W Wielką Sobotę, po zapadnięciu zmroku, Kościół rozpoczyna świętowanie największego wydarzenia w dziejach świata – zmartwychwstania Chrystusa.
„Jest taka Noc, gdy czuwając przy Twoim grobie, najbardziej jesteśmy Kościołem. Jest to noc walki, jaką toczy w nas rozpacz z nadzieją: Ta walka wciąż się nakłada na wszystkie walki dziejów, Napełnia je wszystkie w głąb […]. Tysiąc lat jest jak jedna Noc: Noc czuwania przy Twoim grobie”.
(Karol Wojtyła, Wigilia wielkanocna 1966)
Podczas tej Wielkiej Nocy rozważmy trzy sprawy: zmartwychwstanie Chrystusa, świętowanie zmartwychwstania i chrzest.
Zanim zacznie się mówić o zmartwychwstaniu Jezusa, najpierw trzeba podkreślić fakt jego niewątpliwej śmierci. Ten fakt potwierdza najpierw Ewangelista Łukasz, w relacji o „wyzionięciu ducha” przez Jezusa: „Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha. (Łk 23,44-46; por. Mk 15,37; Mt 27,50; J 19,30). Jeszcze mocniej uwypukla śmierć Jezusa Ewangelista Jan, wspominając przebicie włócznią boku już wcześniej zmarłego Jezusa: „Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe” (J 19,33-35). Jest jeszcze dodatkowe potwierdzenie Jezusowej śmierci przez rzymskiego setnika: „Pod wieczór już, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei, poważny członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać setnika i pytał go, czy już dawno umarł. Upewniony przez setnika, podarował ciało Józefowi” (Mk 15,42-45).
Jest rzeczą intrygującą, że po stwierdzeniu faktu rzeczywistej śmierci Jezusa, żaden z Ewangelistów nie opisuje samego momentu zmartwychwstania. Wszystko kończy się w piątek na złożeniu ciała Jezusa do grobu, zatoczeniu kamienia i postawieniu straży. A potem wielka cisza i historia rozpoczyna się na nowo „po upływie szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia” (Mt 28,1). Pomiędzy pierwszym a drugim wydarzeniem panuje całkowite milczenie. Nikt z ludzi nie był świadkiem zmartwychwstania Chrystusa. Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie: „jak?”.
Zmartwychwstanie Chrystusa dokonało się w pełnej tajemnicy. Mimo istnienia tysięcy malarskich wizji przedstawiających ten fakt, w rzeczy samej nie jesteśmy w stanie sobie go wyobrazić. Z samej swojej natury wykracza ono poza sferę ludzkiego doświadczenia. Dlatego też zmartwychwstanie nie stało się znane dzięki relacjom o tym, co działo się w momencie zmartwychwstania, ale doszło do świadomości ludzkiej dzięki komentarzom, jakich udzielili aniołowie niewiastom przybyłym do grobu, dzięki widzeniu płócien oraz chusty przykrywającej podczas złożenia do grobu twarz Jezusa, wreszcie dzięki ukazywaniu się Zmartwychwstałego wybranym ludziom. Dla uczestników tych spotkań było to wydarzenie narzucające się z taką mocą, która rozwiała wszystkie ich wątpliwości.
Pierwszy raz o zmartwychwstaniu słyszymy dopiero wczesnym rankiem w niedzielę. Pojawiają się tutaj dwie uzupełniające się narracje. Jedna przekazana przez trzech ewangelistów synoptycznych, a druga – przez ewangelistę Jana.
Pierwsza z nich wspomina o wizycie trzech niewiast (Marii Magdaleny, Marii Jakubowej i Salome) u pustego grobu „o brzasku” dnia, „całkiem rano”, „gdy świtał pierwszy dzień tygodnia”: „W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa” (Łk 24,1-3). Same nie wiedząc, co o tym sądzić, dowiedziały się prawdy o zmartwychwstaniu od komentujących to wydarzenie aniołów („Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. Lecz on rzekł do nich: ‘Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli’ ” (Mk 16,5-6); „A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. […] Anioł zaś przemówił do niewiast: ‘Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał’ ” (Mt 28,2-3.5-6). Dla Łukasza komentatorami byli nie jeden, ale dwaj mężowie („Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: ‘Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał’. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: ‘Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie’ ” (Łk 4, 4-7).
