Zdrowa demokracja zakłada zgodność porządku prawnego z prawem moralnym; Pluralizm poglądów nie jest zdolny sam z siebie wygenerować żadnych pozytywnych wartości zdolnych do zespolenia jednostek i uczynienia z nich społeczeństwa – podkreśla przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, metropolita poznański abp Stanisław Gądecki w homilii wygłoszonej w dniu Święta Niepodległości.
Abp Gądecki zwrócił się z prośbą o modlitwę w intencji Polski i jej przyszłości. Przewodniczący Episkopatu poruszył zagadnienie demokracji we współczesnym świecie. Jak wskazał, w systemie demokratycznym nikt nie może ogłosić się władcą, tylko ludzie mogą wybrać sobie rządzących i tylko oni mogą ich odwołać.
„Z pojęcia człowieka jako bytu słabego i skłonnego do zła, a jednak zdolnego do dobra, wywodzi się fundamentalna reguła wszelkich rządów demokratycznych i konstytucyjnych, a mianowicie podział władzy, który znajduje prawidłowe zastosowanie w zwyczajowej podstawowej regule trójpodziału władz konstytucyjnych” - zaznaczył metropolita poznański.
Przewodniczący Episkopatu przypomniał, że wywodzący się od przemyśleń Monteskiusza podział władzy na: prawodawczą, sądowniczą i wykonawczą, który odzwierciedla „realistyczną wizję społecznej natury człowieka, która wymaga odpowiedniego prawodawstwa dla ochrony wolności wszystkich”. „Dlatego jest wskazane, by każda władza była równoważona przez inne władze i inne zakresy kompetencji, które by ją utrzymywały we właściwych granicach” - powiedział abp Gądecki, cytując encyklikę Centesimus annus.
Publikujemy pełen tekst homilii:
„Wiem, że nie ucisk i chciwe podboje, Lecz wolność ludów szła pod Twoim znakiem, Że nie ma dziejów piękniejszych niż Twoje I większej chluby niźli być Polakiem” (Jan Lechoń, Hymn Polaków na obczyźnie).
Te słowa poety, Jana Lechonia, cisną się na myśl, gdy obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości przypadające w 99.tą rocznicę odzyskania przez Polaków niepodległości. To właśnie 99 lat temu - w listopadzie 1918 roku - po 123 latach nieobecności na mapach politycznych Europy pojawiła się Polska. A stało się to dzięki wytrwałości i ofiarności aktywnej części polskiego społeczeństwa, które w okresie niewoli przekazywało nowym generacjom Polaków przywiązanie do języka, kultury narodowej i wiary. Stało się to wszystko nie bez pomocy Bożej Opatrzności.
W pierwszej fazie niepodległa Polska była niewielka, bo ograniczona do małego Królestwa Polskiego. Dopiero później – dzięki Powstaniu Wielkopolskiemu oraz Powstaniom śląskim - Polacy wywalczyli kształt granicy zachodniej. Ostateczny zaś - po wojnie z bolszewikami - kształt granicy wschodniej nadał dopiero pokój ryski z 1921 roku. Formalnie zaś, ustanowienie II Rzeczypospolitej dokonało się dopiero na konferencji wersalskiejdnia 29 czerwca 1919 roku, która to konferencja kończyła I wojnę światową i ustanawiała powojenny kształt granic i nowy polityczny ład Europy.
W tych właśnie latach rozpoczął się w Polsce mozolny proces budowania podstaw demokracji, istna droga przez mękę. Ten proces – przerwany przez II wojnę światową oraz okres komunistyczny – po roku 1989 został podjęty na nowo. A dzisiaj – podczas tego szczególnego święta – warto się zastanowić przez chwilę nad siedmioma podstawowymi zasadami, jakimi winna kierować się zdrowa demokracja, od której przecież zależy nasza przyszłość, przyszłość naszej Ojczyzny.
W demokracji więc podmiotem władzy politycznej jest naród, w swoim całokształcie postrzegany jako posiadacz suwerenności. Naród, który - w różnych formach - przekazuje rozporządzanie swoją suwerennością osobom, które w sposób wolny wybiera na swoich przedstawicieli. A jednocześnie zachowuje możliwość rozliczania rządzących przez kontrolowanie ich działań, a także przez możliwość zastępowania ich innymi, gdyby nie wywiązywali się oni w sposób zadowalający ze swoich zadań. Chociaż jest to prawo obowiązujące w każdym państwie i ustroju politycznym, to jednak system demokracji - dzięki swoim procedurom kontroli - daje najlepsze możliwości i gwarancje jego egzekwowania. Samo przyzwolenie społeczne nie zawsze jest wystarczające, aby sposób sprawowania władzy politycznej można było uznać za właściwy (por. KNSK, 395).
