Przewodniczący Episkopatu w Piekarach Śląskich wezwał do przemyślenia na nowo stylu życia

Do przemyślenia na nowo - w związku z doświadczeniem pandemii – stylu życia, relacji, organizacji społeczeństwa, a przede wszystkim sensu życia – wezwał Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki w homilii wygłoszonej podczas tegorocznej pielgrzymki mężczyzn i młodzieńców do Sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich.

 

„Jaki jest nasz styl? Jest to styl charakterystyczny dla krajów niegdyś bogatych w wiarę i powołania, które dziś zatracają swoją tożsamość, ulegając zgubnemu i niszczącemu wpływowi pewnych nurtów nowoczesnej kultury. Nie brak ludzi, którzy uznali, że +Bóg umarł+, i ogłosili +bogiem+ siebie, decydując, że sami są kowalami własnego losu i absolutnymi panami świata. Człowiek, który pozbył się Boga i nie oczekuje od Niego zbawienia, wierzy, że wolno mu robić wszystko, na co ma ochotę, że może stać się jedynym odniesieniem dla siebie i dla swego działania” – powiedział abp Gądecki.

Przewodniczący Episkopatu część swojej homilii poświęcił na przyjrzenie się problemowi samotności. Zauważył, że wirtualna wspólnota społecznościowa tej samotności wcale automatycznie nie przezwycięża. „Sieć jest okazją do promowania spotkania z innymi, ale może również zwiększyć naszą samoizolację, jak sieć pajęcza zdolna do usidlenia. Najbardziej narażoną na złudzenie, że sieć społecznościowa może ich całkowicie zaspokoić na poziomie relacji jest młodzież, aż po niebezpieczne zjawisko młodych +ustelników społecznościowych+, którym grozi całkowite odcięcie się od społeczeństwa" – ostrzegł.

Wynikiem takiego stanu rzeczy, zaznaczył abp Gądecki, jest „zamknięty świat”, który opiera się na egoizmie i braku zainteresowania dobrem wspólnym. „Takiemu światu towarzyszy manipulacja oraz deformacja ważnych pojęć jak demokracja, wolność czy sprawiedliwość (...) Kościół nie jest wspólnotą wirtualną produkującą samotników. Kościół jest siecią utkaną przez komunię eucharystyczną, w której jedność nie opiera się na +polubieniach+, lecz na prawdzie, na +amen+, z którym każdy przylgnął do Ciała Chrystusa, przyjmując innych” – podkreślił.

Abp Gądecki wskazał na konieczność przyjęcia nowego stylu żucia po pandemii skoncentrowanego na budowaniu społeczeństwa bardziej braterskiego. „Każdy z nas jest współodpowiedzialny za budowę takiego społeczeństwa, które potrafi włączać, integrować oraz nieść ulgę temu, kto cierpi. Społeczeństwa, w którym nikomu nie można odmówić prawa do życia, a skoro prawa nie mają granic, dlatego też nikt nie powinien zostać z nich wykluczony, bez względu na to, gdzie się urodził” – powiedział.

„Globalne zagrożenie pandemią Covid-19 ukazało, że +nikt nie uratuje się sam+ oraz, że naprawdę nadeszła godzina, by podjąć marzenie tworzenia zjednoczonej ludzkości, w której jesteśmy wszyscy braćmi. Dlatego papież Franciszek zaprasza nas do podjęcia nowego sposobu życia, naznaczonego stylem Ewangelii. Proponuje światowe dążenie do braterstwa i przyjaźni społecznej" – dodał.

Pielgrzymki mężczyzn i młodzieńców do Sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich organizowane są od 1947 roku. Ze względu na sytuację pandemiczną w tym roku liczba pielgrzymów została ograniczona do 10 tys. osób, a wszystkich uczestników modlitewnego spotkania obowiązywały zasady sanitarne - dezynfekcja dłoni, zasłanianie również w plenerze ust i nosa maseczką oraz zachowanie stosownego dystansu.

