Abp Stanisław Gądecki Za grzechy mego ludu został zbity. Wielki Piątek (Katedra Poznańska – 19.04.2019)
Wielki Piątek jest zwany dniem Krzyża, gdyż jego obchody koncentrują się rozważaniu prawdy o sądzie, męce i śmierci Pana Jezusa. W ten dzień - podczas strasznych cierpień - każdy członek ciała Jezusa przecierpiał hańbę z naszego powodu: „głowa od cierniowej korony i trzciny, oblicze od uderzeń i opluwania, policzki od policzkowania, usta od podania octu zmieszanego z żółcią, uszy od złowrogiego bluźnierstwa, ramiona od bicia, prawica od trzciny, którą dali Mu do trzymania zamiast berła, ręce i nogi od gwoździ, bok od włóczni, całe ciało od obnażenia, biczowania, odziania w chlamidę, obłudnego oddawania czci i rozpięcia na krzyżu” (św. Jan Złotousty).
Z tego powodu – podążając szlakiem wyznaczonym przez wielkopiątkowe czytania liturgiczne – skupmy się dzisiaj na rozważeniu trzech kwestii: cierpienia Sługi Jahwe, cierpienia Jezusa oraz naszych własnych, ludzkich cierpień.
1. CIERPIENIE SŁUGI JAHWE
a. Najpierw pierwsza sprawa, czyli cierpienia Sługi Jahwe. Warto tu zauważyć, ze starotestamentalne słownictwo nie posiadało odrębnego wyrazu na „cierpienie”, wobec czego wszystko, co było cierpieniem, określano tam jako „zło”. Człowiek cierpi wówczas, gdy doznaje jakiegokolwiek zła.
W niektórych tekstach Starego Testamentu można wręcz dostrzec nutę pesymizmu ze względu na niemożność uniknięcia cierpienia zakończonego śmiercią: „Wielka udręka stała się udziałem każdego człowieka i ciężkie jarzmo [spoczęło] na synach Adama, od dnia wyjścia z łona matki, aż do dnia powrotu do matki wszystkich. Przedmiotem ich rozmyślań i obawą serca jest myśl o tym, co ich czeka, jest dzień śmierci. Poczynając od tego, który siedzi na wspaniałym tronie, aż do tego, który siedzi na ziemi i w popiele” (Syr 40,1-3).
Trudno się więc dziwić, że człowiek ówczesny – podobnie jak dzisiejszy - bronił się przed złem modlitwą („Panie, mój Boże, do Ciebie wołałem, a Tyś mnie uzdrowił” - Ps 30,3) a także różnymi innymi, dostępnymi mu ludzkimi środkami.
b. Szczególnym przykładem rozważania na temat cierpienia jest Księga Hioba. Jeśli jest prawdą – mówi autor tej księgi - że cierpienie ma sens jako kara wówczas, gdy jest związane z winą, to przecież nie jest prawdą, że każde cierpienie jest następstwem winy i posiada charakter kary. Postać sprawiedliwego Hioba jest tego szczególnym dowodem.
Ale ten sam autor pyta dalej: czy człowiek sprawiedliwy jest w stanie pozostać wierny Bogu nie otrzymując w zamian żadnych dóbr, za darmo, bez żadnej odpłaty, a nawet cierpiąc w sposób niezawiniony? „Czyż za darmo Hiob czci Boga?” Aby dowieść, że taka rzecz jest możliwa Pan Bóg zgodził się na doświadczenie Hioba niezawinionym cierpieniem. Tak więc czasami cierpienie może mieć czasem charakter próby sprawiedliwości danego człowieka.
c. Historia rozważań na temat cierpień i sprawiedliwości Hioba jest bardzo interesująca, jednakże najbardziej rewolucyjnym tekstem starotestamentalnym na temat cierpienia jest odczytana dzisiaj Czwarta Pieśń Sługi Jahwe (Iz 52,13-53,12). Jej autor zapowiada w tej pieśni tzw. Cierpienie zastępcze, zbawcze cierpienie. Wszystko, co będzie przeżywał cierpiący Sługa było dobrowolnie przyjęte przez tego niewinnego Męża boleści. Jego cierpienie przyniesie błogosławione skutki dla „wielu”, ponieważ jest ofiarą za grzechy.
„Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. […] Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. […] Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego […] Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. […] A On poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami” (Iz 53,6.8.10.11.12).
Tekst tej izajaszowej Pieśni intrygował wielu i na różne sposoby był interpretowany. Sługa Boży - poniżony, uwięziony, poddany niesprawiedliwemu sądowi, „jak baranek na rzeź prowadzony” - we wszystkich tych próbach zachowuje milczenie. Bez sprzeciwu przyjmuje wyznaczony mu los, który go wiedzie na śmierć. „Sam się dał gnębić”, sam wydał swoje życie na ofiarę za grzechy, sam „się obarczył naszym cierpieniem”, „dźwigał nasze boleści”, sam dźwigał ich nieprawości, sam siebie ofiarował na śmierć, poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami. Przez swoje cierpienie wykonał to tajemnicze „dzieło” za Lud Boży.
Poniżony i skazany na śmierć był bez grzechu, ale dzięki jego cierpieniu wyszły na jaw grzechy tych, którzy go prześladowali, ponieważ Bóg uczynił go ofiarą za zbrodnie jego oprawców, a on się temu nie sprzeciwił. Jego oprawcy sądzili, że to Bóg wydał Sługę na chłostę i zdeptał, ale – patrząc na jego mękę – dostrzegają w końcu swój grzech: „On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy”. Grzech, którym niesłusznie został obarczony Sługa Pański, stał się dla patrzących na Niego, początkiem ich uzdrowienia i usprawiedliwienia: „Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie”. Pieśń Sługi Jahwe mówi więc ostatecznie o podwójnej rehabilitacji dotyczącej najpierw skazańca, a następnie tych, którzy go skazali.
Autor tej pieśni zapowiada również, że Sługa Pański „ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży”. A chociaż nie używa on w tym miejscu terminologii dotyczącej zmartwychwstania, to jednak wiersz ten zakłada życie Sługi Pańskiego po śmierci. Samo skazanie bowiem na śmierć niewinnego nie może uchodzić za coś niesłychanego (52,15b), dopiero przywrócenie go do życia po śmierci uzasadnia taki komentarz.
Kim był ów Sługa Pański? Czy była to jakaś konkretna postać historyczna? Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Gdyby kojarzyć go z osobą wspomnianą już wcześniej przez Izajasza (Iz 11,1-9), wówczas chodziłoby króla Ezechiasza. O nim bowiem wspominają teksty takie jak: „I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni” (Iz 11,1) oraz „On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi” (Iz 53,2). Trudność polega jednak na tym, że wprawdzie Biblia mówi o zaprowadzenie przez Ezechiasza pokoju, a także o jego śmiertelnej chorobie z której został uzdrowiony (2 Krl 20,1-11.19), lecz nic nie wspomina o jego cierpieniu zastępczym. Czwarta Pieśni Sługi Jahwe sugeruje, że idzie tam o postać, która znacznie przekracza wiedzę autora tej pieśni. W pewnym sensie tekst tej pieśni pozostał niezrozumiały aż do czasu męki i śmierci Pana Jezusa.
2. CIERPIENIE JEZUSA
Druga sprawa to cierpienie Jezusa.
a. Czwarta Pieśń Sługi w zdumiewający sposób stanowi doskonały komentarz do męki Jezusa, do Jego pojmania, poniżenia, policzkowania, oplwania, niesprawiedliwego sądu, a potem ubiczowania, ukoronowania cierniami i naigrawania się z Niego, dźwigania krzyża, przybicia do krzyża i konania. To zdumiewające z jaką precyzją - sześć wieków wcześniej – prorok opisał dokładnie cierpienia Jezusa. Można nawet odnieść wrażenie, jakby autor tej pieśni był naocznym świadkiem sądu, biczowania, drogi krzyżowej i ukrzyżowania Jezusa, choć wiemy, że w normalnym porządku rzeczy było to niemożliwe.