Demokracja oznacza więc taki system, w którym odrzuca się władzę skupioną w jednej osobie. Władza tu nie jest czyjaś. W demokracji nikt nie może ogłosić się władcą, tylko ludzie – demos, mogą wybrać sobie rządzących i tylko oni mogą ich odwołać. Jest to jakby aksjomat, norma, reguła, zasada demokracji. Przyjmując tę zasadę Sartori mówi: „demokracja to system, w którym nikt nie może sam siebie wybierać, nikt nie może powierzać sobie władzy rządzącej i - tym samym - nikt nie może przywłaszczyć sobie bezwarunkowej i nieograniczonej władzy”.
„Kościół docenia demokrację - czytamy w encyklice Centesimus annus - jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także – kiedy należy to uczynić – zastępowania ich w sposób pokojowy innymi. Nie może zaś demokracja sprzyjać powstawaniu wąskich grup kierowniczych, które dla własnych partykularnych korzyści albo dla celów ideologicznych przywłaszczają sobie władzę w państwie. Autentyczna demokracja możliwa jest tylko w Państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej. Wymaga ona spełnienia koniecznych warunków, jakich wymaga promocja zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu prawdziwych ideałów, jak i ‘podmiotowości’ społeczeństwa, przez tworzenie struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności” (Centesimus annus, 46). Tej akceptacji demokracji - jako najodpowiedniejszemu obecnie sposobowi rządzenia - nie towarzyszy jednak ze strony Kościoła bezkrytyczna afirmacja wszystkiego, co niosą ze sobą współczesne demokracje.
Wywodzący się od przemyśleń Monteskiusza podział władzy - na prawodawczą, sądowniczą i wykonawczą - odzwierciedla realistyczną wizję społecznej natury człowieka, która wymaga odpowiedniego prawodawstwa dla ochrony wolności wszystkich. Dlatego jest wskazane, by każda władza była równoważona przez inne władze i inne zakresy kompetencji, które by ją utrzymywały we właściwych granicach (Centesimu annus, 44). Według katolickiej nauki społecznej, organizacja społeczeństwa winna być zatem oparta na równowadze władz, czyli na braku dominacji jednej władzy nad drugą. Władze te winny być niezależne wobec siebie, winny się dopełniać, hamować i kontrolować. „Jest wskazane, by każda władza była równoważona przez inne władze i inne zakresy kompetencji, które by ją utrzymywały we właściwych granicach. Na tym właśnie polega zasada ‘państwa praworządnego’, w którym najwyższą władzę ma prawo, a nie samowola ludzi” (KNSK, 408).
„Obowiązek odpowiadania przez rządzących na potrzeby rządzonych nie oznacza wcale, że reprezentanci wyborców są jedynie biernymi wykonawcami ich żądań. Kontrola ze strony obywateli nie wyklucza bowiem niezbędnej wolności, jaką powinny cieszyć się wybrane przez nich osoby w wypełnianiu powierzonego im mandatu, jeśli chodzi o dążenie do realizacji wyznaczonych celów. Cele te nie zależą jedynie od partykularnych interesów, lecz w dużo większej mierze od funkcji syntezy i mediacji w obliczu dobra wspólnego, które stanowi jeden z podstawowych i niezbywalnych celów władzy politycznej” (KNSK, 409).
Administracja publiczna, jako narzędzie państwa, na jakimkolwiek poziomie – krajowym, regionalnym, gminnym – ma na celu służenie obywatelom: „Państwo służy obywatelom jako zarządca majątku narodowego, który winno wykorzystywać dla wspólnego pożytku”. W sprzeczności z tą perspektywą stoi nadmierna biurokracja, która występuje wówczas, gdy „instytucje, rozwijając swoją skomplikowaną strukturę organizacyjną, wysuwają roszczenia do opanowania wszystkich dostępnych dziedzin życia, co doprowadza do tego, że same padają ofiarą bezosobowego funkcjonalizmu, przerostu biurokracji, niesprawiedliwych, prywatnych interesów, łatwej i ogarniającej całą instytucję bezczynności”. Roli osób pracujących w administracji publicznej nie powinno się postrzegać bezosobowo i biurokratycznie; należy ją raczej widzieć jako troskliwą pomoc udzielaną obywatelom w duchu służby” (KNSK, 412).
Cechą charakterystyczną społeczeństwa demokratycznego jest funkcjonowanie obok siebie różnych światopoglądów, religii, sposobów na samorealizację jednostek, poglądów politycznych, systemów wartości itd. Współczesna przestrzeń społeczna naznaczona jest pluralizmem stale powiększającym zakres swego oddziaływania i obejmującym coraz to nowe obszary ludzkiej obecności. Nie dziwi więc to, że głównym problemem, przed jakim stają rządy jest kwestia utrzymania porządku i pokojowego współżycia obywateli. A że nie jest to łatwe, widać przyglądając się konfliktom społecznym, które coraz częściej zdarzają się nawet w krajach o bardzo bogatych tradycjach demokratycznych.