Archidiecezja Katowicka/BP KEP

Publikujemy pełny tekst homilii:

Ekscelencjo, Księże Arcybiskupie Wiktorze,

Ekscelencje, Księże Biskupie Andrzeju,

Księża Biskupi Andrzeju, Marku, Adamie i Grzegorzu,

Drodzy kapłani,

Osoby życia konsekrowanego,

Drodzy Mężczyźni i Młodzieńcy, Synowie Kościoła,

Szczęść Boże,

W samym zaproszeniu na pielgrzymkę mężczyzn i młodzieży męskiej do Piekar Śląskich wasz Arcybiskup Metropolita Wiktor – odwołując się do Papieża Franciszka – zadał mi temat do rozważenia na nasze dzisiejsze spotkanie. Brzmi on: przemyśleć na nowo styl naszego, chrześcijańskiego życia.

„...ciężki i nieoczekiwany cios tej pandemii, która wymknęła się spod kontroli – pisze o tym Papież Franciszek – zmusił nas do myślenia bardziej o wszystkich ludziach, niż o korzyściach niektórych z nich. Dzisiaj możemy przyznać, że 'karmiliśmy się marzeniami o świetności i wielkości, a doszliśmy do konsumowania rozrywki, zamknięcia i samotności. Zachłannie rzuciliśmy się na połączenia i utraciliśmy smak braterstwa. Dążyliśmy do szybkiego i pewnego rezultatu, a uciska nas niecierpliwość i niepokój. Będąc więźniami świata wirtualnego, zatraciliśmy gust i smak rzeczywistości'. Cierpienie, niepewność, strach i świadomość naszych własnych ograniczeń, które wzbudziła pandemia, wzywają do ponownego przemyślenia naszego stylu życia, naszych relacji, organizacji naszych społeczeństw, a przede wszystkim sensu naszego życia" (FT, 33).

Te słowa skłaniają mnie do podjęcia przynajmniej dwóch spraw: najpierw naszego dotychczasowego stylu życia, a następnie wizji nowego stylu życia.

1.      DZISIEJSZY STYL ŻYCIA

Pierwszą sprawą jest więc przyjrzenie się obecnemu stylowi życia każdego z nas. Dzisiaj – gdy panuje zamieszanie, a nierzadko nawet konfrontacja między różnymi wizjami świata – wspólnym mianownikiem dla wszystkich jest człowiek. Prawdopodobnie dlatego jednym z zasadniczych rysów kształtujących współczesną epokę stało się bezwzględne zainteresowanie człowiekiem.

A jaki jest dotychczasowy styl życia tego człowieka? Jaki jest nasz styl? Jest to styl charakterystyczny dla krajów niegdyś bogatych w wiarę i powołania, które dziś zatracają swoją tożsamość, ulegając zgubnemu i niszczącemu wpływowi pewnych nurtów nowoczesnej kultury. Nie brak ludzi, którzy uznali, że „Bóg umarł", i ogłosili „bogiem" samych siebie, decydując, że tylko oni sami są kowalami własnego losu i absolutnymi panami świata. Człowiek, który pozbył się Boga i nie oczekuje od Niego zbawienia, wierzy, że wolno mu robić wszystko, na co ma ochotę, że może stać się jedynym odniesieniem dla siebie i dla swego działania. Czy jednak człowiek, gdy usuwa Boga z własnego horyzontu, myśląc, że On «umarł», jest naprawdę szczęśliwszy? Czy rzeczywiście staje się bardziej wolny? Czy kiedy ludzie ogłaszają się absolutnymi panami samych siebie i jedynymi władcami stworzenia, mogą zbudować społeczeństwo, w którym panują wolność, sprawiedliwość i pokój? Czy nie dzieje się raczej tak, że szerzą się samowola władzy, egoistyczne interesy, niesprawiedliwość, wyzysk i przemoc we wszelkiej postaci? A to prowadzi w ostateczności do tego, że człowiek staje się jeszcze bardziej samotny, a społeczeństwo bardziej podzielone i zagubione (por. Benedykt XVI. Bez Boga człowiek jest samotny, a społeczeństwo zagubione. Homilia Papieża podczas Mszy św. inaugurującej Synod - 5.10.2008).

Na czym polega owa samotność współczesnego człowieka? Nie oznacza ona wcale braku przyjaciół czy rodziny; w pewnym sensie należy definiować ją jako nieprzyjemny stan emocjonalny, którego powodem jest rozdźwięk między tym, jakie relacje chcielibyśmy tworzyć, a tym, jakie rzeczywiście budujemy. W sumie bardzo trudno jednoznacznie zdefiniować samotność, gdyż przyczyny poczucia samotności są rozmaite i dla każdego człowieka mogą być zupełnie inne.