Przy tym wszystkim należy zauważyć, że – odmiennie niż Sługa Jahwe - to nie Jezus wyda samego siebie na śmierć, ale to Ojciec niebieski wyda Jezusa na śmierć: „On własnego Syna nie oszczędził, ale wydał Go za nas wszystkich, dlaczego więc nie miałby nam ofiarować wszystkiego wraz z Nim?” (Rz 8,32). Właśnie w tym, że Bóg Ojciec wydał swego Syna za nas objawiła się głębia Jego miłości do ludzi: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4,10).
Cierpienie Ojca jakie temu towarzyszy nie jest niczym innym jak tylko innym imieniem Jego nieskończonej miłości. „Ojciec też nie jest pozbawiony cierpienia! Jeśli ktokolwiek Go błaga, On przeżywa litość i współczucie; cierpi z powodu miłości; posiada uczucia, których nie powinien mieć według swojej wzniosłej natury. Względem nas odczuwa ludzkie cierpienie” (Orygenes, Hom. In Ezech., 6,6).
Bóg Ojciec cierpi jako Ten, który ofiaruje swojego Syna. Syn cierpi jako ten, który siebie samego ofiaruje. A Duch święty - jako miłość promieniująca z Ich pełnej cierpienia miłości. Tam więc Bóg nie jest poza cierpieniem świata. On również bierze na siebie cierpienia i przeżywa je niezwykle intensywnie jako dar i ofiarę, z której wypływa nowe życie dla świata. Bóg jest „w najgłębszym sensie Bogiem człowieka, który woła w nim i z nim oraz interweniuje w jego sprawie swoim krzyżem, kiedy on milknie pogrążony w udrękach” (J. Moltmann). Bóg nadaje też sens cierpieniu świata, ponieważ wziął je na siebie do tego stopnia, że uczynił z niego własne cierpienie; tym sensem jest miłość (B. Forte, A wy za kogo Mnie uważacie?, Pelplin 2016, 62).
b. Nie idzie przy tym o jakiekolwiek cierpienie. W obu przypadkach idzie o cierpienie zastępcze; o cierpienie w zamian za kogoś. Jezus - chociaż sam niewinny – cierpi za grzechy wszystkich ludzi. „Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich”. Św. Paweł powie: „Tego, który nie znał grzechu, Bóg uczynił grzechem dla nas”. Źródłem cierpień Zbawiciela był grzech każdego człowieka i całej ludzkości w całej jego rozciągłości i głębi.
W cierpieniu Jezusa grzechy ludzkie zostają zgładzone właśnie dlatego, że On jeden - jako Jednorodzony Syn Ojca niebieskiego - mógł je wziąć na siebie z tą miłością ku Ojcu, która przewyższa zło wszelkiego grzechu. Unicestwił zło i wypełnił tę przestrzeń dobrem. „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni” (Rz 5,6-9). Tylko Syn Boży był zdolny ogarnąć miarę zła, jakie zawiera się w grzechu człowieka i ludzkości; w każdym i w „całym” grzechu wedle rozmiarów historycznego bytowania ludzkości na ziemi.
Tak więc na pytanie o sens cierpienia Jezus dał odpowiedź nie tylko swoim nauczaniem, ale przede wszystkim własnym cierpieniem, które scaliło się z jego nauczaniem w sposób organiczny i nierozerwalny. Dał odpowiedź swoją „nauką krzyża”, jakby ostatnim, syntetycznym słowem Jego nauczania (1 Kor 1,18).
W ten sposób wypełniła się do końca zapowiedź izajaszowego Sługi. Ludzkie cierpienie osiągnęło swój szczyt w męce Jezusa, równocześnie zaś weszło ono w całkowicie nowy porządek. Zostało związane z miłością, z tą miłością, która tworzy dobro, wyprowadzając je również ze zła, wyprowadzając je poprzez cierpienie.
3. CIERPIENIE CHRZEŚCIJANINA
Trzecia kwestia to nasze cierpienie, cierpienie chrześcijanina. Najpierw trzeba tutaj mocno podkreślić, iż świat został odkupiony przez cierpienie Jezusa i żaden człowiek nie może dodać niczego do dobra odkupienia. Równocześnie jednak - w tajemnicy Kościoła jako swego Ciała – Jezus otworzył własne odkupieńcze cierpienie na cierpienie każdego człowieka. Ten, kto cierpi w zjednoczeniu z Chrystusem, ten też „dopełnia” swoim cierpieniem „braki udręk Chrystusa”. O ile człowiek staję się uczestnikiem cierpień Chrystusa - w jakimkolwiek miejscu i czasie - dopełnia na swój sposób to cierpienie, przez które Jezus dokonał odkupienia świata.
