Umiłowani Siostry i Bracia w Chrystusie Panu,
W święto Przemienienia Pańskiego jesteśmy wszyscy zaproszeni, aby duchowo towarzyszyć Jezusowi oraz trzem Jego uczniom na Górze Przemienienia. Ale w to dzisiejsze kościelne święto zostaliśmy również zaproszeni, aby teraz, przez wspólną modlitwę, towarzyszyć także Panu Prezydentowi, oficjalnie obejmującemu dziś swój urząd. Zatrzymując się więc duchowo na Górze Przemienienia, prowadzeni przez usłyszaną przed chwilą Ewangelię, pragniemy – jak nas zachęca papież Franciszek – przyjąć przesłanie Jezusa Chrystusa i przełożyć je na nasze życie. A czynimy to po to – mamy to po to czynić – wyjaśnia – byśmy także my mogli zostać przemienieni przez Miłość. Miłość bowiem przemienia wszystko! Czy w to wierzycie? – pytał głosem zatroskanego pasterza. Czy wierzymy? Czy mamy jeszcze siłę zawierzyć Miłości? Czy chcemy ją zobaczyć i zrozumieć? Czy za świętym Janem Pawłem II możemy jeszcze powtórzyć i zgodnie przyjąć, że człowiek, każdy człowiek, pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeżeli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeżeli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa. I dobrze wiemy, że nie chodzi tutaj wcale jedynie o jakieś wzniosłe uczucia, o sentyment czy lepszy nastrój, o emocje, które przecież, przychodzą i odchodzą, aż nadto dobrze to wiemy. Chodzi o coś bardziej zasadniczego dla naszego życia, o coś bardziej podstawowego, fundamentalnego, coś, co – jak to podkreślał papież Benedykt XVI w swej encyklice o miłości – angażuje wszystkie możliwości człowieka, co też w ciągłu jego życia zmienia się, wraz z biegiem życia dojrzewa i właśnie dlatego pozostaje wierna samej sobie. A cytując starożytnych, Ojciec Święty dodawał wówczas, że prawdziwą treść miłości ostatecznie wyraża: idem velle atque idem nolle, to znaczy chcieć tego samego i wspólnie to samo odrzucać, a przez to być podobnym jeden do drugiego, co prowadzi do wspólnoty pragnień i myśli.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Idąc za Jezusem uczniowie doświadczyli, że ta mądra starożytna zasada nie jest wcale tak prosta i łatwa, by konkretnie wcielać ją w życie. Im także potrzeba było czasu, aby to, czego ich uczył Jezus, na co wskazywał, potrafili przełożyć teraz na własne ich życie, aby bez zastrzeżeń to wszystko przyjąć. Oprócz słów zachęty i własnego przykładu, oprócz wskazań i wyjaśnień, oprócz cudów i znaków, których przecież byli uczestnikami, naocznymi świadkami, potrzebowali jeszcze – mówiąc językiem Jana Pawła II – potrzebowali spotkania z Miłością i to właśnie takiego spotkania, które przemienia, które przewraca dotychczasowe schematy, które serce uwalnia od lęku, które odrywa od zapatrzenia w siebie, które sprawia, że może narodzić się wspólnota losu i przeznaczenia, aż do końca, aż do przyjęcia logiki Jego tajemnicy paschalnej, to znaczy – tłumaczył nam papież Franciszek – do wyruszenia z Nim w drogę, aby uczynić ze swojego życia dar dla innych. I znając dobrze Ewangelię, my już wiemy, że na tej drodze uczniowie Jezusa spotkają krzyż, będą próby i niepowodzenia, będzie zdrada Judasza i zaparcie się Piotra, ale będzie pod krzyżem wierność Maryi i Jana umiłowanego ucznia, zaskoczenie Marii Magdaleny w wielkanocny poranek i spotkanie Zmartwychwstałego z uczniami idącymi do Emaus, kiedy Go poznali po łamaniu chleba, a potem wszystkie inne spotkania ze Zmartwychwstałym i dar Ducha Świętego, by byli Jego świadkami, i wyznanie Apostoła Pawła, że my głosimy Chrystusa Ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, i głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i pogan – Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. W tle tych wszystkich wydarzeń, tych wszystkich późniejszych historii życia i losu uczniów Jezusa, pozostanie na zawsze góra Przemienienia. Pozostanie jej blask, człowieczeństwo przejrzyste dla chwały Boga, który jest Miłością i ten głos, glos z nieba: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. Słuchajcie Jezusa, nawet – jak czytamy w zakończeniu fragmentu dzisiejszej Ewangelii – gdy dalej zastanawiać się między sobą i rozprawiać będziecie. Piotra, Jakuba i Jana przemieniło już jednak to spotkanie na górze. Przemieniła ich Miłość, choć nie uwolniła ich od późniejszych zmagań. Nie oszczędziła przecież trudnych doświadczeń. Nie odebrała odpowiedzialności za podejmowane w życiu decyzje i wybory. Ale to spotkanie pozwoliło jednak zejść z góry i wyruszyć z Nim w dalszą drogę, czyniąc ze swego życia dar dla innych.
