Przewodniczący Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Michał Janocha przewodniczył w niedzielę, 20 września, Mszy św. „radiowej” z okazji 40. rocznicy jej wprowadzenia. Uroczystość odbyła się w warszawskiej bazylice Świętego Krzyża. Początki transmisji wiążą się ze strajkami na Wybrzeżu w sierpniu 1980. Jednym z 21 postulatów, zawartych w porozumieniu podpisanym 31 dnia tegoż miesiąca przez strajkujących robotników i stronę rządową, było właśnie żądanie rozpoczęcia transmisji Mszy św. przez Polskie Radio.
Jeśli dla nas poglądy polityczne stają się ważniejsze od wiary, to gdzie tu Ewangelia, gdzie Chrystus? - pytał w homilii bp Michał Janocha.
Publikujemy pełny tekst homilii:Homilia w 40. rocznicę pierwszej transmisji Mszy św. radiowej wygłoszona w kościele św. Krzyża 20 września 2020 roku
Dokładnie 40 lat temu, w niedzielę 20 września 1980 roku o godzinie 9 rano tu, przy tym ołtarzu, w tym kościele Świętego Krzyża w Warszawie, została odprawiona pierwsza msza święta transmitowana na cały kraj w Programie I Polskiego Radia. Była to zdobycz strajkujących w Gdańsku i w całej Polsce stoczniowców, efekt jednego z postulatów, w którym domagano się wolności słowa, w tym także dostępu do środków przekazu przedstawicieli różnych wyznań. Była to zdobycz Solidarności! Po latach wykaz 21 postulatów został wpisany na listę najważniejszych dokumentów świata UNESCO – Pamięć Świata.
Zanim doszło do podpisania porozumienia z komunistami świat obiegały zdjęcia słynnej bramy stoczni gdańskiej im. Lenina, na której ludzie umieścili krzyż, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i portret Jana Pawła II. Zdumiona Europa mogła zobaczyć na zdjęciach, jak Polska walczy o swoją wolność: tłumy strajkujących robotników modlących się, spowiadających się i uczestniczących we mszy świętej w swoich miejscach pracy. Wtedy, w 1980 roku w Polsce zaczęła się wielka wiosna ludów Europy Środkowo-wschodniej zniewolonej przez sowieckie Imperium. Dziewięć lat później upadł mur berliński, a jedenaście lat później upadł Związek Sowiecki i w Boże Narodzenie 1991 zdjęto z masztu na Kremlu czerwoną flagę z sierpem i młotem.
Dziś, po czterdziestu latach od powstania pierwszej Solidarności, jesteśmy świadkami budzenia się Solidarności u naszych braci Białorusinów. Ten sam szlachetny, chrześcijański etos walki o wolność bez przemocy, zrodzony z tęsknoty za prawdą, w reakcji na sfałszowane wybory, zrodzony ze współczucia dla niewinnych ofiar poniżanych, bitych, zabijanych. Drodzy bracia Białorusini, nie jesteście sami! Dziś jesteśmy z Wami bliżej, niż kiedykolwiek.
Толькi ў сэрцы трывожным пачую
За краiну радзiмую жах,
Успомню Вострую Браму святую
I ваякаў на грозных канях.
У белай пене праносяцца конi,
Рвуцца, мкнуцца i цяжка хрыпяць,
Старадаўняй Лiтоўскай Пагонi
Не разбiць, не спынiць, не стрымаць!
Patrząc na zryw braci Białorusinów wspominamy, jak przed czterdziestu laty, w miastach Polski gromadziły się tłumy z białoczerwonymi flagami, z krzyżami, z pieśnią „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie!”
I stał się cud, w który wcześniej nikt nie wierzył: Ojczyznę wolną Pan raczył nam wrócić. A dziś, po czterdziestu latach od tamtych heroicznych dni, ulicami miast naszej wolnej Ojczyzny, przechodzą czarne marsze, domagające się prawa do zabijania nienarodzonych, przechodzą parady równości, wyszydzające święte symbole wiary.
Nie za taką Polskę ginęli warszawscy powstańcy, również tu, na Krakowskim Przedmieściu i w kościele świętego Krzyża. Nie o taką Polskę walczyli i modlili się przed czterdziestu laty gdańscy stoczniowcy i polscy robotnicy. Nie o takiej Polsce marzyli Mickiewicz, Norwid i Jan Paweł II. Nie o taki kraj walczą dziś nasi bracia Białorusini.