Każdy z ochrzczonych jest wezwany do uczestnictwa w tym cierpieniu, przez które dokonało się nasze odkupienie. Każdy z nas - w swoim ludzkim cierpieniu - może stać się uczestnikiem odkupieńczego cierpienia Chrystusa. „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz 12,1).
Czy to znaczy, że odkupienie dokonane przez Chrystusa jest niepełne? Nie. To znaczy tylko, że odkupienie - dokonane mocą zadość czyniącej miłości - jest nieustannie otwarte na każdą miłość, która wyraża się w ludzkim cierpieniu. W tym wymiarze miłości odkupienie, które do końca się już dokonało, stale się niejako od nowa dokonuje. Chrystus otwarł się od początku i stale się otwiera na każde ludzkie cierpienie. Owszem, zdaje się to należeć do samej istoty odkupieńczego cierpienia Chrystusa, że pragnie ono stale być dopełniane (por. Salvifici doloris, 24).
Św. Edyta Stein pisała: „Każdy człowiek musi cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa, jego cierpienie i śmierć nabierają mocy odkupieńczej dzięki boskości Tego, który jest jego Głową. Oto istotny powód, dla którego każdy święty tak pragnął cierpienia” (Tajemnica Bożego Narodzenia, w: Z własnej głębi, t. 2, s. 68-69).
b. Ale krzyż to nie tylko cierpienie człowieka, to także jego cierpienie zastępcze. Ta gotowość do złożenia ofiary z siebie – na wzór Chrystusa - jest znakiem heroicznej, ludzkiej miłości do Boga i do człowieka, jak to miało miejsce w przypadku Ojca Maksymiliana Kolbe. Ojciec Maksymilian oddał dobrowolnie swoje życie za współwięźnia w niemieckim obozie zagłady, deklarując taką wolę na placu apelowym dnia 29 lipca 1941 roku. Choć O. Kolbe przebywał w Auschwitz tylko 2,5 miesiąca, to odegrał on ogromną rolę w życiu ludzi, którzy w tym czasie przebywali w obozie. Oddał życie za człowieka, który miał żonę, dzieci, ale pragnął być również z dziewięcioma innymi więźniami, którzy zostali skazani na celę śmierci, bo wiedział, że będzie im potrzebny.
Wstrząsająca była też historia zastępczego cierpienia rodziny Ulmów ze wsi Markowa koło Łańcuta. Od 1942 roku ukrywali oni na strychu swojego domu ośmioro Żydów. Gdy zostali zadenuncjowani i dnia 24 marca 1944 roku Niemcy dotarli do Markowej, najpierw zabili ukrywających się tam Żydów a następnie Ulmów wraz ich sześciorgiem dzieci. W chwili śmierci matka była w 9. miesiącu ciąży z siódmym dzieckiem.
Wybitnym przykładem teściowej, która oddała swoje życie za swoją synową pozostanie Marianna Biernacka. Na początku lipca 1943 roku Niemcy skazali jej syna i synową na śmierć. Syn miał już dwuletnią córkę a jego żona była ponownie w ciąży. Marianna postanowiła umrzeć za synową i jej nienarodzone dziecko. Rozstrzelano ją 13 lipca 1943 roku w Naumowiczach koło Grodna. Miała tylko jedną prośbę, aby przed śmiercią dostarczono jej różaniec.
Wyjątkową postacią była również Joanna Beretta Molla z Lombardii, która ofiarowała swoje życie za swoje nienarodzone jeszcze dziecko. W Poznaniu powstała parafia pod jej patronatem. W dniu jej beatyfikacji (24.04.1994) św. Jan Paweł II powiedział: kobieta, która jest zdecydowana żyć w zgodzie z własnymi zasadami, pozostaje sama ze swoją miłością, której nie może zdradzić i której musi pozostać wierna. Jej przewodnikiem jest Chrystus. Kobieta, która wierzy Chrystusowi znajduje potężne oparcie w tej właśnie miłości. Jest to miłość, która wszystko przetrzyma.
