Czterdziestego dnia po zmartwychwstaniu Chrystusa przeżywamy uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, która kończy Jego misję w ludzkim ciele na ziemi.
Otoczon świetnem gronem Aniołów, dziwiąc triumfem świat cały; spośrodka wiernych Swych Apostołów wzniósł się do nieba Pan chwały
(Otoczon świetnych gronem Aniołów)
1. CHRYSTUS
a. Wniebowstąpienie pozostawiło niezatarty ślad w pamięci apostołów. W Dziejach Apostolskich znajduje się dość szczegółowe opowiadanie o tym wydarzeniu: „Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: 'Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba'. Wtedy wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej” ( Dz 1,9-12).
Apostołowie wzrokiem odprowadzali unoszącego się w górę Chrystusa, lecz nie wiadomo, czy w tym momencie zdawali sobie sprawę z tego, że oto ukazuje się im ostateczny cel ziemskiego pielgrzymowania człowieka: „A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14,1-3). Być może zrozumieli to dopiero wtedy, kiedy zostali oświeceni przez Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Być może dopiero wtedy zrozumieli, iż pożyteczne było dla nich Jego odejście: „Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16,7).
b. Siedząc po prawicy Ojca, Chrystus dalej prowadzi swoje dzieło powszechnego Pośrednika zbawienia. Wstawia się za nami nieustannie u Ojca. Posyła nam swojego Ducha i ofiaruje nam nadzieję, że pewnego dnia znajdziemy się razem z Nim na wieki.
Wniebowstąpienie Pańskie jest jednocześnie poręczeniem powtórnego przyjścia Chrystusa na ziemię: „Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1,11). Chrystus powróci dla ostatecznego tryumfu dobra. Wróci, by oddać wszystko swojemu Ojcu. Aby zgromadzić wszystkich i wszystko w powszechnym Kościele Boga (Lumen gentium, 2).
2. KOŚCIÓŁ
Wniebowstąpienie jest ostatnią sceną Ewangelii a zarazem pierwszą sceną z życia Kościoła. Rozpoczyna ono okres nowego sposobu obecności Chrystusa w Kościele.
a. Chrystus blisko każdego człowieka
Wniebowstąpienie nie jest podróżą w kosmos - ku najdalszym gwiazdom; ponieważ, w gruncie rzeczy, również gwiazdy - podobnie jak ziemia - składają się z elementu materialnego. Wniebowstąpienie oznacza, że Zbawiciel nie należy już do świata zepsucia i śmierci, który warunkuje nasze życie, On należy całkowicie do Boga. Nie oddalił się od nas, lecz - dzięki swemu przebywaniu z Ojcem - jest blisko każdego z nas, na zawsze. Jest wszędzie tam, gdzie dwaj albo trzej gromadzą się w Jego imię (por. Mt 18,20). On stale pozostaje w zasięgu naszego głosu a chociaż my możemy oddalić się od Niego wewnętrznie, to jednak On zawsze na nas czeka (por. Benedykt XVI, Homilia na objęcie katedry Rzymu - 7.05.2005). Możemy spotkać Go w naszym sercu, zapewnił nas przecież: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać” (J 14,23). Modlitwa, Słowo Boże, sakramenty to różne sposoby naszego spotkania z uwielbionym Panem. „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
Tak wiec, choć Chrystus wstąpił do nieba, to jednak nie odszedł od nas. On dalej cierpi na ziemi, ilekroć my, Jego członki, doznajemy utrapień. Daje nam tego dowód, gdy woła z nieba: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” oraz „Byłem głodny, a daliście Mi jeść”.
b. uświęcenie w Chrystusie
Dzięki swojemu Wniebowstąpieniu Chrystus już teraz „uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna" (Kol 1,13; por. Kol 1,12). Już teraz nas „wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich - w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,6).
Z tej racji Wniebowstąpienie wzywa nas dzisiaj do niebiańskiego sposobu życia. „W dniu dzisiejszym nasz Pan, Jezus Chrystus, wstąpił do nieba: podążajmy tam sercem razem z Nim. Posłuchajmy Apostoła, który mówi: ‘Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi’... Czemuż to i my tak nie wysilamy się tu na ziemi, aby dzięki wierze, nadziei i miłości, które łączą nas z Nim, z Nim też radować się pokojem niebios?” (św. Augustyn, Homilia o Wniebowstąpieniu Pańskim, 98,1-2). Nasze wstępowanie ku niebu dokonuje się tyle razy, ile razy zdobywamy się na akt autentycznej miłości, bo niebo to doskonała miłość. Każdy nasz czyn, każde słowo, każda myśl o drugim człowieku, o świecie, o Bogu - jeśli jest aktem miłości - jest zarazem krokiem w stronę nieba. Tylko droga w stronę wiecznej miłości jest piękna.
c. ewangelizacja
Ale oprócz tego duchowego wymogu wspinania się „w górę”, odchodzący do nieba Chrystus pozostawił nam także drugie zadanie: „Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami [...] aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8). Te słowa są wyzwaniem dla każdego człowieka, który przyznaje się do Chrystusa.
