Homilia: Miejsce poszukiwania prawdy. 100-lecie powstania Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (Katedra Poznańska – 7.05.2019)

Abp Stanisław Gądecki Miejsce poszukiwania prawdy. 100-lecie powstania Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (Katedra Poznańska – 7.05.2019)

Wielce Czcigodni uczestnicy Mszy świętej dziękczynnej za stulecie istnienia i działalności Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza!

Szczęśliwie się składa, że – po obchodach 400-lecia tradycji uniwersyteckich miasta Poznania z 2011 roku, które to tradycje rozpoczęły się od Akademii Lubrańskiego, poprzez Kolegium Jezuickie, podniesione w 1611 roku przez króla Zygmunta III Wazę do rangi uczelni akademickiej, przez Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk – możemy w tym roku obchodzić okrągłą, setną rocznicę powstania i pracy akademickiej Uniwersytetu Poznańskiego, obejmującego dzisiaj Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego, Uniwersytet Przyrodniczy oraz Akademię Wychowania Fizycznego.

Tęsknota za własnym uniwersytetem – w kontekście świadomości roli uniwersytetów w dziejach ludzkości – była udziałem wielu Wielkopolan przez wieki. Wielkie marzenie o własnym uniwersytecie ziściło się wraz z nadejściem niepodległości w roku 1919. To właśnie przed stu laty oficjalnie rozpoczął działalność Uniwersytet Poznański. Dnia 7 maja 1919 roku o godz. 9.30 w obecności członków Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej, dowódcy Wojsk Wielkopolskich, ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, prezydenta miasta Poznania, rektorów polskich uniwersytetów, przedstawicieli towarzystw naukowych a także władz uniwersytetu z Rektorem, prof. Heliodorem Święcickim na czele, licznie zgromadzonych studentów i społeczności naszego miasta Arcybiskup Metropolita Gnieźnieński i Poznański, Prymas odradzającej się Polski Edmund Dalbor odprawił w Katedrze Poznańskiej uroczystą, inauguracyjną Mszę św.

I tak oto od stu już lat Uniwersytet im. Adama Mickiewicz i powstałe z niego: Uniwersytet Medyczny, Uniwersytet Przyrodniczy, Akademia Wychowania Fizycznego przyczyniają się do rozwoju miasta Poznania, Wielkopolski i naszej Ojczyzny. Przez ten czas wspólnota akademicka stara się o wysoki poziom naukowy, dzięki czemu należy ona do najbardziej prestiżowych polskich uniwersytetów. Kościół patrzy z sympatią i podziwem na ten ośrodek uniwersytecki, będąc z nim związany – przez Wydział Teologiczny – i docenia jego wysiłki w zakresie badań naukowych i kształcenia nowych pokoleń.

W związku z tym, że przy okazji 90. rocznicy powstania UAM mówiłem już w tej katedrze o historii uniwersytetu, to dzisiaj chciałbym się ograniczyć do wypowiedzenia kilku słów na temat samego fenomenu uniwersytetu. Czym jest uniwersytet? Usiłując odpowiedzieć na to pytanie, chciałbym zastanowić się z wszystkimi obecnymi tutaj Szacownymi Gośćmi nad czterema sprawami: nad nauką, uniwersytetem, ludźmi uniwersytetu oraz rolą państwem w życiu uniwersytetu.

1. Nauka

a. Pierwszą kwestią jest nauka. Myśląc o niej z łatwością zauważymy, że prawdziwą przyczyną powstania uniwersytetu jest wielkie pragnienie wiedzy, jakie cechuje człowieka. Człowiek pragnie dowiedzieć się czym jest to wszystko, co go otacza; pragnie prawdy. Profesorowie nigdy nie mogą utracić tej wrażliwości na prawdę i tęsknoty za nią. Nie mogą też zapomnieć o tym, że nauczanie nie jest przekazywaniem suchych treści, lecz formowaniem młodych ludzi, których trzeba zrozumieć i kochać, w których należy rozbudzać głębokie pragnienie prawdy i usilne dążenie do przekraczania samych siebie. Dla których trzeba być źródłem natchnienia i siły.