Moi Drodzy!
Są zatem spotkania, które mają moc przemiany. Są wyzwania, które sprawiają, że szukamy oparcia, żeby im sprostać. Są zadania, którym poświęcając nasze życie, odpowiadamy na wezwanie, by czynić ze swego życia dar dla innych. Niewątpliwie do takich, do jednych z najważniejszych, do najistotniejszych, należy służba dobru wspólnemu. W swej encyklice Laudato si papież Franciszek nazwał ją nawet doskonałą formą miłości. Nie ogranicza się bowiem tylko do tego co moje, co własne, ale potrafi w rozumny i uporządkowany sposób, chcieć tego samego i wspólnie to samo odrzucać. Dlatego Papież zachęca, a wręcz prosi nas, abyśmy ponownie odczuli, że potrzebujemy siebie nawzajem, że przecież jesteśmy odpowiedzialni za innych, za świat, że warto być człowiekiem dobrym i uczciwym. Co więcej, wskazuje jeszcze, że kiedy ktoś poznaje wezwanie Boga do uczestnictwa wraz z innymi w tych społecznych działaniach, powinien pamiętać, że jest to część jego duchowości oraz że właśnie w ten sposób dojrzewa i uświęca się. Żeby jednak troska o dobro wspólne była drogą dojrzewania i wzrostu, drogą, na której człowiek wierzący uświęca się, musi w praktyce zakładać poszanowanie osoby ludzkiej jako takiej - mówi Papież - z jej podstawowymi i niezbywalnymi prawami ukierunkowanymi na jej integralny, a więc całościowy rozwój. Chodzi bowiem zawsze – jak uczył nas święty Jan Paweł II – o każdego i o całego człowieka i chodzi o rozwój człowieka i społeczeństwa, który zachowuje szacunek dla osoby ludzkiej we wszystkich jej wymiarach i służy jej rozwojowi. Oprócz szacunku dla osoby ludzkiej, troska o dobro wspólne domaga się również szczególnej troski o rodzinę. Tylko w ten sposób będziemy i my mogli spoglądać z nadzieją w przyszłość, bo każda rodzina – przypominał nam papież Franciszek – jest komórką społeczeństwa, ale rodzina wielodzietna jest komórką bogatszą, bardziej żywotną, i inwestowanie w nią jest w pełni korzystne dla państwa. Wreszcie troska o dobro wspólne domaga się pokoju społecznego, a mianowicie poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Nie wolno ich bezmyślnie narażać przez nieprzemyślane działania, a zwłaszcza przez uleganie pokusie postępowania w sposób niegodny naszego człowieczeństwa. Trzeba natomiast, odważnie ich strzec i bronić, starając się o to, aby wykluczać to wszystko, co może powodować społeczne frustracje i rodzić przemoc. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też i za innych. Jesteśmy odpowiedzialni za Ojczyznę naszą, odpowiedzialni za nasz wspólny ojczysty dom, a w nim, każda i każdy z nas wezwani na miarę swojego powołania i miejsca w społeczeństwie, do obrony i promowania dobra wspólnego, do pomnażania go, do troski o nie, we wszystkich wymiarach i w odniesieniu do każdego.
Umiłowani!
Przed chwilą w naszym Parlamencie nowy Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, za którego w tej Eucharystii szczególnie się modlimy, składając wobec Zgromadzenia Narodowego uroczystą przysięgę, zobowiązał się do dochowania wierności postanowieniom Konstytucji, do niezłomnej obrony godności Narodu, do troski o niepodległość i bezpieczeństwo Państwa, a także do tego, że dobro Ojczyzny i pomyślność wszystkich obywateli będą dla niego zawsze najwyższym nakazem. Wypełnienie tych zobowiązań, staje się dla Pana, szanowny Panie Prezydencie, praktycznym wyrazem troski o dobro wspólne, a przez to – zgodnie ze słowami papieża Franciszka – doskonałą formą miłości. W świetle tego, co ukazuje nam dziś tajemnica Przemienienia na Górze Tabor, warto jeszcze raz za papieżem Franciszkiem powtórzyć, że w istocie miłość potrafi przemieniać wszystko. Miłość przemienia wszystko. Przemienia bowiem nie tylko oblicza, ale nade wszystko serca zapatrzonych w Jezusa uczniów. Miłość czyni odważnymi i gotowymi do ofiarowania własnego życia. To Miłość sprawia, że pójdą za Nim Jego drogą, drogą – jak mówił papież Franciszek – która zawsze prowadzi nas do szczęścia. Spotkają na niej z pewnością krzyż, niejeden krzyż. Będą próby, pojawią się wyzwania, może nawet ponad ludzkie siły. Będą nadzieje i oczekiwania. Będą również trudne decyzje i wybory, ale będzie zawsze i On: Vera Icona, Prawdziwe Oblicze, Boskie światło ze światłości, ze Swoją łaską, ze Swoim błogosławieństwem, ze Swoim miłosierdziem.
Amen.