Obok tej pierwszej tradycji trzech niewiast u grobu jest też tradycja janowa ograniczająca się do wizyty jednej niewiasty (Marii Magdaleny), która przychodzi do grobu „gdy jeszcze było ciemno” („A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu” J, 20,1). Gdy powiadamia Piotra i Jana o pustym grobie („Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono” – J 20,2), zrazu nie pojawia się żaden anioł, ale świadectwem potwierdzającym fakt zmartwychwstania stają się leżące w grobie płótna i chusta („Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna [othonia] oraz chustę [soudarion], która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu” – J 20,6-7). Dopiero później, gdy Maria Magdalena pozostała sama i stała płacząc przy grobie, pojawili się dwaj aniołowie („kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: ‘Niewiasto, czemu płaczesz?’ Odpowiedziała im: ‘Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono’ – J 20, 11-13). Następujące po tym pojawienie się samego Jezusa sprawia, że może ona powiedzieć: „Ujrzałam Pana” (Łk 20,18).
Ewangeliści mocno podkreślają, że zmartwychwstały Jezus jest tym samym Jezusem, którego apostołowie znali przed Jego śmiercią. Zmartwychwstały pojawił się w tym samym ciele, lecz nie w takim samym. Św. Paweł powie, w miejsce „ciała ziemskiego” pojawiło się „ciało niebieskie” (1 Kor 15,42-44). W miejsce soma psychikon, czyli „ciała zmysłowego”, pojawiło się soma pneumatikon, czyli „ciało duchowe”. Tę trudną do prostego wyjaśnienia naturę ciała przemienionego i nie podlegającego zniszczeniu Ewangelista Marek ujmie w jeszcze prostszych słowach: Zmartwychwstały „ukazał się w innej postaci [en hetera morfe]” (Mk 16,12).
Po zmartwychwstaniu następuje cała seria spotkań Zmartwychwstałego z różnymi ludźmi, którzy potwierdzili, ze nie było to spotkanie ze zjawą ani z duchem (skoro spożywał z nimi posiłek). Zmartwychwstały ukazał się najpierw Marii Magdalenie (Mk 16,9; J 20,11-18), następnie pobożnym niewiastom rankiem, tego samego dnia (Mt 28,9-10)), potem Piotrowi w dzień Paschy (Łk 24,34; 1 Kor 15,5), następnie uczniom śpieszącym do Emaus (Mk 16,12; Łk 24,13-15.30-34), dalej uczniom zgromadzonym w wieczerniku pod nieobecność Tomasza (Łk 24,36-43; J 20,19-23; 1 Kor 15,5), uczniom w obecności Tomasza (Mk 16,14; J 20,26-29), siedmiu uczniom nad Jeziorem Tyberiadzkim (J 21,1-13), apostołom na górze w Galilei (Mt 28,16), pięciuset braciom (1 Kor 15,6), Jakubowi, bratu Pana (1 Kor 15,7). W sumie można doliczyć się aż dziesięciu chrystofanii, czyli ukazywania się Zmartwychwstałego, do czego należałoby dodać ukazywania się Zmartwychwstałego apostołowi Pawłowi (Dz 9,1-19; 22,6-21; 26,12-23; 1 Kor 9,1; 15,8-10; Ga 1,5). Łatwo zauważyć, że zmartwychwstały Jezus ukazuje się przede wszystkim tym, którzy w przyszłości będą odpowiedzialni za poszczególne Kościoły.
Kiedy Kościół świętuje zmartwychwstanie Pana? Papież Benedykt XVI uczy: „Po sześciu dniach, w których człowiek uczestniczy w pewnym sensie w stwórczym dziele Boga, sobota jest dniem odpoczynku.
