Z pośpiechem służyć człowiekowi (Wąwolnica)

W dzisiejsze święto w Wąwolnicy – w której kult maryjny sięga aż do czasów najazdów tatarskich – czytamy fragment z Ewangelii Łukasza traktujący o nawiedzeniu sędziwej kuzynki, św. Elżbiety, przez Maryję. Jezus, wcielona Miłość, którą dopiero co przyjęła podczas Zwiastowania, każe Jej pośpiesznie ruszyć w drogę, by pomóc swojej krewnej, która w podeszłym wieku oczekiwała potomka. Odwiedziny te staną się wydarzeniem jedynym, niezwykłym i niepowtarzalnym. Będzie to pierwsze spotkanie Jezusa-Mesjasza z jego Prorokiem-Janem (Chrzcicielem). Spotkanie matki Mesjasza z matką Proroka.

Późniejsza apokryficzna Protoewangelia Jakuba sparafrazuje to wydarzenie w bardzo prosty sposób: „Przepełniona radością Maryja udała się do swojej krewnej i zapukała do drzwi. Usłyszawszy Elżbieta rzuciła szkarłat i pobiegła do drzwi i otworzyła jej, i pobłogosławiła ją, i rzekła: «Skądże mi [ta łaska], że matka Pana mojego przybyła do mnie? Bowiem to, co jest we mnie, podskoczyło i pobłogosławiło cię». Maryja zaś zapomniała o tajemnicach, które jej powiedział anioł Gabriel. I spojrzała w niebo, i rzekła: «Kimże ja jestem, że wszystkie niewiasty na ziemi mnie błogosławią?» I spędziła trzy miesiące przy Elżbiecie. I z dnia na dzień zaokrąglało się jej łono. I Maryja przepełniona lękiem udała się do swego domu, i ukryła się przed synami Izraela. Miała lat szesnaście, gdy wypełniły się dla niej te tajemnice” (Protoewangelia Jakuba 2-3).

Po tym wstępie wypada nam zatrzymać się na dwóch stronach jednej i tej samej tajemnicy. Najpierw na tym, czym ona jest sama w sobie a następnie, czym ona jest dla każdego z nas.

1. TREŚĆ NAWIEDZENIA

a. „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy”.

Maryja udała się do Elżbiety „z pośpiechem”, ponieważ łasce Ducha Świętego obca jest wszelka opieszałość. Poszła pełna radości, pragnąc oddać jej potrzebną pomoc”. Nie udała się w drogę sama, lecz „Słowo, które stało się ciałem” szło razem z Nią.

b. „Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę”

I tak doszło do spotkania dwóch brzemiennych kobiet. To spotkanie nazywamy pierwszym objawieniem się jeszcze nienarodzonego Jezusa. Św. Ambroży medytując nad reakcjami owych matek oraz ich synów dochodzi do następujących wniosków:

„Elżbieta pierwsza usłyszała głos Maryi, lecz Jan pierwszy odczuł łaskę. Matka posłyszała, bo taki jest naturalny porządek rzeczy, a syn poruszył się w jej łonie w zetknięciu z tajemnicą. Elżbieta rozpoznała Maryję, a Jan zbliżającego się Pana. Kobieta przeżywa odwiedziny kobiety, a jej dziecię spotkanie z Dziecięciem. Matki mówią o danej im łasce, Synowie odczuwają w sobie jej rzeczywistość, a w niezgłębionej tajemnicy Bożego daru biorą udział one same. Obie bowiem, natchnione potomstwem noszonym w łonie, doznają cudu i zostają owładnięte duchem proroczym”

(św. Ambroży, Komentarz do Ewangelii św. Łukasza. Księga 2, rozdz. 19, 22-23).

Tradycja chrześcijańska uznaje słowa: „poruszyło się dzieciątko w jej łonie” za dowód na to, że życie ludzkie rozpoczyna się od momentu poczęcia. Z tego powodu przerwanie ciąży traktuje jako poważny nieład moralny. Od momentu zetknięcia się ze światem grecko-rzymskim – w którym były szeroko praktykowane przerywanie ciąży i dzieciobójstwo – wspólnota chrześcijańska stanowczo sprzeciwiła się tym obyczajom. Tertulian uczy: „Kto nie pozwala człowiekowi się narodzić, ten zabija go przed czasem. Nie ma znaczenia, czy zabija się osobę już narodzoną, czy też powoduje się śmierć w chwili narodzin. Jest już człowiekiem ten, kto ma nim być”.

