem ludzi świeckich, z tytułu właściwego im powołania, jest szukać Królestwa Bożego zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej. Żyją oni w świecie, to znaczy pośród wszystkich razem i poszczególnych spraw i obowiązków świata, i w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i społecznego, z których niejako utkana jest ich egzystencja. Tam ich Bóg powołuje, aby wykonując właściwe sobie zadania, kierowani duchem ewangelicznym przyczyniali się do uświęcenia świata na kształt zaczynu, od wewnątrz niejako, i w ten sposób przykładem zwłaszcza swego życia promieniując wiarą, nadzieją i miłością, ukazywali innym Chrystusa. Szczególnym więc ich zadaniem jest tak rozświetlać wszystkie sprawy doczesne, z którymi ściśle są związani, i tak nimi kierować, aby się ustawicznie dokonywały i rozwijały po myśli Chrystusa i aby służyły chwale Stworzyciela i Odkupiciela (Lumen gentium, 31; por. KKK, tj. Katechizm Kościoła Katolickiego, 898).

Do urzeczywistniania tego powołania uświęcenia świata nieodzowna jest szczególnego rodzaju społeczność. Społeczność, która wymiary materialne podporządkowuje duchowym. Dzięki niej ludzie  przekazują sobie wzajemnie swoją wiedzę, mogą bronić swoich praw i wypełniać obowiązki, otrzymują zachętę do starania się o dobra duchowe, zawsze pragną przekazywać innym to, co jest w nich najlepsze, starają się usilnie przyswajać sobie duchowe wartości posiadane przez innych. Wartości te oddziałują pobudzająco i kierowniczo zarazem na wszelkie sprawy dotyczące nauki, życia ekonomicznego, instytucji społecznych, rozwoju i ustroju państwa, prawodawstwa oraz innych elementów składowych i rozwojowych doczesnej wspólnoty ludzkiej (por. KKK, 1886).

3. POWOŁANIE CZŁOWIEKA NAUKI 

W ogólnym zadaniu „czynienia sobie ziemi poddaną” i „uświęcania” spraw doczesnych, mieści się szczegółowe zadanie społeczne, jakim jest powołanie człowieka nauki. Jest to coś więcej niż tylko pewna forma ciągłej aktywności, która służy innym ludziom, angażując osobiste zdolności w celu osiągnięcia określonych rezultatów. Coś więcej niż jakaś wewnętrzna inklinacja, zdolność do wykonywania aktywności naukowej.

a. odkrywanie świata

Powołanie człowieka nauki zostało – zdaniem św. Jana Pawła II – najwcześniej naszkicowane w Księdze Rodzaju: „Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę ‘istota żywa’. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu” (Rdz 2,19-20). W tej scenie nadawania „imion” wszelkiemu stworzeniu „jest zapowiedziany i niejako ‘zaantycypowany’ cały ten proces poznawczy, który stanowi o dziejach ludzkiej kultury. Nie zawahałbym się powiedzieć, że pierwsza Księga Biblii otwiera perspektywę wszelkiej nauki i wszystkich nauk. Rzeczywistość, cała rzeczywistość, wszystkie jej aspekty i elementy, będą stanowiły odtąd nieustające wyzwanie dla człowieka — dla jego umysłu. Również cały nowożytny i współczesny, gigantyczny rozwój nauki, jest w tym opisie już zapowiedziany i zapoczątkowany. Żadna też nowa epoka poznania naukowego nie wykracza istotowo „poza” to, co w nim zostało już – w sposób obrazowy i elementarny – zarysowane” (Jan Paweł II, Przemówienie do przedstawicieli świata nauki. Lublin – 9.06.1987).