Samotność mogą odczuwać osoby starsze mieszkające w pojedynkę. Z powodu obostrzeń spowodowanych pragnieniem zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom, szczególnie ta grupa została zobligowana do jak najrzadszego opuszczania miejsca zamieszkania. Zamknięcie w czterech ścianach może wywołać nieprzyjemne uczucia beznadziei i nieprzydatności.

Uczucie samotności może towarzyszyć również ludziom młodym, którzy nie potrafią nawiązywać trwałych i silnych relacji z rówieśnikami, przez co nie mają grupy znajomych do wspólnego spędzania czasu. Czują się oni samotni, niezrozumiani i zepchnięci na margines społeczeństwa. W obecnej sytuacji poczucie samotności może się pogłębiać, prowadząc nawet do depresji.

Gorsza jeszcze jest samotność długotrwała, jaką odczuwają osoby w żałobie po stracie rodziny lub przyjaciół w tragicznych okolicznościach, bądź po rozstaniu z małżonkiem. Bywa też, że samotność dotyka osoby z tzw. trudnym charakterem z powodu ich bardzo skrajnych poglądów lub rozwiązań życiowych. Mimo podejmowanych prób nawiązywania nowych kontaktów, za każdym razem kończą się one przegraną.

Samotność można również odczuwać przebywając wśród ludzi, a nawet będąc w związku małżeńskim. Chociaż brzmi to dziwnie, to jednak wystarczy przypomnieć sobie uczucia, jakie towarzyszą nam w momencie, gdy okazuje się, że nasze osobiste poglądy są odmienne od przekonań reszty grupy. Wystarczy wspomnieć emocje rodzące się, gdy okazuje się, że podejmowane przez nas działania, marzenia i wybory życiowe nie spotykają się z akceptacją ze strony najbliższej rodziny, żony czy przyjaciół. Wystarczy przywołać odczucia, które pojawiły się, gdy zostaliśmy zignorowani – świadomie lub nie – przez bliską nam osobę.

Z badań opublikowane w czasopiśmie International Psychogeriatrics wynika, że na samotność (od umiarkowanej do ciężkiej) najbardziej skarżą się osoby w trzech grupach wiekowych: grubo po dwudziestce, około 55 roku życia i dobrze po osiemdziesiątce. Moment przed trzydziestką to często czas ważnych decyzji życiowych, który obfituje w stres, niepewności i lęk. Porównujemy się z innymi, zastanawiamy się czy dobrze wybraliśmy, pojawia się poczucie winy, że może gdzieś popełniliśmy błąd. Około 55 roku życia pojawia się z kolei kryzys wieku średniego, który dotyczy zarówno mężczyzn jak i kobiet. Zdrowie zaczyna podupadać, zaczynają odchodzić pierwsi przyjaciele i dociera myśl, że nie jesteśmy nieśmiertelni. Czas po osiemdziesiątych piątych urodzinach to okres, w którym wiele osób doświadcza coraz poważniejszych problemów ze zdrowiem i problemów finansowych, sytuacji takich jak śmierci małżonka czy przyjaciół. Z badań naukowych wynika jasno, że uczucie samotności wiąże się pogorszeniem zdrowia fizycznego, psychicznego i funkcji poznawczych.

Wśród krajów europejskich w niechlubnym rankingu zwycięża Szwecja, w stolicy której samotnie mieszka aż 58 %. populacji. Problem jest na tyle poważny, że jeden z czołowych amerykańskich psychologów (Richard Booth) wnioskuje, by wpisać osamotnienie do rejestru psychopatologii, a w Wielkiej Brytanii oraz Japonii powołano nawet ministerstwo ds. samotności.

