[caption id="attachment_17049" align="alignnone" width="840"] fot. Robert Binkowski[/caption]
W dniu dzisiejszym Opatrzność pozwala nam uczestniczyć w poświęceniu organów. Jest to ważny moment dla historii tutejszej parafii, stanowi bowiem zwieńczenie okresu żmudnej pracy organmistrzów a także wyraz ofiarności parafian i darczyńców. To – w pewnym sensie – jakby sakramentalny znak. O ile bowiem święcenie nowych organów przypomina Chrzest święty, o tyle poświęcenie odnowionych organów przypomina sakrament pokuty i pojednania.
W takim momencie dobrze jest powiedzieć kilka słów na temat organów i muzyki sakralnej.
1. ORGANY
A wiec najpierw organy. Ten instrument pojawił się w okresie kryzysu chorału gregoriańskiego. Wtedy to – w 666 roku - papież Witalian zezwolił na wprowadzenie organów piszczałkowych do świątyń. I odtąd organy stały się instrumentem ściśle związanym z liturgią Kościoła. Co więcej, stały się symbolem wspólnoty Kościoła:
w której każdy głos jest żywy
gdzie każdy głos jest potrzebny
gdzie potrzeba jak największej ilości głosów
gdzie konieczne jest jednozgodne brzmienie głosów
Dobra gra organowa ułatwia piękny i pełen ducha śpiew kościelny. Organy to przecież instrument, który w najwyższym stopniu oddaje całe wnętrze człowieka; jego ból, cierpienie, radość, zachwyt i wdzięczność. Ten instrument zdolny jest poruszyć duszę do granic jej możliwości.
Muzyka organowa spełnia wyjątkową rolę medytacyjną. Ona winna przyczyniać się do skupienia i refleksji. Winna być nie tylko modlitwą wykonawcy, ale i całego zgromadzenia liturgicznego.
Wsparcie, jakiego udzielają organy aktywnemu uczestnictwu wiernych w liturgii, domaga się, by każda parafia naszej archidiecezji dbała o dobry stan tego instrumentu, powierzając jego regularne i zazwyczaj kosztowne przeglądy, osobom posiadającym odpowiednie uprawnienia. Organy elektronowe i fisharmonie winny być traktowane tylko i wyłącznie jako instrument zastępczy i tymczasowy.
Transponując słowa świętego Franciszka z Asyżu: „Miłość nie jest kochana”, czasami trzeba powiedzieć: „Muzyka kościelna nie jest kochana”. Gdyby była kochana, wyglądałaby inaczej. Na muzykę liturgiczną prawie zawsze brakuje pieniędzy, czasu, sił i innych potrzebnych środków. Muzyka wybrzmiewa, przemija, muzyki nie widać. Dlatego chętniej funduje się obraz, stawia figurę niż dba o nuty dla chóru, o ekran dla wiernych, o remont organów, o przyzwoite warunki dla śpiewaków, o wykształcenie psałterzystów i kantorów. Ciągle jeszcze tkwimy w przekonaniu, że muzyka to rozrywka, to przyjemność, to sztuka, którą należy uprawiać jak najmniejszym kosztem.
2. MUZYKA I ŚPIEW KOŚCIELNY
a. A teraz drugi temat, czyli muzyka kościelna. Czym jest muzyka kościelna? Konstytucja o liturgii świętej widzi w niej nie dodatek i ozdobę liturgii, ale za integralną część akcji liturgicznej, za samą liturgię.
Św. Hieronim – w komentarzu do Listu do Efezjan („napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach” – 5,19) – napisał „Bogu należy śpiewać nie głosem, lecz sercem” (Comm. in epist. ad Eph., III,5). Podobny w wymowie tekst z Listu do Kolosan („z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach” - Kol 3,16) był przez wielu interpretowany jako nakaz czczenia Boga bardziej duchem, aniżeli ustami (Deus mente colitur magis quam ore). Muzyka ta musi być pokorna, bo jej celme nie jest uzyskanie aplauzu, lecz „zbudowanie”.
Św. Augustyn skłonny był jednak zaaprobować śpiew kościelny, „ażeby dzięki przyjemności doznawanej przez uszy ciągle jeszcze słaby duch wzrastał w uczuciu pobożności” (Wyznania, X,33.50).
