Abp Stanisław Gądecki
W pierwszą niedzielę listopada przypadającą po uroczystości Wszystkich Świętych modlimy się co roku o beatyfikację świadków wiary i kanonizację błogosławionych związanych z Archidiecezją Poznańską. Czynimy tak w przekonaniu, że nie wolno nam zaprzepaścić tego ogromnego dziedzictwa duchowego naszych przodków, którzy - przez doskonałe zjednoczenie z Chrystusem - pozostawili nam wzór życia chrześcijańskiego, stając się wychowawcami ludzkich pokoleń.
1. MODLITWA O BEATYFIKACJĘ I KANONIZACJĘ
a. Tak więc modlimy się najpierw w intencji wyniesienia do niebiańskiej chwały tych naszych braci i sióstr, którzy byli całkowicie zjednoczeni z Chrystusem. To najpierw osiemnastu „świadków wiary” naszej archidiecezji, dla których wspólnota Kościoła prosi o beatyfikację. Są to:
Gdy na Madagaskarze zbliżał się do końca swojego ziemskiego życia apostoł trędowatych, bł. ojciec Jan Beyzym, w Poznaniu przyszła na świat – w 1911 roku - pani Wanda Błeńska. Wanda nie chodziła do szkoły podstawowej, ale uczyła się w domu z ojcem. Potem ukończyła gimnazjum żeńskie w Toruniu. Już w dzieciństwie postawiła sobie dwa cele: pragnęła zostać lekarką i pracować na misjach. Oba te marzenia udało się jej zrealizować.
Najpierw jednak - w wieku 17 lat - została przyjęta na wydział lekarski Uniwersytetu Poznańskiego, jako najmłodsza studentka. Już na pierwszym roku zapisuje się do Akademickiego Koła Misyjnego. Wraz z innymi jego członkami organizuje spotkania z misjonarzami, wysyła paczki do Afryki, czyta literaturę przedmiotu. Na drugim roku studiów została wybrana do zarządu tego Koła, jak również do zarządu Związku Akademickich Kół Misyjnych w Polsce. Została współredaktorką Annales Missiologicae, czyli Roczników Misjologicznych, pierwszego czasopisma misjologicznego w Polsce i publikowała w nim oraz w Misjach Katolickichswoje artykuły. Była wówczas studentką drugiego roku. Na trzecim roku studiów reprezentowała już polski ruch misyjny na Międzynarodowym Kongresie Misyjnym w Ljublianie. Studencki okres działalności misyjnej Wandy - w ramach Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary - był znakiem dojrzałości jej ducha.
b. praca i wojna
Rok 1934 przyniósł przełom w jej życiu. Otrzymała dyplom lekarski, lecz nie wyjechała na misje. Była bowiem świecką, niezamężną kobietą, a takie – ze względu na trudne warunki pracy na misjach – nie wysyłano wówczas do placówek na Czarnym Lądzie.
Przeprowadziła się więc do Torunia, gdzie mieszkali jej ojciec i brat, i zaczęła praktykę w tamtejszym szpitalu miejskim (1934-1936). Nie straciła jednak nadziei na spotkanie z Afryką. W latach 1936–1945 rozpoczęła wykłady w Państwowym Zakładzie Higieny, kierując następnie tamtejszym Oddziałem Bakteriologii i Serologii.
Po wybuchu II wojny światowej wstąpiła w szeregi Armii Krajowej (1942), gdzie uzyskała stopień podporucznika. Była członkiem organizacji Gryf Pomorski i komendantką oddziału kobiecego w obwodzie toruńskim AK. Brała udział w szkoleniu zespołów sanitarnych, organizowała zbiórki materiałów sanitarnych dla żołnierzy Armii Krajowej, dostarczała lekarstwa do oflagów, więzień i obozów. Działania te przyczyniły się do jej uwięzienia w Toruniu i Gdańsku (1944). Po dwóch miesiącach więzienia została jednak uwolniona.
c. Uganda
Dowiedziawszy się o ciężkim stanie zdrowia swego brata, zdecydowała się na potajemne opuszczenie kraju i wyjazd do niego do Hanoweru (1946). Wstąpiła do kobiecej służby wojskowej przy armii gen. Maczka, pracując jako lekarka. W Hanowerze skończyła kursy medycyny tropikalnej a następnie - w 1948 roku – odbyła podyplomowe studia w Instytucie Medycyny Tropikalnej i Higieny na wydziale medycznym uniwersytetu w Liverpool. Tam uzyskała dyplom, co stanowiło bezpośrednie przygotowania do jej pracy wśród trędowatych w Ugandzie.