Ta tendencja nie oszczędziła Polski. Chociaż relatywnie wielu z nas wciąż żyje na wsi, gdzie łatwiej o bliskie kontakty z członkami społeczności, niespotykana w całej historii mobilność i fenomen mediów społecznościowych sprawiają, że samotność dotyka nas w podobnym stopniu co Amerykanów i pozostałych Europejczyków. Z danych GUS-u wynika, że w Polsce co czwarte gospodarstwo domowe jest prowadzone przez jedną osobę. W całym kraju żyje obecnie około 7 milionów osób samotnych, przy czym do tej grupy zalicza się nie tylko młodych ludzi mieszkających jeszcze z rodzicami, osoby owdowiałe i po rozwodzie, lecz także te pozostające w nieformalnych związkach, ale niemieszkające razem (Brief.pl, Mamy pandemię samotności". Jak się przed nią uchronić?).

Jest też sprawą oczywistą, że wirtualna wspólnota społecznościowa nie jest automatycznie synonimem braku samotności. Wirtualne wspólnoty często pozostają jedynie skupiskami osób, które rozpoznają się wokół interesów lub kwestii charakteryzujących się słabymi więzami. Ponadto w serwisach społecznościowych zbyt często tożsamość opiera się na przeciwieństwie wobec innego, nienależącego do grupy: określa się ją wychodząc od tego, co dzieli, a nie od tego, co łączy, eksponując podejrzliwość i dając upust wszelkiego rodzaju uprzedzeniom. Ta tendencja podtrzymuje grupy, które podsycając niepohamowany indywidualizm w środowisku cyfrowym, doprowadzając czasami do podżegania spirali nienawiści. To, co powinno być oknem na świat, staje się witryną, w której eksponuje się własny narcyzm.

Sieć jest okazją do promowania spotkania z innymi, ale może również zwiększyć naszą samoizolację, jak sieć pajęcza zdolna do usidlenia. Najbardziej narażoną na złudzenie, że sieć społecznościowa może ich całkowicie zaspokoić na poziomie relacji jest młodzież, aż po niebezpieczne zjawisko młodych „pustelników społecznościowych", którym grozi całkowite odcięcie się od społeczeństwa.

Wynikiem takiego stanu rzeczy jest „zamknięty świat". „Zamknięty świat" opiera się na egoizmie i braku zainteresowania dobrem wspólnym. Takiemu światu towarzyszy manipulacja oraz deformacja ważnych pojęć jak demokracja, wolność czy sprawiedliwość. Pojawia się w nim egoizm i brak zainteresowania dobrem wspólnym; dominacja logiki rynku opartego na korzyści i kulturze wykluczenia; bezrobocie, ubóstwo; nierówne prawa oraz ich wynaturzenie, handel ludźmi, uprzedmiotowienie kobiet, wykorzystanie seksualne; praca niewolnicza, przestępczość zorganizowana; handel organami czy uporczywe dzielenie ludzi.

Kościół nie jest wirtualnym stowarzyszeniem produkującym samotników. Kościół jest wspólnotą utkaną przez komunię eucharystyczną, w której jedność nie opiera się na „polubieniach", lecz na prawdzie, na „amen", z którym każdy przylgnął do Ciała Chrystusa, przyjmując innych (por. Papież Franciszek, Orędzie Papieża na 53. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu).

2.      NOWY STYL ŻYCIA

Drugim tematem jest nowy styl naszego życia po pandemii. Na czym on miałby polegać? Czym się charakteryzować? Ten nowy styl to nic innego jak budowanie społeczeństwa bardziej braterskiego. Społeczeństwo braterskie odpowiada strukturze duchowej człowieka wytyczonej przez miłość, która prowadzi nas do szukania tego, co lepsze dla życia duchowego i materialnego naszych bliźnich. Każdy z nas jest współodpowiedzialny za budowę takiego społeczeństwa, które potrafi włączać, integrować oraz nieść ulgę temu, kto cierpi. Społeczeństwa, w którym nikomu nie można odmówić prawa do życia, a skoro prawa nie mają granic, dlatego też nikt nie powinien zostać z nich wykluczony, bez względu na to, gdzie się urodził.

„Niczego nie zmienimy na lepsze, ani w życiu osobistym, ani społecznym, ani w Kościele, jeśli nie uwierzymy, że tylko przebaczająca i darmowa miłość przynosi nowe życie. I wcale nie jest to zachęta do zaciemniania prawdy o tym, kto, kogo i jak bardzo zawiódł czy zranił. Jest to raczej zachęta, aby zdobyć się na odwagę miłości chrześcijańskiej, która pierwsza wyciąga rękę, wychodzi naprzeciw, ryzykuje, umiera dla siebie... Którą stać na jedność z wszystkimi" (ks. Mirosław Tykfer, Ewangeliczny projekt świata).