W ostatnich latach nasilają się profanacje świętych miejsc i symboli chrześcijaństwa. Chrystus niosący krzyż na Krakowskim Przedmieściu przypomina o największej profanacji, jaka dokonała się w Jerozolimie w Wielki Piątek, przed dwoma tysiącami lat. Wtedy Jezus ubiczowany, wyszydzony i opluty, rozebrany do naga, modlił się za tych, którzy go ukrzyżowali: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”. Nie wiedzą… bo nie poznali Boga, który jest miłością. Miłością bezbronną, miłością ukrzyżowaną. Nienawiść jest tragiczną niewiedzą. Nasza odpowiedź, odpowiedź uczniów Chrystusa, nie może być inna: „Ojcze, odpuść im…” To jest najtrudniejsza rzecz w chrześcijaństwie. Przebaczenie. Miłość nieprzyjaciół. W tym miejscu pojawiają się dwie niebezpieczne pokusy. Pokusa pierwsza, której nieraz, niestety, łatwo ulegamy: żeby na zło odpowiadać złem. Żeby razem z grzechem potępić grzesznika. Żeby na język nienawiści odpowiadać językiem nienawiści. To nie jest odpowiedź chrześcijanina. I pokusa druga, żeby razem z grzesznikiem usprawiedliwić grzech, żeby, w imię fałszywie rozumianej tolerancji, zła nie nazywać złem. Wtedy, jako obrońcy nieprzyjaciół, sytuujemy się bezwiednie po stronie tych, którzy atakują naszych przyjaciół i, co gorsze, nieraz atakujemy wraz z nimi.
Uleganie obu skrajnym pokusom pogłębia nasze podziały. Jesteśmy coraz głębiej podzieleni i jako naród i jako Kościół. Wielość poglądów politycznych to w społeczeństwie demokratycznym rzecz normalna. Ale jeśli dla nas, ludzi wierzących, poglądy polityczne stają się ważniejsze od wiary, wtedy wszystko staje na głowie.
Rozbity naród staje się łatwo łupem przeciwników. Rozbity Kościół zdradza swoją misję i przestaje być znakiem dla świata. Jest wiele wpływowych organizacji i środowisk, które chcą nas rozbić, chcą rozbić i naród i Kościół. A my bezwiednie przykładamy do tego rękę.
Kościół zamknięty staje się oblężoną twierdzą, do której nikt nie ma wstępu, podejrzliwą i wrogą wobec tego, co inne. Kościół otwarty staje się bezbronny wobec nieprzyjaciół. Za to łatwo zamyka się na tych, których uważa za zamkniętych. Jakże płaski jest ten publicystyczny podział na Kościół otwarty i zamknięty! I jak łatwo w niego wierzymy! Chrystus jest ze swej boskiej i ludzkiej natury otwarty na wszystko, co prawdziwe, dobre i piękne we wszystkich kulturach i narodach, niezależnie od wiary czy niewiary. Chrystus jest ze swej boskiej i ludzkiej natury zamknięty na wszystko, co złe, niskie i podłe.
Kościół Piusa XII, Kościół Jana Pawła II, Kościół Benedykta XVI i Kościół Franciszka to ten sam Kościół, założony przez Chrystusa na piotrowej skale, którego bramy piekielne nie przemogą.
Ojciec Rydzyk i ojciec Boniecki są w tym samym Kościele. Łączy ich ten sam chrzest, ta sama wiara, ta sama Eucharystia, to samo kapłaństwo. Ten sam Jezus ich powołał. Oni o tym wiedzą, ale czy wiedzą o tym ich zwolennicy?
Oczywiście, patrząc z bliska, widać różnice i podziały. Ale patrząc z wysoka – widać jedność. To pierwsze widzenie jest łatwe, to drugie – trudne. To pierwsze przychodzi samo, to drugie wymaga wysiłku, kontemplacji, mozolnego wspinania się ponad nasze małe „ja”. Jezus, który widzi i z bliska i z daleka, widzi wszystkich i wszystko, i kocha wszystkich mimo-wszystko. A my widzimy tylko z bliska i tylko „po części”, jak pisze święty Paweł.
