Czcigodne i Drogie Siostry w Chrystusie Panu!
Nasze dzisiejsze spotkanie w ramach Zebrania Plenarnego Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych (KWPŻZZ) skłania nas do pochylenia się nad istotą życia konsekrowanego, nad tą szczególną relacją z Bogiem, która domaga się poświęcenia Mu życia bez reszty, jako jedynemu Oblubieńcowi i Panu.
Pozwólcie, że przewodniczką w dzisiejszym rozważaniu będzie nam św. Faustyna, która właśnie tu, na Żytniej, rozpoczęła swoją drogę rad ewangelicznych, która doprowadziła ją do świętości. Nasza świątynia, będąca wcześniej kaplicą zakonną, została w ubiegłą niedzielę uroczyście pobłogosławiona i podniesiona do rangi sanktuarium św. Faustyny. Wiele osób pielgrzymuje do tego miejsca pamiętając, że to tu dwudziestoletnia Helena Kowalska rozpoczęła postulat i przeżyła w sumie blisko półtora roku w różnych okresach swojego życia.
Patrząc na życiorys św. Faustyny możemy łatwo dostrzec obecność Boga w jej życiu i dziełach, które jej zlecił. Sam Chrystus wybrał tę pokorną dziewczynę, aby stała się apostołką i sekretarką Bożego Miłosierdzia; wzorem, jak być miłosiernym dla bliźnich i narzędziem do ponownego ukazania Bożego planu miłosierdzia dla świata. Mówił do niej Chrystus: W starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim Miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając do swego miłosiernego Serca (Dz 588). Św. Faustyna przyjęła tę misję mając świadomość swojej małości przed Bogiem, bo zaufała Mu bez reszty i uwierzyła, że została wybrana na narzędzie w Jego ręku. Na myśl przychodzi fragment dzisiejszej Ewangelii: Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a bez miary udziela mu Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne. Św. Faustyna była otwarta na działanie Ducha Świętego i podporządkowała się woli Bożej bezgranicznie, dlatego potrafiła przekazać tak trudne prawdy wiary w sposób dostępny dla każdego człowieka. Uczyniła z miłosierdzia zasadę swojego życia i, poznawszy Boże miłosierdzie, dzieliła się nim z każdym potrzebującym. Modliła się: Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich (Dz. 163). Św. siostra Faustyna wykształciła w sobie chrześcijańską postawę miłosierdzia wobec drugiego człowieka i kierowała się nią na co dzień. Jak wielka była to pomoc dla grzeszników niech świadczą słowa Chrystusa zapisane przez świętą w Dzienniczku właśnie tu, na Żytniej: Córko Moja, ufność i miłość twoja krępują sprawiedliwość Moją i nie mogę karać, bo Mi przeszkadzasz. O, jak wielką ma siłę dusza pełna ufności.
Z jednej strony, s. Faustyna wykorzystywała każdą chwilę, aby ofiarować swój codzienny trud, cierpienie i różne trudności, których niejednokrotnie doświadczała za dusze grzeszników. Z drugiej zaś, Pan Jezus zlecił jej misję rozszerzenia kultu Miłosierdzia Bożego na cały świat. Wiemy ile trudności pokonała ta pokorna zakonnica, zanim został namalowany obraz Jezusa Miłosiernego, wiemy jak trudno było niewykształconej dziewczynie pisać duchowy dziennik czy starać się o powołanie nowego zakonu. W tym wszystkim jednak widziała przede wszystkim wolę Boga i dlatego był z nią Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni, jak poucza nas dzisiaj św. Piotr w pierwszym czytaniu. Nie poddawała się w swoich staraniach, gdyż, podobnie jak apostołowie, wiedziała, że trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi, więc jeśli Bóg przeznaczył jej takie zadania, postanowiła je wypełnić najlepiej jak potrafiła. Swoim życiem dawała świadectwo o Bożym Miłosierdziu, a dzięki jej Dzienniczkowi stało się ono bliższe wielu osobom w różnych zakątkach świata.
Drogie Siostry!