Globalne zagrożenie pandemią Covid-19 ukazało, że „nikt nie uratuje się sam" oraz, że naprawdę nadeszła godzina, by podjąć marzenie tworzenia zjednoczonej ludzkości, w której jesteśmy wszyscy braćmi (Fratelli tutti, 7-8). Dlatego papież Franciszek zaprasza nas do podjęcia nowego sposobu życia, naznaczonego stylem Ewangelii. Proponuje światowe dążenie do braterstwa i przyjaźni społecznej.

a.       Ten  nowy ewangelijny styl życia potrzebuje lepszej polityki – będącej jedną z najcenniejszych form miłości społecznej – która odda się na służbę dobru wspólnemu. Która ochrania pracę – będąca niezbywalnym wymiarem życia społecznego – i dąży do zapewnienia wszystkim możliwości rozwijania własnych zdolności (FT, 162).

„Cała działalność polityczna wewnątrzpaństwowa czy międzynarodowa w ostatecznej swej analizie jest 'z człowieka', 'przez człowieka' i 'dla człowieka'. Jeśli działalność ta odrywa się od tej fundamentalnej celowości, jeśli staje się poniekąd celem samym w sobie, traci także właściwą sobie rację bytu. Co więcej, może stać się nawet źródłem swoistej alienacji. Może stać się obca człowiekowi, może popaść w antynomię [konflikt] z samym człowieczeństwem" (Jan Paweł II, Przemówienie na forum ONZ – 3.10.1979).

Zadaniem lepszej polityki będzie usunięcie tego, co stanowi pogwałcenie podstawowych praw człowieka, takich jak wykluczenie społeczne; handel organami, tkankami, bronią oraz narkotykami, praca niewolnicza; terroryzm i przestępczość zorganizowana. Potrzebna jest polityka skoncentrowana na godności człowieka, a nie na jego zniewoleniu przez gospodarkę, bo np. klęski powodowane przez spekulacje finansowe dowodzą, że „rynek sam z siebie nie rozwiązuje wszystkiego". Potrzebna jest nie tylko polityka nakierowana na ubogich, ale polityka „z" ubogimi i „polityka ubogich". Zaś słuszna strategia przeciwdziałania biedzie, nie oznacza prostego wspierania potrzebujących, ale raczej promowania ich w perspektywie solidarności i pomocniczości (FT, 187).

Lepsza polityka oznacza wzmacnianie więzi między ludźmi, a nie ich dzielenie. Sam pluralizm nie stworzy takiej jedności. Cechą charakterystyczną społeczeństwa demokratycznego jest, owszem, funkcjonowanie obok siebie różnych światopoglądów, religii, sposobów na samorealizację jednostek, poglądów politycznych, systemów wartości itd. Współczesna przestrzeń społeczna naznaczona jest pluralizmem obejmującym coraz to nowe obszary ludzkiej obecności. Trzeba jednak zauważyć, że pluralizm poglądów i postaw – sam z siebie – nie jest w stanie wygenerować żadnych pozytywnych wartości, zdolnych do zespolenia jednostek i uczynienia z nich społeczeństwa. Chociaż umożliwia on – do pewnego stopnia – pokojowe współżycie wewnątrz państwa, to jednak przyczynia się jednocześnie do zaniku wartości wspólnych, które w atmosferze powszechnego pluralizmu karłowacieją i stają się poglądem lub stanowiskiem jakiegoś człowieka czy grupy ludzi bez możliwości bycia wartościami powszechnymi. Rozluźnia to więzi łączące ludzi i budujące wspólnotę, sprawiając, że człowiek rzeczywiście staje się „samotną wyspą". Aby w pełni zrealizować siebie, pluralizm poglądów potrzebuje wartości, które zbliżają ludzi i ich łączą. Sam pluralizm nie jest taką wartością, choć nie jest on całkowicie pozbawiony społecznego znaczenia.

Lepsza polityka zakłada zgodność porządku prawnego z prawem moralnym. „We współczesnej kulturze demokratycznej – zauważa encyklika Evangelium vitae – szeroko rozpowszechnił się pogląd, wedle którego porządek prawny społeczeństwa powinien ograniczać się do utrwalania i przyswajania sobie przekonań większości i w konsekwencji winien być zbudowany wyłącznie na tym, co większość obywateli stosuje i uznaje za moralne".