c. „a Duch Święty napełnił Elżbietę ... wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” Gdy więc Maryja przybyła do domu Elżbiety, nastąpiło coś, czego piękna i głębi żaden malarz nigdy nie zdoła oddać. Wewnętrzne światło Ducha Świętego ogarnęło obie kobiety, a Elżbieta wypowiedziała słowa błogosławieństwa. W tych słowach odsłoniła się zasadnicza prawda o Maryi, która stała się rzeczywiście obecna w tajemnicy Chrystusa właśnie przez to, że „uwierzyła”.

d. Magnificat W odpowiedzi na słowa pozdrowienia, Maryja – zamiast odpowiedzieć Elżbiecie – nawiązuje dialog z Bogiem. Daje pierwszeństwo Bogu. A to jej zwrócenie się ku Bogu wywołuje dwa przeciwstawne uczucia: strachu i miłości. Bóg przedstawia się jej z jednej strony jako tajemnica budząca strach, przerażająca przez swój majestat. Z drugiej zaś strony jako tajemnica zachwycająca ze względu na swoją dobroć. Ten wszechmocny Bóg jest jednocześnie określany jako „mój Zbawca”, czyli ktoś życzliwy, ktoś kochany. Serce Maryi czyste, w pełni otwarte na Boże światło wybucha pieśnią uwielbienia, która jest jednocześnie głęboko teologiczną interpretacją dziejów zbawienia. „Wielbi dusza moja Pana”. Magnificat to cudowne okno otwarte na duszę Maryi, przez które możemy dostrzec piękno łaski i mądrości, którymi jest ona przepełniona.

Ten Magnificat jest pieśnią starszą, niżby nam się wydawało. Jest pełen nawiązań do Starego Testamentu. Nowa rzeczywistość została w nim wyśpiewana przez obrazy, które ją przygotowały. Każde słowo oddaje tutaj wcześniejszą epokę, zbawcze wydarzenie, bohatera, proroctwo, przywołuje jakąś starotestamentalną postać. Z jednej strony streszcza znaczną część Starego Testamentu, z drugiej – zapowiada wielką część Nowego Testamentu. Jest to mówienie nowych rzeczy przy pomocy dawnych słów, dzięki czemu Wcielenie staje się tajemnicą dawną a jednocześnie nową; dawną, jeśli chodzi o jego zapowiedź, i nową, jeśli chodzi o rzeczywistość. Magnificat jest rodzajem preludium do Ewangelii. Podobnie jak w preludiach niektórych oper lirycznych są zarysowane przewodnie myśli i znaczące arie przeznaczone do tego, by zostać rozwijanymi później, w trakcie samej opery.

-    Natchnienie Ducha świętego sprawia u Maryi nowe postrzeganie siebie. Własnego „ja” nie zrozumie się inaczej, jak tylko stając twarzą w twarz z  Bogiem. W obecności Boga stworzenie poznaje ostatecznie samego siebie w prawdzie. W świetle Ducha Świętego Maryja dostrzega samą siebie jako „służebnicę”. Postrzega siebie jako „małą”, na którą zechciał spojrzeć Bóg. Ona – uważająca sama siebie za tak małą – jest w oczach Boga największą ze wszystkich kobiet wszystkich czasów. Ona jest „niewzruszonym celem wiecznego planu” (Dante Alighieri).

Kim jesteś Ty? Kim jestem ja? W tym podwójnym pytaniu zawiera się cała chrześcijańska mądrość, która polega na poznaniu Boga i siebie samego. Podobnymi słowami św. Augustyn prosił Boga: „Obym poznał Ciebie i abym poznał siebie” (Noverim te, noverim me – Soliloquia II, 1). Żadne z tych dwóch rodzajów poznania nie może obejść się jedno bez drugiego. Poznanie Boga bez poznania siebie powoduje w człowieku zarozumiałość. Poznanie siebie bez poznania Boga prowadzi człowieka do rozpaczy.

-    Ale Magnificat to nie tylko nowe spojrzenie na samego siebie, to także nowe spojrzenie na świat. Jeśli na Magnificat spojrzeć z perspektywy wieków, to pozostaje on nowym spojrzeniem na świat i najgłębszą intepretacją dziejów. Interpretacjom wielu mędrców tego świata na przestrzeni wieków zaprzeczyły fakty (por. Benedykt XVI, «Magnificat» jest najgłębszą interpretacją dziejów. Podczas nabożeństwa na zakończenie miesiąca maryjnego – 31.05.2008).

Kiedy pojawił się ów nowy świat zapowiedziany w Magnificat przez Maryję? Kiedy dokonał się ten przewrót społeczny, wskutek czego bogaci nagle zubożeli, a głodni zostali nasyceni? Czy może – po Magnificat – nastąpił bardziej sprawiedliwy podział dóbr między warstwami społecznymi? Nie. A może władcy zostali zrzuceni z tronów, a pokorni wyniesieni? Też nie. Nic takiego się nie stało. Nie nastąpiła żadna istotna zmiana społeczna.