Stając przed wielkim obrazem, przyglądając mu się uważnie z bliska i z niska, można zobaczyć, na przykład, piętę. A to Sąd Ostateczny Michała Anioła! Ten sąd się właśnie odbywa. Tutaj, Teraz. Granica między piekłem i niebem przebiega przez serce każdego z nas. Prawda, na którą wszyscy lubią się powoływać, nie jest ani po prawej, ani po lewej stronie. Niektórzy uważają, że jest pośrodku. Ale prawda nie jest i pośrodku. Ona jest nieskończenie wyżej i nieskończenie głębiej. Tą Prawdą jest Jezus Chrystus. On na krzyżu objawił swoją miłość. Najgłębsze poznanie prawdy dostępne człowiekowi dokonuje się przez miłość. To jest Pascha!
Ta miłość nie jest pożądaniem, nie jest spotkaniem dwóch egoizmów. Ta miłość „jest cierpliwa, jest łaskawa. Nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Ta miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję”, i dlatego wszystko przetrzyma.
Ewangelia Jezusa i jej streszczenie – hymn o miłości św. Pawła, to pierwszy i największy w dziejach świata manifest ludzkiej godności. Jezus, Syn Boży i Syn człowieczy, głosi równość wszystkich ludzi wobec Ojca. To nie jest tani irenizm, to nie jest utopijny pacyfizm. To jest Pascha! Krzyż Chrystusa, łączący niebo i ziemię, oś świata i oś kosmosu, pozostaje dla wielu znakiem sprzeciwu. Coraz częściej. Dlatego w życiu bywają sytuacje, w których chrześcijanin, w imię prawdy, musi powiedzieć „non possumus” – „nie możemy”, jak powiedział to Prymas Wyszyński komunistom, gdy porozumienie okazało się niemożliwe. Ale, jak napisał w swoich zapiskach, „oni nigdy nie zmuszą mnie do tego, abym ich nienawidził”. Chrześcijanin, demaskując i odrzucając destrukcyjną ideologię, nie może odrzucać ludzi, którzy ją głoszą i bardzo często są jej pierwszymi nieświadomymi ofiarami. „Odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”. Oni są Bożymi dziećmi, za których Chrystus niósł krzyż przez ulice miasta i za których na tym krzyżu umarł. On widzi w nich swoich zbuntowanych braci i czeka, aż przyjdą, może w swojej ostatniej godzinie, jak ci robotnicy z dzisiejszej Ewangelii. Oni zasługują na naszą miłość. Tego nas uczył Prymas Wyszyński, tego nas uczył święty Jan Paweł II, tego nas dzisiaj uczy Franciszek. Tylko taka miłość jest twórcza. Tak się buduje Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa, Święty Kościół grzeszników. Jakże daleki jest on od Kościoła medialnego, konstruowanego cierpliwie z wiadomości o ludzkich nieprawościach. Ten Kościół Święty jest naszym domem. Ten Kościół wszedł w nasze polskie dzieje od chrztu Mieszka. Ten Kościół nas prowadzi, idzie z nami, wzrasta z nami i w nas, otwiera nas na to, co europejskie i na to, co powszechne. To jest Pascha! Obyśmy do niej dorastali.
Mamy uczyć się przebaczenia, bo każdy z nas jest słaby i grzeszny, każdy z nas upada i każdy z nas zasługuje na karę. „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Za chwilę, podczas tej mszy świętej, wypowiemy te słowa. A potem wielu z nas przyjmie komunię świętą – sakrament Miłości, który łączy nas z Bogiem i między sobą. Tu płynie najgłębszy nurt życia Kościoła, który łączy niebo i ziemię, niczym tęcza – znak przymierza. Biblijna tęcza rozpięta nad potopem ogarnia arkę Noego wraz ze wszystkimi ludźmi i zwierzętami. Ogarnia wszystkich. Nie da się zawłaszczyć, bo jest większa od nas.
„Budujmy arkę przed potopem” – śpiewa Jacek Kaczmarski. Czy potrzebny jest potop?
Na koniec – największy z polskich teologów, myśliciel, poeta i narodowy prorok, Cyprian Kamil Norwid:
Gdzie miłości tak mało, że się nie jednoczą,
Tam trzeba w nienawiści trzeciego człowieka
Połączyć się – tam w krwi się jednej pierwej broczą,
Tam choć w ciosaniu krzyża i wbijaniu ćwieka
W całość się zlać fatalnie kłótne muszą wole.
Stąd jest ofiara ciągła i Pascha na stole…
Za: www.archwwa.pl