Ta droga do pełnej prawdy angażuje całego człowieka; jest to droga rozumienia i miłości. Nie możemy czynić prawdziwych postępów w poznawaniu czegoś, jeśli nie kierujemy się miłością. Nie możemy pokochać rzeczy, w której nie dostrzegamy racjonalności, bo „inteligencja nie jest uprzednia w stosunku do miłości; istnieje miłość ubogacona inteligencją oraz inteligencja pełna miłości” (Caritas in veritate, 30). Jeśli prawda i dobro są nierozłączne, to tak samo jest w przypadku poznania i miłości. Z tej jedności bierze się spójność życia i myśli, przykład konsekwencji, której wymaga się od każdego dobrego wychowawcy.

Tę zasadę dobrze ilustruje dzisiejsze czytanie z Księgi Mądrości. Autor tej księgi – przejmując od stoików ideę pneuma, która ożywia świat i go jednoczy (1,7) – utożsamia Mądrość z duchem. Mądrość to absolutna czystość ducha, który może przenikać wszystko w optyce dobra (Mdr 7,22-24). „Mądrości zło nie przemoże”. Jest ona jakby odbiciem, emanacją, obrazem samego Boga (Mdr 7,25-26). Jest obecnością Boga w świecie. Mądrość – inaczej niż miało to miejsce w misteriach greckich – jest ofiarowana wszystkim (6,22-24) pod jednym warunkiem, ci, którzy jej pragną, winni ją przedkładać ponad wszystkie inne dobra (Mdr 7,8-10) i miłować miłością wyłączną (Mdr 8,2.9.16-18).

Z kolei krótki tekst dzisiejszej Ewangelii (Łk 10,21-22) zestawia z tą Bożą Mądrością, inną mądrość, ludzką, która jest ślepa na przesłanie Dobrej Nowiny. Ten tekst to jedyne miejsce w Nowym Testamencie, w którym mowa o tym, że Jezus „rozradował się”. To radosne uniesienie Zbawiciela było Jego reakcją na powodzenie pierwszej misji Dwunastu Apostołów, którzy – rozesłani przez Mistrza – chodzili po wsiach, głosili Ewangelię i uzdrawiali chorych. W takiej chwili Jezus dziękował Ojcu niebieskiemu i wysławiał Go, ponieważ zakrył On „te rzeczy” przed błyskotliwymi i wykształconymi, a objawił je zwykłym ludziom (Komentarz żydowski do Nowego Testamentu, David H. Stern, s. 210). Prości ludzie zrozumieli „te rzeczy” (tauta), czyli zrozumieli działanie Boga w Jezusie, zrozumieli Ewangelię i przyjęli ją otwartym sercem. Natomiast „błyskotliwi i wykształceni” nie byli w stanie tego zrozumieć (Łk 9,45; 18,34; 19,42). Doprawdy, po nadzwyczajnej pochwale mądrości i ludzi mądrych, o której słyszeliśmy w Księdze Mądrości, przychodzi czas na prysznic: „bo zakryłeś te sprawy przed błyskotliwymi i wykształconymi, a objawiłeś je prostym ludziom, niemowlętom (Mt 21,16; Ga 4,1; 1 Kor 14,20), ludziom niedojrzałym w wierze (Rz 2,20; 1 Kor 3,1).

Tak, trzeba mieć na uwadze to, że prawda zawsze nas przewyższa. Możemy jej poszukiwać i przybliżać się do niej, jednak nie możemy jej posiąść w pełni, to ona wręcz nas posiada i motywuje. W pracy intelektualnej i dydaktycznej niezbędną jest zatem cnota pokory, która chroni wykładowców przed próżnością, zamykającą dostęp do prawdy. Ich zadaniem nie jest przyciąganie studentów do siebie, lecz kierowanie ich ku tej prawdzie, której wszyscy poszukujemy (por. Benedykt XVI, Uniwersytet jest miejscem, w którym poszukuje się prawdy o osobie ludzkiej. Przemówienie do młodych wykładowców akademickich w bazylice św. Wawrzyńca – 19.08.2011). Postawa naukowa jest gotowością do przyjęcia wszelkiej krytyki wobec wysuwanych przez uczonego twierdzeń. Dla myślącego człowieka krytyka jest warunkiem życia. Dla prawdziwego badacza nawet doświadczenie nieuzasadnionej krytyki może być owocne. Kto unika krytyki, ten nie chce wiedzieć. Dlatego wciąż obowiązuje powiedzenie: sapere aude!

„Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego obwieszcza nieboskłon” (Ps 19 [18],2). W tych słowach psalmista powołuje się na milczące świadectwo przedziwnego dzieła Stwórcy, wpisane w samą rzeczywistość stworzenia. Opierając się na uważnej obserwacji złożonych zjawisk oraz stosując się do zasad określających przedmiot i metody poszczególnych dyscyplin, ludzie nauki nie tworzą praw rządzących wszechświatem, oni tylko je odkrywają. Ze zdumieniem i zachwytem stają wobec stworzenia i pomnażając swoją wiedzę o świecie – a zwłaszcza o istocie ludzkiej stojącej w jego centrum – zyskują możliwość jakby pośredniego postrzegania obecności Bożej. Dzięki zdolności wnikania w głąb mogą przeżywać podobne doświadczenie i doznawać podobnego jak psalmista zachwytu. Tak, „Od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (Rz 1,20).

Dla człowieka rozumnego wszystkie rzeczy łączą się w harmonijną całość (Grzegorz Palamas, Theophanes). „Wiara nie wzrasta na zgliszczach rozumu!”, przeciwnie, ona ukazuje, że można być sumiennym naukowcem, zgłębiającym dowolną dziedzinę wiedzy a jednocześnie być wiernym uczniem Ewangelii. Wiara bowiem to przecież zdolność łączenia w całość i przyswojenia sobie owoców wszelkich poszukiwań. One – prowadząc do głębszego zrozumienia rzeczywistości stworzonej – dają człowiekowi możliwość odkrycia Stwórcy, źródła i celu wszystkich rzeczy. Dlatego też w badaniach naukowych – jak pisał Jean Guitton – nie należy nigdy oddzielać aspektu duchowego od aspektu intelektualnego (Le travail intellectuel, 29).

b. Postawa naukowości to coś więcej niż fachowa wiedza czy sprawność zawodowa. „W czasach nowożytnych otworzyły się nowe perspektywy wiedzy, które na uniwersytecie zaznaczyły się zwłaszcza w dwóch wielkich dziedzinach: przede wszystkim w naukach przyrodniczych, których rozwój nastąpił na bazie związku między badaniami doświadczalnymi i przyjęciem założenia, że materia jest racjonalna; po drugie, w dziedzinie nauk historycznych i humanistycznych, w których człowiek, badając swoje odbicie w zwierciadle historii i odsłaniając wymiary swojej natury, stara się lepiej zrozumieć samego siebie. Ten proces rozwoju nie tylko otworzył przed ludzkością rozległe wymiary i możliwości; wzrosły także znajomość i uznanie praw i godności człowieka, za co możemy być tylko wdzięczni.

Droga człowieka nie jest jednak nigdy zakończona, a niebezpieczeństwo odczłowieczenia nie zostanie nigdy zażegnane, czego dowodzi panorama historii naszych czasów. „Niebezpieczeństwem grożącym światu zachodniemu – ograniczając się tylko do niego – jest to, że człowiek, właśnie ze względu na swą wielką wiedzę i potęgę, może się poddać w kwestii prawdy. A to oznacza zarazem, że rozum ostatecznie ulega naciskowi interesów i poddaje się wymogowi użyteczności, i jest zmuszony uznać ją za ostateczne kryterium. A patrząc z perspektywy struktury uniwersytetu: istnieje niebezpieczeństwo, że filozofia, czując, że nie jest już zdolna wywiązać się ze swojego prawdziwego zadania, zawęzi się do pozytywizmu; że teologia ze swoim przesłaniem skierowanym do rozumu zostanie zepchnięta do prywatnej sfery mniejszej lub większej grupy. Jeżeli jednak rozum – w trosce o swoją domniemaną czystość – staje się głuchy na wielkie przesłanie, jakie mu ofiaruje wiara chrześcijańska i jej mądrość, usycha niczym drzewo, którego korzenie już nie dosięgają życiodajnej wody. Traci odwagę prawdy i przez to nie staje się większy, lecz mniejszy. W odniesieniu do naszej kultury europejskiej oznacza to, że jeśli pragnie ona budować jedynie samą siebie, przyjmując za podstawę krąg własnych argumentacji i to, co w danej chwili jest dla niej przekonujące, i – w obawie o swój świecki charakter – odcina się od korzeni, z których czerpie życie, wówczas nie staje się bardziej racjonalną i czystą, lecz ulega rozpadowi i rozbiciu” (por. Benedykt XVI, Papież nie narzuca wiary, lecz zachęca do szukania prawdy Watykan – 17.01.2008).

