„Krzyż Chrystusa przywrócił pierwotny ład we wszechświecie – pojednał niebo z ziemią, człowieka z Bogiem. Śmierć Chrystusa zmieniła ten znak hańby i przekleństwa na znak miłości i pojednania” – powiedział biskup Artur Miziński, Sekretarz Generalny KEP, w homilii Liturgii Męki Pańskiej w Archikatedrze Lubelskiej.
Publikujemy pełną treść homilii:
Księże Arcybiskupie, księża biskupi, prezbiterzy, diakoni, osoby życia konsekrowanego, alumni, siostry i bracia w Chrystusie.
Wczoraj gromadziliśmy się w Wieczerniku, gdzie Pan Jezus w przeddzień męki i śmierci sakramentalnie uobecnił swą ofiarę pod postaciami chleba i wina i ustanowił kapłaństwo ministerialne, aby ta Ofiara mogła być celebrowana aż do Jego powtórnego przyjścia w chwale. Dziś, w Wielki Piątek, stajemy na wzgórzu Golgoty – w miejscu, gdzie Syn Boży umarł na drzewie krzyża. Zupełnie inna wymowa tych dwu dni, ale przecież dotyczą one tej samej tajemnicy – ofiary Chrystusa – w Wieczerniku – uobecnionej w sposób bezkrwawy, na Golgocie – dokonanej w sposób wstrząsający, w całym wymiarze męki, jak to za chwilę usłyszymy. Więcej, oba te dni prowadzą do najważniejszego wydarzenia jakim jest Zmartwychwstanie Chrystusa.
Tak więc, można by rzec, że sprawujemy jedną, rozciągającą się na trzy dni liturgię. Rozpoczynamy ją znakiem krzyża na Mszy Wierzy Pańskiej, a błogosławieństwo przyjmiemy na koniec Wigilii Paschalnej. Cały Wielki Post służył przygotowaniu do przeżycia trzech świętych dni męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Zamysł liturgii tych dni jest taki, aby je z sobą połączyć, aby kontemplować jedną tajemnicę w jednej celebracji. Chrześcijanie uczestniczą w jednym święcie Chrystusa Ukrzyżowanego, Pogrzebanego i Zmartwychwstałego.
Oczywiście każdy z dni skupia się na innej tajemnicy, ale równocześnie każdy z nich celebruje całą tajemnicę Paschy. W centrum dzisiejszej liturgii staje krzyż Jezusa Chrystusa, „Oto drzewo krzyża, na którym zawisło Zbawienie świata. Pójdźmy z pokłonem”. To kluczowe słowa Wielkiego Piątku – mówił św. Jan Paweł II w czasie rozważania drogi Krzyżowej. „Wczoraj, w pierwszym dniu Triduum Sacrum, w Wielki Czwartek, usłyszeliśmy: Hoc est corpus meum quod pro vobis tradetur — «To jest ciało moje, które za was będzie wydane». Dziś widzimy, jak spełniły się te wczorajsze słowa z Wielkiego Czwartku: oto Golgota, oto Ciało Chrystusa na krzyżu. Oto drzewo krzyża, na którym zawisło Zbawienie świata”.
W jednym z hymnów liturgii brewiarzowej tych dni czytamy:
2 Gdy praojciec zbuntowany Wziął w swe usta zgubny owoc, Uległ śmierci w nim ukrytej; Wtedy Stwórca się zmiłował Wybierając nowe drzewo, By dawnego zniszczyć skutki.
3 Postanowił Bóg wszechmocny Dla ratunku wszystkich ludzi, Aby szatan, ojciec kłamstwa, Był zwiedziony swym podstępem; To zaś, czym nas wróg poraził, Było naszym uzdrowieniem.
Tak, krzyż Jezusa Chrystusa jest nowym drzewem, na którym dokonało się zbawienie świata. Osamotniony, wołający „Boże mój Boże czemuś mnie opuścił”, Chrystus wyprowadza z samotności zagubionego przez grzech człowieka, by na nowo przywrócić mu utraconą godność dziecka Bożego, a szatan, który na drzewie rajskim zwyciężył na drzewie krzyża zostaje ostatecznie pokonany. Krzyż Chrystusa obejmujący ramionami całą ludzkość unosi ją ku górze, by na nowo połączyć stworzenie ze swoim Stwórcą. Utracona przez grzech godność zostaje przywrócona i wyniesiona na jeszcze wyższy poziom swojej egzystencji, gdyż sam Chrystus odkupił ją swoją drogocenną krwią.
