W dzisiejszej Ewangelii o Przemienieniu Pańskim pojawia się rzadko spotykane w Biblii słowo „metamorfoza”. Najprościej rzecz ujmując metamorfoza to gruntowna przemiana osoby, jej sposobu myślenia, postępowania a niekiedy także wyglądu. W literaturze jest znana np. metamorfoza Rodiona Raskolnikowa – bohatera Zbrodni i kary, napisanej przez Fiodora Dostojewskiego, bądź też Ebenezera Scrooge’a – bohatera Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa, czy wreszcie Andrzeja Kmicica, bohatera Potopu Henryka Sienkiewicza - mówił abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, w homilii Mszy św. w Archikatedrze Warszawskiej.
Metamorfozy to ewolucja w zachowaniu bohatera, gdzie jego postawa i poglądy stają się zazwyczaj bardziej dojrzałe. Jest ona ilustracją dynamicznej natury człowieka. Nawiązując do tej dynamicznej natury właśnie, chciałbym dzisiaj rozważyć wspólnie trzy sprawy a mianowicie: Przemienienie Pańskie, nasze przemienienie oraz dzisiejsze zaprzysiężenie Prezydenta Rzeczypospolitej.
1. PRZEMIENIENIE PAŃSKIE (Mt 17,1-9)
a. Jezus
Najpierw pierwsza sprawa, czyli Przemienienie Pańskie. Wyruszając na górę, aby się modlić, Jezus zabrał ze sobą trzech Apostołów – Piotra, Jakuba i Jana, tych samych, którzy mieli Mu towarzyszyć podczas modlitwy w ogrodzie Getsemani. Łukasz – jakby mimochodem – zauważył, że towarzyszący Chrystusowi uczniowie, podobnie jak potem w Ogrójcu, „snem byli zmorzeni”. Ich senność wskazuje, że Przemienienie miało miejsce w nocy, gdy – zgodnie ze swoim zwyczajem – Pan Jezus oddalał się na modlitwę (Łk 9,28). Podczas tej modlitwy chciał On upewnić się, że to, co zamierza czynić, jest rzeczywiście wolą Boga. Chciał być pewien, że Bóg istotnie domaga się od Niego, aby poszedł do Jerozolimy na krzyż.
Podczas swojej modlitwy Jezus został przemieniony [μετεμορφωθη] wobec nich. „Wygląd Jego twarzy się odmienił” (το ειδος του προσωπου αυτου ετερον – Łk 9,29). Jego twarz zajaśniała jak słońce, szaty zaś Jego stały się „białe jak światło” (por. Mt 13,43; Łk 1,78; Ap 1,16).
Przed Przemienieniem, uczniowie znali Jezusa od zewnętrznej strony, jako człowieka, nadzwyczajnego owszem, ale jednego spośród wielu ludzi (wiedzieli skąd pochodził, jakie miał zwyczaje, jaką miał barwę głosu). Podczas Przemienienia natomiast poznają Go jako „światłość ze światłości” (por. Ps 36,10); poznają Go promieniejącego blaskiem bóstwa. Według poznania zmysłowego światło słoneczne jest najmocniejszym, jakie znamy w przyrodzie, według świata duchowego uczniowie zobaczyli przez krótką chwilę blask jeszcze intensywniejszy; a mianowicie boską chwałę Jezusa. Skoro Bóg jest światłością to Jezus pragnął, by Jego najbliżsi doświadczyli tego światła, które jest w Nim. Św. Augustyn – wspominając tę tajemnicę – tak powie: „Tym, czym jest dla oczu ciała słońce, które widzimy, tym jest [Chrystus] dla oczu serca” (Sermo 78,2).