Mając przed oczyma wzór najpierw, Najświętszej Maryi Panny, która w tych dniach zebrania plenarnego, jest dla Was szczególną przewodniczką, jak i wspomnianej, ze względu na to szczególne miejsce, św. siostry Faustyny, przyjrzyjmy się przez chwilę naszemu powołaniu, naszemu życiu. Pytajmy się, czy potrafimy tak zaufać Bogu, aby nie szukać swojej woli, ale realizować to, co On dla nas przeznaczył? Czy potrafimy zdobyć się na ofiarę ze swojego życia dla dobra innych? Czy umiemy zrezygnować z dochodzenia swoich racji, narzekania, choćby małych przyjemności i ofiarować nasze umartwienia za dusze grzeszników? I wreszcie – czy nasze życie jest prawdziwym świadectwem Ewangelii i Bożego miłosierdzia?
Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego wy straciliście, zawiesiwszy na drzewie - mówi św. Piotr do arcykapłanów, którzy zabraniali apostołom nauczać o Jezusie. Co powiedziałby dziś do nas? Czy jesteśmy w gronie słuchających i wypełniających naukę Chrystusa, czy też raczej tych, którzy słuchają z niedowierzaniem? Co, a raczej Kogo, głosimy swoim życiem? Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a bez miary udziela mu Ducha. (…) Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz gniew Boży nad nim wisi – poucza nas dzisiaj Chrystus w Ewangelii.
Tak Drogie Siostry, nam, powołanym do tej szczególnej relacji z Chrystusem, trzeba ustawicznie otwierać się na łaskę Ducha Świętego i świadczyć o Nim na różne sposoby w miejscach, do których nas posyła, bez różnicy czy to będzie sierociniec, dom starców, czy dom biskupów. Każde zgromadzenie ma swój charyzmat i specyfikę, ale każde powierzone nam przez Boga zadanie jest równie ważne i jest okazją do tego, aby wzrastać w świętości i żyć Ewangelią. W każdym miejscu i czasie Chrystus wzywa nas do głoszenia Jego nauki i przemieniania świata na lepsze zgodnie z zawartymi w niej zasadami.
W tym roku Kościół w Polsce, realizując program duszpasterski Idźcie i głoście, zwraca szczególną uwagę na nasze posłannictwo apostolskie. Dla apostołów Chrystus był po stokroć ważniejszy niż ich własne życie, gdyż szczerze i głęboko wierzyli w obietnicę wiecznego życia w chwale. Dlatego też, dopóki żyli, byli wierni nakazowi, który Chrystus skierował do nich ukazując się im po zmartwychwstaniu: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! To był ich program na życie – opowiadać wszystkim co się wydarzyło i sprawić, by jak najwięcej osób uwierzyło w Chrystusa. Nie zważali na zakaz opowiadania o Chrystusie wydany przez arcykapłanów, ani na to, że arcykapłani chcieli ich zabić. Dlatego też w innym miejscu na stawiane im zarzuty i zakaz przepowiadania, odpowiedzieli stanowczo: Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli.
Apostoł, a więc także każdy z nas, głosząc Chrystusa słowem i swoim życiem spotka się ze sprzeciwem. Zawsze znajdą się ludzie, którzy nie tylko nie przyjmą słów Ewangelii, ale także w różny sposób uderzą w tych, którzy je głoszą. Chrystus nie obiecuje łatwego życia tym, którzy Go naśladują i takie naśladowanie proponują innym. Zapowiada raczej, że idąc za Ewangelią, będą musieli stać się znakiem sprzeciwu. Jeżeli On sam cierpiał prześladowanie, to stanie się ono udziałem również jego uczniów: Miejcie się na baczności przed ludźmi! - przestrzega - Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować (Mt 10, 17).
Zapowiedź Jezusa o sprzeciwie ze strony świata spełnia się także w naszych czasach. Kościół nie przestaje być znakiem sprzeciwu również dzisiaj, tak jak jego Założyciel. Nie tylko w czasach dyktatury ateistycznej, ale także i teraz, kiedy panuje - jak to określił papież Benedykt XVI – dyktatura relatywizmu, nauczanie i obecność Kościoła w życiu społecznym budzi sprzeciw wielu środowisk. Można nawet powiedzieć, że w naszych czasach ten opór i sprzeciw narasta; opór i sprzeciw aż da negacji Boga, do ateizmu jako programu.