„Czemu patrząc tu stoicie?
Czy słów Mistrza nie pomnicie?
‘Idąc w cały świat pogański,
Głoście mu testament Pański’ ”
(Chrystus Pan w niebo wstępuje)
Niebagatelną częścią tego świadectwa jest praktykowanie szacunku dla własnego życia oraz dla życia drugiego człowieka. Te właśnie wartości promuje dzisiejszy, poznański „Marsz dla życia”, będący manifestacją przywiązania do wartości rodzinnych i poszanowania życia każdej osoby, od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Na tym marszu pod hasłem „Czas na życie” spotkali się ludzie, którym przyświeca jeden cel – . promować rodzinne szczęście oraz zwrócić uwagę na ochronę życia i rodziny. Bardzo dziękuję wszystkim jego organizatorom, a w szczególności Katolickiemu Stowarzyszeniu Młodzieży Archidiecezji Poznańskiej.
d. szacunek do własnego życia
Problem szacunku dla własnego życia wiąże się najpierw z uszanowaniem wartości własnego człowieczeństwa. To przede wszystkim problem miłości do siebie samego, czyli kierowanie się pragnieniem własnego szczęścia. Św. Augustyn uczy: „Kto nie umie kochać siebie, nie umie też kochać bliźniego” (Sermo, 368). Dojrzały szacunek do własnego życia oznacza najpierw troskę o własny rozwój, o realizację własnych możliwości. Jest wyrazem stałego wysiłku wydobywania z siebie całego bogactwa piękna, prawdy, dobra, wrażliwości, wytrwałości i nadziei.
Szacunek do własnego życia wyrasta zazwyczaj z doświadczenia miłości we własnym życiu. Z doznania miłości ze strony rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, wychowawców. Ostatecznie jednak i przede wszystkim wyrasta z doświadczenia miłości Boga.
Nie sposób w tym miejscu nie przypomnieć słów św. Jana Pawła II: „Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca — nie wedle jakichś tylko doraźnych, częściowych, czasem powierzchownych, a nawet pozornych kryteriów i miar swojej własnej istoty — musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią, przybliżyć się do Chrystusa. Musi niejako w Niego wejść z sobą samym, musi sobie ‘przyswoić’, zasymilować całą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia, aby siebie odnaleźć. Jeśli dokona się w człowieku ów dogłębny proces, wówczas owocuje on nie tylko uwielbieniem Boga, ale także głębokim zdumieniem nad sobą samym” (Redemptor hominis, 10).
Umożliwia to wsłuchiwanie się w głos sumienia, osobista modlitwa z codziennym rachunkiem sumienia, regularne czytanie Pisma świętego, uczestnictwo w katechezie, w Eucharystii, regularna spowiedź i częsta Komunia święta. Tylko ten, kto żyje w przyjaźni z Chrystusem, kto żyje w Jego obecności, tylko ten potrafi kierować się wolą Bożą we własnym życiu. Tylko ten staje się zdolnym bardziej słuchać Boga niż ludzi, niż siebie samego.
e. szacunek do życia drugiego człowieka
Szacunek dla życia jest autentyczny, gdy jest otwarty nie tylko na własne życie, ale również na życie drugiego człowieka. Taki szacunek, jeśli jest szczery – uczył Benedykt XVI – wyraża się spontanicznie w preferencyjnej trosce o najsłabszych. Do tego właśnie zmierza najpierw troska Kościoła o rodzące się życie; najbardziej kruche i najbardziej zagrożone przez egoizm dorosłych. Życie należy chronić od samego poczęcia. Za Tertulianem możemy powtórzyć: „Już jest człowiekiem ten, kto ma nim być” (Apologetico, IX, 8). W obliczu niesprawiedliwości popełnianych w stosunku do życia człowieka na tym etapie warto przypomnieć słowa z Evangelium Vitae: „Szanuj, broń, miłuj życie i służ życiu - każdemu życiu ludzkiemu! Tylko na tej drodze znajdziesz sprawiedliwość, rozwój, prawdziwą wolność, pokój i szczęście!” (EV, 5). Z tej też racji papież Benedykt XVI wzywał zajmujących się polityką, ekonomią i społecznym przekazem, aby uczynili wszystko co w ich mocy w celu promocji kultury szanującej zawsze ludzkie życie, aby tworzyli sprzyjające warunki i sieć ośrodków pomocy w jego przyjmowaniu i rozwoju (por. Szacunek dla każdego rodzącego się ludzkiego życia. Homilia podczas pierwszych Nieszporów Adwentu, Watykan - 27.11.2010).
W tym momencie trzeba zwrócić uwagę na aspekt ewolucyjny związany z biologią rozwoju każdego gatunku, w tym również z rozwojem człowieka.
