Kard. Sarah podczas Ogólnopolskiego Forum Duszpasterskiego: musimy odbudować nasze życie na Słowie Bożym

- Dzisiejszy świat cierpi, ponieważ nie docenia ogromnego skarbu, jaki stanowi nasza wiara, a jeszcze mniej uznaje zbawczą potęgę Słowa. Musimy odbudować nasze życie na Słowie Bożym – mówił kard. Robert Sarah 23 września w Poznaniu, w homilii podczas Mszy św. rozpoczynającej Ogólnopolskie Forum Duszpasterskie pt. Jesteśmy napełnieni Duchem Świętym (por. Dz 2,4).  Prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów uczestniczył w nim na zaproszenie metropolity poznańskiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego.

Publikujemy treść homilii:

Robert Kard. Sarah, Prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Homilia podczas Mszy św. z formularza za Kościół Powszechny, Poznań, 23 września 2017

Czytania: 1 Tm 6, 13-16; Ps 99; Łk 8, 4-15

Ekscelencje Księża Biskupi, Czcigodni Kapłani, Drodzy Bracia i Siostry,

cieszę się bardzo, że mogę być dzisiaj pośród was i przewodniczyć tej celebracji eucharystycznej, podczas której w sposób szczególny modlimy się za Kościół powszechny i za Kościół w Polsce. Przyszło nam żyć w czasach niezwykłych, kiedy to Kościół musi stawiać czoła wielkim wyzwaniom, wynikającym z faktu, że dzisiejsze społeczeństwo przeżywa  ogromny kryzys, obejmujący wiele poziomów i wcale nie ograniczający się do kwestii  ekonomicznych. Kryzys przeżywa przede wszystkim sam człowiek tracąc, jak się wydaje, poczucie egzystencjalnego kierunku, co jest efektem odejścia od Boga. Opuszczając Boga, współczesny człowiek stracił właściwą wizję antropologiczną. Bez Boga nie wie już, kim właściwie jest i dokąd zmierza. Jest całkowicie zagubiony i zanurzony w materializmie. W naszej, zdominowanej przez pogoń za bogactwem i rozwój technologiczny epoce, człowiek uważa, że może być samowystarczalny i że potrafi żyć bez Boga. Zapomina się, że zapomniawszy o Bogu człowiek nie ustoi, lecz w sposób nieunikniony wpada w otchłań życia bez sensu, bez reguł moralnych, w wyniku czego dopuszcza się całego tego zła, którego jesteśmy świadkami. Jeśli chcemy żyć pełnią życia, musimy zakorzenić się w Panu, umacniani Jego Słowem. Słowo Boże jest faktycznie prawdziwym światłem dla ludzkiej egzystencji. Jeśli umieścimy Boże Słowo w centrum naszego życia, rozkwitniemy z ludzkiego i z duchowego punktu widzenia. Dzisiejszy świat cierpi, ponieważ nie docenia ogromnego skarbu, jaki stanowi nasza wiara, a jeszcze mniej uznaje zbawczą potęgę Słowa. Musimy odbudować nasze życie na Słowie Bożym. Niech pomoże nam w tym usłyszany przed chwilą fragment Ewangelii wg św. Łukasza, który przedstawia nam piękną przypowieść o siewcy, ukazującą niezmierzony potencjał Słowa Bożego. Dzisiejsza przypowieść uczy w  jaki sposób słuchać Ewangelii. Pierwszy wyróżniający się w niej element nie dotyczy jednak słuchacza, ale siewcy, bardzo hojnego w rozsiewaniu ziarna, czyli Słowa. Rozrzuca je wszędzie, nawet na drogę, między kamienie, mając nadzieję, że znajdzie jakiś skrawek ziemi, na którym nasienie zakiełkuje i wzrośnie. Dla Jezusa, prawdziwego Siewcy, nie ma takiego miejsca, które by było nieodpowiednie dla przyjęcia Ewangelii. Gleba, na którą w Ewangelii pada rzucone ziarno to życie każdego mężczyzny i każdej kobiety, niezależnie od kultury, pochodzenia etnicznego, kontynentu czy rasy. Zauważmy przy tym, że przypowieść nie ma na celu szufladkowania ludzi, tak jakby jedni z nich stanowili dobre i żyzne podłoże, a inni teren nieurodzajny. W rzeczywistości każdy z nas ma w sobie glebę każdego rodzaju: czasami jesteśmy kamieniści, czasem pełni cierni, kiedy indziej pozwalamy się przytłaczać sprawami tego świata, zdarza się też, że stanowimy dobrą glebę. Dzisiejsza przypowieść jest więc gorącym zaproszeniem do otwarcia naszego serca na przyjęcie Słowa Bożego i do wytrwałej troski o jego wzrost. Pan naprawdę wychodzi codziennie wcześnie rano, każdego dnia naszego życia, aby zasiewać Ewangelię w naszych sercach. I poprosi nas, abyśmy Mu towarzyszyli, aby czynić to razem z Nim, aby ziarno Jego Słowa zostało powszechnie przyjęte i przyniosło obfity plon. Wyrażony w ten sposób sens przypowieści jest jasny: jesteśmy powołani, aby wsłuchiwać się w Ewangelię i stosować ją w naszym życiu. Jezus przedstawia nam Słowo Boże jako ziarno, które zostało zasiane na polu naszego serca. To nasienie musi kiełkować, wzrastać i przynosić plon. Przez przypowieść o siewcy, Jezus czyni swoją naukę konkretną i żywą: tłumaczy nam, że siewca wyszedł, aby siać i rzuca ziarno pełnymi garściami, szeroko. Nie zwraca uwagi na jaką glebę ziarno pada, nie zniechęca się tym, że wiele nasion zostanie utraconych, wydziobanych przez ptaki lub spalonych słońcem. Jedynie ziarna, które padają na dobrą ziemię przyniosą obfity plon. Nawet jeśli Jezus tego nie mówi wyraźnie, sam siebie porównuje do siewcy. Ten sposób rzucania ziarna, tak szczodry i szeroki, jest dla Niego typowy. Siewcy nie należy więc postrzegać jako kogoś wyliczonego, skupionego na zysku, ponieważ nie jest ani skąpy, ani małostkowy. Z pewnością też nie żałuje swojej hojności. Z ufnością, którą można by po ludzku ocenić jako naiwną i nierozsądną, rozrzuca swoje ziarno wzdłuż drogi, na skalistym gruncie, pośród cierni i na dobrej ziemi. Każdy teren jest dla Niego niezwykle ważny, a więc musi być traktowany z taką samą troską i szczodrością, jak inne. W rzeczy samej, nie ma żadnego zakątka na tej ziemi, której On nie uważa za godny uwagi. Nie wyklucza żadnego mężczyzny, żadnej kobiety, nikogo, żadnej ludzkiej rzeczywistości, choćby skażonej złem. Teren zasiewu to cały świat, a więc także nasz niewielki kawałeczek świata, którym jesteśmy i który każdy z nas nosi w sobie. Jezus nie chce dzielić ludzi na dwie kategorie: z jednej strony tych dobrych, żyzny grunt, a z drugiej strony tych, których symbolizuje teren nieurodzajny. Każdy z nas nosi w sobie różne typy podłoża wymienione w ewangelicznej przypowieści. To Bóg Ojciec ocenia i określa kto jest terenem kamienistym, tym pełnym cierni lub dobrej ziemi. Niewielkie więc znaczenie ma fakt, że gleba jest kamienista lub pełna cierni, jej zadaniem jest nieustanne przyjmowanie zasiewu, czyli Bożego Słowa.

