Sekretarz Generalny KEP w Zakopanem: Ofiara krzyża objawia nam w pełni, kim dla Boga jest człowiek

Jezus umiera na drzewie hańby dlatego, że tak dyktuje mu niezgłębiona miłość. Ofiara krzyża objawia nam w pełni, kim naprawdę jest Bóg i kim jest człowiek. Kim dla Boga jest człowiek - powiedział bp Artur G. Miziński, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski podczas sumy odpustowej wygłoszonej w Parafii Tatrzańskiej Świętego Krzyża w Zakopanem.

Publikujemy całą treść homilii:

Podwyższenie Krzyża Świętego, Zakopane 16.09.2018 r.

Czcigodni Bracia w kapłańskim posługiwaniu, Drogie Siostry życia konsekrowanego, Siostry i Bracia w Chrystusie Ukrzyżowanym, gromadzi nas dzisiaj w tej świątyni doroczna uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego. Stajemy przy ołtarzu, by dziękować Bogu za tę Ofiarę Miłości, jaką Boży Syn złożył za nas na Golgocie, dzięki której została nam przywrócona godność dzieci Bożych i otwarte bramy nieba. Ta zbawcza ofiara dokonała się na krzyżu, stąd krzyż Chrystusa jest w centrum naszych dzisiejszych modlitw i rozważań.

Na początku naszych rozważań zatrzymajmy się przez chwilę na najprostszej katechezie krzyża - wymowie dwóch skrzyżowanych belek. Belka pionowa obrazowo mówi o tym, że Chrystusowy krzyż, wkopany głęboko w ziemię i wznoszący się ku niebu, jest pomostem między tym, co ziemskie, a tym, co Boże, ponadziemskie, niebiańskie. Krzyż łączy więc ziemię z niebem, „sprawy Boskie ze sprawami ludzkimi”. Ta pionowa belka wbita jest w ziemię zła, brudu i grzechu, by dla pogrążonego w niej człowieka stać się drogą, po której on wzniesie się do nieba. Dzięki tej belce widzimy, że krzyż wchodzi nawet w takie doświadczenia, które wydają się piekłem na ziemi; wchodzi w to, co jest ciemnością i udręką duszy tak straszną jak otchłań i wydobywa człowieka z tej otchłani rozpaczliwych przeżyć, ukazując mu nadzieję nowego życia.

Ale to nie sam krzyż jest drogą i nie sam krzyż jest życiem. Drogą, Prawdą i Życiem jest przybity do krzyża Jezus Chrystus. Nikt nie przychodzi inaczej do Ojca, jak tylko przez Niego (por. J 14, 6). To On, Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, jest jedynym Pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem, jest Arcykapłanem na wieki. On, zawieszony na drzewie krzyża, stał się „pomostem” między ziemią a niebem, między człowiekiem a Bogiem.

Ale jest i druga belka krzyża - pozioma. Ona mówi o otwartych ramionach Boga, o rękach Ojca wyciągniętych do swoich dzieci. Tymi otwartymi ramionami przygarnia do serca ludzi takich, jakimi są: grzesznych, zbrukanych, załamanych, z ich przyziemnym myśleniem, z nieczystym sumieniem. Chrystus nie wstydzi się człowieka! Otwiera na oścież drzwi ojcowskiego Domu i mówi: „Wracajcie, synowie ludzcy!” (Ps 90, 3). Święty Jan Paweł II, stojąc pod Wielką Krokwią, wołał: „Chrystus jest wypełnieniem Bożego planu odkupieńczej miłości. W mocy tego planu człowiek ma przystęp do Boga, nie tylko jako stworzenie do swojego Stwórcy, ale jako dziecko do Ojca. Chrześcijaństwo oznacza więc nowe stworzenie, nowe życie - życie w Chrystusie, przez którego człowiek może mówić do Ojca: Abba - Ojcze mój, Ojcze nasz”.

Ręce Chrystusa wzniesione na krzyżu w geście arcykapłańskiej modlitwy wyjednują dla świata miłosierdzie, mówią o Chrystusowej miłości, która jednoczy ludzi także między sobą i z całym stworzeniem. Tak więc, drogie Siostry i Bracia, w śmierci Chrystusa na krzyżu uobecnia się ofiara nowego i wiecznego przymierza. Składa ją Bóg-Człowiek, Arcykapłan na wieki. Ofiara Chrystusa jest uwielbieniem Boga Ojca i zbawieniem dla świata.