Tymczasem nic bardziej błędnego. Nie wolno przeceniać demokracji, czyniąc z niej namiastkę moralności lub „cudowny środek" na niemoralność. Demokracja jest zasadniczo środkiem do celu, a nie celem. Charakter „moralny" demokracji zależy od jej zgodności z prawem moralnym, któremu musi być ona podporządkowana, podobnie jak każda inna forma ludzkiej działalności. Zależy ona od moralności celów, do których zmierza, i środków, jakimi się posługuje. Wartość demokracji rodzi się albo zanika wraz z wartościami, które ona wyraża i popiera. W tym sensie religia – jeśli dobrze rozumiana – może wspierać demokrację! Państwo bowiem żyje dzięki założeniom, których samo nie jest w stanie stworzyć. Demokracja potrzebuje etycznego podłoża – a religia może mu w tym pomóc.

Podstawą tych wartości nie mogą być tymczasowe i zmienne „większości" opinii publicznej, ale wyłącznie uznanie obiektywnego prawa moralnego, które jako „prawo naturalne" – wpisane w serce człowieka – jest normatywnym punktem odniesienia także dla prawa cywilnego. Gdyby – na skutek tragicznego zagłuszenia sumienia zbiorowego – sceptycyzm podał w wątpliwość fundamentalne zasady prawa moralnego, zachwiałoby to samymi podstawami ładu demokratycznego, tak że stałby się on jedynie mechanizmem empirycznej regulacji różnych i przeciwstawnych dążeń. Te nigdy nie wystarczą dla zbudowania bardziej braterskiego świata.

Dojrzały chrześcijanin, który pragnie pracować na rzecz bardziej braterskiego świata, to człowiek odpowiedzialny za wszystkie dziedziny życia. Człowiek, który w sposób harmonijny tę odpowiedzialność realizuje nie tylko w płaszczyźnie swego życia prywatnego bądź rodzinnego, ale także na gruncie zawodowym, społecznym i w konsekwencji także politycznym. W życiu chrześcijan „nie może być dwóch równoległych nurtów: z jednej strony tzw. życia duchowego z jego własnymi wartościami i wymogami, z drugiej tak zwanego życia świeckiego, obejmującego rodzinę, pracę, relacje społeczne, zaangażowanie polityczne i kulturalne" (Kongregacja Nauki Wiary, Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, 2002 r.).

b.      Trzeba formować w sobie „serce otwarte na cały świat", na ludzi uciekających przez wojnami, prześladowaniami, katastrofami naturalnymi, przed pozbawionymi skrupułów przemytnikami, ludzi wyrwanych ze swoich wspólnot pochodzenia. Trzeba, by migranci zostali przyjmowani, chronieni, promowani oraz integrowani. Potrzebne są serca gotowe na otwarcie korytarzy humanitarnych; zapewnienie schronienia, bezpieczeństwa i podstawowych świadczeń; ofiarowanie możliwości pracy i formacji; sprzyjanie łączeniu rodzin; ochronie młodocianych. Dla tych, którzy uciekają przed poważnymi kryzysami humanitarnymi – udzielanie i ułatwienie udzielania wiz; otwarcie korytarzy humanitarnych; zapewnienie schronienia, bezpieczeństwa i podstawowe świadczenia; ofiarowanie możliwości pracy i formacji; sprzyjanie łączeniu rodzin; ochrona młodocianych; zapewnienie wolności religijnej.

Mądrość wiary umacnia w nas przekonanie, że wszyscy należymy do „jednej rodziny – zarówno migranci, jak społeczności lokalne, które ich przyjmują i wszyscy mamy takie samo prawo do korzystania z dóbr ziemi, których przeznaczenie jest powszechne. Solidarność i dzielenie się są oparte właśnie na tej podstawie. Z tego rodzi się miłość, która każe nam odczuwać potrzeby innych jak swoje własne, dzielić się z innymi swoimi dobrami i starać się także o to, aby coraz bardziej rozszerzała się w świecie komunia [czyli wspólnota] wartości duchowych – uczył papież Benedykt XVI (Orędzie na Światowy Dzień Pokoju – 1.01.2013).