2. Uniwersytet

Druga kwestia to uniwersytet, czyli universitas profesorów i uczniów, wspólnie poszukujących prawdy we wszystkich dziedzinach wiedzy. To zadanie uniwersytet realizuje poprzez badania, nauczanie i wychowanie. Te trzy cele stanowią nierozłączną całość; jednego celu nie da się oddzielić od innych, nie niszcząc duchowej substancji uniwersytetu. Gdy dochodzi do izolacji tych celów, uniwersytet zaczyna obumierać.

Tak więc, pierwszym zadaniem uniwersytetu są badania. Są one fundamentem wszelkich dalszych działań, wymagającym największej dyscypliny i ładu oraz najwięcej czasu. Dzięki badaniom osiąga się opracowanie tego, co w przeciwnym przypadku byłoby tylko zwykłym pomysłem. Badacz wie, że musi owszem zawierzyć swoją pracę szczęściu, ale jednocześnie pragnie kontrolować własną pracę i nad nią panować. Jego wrogiem jest tępa pilność bez celu, a sprzymierzeńcem talent i pasja badawcza. Nie jest on zbytnio otwarty na modę, ale jest w pełni otwarty na współczesność, na bieżącą chwilę jako ucieleśnienie bytu wieczności (por. K. Jaspers, Idea uniwersytetu, Warszawa 2017, s. 78).

Tylko dobry badacz jest dobrym nauczycielem. Wprawdzie może on być niezręczny pod względem dydaktycznym w samym przekazywaniu informacji, ale tylko on umożliwia styczność z właściwym procesem poznania, a tym samym z duchem nauk. Jedynie ten, kto samemu bada, może autentycznie nauczać (K. Jaspers, Idea .., 81).

Drugim zadaniem uniwersytetu jest wychowanie, Wychowanie uniwersyteckie to w istocie wychowanie sokratejskie, gdzie nauczyciel i mistrz są na jednym poziomie; obaj są ludźmi wolnymi, ale i narażonymi na wynaturzenia wolności. Szczególnym objawem błędnego myślenia o wolności człowieka nauki jest przekonanie, że jest on niezależny od zasad moralnych. Ten błąd myślowy występuje często w świecie nauki i sztuki. Twierdzi się tam czasami, iż naukowiec – podobnie jak artysta – winien kierować się wyłącznie swoimi celami, a więc naukowiec postępem wiedzy a artysta wyrażaniem swoich ideałów, bez oglądania się na jakiekolwiek zasady moralne. Gdyby tak było naprawdę, gdyby nauka miała rzeczywiście być wolna od zasad moralnych, to nie byłoby żadnego uzasadnienia, aby oskarżać niemieckich lekarzy przeprowadzających doświadczenia na więźniach obozów koncentracyjnych. Wolność człowieka nauki pozostaje zawsze w relacji do dobra. Z tego powodu praca naukowa nie może być oceniana jako etycznie neutralna, czyli pozostająca – mówiąc językiem Nietzschego – „poza dobrem i złem”.

Nie zapominajmy więc o tym, że dobry uniwersytet to „królestwo wartości”. Do jego zadań należy budzenie wiary w wysokie wartości. W tym miejscu wypada przypomnieć sobie natchnione słowa Kanta: „Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej nad nimi się zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie” (I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, Warszawa 1972, 256). Czyż nie jest to potwierdzenie jedności, jaka zachodzi między logosem i ethosem, między prawdą a dobrem? Czyż nie jest to wezwanie skierowane do wszystkich ludzi uniwersytetu? (Fenomen uniwersytetu, red. A. Grzegorczyk – J. Sójka, Poznań 2008, 33). Czy bez tego można mówić o jakimkolwiek „dostojeństwie uniwersytetu”? (K. Twardowski, O dostojeństwie Uniwersytetu, Poznań 1933).