Przewrót dokonał się na płaszczyźnie wiary! Dawniej mówiono: Okaż moc swego ramienia, teraz Maryja mówi: Wyciągnął swoje ramię. Dawniej mówiono: Powtórz cuda, teraz się mówi: Dokonał cudów. Dawniej mówiono: Pomnij!, teraz się mówi: Pamiętał. Dawniej mówiono: Zlituj się nad narodem, teraz mówi się: Ujął się za Izraelem. Dawniej mówiono: Wypełnij proroctwa!, teraz mówi się: Wypełnił proroctwa. W ten sposób Maryja wyraziła zmianę epoki; przejście od czasu oczekiwania do czasu urzeczywistnienia. Dawne przymierze mówi św. Augustyn – było „brzemienne Chrystusem”. A teraz On przybył i zamienił wszelki lęk w radość, a każdą wątpliwość zamienił w pewność.

Objawiło się Królestwo Boże, przynosząc ze sobą cichą, lecz radykalną rewolucję. Św. Jakub zwracając się do bogaczy powie: „Zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają: Bogactwo wasze zbutwiało” (Jk 5,1-2). Zdarzyło się coś, co doprowadziło do tego, iż materialne bogactwo straciło swoją wartość; objawiło się nowe bogactwo. Bóg – pisze jeszcze św. Jakub – wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców Królestwa (Jk 2,5). Zmiana, jaka się dokonała „w wierze” nie jest mniej rzeczywista i mniej ważna niż zmiana społeczna, ona jest o wiele ważniejsza. Nie żłobi bowiem – podobnie jak fala – obrazu na morskiej plaży, który rozmyje kolejna fala. Tworzy ona wieczne bogactwo, albo wieczne ubóstwo (R. Cantalamessa, Magnificat).

Z tego duchowego poznania Boga, siebie i świata rodzi się w człowieku ogromna radość: „Duch mój się raduje. Św. Augustyn dostrzega ją w każdym człowieku autentycznie wierzącym: „Chwalę Boga i raduję się w tej chwale; cieszę się z Jego chwały. Niech będzie bezinteresowny fakt kochania i chwalenia. A co znaczy bezinteresowny? Oznacza kochać Go i chwalić dla Niego samego, a nie z powodu czegokolwiek innego” (św. Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 53, 10; CCL 38, 653 n.).

2. Z POŚPIECHEM SŁUŻYĆ CZŁOWIEKOWI 

W drugiej części naszego dzisiejszego rozważania pytamy o to, jaki związek istnieje między Nawiedzeniem a każdym z nas?

Na pierwszy rzut oka nie ma w tym żadnego z nami związku. Tamto spotkanie było wyjątkowe, a nawet całkiem unikalne. Było to – jak powiedzieliśmy – spotkanie Mesjasza i Proroka, Jezusa i Jana jeszcze przed ich urodzinami. Nikt z nas nie ma i nie będzie miał nigdy do spełnienia tej samej misji.

O pewnej analogii moglibyśmy ewentualnie mówić tylko w dalekim tego słowa znaczeniu. Tylko w tym sensie, w jakim każdy z nas uczestniczy w historii zbawienia czasów Nowego Testamentu i korzysta z jego owoców. Na ile każdy z nas może nieść w sobie ducha mesjańskiego, albo proroczego, wyrastającego z głębokiej wiary. Ducha, który inspiruje go do śpiesznej służby bliźniemu.

Spotkanie z Bogiem domaga się dopełnienia, czyli spotkania z człowiekiem. Tylko ten człowiek ma prawo do radosnego Magnificat, który spotyka się z Bogiem w wierze a z człowiekiem w miłości. Kto z entuzjazmem odpowiedział „tak” na Boże wołanie, ten zawsze będzie szedł z pośpiechem, by służyć drugiemu człowiekowi. Co to znaczy „spiesznie”? Starożytni mówili: „bez zbędnych popasów”. W tym „pośpiechu” sprawdza się jakoś autentyczność spotkania z Bogiem; spotkanie z Bogiem staje się bardziej wiarygodne.

Gdy człowiek autentycznie spotyka się z Bogiem, szybko dochodzi do zrozumienia, że Bóg nie jest tylko dla niego. Pragnie radować się Nim z innymi: „Gorąco bowiem pragnę was zobaczyć, aby wam użyczyć nieco daru duchowego dla waszego umocnienia, to jest, abyśmy się u was nawzajem pokrzepili wspólną wiarą – waszą i moją” – uczy św. Paweł (Rz 1,11). Spotkanie wierzących w Chrystusa nie jest spotkaniem towarzyskim, klubowym, lecz jest spotkaniem charyzmatycznym. Jest wzajemnym obdarzaniem się tym, co mają najcenniejszego – wspólną wiarą.