Apostoł Chrystusa może być zlekceważony, wyśmiany, a niekiedy - jak to pokazują doświadczenia krajów azjatyckich czy afrykańskich - także zabity. Nawet jeśli dziś w naszej polskiej i europejskiej rzeczywistości za bycie świadkiem Zmartwychwstałego nie grozi utrata życia, to jednak przyszły nowe formy izolacji i zepchnięcia na margines tych, którzy głoszą Ewangelię.
Jak łatwo ciągle jeszcze dajemy sobie wmówić, że Kościół „miesza się” do różnych dziedzin życia! Nauczanie Kościoła jest notorycznie kontestowane. Kościół jest oskarżany o przyjmowanie nieprzejednanej postawy. Posądza się go o nierozumienie świata i współczesnych przemian. Ostatnio nawet pojawiły się opinie, że Kościół nie rozumie współczesnej sztuki i nie jest w stanie zaproponować nic atrakcyjnego w tej dziedzinie. Człowiek wierzący za swoją wierność Bogu doświadcza i dzisiaj upokorzeń, jest obrzucany obelgami, wyśmiewany w swoim środowisku, nierozumiany nieraz nawet przez najbliższych. Naraża się na niepopularność i inne przykre konsekwencje głoszenia Ewangelii.
Ten sprzeciw jest jednak dla Kościoła jakimś potwierdzeniem bycia sobą, trwania w prawdzie. Kościół nie zabiega o popularność. Nie rezygnuje z prawdy także wtedy, gdy jest ona wymagająca, trudna. Nie schlebia ludziom, by pozyskać sobie zwolenników, tak jak czynią to partie polityczne czy inne organizacje. Kościół naśladuje swojego Mistrza, który nie rezygnuje z wymagań, nie obniża poprzeczki. Dlatego głosząc Ewangelię, nie powinniśmy się lękać sprzeciwów i niepopularności. Musimy odrzucać wszelkie kompromisy i dwuznaczności, które upodobniłyby nas do tego świata (por. Rz 12, 2). Mamy być w świecie, ale nie ze świata (por. J 15, 19; 17, 16), czerpiąc moc z Chrystusa, który przez swoją śmierć i Zmartwychwstanie zwyciężył świat (por. J 16, 33). Sprzeciw świata nie może nas powstrzymać przed złożeniem ofiary, bo trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi.
Autentyczna wiara domaga się głoszenia. Postawa apostolska jest najlepszym sprawdzianem wiary. Co więcej, wiara umacnia się, gdy ją głosimy. Do takiego głoszenia słowem, a zwłaszcza świadectwem życia, wszyscy jesteśmy zobowiązani. A wtedy, jak powiedział papież Franciszek w homilii na święto św. Marka apostoła: To Pan nas pocieszy, obdarzy nas siłą, by iść dalej, ponieważ działa On wraz z nami, jeśli jesteśmy wierni orędziu ewangelicznemu, jeśli wychodzimy z naszych ograniczeń, aby głosić Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem i głupstwem, i jeśli czynimy to ze stylem pokory, prawdziwej pokory.
Drogie Siostry! Trzeba nam pamiętać, że u kresu życia będziemy sądzeni z miłości, z uczynków miłosierdzia spełnionych dla dobra naszych braci, szczególnie tych najmniejszych (por. Mt 25, 31-45), ale także z odwagi i wierności, z jaką dawaliśmy świadectwo Chrystusowi. Chrystus zapewnia nas, że przyzna się przed Ojcem Niebieskim do wszystkich, którzy nie wahają się wyznać Go przed ludźmi (por. Mt 10, 32-33), nawet za cenę największych ofiar. Chrystus przestrzega także przed zaparciem się wiary i rezygnacją z dawania o Nim świadectwa wobec innych.
Niech więc to dzisiejsze spotkanie będzie dla nas ponownym wezwaniem i zachętą do dawania świadectwa o Chrystusie w naszym codziennym życiu. Przez udział w tej Eucharystii umocnijmy nasze siły na stawianie czoła różnym przeciwnościom. Nie lękajmy się otworzyć drzwi naszych serc Chrystusowi, a przyjąwszy Go, zanieśmy światu nawet za cenę cierpienia, prześladowania czy odrzucenia przez innych. Amen.