Według świętego Tomasza z Akwinu „Kościół nie posługuje się w liturgii instrumentami muzycznymi [...], żeby nie stwarzać nawet pozoru nawrotu do judaizmu” (S.th. II-II, q. 91, a 2, opp. 4). Tego rodzaju muzykę zaliczano wówczas do rzeczywistości zmysłowej, która przeciwstawia się rzeczywistości duchowej, czyli samego słowa. Dlatego dla Tomasza muzyka liturgiczna to nic innego jak „chwała oddawana Bogu głosem zewnętrznym”. Tak więc Tomasz domaga się wyłącznie wokalnego charakteru muzyki kościelnej. Tego rodzaju chwała budzi w nas człowieka wewnętrznego (S. th. II-II, q 91, a 1, ad 2). „Nawet jeśli słuchacze niekiedy nie rozumieją tego, co się śpiewa, to jednak rozumieją, dlaczego się śpiewa, a mianowicie ku chwale Boga – i to wystarczy dla rozbudzenia pobożności” (S. th., II-II, q 91, a 2, opp. 5 i ad 5).
Muzyka liturgiczna jest przeznaczona dla wszystkich wierzących, bez względu na wykształcenie, dlatego powinna być prosta. Nie chodzi jednak o prostotę banału, ale o prostotę będącą wyrazem dojrzałości, największego wysiłku umysłu, największego oczyszczenia.
A jednocześnie Kościół nie powinien zadowalać się tym, co popularne w danej społeczności. Powinien budzić głos kosmosu. Jeśli Kościół ma przeobrażać świat, humanizować go, to nie może zrezygnować z piękna, które przybliża nas do świata zmartwychwstania.
Muzyka liturgiczna to radosna i pełna entuzjazmu odpowiedź człowieka, który uświadomił sobie, że został zbawiony przez Chrystusa. Człowiek zbawiony posiada - jak nikt inny - powody do radości i szczęścia. Umie włączyć się w ziemską liturgię, która jest radosnym towarzyszeniem liturgii niebiańskiej. Ten udział w anielskim śpiewie jest dla niego niewyczerpanym źródłem zachwytu, świeżości i duchowości, ponieważ ostatecznie, „sztuka muzyczna jest wyrazem tęsknoty człowieka za rajem” (Hildegarda von Bingen). Trafnie oddaje to wypowiedź św. Jana Chryzostoma: „nic tak nie podnosi duszy i nie czyni jej jakby uskrzydloną, nie uwalnia jej od ziemi i nie wyzwala od więzów ciała oraz przejmuje umiłowaniem mądrości, jak śpiew modulowany i boski kantyk artystycznie ułożony”.
Ks. prof. Piotr Nawrot wypowiadał się kiedyś na temat tego zjawiska w dawnych redukcjach jezuickich w Boliwii. Ten polski werbista jest muzykologiem, znawcą i wydawcą barokowej twórczości muzycznej południowoamerykańskich Indian. „Ci prości ludzie – mówi on - zachowali niesamowite kolekcje manuskryptów. Tylko w dżungli boliwijskiej Indianie Chiquitos zachowali ponad 5,5 tys. stron muzyki barokowej, Indianie Moja 7.200 stron. Jest to w sumie prawie 13 tys. stron muzyki. Kiedy pierwszy raz wziąłem to do ręki, wiedziałem, że jest to unikalny materiał. Z wszystkich lat moich studiów nie znałem żadnego miejsca na świecie, ani w Polsce, w Rzymie, Anglii czy Francji, gdzie tylko z dwóch parafii z okresu 80 lat pochodziłaby tak rozległa dokumentacja muzyczna. Ponad 80 mszy polifonicznych, opery sakralne, motety, muzyka na organy, sonaty i koncerty barokowe oraz cały repertuar muzyki, której używano w misjach. Po latach nauczyłem się poprawnej interpretacji tego fenomenu, a mianowicie, że muzyka w Ameryce była używana jako narzędzie ewangelizacji. Jest w historii taki moment, że zamiast recytować Credo zaczynamy je śpiewać, zaczynamy odprawiać solenne pobożne liturgie i widać w archiwach, jak rośnie [...] liczba chrztów”. Istotnie, muzyka jest doskonałą przedewangelizacją, ponieważ przygotowuje duszę na przyjęcie wielkiego przesłania Ewangelii, sprzyja skupieniu i poszukiwaniu Absolutu, którego pragnie ludzka dusza. W człowieku już wierzącym pogłębia natomiast asymilację Ewangelii, pozwalając zakosztować słodyczy wiary.