Stając pod krzyżem Jezusa, bardziej lub mniej świadomie czujemy, że jeśli chcemy zrozumieć siebie, sens naszego życia, i tego, co w nim ma miejsce, musimy przybliżyć się do Chrystusa. Musimy zdumieć się ponownie tą ogromną miłością, jaką Bóg ma wobec nas, skoro nie cofnął się przed przyjęciem tak wielkiej ofiary swego Syna. Oto w centrum dzisiejszego dnia stoi Ukrzyżowany. W swojej niezgłębionej miłości do rodzaju ludzkiego Serce Jezusa dokonuje ostatecznego aktu miłości – umiera na krzyżu. Jezus umiera na drzewie hańby dlatego, że tak dyktuje mu niezgłębiona miłość. Ofiara krzyża objawia nam w pełni to, kim naprawdę jest Bóg i kim jest człowiek. Kim dla Boga jest człowiek.

Kochani! Tylko uznanie Miłości Boga ukazanej w Tajemnicy Krzyża, Męki i Śmierci Chrystusa, jest drogą do stanięcia w prawdzie przed Bogiem i samym sobą. Tylko zawierzenie tej Miłości, która nie wahała się podjąć okrutnej i niesprawiedliwej Męki, która nie obawiała się szyderstwa Krzyża, która poszła dalej niż jakakolwiek inna – może stać się drogą do spotkania z Bogiem, do zrozumienia Tajemnicy Krzyża, do odkrycia prawdy o własnym życiu. Wtedy Drzewo Męki stanie się znakiem chluby.

Ten nasz stosunek do Krzyża Jezusa jest głęboko zakorzeniony w Słowie Bożym. Szczególnie ukazują to czytania dzisiejszej Liturgii. Oto bowiem już w Starym Testamencie, w czasie wyjścia Narodu Wybranego z niewoli egipskiej, jak zanotował autor Księgi Liczb, pojawia się pierwowzór krzyża. Ten pal z zawieszonym na nim miedzianym wężem, który był źródłem uzdrowienia po ukąszeniu przez węże, był zawsze i jest postrzegany jako zapowiedź tego drzewa, z którego płynie uzdrowienie na wieki, wyzwolenie od wszelkiego zła.

W Ewangelii trafiamy na piękny fragment rozmowy Jezusa z Nikodemem zapisany przez św. Jana. Znajdujemy w nim podstawę do tej naszej dumy z krzyża. „(…) tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 15-17). Zbawienie dokonane na krzyżu jest wyrazem miłości Boga do ludzi, do świata. Dlatego On ma się stawać dla nas chlubą i dumą.

Znak krzyża jest także znakiem nadziei. Czytanie z Listu do Filipian przypomniało nam słowa św. Pawła głoszącego wielkość uniżenia i wywyższenia Chrystusa. „Jezus posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej, jest tym, na którego Imię zegnie się każde kolano” (por. Flp 2, 6-11). To kolejny powód naszej dumy z Krzyża Jezusa – na nim zawisł Ten, który poprzez swoje uniżenie, poprzez śmierć ostatecznie zwycięża i jest panem i zbawicielem. Jezus bez ran nie jest dla mnie Chrystusem! Na Chrystusa, który nie ma znaków krzyża, nie mogę liczyć! Tylko Chrystus cierpiący, którego symbolizuje Krzyż, jest dla każdego z nas Odkupicielem. To na krzyżu dokonało się nasze zbawienie, a zmartwychwstanie Chrystusa stało się zapowiedzią naszego zmartwychwstania.

Drogie Siostry i Bracia, ten dzień jest więc dniem, w którym nasza wiara ma szansę się umocnić, bo wszystko, co jest w naszym życiu, możemy zobaczyć przez pryzmat Bożej miłości do nas. Wobec takiej perspektywy trzeba nam zastanowić się czym jest krzyż dla nas, czym jest krzyż dla ludzkości, czym on jest dla współczesnego człowieka, dla współczesnego świata.

Otóż kochani, krzyż Chrystusa przywrócił pierwotny ład we wszechświecie – pojednał niebo z ziemią, człowieka z Bogiem. Śmierć Chrystusa na krzyżu zmieniła ten znak hańby i przekleństwa na znak miłości i pojednania. Uczyniła go znakiem przebaczenia, wolności i nadziei dla całego stworzenia. Chrystus bowiem dobrowolnie przyjął na siebie hańbę krzyżowej śmierci, i sam nie mając żadnej winy, „(...) w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości” (1P 2, 24). Odtąd krzyż przestał budzić zgorszenie i odrazę a jest znakiem miłości i zwycięstwa!