Ale w rodzącym się Kościele wydarzyło się coś niesłychanego: miejsce szabatu, dnia siódmego, zajmuje dzień pierwszy. Jako dzień zgromadzenia liturgicznego jest to dzień spotkania z Bogiem za pośrednictwem Jezusa Chrystusa, który w pierwszym dniu, w niedzielę, spotkał swoich jako Zmartwychwstały, po tym jak oni zastali pusty grób. Porządek tygodnia jest teraz odwrócony. Nie jest on już ukierunkowany na siódmy dzień [czyli na szabat], aby w nim uczestniczyć w odpoczynku Boga. Rozpoczyna się on pierwszym dniem [niedzielą]- jako dniem spotkania ze Zmartwychwstałym. Do tego spotkania dochodzi wciąż na nowo podczas Eucharystii, kiedy to Pan wchodzi znów pomiędzy swoich i daje się im, pozwala im – by tak powiedzieć – się dotykać, siada z nimi do stołu.
Ta zmiana jest czymś nadzwyczajnym, jeżeli wziąć pod uwagę, że szabat, siódmy dzień, jako dzień spotkania z Bogiem, jest głęboko zakorzeniony w Starym Testamencie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę to, jak bardzo zmierzanie od pracy ku dniowi wypoczynku odpowiada także naturalnej logice, dramatyzm tego przełomu staje się jeszcze bardziej oczywisty. Ten rewolucyjny proces, do którego doszło zaraz na początku rozwoju Kościoła, daje się wytłumaczyć tylko przez fakt, że w tym dniu wydarzyło się coś niesłychanego. Pierwszy dzień tygodnia był trzecim dniem po śmierci Jezusa. Był dniem, w którym On ukazał się swoim jako Zmartwychwstały.
W tym spotkaniu było w istocie coś wstrząsającego. Świat się zmienił. Ten, który umarł, żył życiem, któremu nie zagrażała już żadna śmierć. Został zapoczątkowany nowy rodzaj życia, nowy wymiar stworzenia. Pierwszy dzień, zgodnie z opowiadaniem Księgi Rodzaju, jest dniem, w którym rozpoczyna się stwarzanie. Teraz stał się on […] dniem nowego stworzenia.
Świętujemy pierwszy dzień. […] Świętujemy go, ponieważ wiemy, że teraz ostatecznie okazuje się prawdziwe to, co zostało powiedziane na końcu opowiadania o stworzeniu: ,Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre’ (Rdz 1, 31). (Benedykt XVI, Zmartwychwstanie Jezusa zakończeniem dzieła stworzenia i początkiem nowego życia. Wigilia Paschalna – 23.04.2011).
Chrzest święty
Od najdawniejszych czasów w Wigilię Paschalną w Kościele udzielano sakramentu Chrztu świętego. Również dzisiejszej nocy 8 katechumenów zostanie zanurzonych z Chrystusem w Jego śmierci i razem z Nim powstanie do życia wiecznego. Chrzest to coś innego niż zapisanie się do pobożnego towarzystwa. To coś więcej niż zwykłe obmyciem, oczyszczenie i przyozdobienie duszy. Chrzest jest śmiercią i zmartwychwstaniem, przemianą starego w nowe życie (Ga 2,20).
W tym miejscu serdecznie pozdrawiam was – drodzy katechumeni – którzy przyjmiecie za chwilę sakrament Chrztu, Bierzmowania i Komunię świętą. Dzisiaj, na mocy Chrztu świętego, staniecie się członkami Kościoła, który jest ludem – już w Abrahamie – powołanym do wiary i przeznaczonym do tego, by stał się błogosławieństwem dla wszystkich narodów ziemi (Rdz 12,1-3). Bądźcie wierni Chrystusowi, który was wybrał i powierzcie Mu całe wasze życie. Macie za sobą różne historie życiowe, ale dzisiejszy chrzest jest dla was oczywistym dowodem na darmowość łaski. Pozdrawiam wasze rodziny, przyjaciół i tych, którzy przygotowywali was do przyjęcia tego sakramentu.
Podczas dzisiejszej liturgii towarzyszą nam swoją modlitwą i śpiewem neokatechumeni z pierwszej wspólnoty neokatechumenalnej z parafii Najświętszej Bogarodzicy Maryi na poznańskim Żegrzu, którzy ukończyli swój 30 letni program formacyjny, a teraz z radością dziękują za tę łaskę Zmartwychwstałemu Panu.