Krzyż Chrystusa przywrócił pierwotny ład we wszechświecie – pojednał niebo z ziemią, człowieka z Bogiem. Śmierć Chrystusa na krzyżu zmieniła ten znak hańby i przekleństwa na znak miłości i pojednania. Uczyniła go znakiem przebaczenia, wolności i nadziei dla całego stworzenia. Chrystus bowiem dobrowolnie przyjął na siebie hańbę krzyżowej śmierci, i sam nie mając żadnej winy, (…) w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości (1P 2,24). Odtąd krzyż przestał budzić zgorszenie i odrazę a jest znakiem miłości i zwycięstwa!
Ale to nie sam krzyż jest drogą i nie sam krzyż jest życiem. Drogą, Prawdą i Życiem jest przybity do krzyża Jezus Chrystus. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego (por. J 14, 6). To On, Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, jest jedynym
Pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem, jest Arcykapłanem na wieki. On, zawieszony na drzewie krzyża, stał się „pomostem” między ziemią a niebem, pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Stąd Krzyż i Rozpięty na jego ramionach ma dla każdego z nas tak wielką wartość.
Od chwili śmierci Syna Bożego na Golgocie, nie mówimy już tylko o „krzyżu”, ale o „misterium krzyża” (łac. mysterium crucis). Jest to misterium pełne paradoksów – misterium, które zawiera w sobie przerażającą tajemnicę nocy, czyli tajemnicę nieopisanego bólu, cierpienia, uniżenia, a zarazem tajemnicę niezwyciężonego światła, które jest światłem życia, radości, miłości i ostatecznego zwycięstwa nad śmiercią.
Drogie siostry, drodzy bracia!
To właśnie dziś Kościół pogrąża się w ciszy i zadumie, aby kontemplować misterium Męki Pańskiej. Przeogromne cierpienie, które wraz z krzyżem wziął na swoje barki Chrystus, motywowany bezgraniczną miłością do człowieka, stało się przebłaganiem za nasze niewierności i nieposzanowanie Bożego prawa. Dane nam jest dzisiaj nie tylko wspominać tamto wydarzenie lecz, dzięki tej liturgii, stajemy się uczestnikami tych zbawczych wydarzeń. To dzisiaj Chrystus za nas umiera, to my dzisiaj stoimy pod Jego krzyżem.
Droga Krzyżowa zaprowadziła Chrystusa na Golgotę, gdzie oddał życie jak złoczyńca, ukrzyżowany pomiędzy łotrami, ale wiemy, że ta śmierć nie jest ostatnim słowem Boga. Nie krzyż jest kresem, lecz Zmartwychwstanie. Śmierć Chrystusa na krzyżu jest początkiem nowego życia, także dla Ciebie i dla mnie Droga Siostro i Bracie, gdyż prowadzi do naszego zmartwychwstania. To właśnie nadzieja na życie wieczne jest tym, co pozwala nam, ludziom wierzącym, odkrywać radość płynącą z Chrystusowego krzyża. Radość oczekiwania na nagrodę i pewność, że Bóg dotrzyma swojej obietnicy, bo kocha nas i pragnie naszego dobra.
Zdumienie budzi w nas ta ogromna miłość, jaką Bóg ma wobec nas, skoro nie cofnął się przed przyjęciem tak wielkiej ofiary swojego Syna. Ofiara krzyża objawia nam kim naprawdę dla Boga jest człowiek. W obliczu tak wielkiej miłości, bardziej lub mniej świadomie, czujemy, że jeśli chcemy zrozumieć sens naszego życia, i tego, co się w nim dokonuje, musimy przybliżyć się do Chrystusa i uznać w Nim jedynego Zbawcę.