To poznanie naukowe może dokonywać się na dwóch drogach. Człowieka nauki może odkrywać ten świat – mawiał Franciszek Bacon – na dwóch drogach: Pan Bóg dał nam do dyspozycji dwie księgi do studiowania, jeśli nie chcemy błądzić. Pierwszą księgą jest Biblia, która objawia Bożą wolę. Drugą księgą jest stworzenie objawiające Bożą moc. Jeśli dociekanie prawd Bożych zawartych w Biblii jest zadaniem teologa, to dociekanie Bożej prawdy mieszczących się w dziele stworzenia jest zadaniem naukowca. Oba te zadania są szlachetnymi powołaniami, które powiększają naszą wiedzę na temat Bożej mocy i majestatu.

„Człowiek nie podejmowałby poszukiwania czegoś, o czym nic by nie wiedział i co uważałby za absolutnie nieosiągalne. Tylko perspektywa uzyskania odpowiedzi może go nakłonić do postawienia pierwszego kroku. Istotnie, tak właśnie dzieje się zazwyczaj w procesie badań naukowych. Jeśli naukowiec kierujący się jakąś intuicją zaczyna szukać logicznego i sprawdzalnego wyjaśnienia określonego zjawiska, od samego początku jest przekonany, że znajdzie odpowiedź; stąd też nie zraża się niepowodzeniami. Nie uważa owej pierwotnej intuicji za bezużyteczną tylko dlatego, że nie osiągnął swojego celu; słusznie uznaje raczej, że nie udało mu się dotąd znaleźć właściwego rozwiązania (Fides et ratio, 29).

Przychodzi tutaj na myśl koncepcja zawodu-powołania, wprowadzona przez myśl protestancką Maxa Webera (1864-1920). Zawód – według niego – to obowiązek wykonywany dla osiągnięcia celów pragmatycznych, orientowany na zawodowy sukces, mierzony „stanem posiadania”. Powołanie zaś to „gotowość do pojmowania pracy jako celu samego w sobie”.

Powołanie człowieka nauki wymaga szczególnych przymiotów umysłu i serca, jak najstaranniejszego przygotowania i ciągłej gotowości do odnowy i dostosowania się (Gravissimum educationis, 5). „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12,48). Na tej drodze uczony jednak nic nie dokona, jeśli brakuje mu powołania; jeśli jego odkrycie nie pochodzi z głębi całego jego jestestwa. Nie dokona niczego, jeśli nie dotknie go natchnienie, magiczny moment powołania i wizji. Oczywiście, aby doprowadzić dzieło do końca, konieczna jest później także wytrwałość, cierpliwość, trzeba rozwiązać tysiące konkretnych problemów, również ekonomicznych. Lecz to wszystko na nic się nie zda, jeśli zabraknie decydującego ognia idei. Jeśli będzie jej pozbawiony, stworzy coś sztucznego, bez życia, bez duszy. Tak, z pewnością istnieje powołanie do nauki, tj. pewien sposób czucia, myślenia, widzenia naukowego. Naukowiec czuje problem, wyczuwa zagadkę, tam gdzie inni nic nie czują. Czuje to, podobnie jak zwierze czuje zdobycz (Francesco Alberoni).

Chociaż współczesny rozwój nauki i techniki jest rzeczywiście zdumiewający i wydaje się wiele obiecywać ludzkiej przyszłości, niekiedy ujawnia też swoje ciemne strony, przejawiające się w zatrważających zniszczeniach i śmierci, jak to zdarzyło się w ostatnich czasach. Z tego tytułu należy szanować nieprzekraczalne granice wytyczone przez zasady moralne. Kiedy człowiek zatraca poczucie swoich ograniczeń i uzurpuje sobie władzę prawodawcy wszechświata, zapomina, że jest na tej ziemi „jak trawa i kwiat polny”, których życie jest krótkie (Jan Paweł II, Europa potrzebuje nowego zaczynu intelektualnego. Msza św. dla środowisk akademickich Rzymu – 11.12. 2002).