W czasie liturgii należy modlić się w sposób piękny i dostojny. Cantare amantis est – pisał św. Augustyn. Tak, śpiewanie jest rzeczywiście sprawą miłości. Pod tym względem każda wspólnota parafialna winna dokonać rachunku sumienia, by do parafialnej liturgii wróciło piękno muzyki i śpiewu. „Śpiewajcie pięknie, bracia moi” – wolał św. Augustyn. Qui cantat bene bis orat, tzn. „Kto dobrze śpiewa, ten modli się podwójnie”. A zatem, kto - pozbawiony słuchu - zamiast ćwiczyć, fałszuje okrutnie w kościele, ten jedynie zaspokaja własną uczuciowość, uniemożliwiając innym skupienie.
W czasie świętej liturgii wszystko - harmonijna architektura budowli sakralnej, szlachetny wystrój wnętrza kościelnego, piękne paramenty liturgiczne, słowo, dźwięk, obraz i znak, celebrans, diakon, organista, kantor, psalmista, schola, chór – wszystko winno nam ukazywać Chrystusa obecnego i działającego w Kościele. Wszystko winno być wyrazem naszej miłości do Chrystusa i Kościoła.
b. „Śpiewajmy Alleluja tutaj pośród trosk – powie św. Augustyn - abyśmy mogli śpiewać tam w pokoju. [...] Tam i tutaj rozbrzmiewa chwała Boża. Tu jednak pośród trosk, tam w pokoju; tutaj głoszą ją ci, którzy mają umrzeć, tam zaś ci, którzy żyją na wieki; tutaj w nadziei, tam w wypełnieniu; tutaj w drodze, tam w ojczyźnie.
Śpiewajmy więc, bracia, nie dla przyjemności odpoczywania, ale dla ulżenia w trudzie. Tak jak zwykli czynić wędrowcy: śpiewaj, ale idź naprzód, śpiewem osłaniaj zmęczenie, ale nie zasłaniaj lenistwa; śpiewaj i idź. Co znaczy: idź? Oznacza: postępuj, postępuj w dobrym! Są bowiem tacy - jak twierdzi Apostoł - którzy postępują w złym. Jeśli postępujesz, znaczy to, że idziesz; ale postępuj w dobrym, w prawdziwej wierze, w dobrych obyczajach postępuj; śpiewaj i idź” (św. Augustyn, Kazanie 256, 1. 2. 3).
c. Przeciwieństwem muzyki sakralnej i śpiewu kościelnego jest tzw. populizm w liturgii, czyli muzyka lekka, łatwa i przyjemna. Populizm ten charakteryzuje się gorącym pragnieniem uatrakcyjniania liturgii. W procesie tego chorobliwego uatrakcyjniania do muzycznej twórczości religijnej przenika język popkultury, czyli język banału, skutkiem czego powstają piosenki a nie pieśni.
Źle się dzieje, kiedy muzyczne produkty kultury masowej stają się integralną częścią liturgii. Produkty te należą do muzyki rozrywkowej, a nie do muzyki, która pozwala wiernym dotknąć tajemnicy Stwórcy. Kiedy zaczyna się bagatelizować normy rządzące muzyką kościelną, dokonuje się nieuchronnie infantylizacja liturgii, która staje się okazją do podśpiewywania piosenek, ku uciesze mniej wyrobionych muzycznie wiernych. Dotyczy to zwłaszcza tzw. Mszy Świętych młodzieżowych lub dziecięcych. Wykorzystywanie podczas takich Mszy św. tzw. śpiewów dziecięcych nie przygotowuje wcale młodych do pełnego uczestnictwa w życiu liturgicznym Kościoła.
Zasada duszpasterskiego pragmatyzmu - dla której dobre jest to, co przynosi sukces, co przyciąga dzieci i młodzież do kościoła - nie jest właściwa, ponieważ wprowadza do liturgii - typową dla popkultury - retorykę sukcesu, według której każdy rodzaj muzyki wykonywany podczas liturgii jest uznawany za dobry, o ile podoba się wiernym. Ten sposób myślenia przypomina socrealizm, dla którego dzieła sztuki nabierały wartości już z tego tytułu, że służyły określonej ideologii. Niestety, przy takim podejściu kończy się sztuka.
Atrakcyjność powinna być z gruntu obca liturgii. Liturgia powinna być dostojna, piękna, dająca możliwość zachwytu, poruszająca człowieka swoją głębią, bo przecież jej celem nie jest zauroczenie ludzi (enchanter les hommes), lecz uwielbienie Boga.
ZAKOŃCZENIE
Niech te kilka prostych uwag wypowiedzianych przy okazji poświęcenia odnowionych organów wystarczy. Zaś odnowione organy niech przyczyniają się do doskonalenia śpiewu i muzyki liturgicznej w tutejszej parafii. Niech odnowiona muzyka zaowocuje „nową pieśnią”, czyli nowym sposobem życia, życia autentycznie chrześcijańskiego.