Istotą procesu zapłodnienia jest połączenie materiału genetycznego znajdującego się w plemniku z materiałem genetycznym komórki jajowej. Proces ten nosi nazwę kariogamii w wyniku czego powstaje zygota i od tego momentu rozpoczyna się rozwój osobnika. Powstała w wyniku zapłodnienia zygota posiada materiał genetyczny od obojga rodziców oraz określoną płeć, która zależy od rodzaju chromosomów płciowych znajdujących się w plemniku.
Z punktu widzenia ewolucji można wyróżnić rozwój osobniczy (czyli ontogenezę), zaczynający się w momencie zapłodnienia a kończący się wraz ze śmiercią oraz rozwój rodowy (czyli filogenezę), związany z kolejnymi pokoleniami.
Samowolne i beztroskie ustalanie początku rozwoju organizmu ludzkiego w sposób wygodny dla jakiejś sprawy czy grupy ludzi jest sprzeczne nie tylko z naukami biologicznymi, ale również ze zdrowym rozsądkiem, ponieważ rozwój organizmu zaczyna się zawsze w momencie zapłodnienia. Gdyby było inaczej, wówczas nastąpiłaby przerwa w rozwoju osobniczym, czyli w ontogenezie i dany gatunek przestałby istnieć, gdyż nie byłoby ciągłości rozwoju następujących po sobie pokoleń.
Z kolei, używanie zarodków do zapłodnienia „in vitro” to nic innego jak używanie żywych organizmów, które w przypadku nieudanej implantacji giną. Zarodek zamrożony jest również żywym organizmem a dowodem tego jest właśnie udana implantacja w macicy matki. Niestety w procesie „in vitro” zarodek jest traktowany jak gdyby był przedmiotem, a nie żywym organizmem, posiadającym już cały materiał genetyczny, pozwalający na wykształcenie się dziecka. Tak więc osoby praktykujące zapłodnienia „in vitro” bądź decydujące o kształcie dotyczącej tego tematu ustawy, winny sobie zdawać sprawę z tego, że w tej technice reprodukcji mamy do czynienia z żywymi organizmami.
Embrion, płód, noworodek, niemowlę, dziecko, człowiek dorosły, starzec to są tylko określenia poszczególnych biologicznych etapów rozwoju jednego i tego samego człowieka.
Niestety - również po narodzeniu – życie bywa zwykle narażone na opuszczenie, głód, nędzę, choroby, nadużycia, przemoc i wykorzystywanie. Papież Franciszek uczy: „Podobnie jak przykazanie «nie zabijaj» stawia jasną granicę, by chronić wartość życia ludzkiego, tak dzisiaj musimy powiedzieć «„nie” dla ekonomii wykluczenia i nierówności społecznej». Ta ekonomia zabija. [...] Dzisiaj wszystko poddane jest prawom rywalizacji i prawu silniejszego, gdzie możny pożera słabszego. W następstwie tej sytuacji wielkie masy ludności są wykluczone i marginalizowane: bez pracy, bez perspektyw, bez dróg wyjścia. Samego człowieka uważa się za dobro konsumpcyjne, które można użyć, a potem wyrzucić. Daliśmy początek kulturze «odrzucenia», którą wręcz się promuje. Nie chodzi już tylko o zjawisko wyzysku i ucisku, ale o coś nowego: przez wykluczenie zraniona jest w samej swej istocie przynależność do społeczeństwa, w którym człowiek żyje, ponieważ nie jesteśmy w nim nawet na samym dole, na peryferiach czy pozbawieni władzy, ale poza nim. Wykluczeni nie są «wyzyskiwani», ale są odrzuceni, są «niepotrzebnymi resztkami» (Evangelii Gaudium, 53).
Z kolei, w odniesieniu do życia ludzi starszych – papież Franciszek usilnie prosi, aby ci, którzy pomogli nam się rozwijać, nie zostali opuszczeni właśnie wtedy kiedy najbardziej potrzebują naszej pomocy, naszej wrażliwości i naszej miłości. „Niepokojący jest fakt, że liczni starcy, zwłaszcza chorzy i samotni, są opuszczani przez rodziny i krewnych, uważani za problem i ciężar, skąpi się im kontaktu i opieki. Społeczeństwo, które odrzuca starców jest bez przyszłości i nadziei. [...] Chodzi o to, byśmy „wszyscy tak wierzący, jak też inni – wzbudzili w sobie na płaszczyźnie osobistej i kolektywnej poczucie odpowiedzialności za naszych rodziców, dziadków i inne osoby starsze. Dać im odczuć w naszych rodzinach, wspólnotach i społeczeństwach, że mamy zawsze dług wdzięczności wobec nich, to skuteczny sposób, by rzucić wyzwanie kulturze «odrzucania” (Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego, Przesłanie do dźinistów – 31.03.2015).
ZAKOŃCZENIE
Czas kończyć. Gdy więc dzisiaj Chrystus ponownie zaprasza każdego z nas na naszą górę Oliwną, pójdźmy za Nim duchowo tam, skąd nas pośle do ludzi i powie: „Nieś niebo drugiemu człowiekowi. Nieś mu życie wieczne!”