„Z tego powodu należy pamiętać, że po pierwsze, droga do pełnej prawdy także angażuje całego człowieka: jest to droga inteligencji i miłości, rozumu i wiary. Nie możemy osiągnąć postępu w poznaniu czegokolwiek, jeśli nie porusza nas miłość i nie możemy też czegoś pokochać, jeśli nie dostrzegamy racjonalności, biorąc pod uwagę, że „Inteligencja nie jest uprzednia w stosunku do miłości: istnieje miłość ubogacona inteligencją oraz inteligencja pełna miłości” (Caritas in veritate, 30). Jeśli prawda i dobro łączą się ze sobą, to tak samo jest w przypadku poznania i miłości. Z tej jedności pochodzi spójność życia i myśli, postępowanie wymagane od każdego dobrego wychowawcy.

Po drugie, trzeba zauważyć, że sama prawda zawsze przewyższa nasze cele. Możemy jej poszukiwać i przybliżać się do niej, jednakże nie możemy jej posiadać w pełni, albo raczej to ona nas posiada i nas motywuje.

W pracy intelektualnej i dydaktycznej jest jednak niezbędna cnota pokory. Chroni nas ona od próżności, zamykającej dostęp do prawdy. Nie powinniśmy przyciągnąć studentów do siebie, ale kierować ich ku tej prawdzie, której wszyscy poszukujemy. W tym zadaniu pomoże wam Pan, który chce od was, abyście byli prości i skuteczni jak sól, jak lampa, która rzuca światło bez czynienia rozgłosu – por. Mt 5,13 (Benedykt XVI, Spotkanie z młodymi wykładowcami uniwersyteckimi. Klasztor św. Wawrzyńca w Escorialu – 19.08.2011). Liczy się nie tyle największa wiedza czy najgłębsza mądrość, co największe posłuszeństwo, najgłębsza pokora; nie tyle wzniosłość myśli, co faktyczna prostota miłości (por. H. U. von Balthazar, Duch chrześcijański, 276).

b. głoszenie Ewangelii

Nauczyciele akademiccy różnych stopni i specjalności – jako członkowie Ludu Bożego – mają swój udział w prorockim posłannictwie Chrystusa, w Jego posłudze głoszenia prawdy Bożej, również przez to, że powinni oni kierować się rzetelnym odniesieniem do prawdy w każdej dziedzinie, że wychowują innych w prawdzie i uczą ich dojrzewać do miłości i sprawiedliwości. Poczucie odpowiedzialności za prawdę jest jednym z podstawowych wymagań określających powołanie uczonego we wspólnocie Kościoła (por. Redemptor hominis, 19).

Udział w prorockiej misji Chrystusa ma ten, kto „wchłania” chrześcijaństwo. „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy”. Istnieje tylko jeden sposób przyjęcia tego daru, jakim jest chrześcijaństwo, a mianowicie sposób niekrytyczny. Tylko wtedy ten dar okazuje się piękny i łączy miłość z miłością. „Krytyczny katolicyzm” jest sam w sobie sprzecznością. Kto chrześcijaństwo przyjmuje krytycznie, ponuro i podejrzliwie, ten nie ma udziału w wielkiej radości. Jedynym godziwym nastawieniem do tego daru  jest przyjęcie go z pogodnym sercem i serdeczne podziękowanie (por. H. U. von Balthazar, Duch chrześcijański, 11-12).

Na mocy Chrztu, Bierzmowania i Eucharystii opiera się powołanie uczonych chrześcijańskich – jak zresztą wszystkich uczniów Chrystusa – do świętości i do misji ewangelizacji świata. Sakramenty te udzielają im łask koniecznych do życia według Ducha podczas ziemskiej pielgrzymki prowadzącej do niebieskiej Ojczyzny (por. KKK, 1533).