Czy tak jest w naszym życiu? Czy krzyż jest dla mnie znakiem zbawienia? Ten w kościele, ten przydrożny, ten zawieszony na szyi, ale i ten, który trzeba przyjąć każdego dnia, przejawiający się w trudnym doświadczeniu, cierpieniu, chorobie. Każdy z nas w swym codziennym życiu spotyka krzyż w drobnych czy większych przeciwnościach, w pracy, szkole czy we współżyciu z innymi. Nie ma człowieka, który nie doświadczałby takich trudności w swoim życiu. Ważne jest jak do nich podchodzimy, jak je podejmujemy i próbujemy rozwiązać. Ważne jest czy ich obecność w naszym życiu nas buduje czy raczej niszczy i zabija. A to zależeć będzie od tego, czy z wiarą podchodzimy do naszych codziennych krzyży, czy też traktujemy je jako przekleństwo i chcemy ich za wszelką cenę uniknąć. Jeśli w wierze zdobędziemy się na ich wielkoduszne przyjęcie i ofiarowanie Bogu w duchu zadośćuczynienia, krzyż może stać się źródłem mocy i radości w naszym życiu.

Do takiej postawy wzywa nas Chrystus, gdy mówi do słuchających go: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje”. A na innym miejscu, zwracając się do swoich uczniów, podkreśla: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być Moim uczniem”.

Tymi słowami Pan zwraca się dzisiaj do nas. Są one wciąż aktualne. Są skierowane do wszystkich ludzi każdego czasu, którzy chcą iść za Nim, gdyż nie ma chrześcijaństwa bez Krzyża. Chrześcijaństwo, z którego chciano by usunąć krzyż, byłoby pozbawione tożsamości i mocy.

Życie codzienne potwierdza prawdę o obecności w nim krzyża. W całym naszym życiu, w każdej jego chwili, w ten lub inny sposób, dobrowolnie podjęty lub tylko znoszony, oczekiwany lub niespodziewany - krzyż zawsze jest obecny, nigdy nas nie ominie. Każdy z nas tego doświadcza. Każdy ma swój własny krzyż. Różnimy się jednak tym, jak do krzyża podchodzimy, jak go przyjmujemy. Trzeba nam więc pytać się, jak podchodzimy do naszego krzyża, z wiarą czy bez wiary? Jeżeli bez wiary, bez Chrystusa, to krzyż będzie nas tylko przygniatał do ziemi, będzie ciężarem niemożliwym do udźwignięcia. Bez Chrystusa zostaniemy ze swoim krzyżem sam na sam. Możemy go wtedy próbować wdeptać w ziemię, ale to nic nie da. Ale możemy go także przyjąć, jako swoją cząstkę Chrystusowego krzyża.

Drodzy Siostry i Bracia, postawmy sobie dziś jeszcze jedno pytanie, co to znaczy nieść krzyż za Jezusem? Na czym tak naprawdę polegał Jego krzyż? Otóż istota krzyża polegała na tym, że nawet w tym potwornym cierpieniu i straszliwych mękach, jakich doznał Jezus, był bez reszty zjednoczony ze swoim Przedwiecznym Ojcem. Zatem nieść krzyż z Chrystusem znaczy znosić te wszystkie niepowodzenia, kłopoty i nieszczęścia, jakich nie da się uniknąć w zjednoczeniu z Bogiem. W taki sposób, żeby to zło, którego nie da się odsunąć, nie zniszczyło w nas miłości, także miłości do naszych bliźnich, więcej, by nas ono w tej miłości utwierdzało. Nieść krzyż to podążać za Jezusem drogą miłości i przebaczenia.

Współczesny świat wydaje się jednak znów odwracać od krzyża, wstydzi się go, mówi, że krzyż przeszkadza mu, rani uczucia innych, którzy nie wierzą w Chrystusa. Krzyż może być akceptowany najwyżej jako nic nieznacząca ozdoba, pamiątka po babci, przechowywana w prywatności, by nie przeszkadzała innym. Tymczasem papież Franciszek przypomina nam, że „Krzyż chrześcijański nie jest jakimś elementem wyposażenia domu czy ozdobą do noszenia, lecz krzyż chrześcijański jest wezwaniem do miłości, z jaką Jezus poświęcił się, aby wybawić ludzkość od zła i grzechu”.

Współczesny świat wmawia człowiekowi, że można żyć bez krzyża, bez cierpienia w ciągłym dostatku, radości i beztrosce. To wszystko sprawia, że ludzi chorych, starszych, cierpiących chce się usunąć z pola widzenia, by nie zakłócać wymarzonej i nierealnej sielanki życia bez krzyża na ziemi. Nie da się tego uczynić, a kto stara się przedstawiać życie w ten sposób jest po prostu kłamcą. Systemy, które próbowano na takiej wizji budować upadły. A i dzisiaj wydaje się, że i współczesny system zjednoczonej Europy, która chce budować swoją przyszłość bez Chrystusa i Jego krzyża, bez odniesienia do korzeni, do chrześcijańskich wartości i wyrosłej na nich zachodnioeuropejskiej kultury, także się wyczerpuje i trzeba szukać nowych form i podstaw do budowania jedności międzynarodowej.

