„Ksiądz też człowiek” - taki tytuł nosi zaprezentowana w Warszawie książka Michała Bondyry. To zapis rozmów z trzema kapłanami, dla których życiowe pasje stały się jednocześnie sposobem ewangelizacji. Autor podkreślił, że to publikacja dla tych, którzy mają wykrzywiony obraz kapłaństwa, albo boją się pójść za głosem powołania. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Święty Wojciech.
Michał Bondyra przyznał, że często duchowny albo jest gloryfikowany, uważany za „nadczłowieka”, albo - szczególnie w internecie - na podstawie jednostkowych, negatywnych przykładów, wyciągane są wnioski natury ogólnej. „Chciałem pokazać, że te przykłady nie są wcale adekwatne do ogółu. Moi bohaterowie to księża, którzy mocno walczyli o swoje kapłaństwo, a jednocześnie mają talenty, które wykorzystują podczas ewangelizacji i realizacji swego kapłańskiego trudu” - podkreślił Michał Bondyra.
Autor przyznał, że to książka dla wielu osób. Zarówno dla młodych, którzy mają wykrzywiony obraz kapłaństwa, albo boją się pójść za głosem powołania, ale i dla samych księży. „Mogą się oni w tych historiach odnaleźć, powoływać się na nie” - powiedział Bondyra. Wreszcie to książka dla hejterów, którzy „jadą po Kościele”, bo udowadnia, że to co mówią, nie jest zgodne z prawdą. Wreszcie i dla tych, którzy są daleko od Kościoła, którym z Bogiem dziś nie jest po drodze. „Może po przeczytaniu tej książki będą bliżej” - wyraził nadzieję autor.
Jednym z bohaterów jest ks. Jakub Bartczak, kapłan arch. wrocławskiej. Zaskakujący - jak na duchownego - jest język, jakiego używa udzielając kolejnych odpowiedzi. Wspominając swojego tatę ks. Jakub podkreśla, że był on „mega ważny”, a mama „mega kobieca i wrażliwa”. Ministranci z kolei to „fajne ziomki”. Kapłan nie sili się jednak, by dzięki swojemu językowi być po prostu bardziej „cool”. Ks. Jakub, noszący ksywę „Mane”, nawet dziś prowadzi dość hiphopowy styl życia, a slang językowy jest dla niego zupełnie naturalny i nie ma nic wspólnego z przymilaniem się czytelnikowi.
Kapłan, ewidentnie „wyluzowany” przyznaje: „jedyną spinę mam wobec Pana Boga”. A to daje mu taką wolność, że jest dla Niego gotowy zrobić wszystko. Dziś ewangelizuje na bitach, pisząc rapsy o Bogu - hip-hopowe oczywiście. Opowiadając o swojej drodze do kapłaństwa nie ukrywa, że będąc w seminarium zakochał się, a kadzidło w jego rękach to wciąż ryzyko pożaru. Za chwilę jednak dodaje: „Wokół Eucharystii zbudowałem, całą swoją relację z Bogiem”.
Drugą z postaci jest ks. Michał Misiak, kapłan arch. łódzkiej. W młodości oddany klimatom punkowym, nosił dłuższe włosy, czarną czapeczkę z wojskowym orzełkiem i czerwone spodnie z antyfaszystowskimi naszywkami. Bliskie są mu takie wartości jak Bóg, Honor i Ojczyzna. W czasie seminarium poprosił o rok szabatowy, który spędził najpierw u benedyktynów w Biskupowie, a następnie w pustelni karmelitów bosych w Drzewinie. Najtrudniejsza w jego kapłaństwie jest walka duchowa z lenistwem i samotność w tłumie kochanych osób.
Ks. Michał biegał w maratonach, czasem w sutannie, trenował z ministrantami parkour (skoki po murkach), zainicjował Chrześcijańską Akademię Deskorolki czy chrystotekę. Wieczorami, od 20.30 prowadzi spowiedź wokół kościoła parafialnego, nazywaną „Spacerami Uzdrowienia”. Przyznaje, że celibat to dla niego krzyż, ale za chwilę dodaje: „Tę ofiarę składam Panu”.
Trzecim z bohaterów jest o. Ezechiel Lasota Bernardyn, pseudonim „Ezi”. Wspomina, że przygotowując się do posługi ministranta układał w domu ołtarz z dwóch puf, śpiewał prefacje i rozkładał ręce. Na pierwszym miejscu zawsze była jednak piłka nożna. W piątej klasie szkoły podstawowe grał już w ŁKS Łódź. Gdy jednak mecze kolidowały z niedzielną Mszą św. wybierał Eucharystię.
Mówiąc o swojej drodze do kapłaństwa przyznaje: „Za święceniami tęskniłem tak, jak facet tęskni za kobietą, którą mocno kocha”. W sumie czekał na święcenia dodatkowe 4 lata, rok na jego prośbę, dwa dołożyli przełożeni, a potem jeszcze rok na własne życzenie. „Przerwa była mi potrzebna. Dzięki niej jeszcze bardziej szanuję kapłaństwo” - mówi. W tym czasie posługiwał w Warszawie, Piotrkowie, Lublinie i Warcie.
Ewangelizuje przez piłkę, należy do kapłańskiej reprezentacji Polski, z którą jeździ na mistrzostwa. Medali ma sześć, trzy złote, dwa srebrne i jeden brązowy. Swoją piłkarską pasją zaraża także ministrantów, z którymi wygrywa mistrzostwa w piłce nożnej dla liturgicznej służby ołtarza.
O. Ezechiel pytany o relacje z kobietami wyjaśnia: „Trzeba sobie powiedzieć jasno: jako mężczyzna, zakonnik, ksiądz możesz się zakochać, ale mocą wiary musisz z tego świadomie zrezygnować. Z Bogiem góry można przenosić”.
Michał Bondyra, „Ksiądz też człowiek”, Wydawnictwo Święty Wojciech Dom Medialny, Poznań 2016, ss. 175.
rl (KAI) / Warszawa / BP KEP