Oczywiście, rządy mają prawo do podjęcia działań przeciwko nielegalnej emigracji, przy poszanowaniu praw człowieka. Należy bowiem pamiętać o podstawowej różnicy jaka zachodzi pomiędzy uchodźcami – którzy uciekają z kraju z przyczyn politycznych, religijnych, etnicznych lub innych form prześladowania czy wojen – a osobami, które po prostu szukają nielegalnego wejścia do kraju i tymi, które wyjeżdżają tylko po to, aby polepszyć swoją sytuację materialną (por. Papieska Rada do spraw duszpasterstwa migrantów i podróżujących – Papieska Rada Cor unum, Przyjęcie Chrystusa w uchodźcach i przymusowo przesiedlonych. Wytyczne Duszpasterskie, 57).

c.       Ale budowanie bardziej braterskiego społeczeństwa to nie tylko kwestia polityki. Jest to zadanie dla każdego poszczególnego mężczyzny i młodego człowieka. Odwołując się do przykładu dobrego Samarytanina, papież Franciszek podkreśla, że do stawania się bliźnimi innych (FT, 81), przezwyciężając osobiste uprzedzenia i korzyści jesteśmy wezwani wszyscy. Wszyscy chrześcijanie są współodpowiedzialni za budowę społeczeństwa, które potrafi włączać, integrować oraz nieść ulgę temu, kto cierpi (FT, 77). Chrześcijanin jest wezwany do rozpoznania oblicza Chrystusa w osobie każdego odrzuconego człowieka (FT, 85), bo miłość buduje mosty, a my zostaliśmy stworzeni do miłości (FT, 88). Potrzebni są mężczyźni, którzy jednoczą ludzkość w miłości.

Kto miałby budować owo braterskie społeczeństwo. Wiemy, że np. parafie składają się z różnego rodzaju przynależności. Posługując się - zaproponowaną przez kardynała Carlo Maria Martiniego - metaforą drzewa, można powiedzieć, że istnieją:

·        chrześcijanie przypominający sok żywotny (limfa - częścią osocza krwi), tzn. zaangażowani, którzy współpracują aktywnie z życiem parafii lub jakieś instytucji kościelnej;

·        chrześcijanie szpiku kostnego (midollo – szpiku kostnego), którzy uczęszczają do kościoła, wspierają ekonomicznie różne potrzeby, jednak nie współpracują, są prostymi praktykującymi;

·        chrześcijanie przypominający korę (corteccia - kory), którzy żyją na marginesie wspólnoty chrześcijańskiej, chodzą di kościoła kilka razy w roku;

·        chrześcijanie przypominający mech (muschio) wokół drzewa, tzn. ci, którzy z wyboru nie należą do żadnego Kościoła: są to oddaleni pierwszego pokolenia i drugiego pokolenia i ci, którzy nie mieli żadnego wychowania do wiary, którzy nie przyjęli chrztu.

Do jakiejkolwiek chrześcijanin przynależałby grupy, ostateczna odpowiedź na samotność kryje się głęboko w nim samym, w jego tęsknocie za byciem człowiekiem naprawdę kochanym, i to miłością darmową i wierną. Jest to tęsknota za tym, co może być nam dane zawsze, bez wzglądu na nasze błędy i zranienia.

Z Franciszkowej encykliki Fratelli tutti wyłania się koncepcja życia rozumianego jako „sztuka spotkania" ze wszystkimi, także z peryferiami świata, ponieważ „od wszystkich można się czegoś nauczyć i nikt nie pozostaje zbędny" (FT, 215).

ZAKOŃCZENIE

Na koniec prośmy Piekarską Maryję:

Piekarska Pani – cudami słynąca,

Piekarska Pani – oparcie ludu śląskiego,

Piekarska Pani – chroniąca niedzielę Bożą i naszą,

Piekarska Pani – umacniająca trwałość naszych rodzin,

Opiekunko ludzkich praw i godności człowieka,

spraw abyśmy – dzięki łasce Twojego Syna, Jezusa Chrystusa –

przezwyciężyli przytłaczającą nas samotność

i z gorliwością budowali nowy, prawdziwie braterski świat. Amen.

 

 

« 1 »