Słowo Boże to cudowny dar, ofiarowany wszystkim bez jakichkolwiek podziałów, dokładnie tak, jak deszcz, który opada na pola dobre i złe. I chociaż deszcz przychodzi z zewnątrz, to wchodzi  głęboko w zaorane pole, tak aby zmieszać się i stać jednością z glebą. My również, dokładnie tak jak pole uprawne, jesteśmy wezwani do przyjęcia ziarna Słowa Bożego, pozwalając mu wejść głęboko do naszego wnętrza i umożliwiając wzrost, nie dając się uwieść pokusom tego świata. Powinniśmy przyjąć Słowo Boże  sercem hojnym, dobrym, wytrwałym i odważnym. Bycie chrześcijaninem wymaga siły, odwagi i bohaterstwa, zwłaszcza gdy pojawiają się trudności, „cierpienie i prześladowania ze względu na Słowo”. Musimy więc przyjąć Słowo Boże z miłością, całkowitym oddaniem, z gorącym pragnieniem bycia przez nie przemienionymi i ożywionymi.

Nasze ręce są bez wątpienia przyzwyczajone do dotykania rzeczy cennych, takich które uważamy za bardzo wartościowe. Może więc pojawić się pokusa wzgardzenia małym ziarnem Słowa Bożego, które rozrzucamy pełnymi garściami. Często przywiązujemy większą wagę do naszych tradycji, idei i przekonań, a nie do pozornie słabych, mało znaczących wskazań Ewangelii. A jednak, tak jak w małym ziarnie skoncentrowane jest całe życie i siła przyszłej rośliny, tak też w Słowie Bożym kryje się energia, która tworzy przyszłość naszą i całego świata. Konieczne więc jest, abyśmy nie odrzucali Bożego daru (Gal 2,21), nie sprzeciwiali się Słowu Bożemu. Musimy pozwolić mu dokonywać w nas dzieła nawrócenia i odrodzenia. Dzięki Słowu Bożemu człowiek rozkwita i staje się świadkiem prawdy dla całego świata. Prośmy Pana za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny, aby cały Kościół mógł stawać się coraz skuteczniejszym narzędziem rozpowszechniania Słowa Bożego, które przekształca i odradza świat. Dziękuję za uwagę i niech Bóg Wam zawsze błogosławił.  Amen!

tłum. ks. dr Jan Słowiński

Tekst homilii za: www.archpoznan.pl

Zdjęcie ilustracyjne: W.Wylegalski/archpoznan.pl

 

« 1 »