Trzeba jednak zauważyć, że sam pluralizm poglądów nie jest zdolny sam z siebie wygenerować żadnych pozytywnych wartości zdolnych do zespolenia jednostek i uczynienia z nich społeczeństwa. Chociaż umożliwia on - do pewnego stopnia - pokojowe współżycie wewnątrz państwa, to jednak przyczynia się także do zaniku wartości wspólnych, które w atmosferze powszechnego pluralizmu karłowacieją i stają się poglądem lub stanowiskiem jakiegoś człowieka czy grupy ludzi bez możliwości uczynienia ich wartościami powszechnymi. Rozluźnia to więzy łączące ludzi i budujące wspólnotę. A przecież człowiek nie jest „samotną wyspą”. Aby w pełni zrealizować siebie, pluralizm poglądów potrzebuje drugiego człowieka, a więc potrzebuje także tych wartości, które zbliżają ludzi i ich łączą. Potrzebuje wartości, które o tyle są wartościami prawdziwymi, o ile stanowią pomost wiodący do drugiego człowieka. Pluralizm taką wartością nie jest, choć oczywiście, nie jest on całkowicie pozbawiony społecznego znaczenia.
Stąd prawdziwa demokracja domaga się „przyjęcia z przekonaniem wartości inspirujących procedury demokratyczne: godności każdej osoby ludzkiej, poszanowania praw człowieka, uznania dobra wspólnego za cel i kryterium porządkujące życie polityczne. Jeśli nie ma generalnej jednomyślności co do tych wartości, zatraca się znaczenie demokracji, a jej stabilność staje pod znakiem zapytania.
Jeśli pozbawi się demokrację aksjologicznych fundamentów, sama z siebie nie jest w stanie zagwarantować rządów prawa ani szeroko rozumianej wolności. Jeśli pozbawi się demokrację aksjologicznych fundamentów, istnieje niebezpieczeństwo, że - zgodnie z procedurami demokratycznymi - państwo cieszące się wolnością z czasem przyjmie charakter totalitarny, w którym całkowitą władzę sprawować będzie wąska grupa wybranych przez naród oligarchów
Pośród tych wartości inspirujących procedury demokratyczne na pierwszym miejscu znajduje się poszanowanie godność osoby ludzkiej. Poszanowanie to oznacza, że osoba zawsze winna być celem, nigdy środkiem do celu. Demokratyczne rządy opierają się przede wszystkim na osobie ludzkiej, na jej otwarciu się na drugiego, na jej rzeczywistej transcendencji wobec społeczności politycznej. To znaczy, że osoba - choć zawsze włączona we wspólnotę - nie jest nigdy tylko częścią grup społecznych, z których nie mogłaby się wydobyć albo w których by „się roztapiała”.
„Cała działalność polityczna wewnątrzpaństwowa czy międzynarodowa – uczył Jan Paweł II w ONZ - w ostatecznej swej analizie jest ‘z człowieka’, ‘przez człowieka’ i ‘dla człowieka’. Jeśli działalność ta odrywa się od tej fundamentalnej celowości, jeśli staje się poniekąd celem samym w sobie, traci także właściwą sobie rację bytu. Co więcej, może stać się nawet źródłem swoistej alienacji. Może stać się obca człowiekowi, może popaść w antynomię z samym człowieczeństwem” (Jan Paweł II, Przemówienie na forum ONZ – 3.10.1979).
Prawa człowieka są powszechne nie dlatego, że są zaakceptowane i uznane przez większość parlamentarną albo przez opinię publiczną, ale dlatego, że opierają się na naturze istoty ludzkiej, która nie zmienia się wraz z uwarunkowaniami społecznymi czy historycznymi. „Prawa te mają swój fundament w prawie naturalnym, zapisanym w sercu człowieka i obecnym w różnych kulturach i cywilizacjach. Oderwanie praw człowieka od tego kontekstu oznaczałoby zawężenie ich zasięgu i ustępstwo wobec koncepcji relatywistycznej, według której znaczenie i interpretacja praw mogłyby ulegać zmianie, a ich uniwersalność można by negować w imię różnych koncepcji kulturowych, politycznych czy nawet religijnych” (Benedykt XVI, przemówienie do Zgromadzenia Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku – 18.04.2008).
Tymczasem nie można przeceniać demokracji, czyniąc z niej namiastkę moralności lub „cudowny środek” na niemoralność. Demokracja jest zasadniczo „porządkiem” i jako taka jest środkiem do celu, a nie celem. Charakter „moralny” demokracji nie ujawnia się samoczynnie, ale zależy od jej zgodności z prawem moralnym, któremu musi być podporządkowana podobnie jak każda inna działalność ludzka. Zależy ona od moralności celów, do których zmierza, i środków, jakimi się posługuje. Wartość demokracji rodzi się albo zanika wraz z wartościami, które ona wyraża i popiera.