Jakże aktualne w tym kontekście wydają się słowa wypowiedziane przez św. Jana Pawła II w 1997 właśnie tutaj, w parafii Świętego Krzyża w Zakopanem: „Umiłowani Bracia i Siostry, nie wstydźcie się tego krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu rodzinnym czy społecznym. (…) Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz”.

Drogie Siostry i Bracia, trzeba nam i dziś bronić Chrystusowego krzyża, by życie nasze nie okazało się bezsensownym, a będzie takim wtedy, gdy odrzucimy Chrystusa i jego Krzyż, który jest dla nas znakiem chluby, znakiem zbawienia, znakiem nadziei na nasze zwycięstwo nad grzechem i śmiercią; znakiem nadziei na nasze zmartwychwstanie.

Wyraźnym znakiem naszej wiary w tym miejscu jest krzyż ustawiony na Giewoncie w 1901 r., a więc jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Wniesienie go na szczyt przez Górali i zamontowanie wymagało nie tylko ogromnego wysiłku, ale i odwagi, aby przyznać się do Chrystusa przed tymi, którzy wtedy okupowali naszą Ojczyznę. Nie sposób nie przypomnieć w tym miejscu słów św. Jana Pawła II, które wypowiedział do zgromadzonych w czasie homilii pod Wielką Krokwią w 1997 r. „«Nauka bowiem krzyża, która jest głupstwem dla świata, dla nas jest mocą Bożą» (por. 1 Kor 1,18). Rozumieli to dobrze mieszkańcy Podhala. I kiedy kończył się wiek XIX, a rozpoczynał się [współczesny], ojcowie wasi na szczycie Giewontu ustawili krzyż. Ten krzyż tam stoi i trwa. Jest niemym, ale wymownym świadkiem naszych czasów. Rzec można, że ten jubileuszowy krzyż patrzy w [stronę] Zakopanego i Krakowa, i dalej: w kierunku Warszawy i Gdańska. Ogarnia całą naszą ziemię od Tatr po Bałtyk. Chcieli wasi ojcowie, aby Chrystusowy krzyż królował w szczególny sposób w tym pięknym zakątku Polski. I tak się też stało. To wasze miasto rozłożyło się, rzec można, u stóp krzyża, żyje i rozwija się w jego zasięgu [Zakopane i Podhale]”.

Tymczasem czego doświadczyliśmy przed kilku laty? Oto reklama promująca nasz kraj za granicą a w niej „Giewont bez krzyża”. Dziękuję dziś Wam za wasz protest, w którym napisaliście między innymi: „Eliminowanie z przestrzeni publicznej Krzyża - znaku wiary, patriotyzmu i tradycji obraża nasze uczucia religijne i jest zakłamywaniem naszej historii i naszych postaw”. Takich postaw i reakcji dzisiaj potrzeba niestety często, bo wielokrotnie usuwane są krzyże z kościołów na zdjęciach satelitarnych, wyrzucany znak krzyża z herbów różnych instytucji, klubów sportowych, bo sponsor sobie tego życzył. Widzimy jak współczesny człowiek gotów jest wyrzec się krzyża, by nie przypominał mu o Bogu, Jego Ofierze poniesionej za nas, o potrzebie życia miłością na co dzień. A czasem czyni to z prostej kalkulacji – dla pieniędzy. Czym różnią się one od Judaszowych srebrników? Ilością? Wartością? Niczym! To taka sama zdrada Chrystusa jak 2000 lat temu. Dlatego kochani pamiętajmy, że wartość krzyża jest nieporównywalna z żadnym ziemskim bogactwem i bądźmy gotowi bronić go za wszelką cenę.

Pielgrzymując na Giewont indywidualnie, czy też w pielgrzymce, jak uczyniliście to 14 września, pamiętajmy o tych, którzy podjęli trud, aby wiara w polskim narodzie przetrwała pomimo zewnętrznego zniewolenia i módlmy się, aby w każdym pokoleniu znaleźli się ludzie, którzy będą jej bronić a do krzyża będą podchodzić z prawdziwą czcią i wdzięcznością za wielkie dzieła, które się na nim dokonały.

Drogie Siostry i Bracia ta sama ofiara krzyża Chrystusa uobecnia się dla nas w ofierze Eucharystii, którą sprawujemy. To tu On oddaje za nas swoje życie, abyśmy my życie mieli w pełni, abyśmy z tej ofiary czerpali siłę do podejmowania naszych codziennych krzyży. Przystąpmy ołtarza i uwierzmy w wywyższonego na krzyżu Syna Człowieczego, bo każdy, kto w Niego wierzy, będzie miał życie wieczne.

 Pochylmy dziś głowę przed krzyżem – znakiem naszego zbawienia – i prośmy Chrystusa, aby wyzwolił nas z jarzma grzechu, by umocnił nas w dobrym życiu i prowadził do świętości. Amen.

 
« 1 »