Trzecim zadaniem uniwersytetu jest nauczanie. Dokonuje się ono przez wykłady, ćwiczenia, dyskusje w małych kręgach i w formie dialogu. Nauczanie wygląda inaczej, gdy kieruje się ku przeciętnej masie, a inaczej, kiedy zwraca się ku wybranej grupie uzdolnionych. Szkoły są zobowiązane uczyć i wychowywać wszystkich powierzonych sobie wychowanków, uniwersytet natomiast kieruje się do wybranej grupy ludzi, do elity intelektualnej, czyli do mniejszości. A jednak – w dydaktyce uniwersyteckiej – nie może mimo wszystko chodzić wyłącznie o garstkę najlepszych. Ktoś twierdził, że spośród stu słuchaczy 99 nie rozumie wykładowcy, a ten setny go nie potrzebuje. To, że wykłady i ćwiczenia są tak zorganizowane, iż student nie całkiem za nimi nadąża, jest czymś lepszym aniżeli ich absolutna zrozumiałość.

Wolność nauczania funkcjonuje analogicznie do wolności religijnej. Winna ona być gwarantowana nie tylko wobec państwa, ale też przez państwo zabezpieczona. Prawda i wolność tworzą nierozdzielną parę i warunkują się nawzajem. Nie ma prawdy bez wolności, tak jak w porządku moralnym nie ma wolności bez prawdy. Uniwersytet – jeśli chce być wierny swojemu charakterowi – musi być domem dla jednej i drugiej wartości. Z drugiej strony, byłoby naiwnością sadzić, że takie czy inne metody naukowe są zawsze sterylnie „neutralne”, a więc pozbawione jakichkolwiek opcji ideologicznych czy światopoglądowych. U źródeł wielu postaw badawczych kryją się niestety głęboko uwikłane ideologicznie założenia i trzeba sobie z tego zdawać sprawę (Fenomen uniwersytetu,.., 26).

Wolność nauczania nie oznacza też wolności głoszenia jakichkolwiek poglądów. Prawdy nie należy mylić z treścią bezkrytycznych i namiętnych mniemań głoszonych w doraźnym interesie. Wolność nauczania istnieje wyłącznie w związku z celami naukowymi. Żadne cele praktyczne, tendencje wychowawcze czy polityczna propaganda nie mogą się powoływać na wolność nauczania (K. Jaspers, Idea.., 177). Nauczyciel akademicki nie może domagać się poparcia od swojej korporacji dla jego przypadkowych ocen codziennych wydarzeń, dla sądów dotyczących bieżącej polityki, dla artykułów z prasy codziennej. To właśnie wolność nauczania nakłada na pracownika uniwersytetu ograniczenia w kwestii wygłaszania jego sądów. Niestety, politykowanie profesorów należy do starej tradycji, która nie przysparza im chwały.

Niekiedy uważa się, że misją profesora uniwersytetu dzisiaj jest wyłącznie kształcenie kompetentnych i sprawnych profesjonalistów, którzy będą mogli zaspokoić zapotrzebowanie rynku w danym momencie. Mówi się również, że jedyną rzeczą, która się liczy w obecnej koniunkturze, to czysto techniczne umiejętności. […] Wiemy, że kiedy głównym kryterium stają się jedynie użyteczność i zwykły pragmatyzm, szkody mogą być ogromne; od nadużyć nauki nieuznającej granic poza swoimi własnymi aż do politycznego totalitaryzmu, który łatwo ożywa, kiedy usuwa się wszelkie odniesienia wyższe od prostego rachunku siły. Prawdziwą ideą uniwersytetu jest tymczasem właśnie to, co chroni nas od takiej zawężonej i wypaczonej wizji spraw ludzkich (por. Benedykt XVI, Uniwersytet jest miejscem, w którym poszukuje się prawdy o osobie ludzkiej. Przemówienie do młodych wykładowców akademickich w bazylice św. Wawrzyńca – 19.08.2011).