Tej szczególnej nocy Zmartwychwstania Pańskiego – razem z wszystkim obecnymi w tej katedrze wiernymi – za chwilę ponowimy nasze przyrzeczenia chrzcielne. Wyznanie wiary, które zostało wypowiedziane podczas naszego chrztu przez naszych rodziców chrzestnych, kiedy – jako dzieci – nie byliśmy świadomi tego wyboru, teraz zostanie potwierdzone przez dojrzałych już ludzi.
Chrzest Polski
Tegoroczne ponowienie przyrzeczeń chrzcielnych posiada wyjątkowy charakter. Przypada ono bowiem w 1050. jubileusz Chrztu Polski. W roku 966 Mesco dux Poloniae baptizatur, co znaczy: „Mieszko książę Polski został ochrzczony”. W tak lakoniczny sposób opisano najbardziej przełomowy moment w historii Polski. Chociaż o okolicznościach przyjęcia chrztu przez księcia Polan i jego poddanych wiemy niewiele, to jednak nie ulega wątpliwości, że akt ten był najbardziej doniosłym i brzemiennym w skutki wydarzeniem w dziejach Polski. Można nawet powiedzieć, że bez chrztu mogło nie być państwa polskiego ani Polaków, ani naszej wielkie historii oraz kultury. Narodziny państwa polskiego i jego chrzest są ze sobą ściśle związane (Historia chrześcijaństwa w Polsce, a dzieje narodu polskiego, Rada Społeczna przy Arcybiskupie Poznańskim).
Być może Mieszko „przeczuwał, że jego chrzcielnica będzie kolebką rodzącego się narodu i że na tysiąclecia pozostanie znakiem inspirującym i budującym jego tożsamość. Nie ulega jednak wątpliwości, że najpierw potrzebny był jego osobisty wybór. On go uczynił, ponieważ był przekonany, że tylko nowi ludzie tworzą nowy świat, wypowiadając się przez nową kulturę, nowe instytucje, struktury i zapisy prawne. Że tylko ich doświadczenie wiary przekłada się z mocą na postawy moralne, widoczne także w życiu gospodarczym, politycznym i kulturalnym. Społeczne konsekwencje przyjętego przez niego Chrztu pojawiły się później, podążając od rodziny po naród, a nawet wspólnotę narodów, jaką dzisiaj stanowi dla nas Europa” (List KEP na jubileusz 1050).
Zdumiewa nas skuteczność chrystianizacji Polski. Wynikała ona w dużej mierze z tego, że pierwsi polscy władcy – Mieszko I, Bolesław Chrobry, Mieszko II – stali się ludźmi głębokiej wiary, którzy zgodnie z ogólnie panującymi wtedy w Europie przekonaniami uważali, że monarcha jest odpowiedzialny za umacnianie wiary i za zbawienie swoich poddanych. Świadectwem tego Modlitewnik Gertrudy Mieszkówny, córki Mieszka II (ur. ok.1025).
Pierwszorzędna rola w chrystianizacji kraju Polan przypada jednak księżniczce czeskiej Dobrawie. W dynastycznej tradycji, utrwalonej w Kronice polskiej – przez anonimowego benedyktyna, zwanego Gallem na początku XII w., decydującą rolę w nakłonieniu Mieszka do przyjęcia wiary chrześcijańskiej przypisuje się Dobrawie: Mieszko „zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dobrawa. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on [na to] przystał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenty wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem [dostojników] świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki-Kościoła”. Jest to ważny przyczynek do roli świątobliwych kobiet w naszej historii. Znaczenie Dąbrówki można porównywać z rolą takich świętych niewiast jak Jadwiga Śląska czy św. Jadwiga, której chrzest zawdzięcza Litwa.
Ważną rolę w tym wydarzeniu odegrali duchowni przybyli z Czech a razem z nimi Jordan, który – na prośbę Mlady, siostry Dąbrówki – został mianowany biskupem misyjnym i skierowany do Polski. Jordana – jak twierdzi prof. Kłoczowski – był Niemcem wcześniej osiadłym w Pradze i znającym język słowiański.