„A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim” (Mt 17,3). „Mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9,31). Pośrodku objawienia się chwały Chrystusa rozmawiali oni z Jezusem o Jego Exodusie, o Jego Wyjściu z tego świata do Ojca (por. Mdr 7,6); o Jego męce i śmierci. Podczas ich pojawienia się Mojżesz i Eliasz – czyli Prawo i Prorocy – zapewnili Go, że znajduje się On na właściwej drodze (KKK, 555); że – aby „wejść do swej chwały” (Łk 24,26) – Jezus powinien przejść przez krzyż.
b. Świadkowie
Dostrzegłszy Mojżesz i Eliasza Piotr „rzekł do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Ten pomysł Piotra był interpretowany na wiele sposobów, ale bardzo często można się spotkać z przekonaniem, że Apostoł po prostu chciał przedłużyć tę niezwykłą chwilę w bliskości Boga, aby trwała ona w nieskończoność. „[Piotr] na górze miał Chrystusa jako pokarm duszy. Dlaczego miałby zejść z góry, aby powrócić do trudów i cierpienia, podczas gdy na górze był pełen uczuć świętej miłości do Boga, które pobudzały go do świętego życia?” (Augustyn, Mowa 78,3).
Pragnienie postawienie trzech namiotów może nawiązywać do czasu, gdy Izrael często oglądał chwałę Boga, przebywając na pustyni (por. Wj 16,10; 24,16; 40,35). Być może właśnie wtedy przypadało Święto Namiotów i Piotr pragnął pozostać na górze podczas tego święta, stosownie do słów Prawa: „W siódmym miesiącu będziecie je obchodzić. Przez siedem dni będziecie mieszkać w szałasach. Wszyscy tubylcy Izraela będą mieszkali w szałasach, aby pokolenia wasze wiedziały, że kazałem Izraelitom mieszkać w szałasach, kiedy wyprowadziłem ich z ziemi egipskiej. ‘Ja jestem Pan, Bóg wasz!’” (Kpł 23,39-4). Postawienie trzech namiotów dla Jezusa Mojżesza i Eliasza świadczyłoby o tym, że Piotr błędnie uważał te trzy osoby za jednakowo ważne.
„Gdy Piotr jeszcze to mówił: „oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,5). Do światłości Bożej, jaśniejąca na obliczu Jezusa dołączył głos Ojca niebieskiego, który daje o Nim świadectwo i poleca, aby uwierzyć Jezusowi. Zobaczywszy światło [το οραμα] i usłyszawszy głos [φωνη] Boży – trzej uczniowie padli na twarz i rzeczywiście uwierzyli.
„A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: ‘Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie’”. Zakaz rozpowiadania o pewnych wydarzenia – tak zwany sekret mesjański – wynikał z Jezusowej chęci uniknięcia fałszywego rozumienia osoby Mesjasza; Jezus nie chce być uznany za zwykłego działacza politycznego lub społecznego, dążącego do przejęcia władzy (J 6,15). Dopiero w świetle zmartwychwstania (Kol 2,15), wydarzenia Przemienienia stanie się zrozumiałe dla uczniów, że także ich droga do chwały prowadzi przez krzyż (por. Łk 24,44; Dz 2,23n; 3,18).
Przemienienie musiało tak mocno utkwić w pamięci uczniów, że jeszcze po upływie wielu lat Piotr przypomina sobie o nim w swoim drugim Liście: „Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa, ale jako naoczni świadkowie Jego wielkości. Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn umiłowany, w którym sobie upodobałem. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej” (2 P 1,16-18).
Co było więc ostatecznie celem przemienienia pańskiego? Św. Leon Wielki, papież, tak syntetyzuje to wydarzenie: „W przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to, aby z serc uczniów usunąć zgorszenie krzyża i by uniżenie dobrowolnie przyjętej męki nie zakłóciło wiary tych, którym została objawiona wspaniałość ukrytej godności.
Z nie mniejszą też troską podbudowywał Pan swoim przemienieniem nadzieję Kościoła świętego w tym celu, by całe ciało Chrystusowe dowiedziało się, jaką zostało obdarowane mocą przemiany, i aby wszystkie jego członki mogły się spodziewać udziału w tej chwale, którą wcześniej rozbłysła Głowa. Powiedział już o tym sam Pan, gdy mówił o majestacie swojego przyjścia: ‘Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego’” (św. Leon Wielki, Kazanie 51,3-4).