Dzisiaj – w początkach XXI wieku – jasno widać, że dawna idea uniwersytetu ustanowiona przez Wilhelma von Humbolta odchodzi w przeszłość. Idea instytucji, która wytwarza wiedzę o kulturze, a zarazem krzewi kulturę w procesie edukacji, zaczyna być wzbogacana, a czasem niestety zastępowana w wielu krajach modelem zarządzania zaczerpniętym ze świata korporacyjnego biznesu, w którym rządzi wyłącznie zasada doskonałości, a także kryterium efektywności do oceny badań i nauczania. Jakość, doskonałość, efektywność i celowość to pojęcia pochodzące z żargonu ekonomicznego, mające pozwalać uniwersytetowi przeprowadzić samoewaluację zgodnie z logiką samowystarczalności. Odwołanie się do doskonałości świadczy o tym, że idea uniwersytetu powinna być wzbogacona o te elementy, które wiążą się ze współczesnym technologicznym rozwojem cywilizacji i tradycyjna idea uniwersytetu jest niewystarczająca, ale według niektórych idea uniwersytetu, straciła dziś wszelką treść (por. B. Readings, Uniwersytet w ruinie, Warszawa 2017, 66). Na „uniwersytecie doskonałości” aktywność intelektualna i ożywiana przez nią kultura są zastępowane dążeniem do doskonałości i wskaźnikami wydajności (K. Jaspers, Idea.., 95). Na takim „posthistorycznym” uniwersytecie dokonuje się przemiana uczelni w przedsiębiorstwo usług edukacyjnych a studentów – w jego klientów (B. Readings, Uniwersytet.., 8). Odtąd centralną postacią uniwersytetu nie ma być już profesor, lecz administrator.

3. Ludzie

Trzecia kwestia to ludzie uniwersytetu. Czasami wspólnotę uczonych uniwersyteckich uważa się za model racjonalnej wspólnoty politycznej, ale każdy, kto spędził choć trochę czasu na uniwersytecie, wie, że trudno o zbiorowość równie małostkową i pełną złośliwości jak społeczność na typowym wydziale uniwersyteckim. A mimo to mit się utrzymuje. Uniwersytet jest traktowany jako wzór potencjalnie wolnej i racjonalnej dyskusji, miejsce, gdzie wspólnota tworzy się dzięki wspólnej wierze w pewną abstrakcję (B. Readings, Uniwersytet.., 274).

Zorganizowane struktury uniwersyteckie niosą w sobie również inne trudności, np. tendencję do degradacji, a nawet do odwrócenia sensu swego istnienia. Wprawdzie wolny wybór osób podczas powoływania na katedry zmierza do wyboru najlepszych, ale ma także tendencję do wybierania drugich z kolei. Każda korporacja broni się instynktownie przed wybitnymi jednostkami, a wybiera „dobrych i pracowitych” o podobnym profilu duchowym. Dlatego J. Grimm mówił: „Państwo nie powinno wypuszczać z rąk wyboru profesorów, ponieważ koleżeńskim wyborom, podejmowanym przez fakultety, sprzeciwia się wszelkie doświadczenie. Nawet nad ludźmi uczciwymi, o czystych intencjach, pewną władzę zyskuje lęk przez konkurentami w instytucji”.

Innego rodzaju tendencje pojawiają się znów przy naborze młodej kadry. Tutaj profesorowie mają skłonność do popierania przy habilitacjach swoich uczniów, wskutek czego łatwo może dojść degradacji uniwersytetu dzięki negatywnej selekcji preferującej raczej pilnych studentów niż umysły samodzielne. Każdy profesor winien się trzymać zasady, że do habilitacji dopuszcza jedynie tych, po których może oczekiwać, że osiągną przynajmniej poziom reprezentowany przez niego samego. Dobry profesor będzie się rozglądał za tymi, którzy go przerosną, i popierał ich nawet wtedy, gdy nie są oni jego uczniami.

Instytucja uniwersytecka łatwo też staje się narzędziem zdobywania władzy przez naukowców, którzy – wykorzystując swój autorytet, swoje układy z państwem i swoje przyjaźnie – mniej lub bardziej bezwzględnie popierają swoich. Zawiść i zazdrość prowadzą do bezwzględnej krytyki, do prześladowania siebie nawzajem i sporów o nieistotną drobnostkę, ponieważ jeden nie może ścierpieć drugiego, choć mogliby żyć bardzo wygodnie, gdyby każdy z nich coś znaczył albo był kimś (K. Jaspers, Idea.., 112).

