- Proces wychowania to dialog, który kształtuje zarówno wychowawcę jak i wychowanka – podkreśla bp Marek Solarczyk, który od 25 lat jest katechetą w jednej z warszawskich szkół. Mówiąc w rozmowie z Biurem Prasowym KEP o swoich uczniach, zauważa, jak wiele darów mają w sobie i jak wiele od nich się uczy.
Publikujemy pełną treść rozmowy:
Można powiedzieć, że Ksiądz Biskup od wielu lat jest wychowawcą młodzieży, ponieważ oprócz tego, że jest Ksiądz Biskup z ramienia Konferencji Episkopatu Polski przewodniczącym Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży, to od lat uczy Ksiądz Biskup w szkole.
- Potwierdzam. Jestem od 25 lat nauczycielem religii. Rozpocząłem właśnie 26 rok. Mówiąc natomiast o szkole, w której wciąż uczę czyli Liceum im. Króla Władysława IV na Pradze, to właśnie rozpoczynam tam 25 rok pracy.
- Mimo że został Ksiądz Biskupem dalej uczy Ksiądz Biskup religii. Dlaczego?
- Tych przyczyn było bardzo wiele. Po pierwsze była taka możliwość - i organizacyjna, i czasowa. Kiedy przestałem być wikariuszem w katedrze warszawsko-praskiej, a zostałem wicerektorem w seminarium duchownym, odszedłem z parafii i formalnie powinienem odejść ze szkoły. Jednak chciałem doprowadzić do matury klasy, które wcześniej uczyłem. Potem, gdy zostałem proboszczem w katedrze, a więc w mojej dawnej parafii, tym bardziej miałem możliwość uczenia w szkole. Kiedy zaś zostałem biskupem, sytuacja się powtórzyła: znowu miałem klasę maturalną oraz drugą klasę gimnazjalną, których nie zostawiłem. Od tamtego czasu - uczę nadal. Co prawda w wymiarze dwóch godzin tygodniowo, ale jestem.
- Co daje Księdzu Biskupowi praca w szkole?
Młodzież jest niesamowita. Jest to więc dla mnie cudowne doświadczenie pracy z młodym człowiekiem. Obecnie mam drugą klasę gimnazjalną. Uczę ich drugi rok. Fantastyczni ludzie, tyle darów w sobie niosą. I to jest piękne, móc to obserwować, kiedy im się towarzyszy. Ogromną wartością jest dla mnie również społeczność nauczycielska. Bardzo ważne w mojej posłudze biskupiej jest doświadczenie takiego zwyczajnego przebywania w szkole.
- Jakie znaczenie ma – według Księdza Biskupa - obecność księdza w szkole, jego uczestniczenie w procesie wychowania?
- Kiedy ktoś mi zadaje pytanie o sens obecności księdza w szkole - przede wszystkim księdza, bo to, że jestem biskupem nic nie zmienia, a wręcz dodatkowo tylko to podkreśla - to odpowiadam, że najważniejsze jest po prostu być. Jestem prawie ćwierć wieku w jednym środowisku i znam wielu wychowanków, również wiele lat po skończeniu przez nich szkoły. Z tej perspektywy widzę, że często nawet jeśli po przekazaniu pewnych treści od razu nie widziało się reakcji, to one zostały przyjęte i na pewnym etapie życia również wykorzystane.
Podkreślam jednak, że przekazywanie treści jest w zasadzie tylko pewną okazją do tego, by towarzyszyć młodemu człowiekowi na drodze jego życia, w czasie, który przeżywa. To jest niezwykła tajemnica i dar, bo tak naprawdę to młody człowiek ustala reguły tego, w jaki sposób ma się to towarzyszenie zrealizować.
- Jakie to reguły?
Zostały one doskonale przedstawione w liście pasterskim Episkopatu na Tydzień Wychowania. Akcentuje on, by uszanować godność człowieka, który jest podmiotem i jako podmiot uczestniczy w procesie wychowania. Podkreśla też, by zobaczyć wartość zaufania. Naprawdę potrzeba wiele czasu i wspólnych doświadczeń, wspólnej drogi, żeby to zaufanie zdobyć. Jest tam także mowa o tym, by uszanować wolność, ale jednocześnie uczyć tej wolności, żeby ostatecznie pomagać w uświęcaniu.
- Pamięta Ksiądz Biskup jakieś konkretne sytuacje, w których miał Ksiądz Biskup okazję towarzyszyć młodemu człowiekowi w trudnych chwilach, może kryzysach?