2. NASZE PRZEMIENIENIE
Drugi temat to nasza metamorfoza. Gdy pytamy dzisiaj, po wielu wiekach, po co nam wracać dzisiaj do sceny Przemienienia Pańskiego, to odpowiedź na to pytanie udzielił nam już św. Leon Wielki: „aby całe ciało Chrystusowe dowiedziało się, jaką zostało obdarowane mocą przemiany, i aby wszystkie jego członki mogły się spodziewać udziału w tej chwale, którą wcześniej rozbłysła Głowa”. Chrystus wzywa nas, swoich uczniów, abyśmy Go słuchali i przygotowuje ich do przyjęcia własnego krzyża po to, abyśmy mogli dojść do radości życia przemienionego przez Ducha Świętego, a konsekwencji także do zmartwychwstania. „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (16,24).
O tej cudownej mocy metamorfozy chrześcijanina – pod wpływem działania Ducha Świętego – wspomina dwukrotnie Paweł Apostoł: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu [μεταμορφουσθε τη ανακαινωσει του νοος], abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12,2). „My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu [„zostajemy przemienieni w ten sam obraz” – μεταμορφουμεθα]” (2 Kor 3,18).
Przemiennie Jezusa jest więc wydarzeniem, które ma zawsze pomagać Kościołowi w „przemienianiu się” jego uczniów”, w wyraźnym wyróżnianiu się w świecie po to, by czynić, co się Bogu podoba. Droga chrześcijanina wiodąca do chwały wiedzie poprzez akceptację krzyża. Przez krzyż bowiem Jezus wprowadza pojednanie – nie tylko pomiędzy ludźmi zwaśnionymi – ale także jedna człowieka z nim samym. Przez krzyż leczy tragiczne rozdarcie między pragnieniem bycia kochanym i pragnieniem kochania drugiego, a naturą, która skłania nas do szukania nieustannie samych siebie; uwalnia nas od egoizmu niszczącego wszystko i wszystkich wokół (por. Ef 2,14-16). Krzyż jest jedyną odpowiedzią dla tych, którzy szczerym sercem szukają znaków obecności Boga w świecie (1Kor 1,21-24). Krzyż jest drogą do realizacji wszystkich planów Bożych pomimo ludzkiej słabości (1 Kor 2,2-3). Jest zwycięstwem nad ludzkimi namiętnościami wrogimi Bogu i prawdziwym otwarciem się na Ducha Świętego (Ga 5,22-25). Jest jedynym słusznym powodem chluby dla człowieka (Ga 6,14); (por. ks. Maciej Warowny).
Przesłanie dla nas jest więc następujące: Słuchajcie Jezusa; „Jego słuchajcie”. On jest jedynym Zbawicielem człowieka. Naśladujcie Go, aby uczynić ze swego życia dar miłości dla innych, w uległym posłuszeństwie woli Boga, w postawie oderwania od rzeczy światowych i w wewnętrznej wolności.
3. ZAPRZYSIĘŻENIE PREZYDENTA
A teraz temat trzeci i ostatni, a w nim dwie uwagi. Jedna o zaprzysiężeniu, druga o władzy.
a. W polskim Sejmie byliśmy dzisiaj świadkami uroczystego zaprzysiężenia Prezydenta Rzeczypospolitej. Prezydent – zgodnie z Art. 130 – objął urząd po złożeniu wobec Zgromadzenia Narodowego następującej przysięgi: „Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem”. Do słów przysięgi zostało dodane zdanie: „Tak mi dopomóż Bóg”.
Na pierwszy rzut oka przysięga ta pozostaje w niezgodzie z nakazem Pana Jezusa: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5,33-34.37; por. Jk 5,12). Czyżbyśmy więc uczestniczyli w czymś, co jest w niezgodzie z wolą Chrystus?
Tak nie jest. W Nowym Testamencie znajduje się bowiem kilka konkretnych aktów przysięgi i jest to dowód rozstrzygający, że wiara chrześcijańska nie wyklucza przysięgi, pragnie natomiast ograniczyć jej używanie do koniecznego minimum. Co ciekawe, jedna z tych przysiąg zawiera oczywistą aluzję do słów Pana Jezusa o przysięgach: „Bóg mi świadkiem – przysięga św. Paweł – że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie ‘tak’ i ‘nie’” (2 Kor 1,18).