Podstawą tych wartości nie mogą być tymczasowe i zmienne „większości” opinii publicznej, ale wyłącznie uznanie obiektywnego prawa moralnego, które jako „prawo naturalne”, wpisane w serce człowieka, jest normatywnym punktem odniesienia także dla prawa cywilnego. Gdyby - na skutek tragicznego zagłuszenia sumienia zbiorowego -sceptycyzm podał w wątpliwość fundamentalne zasady prawa moralnego, zachwiałoby to samymi podstawami ładu demokratycznego, tak że stałby się on jedynie mechanizmem empirycznej regulacji różnych i przeciwstawnych dążeń.
Mógłby ktoś pomyśleć, że również taka ułomna funkcja demokracji, z braku czegoś lepszego, ma swoją wartość, jako że służy pokojowi społecznemu. Nawet uznając pewien element prawdy w takiej ocenie, trudno nie zauważyć, iż bez zakorzenienia w obiektywnej moralności nawet demokracja nie może zapewnić trwałego pokoju, tym bardziej, że pokój, jeśli jego miarą nie są wartości takie jak godność każdego człowieka i solidarność wszystkich ludzi, nierzadko okazuje się pozorny. W systemach władzy opartych na zasadzie uczestnictwa regulowanie interesów odbywa się często na korzyść silniejszych, gdy potrafią oni skuteczniej sterować nie tylko mechanizmami władzy, ale także procesem kształtowania się zgodnej opinii. W takiej sytuacji demokracja łatwo staje się pustym słowem” (por. Evangelium vitae, 69-70).
Co innego laicyzm, który - podważając polityczne i kulturowe znaczenie wiary - usiłuje zdyskredytować wszelkie formy zaangażowania społecznego i politycznego chrześcijan, dlatego że utożsamiają się oni z prawdami głoszonymi przez Kościół i są posłuszni moralnemu obowiązkowi postępowania w zgodzie z własnym sumieniem. W laicyzmie dochodzi też do radykalnego zanegowania samej etyki naturalnej. „Taka logika bowiem nie tylko próbuje odmówić wierze chrześcijańskiej wszelkiego wpływu na politykę i kulturę, ale wręcz zaprzeczyć samej możliwości istnienia etyki naturalnej. Ta droga doprowadziłaby do anarchii moralnej, która nie miałaby nic wspólnego z żadną formą uprawnionego pluralizmu. Ucisk słabszych przez silniejszych byłby oczywistym skutkiem takiego sposobu myślenia. Zepchnięcie chrześcijaństwa na margines nie mogłoby też być korzystne dla przyszłości społeczeństwa i nie sprzyjałoby zgodzie między narodami, ale przeciwnie — zagrażałoby najgłębszym fundamentom duchowym i kulturowym cywilizacji” (Kongregacja Nauki Wiary. Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, 5).
ZAKOŃCZENIE
Tak więc – w Narodowe Święto Niepodległości - dziękujmy najpierw Panu Bogu i ludziom za odzyskaną po latach zaborów wolność naszej Ojczyzny. Prosimy Boga o dar zbawienie dla żołnierzy, którzy w tamtym pokoleniu walczyli o te niepodległość. O miłosierdzie Boże dla dyplomatów, dzięki których zabiegom uznano w końcu nasze prawo do wolności. Modlimy się za władze odrodzonej Rzeczpospolitej, tworzące z wielkim mozołem zręby polskiej państwowości. Modlimy się za zwykłych obywateli, którzy - nie zważając na własne sprawy - przez całe międzywojenne dwudziestolecie ofiarnie budowali nasz wspólny Dom.
Prosimy jednocześnie o pokój i pomyślność dla naszej Ojczyzny. Boże, który wskrzesiłeś Polskę cudem Twojej wszechmocy, spraw aby stała się ona narzędziem Twojej czci i chwały. Natchnij mądrością jej rządców, karnością i męstwem jej obrońców, zgodą i sumiennością w wypełnianiu obowiązków jej obywateli. Daj jej kapłanów pełnych ducha Bożego i przenikniętych troską o zbawienie dusz. Wzmocnij w rodzicach i nauczycielach ducha wiary i czystych obyczajów. Niech w bojaźni Bożej wychowują dzieci i młodzież, zaprawiając ją do nauki i pracy. Niech wszystkich naszych rodaków ogarnie duch wzajemnej życzliwości i przebaczenia. Daj nam, o Panie, abyśmy Twego Ducha otrzymanego na chrzcie świętym nigdy nie zasmucali, a przez Zawierzenie Maryi, Królowej Polski pozostawali zawsze wierni Chrystusowi, Kościołowi i Ojczyźnie. Amen.