„W Wigilię Paschalną roku 966, kiedy władca Polan stanął przed chrzcielnicą, zaśpiewano ten cudowny, starożytny hymn: „Weselcie się już, zastępy Aniołów w niebie, weselcie się, słudzy Boga. Niechaj zabrzmią dzwony głoszące zbawienie, gdy Król tak wielki odnosi zwycięstwo. Raduj się ziemio, opromieniona tak niezmiernym blaskiem…, poczuj, że wolna jesteś od mroku, co świat okrywa!…”. I odtąd – każdego roku w Wigilię Paschalną – Kościół w Polsce śpiewa ten hymn na moment przed odnowieniem przyrzeczeń chrzcielnych; przepiękny hymn, rozśpiewany radością z dzieła zbawienia, skupiony na Chrystusie, który wyzwala nas ku miłości do Boga i ludzi”.
[…] Takie – pełne wiary – spojrzenie na to przełomowe wydarzenie w dziejach naszego narodu sprawia, że nasze przeżycie Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski nie ogranicza się do rozważania zagadnień o charakterze społecznym, kulturowym czy narodowym. Są to z pewnością kwestie ważne, ale to przecież nie te pytania usłyszał Mieszko, gdy stanął przy chrzcielnicy. Najpierw zapytano go o to, czy wyrzeka się szatana i jego próżnej chwały. Następnie, czy wierzy w Boga Ojca Wszechmogącego. W Jego Jedynego Syna – Jezusa Chrystusa, wcielonego i ukrzyżowanego. Czy wierzy w Ducha Świętego, w święty, katolicki i apostolski Kościół, w społeczność świętych i w zmartwychwstanie ciała. Na wszystkie te pytania Mieszko odpowiedział: „Wierzę!” (Nowe życie w Chrystusie. List Pasterski Episkopatu Polski na Jubileusz 1050-lecia Chrztu Polski – 22.11.2015).
To samo Mieszkowe „Wierzę” chcemy teraz z całą mocą powtórzyć, przekonani o tym, że przyszłość Kościoła i Polski zależy od mocy naszej wiary. Nasze odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych ma z jednej strony bardzo osobisty charakter, zakładający indywidualne nawrócenie, bo relacja każdego człowieka z Chrystusem i troska o własną świętość jest sprawą osobistą. Z drugiej zaś strony wiemy jak bardzo ta osobista świętość wielu Polaków zaważyła na losach całego naszego narodu. To jubileuszowe odnowienie przyrzeczeń będzie więc potwierdzeniem dla tego wszystkiego, co Chrystus wniósł w dzieje naszego narodu. Będzie również świadomym wpisanie się w chrześcijańskie dziedzictwo księcia Mieszka. Będzie podjęciem i poniesieniem w przyszłość dziedzictwo św. Wojciecha, św. Stanisława, św. Jadwigi i wielu innych polskich świadków Chrystusa, aż po św. Jana Pawła II. Będzie również akceptacją chrześcijańskiej kultury naszego narodu, norm moralnych i obyczajowych oraz tego wszystkiego, co u nas wyrasta z Ewangelii. Będzie wzięciem za to odpowiedzialności (por. ks. Henryk Zieliński, Życie jest Paschą, w: „Idziemy” 13/2016).
ZAKOŃCZENIE
Niech na tej drodze wspomaga nas Matka Zmartwychwstałego Pana. W okresie wielkanocnym zwracamy się do Niej z wezwaniem: „Królowo nieba, wesel się, alleluja!”. W ten sposób wspominamy radość Maryi ze zmartwychwstania Jezusa i prosimy Ją, aby stała się „przyczyną radości” dla nas, wierzących i dla wszystkich, którzy „szczerym sercem [Boga] szukają”. Jej oddajemy naszą duszę i ciało, życie i śmierć naszą. Jej powierzamy chrześcijańską przyszłość Polski i los wszystkich naszych rodaków tak w Ojczyźnie jak i poza jej granicami. Wszystko składamy w Twoje ręce, Matko Zmartwychwstałego Pana!