Dwie inne przysięgi Apostoła Pawła przytacza św. Augustyn w tekście, który sam w sobie wart jest przypomnienia. Apostoł Paweł często przysięgał. „Co wam piszę, mówię przed Bogiem, że nie kłamię” (Ga 1,20), albo: „Świadkiem mi Bóg, któremu służę moim duchem” (Rz 1,9). Nie godzi się przypuszczać, że św. Paweł – w natchnionych listach – złamał przykazanie Pańskie. Zatem słowa: „Wcale nie przysięgajcie” przypominają nam, abyśmy – na ile to tylko możliwe – nie przysięgali zbyt łatwo.
Powołując się na św. Pawła tradycja Kościoła przejęła więc słowa Jezusa jako sprzeciwiających się przysiędze, jeśli składa się ją z błahego powodu i w niezgodzie z prawdą. Takie przysięganie jest szkodliwe co najmniej w takim stopniu, w jakim przyczynia się do zepsucia ludzkiej mowy. Drugie przykazanie zakazuje krzywoprzysięstwa, krzywoprzysięstwo bowiem wzywa Boga, by był świadkiem kłamstwa (KKK, 2150).
„Przysięga, to jest wezwanie imienia Bożego na świadka prawdy, może być składana tylko zgodnie z prawdą, rozwagą i sprawiedliwością” (KPK, kan. 1199, § 1; (KKK 2154), bo ukazuje ona odniesienie słowa ludzkiego do prawdy Bożej. Mowa nasza ma być rzetelna i prostolinijna. „Dla chrześcijanina każda mowa powinna być tak jakby zaprzysiężona” – pisze św. Hieronim.
b. Każdy zaprzysiężony Prezydent staje się dla wielu ludzi podmiotem zazdrości. Leszek Kołakowski w swoim rozważaniu „O władzy” tak o tym pisze: Były brytyjski kanclerz, gdy go w telewizji zapytano, czy chciałby być premierem, powiedział z niejakim zdziwieniem: ‘przecież każdy chciałby być premierem’. To mnie – pisze autor – zdziwiło, ponieważ wcale nie sądzę, że każdy chciałby być premierem. Jest mnóstwo ludzi, którzy bynajmniej o takiej posadzie nie marzą – nie dlatego, że i tak nie mają szans, ale dlatego, że uważaliby tę robotę za okropną: wielkie zawracanie głowy, ciężka odpowiedzialność, z góry wiadomo, że człowiek będzie bez przerwy wystawiony na ataki, ośmieszanie, że będą mu przypisywać najgorsze intencje itd.
Czy każdy pragnie władzy w tym sensie? Na pewno każdy by chciał, by inni ludzie zachowywali się tak, jak on uważa za właściwe, to znaczy: albo zgodnie z jego poczuciem sprawiedliwości, albo dla niego najkorzystniej. Stąd nie wynika jednakże, że każdy chciałby być prezydentem.
A co to znaczy być prezydentem? Najpierw trzeba zauważyć, że każda ludzka społeczność w sposób konieczny potrzebuje władzy: „Gdyby człowiek tak jak liczne zwierzęta, żył w pojedynkę, nie potrzebowałby żadnego innego kierowania, lecz każdy sam dla siebie byłby królem, poddanym najwyższemu królowi — Bogu, jako że sam kierowałby sobą w swoich czynach, dzięki światłu rozumu danemu mu przez Boga. Otóż człowiek z natury jest stworzeniem społecznym i politycznym, żyjącym w gromadzie, bardziej nawet niż wszystkie zwierzęta [...]. Jeśli więc jest naturalne dla człowieka żyć w licznej gromadzie, wobec tego wszyscy potrzebują jakiegoś kierowania całością” (św. Tomasz z Akwinu, De regno — znanym również jako De regimine principum).