Uniwersytecką wolność badań charakteryzuje czasami tendencja do izolowania poszczególnych badaczy w ich obszarach badań tak, aby stali się nietykalni. Gwarantujemy badaczowi wolność po to, aby on z kolei odwzajemnił się brakiem krytyki naszego kandydata. Akceptuje się np. wszystkie habilitacje, aby samemu oczekiwać akceptacji naszych kandydatów.

Tylko prawdziwe osobowości napełniają uniwersytet duszą. Życie uniwersyteckie zależy od osobowości, które go tworzą, a nie od instytucji, która jest zaledwie jego warunkiem. Toteż instytucję uniwersytetu należy oceniać po tym, czy potrafi ona przyciągać najlepsze osobowości i czy stwarza najdogodniejsze warunki do badań, komunikacji i nauczania. Uczelnia pragnie czasami osiągnąć natychmiast coś, co można osiągnąć tylko stopniowo. O wszystkim przecież decydują ludzie, którzy nieraz przez długie dziesięciolecia służą prawdzie całym swoim życiem.

Konkretny uniwersytet nabiera charakteru dzięki profesorom, którzy zostali doń powołani. Lecz życie uniwersytetu w równym stopniu zależy także od rodzaju studentów, którzy tam się uczą. Nieudolna masa studencka spowoduje, że nawet najlepsi profesorowie utkną bezowocnie w szkolarskim trybie zajęć. Dlatego studia domagają się odpowiedniej selekcji i zakładają, że student przynosi ze sobą stosowne predyspozycje, zdolności, cechy charakteru, które dadzą się rozwinąć. Nauczanie uniwersyteckie tylko z pozoru kieruje się do wszystkich, w istocie zaś jest ono zwrócone do najlepszych.

Każda instytucja – także uniwersytet – wymaga kierownictwa, stąd w każdej instytucji istnieje podporządkowanie. Tak jest również na uniwersytecie, który jest instytucją hierarchiczną i elitarną. Nie należy wprowadzać demokratycznych zasad tam, gdzie one nie mogą obowiązywać. Demokratyczny winien być dostęp do uniwersytetu, reszta zaś jest zależna od talentów, pracowitości i celów, jakie student sobie stawia. Hierarchiczny ustrój uniwersytetu nie gwarantuje i nie może gwarantować równych praw wszystkim członkom uniwersyteckiej społeczności. Prawa te bowiem dzielą się analogicznie do rozkładu obowiązków (Fenomen uniwersytetu,.., 31). Kierownictwo instytucji tylko wtedy jest znośne, gdy szefem jest człowiek o najwybitniejszym intelekcie. Nieznośnym jest panowanie mizerot, które swój brak intelektu oraz niezadowolenie z siebie pragną zrekompensować rozkoszą panowania. Z kolei umysł twórczy – świadomy niedostatku własnych sił – pozwala swobodnie rozwijać się swoim podwładnym, a własną ambicję widzi w tym, by jego podwładni mieli lepsze osiągnięcia niż on sam.

4. Państwo

Czwarta i ostatnia kwestia to państwo. Uniwersytet istnieje dzięki państwu. To państwo stwarza warunki istnienia uniwersytetu i go chroni. Państwo pragnie uniwersytetu, ponieważ wie, że jeśli gdzieś w czysty sposób służy się czystej prawdzie, to tym samym wspiera się byt państwa (K. Jaspers, Idea.., 165). Natomiast państwo, które nie toleruje jakiegokolwiek ograniczenia swojej władzy, lecz odczuwa lęk przed skutkami, jakie dla jego potęgi mogą mieć badania zmierzające do odkrycia prawdy, nigdy nie będzie tolerowało istnienia prawdziwego uniwersytetu.

Zależność uniwersytetu od państwa przyjmowała w dziejach bardzo różne formy. Tylko w szczytowych momentach życia państwowego i uniwersyteckiego mogła w pełni obowiązywać maksyma Humbolta: „Państwo zawsze winno mieć świadomość, że wszystko potoczyłoby się znacznie lepiej bez niego”.

