Podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Sejmie Magdalena Korzekwa, która koordynuje obywatelską petycję do posłów z apelem o sprzeciw wobec projektu, poinformowała, że w zaledwie dwa dni petycję podpisało ponad 22 tys. osób. Korzekwa przypomniała opinię Sądu Najwyższego na temat projektu rządowego. Podkreśliła, że zgodnie z tą opinią zasadniczą wadą projektowanej ustawy jest brak jasnej definicji zarodka oraz statusu osoby ludzkiej.
„Ten projekt przewiduje dostępność in vitro nie tylko dla małżeństw. Tutaj także Sąd Najwyższy na tym rozwiązaniu nie pozostawia suchej nitki stwierdzając, że godzi to w konstytucyjny porządek rodzinny. Dlatego też projekt ten nie jest zgodny z polską Konstytucją” - powiedziała Magdalena Korzekwa. W jej opinii dokument jest również sprzeczny z Kodeksem Rodzinnym i opiekuńczym, ponieważ nie respektuje nadrzędnej w prawie opiekuńczym zasady nadrzędności dobra dziecka.
W konferencji wzięła również udział lekarz-ginegolog, Ewa Ślizeń-Kuczapska, prezes Polskiego Stowarzyszenie Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny. Jak powiedziała współczesna medycyna została zanieczyszczona nurtem skierowanym przeciw człowiekowi. „In vitro nie jest metodą leczenia niepłodności, bo niepłodność nie jest tak naprawdę chorobą, a zespołem objawów o charakterze przewlekłym, które możemy leczyć stosując dobrą, klasyczną, hipokretejską medycynę” - podkreśliła.
Ewa Ślizeń-Kuczapska zauważyła, że medycyna hipokretejska opiera się m.in. na szacunku dla każdego człowieka, bez względu na etap jego życia. Zarodek jest już człowiekiem, a ludzkie życie zaczyna się w momencie połączenia komórki jajowej z plemnikiem. Ta wiedza jest ugruntowana biologicznie, fizjologicznie, genetycznie, embriologicznie i nie powinna podlegać żadnym wątpliwościom” - podkreśliła.
Lekarka dodał, że niestety, ale nastąpiła technicyzacja procesu leczenia niepłodności, a dziecko traktuje się nie jako podmiot ale przedmiot. „Procedury in vitro niestety są wysokoaborcyjnymi technikami. Aby urodziło się jedno dziecko musi zginąć co najmniej dziesięć zarodków. Wszystkie kolejne etapy, zarówno dawstwo komórek, możliwość wykorzystywania kobiet-surogatek, mrożenie zarodków - wszystko to jest sprzeczne z medycyną klasyczną, której najlepszym przedstawicielem w zakresie diagnostyki i leczenia jest naprotechnologia” - powiedziała dr Ewa Ślizeń-Kuczapska.
Ewa Kowalewska z Forum Kobiet Polskich przypomniała dane Ministerstwa Zdrowia z pierwszego roku finansowania procedury in vitro. Wynika z nich, że urodzenie jednego dziecka za pomocą procedury pozaustrojowego zapłodnienia kosztowało 338 tys. zł. Dzieci poczętych zostało ponad 8 tys. a urodziło się ponad 200. „Skuteczność zapłodnienia pozaustrojowego to najwyżej 7,5 proc.” - podkreśliła Kowalewska.
Jak dodała Forum Kobiet Polskich wnosiło do Ministerstwa Zdrowia o podjęcie większej odpowiedzialności centrów, które prowadzą zapłodnienie pozaustrojowe, ponieważ nie ponoszą one odpowiedzialności za zdrowie kobiet i ich dzieci. Kowalewska, podkreśliła, że w rządowej ustawie wiele się na ten temat mówi, ale de facto centra takie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
„My jako kobiety wnosimy do posłów o głosowanie przeciwko tej ustawie, które w zasadzie reprezentuje przede wszystkim wielki biznes. Ideologia i pieniądze idą przeciwko zwyczajnym polskim matkom, które są chore i potrzebują naprawdę poważnego, medycznego wsparcia” - powiedziała Ewa Kowalewska.
Rządowy projekt o in vitro spotkał się z krytyką nie tylko środowisk kobiecych, ale również Kościoła. Wielokrotnie zwracano uwagę, że ustawa ta odrzuca podmiotowość życia ludzkiego na etapie embrionalnym.
W wydanym w marcu br. oświadczeniu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski podkreślono, że wśród zapisów nie do przyjęcia są m.in. eugeniczna selekcja zarodków, ich przechowywanie i mrożenie, a także umożliwienie poczęcia dzieci po śmierci dawcy komórek rozrodczych.
KAI / rl, lk / Warszawa