Kilkanaście minut po godzinie 19 czasu miejscowego, gdy w Polsce minęła już godz. 2 w nocy, Airbus włoskich linii lotniczych Alitalia z Papieżem Franciszkiem na pokładzie wylądował na międzynarodowym lotnisku Benito Juárez w stolicy Meksyku. Tym samym rozpoczęła się jego oficjalna wizyta w tym kraju.
Już dwie godziny przed przylotem Franciszka do Meksyku na płycie lotniska rozpoczęło się radosne i pełne ekspresji oczekiwanie. Wokół miejsca, w którym miał stanąć papieski samolot wybudowano trybuny tworzące coś w rodzaju małego stadionu. Na specjalnej scenie trwał przez cały czas radosny spektakl taneczno-muzyczny. Zespoły, ubrane w stroje z różnych regionów kraju, wykonywały spekatkularne tańce folklorystyczne streszczające jakby w pigułce historię Meksyku. Dominowały oczywiście kolorowe stroje kobiet i olbrzymie sombrera mężczyzn.
Wszystko jednak nabrało innego wymiaru w chwili gdy Franciszek pojawił się w drzwiach samolotu. Wśród oczekujących wybuchła prawdziwa burza oklasków i krzyków. Niezwykle żywiołowe pierwsze chwile powitania w pełni oddają charakter tutejszych mieszkańców, ich spotnaniczność i ciepło.
Po zejściu na płytę lotniska Papież przywitał się z prezydentem Meksyku Enrique Peña Nieto i jego małżonką. W trójkę przeszli po czerwonym dywanie w stronę wykonującej powitalną pieśń grupy muzycznej. Do Franciszka podeszła też grupa dzieci w ludowych strojach przekazując symboliczne wyrazy radości.
Oficjalne powitanie Ojca Świętego jako głowy państwa zaplanowane zostało na następny dzień, gdy Papież odpocznie już nieco po trudach długiej podróży. Nie było zatem żadnych przemówień i ceremonii. Jednak ten rodzaj powitania, który zgotowali Franciszkowi Meksykanie, chyba bardziej przypadł mu do gustu. Zebrani na lotnisku mieli ze sobą sobie białe husteczki i telefony komórkowe, których światłem witali wyjątkowego gościa. Tak było też później w czasie przejazdu do tymczasowej papieskiej rezydencji. Od kilku dni tutejsze media zapraszały wszystkich Meksykanów, by mieli ze soba telefony, z których stworzą kilkunastokilometrowy łańcuch światła.
Zebrani na trybunach ludzie przez dłuższy czas wołali do Papieża: pobłogosław nas! Franciszek nie mógł tej prośby nie usłyszeć. Wbrew ustaleniom zszedł z czerwonego dywanu i przeszedł wzdłuż trybun co chwile zatrzymując się, biorąc do rąk chore dzieci i udzielając wszystkim swego błogosławieństwa. Na końcu wrócił w stronę prowizorycznej sceny gdzie dostał od jednego z tancerzy przepiękne, zdobione złotymi ornamentami czarne sombrero, którego nie omieszkał, wzbudzając tym oczywiście euforię tłumu, na chwilę sobie założyć.
To nieformalne powitanie na lotnisku trwało prawie 40 min. Mimo długiej podróży wydawało się, że Franciszek jest zrelaksowany i szczęśliwy. Nie ulega wątpliwości, że Ameryka jest jego domem, w którym znakomicie się czuje.
Ostatnim akcentem było przedstawienie prezydentowi Meksyku towarzyszącej Papieżowi w tej podróży delegacji, a Ojcu Świętemu najbliższych współpracowników głowy państwa. Następnie Franciszek wszedł na krótką rozmowe z Peña Nieto. Jednak już po chwili wsiadł do papamobile by pokonać w nim 19 kilometrowy odcinek z lotniska do nuncjatury apostolskiej, która na czas tej pielgrzymki będzie jego oficjalną rezdencją. Zgodnie z przewidywaniami, na całym tym odcinku na Papieża czekały tysiące mieszkańców stolicy pozdrawiając go światłem swoich telefonów.
Z Meksyku ks. Leszek Gęsiak, Radio Watykańskie
Powered by WPeMatico