Uniwersytet jest instytucją pożytku publicznego, ale jednocześnie podlega woli państwa, które chroniąc, zapewnia mu byt. To sprawia, że uniwersytet może czasami ulec degradacji do poziomu instytucji państwowej, pozbawiając się tym samym swojej istoty. Nie jest też możliwe, aby uniwersytet stał się całkowicie niezależny i stał się państwem w państwie. W tej walce państwo ma oczywistą przewagę, uniwersytet jest na nią skazany. Duchowa walka miedzy nimi winna raczej zmierzać do współpracy państwa z uniwersytetem.

Administracja państwowa jest instancją kontrolną wobec korporacji uniwersyteckiej. Korporacja akceptuje ten nadzór i nie odrzuca milcząco państwa jako zła koniecznego, ani też nie podporządkowuje się mu bezwzględnie. Ufa nadzorowi państwa, o ile formułuje ono w jasny sposób co jest prawdą. Duch osoby administratora, która zarządza uniwersytetem różni się zasadniczo od ducha profesorów. Zadania urzędnika administracyjnego i profesora są całkowicie odmienne, stąd np. światem profesury nie powinni zarządzać dawni profesorowie, ale raczej ludzie o wykształceniu prawniczym, urodzeni administratorzy. Gdy więc z kręgów profesorskich dobiegnie życzenie, aby wśród przełożonych znaleźli się wyłącznie profesorowie, wówczas należy takie życzenie stanowczo odrzucić.

Polityka powinna istnieć na uniwersytecie wyłącznie jako przedmiot badań. Uniwersytet potrzebuje bezwzględnej apolityczności, braku wpływu ze strony woli partyjnej i przymusu światopoglądowego. Dzisiaj niestety upolitycznienie uniwersytetu stało się faktem, a racje polityczne nieraz tryumfują nawet nad wartościami naukowymi. Różne nauki w różnym stopniu odczuły tę dominację. Najłatwiej obroniły się nauki ścisłe i techniczne, najtrudniej te, które nawet w swojej zbiorowej nazwie zostały napiętnowane znamieniem ideologii (Fenomen uniwersytetu..., 27). Uniwersytet nie powinien być terenem działań jakiejkolwiek partii politycznej ani siedzibą partii politycznej lub jej agend. Członkowie społeczności akademickiej mogą być oczywiście członkami tej czy innej partii, lecz partie te – w swojej zinstytucjonalizowanej postaci – nie mogą ingerować w życie uniwersyteckie (Fenomen uniwersytetu..., 28). Gdy na uniwersytecie rozpoczyna się walka polityczna, szkodę ponosi cały uniwersytet. Uniwersytet pod pewnym względem jest podobny do Kościoła; stanowi on część narodu, ale dąży do urzeczywistnienie tego, co ponadnarodowe. Stąd też – ze względu na swoją duchowość – uniwersytet nie powinien np. zajmować stanowiska w sporach między narodami. Zadaniem pracowników uniwersytetu nie jest organizowanie manifestacji politycznych, zwłaszcza zaś partyjno-politycznych.

Zakończenie

Na koniec módlmy się gorąco w intencji wszystkich, którzy tworzyli i tworzą wspólnotę Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Najpierw za zmarłych Ojców założycieli Wszechnicy Piastowskiej, Uniwersytetu Poznańskiego, Uniwersytetu Ziem Zachodnich, Akademii Medycznej, Wyższej Szkoły Rolniczej i Akademii Wychowania Fizycznego. Za zmarłych profesorów i studentów i pracowników uniwersytetu.

Bogu polecajmy wszystkich żyjących profesorów, studentów i pracowników uniwersytetu i tych, którzy będą rozwijać ten uniwersytet w przyszłości. Duchu Święty udzielaj nieustannie swego światła wszystkim którzy tworzą to wielkie dobro, jakim jest uniwersytet, aby poznając prawdę umysłem, umiłowali ją sercem. Niech postępując drogami prawdy, służą Bogu i Ojczyźnie, aby w ten sposób zjednoczyli się z Tobą, któryś jest Drogą, Prawdą i Życiem.

ms/ KAI

 

« 1 »