Czym dalej, jeśli nie ofiarą z własnego życia za zbawienie niewierzących jest nieraz praca misjonarza na misjach? W latach 2000-2016 na całym świecie zginęło 424 duszpasterzy, w tym pięciu biskupów. Podczas gdy w 2017 r. 23 misjonarzy padło ofiarami przemocy, to w 2018 r. było ich 40, czyli prawie dwa razy więcej ofiar niż w roku 2017. Od początku roku 2019 zamordowano czterech świeckich misjonarzy i kleryka.
Z kolei dnia 26 lipca 2016 roku - podczas sprawowania Mszy świętej - został brutalnie zamordowany przez sprawców z salafickiej organizacji terrorystycznej ISIS ks. Jacques Hamel, z diecezji Rouen we Francji, postrzegany jako wzór dobroci, cichej świętości i miłości do człowieka. Ksiądz Hamel miał znaczący udział w promowaniu dialogu z muzułmanami.
Od początku powstania polskiej policji - w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych - śmierć na służbie poniosło ponad 120 funkcjonariuszy. Zginęli podczas służby działając w ochronie życia i zdrowia obywateli. Wypełnili do końca rotę ślubowania: „strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia”.
O ofiarowaniu własnego życia za życie drugiego człowieka można też mówić w jakimś sensie w przypadku ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W 1994 śmigłowiec ratowników uległ katastrofie w wyniku której zginęło dwóch pilotów oraz dwóch ratowników. W 2001 roku pod lawiną zginęło dwóch młodych ratowników.
Czym, jeśli nie życiem za życie, jest śmierć ratowników górniczych, którzy podążali na pomoc zasypanym górnikom? Czy tym samym nie jest śmierć strażaków podczas gaszenia pożaru?
W trakcie strzelaniny na Florydzie nauczyciel własnym ciałem osłonił uczniów. Trener futbolu Aaron Feis rzucił się przed swoich podopiecznych w momencie, gdy nastoletni zamachowiec wymierzył broń w ich stronę. Mężczyzna zginął.
W jakimś sensie „życiem za życie” jest też dobrowolne ofiarowanie za życia swoich własnych organów do przeszczepu, dawstwo szpiku oraz innych komórek i tkanek. Jest ono z pewnością przejawem „kultury życia”, czynem szlachetnym i godnym pochwały. Jest przejawem wielkodusznej solidarności. Jest to wolny dar jako akt miłości, mający swoje odniesienie w ofierze Chrystusa (Katechizm Kościoła Katolickiego, 2296).
W Chinach dość znana jest historia kobiety, która przygotowywała posiłek, podczas gdy reszta wioski pracowała na polach ryżowych w dolinie. Jej dom był położony tak wysoko, że z okna widziała ocean. Jakież było jej zdumienie, kiedy po krótkim trzęsieniu ziemi zobaczyła, że ocean cofnął się po horyzont. Wiedziała, co to oznacza - ocean powróci zaraz potężną falą, która zmyje wszystko w dolinie. Wiedziała, że już nie zdąży zejść dość nisko, aby rolnicy w dolinie usłyszeli jej wołanie. Bez wahania wyjęła żagiew z paleniska i podpaliła swój drewniany dom ze wszystkim co było w środku. Ludzie w dolinie zobaczyli dym i ogień. Popędzili w górę, aby gasić pożar. Jeszcze dobrze nie dobiegli do tego domu, gdy wysoka na dziesiątki metrów fala przetoczyła się przez dolinę porywając wszystko co było na jej drodze. Nikt by się nie przeżył. Mieszkańcy tej wioski wznieśli pomnik, który mówi: „Oto poświęciła dla nas wszystko, co miała, a uczyniła to chętnie”.
ZAKOŃCZENIE
Tak więc na końcu, powróćmy do początku:
Witaj, o dobry Krzyżu, ciałem Pana ozdobiony, wiele razy upragniony, głęboko umiłowany, bez wytchnienia szukany, i sercem przygotowany! Weź mnie od ludzi i zwróć Chrystusowi, mojemu Mistrzowi, by dzięki tobie przyjął mnie Ten, który zawisł na tobie. Amen. (O bona crux)