Następnie – jak podkreślał Sługa Boży Kard. Stefan Wyszyński: „władza, podobnie jak i społeczność, z natury swej pochodzi od Boga Stwórcy”. „Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga” – mówi List do Rzymian (Rz 13,1). Te słowa Apostoła Pawła należy rozumieć nie w tym sensie, że ten oto konkretny władca pochodzi od Boga, ale od Boga pochodzi sama konieczność władzy; to konieczność rządzenia jest zamierzona przez Boga.
Sługa Boże był w pełni świadom możliwych wynaturzeń władzy, dlatego uczył rządzących zasady służby: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich” (Mk 10,42-44). Ci, którzy sprawują władzę, winni więc traktować ją jako służbę. „Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą” (Mt 20,26). Człowiek tylko wtedy jest szczęśliwy, gdy dane mu jest nie tyle władać, co służyć. Tak jak w rodzinie ojciec i matka, będąc osobami przodującymi, służą sobie wzajemnie i dają przykład służby dzieciom, tak w państwie sprawujących władzę nazywamy ministrami, czyli posiadającymi władzę służenia. To jest chrześcijańskie demokratyzowanie świata, polegające nie tyle na politykowaniu jakiejś partii, ile na szczerym służeniu obywatelom.
Kard. Wyszyński podkreślał, iż ten służebny charakter władzy zobowiązuje do dbania o jedność narodu, której nam zawsze potrzeba. Dla niego podstawowym motywem jedności jest wiara w Boga. To wiara w Boga, zjednoczyła nas u zarania naszej państwowości i jednoczy nas – katolików, prawosławnych, protestantów, żydów i muzułmanów - przez wieki.
Ponadto trzeba podkreślić, że służebny charakter władzy zobowiązuje do przestrzegania zasad moralności w sprawowaniu rządów. Służebny charakter władzy zobowiązuje do przestrzegania zasad moralności w procesie sprawowania rządów. Nie da się uleczyć narodu i państwa bez moralności w polityce. Zasada moralności w działalności państwa to inaczej mówiąc - moralność polityki państwa. Racja stanu pozbawiona zasad moralnych prowadzi do narodowej przepaści i walki z władzą. Poza tym, o moralności państwa decyduje ostatecznie moralność rządzących i sprawujących władzę. Rządzący w państwie, jeżeli chcą mieć posłuch i uznanie, sami muszą być moralni, odpowiedzialni, sprawiedliwi, miłujący i ofiarni. Są to dalekowzroczne postulaty, promujące nowoczesny stylu sprawowania władzy, który jest oparty nie na przemocy, sile i strachu, ale na dialogu i odwoływaniu się do sumienia (ks. Robert Nęcek, Niedziela Ogólnopolska 31/2003).
ZAKOŃCZENIE
Przy okazji zaprzysiężenia Prezydenta Rzeczypospolitej pragnę w tym miejscu wyrazić uznanie Kościoła dla wszystkich osób, które podejmują się służby państwowej: „Kościół uznaje za godną pochwały i szacunku pracę tych, którzy dla posługi ludziom poświęcają swoje siły dobru państwa i podejmują się tego trudnego obowiązku” […]. „i, którzy posiadają talent do działalności politycznej lub mogą się do niej nadać, a jest to sztuka trudna i zarazem wielce szlachetna, niech się do niej sposobią i oddają się jej nie myśląc o własnej wygodzie lub zyskownym stanowisku. Niech występują przeciw uciskowi ze strony jednostki lub samowładztwu i nietolerancji partii politycznej, działając roztropnie i nienagannie pod względem moralnym, a niech poświęcają się dobru wspólnemu w duchu szczerości i słuszności, owszem z miłością i odwagą polityczną” (Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, 75).
Na koniec, Apostoł Paweł w Pierwszym Liście do Tymoteusza mówi: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,1-4). Dlatego dziękujemy Tobie Wszechmogący Boże, Władco narodów, za wszystko, co dobrego udało się dokonać Panu Prezydentowi podczas pierwszej kadencji. Prosimy, wspieraj Tego, którego postawiłeś na czele naszej ojczyzny i spraw, aby – wypełniając sumiennie swoje obowiązki – kierował się Twoją wolą i zapewnił wszystkim Polakom wolność, ład i pokój. Amen.