Wśród moich uczniów było i jest wielu związanych ze społecznością Kościoła, zaangażowanych w różne grupy, wspólnoty, ale miałem też wielu uczniów, którzy przychodzili na lekcje jako osoby nieochrzczone. I potem, w klasie maturalnej lub już jako studenci, przychodzili z prośbą, by ich przygotować do sakramentu chrztu. I oczywiście przygotowywałem, również miałem wielką radość udzielać tego sakramentu. Były też takie sytuacje, jak ta, gdy przychodzi uczennica, która w pewnym momencie swojego i mojego życia mówi, że chce porozmawiać. A kiedy stajemy w sytuacji ciszy wobec innych, ona mówi: Ja tak naprawdę nie wiem czy wierzę. Osoba, która na pierwszy rzut oka, z perspektywy kilku lat znajomości, tak naprawdę nie powinna przeżywać takich trudności. Oczywiście wielki szacunek, że potrafiła mi zaufać. Mogę zaświadczyć, że przez to wszystko staraliśmy się przejść razem i wszystko skończyło się bardzo pięknie i dobrze. Był to po prostu moment jej pewnej wątpliwości, kryzysu. I to jest właśnie całe bogactwo wpisane w wychowanie, które bynajmniej nie kończy się na poziomie zdanej matury, czy ukończonej szkoły. Jestem z wieloma moimi wychowankami w kontakcie przez kolejne lata, również po ukończeniu szkoły. Ja jestem im potrzebny i oni są niesamowicie mi potrzebni. Oni tyle mnie nauczyli wiele rzeczy i uczą każdego dnia, i to kim staram się być i na co zwracać uwagę, i w jaki sposób podchodzić do ludzi, których spotykam, to jest tak naprawdę zasługa moich wychowanków, a właściwie na tym etapie moich wychowawców.
- Czy Ksiądz Biskup jako nauczyciel religii wykorzystuje nowoczesne środki przekazu?
- Właściwie w obecnej sytuacji nie sposób tego nie robić. Wszystko, co daje obecna technika – a więc prezentacje multimedialne, środki audiowizualne – powinno się wykorzystywać i ja również staram się to robić. Oczywiście to nie zastępuje tego co najważniejsze. To tylko pewna prowokacja i okazja do tego, by przekazać treść, która wymaga potem ugruntowania. Zaświadczam też, że kiedy proponuję moim uczniom, by to oni w ramach jakiegoś sprawdzenia czy opanowania danego materiału przygotowali swoje prace, to ich prezentacje na różne tematy, mówiąc ich językiem - po prostu „powalają”. Przyjmuję je z wielkim podziwem - co do formy i co do treści również. Często też komunikujemy się z moimi uczniami drogą mailową.
- Jak ocenia Ksiądz Biskup lekcje religie w polskiej szkole?
- Ja nie jestem obiektywny w tej kwestii, ponieważ jestem, co do tych lekcji entuzjastą. Takie lekcje mogą inspirować. Jestem fanem tego, żeby lekcje religii realizowały się w jak najlepszej formie i w jak najlepszy sposób. Oczywiście ważna jest osoba, która uczy, jej przygotowanie, ważna jest forma.
Obecnie uczę tylko w jednej szkole. Ale jako absolwent technikum samochodowego mam kontakt z moją szkołą średnią i kiedyś byłem na jednej z lekcji z silników samochodowych. Wtedy na przykładzie silnika spalinowego czterosuwowego omówiłem Mszę Świętą. I to naprawdę zainteresowało młodzież. Puenta była taka: Uczcie się silników, bo Mszy Świętej nie zrozumiecie. Dlaczego podaję ten przykład?
Myślę, że to jest takie ciągłe przypomnienie dla mnie, żeby nie zapomnieć, kogo mam przed sobą, z kim rozmawiam, do kogo mówię. Żeby wydobyć coś, co Chrystus wydobywał w przypowieściach, pewne obrazy, skojarzenia, które są dla danego człowieka oczywiste i bliskie, bo nie zawsze pojęcia teologiczne na dzień dobry młody człowiek w pełni rozumie.
- Bardzo dziękuję za rozmowę.
- Bardzo proszę. Niech Pan Bóg błogosławi wszystkim uczniom i nauczycielom. Szczęść Boże!
BPKEP
Zdjęcie ilustracyjne: facebook.com/bpmsolarczyk