Dzięki temu spotkaniu może dawać Chrystusa braciom nic tylko słowem, ale i  życiem w zjednoczeniu z Nim, robiąc Mu miejsce i pozwalając Mu rosnąć we własnym wnętrzu. „Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! [...] Pan, twój Bóg jest pośród ciebie” (So 3,14-17).

Obserwując siebie samych, zauważymy, że często – zamiast ducha błogosławieństwa – wnosimy ducha przekleństwa w relacje z naszymi bliźnimi. Ducha pełnego niezadowolenia, zgorzknienia, wręcz pogańskiego lęku przed życiem. A błogosławieństwo to przecież nie luksus życia duchowego, ale jego zwieńczenie. Błogosławieństwo jest rezultatem pełnego oddania się Bogu. Jego źródłem nie jest ani to, co robimy, ani to, co nam oferują inni, ale osoba Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela. Błogosławieństwo jest echem duszy, która czuje, że Bóg jest blisko. Jeśli nie umiemy błogosławić, jeśli nie umiemy życzyć ludziom szczęścia, to znaczy, że jesteśmy ciągle jeszcze daleko od Boga.

„Ale i wy jesteście błogosławieni, którzyście usłyszeli i uwierzyli. Albowiem każda dusza, która wierzy, poczyna w sobie i rodzi Słowo Boga i rozpoznaje Jego dzieła.

Niech więc każda dusza – uczy św. Ambroży – będzie duszą Maryi, aby uwielbiała Pana. Niech w każdej duszy będzie duch Maryi, aby radowała się w Bogu. Jest tylko jedna Matka Chrystusa, Ta, która Go zrodziła, ale przez wiarę każda dusza rodzi Chrystusa. Każda bowiem przyjmuje Słowo Boga, jeśli tylko nieskalana i wolna od występków zachowuje czystość nienaganną i bez skazy.

Każda więc dusza, która byłaby taką, wielbi Pana tak, jak wielbiła Go dusza Maryi i jak Jej duch radował się w Bogu Zbawicielu.

W ten sposób Pan jest uwielbiony, tak jak powiedziano: „Uwielbiajcie ze mną Pana”. Nie znaczy to, by ludzkie słowo mogło dodać cokolwiek Panu, ale że Pan doznaje w nas uwielbienia. Albowiem Chrystus jest obrazem Boga. A więc dusza trwająca w prawości i oddana Bogu tym samym wielbi w sobie ten obraz, na którego podobieństwo została stworzona. Wielbiąc zaś, uczestniczy w pewien sposób w Jego wielkości i sama przez to zostaje wywyższona” (Św. Ambroży, Komentarz do Ewangelii św. Łukasza. Księga II, 19, 22-23).

Kiedy więc wpatrujemy się w Maryję pośpiesznie zdążającą do Judei, aby pomóc swojej krewnej, nasuwają się nam całkiem praktyczne i aktualne wnioski. Czy nie należy z podobnym pośpiechem wyjść naprzeciw tym, którzy znaleźli się w ogniu wojny – na Bliskim Wschodzie i Afryce – a teraz zmierzają ku Europie po to, by znaleźć tutaj schronienie w miejscu spokojnym i bezpiecznym? I wprawdzie ucieczka chrześcijan z Bliskiego Wschodu nie jest szczęśliwym rozwiązaniem dla regionu, w którym chrześcijaństwo jest najstarsze, a może w ogóle zaniknąć, ale czy nie należy wyjść z pomocą tym wszystkim, którzy jej potrzebują, jak tego domaga się od nas Ewangelia? Czy nie wymaga tego również sprawiedliwość, skoro nasi rodacy znaleźli i znajdują do dzisiaj miejsce osiedlenia się i pracy w innych krajach Europy, Ameryk i Australii? Tak, dzisiaj nadszedł i dla nas czas prawdziwej próby z naszego chrześcijaństwa. Trzeba, by każda parafia, którą na to stać, przygotowała się na przyjęcie uchodźców i pomogła im rozpocząć nowe życie.

ZAKOŃCZENIE

Prośmy na koniec Maryję, by udzieliła nam swojego ducha, ducha śpiesznej pomocy:

Kiedy słoneczne promienie Paliły kraj Galilei, Poszłaś z pośpiechem przez Wzgórza, By służyć matce Proroka.

Pomóż nam serca otworzyć Na bliźnich naszych potrzeby; Uproś nam miłość uczynną, Wytrwałość w pracy i pokój (Czysta Dziewico, Maryjo).

« 1 »