Z Anglii – w lutym 1950 roku - wyjechała do Ugandy, gdzie pewien biskup poszukiwał lekarza do tworzącego się tam leprozorium. Do Afryki popłynęła ponad miesiąc statkiem, spodziewając się, że w Ugandzie spędzi pięć lat. W marcu 1950 roku dotarła do Fort-Portalu, gdzie pracowała przez rok u sióstr franciszkanek w szpitalu misyjnym.
Ponieważ w Fort Portal nie doczekała się wybudowania leprozorium, udała się Buluby i oddalonego o 40 km Neyenga, gdzie siostry franciszkanki założyły ośrodki leczenia chorych na trąd. Od 2 stycznia 1951 roku zamieszkała na tamtejszej misji nad Jeziorem Wiktoria. W całym regionie było wówczas około 22 000 trędowatych, dla których Błeńska była jedynym lekarzem. Niektórych z nich musiała operować, nie mając doświadczenia. Do tego doszły prymitywne warunki pracy, deficyt wyposażenia, leków i wykwalifikowanego personelu.
W Bulubie spędziła 42 lata. W latach 1951–1983 była tam lekarzem naczelnym. Od początku pracowała bez oszczędzania siebie. Spała po pięć godzin na dobę. Poranek rozpoczynała od Mszy św. Pracowała cały dzień - z przerwą na posiłki i 20-minutowy odpoczynek po obiedzie. Wieczorami robiła badania albo czytała fachową literaturę. „Jeżeli chce się być dobrym lekarzem – mówiła - to trzeba pokochać swoich pacjentów. To znaczy: dawać im czas, troskę, dokształcić się. Dużo trzeba w to włożyć miłości… Tak, to jest najważniejsze – stosunek do pacjenta”.
W czasie urlopów w Polsce odwiedzała oddziały szpitalne, uczyła się operować i prowadzić laboratorium. Uczestniczyła w kongresach międzynarodowych, wygłaszała referaty, gościła w ośrodkach leczenia chorych na trąd, m.in. w Indiach – w Puri u kandydata na ołtarze ojca Mariana Żelazka i w Kalkucie u św. Matki Teresy.
Była człowiekiem wrażliwym na Boga, żyjącym Eucharystią. Jeśli tylko mogła, codziennie uczestniczyła we Mszy św., przyjmowała Komunię Świętą. Z Eucharystii czerpała siłę i moc. Ciekawe światło na głębie jej duchowości rzuca - złożony przez nią w 1958 roku i do niedawna zupełnie nieznany – ślub, którego treść brzmi następująco:
„Ja, Wanda, obieram sobie Ciebie, Jezu, za wyłącznego Pana
i ślubuję Ci Miłość, Wierność i Posłuszeństwo aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny,
Królowo Polski i Wszyscy Święci!
W dniu Najświętszego Serca Pan Jezusa
A.D. 1958 [W. Błeńska]”.
Początkowo mała placówka prowadzona przez irlandzkie franciszkanki - pod jej kierownictwem - stała się z czasem nowoczesnym centrum leczniczym i szkoleniowym ze 100-łóżkowym szpitalem i oddziałem dziecięcym, zapleczem diagnostycznym, domami dla trędowatych i kościołem. W tymże ośrodku - oprócz szkoleń dla lekarzy - dr Wanda organizowała kursy opiekunów nad trędowatymi.
Zdołała utworzyć 36 filii i podstacji ośrodka centralnego. Była autorytetem medycznym i pionierką leczenia trądu w Ugandzie, zapraszano ją z wykładami do różnych krajów. Gdy jej samotna działalność została wzmocniona przez polskich lekarzy, którzy przybywali tam od 1967 roku (dr Bohdan Kozłowski, dr Wanda Marczak-Malczewska, dr Elżbieta Kołakowska, dr Henryk Nowak), pani doktor Błeńska podjęła wykłady z dziedziny trądu na wydziale medycznym uniwersytetu w Kampala, w stolicy Ugandy. Obecnie centrum medyczne w Bulubie kształci asystentów medycznych nie tylko dla Ugandy, ale również dla pobliskich krajów: Kenii, Tanzanii i Burundi. Lata swojej pracy spędzone wśród trędowatych określiła jako trudne – ale szczęśliwe.