Dziś, kiedy celebrujemy Liturgię Męki Pańskiej, dziękujmy Chrystusowi za Jego przeogromną miłość, która zaprowadziła Go na krzyż. Zechciejmy dostrzec ile musiał wycierpieć, aby wynagrodzić Ojcu za każdy grzech, który popełniliśmy i który popełnimy. Dziś, stojąc pod krzyżem Chrystusa, w sposób szczególny trzeba nam sobie uświadomić, że On właśnie za mnie umarł, za moje grzechy, dla mojego zbawienia, bo mnie miłuje jak nikt inny.
Drogie siostry, drodzy bracia!
Wobec krzyża Chrystusa nie można przejść obojętnie. Każdy z nas musi się wobec niego opowiedzieć. Trzeba nam pytać się czy nie jestem pośród tych, którzy krzyczą dziś „ukrzyżuj Go”. I nie musi to być krzyk naszego gardła. Najczęściej będzie to krzyk naszych codziennych wyborów, decyzji, braku odpowiedzialności, rezygnacji z Bożego prawa.
Od strony Boga nasze odkupienie się dokonało. Chrystus raz jeden umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Teraz od nas zależy na ile skorzystamy z Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Na ile przyjmiemy w naszym życiu krzyż jako narzędzie naszego zbawienia. Patrząc na dzisiejszy świat, nasze życie i nas samych musimy powiedzieć ze skruchą, że i dziś Chrystus cierpi i to bardzo. Cierpi w nienarodzonym dziecku, w niechcianym, schorowanym, starszym człowieku, w wykorzystywanym w nieludzki sposób przez pracodawców, cierpi w pozbawionym dachu nad głową i uciekającym przed zagrożeniem życia uchodźcy czy migrancie, w sprzedanej jak niewolnica młodej dziewczynie. Cierpi, bo Jego prawo jest nieprzestrzegane, a sam krzyż – znak naszego zbawienia – jest deprecjonowany, wyśmiewany i usuwany na margines życia społecznego. Patrząc zaś z drugiej strony ileż razy to my jesteśmy tymi, którzy krzyczą „Na krzyż z Nim”, bo nie jest nam wygodny, bo stawia wymagania, bo domaga się określonego stylu życia, który przecież ostatecznie jest dla naszego dobra.
Kochani może warto dzisiaj w Wielki Piątek ponownie zapytać się: czym powinien być dla chrześcijanina krzyż? Czym on jest dla mnie? Z pomocą przychodzi nam św. Paweł, który w 1 Liście do Koryntian napisał: „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia” (1Kor 1,18). Ten znak ma być dla nas znakiem chluby. „Nie daj Boże bym się miał chlubić z czego innego jak tylko z krzyża Jezus Chrystusa”! – mówi ten sam Paweł apostoł.
Czy tak jest w naszym życiu? Czy krzyż jest dla mnie znakiem zbawienia? Ten w kościele, ten przydrożny, ten zawieszony na szyi, ale i ten, który trzeba przyjąć każdego dnia, przejawiający się w trudnym doświadczeniu, cierpieniu czy chorobie. Do królestwa Chrystusa wszyscy musimy iść przez wiele krzyży, przez wiele cierpień, krzywd i udręk, przez które trzeba się przedzierać jak przez kolczaste krzewy. Człowiek zaś nie chce przyjąć paradoksów krzyża. Owoce rajskiego drzewa życia – tak! Ale drogi, która do nich prowadzi – nie! Na tym właśnie polegają ludzkie pomyłki, że szczęścia szukamy z pominięciem krzyża. I dlatego wciąż mają miejsce bolesne rozczarowania: miało być szczęście, a jest rozpacz; miało być zwycięstwo, a jest zniewolenie; miała być radość, a jest udręka i upokorzenie. Kochani, sedno ludzkiego bólu jest w tym nieporozumieniu: pragnie się celu, lecz odrzuca się środek do jego osiągnięcia; chce się być w domu, a zamurowuje się drzwi prowadzące do niego. Tymczasem do utraconego raju powrócić można tylko drogą krzyża. Dziś jest właściwy czas, aby na nowo otworzyć się na Bożą miłość objawioną w znaku Chrystusowego krzyża i zaufać Bogu pomimo tych trudności, których doświadczamy każdego dnia.
BP KEP