Właściwym zadaniem chrześcijańskiego pracownika naukowego jest głoszenie Ewangelii. Dokonuje się to przez głoszenie ewangelicznej miłości, ale przede wszystkim przez przykład życia zakorzenionego w Chrystusie i przeżywanego w realiach świeckich (w rodzinie, w profesjonalnym zaangażowaniu w badania naukowe; w wypełnianiu obowiązków społecznych, ekonomicznych, czy politycznych). Stąd bycie i działanie w świecie nauki posiada dla niego nie tylko znaczenie antropologiczne i socjologiczne, ale także ściśle teologiczne i kościelne (por. KKNS, 543). Społeczeństwo potrzebuje kompetentnych profesjonalistów a jednocześnie wiarygodnych świadków Chrystusa. Jest to z pewnością misja niełatwa, wymagająca gorącej modlitwy.

Pośród zadań prorockim najwyższej wagi, jakie spełnia uczony, jest formacja studentów. Uczony – jako nauczyciel – jest w gruncie rzeczy po to, by student, który do niego przychodzi nauczył się myśleć sam. Bardziej jeszcze, aby wyzwolił swój potencjał umysłowy i duchowy.

„Dzięki waszemu wkładowi uniwersytet staje się zatem miejscem, gdzie dokonuje się Effatha, a więc gdzie Chrystus, posługując się wami, nieustannie sprawia cud otwierania uszu i ust, dzięki czemu ludzie znów umieją słuchać i prawdziwie się porozumiewać. To spotkanie z Chrystusem w niczym nie zagraża wolności poszukiwań naukowych. Nie utrudnia ono też dialogu i nie umniejsza szacunku dla osób, ponieważ chrześcijańska prawda ze swej natury winna być głoszona, a nie narzucana, a jej niewzruszoną zasadą jest głębokie poszanowanie «sanktuarium sumienia» (Redemptoris missio, 39; Redemptor hominis, 12; Dignitatis humanae, 3).

Utylitarna wizja edukacji, czyli „produkcja” ludzi wysoko wyspecjalizowanych, mogących zaspokoić zapotrzebowanie rynku w danym momencie, nie rozwiązuje zagadnienia człowieka. Gdy jako jedyne kryterium stawia się „użyteczność i bezpośredni pragmatyzm, może dojść do dramatycznych strat: od nadużywania nauki pozbawionej ograniczeń, poza samą sobą, aż do politycznego totalitaryzmu, który łatwo się ożywia, kiedy usuwa się jakiekolwiek odniesienie wyższe od prostego rachunku siły. Wręcz przeciwnie, prawdziwa idea uniwersytetu to właśnie ta, która chroni nas od takiej redukcjonistycznej i wypaczonej wizji człowieka” (Benedykt XVI, Spotkanie z młodymi wykładowcami uniwersyteckimi. Klasztor św. Wawrzyńca w Escorialu – 19.08.2011).

„Droga uniwersytetu, droga społeczeństwa ludzkiego, droga narodu i ludzkości, to droga do wyzwalania człowieczeństwa, tego wielkiego potencjału możliwości ducha ludzkiego, umysłu, woli i serca – kształtowanie wielkiego człowieczeństwa, dojrzałego człowieczeństwa” (Jan Paweł II, Przemówienie do profesorów i studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Częstochowa, 6 czerwca 1979).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec tej refleksji o powołaniu chrześcijańskiego uczonego pomódlmy się słowami kard. Newmana o światło prawdy:

„Boże mój, wyznaję, że Ty możesz rozświetlić moją ciemność. Wyznaję, że tylko Ty to możesz. Pragnę, aby ciemność moja została rozświetlona. Nie wiem, czy to uczynisz; ale że możesz tak uczynić i że ja tego pragnę, to już dostateczne są racje, abym prosił o to, o co mi przynajmniej prosić nie zabroniłeś.

Przyrzekam, że dzięki łasce Twojej, o którą proszę, przyjmę wszystko, o czym będę pewny, że jest prawdą, jeśli kiedykolwiek dojdę do pewności. I z pomocą Twej łaski będę się wystrzegał wszelkiego oszukiwania samego siebie, które mogłoby mi podsunąć to, czego pragnie natura, zamiast tego, czemu przyświadcza rozum”.

« 1 »