Leczyła, pokładając nadzieję w Bogu i modląc się za swoich pacjentów. Odbierając w 1984 roku medal Benemerenti od Jana Pawła II, powiedziała: „Potrzebujemy modlitwy. Lekarstwa leczą chorobę, ale nie leczą chorego. Nasi chorzy zdrowieją dzięki troskliwej pielęgnacji. Nie wiem, ilu chorych wyleczyłam lekarstwami, ilu pielęgnacją, a ilu modlitwą”.
W roku 1983 przekazała kierownictwo ośrodkiem swojemu uczniowi, ugandyjskiemu lekarzowi. Sama dalej pracowała jako konsultant. Na płaszczyźnie zaangażowania społeczno-misyjnego była osobowością formatu Matki Teresy z Kalkuty. W dziedzinie leczenia trądu i spieszenia z pomocą jego ofiarom przypominała sylwetkę doktora Schweitzera.
d. powrót do Ojczyzny
W roku 1993 powróciła do Polski i osiedliła się w Poznaniu, lecz nadal służyła misjom. Do 93 roku życia prowadziła wykłady z medycyny tropikalnej w Centrum Formacji misyjnej w Warszawie, gdzie przyszli polscy misjonarze przygotowują się do pracy. Wyjeżdżającym na misje dawała proste rady: trzeba mieć jakieś wykształcenie, trzeba mieć wiarę. Na misje powinni wyjeżdżać ludzie szczęśliwi bo jeśli samemu nie jest się szczęśliwym, to nie można dać szczęścia innym.
W Poznaniu została członkinią Rady Fundacji Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio, patronką patronką Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Niepruszewie oraz Oddziału Toksykologii Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei. Jej imię nadano poznańskiemu Akademickiemu Kołu Misjologicznemu. W Poznaniu działa też szkoła społeczna jej imienia. W 2018 roku została wybrana przez mieszkańców tego miasta „Poznanianką stulecia”.
Przy swoich wybitnych osiągnięciach i uznaniu pozostawała zawsze osobą skromną, promieniującą wewnętrznym ciepłem, przyjazną i pomocną dla wszystkich, szczególnie dla najbardziej potrzebujących, unikającą rozgłosu. Mówiła o sobie: „Czuję się taka szczęśliwa... Mam jedną gorącą prośbę ... – żebym nigdy nikomu nie wycisnęła łez”.
Dr Błeńska – ta ambasadorka misyjnego laikatu - zmarła w Poznaniu dnia 27 listopada 2014 roku - w wieku 103 lat - i została pochowana na cmentarzu w jeżyckim.
ZAKOŃCZENIE
Na koniec pragnę podziękować postulatorom spraw beatyfikacyjnych w naszej archidiecezji. Chcę też złożyć wyrazy wdzięczności wszystkim środowiskom, które zabiegają o beatyfikację świadków wiary i kanonizację błogosławionych.
Myśląc o pani dr Błeńskiej, módlmy się o umocnienie ducha misyjnego w naszej archidiecezji. Panie Jezu, który niegdyś wezwałeś pierwszych uczniów, aby stali się rybakami ludzi, ogarnij miłosiernym wzrokiem biedną ludzkość, która w znacznej części jest jeszcze pogrążona w mrokach niewiary. Poślij do niej apostołów Twojej Ewangelii i wspomagaj ich żarliwość, aby nieznający Chrystusa dostrzegli Jego miłość i z ich pomocą weszli do Chrystusowej owczarni.
Wspieraj w apostolskim trudzie biskupów, kapłanów, osoby konsekrowane i wiernych świeckich. Nie pozwól Panie, aby brak tych, którzy poświęcają swoje życie sprawie Ewangelii doprowadził ludzkość do zguby. Amen.
Zdjęcie ilustracyjne za: www.archpoznan.pl